• Nie Znaleziono Wyników

Nauka w szkole powszechnej w Lublinie - Danuta Kowal - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nauka w szkole powszechnej w Lublinie - Danuta Kowal - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA KOWAL

ur. 1935; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, okres powojenny

Słowa kluczowe Lublin, okres powojenny, szkoła, szkoła powszechna, koledzy szkolni, dzieciństwo, przedstawienia szkolne, atmosfera w szkole

Nauka w szkole powszechnej w Lublinie

Wtedy była szkoła powszechna, tak się to nazywało. Pierwsze dwa lata uczyła mnie mama w domu. Potem, [już] na końcu okupacji to chodziłam króciutko do szkoły na Lubartowskiej. Tam ze wspomnień to pamiętam tylko tyle, że na lekcjach śpiewu śpiewaliśmy: „Chwalcie łąki umajone.” i nic więcej nie pamiętam. Potem jak przeprowadziłam się na Sławinek, to zaraz po wyzwoleniu chodziłam krótko do szkoły powszechnej na Sławinku, która mieściła się w dwóch czy w trzech miejscach, moja klasa mieściła się [w budynku] przy Alei Warszawskiej, [tam] takie dwie izby [były], dwie klasy. Do ubikacji chodziło się na zewnątrz, nie było wody, nie było elektryczności. Wiem tyle, że na przerwie, które z dzieci mieszkało blisko, to biegał do swojego domu i przynosił nauczycielce herbatę gorącą. Niedługo do tej szkoły chodziłam, potem rodzice dali mi na stancję u babci przy ulicy Kapucyńskiej. Tam byłam przez cały tydzień i chodziłam do prywatnej szkoły pani Jolanty Sadowskiej, to była kontynuacja szkoły pani Papieskiej. Jeszcze przed wojną była taka szkoła prywatna. Później taka pani Jolanta Sadowska tą szkołę wznowiła. To była prywatna szkoła, jeszcze jakiś czas funkcjonowała. Maleńkie klasy, było nas chyba tylko 12 w klasie. Bardzo przyjemna atmosfera. Był [wśród nas] jeden kolega, który na skutek wojny miał przerwę w nauce i był, tak jak to się mówiło, przerośnięty. Myśmy byli jeszcze tacy mali, a on był taki bardzo, bardzo duży. Była tam pani, która organizowała wspaniałe przedstawienia. Te sztuki były odgrywane w teatrze, więc mieliśmy przedstawienia i w Teatrze im. Juliusza Osterwy, i w Teatrze Starym, na Starym Mieście. [Graliśmy] jasełka, była [grana] „Laleczka z saskiej porcelany”. W każdym razie występowaliśmy na scenach teatralnych. Dochód za bilety był dla szkoły. W tych jasełkach ja grałam rolę Matki Boskiej, a ten Leszek, [ten starszy kolega], nie mogli dla niego znaleźć roli, bo on był taki duży, więc on był świętym Józefem. Co jeszcze jest takie charakterystyczne, że na te 12 osób był taki Rysio Malinowski, który był Żydem i była taka Tania Bieluga, która była Rosjanką. Ona była

(2)

prawosławna, on był Żydem, oni sobie normalnie na religii siedzieli. Nie było żadnych problemów między nami. Ta Tania to była moja najlepsza przyjaciółka. Jej rodzice uciekli z Rosji w czasie rewolucji, przyjechali tu, do Polski, i zostali. Ona miała jeszcze brata Borysa. Prawosławna, wierząca rodzina i bardzo się przyjaźniłyśmy, pamiętam, jak ona mi tak tłumaczyła, że: „Słuchaj, wy katolicy jesteście bardzo zarozumiali. Dlatego, że uważacie, że papież jest następcą Pana Jezusa. Przecież to jest zarozumialstwo. Nie może nikt zastępować Pana Jezusa.”. Takie dyskusje były religijne. Ona chodziła na balet, była bardzo ładna i bardzo nam imponowała tym baletem. Ten Rysio Malinowski [wyjechał]. Był jakiś taki okres, że bardzo dużo Żydów wyjechało z Polski i oni wyjechali do Palestyny. [Kiedy] on wyjeżdżał, to pamiętam, że cała klasa płakała rzewnymi łzami, jak żeśmy tego Rysia żegnali. [Szkoła] najpierw mieściła się w Rynku 12, a potem była przeniesiona na Królewską, nie pamiętam numeru. Taki cofnięty dom naprzeciwko katedry. [Kilkoro nauczycieli było w szkole,]

do każdego przedmiotu praktycznie był inny nauczyciel. Wiem, że jedna z nauczycielek, to była też prawosławna Rosjanka, uczyła nas gimnastyki. Także różne opcje, różne narodowości, religie, wszystko było w wielkiej zgodzie.

Data i miejsce nagrania 2010-10-06, Lublin

Rozmawiał/a Emilia Kalwińska

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak przyjechałam do Izraela, spotykałam Lubliniaków, to się przedstawiałam nie jako Sara Zoberman, tylko przedstawiałam się jako wnuczka Abrama Magiera, bo on był znaną postacią

Palacze to już byli fachowcy, tam nie było żadnych przyrządów, żadnych termometrów, nic, tylko wszystko to działała praktyka, żeby ta cegła była odpowiednio wypalona jak

Tak czy inaczej nikt się nie spodziewał, że syn działacza może coś takiego robić.. On doskonale o tym wiedział co robi syn, i wiedział, że nikt nie będzie go o

Teraz nie łapie się psów, a on wyłapywał i do tej budy, i żeby ktoś się zgłosił po tego psa to musiał zapłacić.. Bezpańskich psów

I tak się uparłam, że nie było rady, tylko posłać mnie do szkoły powszechnej, ogólnej, polskiej.. I poszłam wtedy do szkoły, pierwszego dnia, i moja siostra, która już

Wiem, że wtedy w takich domkach kempingowych mieszkaliśmy, ale radio tam było i udało się Wolną Europę wtedy złapać.. Oczywiście zagłuszane, ale trzeba było ucho przycisnąć

Miałam uszyte palto po prostu z koca takiego szarego koca, które było przyozdobione skórkami z królika, ale ja rosłam i palto rosło, ponieważ na dole dużo się

Była spora przestępczość, to wynikało z biedy po prostu, bo było bezrobocie, była bieda.. Mówiłem o tym, że mieliśmy sąsiada furmana, który