• Nie Znaleziono Wyników

Życie codzienne w czasie okupacji - Aleksander Baranowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie codzienne w czasie okupacji - Aleksander Baranowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER BARANOWSKI

ur. 1934; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe dzieciństwo, okupacja niemiecka, życie codzienne

Życie codzienne w czasie okupacji niemieckiej

Całą okupację to myśmy przeżyli jedną wielką gehennę, bo był głód. Był po prostu głód. Chleb się jadło z marmoladą, ta marmelada czy marmolada była z buraków cukrowych robiona, pamiętam ten smak do dziś. Cukru nie było, słodziło się sacharyną herbatę. Sacharyna, malutkie takie pastylki sacharyny, to było, tego było pod dostatkiem, słodziło się herbatę, kawę zbożową, bo herbaty nie było w ogóle, tylko piło się kawę taką zbożową z cykorią. Cykoria to była w takich podłużnych jak dropsy tak wyglądała, tylko większa i to się dodawało do kawy, do smaku, do tej kawy takiej zbożowej. Była kawa Turek, jakaś tam Enrylo, tak się nazywały te kawy zbożowe. No i kartofle się przeważnie jadło, główne pożywienie to były kartofle.

Myśmy mieli ogródek, tu zresztą działka 1400 metrów, to spora, to myśmy hodowali, w ogóle tam ludzie hodowali sobie pomidory, to było lżej, bo na przykład już w Śródmieściu, w mieście to było gorzej, ale chodziło się na wieś, ja chodziłem z mamą, za okupacji, z mamą chodziliśmy i w ogóle ludzie chodzili do okolicznych wsi, na południe od Lublina - Żabia Wola, Osmolice, Pszczela Wola, Prawiedniki, to chodziło się na wieś, a nawet do Czerniejowa, to jest kawał drogi. To taka wycieczka to była cały dzień. Ja miałem, pamiętam, taki plecak wojskowy i na wierzchu na tej klapie, takie futerko było z cielaka, czy to z czegoś, nie wiem, takie futerko było i do tego plecaka się wkładało tam co tylko można było, mąkę, czy nawet zboże, nawet pszenicę, bo myśmy mieli taki młynek olbrzymi do mielenia zboża, to się na stole taki przykręcało i tak się to mieliło. Ciężko było, nie było [produktów], słonina, no słoniny tam, czasami jakiegoś smalcu, masła też bardzo trudna była sprawa [żeby to dostać]… Także przed wojną, w czasie okupacji, ciężka sprawa była, bardzo kiepsko z wyżywieniem… No i jak się szło, to był handel wymienny. To znaczy tak, na przykład za osełkę masła, osełka masła to kosztowała 2 opakowania kamieni do maszynki, na wsiach to używali to, potem tam za 10 kilo kartofli, to znowu jakieś tam, no różne takie… Benzyny czy spirytusu czy denaturatu do prymusa, takie były piecyki, takie kuchenki były, tak się pompowało to, i tak dalej, to na wsiach wówczas

(2)

mieli. Czy benzynę, pół litra benzyny powiedzmy… taki był handel wymienny po prostu. Czy bibułka do papierosów, Solari, to pamiętam. Marchew, chyba marchew, jakieś jarzyny były, to właśnie za bibułkę, za dwie książeczki bibułki dostawało się tych jarzyn przyniósł, przyniosła, to się przekładało. Handel wymienny był.

Data i miejsce nagrania 2006-06-19, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Agata Stolarz

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jako już dziesięcioletni [chłopiec] zacząłem chodzić do szkoły, do drugiej klasy, do trzeciej klasy, ale trzeba było znowuż pomóc rodzicom, i gdy wiosna przyszła, paść

Pamiętam na pewno jak była pierwsza Ballada [Spotkania z Balladą] robiona, to była Ballada szpitalna [Medyczne Spotkania z Balladą], to wtedy jeszcze Jurka z nami nie było..

Suszenie grzybów, suszenie bielizny, opalanie świńskiego łba na tych fajerkach, pieczenie kartofli, to wszystko było tam robione. Poza tym w

Pamiętam Żyd miał ładny garnitur, no i nie tak za drogo miałem kupić, ale myślę sobie, wyjdę jak mnie Niemcy złapią to mnie zabiją. I zaniechałem, nie kupiłem tego

Tam w różnych sklepach różny towar był, ale tam takie podstawowe, no bo musieli gdzieś te na kartki sprzedawać i to pieczywo jakieś tam jakie było, czy jakieś tej kaszy trochę

Świtaniem moja matka, też nie była młodziutka –1900 rocznik dokładnie, w czasie okupacji miała 40 lat, chodziła do Baraku, bo tam była piekarnia, gdzie można było

Na przykład przy marynarce jest cienko, ale przy jesionce jest grubszy materiał - taki zimowy i płótno sztywne tam jest, i bezec, i jeszcze nieraz klejonka, to trzeba dać tą

Przyszło się pod szosę, nogi się wytarło ściereczką, buty się założyło, poszło się do kościoła.. Wyszło się -