• Nie Znaleziono Wyników

Dom rodzinny - Alicja Dryglewska-Romaniszyn - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dom rodzinny - Alicja Dryglewska-Romaniszyn - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ALICJA DRYGLEWSKA-ROMANISZYN

ur. 1951; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, dzielnica Konstantynów, ulica

Romanowskiego, dom rodzinny, dzieciństwo, rodzina, życie codzienne, pralka, telewizor

Dom rodzinny

Były trzy pokoje i kuchnia. Lekcje albo się odrabiało w kuchni, albo się odrabiało w pokoju. Ja zawsze miałam swoje miejsce, które lubiłam, przy okrągłym stole w kuchni i obok było miejsce mojego ojca. A tak, kto gdzie usiadł, tam siedział. Pokoje miały około dwudziestu metrów. Jak były urządzone? Łóżko było, czy tapczan, stół, biblioteczka, dużo książek u nas było, bo mama lubiła bardzo czytać, zresztą my też.

Mama ogromną ilość książek przeczytała w swoim życiu. Toaletka była w jednym pokoju, także takie wyposażenie. U nas w domu ojciec zawsze przodownikiem takim chciał być i na przykład jak tylko się pokazały pralki, pralka musiała być, a przecież u nas się wodę nosiło i wylewało. To była jedna z pierwszych pralek, która – to nie była Frania, nie pamiętam, jak się nazywała – była kwadratowa. Bo późniejsze pralki były okrągłe, a ta była kwadratowa i wirnik nie był na dole, tylko z boku. Trzeba było dostatecznie dużą ilość wody wlać, żeby można było pranie zrobić, także nieźle się nadźwigało do tego prania. Nawet jak się wodę przyniosło, trzeba było zagrzać, żeby można było prać. Telewizor też mieliśmy jedni z pierwszych w dzielnicy. Schodziło się bardzo dużo ludzi do nas na telewizję. Aż się mama kiedyś zdenerwowała, bo to była zima, błoto, śnieg, i ograniczyła widownię. Dzisiaj to jest niewyobrażalne, że się idzie do kogoś do domu, telewizję oglądać.

Data i miejsce nagrania 2018-06-12, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rano o siódmej sprawdzali – czasami, od czasu do czasu, listę - i jeśli ktoś się spóźnił pięć minut nawet, to trzeba było pisać wyjaśnienie.. Oj tam, bzdury się

Suszyło się albo w naszym ogrodzie, albo na strychu, a następnego dnia pani Ławicka szła do magla na rogu Ochotniczej i Narutowicza.. Wszystko było robione ręcznie i

Trzeba było brać pierzynę, żywność, wodę i uciekać.. Były jeszcze wywózki

Lista była i trzeba było się podpisać: wyznaczali miejsce dla każdego zakładu pracy, przychodził ten, co to organizował i miał listę z nazwiskami pracowników;

Czasami nawet się uczyło w klasach łączonych, jak nauczyciel się rozchorował, a lekcje musiały się odbyć, to się drzwi otwierały i były lekcje wspólne dla dwóch

Od alei Kraśnickiej w stronę LSM-u przy ulicy Powstania Styczniowego, mniej więcej na tej wysokości, był wąwóz, którym się szło do szkoły. Także w zimie, po zaspach, ostre

Bo mnie się zawsze bieda kojarzyła z margaryną, u znajomych, gdzie było ciężko, tam nie było masła.. Tam tylko się gotowało na margarynie i chleb jadło z

Gospodarstw było mało, ale młodzieży trochę było, bo to nie były rodziny z jednym dzieckiem, głównie była większa ilość dzieci w rodzinach. Nie było