• Nie Znaleziono Wyników

Miłość do fotografii - Beata Kulik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Miłość do fotografii - Beata Kulik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

BEATA KULIK

ur. 1964; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe Lublin, fotografia, zakład fotograficzny Zorza

Miłość do fotografii

Odkąd sięgam pamięcią wstecz, do lat dzieciństwa, zawsze kojarzy mi się to z pobytem w zakładzie fotograficznym, w którym pracowała mama. Bardzo często zaraz po szkole jechałam do mamy do pracy, aby móc uczestniczyć przy wykonywaniu zdjęć i pomagać w obsłudze klienta. Jako dziecko złapałam bakcyla fotografii. Z czasem zaczęło do mniej docierać, że fotografia to nie tylko zwykłe zdjęcia, ale przy odpowiednich umiejętnościach fotografia może być sztuką. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że osoba fotografowana o przeciętnej urodzie, wygląda na zdjęciach jak aktorka filmowa? A wszystko to spowodowane było odpowiednim ustawieniem, retuszem i obróbką. Dlatego kiedy przyszedł czas wyboru dalszej drogi, czyli szkoły średniej, zdecydowałam się kształcić w zawodzie fotografa. Muszę przyznać, że stanowiska w rodzinie były podzielone. Mama była bardzo zadowolona z tego, iż potrafiła przekazać mi zamiłowanie do swojej wykonywanej profesji.

Natomiast tata w swoich marzeniach widział mnie w wykonywaniu innego zawodu.

Mama była kierownikiem i prowadziła trzy zakłady: dwadzieścia cztery osoby były pod jej skrzydłami. Także wychodziła rano i wieczorem wracała. Jednak połknięty przeze mnie bakcyl do fotografii okazał się dużo silniejszy i nikt nie był w stanie zmienić mojego postanowienia. W czasie kontynuowania nauki zrozumiałam, że dobry fotograf to także po części psycholog, artysta, ale i spowiednik. Może dzięki temu, że staram się przy fotografowaniu wydobyć również wnętrze człowieka. To spowodowało, że zostałam najmłodszym mistrzem fotografii. Całe moje życie związane było i jest z fotografią – miłością mojego życia. Bez niej nie potrafiłabym żyć. Swojego męża również tutaj poznałam w pracy, ponieważ też był fotografem. Do 2009 roku nieprzerwanie pracowałam w Spółdzielni Pracy Usług Fotograficznych

„Zorza”. Ja po prostu kochałam i kocham to, co robię. Bo jak wytłumaczyć fakt, że

(2)

pracowałam od godziny ósmej do godziny osiemnastej przez nikogo nie zmuszana?

A wiadomo, że było to kosztem rodziny i życia rodzinnego. Dlatego, gdy okazało się, że spółdzielnia została postawiona w stan likwidacji, a tym samym ja mogłam stracić możliwość wykonywania pracy, postanowiłam ubiegać się o możliwość przejęcia lokalu po spółdzielni. Wydaje mi się, że dzięki temu, iż w swoim pismach, skierowanych do Urzędu Miasta Lublina, pisałam szczerze i prosto z serca, bez ubarwień, decydenci przyznali mi prawo najmu lokalu. Nie zważając na to, że może to być krótki okres, zdecydowałam się na zainwestowanie dosyć sporych pieniążków, notabene pożyczonych, które do dzisiaj spłacam. Przeznaczałam je na remont i zmianę wizerunku lokalu, co zauważyli stali klienci. Obecnie mogę stwierdzić, że obsługa klienta, wygląd lokalu i oczywiście dobrze wykonywane zdjęcia to podstawa sukcesu, bo dla mnie to, że zarobione pieniądze pozwalają mi na utrzymanie i terminowe regulowanie zobowiązań jest sukcesem.

Data i miejsce nagrania 2010-09-01, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Łucja Oś

Redakcja Łucja Oś, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To był bardzo szkodliwy środek dla zdrowia, dlatego że zdjęcia z formaliny wykładało się na suszarki bębnowe, bardzo mocno rozgrzane i te opary wdychało się, jak to

Z historii miasta to pamiętam, kiedy z mężem, z kolegą i z dzieckiem wybraliśmy się na Krakowskie Przedmieście i tam w kościele kapucynów odbywała się msza.. To było

Pamiętam wprowadzenie stanu wojennego, bo okna mojego mieszkania wychodzą na rondo przy Grafie i tam stały czołgi z wojskiem; niektórzy z sąsiadów nawet nosili tam jakieś posiłki

Szło się przez całe Krakowskie Przedmieście, gdzieś aż na Alejach Racławickich się zaczynało, a trybuna główna to była przy poczcie głównej. Tam się

U mnie w domu zawsze na święta były pomarańcze i inne owoce, były czekolady, ale później te pustki w sklepach to już przerażały.. Były

Dzisiaj ślub to można cały zrobić w kolorze, w cyfrówce i obróbka jest bardzo prosta tego zdjęcia, natomiast wtedy na kliszach ciętych jeden ślub to było dziesięć a i

Wszystkie kierowniczki musiały do PZPR-u należeć, a nas werbowali do Związku Młodzieży Polskiej i coś w zamian było: organizowali nam rajdy fotograficzne, za które w ogóle

Za komunizmu klienci byli bardziej mili, wyrozumiali, zresztą pracując na ulicy Lubartowskiej było bardzo dużo tych klientów: wszystkie święta, soboty, praktycznie wszystkie