• Nie Znaleziono Wyników

Duszpasterz, 1937, R. 1, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Duszpasterz, 1937, R. 1, nr 1"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

DUSZPASTERZ

BIULETYN ZWIĄZKU KAPŁANÓW „UNITAS" W POZNANIU

B E Z P Ł A T N Y D W U M I E S I Ę C Z N I K D L A C Z Ł O N K Ó W Z W I Ą Z K U

ROK I (III) STYCZEŃ-LUTY 1937 NR 1

J. EKSC. NAJPRZEWIELEBNIEJSZEMU

KSIĘDZU BISKUPOWI

] W a l e n t e m u D y m k o w i

W 25 ROCZNICĘ KAPŁAŃSTWA

składa Związek nasz wyrazy najgłębszej czci i ser­

deczne życzenia, by Opatrzność Boża raczyła Go hojnie darzyć Swym błogosławieństwem w dalszych trudach arcypasterskich oraz przywieść szczęśliwie do srebrnego jubileuszu sakry biskupiej i złotych godów kapłańskich!

W dowód wdzięczności za ujmującą życzli­

wość, jaką Jego Ekscelencja okazuje Związkowi, szczególnie od czasu jego reorganizacji, wszyscy członkowie naszego zrzeszenia kapłańskiego złożą Panu nad Pany z okazji tej wzniosłej rocznicy Ofiarę Mszy Świętej w intencji Dostojnego Jubilata,

DOMINUS C U ST O D 1HT IN TRO ITU M T U U M E T E X IT U M TUUM: E X MOC N U N C E T U S Q U E IM SH E C U L U M !

(2)

1

P o d n o t u ą n a z u j ą

Wkraczamy m trzeci rok pracy po reorganizacji naszego Zmiązku.

Pomoli, lecz stopnioiDo dążymy m szerz i m głąb! Wzrasta liczba człon­

kom pomracają do życia damniejsze Okręgi, od niedauma sekretarz ge­

neralny cały siuój czas pośmięca pracy dla Zmiązku, na przyszłość otmiera się przed organizacją naszą możlimość pomażnego rozmoju.

Pemnym odblaskiem życia zmiązkomego jest nasz okólnik, który zrazu ukazymał się m miarę potrzeby, lecz niebamem już jako stały dmu- miesięcznik, i zmał się przez piermsze dma lata poprostu „Biuletynem", a obecnie z początkiem trzeciego roku smego istnienia m ocą uchmały Zarządu Głómnego przybiera nazmę „Duszpasterz".

Zmiana tytułu nie pociągnie za sobą zasadniczej zmiany dotych- czasoinego charakteru naszego pisma. Ma ono nadal informomać o mszyst- kim, co dotyczy duszpasterza m spółczesnego, co go interesuje lub niepokoi, co go raduje lub boli. Ma go ostrzegać i krzepić, ma być mu miernym i niezamodnym doradcą me mszystkich jego spramach i po­

trzebach zarómno z dziedziny moralnej i intelektualnej, jak i z dziedziny materialnej. Tego mymaga rzeczymistość dzisiejsza, tego żąda rómnież nomy statut Zmiązku.

Pod nomą nazmą organ nasz będzie miał zatem na umadze „dusz­

pasterza" sensu latissimo, ale też młaśnie — jako duszpasterza! Zresztą skromne ramy „Duszpasterza", szczupłe zasoby finansome Zmiązku, pro- gramomość naszej pracy organizacyjnej, na koniec i pomaga doby obecnej nie pozmalają nam pisać „de omnibus...", lecz nakładają na nas obomią- zek bardzo celom ego medle możności posługimania się okólnikiem dla istotnego pożytku naszych P. T. Członkom i ornych licznych dusz, które Bóg pomierzył ich pasterskiej pieczy.

W tych naszych usiłomaniach liczymy ufnie na dalszą życzlimość naszych drogich P. T. Konfratrów oraz — za spramą Patrona Zmiązku, bł. Andrzeja Boboli — na szczodre błogosłamieństmo Pana naszego Jezusa Chrystusa, Najmyższego Kapłana i Dobrego Pasterza.

Duszpasterstwo nieświadome'

Ks. Prob. Dr. Kon rad M etzger, W roctaw .

Guardini wypowiada zdanie, że „obok siły woli nastawionej świado­

mie" istnieje także inna, siła „wyzwolonej postaci, cichego czaru duszy zrów­

noważonej"2.

Słowa powyższe, które mieszczę w sobie ogrom treści, nasuwają się pamięci, gdy czytamy co pisze monachijski lekarz-poeta Hans Carossa o swo­

ich wrażeniach, jakie na nim wywarł w czasie wojny pewien kapelan wojsko­

wy3. Był nim znany jezuita O. Rupert Mayer z Monachium. Wspominając o przysługach, jakie mu w życiu wyświadczyli rozmaici ludzie, podkreśla Ca-

1 W yjąte k z ro z d z ia łu : „Zie lb e w u sste und absichtslose S e e lso rg e " z zn a ko m itego d zie ła „K a th o lisch e Se e lso rg e der G e g e n w a rt" (T y ro lia -V e rla g , Innsbruck 1935), stron 266, cena: 8,15 zł. — P rze kła d u d o k o n a ł Ks. Prob. W o jc ie ch B aje ro w icz, C e ra d z K o ścieln y.

2 G e ist und W ahrheit. M a th ia s-G riin e w a ld -V e rla g 1933.

3 F iih ru n g und G e le it. In se l-V e rla g 1933.

(3)

rossa „nadzwyczaj konieczną pomoc", kłórej doznał od tegoż kapłana. Pisze o niej w roku 1933, że mąż, kłóry mu jej udzielił, „prawdopodobnie dziś jeszcze tego się nie domyśla".

Warto wykorzystać dla naszej pracy duszpasterskiej, co Carossa opisuje tak prosto, a jednak z taką wnikliwością.

D u s z p a s t e r s t w o p r z e z n a s z e o b l i c z e ,

Co najpierw wywarło głębokie wrażenie na młodym lekarzu, to oblicze jezuity. „...Nie tylko tutaj, w jednostajnym otoczeniu, ale na każdym najlicz­

niejszym zebraniu, zwracałoby ono na siebie uwagę wyrazistością swoją.

O zmroku było żółtawo blade, wąskie, ostro zarysowane, oczy miało głęboko osadzone, nie bez oznak znużenia, a jednak cała postać tyle wykazywała opanowania i godności, tak ożywiona była dobrą wolą, przy tym tak pogod­

na i sprężysta, że z pewnością nie łatwo poddała by się fizycznemu zmęcze­

niu". Następujące słowa dokładniej tłumaczą, co w tym obliczu tak bardzo działało: „Istnieją fizjognomie, które zdradzają, że ich właściciel stał kiedyś przy skrzyżowaniu wielu dróg, i zależnie od tego, którą obrał, ukształtował całego siebie — dla ziemi albo dla światła. W tym wypadku utworzyło się nie znane mi dotychczas w tak uduchowionej a jednak prostej formie połącze­

nie ducha kapłańskiego i żołnierskiego. Odczuwało się w nim człowieka, któremu już nie mogło sprawiać trudności spełnienie najsurowszych posta­

nowień!" To, co mu pewien prosty szeregowiec z podziwem opowiadał o kapelanie wojskowym, wyczytał był Carossa już z oblicza jego.

Nie chodziło jednakże bynajmniej o wrażenie przelotne. „Bezustannie musiałem później myśleć o owych słowach pochwały... Przykład jego świe­

tlany ratował mnie w chwilach rozpaczy; czerpałem zeń siły niewidzialne i tak przezwyciężałem dzień i noc... Czułem się może nieraz jak złodziej, co niewinnie uśmiechnięty rozmawia z człowiekiem, którego w tajemnicy nie­

ustannie okrada".

M a g n e t y c z n a s i ł a , u z d r a w i a j ą c a z d a l a .

Jakże subtelnie i pięknie opisuje Carossa, czym był dla niego O. Mayer.

„...W pływ jego magnetyczny uzdrawiał z oddali potężniej niż w bezpośred­

niej bliskości, zresztą właściwie my wszyscy jesteśmy podobni mniej lub wię­

cej do robaczka świętojańskiego, który na dłoni naszej jest tylko ciemnym owadem, a dopiero w wolnym locie pięknym świeci blaskiem. Często w cza­

sie pogawędki z żołnierzami czułem tchnienie jego ducha i muszę przyznać, że bez niego niejedno w oddziale naszym było by mniej pocieszające". Ulega się wrażeniu, jakoby ten kapelan wojskowy posiadał rodzaj wszechobecno- ści. I w istocie tak bywa, że każdy człowiek bardzo bliski Boga jakoś w mniej lub więcej wysokim stopniu ma udział w doskonałościach Bożych. Tak feżr zdaje się, ów kapłan był bardzo bliski zarówno poszczególnym jednostkom jak i całej społeczności żołnierskiej, która mu podlegała. Szły od niego fale, których mocy nieliczni tylko byli świadomi. Carossa wypowiada tutaj nie­

pisane prawo, które każdy z nas już nieraz stwierdził, jeśli ma otwarte oczy., M y d u s z p a s t e r z e m o ż e m y c z ę s t o z o d d a l i w i e l e s k u ­ t e c z n i e j d z i a ł a ć ; b y ć m o ż e , i ż b l i s k o ś ć j e s t p o w a ż n ą p r z e s z k o d ą . Mnogie parafie doznały tego, że błogi wpływ duszpaste­

rza dopiero wtedy dokładnie sobie uświadomiły, gdy im go zabrano. Wielu duszpasterzy jest dla powierzonych sobie dusz tym, czym jest dla płuc po-

3

(4)

wiełrze: jego wpływ jesł czymś naturalnym dopóki trwa; dopiero, gdy go zabraknie, odczuwa się jego siłę. Duszpasterz powinien naprawdę być jak powietrze, którym oddychają dusze.

M o c , p ł y n ą c a o d d u s z p a s t e r z a c i e r p i ą c e g o .

Ojciec Rupert Mayer został raniony; noga jego była zmiażdżona. Ra­

port złożony lekarzowi brzmi, „że wprawdzie jeszcze żyje, lecz wygląda już jak martwy". „...Kapelan leżał w kałuży krwi na gołej ziemi, nakryty pła­

szczem; twarz oraz ręce były trupioblade. Uśmiech, jakim nas powitał, nie był bynajmniej zdawkowy i dał nam dopiero należytą odwagę do udzielenia pomocy". W yborny ten opis pokazuje wyraźnie, jak kapłan ciężko cierpiący dodaje otuchy lekarzowi; a nie odwrotnie.

Dalsze opowiadanie podajemy w całej rozciągłości, gdyż zadziwia swą niezrównaną głębią. „O jciec począł mówić, ale tak cichutko, że trzeba było schylić się tuż do jego ust, aby go zrozumieć. To, co szeptał, nie było życzeniem ani skargą; przepraszał tylko za nieustanne jęczenie i stękanie, jakkolwiek nie zauważyliśmy tego wcale. Niedosłyszalny prawie głos jego nie zdradzał żadnego bólu ani ięku; raczej dało się w nim wyczuć drżenie tajonej radości, tak że wstyd byłby, litować się nad nim. Spoczywający na łożu boleści mąż ten wykazywał mimo swego rozpaczliwego stanu niezwykłe opanowanie. Czuło się wyraźnie, że w istocie jego było wszystko ściśle uporządkowane, że możliwość obecnego nieszczęścia niewątpliwie od dawna brał w rachubę, a z pewnością nie na konto strat. Nigdy wyraźniej nie odczu­

łem różnicy między człowiekiem z dziką namiętnością przywiązanym jeszcze do życia, a istotą, która swoje żądze potrafiła całkiem uduchowić. G dy któryś z nas odchodził z tej ziemi, pozostawało zawsze coś niewyjaśnionego, coś niewykończonego, natomiast on zanikał jak sonata Bacha, z mroków wywo­

łana, w proste, jasne linie ujęta i cudownie wykonana".

Czytając powyższe słowa musimy mimowoli przypomnieć sobie, co po­

wiedział Fryderyk Wilhelm Forster: „Na bliźnich naszych oddziałujemy nie przez to, co czynimy, lecz przez to, czym jesteśmy". G dy we wnętrzu czło­

wieka rozbrzmiewa muzyka wieczności, dźwięk jej wypłynie zawsze i wszę­

dzie, i nie pozostanie nigdy bez wpływu.

Z agadn ienie elektryfikacji kościołów

Reportaż z kursu dla duchow ieństw a pom o rskiego w G ródku Ks. Prob. Henryk Lewandowski, Poznań.

W dniach 3 i 4 listopada 1936 r. urządził pod protektoratem J. E. Ks.

Biskupa Okoniewskiego Zarząd Pomorskiej Elektrowni Krajowej „Gródek"

S. A. z ruchliwym naczelnym dyrektorem p. inż. Alfonsem Hoffmannem na czele kurs dla księży diecezji chełmińskiej. Przybyło ponad 30 rządców kościołów, przeważnie z dekanatów nadmorskich, oraz przedstawiciele innych diecezyj, mianowicie śląskiej, włocławskiej, łomżyńskiej, gnieźnieńskiej i po­

znańskiej. Myślą przewodnią inicjatorów było — zainteresować kapłanów jako strażników budowli zabytkowych, domów Bożych, sprawą używania w jak najwydajniejszy sposób prądu elektrycznego do oświetlania i ogrze­

wania kościołów oraz jako siły zapędowej do organów i dzwonów. Kurs

(5)

niewątpliwie swój cel osiągnął; uczestnicy rozjechali się do domów, dobrze pouczeni o tych zagadnieniach i przekonani o wielkich walorach światła i siły elektrycznej. Postaram się w krótkości zreferować przemówienia na kursie wygłoszone oraz oddźwięk, który się ujawniał w dyskusjach.

Pierwszy referat nt. „Artystyczne zastosowanie elektrycznego światła w kościele z uwzględnieniem przepisów liturgicznych" rozpoczął p. inż.

Hoffmann od stwierdzenia, że jako fachowiec nie w idział jeszcze w Polsce kościoła, w kłórym elektryczne oświetlenie odpowiadałoby we wszystkim przepisom liturgicznym. Potrzeba, żeby w kościołach inżynier-elektryk już przy tworzeniu planów budowli współpracował z architektem, bacząc, by założenie oświetlenia kościoła było celowe i podnosiło architekturę, by od­

powiadało zasadom sztuki, a przy tym by było ekonomiczne w użyciu.

Z dekretów Kongregacji Rytów przypomina głównie przepis z 4. 6. 1895 r„

który orzeka o świetle elektrycznym, że do celów samego kultu nie wolno go stosować, natomiast winno ono służyć do „rozproszenia ciemności i oka­

zalszego oświetlenia kościoła z uwagą jednak, aby to nie nadawało po­

zoru teatralnego". Dalej dekret z 16. 5. 1902 r., mówiący, że lampy elek­

tryczne na ołtarzu dla kultu są niedopuszczalne; następnie dekret z dn. 22.

11. 1907 r„ że elektryczne żarówki nie są dopuszczalne ani Drzed Eucha­

rystią, ani naokoło tabernakulum, nawet nie przed relikwiami. Niezgodne są z wyjaśnieniami Kongregacji t. zw. gloriole z żarówek dookoła głów a także samych obrazów, dążyć należy również do usunięcia świeczników bombastycznych, zasłaniających widok na ołtarz.

Na tle tego wstępu rozwinął prelegent swoje poglądy na oświetlenie kościoła. W skazał na różnice pomiędzy światłem płomieniowym (świece, gaz, olej) a elektrycznym i podkreślił cechy dodatnie i zalety tego ostatnie­

go. Są nimi: czystość lampy elektrycznej, większe bezpieczeństwo przeciw­

pożarowe, łatwiejsza obsługa punktów świetlnych, zwłaszcza wysoko umieszczonych ifd. Celem głównym oświetlenia elektrycznego jest „poka­

zanie piękna przedmiotu kultu", a więc architektury i przestrzeni, rzeźb i figur, obrazów i polichromii, ruchów i pozycyj celebrująceqo kapłana, asysty i otaczających go ministrantów, wreszcie wywołanie efektów upięk­

szających — przez umiejętne nastawienie kąta oświetlenia, zmiany barwy światła i natężenie oświetlenia. Cele te osiągnąć można różnymi środkami, gdyż światło elektryczne pozwala jak żadne inne na wielką ich rozmaitość.

Można zmieniać jego intensywność, posługiwać się dynamiką za pomocą oporników (regulatorów), można reflektorami promienie światła skupiać lub rozpraszać, przenosić z łatwością słup światła na różne punkty kościoła, wreszcie operować zapalaniem w rytmie rozmaitych lamp lub zespołów lamp.

Ciekawe dwie tezy prelegenta, p r a w o s ł o ń c a i p r a w o m u ­ z y k i , wywołały oczywiście obszerną dyskusję. Mianowicie wypowiadał on pogląd, że artyście oświetleniowemu służy prawo imitowania efektów słońca, które „chodzi" po kościele, złoci obrazy, rzeźby, ściany ze świtem i przy zmierzchu, odbija witraże na posadzce, wreszcie zmienia swe natężenie.

Trzeba techniczną wyższość elektrycznego światła wykorzystać. Można nim bowiem malować (gramatyka oświetleniowa) i stwarzać efekty ś w i a d o m e , oświetlać w kolorach liturgicznych, czerwonym, zielonym, fioletowym, regu­

lować oświetlenie, by trwało, dopóki nabożeństwo trwa, a w pewnych okre­

sach i chwilach np. konsekracji je potęgować, gdy tymczasem w naturze nie­

raz na najuroczystszą chwilę słońce zachodzi i chmury powodują ponurość

5

(6)

w kościele. Wreszcie można najcudowniej dom Boży oświetlić, a przy tym ukryć dla oka obecnych wszelkie źródła światła.

Druga teza, że artystycznemu oświetleniu powinno przysługiwać prawo, którym się rządzi śpiew i muzyka: prawo cieniowania czyli stopniowania siły światła, a więc powolne rozpalanie od słabego przez sekundy lub minuty (crescendo) do fortissimo i na odwrót — tłumienie (decrescendo), prawo kombinacji kilku tonów-kolorów oraz prawo rytmu.

W dyskusji zwłaszcza na temat stosowania kolorowego światła, a na­

wet zmieniania kolorów podczas j e d n e g o nabożeństwa, szczególnie zaś dyskretnego oświetlenia tronu ekspozycyjnego ścierały się poglądy krań­

cowe; stanowisko pośrednie w rzeczowym przemówieniu zajął ks. prof. dr.

Wronka (Gniezno), który wykazał, że przepisy Kongregacji, jakkolwiek wią­

żące, nie chcą jednak wstrzymywać rozwoju, zwłaszcza wobec udoskonaleń w żarówkach, których od czasu tych dekretów dokonano; Rzym z pewnością zaaprobuje praktykę taką, która będzie miała cechy zgodności z duchem liturgii.

Ciekawe były rozważania poparte próbami oświetlenia modeli członów architektonicznych i uwydatnienia w ten sposób piękna filarów i łuków ro­

mańskich, gotyckich, gzymsów, głow ic i sklepień, dalej różne sposoby sta­

wienia w świetle np. rzeźby Chrystusa Pana lub tylko Jego Serca (medalio­

nowe oświetlenie) za pomocą małego reflektora lub lampy z przegubem i wogóle efekty, jakie daje na bryłach światło jednostronne, dwustronne lub rozproszone. Pole działania dla inżyniera - elektryka olbrzymie! Niekiedy wypada zainstalować oświetlenie dla uwypuklenia pewnych rzeźb a nawet obrazów w ołtarzach i to w edług specjalnych zasad, których szczegółowe omówienie poszerzyłoby zbytnio ramy niniejszego artykułu. Wspomnieć tylko można, że specjalna instalacja żarówek tzw. „sufitowych" (rurkowych), umieszczonych w ramie obrazowej niewidocznie dla oka, oświetlić może całą płaszczyznę obrazu, pod tym warunkiem jednak, że odległość pomiędzy światłem a obrazem wynosi 1 mtr. (piszącemu niniejsze słowa wydaje się, że starczy odległość mniejsza, minimum 45 cm, uwarunkowana zresztą nie­

możnością stworzenia większej głębi dla obrazu wskutek zbyt cienkiej ściany kościoła).

Zagadnieniem, którego nie można lekceważyć, jest sposób oświetlenia n i e e k s p o n o w a n y c h części kościoła; należą do nich zakrystia, kruchta, chór organowy, schody, dzwonnica, strych, tarcz zegarowa, oświe­

tlenie wejść i dróg na cmentarzu. Stara prawda, że gdzie ciemności, tam gromadzi się brud. Należy więc przewidzieć oświetlenie o wystarczającej mocy we wszystkich wyżej wymienionych ubikacjach i obiektach.

Słyszeliśmy z ust p. inż. Hoffmanna w końcu o różnych technicznych ulepszeniach, np. o tak zw. tablicy mnemotechnicznej. Chodzi o to, aby nawet w największym pośpiechu służba kościelna zapalała i gasiła, co po­

trzeba w kościele, szybko i bez omyłek. W zakrystii jest dlatego tablica rozdzielcza o rozmiarach wielkich, 2 mtr. razy 1 mtr. Na niej naniesiony jest rzut poziomy całego kościoła wraz z ołtarzami itd., a wyłączniki dla poszcze­

gólnych punktów świetlnych umieszczone są akurat tam w planie, gdzie się znajduje odnośne źródło światła w kościele. Cała ta aparatura przewodów z tablicą rozdzielczą jest tak umieszczona, że można do niej dotrzeć i z p rze­

ciwnej strony muru, tzn. z kościoła względnie z dworu, jeśli to ściana ze­

wnętrzna. Otwór zamaskowany jest drzwiami żelaznymi, pomalowanymi na

(7)

kolor ściany lub muru. — Polecano dla kościołów wyłączniki i przełączniki cichobieżne, guzikowe, zamiast „pokrętnych", wyłączniki w skrzynkach żeliwnych, jeśli umieszczone są na dworze. Broniąc kościoła przed zeszpe­

ceniem izolatorami n a ścianach, przewodami napowietrznymi itp., radzi się je tylko umieszczać w rurkach pod tynkiem (tekturowe „Bergmanowskie"

wzgl. stalowe!), przewidywać trasy dla przewodów i wykucie rowków na rurki przed tynkowaniem. Przeciw pladze kradzieży żarówek poleca się oprawki bez gwintu „swanowskie"; wyrabia je fabryka żyrandoli w Warszawie A. Marciniak, Wronia 23. W Poznaniu w handlu znalazłem inne praktyczne oprawki „koliwopo". Poleca się dalej żarówki mleczne a nie matowe (te chwytają brud), tak samo jak do konstruowania lamp czy ciał świetlnych praktyczniejsze są szklane płyty mleczne aniżeli matowe; dają one zresztą idealne światło rozproszone.

Następny referat: „O elektrycznym ogrzewaniu kościoła" w ygłosił inż.

Zambrzycki. Co jest celowym: ogrzewanie całkowite czy częściowe pod­

grzewanie kościoła? Przy pierwszym ogrzewa się całą zawartość powietrza (potrzebny na to długi czas), ogrzewa się wszystkie mury i przedmioty, po­

nosi się stale straty kaloryczne. Całkowite ogrzewanie jest nieekono­

miczne i drogie, przy tym najwyższa temperatura jest pod sufitem a najniższa w warstwach dolnych. Ogrzewanie częściowe jest właściwie miejscowe, a najwyższa temperatura jest wówczas w najniższych warstwach powietrza, gdzie się znajdują wierni. Największa ilość grzejników umieszczona jest w ławkach kościelnych jako piecyki rurowe pod klęcznikami lub wąskie po­

desty grzejne (o trójstopniowej regulacji). Siedzący w ławce, któremu za­

zwyczaj przede wszystkim marzną nogi, odczuwa największe ciepło przy ogrzewaniu elektrycznym w rejonie stóp i kolan, reszta ciepła, unosząc się w górę, otacza jeszcze całego człowieka. Oprócz tego praktykuje się ogrze­

wanie następujących obiektów wzgl. punktów: ołtarza, konfesjonału, am­

bony, chrzcielnicy, chóru, zakrystii, kaplic, drzwi i okien. Przy ołtarzu stoi kapłan na „podeście grzejnym ", umieszczonym pod dywanem, z boków zaś ma piecyki odbłyskowe „Słońce". W konfesjonałach, na ambonie i przed kontuarem organisty są podnóżki grzejne (o mocy 60 lub 100 watów). Dla zakrystii przeznaczone są różne typy piecyków odbłyskowych. Nowością, niewątpliwie życzliwie powitaną, będą szafki grzejne do ampułek (ca 30.— zł za sztukę), które rozpoczyna fabrykować „Gródek". Dla pochwycenia zimnej fali powietrza, opuszczającej się w dół od okien oraz przedzierającej się po uchyleniu drzwi do wnętrza kościoła, umieszcza się także w tych punktach piecyki grzejne tzw. konwekcyjne. Ciepło unosi się w górę od grzejnika pod oknem i powstrzymuje zimny prąd a nawet podgrzewa go.

Przy drzwiach można także wpuścić w podłogę płytę grzejną. Ogrzewając punkty wyżej wymienione uzyskuje się przezwyciężenie zimna i podniesienie iemperatury w kościele całym. — Ogrzewanie prądem elektrycznym jest czyste, pozbawia gospodarza kościoła ambarasu zwożenia koksu i zanie­

czyszczania otoczenia kościoła, kupowania pieca centralnego, czyni zbęd­

nym osobnego człowieka do obsługi pieca. Nasilenie ciepła można stale regulować z tablicy rozdzielczej, elastycznie i dowolnie, a otrzymuje się wy­

starczające ciepło w kościele, do którego wierni przychodzą w wierzchnim okryciu i zastają temperaturę odpowiednią, chroniącą od przeziębienia.

O „elektrycznych dmuchawach organowych" mówił p. M. Kędziorski.

W ielkie zalety, które mają dmuchawy organowe elektryczne wobec mecha­

(8)

nicznych sposobów doprowadzania wiatru do organu, sę następujące: zbę­

dny jest kalkanista, zbędne sę miechy (psuję się, robaki toczę drzewo, niszczeje skóra), wogóle zajmują dużo miejsca, którego zazwyczaj na chó­

rze nie ma za wiele. Charakterystyczne zaś w działaniu dmuchawy-wenty- latora elektr. jest to, że dmuchawa zamknięta nie daje żadnego powietrza, więc n i e pobiera nieomal wcale energii — w zupełnym przeciwieństwie do opinii laika. Dmuchawa s a m o c z y n n i e daje dużo powietrza, jeżeli jest duże zapotrzebowanie (przy grze fortissimo), a mało, jeżeli się gra pianissimo.

Zaznaczyć wypada, że Pomorska Elektrownia Krajowa w Gródku spe­

cjalizuje się na całę Polskę w konstruowaniu i ulepszaniu precyzyjnych me­

chanizmów dmuchaw organowych, pędzonych motorkiem elektrycznym.

Następnie p. inż. Kopecki referował o „taryfach energii elektrycznej dla kościołów". Energia elektryczna w kościołach służy trzem celom: dla wytwarzania światła, siły i ciepła. Dla każdego rodzaju konsumpcji istnieję zasadniczo różne taryfy opłat (oddzielne liczniki). Za podstawę do kalkulacji służę elektrowniom statystyki konsumpcji w poszczególnych instytucjach czy warsztatach, pora dnia i roku, w których energia elektryczna bywa zużywana i tym podobne inne współczynniki. Jednostkę mierzenia energii to kilowat czyli 1,36 siły konia ( = 1000 wat). Miarę zaś wykonywanej pracy, to siła pomnożona przez czas (czyli koniogodzina = KW H). Statystyki, odnoszęce się do zużycia energii elektrycznej d l a o g r z e w a n i a kościołów sę tak niekompletne, że trzeba w poszczególnych wypadkach z zarzędem miej­

scowej elektrowni indywidualnie omówić cenę za KW H. Przy większym zużyciu sę elektrownie skłonne dla celów ogrzewania dawać cenę niskę.

Na Pomorzu obowięzuje taryfa zw. blokowa, podług której za KW H płaci się 10 gr. Uchylajęc rębek tajemnic kalkulacyjnych, trzeba sobie uprzytomnić, że konsumowanie prądu do ogrzewania w kościołach dokonuje się w go ­ dzinach przedpołudniowych, podczas Mszy św. od rana do południa, a więc w godzinach małego obciążenia, kiedy maszyny w elektrowniach pracują, zużycie zaś dla celów oświetlenia jest minimalne a nadmiar dla celów prze­

mysłowych jako siła niewykorzystany. Dlatego tu tak mocno obniżona taryfa.

Trochę inaczej przedstawia się sprawa w Poznańskiem, gdzie elek­

trownie jako instytucje gminne sa nastawione na produkcję prądu dla po­

trzeb gminy, a więc w zakresie ich zainteresowań nie leży inwestowanie po­

ważnych sum na instalację na powiat przewodów wysokiego napięcia, na budowę podstacyj transformatorowych itp. Jeśli jednak w miejscu jest sieć elektryczna, warto się zastanowić nad instalacją ogrzewania elektrycznego w swoim kościele. Nie jest ono ani w założeniu a tym mniej w użytkowa­

niu tak kosztowne, jak się sądzi, a przede wszystkim koszta zużycia prądu sę mniejsze, aniżeli wydatek na koks czy węgle. Jeśli chodzi o Poznań, fo Za­

rząd miasta da niewątpliwie tę samą cenę w taryfie 3-ciej co „Gródek".

W dalszym ciągu kursu n. t.: „Elektryczny zapęd dzwonów" wypo­

wiedział się inż. Hoffmann. Korzyści i strony dodatnie zapędu elektrycznego są następujące:

1) Większa ochrona dzwonu, gdyż uderzenia sę równe bez niekiedy gwałtownych, jak przy ręcznym uruchamianiu.

2) Punktualność pracy i wygoda; można rozruszać i wyłączać nawet bez dozoru przy pomocy zegara kontaktowego — astronomicznego, nasta­

(9)

wionego na rok albo na miesiąc z góry. Rozruszać można z mieszkania za naciśnięciem guzika.

3) Przez ło: wykluczenie nieszczęśliwych wypadków w dzwonnicy i zmniejszenie premii ubezpieczeniowej.

4) Usunięcie niepożądanych ludzi z wieży i dzwonnicy oraz zamknięcie jej „na klucz".

5) Lżejsza konstrukcja wieży i podstawy dzwonów (żel.-konstr.), a w starych kościołach możliwość wymiany lżejszych dzwonów na cięższe.

6) Obniżenie kosztów obsługi. Roczne zużycie prądu nie przekracza w kościołach o średniej wielkości 10 kilowatgodzin za cały rok.

Specjalnego doświadczenia wymaga się od zakładającego zapęd elektryczny dzwonów. Chodzi o to, by oś wahadłowa serca leżała poniżej osi dzwonu; dzwon bowiem i serce nie mogą wykonywać ruchu synchronicz­

nego. Ważny jest stosunek wagi dzwonu do wagi serca (3— A% dzwonu).

Koniecznością jest nieraz założenie osi „łamanej" dzwonu.

Po wykładach teoretycznych zwiedzili uczestnicy olbrzymie elektrow­

nie w Gródku i Żurze, położone pięknie nad rzeką Czarną Wodą (Wdą), płynącą z borów tucholskich, wraz z fabrykami pieców elektrycznych i war­

ników, a następnie samochodami odbyli kilka przejazdów do okolicznych kościołów. Dyskutowaliśmy długo, stając niekiedy oszołomieni wobec śmiało zrealizowanych pomysłów np. w Drzycimiu, gdzie rozprute ściany boczne kościoła świecą olbrzymimi czworobocznymi płaszczyznami mleczne­

go szkła. Oświetlenie z dołu stacyj drogi krzyżowej tu niekoniecznie szczę­

śliwe, niefortunne zaś oświetlenie ołtarza i prezbiterium i to dlatego, że bar­

wy polichromii ostatniego pod wpływem światła np. czerwonego nabie­

rają kolorytu zgniłego, niekiedy niesamowitego. W niemym podziwie stało nasze grono kapłańskie w kościele parafialnym w Osiu, już nazewnątrz, mi­

mo przebudowy i dobudowy (ale w nowoczesnym ujęciu architektonicznym) robiącym sympatyczne wrażenie. Uczestnik nabożeństwa w kościele nie widzi ani jednej żarówki. Pasy świetlne umieszczone w prostym pułapie drewnianym, nad gzymsami i za łukiem tryumfalnym, wszystko sprawia, że widza ogarnia uczucie spokoju i harmonii. Całe prezbiterium wraz z ołta­

rzem można oświetlić na czerwono, zielono lub fioletowo, efektem specy­

ficznym jest także oświetlenie w kolorze i n n y m ołtarza, odsądzonego od ściany tylnej, a i n n y m murów i sklepienia prezbiterium. W obu kościo­

łach są tablice rozdzielcze umieszczone w zakrystiach z wszystkimi ulepsze­

niami, jak to wyżej opisano.

Nie od rzeczy będzie podać, że Pomorska Elektrownia w Gródku (ma­

jąca swe biura w Toruniu, Fosa Staromiejska 1) udziela chętnie fachowych informacyj w zakresie wszystkich spraw wyżej poruszonych, służy każdego czasu b e z p ł a t n i e wyczerpującymi wskazówkami, projektami i kosztory­

sami odnośnie do elektrycznego ogrzewania i artystycznego oświetlania ko­

ściołów. Elektrownia ma w jednym z zakładów swoich fabrykę piecyków elektrycznych, podestów grzejnych i innych urządzeń, mających zastosowa­

nie w ogrzewaniu kościołów. Obecnie przeprowadza prace nad wykona­

niem projektu oświetlenia artystycznego bazyliki gnieźnieńskiej.

9

(10)

Z TEKI PRAWNICZEJ

Łączne opodatkowanie uposażeń — ł. zw. podatek kumulacyjny Obliczanie podatku według Działu II (uposażenia) nie nastręcza dla pracodawcy (np. proboszcza) żadnych trudności, gdy pracownik (np. wika­

riusz) pobiera od niego uposażenie periodyczne, płatne w jednakowych od­

stępach czasu, a także i wynagrodzenia jednorazowe (nieperiodyczne). Spo­

sób obliczenia podatku od takich uposażeń i wynagrodzeń podałem w nr.

1 Biuletynu za x, 1936, str. 16.

W edług art. 45 ust. o państwowym podatku dochodowym, znoweli­

zowanym dekretem Pr. Rz, z d. 14. 12. 35 (Dz. U. poz. 6/36) i stosownie do

§ 50 i nast. rozp. wykon, z d. 27. 4. 36 (Dz. U. poz. 301) należy także od s u m y w s z y s t k i c h u p o s a ż e ń z całego roku u b i e g ł e g o opłacać łączny podatek t. zw. kumulacyjny (lub skumulowany) i to w nastę­

pujących wypadkach:

1) gdy pracownik otrzymuje wynagrodzenia od dwóch lub więcej pra­

codawców;

2) gdy od tego samego pracodawcy otrzymuje prócz wynagrodzenia periodycznego — także wynagrodzenia jednorazowe (nieperiodyczne);

3) gdy otrzymuje od tego samego pracodawcy dwa lub więcej wyna­

grodzeń periodycznych.

A d 1. — Pracownik powinien zesumować wynagrodzenia otrzymane w ciągu roku od wszystkich pracodawców (np. od proboszcza, z Kurii Arcy­

biskupiej, z Zakładu, w którym pracuje jako kapelan itp.), obliczyć podatek od całej tej sumy i uiścić różnicę między tym podatkiem a sumą potrąceń, już dokonanych przez wszystkich pracodawców w ciągu ubiegłego roku.

P r z y k ł a d I :

Ks. w ikariu sz otrzym uje tytułem u p o sa że n ia :

a) o d ks. p ro b o szcza (w g o tó w ce i w naturze) mies. 130,— zł, rocz. 1.560,— zl b) ja ko kapelan Z a k ła d u — mies. 50,— zł, rocz. 600,— zł Razem w roku 2.160,— zł T y lk o ks. p ro b o szcz ad a musi mu potrącać z m ie się czn e go w yn a g ro d ze n ia i w p ła ­ cać do U rzęd u S ka rb o w e g o p o d atek d o ch o d o w y w e d łu g stawki art. 43 — 1 % , a w ięc 1,30 zł, co w ynosi roczn ie 15,60 z ł; natom iast Z a k ła d nie d o ko n u je potrąceń, p o n ie w aż w yp łaca roczn e w yn a g ro d ze n ie w sum ie, nie p rze kra cza ją ce j 1.500 zł.

Po niew aż łą czn e u p o saże n ie z p o w y ższy ch dw óch źró d e ł w ynosi w ięcej aniżeli 1.500 zł w stosunku rocznym , przeto musi ks. w ikariu sz sam po u p ływ ie roku o b lic zy ć p o ­ datek od łą czn e j tej sumy u p osaże n iow ej t. j. od 2.160,— z ł w e d łu g o d p o w ie d n ie j stawki z art. 43, w tym p rzy p a d ku 2,2% — 47,52 zł, i po o d cią g n ię c iu potrąceń, d o ko n a n ych już p rze z ks. p ro b o szcza ad a w sum ie 15,60 zł, w inien resztę t. j. 47,52 zł — 15,60 zł — 31,92 z ł w p ła cić w U rzę d zie Skarb ow ym tytułem pod atku ku m u lacyjn e go .

G dyby potrącenia podatkowe nie były dokonywane u żadnego pra­

codawcy z tego powodu, że wynagrodzenie, obliczone w stosunku rocznym u żadnego nie przekraczało kwoty 1500 zł, to i wtenczas należy takie wyna­

grodzenia zesumować, według odpowiedniego stopnia procentowego obli­

czyć podatek kumulacyjny i go uiścić w Urzędzie Skarbowym, chyba że nawet połączona suma tych wynagrodzeń, otrzymanych w ciągu roku ubiegłego od wszystkich służbodawców razem, nie przekraczała 1.500 zł!

P r z y k ł a d II :

Ks. w ikariu sz otrzym uje tytułem u p o sa że n ia :

a) od ks. p ro b o szcza (w naturze: m ieszkanie z utrzym aniem ) —

m ie się czn ie 65,— zł, rocznie 780,— zł b) z Kurii A rc y b isk u p ie j lub z kasy kościeln ej — m ie się czn ie 65,— zł, ro czn ie 780,— zł Razem w roku 1.560,— zł

(11)

Po w yższe u p o saże n ia roczne ani ad a ani ad b nie p rze k ra c za ły 1.500 zł, przeto nie d o ko n y w a n o od nich potrąceń p o d atko w ych w cią gu roku. Le cz, p o n ie w aż łą czn a ich suma roczn a p rze kra cza kwotę 1.500 zł, w inien ks. w ikariusz po u p ły w ie roku o b lic zy ć od niej tj. od 1.560 zł p od atek d o ch o d o w y — 1 °Jc — 15,60 zł i w p ła cić g o w U rzę d zie S ka r­

bow ym .

A d 2. — Jeśliby ks. wikariusz z łego samego źródła (np. z kasy kościel­

nej) otrzymał w ciągu roku nie tylko uposażenie periodyczne, lecz nadto wynagrodzenia jednorazowe (gratyfikacje) w łącznej sumie rocznej ponad 4.800 z ł(!), musiałby po upływie roku od tej sumy łącznej obliczyć i uiścić podatek kumulacyjny, zmniejszony o potrącenia, dokonane już w ciągu roku.

Ad 3. — Pracownik powinien po upływie roku (a więc obecnie z r.

1936), zesumować wszystkie wynagrodzenia periodyczne, otrzymane w ciągu roku ubiegłego od tego samego pracodawcy, i jeżeli suma przekracza za dany rok kalendarzowy 4.800 zł, obliczyć należny od niej podatek według skali z art. 43 oraz uiścić dyferencję między podatkiem tak obliczonym, a su­

mą kwot, potrąconych już w ciągu ubiegłego roku przez pracodawcę.

P r z y k ł a d III:

Ks. w ikariu sz otrzym uje w y n a g ro d ze n ie tylko z kasy ko ście ln e j:

a) ja ko w ikariusz (w gotów ce i w naturze) —

m iesięczn ie 130,— zł, ro czn ie 1.560,— zł b) za osob ną fu nkcję (np. rendanta) — m iesięczn ie 70,— zł, roczn ie 840,— zł Razem w roku 2.400,— zł O d u p osażen ia ad a kasa kościeln a potrącała p e rio d y czn ie p o d a tek d o ch o d o w y = 1 % rz: 1,30 z ł m ie się czn ie, natom iast od u p o saże n ia ad b, nie p rze k ra c za ją ce g o roczn ie 1.500 zł, nie d o ko n y w a ła potrąceń. Łą czn a suma roczna obu tych u posażeń w p raw d zie p rze kra cza 1.500 zł, le cz ob a u p osażen ia p o ch o d zą z t e g o s a m e g o źró d ła ! Po nie ­ w aż łączna ich suma w ynosi 2.400 zł, zatem nie p rze kra cza p rze p isa n ej w tym w yp ad ku sum y 4.800 zł, przeto n i e p o d le g a p od atkow i kum ulacyjnem u!

Różnicę w podatku dochodowym od uposażeń obliczyć należy na prze­

pisanym formularzu, który otrzymać można w Urzędzie Skarbowym. Jest ona płatna w dwóch równych ratach półrocznych do dnia 15 kwietnia i do dnia 15 października każdego roku. Wskazane jest, aby przy wpłacaniu pierw­

szej rafy półrocznej dołączyć do obliczenia różnicy zaświadczenia pracodaw­

ców o wysokości wypłaconych przez nich w ciągu roku wynagrodzeń i o wy­

sokości potrąconego przez nich podatku dochodowego od uposażeń. Z a ­ świadczenia pracodawców służą Urzędowi Skarbowemu jako materiał do sprawdzenia, czy podatek kumulacyjny został w złożonym zeznaniu obli­

czony prawidłowo.

G dyby się okazało, że podatek był wadliwie obliczony na niekorzyść S k a r b u , wtedy płatnik otrzyma nakaz płatniczy na dodatkowy wymiar po­

datku z właściwego Urzędu Skarbowego. O ile podatek był wadliwie obli­

czony na niekorzyść p ł a t n i k a , przysługuje mu prawo wniesienia odwoła­

nia od wymiaru podatku do właściwego Urzędu Skarbowego najpóźniej do dnia 15 października jako ostatniego dnia terminu płatności drugiej półrocz­

nej rafy. Odwołania wniesione po tym terminie nie będą przez Urząd Skar­

bowy rozpatrywane.

W pływów ze źródeł fundowanych (Dział I), np. z akcydensu, z kapita­

łów lub czynszu dzierżawnego, nie należy brać pod rozwagę przy oblicze­

niu różnicy z tytułu kumulacji uposażeń (Dział II). Przy tej okazji przypomi­

nam, że zeznanie o dochodzie z Działu I należy złożyć w Urzędzie Skarbo­

wym do 1 marca! X . Sł. Beisert.

U W A G A ! — Nowe rozporządzenie o podatku gruntowym zostanie omówione w następnym numerze!

11

(12)

N O T A T K I

Kłamstwa o Hiszpanii

Socjalistyczny „Robotnik" (Warszawa) sławi niezwykłą łagodność kata- lońskich komunistów. W art. „Hiszpania walcząca — Dzień Bożego Naro­

dzenia na Monserracie" (nr 4 z dn. 4. 1. br.) opisuje, jak to z słynnego tego klasztoru „200 jego dawnych mieszkańców, benedyktynów, o d j e c h a ł o d o b r o w o l n i e na piąty dzień wojny domowej... Rzeczywiście nic tu nie zostało uszkodzone itd." Słowem sielanka komunistyczno-katolicka!

Natomiast naoczny świadek Ksawery Pruszyński w swych „Listach z Hi­

szpanii" („Wiadomości Literackie", nr 53— 54 z r. 1936, cyt. w „Przeglądzie Katolickim" nr 3/1937) mimo nieprzychylności dla ruchu powstańczego stwierdza dosłownie: „Czerwone bandy splądrowały doszczętnie Monserrat...

W jednym dniu kościół został złupiony ze wszystkich dzieł, jakie poprzez sztukę niosło mu religijne natchnienie całych wieków".

Dlaczego niszczy komuna hiszpańska kościoły i morduje osoby duchow­

ne? Odpowiada na to tenże sam Ksaw. Pruszyński w przytoczonym artykule:

„N ie ma niestety ża d n ej o d p o w ie d zi, któ raby za d o w o la ta , jest w iele, które w ręcz kłam ią! Prze de w szystkim teza, że k o ś c io ły i klasztory b y ły tw ierdzam i, z których strze­

lano do tłumu. O tó ż, jeśli ch o d zi o B arcelonę, g d z ie rew olucja 19 lip ca m iała p rze b ie g najkrw aw szy, o skarże n ie w ym ienia tylko trzy klasztory, p rzy czym spraw d zaln ość tego oskarże n ia m o g ła b y je szc ze p o d le g a ć d ysku sji. Ja k tłu m aczyć tutaj spalen ie p o zo stałych Irzyd ziestu dw óch, którym p o d o b n e g o zarzutu nie w ytaczano? A le i zarzut strzelania z trzech p o zo sta łych jest d o ść złu d n y ."

A dalej pisze:

„ K ie ro w n icy pow stania (w Barcelon ie), oficero w ie i g e n e ra ło w ie , zostali u w ięzieni, od d ani p o d sąd. K się ży i za ko n n ic nie sąd zo n o . Z a b ija n o na m iejscu. Na p row incji zabito w szystkich księ ży. W Tarragon ie, katalońskim G n ie ź n ie , p ełnym ko ścio łó w i klasztorów , u rzą d zo n o s zcz e g ó ln ie krw awą m asakrę. C a ła w ieś h iszp ań ska, d o ką d tylko się g a ła rew o­

lucja, zo stała p o zb a w io n a księ ży. B iskupi, z których w ielu b y ło w łaśn ie w Rzym ie, z d o ­ łali n a o g ó ł ujść. C a ły n iższy kler je d n e g o z n a jb a rd zie j kato lickich krajów został zlik w i­

d o w an y w tem pie gw a łto w n ie jszym , niż to u czyn in o w M eksyku , zn a czn ie, b e z p orów na­

nia g w a łto w n iejszym niż to zro b io n o w Rosji. W skutkach pow stania w o jsko w e g o b ard zie j u cie rp ia ły o łtarze niż ko ścio ły . Nawet rew olucjon iści nie tw ierdzą, że w dniu 19 lipca w szyscy p ro b o szczo w ie ze w szystkich d zw o n n ic na wsi strzelali do ludu c z y m ilicji. W y­

m ordow ani zostali w szyscy. Pierw szą hekatom bą ofiar rew olucji francuskiej b yli arystokraci i dw oracy, ro syjskie j — w ła ścicie le ziem scy, h iszp a ń skie j b yli księża. M ożna m ówić o ro zp o lityko w a n iu , ale ostatecznie trudno się d ziw ić, że kler h iszp ań ski m ało żyw ił sym ­ patii do anarchistów c z y kom unistów , i trudno m ieć o to pretensje. M ożna m ówić o ma­

jątkach, ale ofiarą p a d ło m oc u b o g ich k o ścio łó w i n ęd znych klasztorów . W szystko to ra­

zem w zięte je szc ze nie u zasad n ia m asakry."

Ale czy „Robotnik" warszawski mimo tego przygwożdżenia zaprzesta­

nie swoich kłamstw o Hiszpanii?

Socjalistyczny program na r. 1937

Czerwony „Tydzień Robotnika" (z 3. 1. 1937) pisze w art. wstępnym:

„U nas (w Po lsce) za g ra d za d ro g ę w p rzy szło ść rum ow isko p o zo sta łe po rządzącym faszyzm ie p o lskiej m arki. O b o k fych rum ow isk stoi faszyzm e n d e cki gotów ka żd e j chwili zastąp ić w y cie ń czo n ą z żyw otn ych sił sanację na jej posterunkach w alki z klasą robotniczą...

Toteż p ierw szym życzen iem naszym dla czyte ln ikó w ca łe j Polski niech b ę d z ie : N o w e w y b o r y w 1937 r.! A w raz z tym życzy m y n a jse rd e czn ie jsze j sanacji i e n d e cji — le k ­ k ie g o końca!... Ż y c ze n ie m : r z ą d r o b o t n i c z o - c h ł o p s k i w 1937 r.! d o p e łn ić musimy nasze p ra g n ie n ie now ych u czciw ych w yborów ... Ż y c zy m y so b ie w ięc na w zajem s o j u s z u r o b o t n i c z o - c h ł o p s k i e g o w 1937 r o k u ! . . . G d y stanie się tak — w yp a d ki rozw iną się z b łyska w iczn ą szyb ko ścią . Pod n aciskiem zje d n o c zo n y ch sił ro b otniczych i ch ło p skich p a d n ie staw kow a o rd yn a cja w yb o rcza i now e w yb o ry staną się ko n ie czn o ścią życia p o l­

(13)

skie go , p o d g ro zą ca łk o w ite g o ro zp rężen ia w szystkich w ię zi; rząd ro b o tn iczo -ch ło p sk i b ę ­ d zie też m usiał o b ją ć ster państw a, b y p o p ro w a d zić g o ku w oln ości i d o b ro b yto w i p o ­ w szechnem u."

W tej myśli socjaliści spodziewali się wiele po Nadzwyczajnym Kon­

gresie Polskiego Stronnictwa Ludowego, który obradował w Warszawie w dniu 17. 1. br. Jednakże Kongres ten zawiódł ich nadzieje. „Tydzień Robotnika" nr. z dn. 24. 1. br. stwierdza:

„...w ko n cep cji Lu d o w có w w tej chw ili jedyn ym za g a d n ie n ie m jest zd o b y c ie d em o ­ kracji p o lityczn e j i pew nych retorm, b e z za sa d n icze j p rze b u d o w y ustroju. W ten spo sób w spólna platform a w alki rob otników i ch ło p ó w musi u lec zaw iesze n iu d o spraw czysto p o ­ litycznych , do w alki z sanacją i e n d e cją o p o lityczn ą w olność, nową o rd yn a cję w yb o rczą i uczciw e w yb o ry sejm ow e na podstaw ie now ej o rd y n a cji w spólnej. N ie na d łu g o je d n a k 1 Z y c ie wota o za sa d n iczą p rze b u d o w ę ustroju sp o łe c zn e g o i p o lity czn e g o , nie ma zaś in­

nych sił p rócz ch ło p ó w i robotników , które m o g ły by to za d a n ie p o d ją ć i w yp e łn ić. M u­

sim y w ięc p rzyjść do p orozum ien ia na sze ro kiej platform ie w sp óln ej w alki o w spólne rządy c h ło p ó w i robotników . Po dkre ślać w ażności tej spraw y nie zaprzestaniem y. W ie rzym y też w ży w y o d d źw ię k d la tej m yśli w m asach ch ło p sk ich ."

Dzieci rodziców bezrobotnych

W jednej z szkół powszechnych w Poznaniu (w śródmieściu) przepro­

wadzono w grudniu ub. r. bezimienną ankietę celem bliższego poznania wa­

runków życiowych dzieci rodziców bezrobotnych. Dzieci te pisały na temat:

„Opisz życie swoje w domu i w szkole", natomiast dzieci rodziców zarobku­

jących pisały na temat: „Opiszę wszystko, co tylko wiem o życiu tych dzieci, których rodzice są bezrobotni". Kilka wyjątków z wypracowań dzieci podaje R. Heisina w art. „Dzieci bezrobotnych mają głos..." (Dziennik Poznański, 23. 1. 1937). Oto niektóre z nich w dosłownym brzmieniu:

„Jestem sierotą, nie mam ojca ani matki. Mam sześciu braci, ja jestem czw arty z rzędu. M uszę za ra b ia ć na ch leb , g d y ż nikt nie pracuje. S p rze d a ję klam erki, w ieszaki, sznu ro w ad ła, sitka i szczo te czki do rąk. Zarab iam b a rd zo m ało, g d y ż mam g ro szo w y za ­ robek. Z nauką id zie mi b a rd zo trudno, bo jak p rzy jd ę ze szk o ły , to m uszę iść zarab iać, a uczę się w ieczorem . N ie m o gę p isać ani czyta ć p rzy świetle, g d y ż jestem sła b y na o czy, w ięc nieraz p rzy c h o d zę do szk o ły nie p rzy g o to w an y na le kcje. N ieraz ża łu ję , że się uro­

d ziłe m ."

Tak skarży się chłopiec 12-letni! Jego rówieśnik zaś pisze:

„D om nasz jest n ie zd ro w y d la te g o , bo m ieszkam y w skle p ie (p iw n icy). Jest tam zim no, d u szno i ciem no. Na dom p racu je tylko je d n a siostra, która zarab ia 15 zło tych m ie się czn ie, a jest nas w dom u 9-ro, w ięc p anu je g łó d . M am usia m oja cią g le je źd zi po szpitalach, bo jest chora na żó łc io w e kam ienie. Sm utno mi b ard zo , że się fak często z ma­

musią nie w id zę . C ię ż k i los na nas sp a d ł, bo n a d ch o d zi zim a, a tu nie ma w co się p rzy ­ o d zia ć ."

A teraz wyjątki z wypracowań dzieci rodziców pracujących:

„W śródm ieściu m oże nie w id a ć tak n ęd zy, jak na p rze d m ie ściach , ale b ie d n e d zie ci i tu są. M ieszkają one w suterenach i na p o d d a sza ch w yso kich kam ienic. N ie m ożna im się d ziw ić, g d y p rzy jd ą do szk o ły b e z zad an ia, bo trudno im się u czy ć w ciem nych izbach, a ro d zice nie mają p ie n ię d zy na św iatło. Ta kie d zie ci na ko la cję dostaną trochę such ego ch leb a, a rano idą do s zk o ły b ez śniadania, tylko w szko le dostaną zu p y i ch leb a. Na o b ia d y też ch od zą d o szk o ły . Po w yjściu ze szk o ły nie sp ie szą się d o dom u na o b iad , b o g o tam nie dostaną. C h o d zą po p lacach , baw ią się w p iłk ę nożną. Do dom u idą tylko za n ie ść tekę i potem do w ieczora w alają się w kurzu miasta. O d kurzu chorują na płu ca.

P ie n ię d zy na doktora nie mają. Kasy C h o rych też. D latego w Polsce jest d u żo suchot­

nikó w ."

„B ie d n e d zie ci ch o d zą po ulicach i p roszą się paniom lub panom , aby nieść w alizę dw a kilom etry za d zie się ć g ro szy , a b y d o ło ż y ć matce na c ie p le trykoty lub w ełn ian ą ko ­ szulę. N iektóre d zie ci muszą iść kraść w ło szc zy zn ę lub korbale i sprze d aw ać je na tar­

g ach za parę g ro szy. Po bram ach szukają flasze k lub zb ie ra ją p a p ie ry na targach i idą do ja k ie g o p łafniarza i sprze daw ają za parę g ro szy. M y śpim y p o d c ie p łą kołderką^

13

(14)

a one śpią na ro zla złym łó żk u , p rzykryci łachm anam i. C h o d zą brudni, bo nie mają ka­

w ałka m yd ła, że b y się um yć."

„Zn am ro d zin ę, g d z ie jest o jcie c, matka i troje d zie c i. M ieszkają w suterenie. O j­

ciec b y ł stolarzem , m iał warsztat, lecz nie m iał pracy. N ieraz trzy dni nie je d li. C h ło p ie c nie c h o d ził do szk o ły , bo nie m iał butów . M ieli jeden p o k ó j i dwa łó żk a . C h ło p ie c 11 -letni w ycin a ł z d ykty skrzyn ki i sp rze d a w ał je. C h c ia ł sprze d aw ać g azety, lecz nie m iał p ie n ię d zy na ich za ku p . W n ie d zie lę nie m ó g ł iść d o ko ścio ła , tak b y ł obdarty.

I do tego czasu tak żyją na łasce losu."

Tak podpatruję życie dzisiejsze uczniowie klasy piętej, chłopcy w wieku I I wzgl. 12 lat! 1 w tak straszliwych warunkach wzrasta wielkie mnóstwo dzieci w Poznaniu, lecz czy tylko w Poznaniu?

Znaczenie dziennika katolickiego

Znaczenie dziennika katolickiego dla przeniknięcia życia codziennego etykę katolickę jest ogromne. Podkreśla je ostatnio Sekretarz Stanu Ks. Kar­

dynał Pacelli w liście, wystosowanym do prezesa włoskiej Akcji Katolickiej,.

1 abert-Vignoliego, z którego treści wysnuwa „G łos Kapłański" (styczeń 1937) następujęce tezy:

1) Na czło n ka ch A k c ji K a to lick ie j cią ży o b o w ią ze k p ro p a go w a n ia d zie n n ika kato­

lick ie g o . 2) D zie n n ik katolicki ma swą rolę do sp e łn ia n ia nawet w krajach, g d z ie prasa sza­

nuje K o śció ł i m oralność. 3) Za jm o w a n ie się apostolstw em a za n ie d b a n ie d zie n n ika katolic­

kie g o stanowi p o w a żn y b łą d . 4) M iło sie rd zie du ch ow e, w yp o w ia d a ją ce się w p ro p a g o w a ­ niu d zie n n ika k a to lic k ie g o , p rze w yższa za się g m iło sie rd zia m aterialnego. 5) D zienn ik w y­

m aga w ie lkich środ ków ; je d y n ie zo rg a n izo w a n e ka to lickie środ ow iska m ogą ich dostar­

cz y ć katolickiem u pism u. 6) K a to licy winni się m od lić za apostolstw o prasy we w szystkich jej ro zg a łę zie n ia c h !

Enuncjacja ta winna nas skłonić do najgorliwszego propagowania „Ma­

łego Dziennika" jako jedynego polskiego dziennika katolickiego — przez po­

lecanie qo z ambony i rozprzedaż na dziedzińcu kościelnym. Pamiętajmy, że „M. Dziennik" powstał na dwukrotne żędanie Ojca św., że cieszy się poparciem całego Episkopatu i że jest ponadpartyjny. Wprawdzie porusza także sprawy polityczne, lecz w świetle zasad chrześcijańskich, podobnie jak to czyni także „Przewodnik Katolicki" w dziale „Z tygodnia": wszak Chry­

stus jest Królem wszystkich dziedzin życia ludzkiego! — Po egzemplarze nu­

merów niedzielnych i świątecznych do rozprzedaży należy zwracać się pod adresem: „M ały Dziennik", Dział kolportażu, Niepokalanów, p. Teresin (koło Sochaczewa) woj. warszawskie. Numery sprzedaje się po 5 gr, a Niepoka­

lanów dostarcza ich po 3 gr za egzemplarz.

Bodźcem niech nam będzie także pojawienie się z dniem 15. 1. br. no­

wego dziennika socjalistycznego pt.: „W alka Ludu" w cenie 5 groszy za pojedynczy egzemplarz. Zapowiadajęc jego wydawanie, zaznacza „Tydzień

Robotnika" nr. 3 (z dn. 17. 1. br.) m. in., że:

„W a lk a Lu d u " zw róci baczn ą u w agę na ży c ie d zie się ciu m ilionów m niejszo ści naro­

d o w ych , p o d n o sząc, iż sprawa ży c ia tych m niejszo ści w gra n ica ch państwa p o lsk ie g o nie m oże b y ć w yd an a na żer n acjo n alistyczn e j d e m a g o g ii".

Istotnie nowa „Walka Ludu" (jak i cała prasa socjalistyczna) czuli się do żydów, natomiast nienawiścię dyszy do duchowieństwa katolickiego, któremu w nr. z dnia 22. 1. br. takiego udziela upomnienia:

„M iejscem p racy i d zia ła ln o śc i kleru w im ię d obra dusz i re lig ii ma być ko śció ł i tylko ko śció ł. K a żd y krok kleru za p ró g ko ście ln y — to tylko u szcze rb e k d la tego , c z e g o p iln o w ać p o w inien ksiąd z. D la teg o p rze z całą Po lskę id zie d ziś w o ła n ie : — Księża, w róćcie do k o ścio ła !"

Dla orientacji nadmieniamy, że pierwsze numery „W. L." obejmowały 8 stron formatu „M. Dziennika", a od 24. 1. br. przybrany został format dużej

(15)

gazety (4 strony). Łęczna prenumerata pocztowa „Tygodnia Robotnika"

i „W alki Ludu" wynosi począwszy od 1. 2. br. 1,65 zł miesięcznie, a za do­

płatę 35 groszy czyli razem za 2 zł miesięcznie otrzymuje się nadto „G łos Kobiet" i „Światło". Prenumeratę (1,65 zł wzgl. 2,— zł) należy przekazać na konto „Tygodnia Robotnika": PKO nr. 978 lub przez pocztę kartotekową Nr 54.

O rozszerzenie kultu św. Stanisława Kostki

Sekretariat Generalny Krucjaty Eucharystycznej w Rzymie podjął stara­

nia o rozszerzenie czci naszego świętego rodaka na cały Kościół. O d p o ­ wiednie prośby mają przesyłać wszystkie oddziały Krucjaty Eucharystycznej istniejęce w świecie katolickim. W sprawie tej podał także polski Centralny Sekretariat Krucjaty w Krakowie (Kopernika 26) dokładne instrukcje kierow­

nikom i kierowniczkom swoich oddziałów: list na arkuszu formatu kancelaryj­

nego z podpisami wszystkich członków-dzieci ma być sporzędzony w dwóch egzemplarzach, z których jeden należy najpóźniej do 10 lutego br. wysłać do Krakowa, a drugi do Ordynariusza własnej diecezji z prośbę, by petycję zechciał poprzeć, i z swej strony skierować do Św. Kongregacji Obrzędów w Rzymie.

Z Kongresu Muzyki Kościelnej w Poznaniu

W dniach 20 i 21. 9. ub. r. odbył się w Poznaniu IV Kongres Muzyki Kościelnej z okazji 10-lecia Zwięzku Chórów Kościelnych. W ramach kon­

gresu wykonane zostały w niedzielę rano wzorowe produkcje podczas nabo­

żeństw w kilku kościołach poznańskich, po czym uczestnicy udali się na sumę do katedry, gdzie chór katedr, pod dyrekcję ks. prał. dr. Gieburowskiego wykonał utwory klasyczne, popołudniu zaś stanęło 50 chórów kościelnych do zawodów, a wieczorem odbył się koncert reprezentacyjny z przemówie­

niem J. Em. Ks. Kardynała-Prymasa; w drugiej części koncertu wykonana zo ­ stała „Missa pro pace" Feliksa Nowowiejskiego pod batutę kompozytora.

Nazajutrz odbyło się zebranie kongresowe, a po nim zebranie organistów.

Kongres był wspaniałę manifestację katolicką i wykazał zdrową ambicję oraz wysoki poziom wielu chórów kościelnych. Wielka w tym zasługa Związ- ku-Jubilata i ks. prob. W. Faustmana z Kaźmierza, prezesa jego i zarazem re­

daktora cenionego dwumiesięcznika „Muzyka Kościelna".

KSIĄŻKI I CZASOPISMA

Z N O W SZYC H W YDAW NICTW

K s . D o c . Dr . A. R o s z k o w s k i , Duchow ieństw o w ob ec w sp ó łczesn ych p ro ­ blem ów sp o łe czn ych . Ł ó d ź 1936. Stron 25, cena: 2,— zt.

T e n ż e , Rad ykalizm sp o łe c zn y : je g o objaw y i skutki. Ateneum K a p ła ń skie , W ło ­ cław e k 1937, zesz. 1, str. 8— 33.

Są to ob a referaty, w y g ło szo n e p rze z A utora na naszym kursie g o s p o d a rc zo -s p o ­ łe czn ym w listo p a d zie ub. r. Z uw agi na w ielką d o n io sło ść i znakom ite u jęcie om ó­

w ionych za g a d n ie ń , o p u b lik o w a n ie tychże referatów pow itają z za d o w o len iem nie tylko u cze stn icy kursu, ale także ci konfra- trzy, którzy u cze stn iczyć nie m o gli. R ó w ­

nież referat o ra d yka liźm ie za p e w n e p o ja ­ wi się niebaw em w o d d zie ln e j od b itce.

K s . M g r . M. R o d e, Kazania s p o ­ łe czn e . Poznań 1937. Stron 187, cena 3,40 zł.

N in ie jsza książka jest p ierw szym ow o ­ cem n a sze g o kursu g o s p o d a rc zo -s p o łe c zn e ­ go . A u tor p ra g n ą ł ja k n ajrych le j za ra d zić tak silnie na kursie p o d kre śla n ej p otrzeb ie o p ra co w a n e g o m ateriału d o kazań i w y k ła ­ dów o za g a d n ie n ia ch sp o łe c zn y ch . P o d a ­ je zw arty cykl 12 kazań - w y k ła d ó w na tem aty: Pom óżm y b ezrob otn ym , n ie d o ­ m aganie w sp ó łcze sn e g o ży c ia , kwestia rob otnicza, p ro b lem spra w ie d liw ej p ła ­

15

Cytaty

Powiązane dokumenty

wości, że amoniak (NHa) łączy się z dwutlenkiem węgla ( C 0 2) bezpośrednio i zagadnieniem głów nym było, czy przetworem pośrednim jest kwas karbam inow y

mniano, iż praw o to różni się zasadniczo od praw a własności rzeczy w znaczeniu praw a cywilnego. Nie jest ono nawet prawem rzeczowym, ponieważ przedmiotem jego

licka zwierzchność kościelna czyni w ysiłki, aby za pomocą umów i encyklik zachować albo na nowo zabezpieczyć prerogatyw y przejęte ze średniowiecza; natomiast

kiem, niech pamiętają, że powinni nie tylko stosować się jak najściślej do wymagań sprawiedliwości i miłości, ale dążyć także do tego, by byli

Kieromany przez uiyspe- 0 RYNARKOWE, PŁASZCZE, PALTA, FUTRA I PE- cjalizomane siły fachouje LERYNY.. WŁASNE WARSZTATY

pować trzeba swoje wywody zawsze około osoby Chrystusa, który ma być kompasem i busolą słowa Bożego. ,,Die christliche Predigt ist christologisch oder sie ist

Książka, która uczy kochać

zioną i pogłębioną pracę w Akcji Katolickiej starczy nam sił i czasu. Trudno w niniejszym artykule dać na to wyczerpującą odpowiedź, na jakich drogach