A« 3 (1239). W arszaw a, dnia 14 sty czn ia 1906 r. Tom XXV.
T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NA UK OM P R Z Y R O D N I C Z Y M .
P K K N U M K R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A * . W W a r s z a w i e : ro cz n ie ru b . 8 , k w a rta ln ie rub . 2 . Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : ro cz n ie ru b . 1 0 , p ó łro c z n ie ru b . ó .
P ren u m ero w ać m o żn a w R e d a k c y i W s z e c h ś w ia ta i we w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a j u i z a g ra n ic y .
R e d a k to r W s z e c h ś w ia ta p rz y jm u je z e sp ra w a m i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 8 do 8 w ieczorem w lo k a lu red a k c y i.
A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.
P R O F E S O R A E D W A R D A SU ESSA
W Y K Ł A D P O Ż E G N A L N Y 1) (Wolny przekład, z niemieckiego).
P o 88 sem estrach pracy nauczycielskiej n a ty m U n iw ersy tecie dobiegłem jej kresu i kończę ją w yk ład em dzisiejszym . Chcę za
tem przedew szystkiem zaznaczyć pokrótce, ja k im przem ianom u leg ła n a u k a nasza w ty m
długim okresie czasu.
K olegia sw oje . rozpocząłem w ykładam i z zak resu paleontologii ogólnej 7 p aź d ziern i
k a 1857 r., a więc n a dw a la ta przed u k az a
niem się dzieła D a rw in a o p o w stan iu g a tu n ków.
J e s t to rzecz znana, że ju ż w X V I II w.
znakom ici m yśliciele, ja k L eibnitz, H e rd e r i inni, słusznie d o p atry w ali się w przyrodzie ścisłego zw iązku i jedności św iata organicz
nego. A le kiedy w początkach następ n eg o stulecia C uviet dow iódł na skam ieniałoś
ciach z g ip só \3 * ^o n tm ą ,ftre , że w daw nych czasach zalu d n iały ziem ię inne, dzisiaj w y
m a rłe zw ierzęta, kied y pokazało się, że św iat ł) W ykład ten obejmuje horyzonty tak szero
kie pod każdym względem, że, jakkolw iek minę
ło kilka lat od czasu jego wygłoszenia, nic nie stracił ze swojej aktualności. N iektóre ustępy nie są w tym przekładzie tłumaczeniem dosłow- nem, parę zwrotów treści osobistej lub t. p. wy
puszczono zupełnie.
zw ierzęcy zm ienił się w ielekroć n a naszej planecie, zdaniem C uviera skutkiem olbrzy
m ich k a ta stro f i przew rotów , w ów czas nic dziw nego, że zam iast te o ry i jed no ści o rga
nizm ów p rzy jęła się powszechnio hypoteza kataklizm ów i odzielnych ak tó w stw orzenia.
W pierw szych la ta c h m ego zaw odu n au c zy cielskiego n au k a b y ła w zupełności pod w p ły wem ty ch poglądów . M nie osobiście dał je d n a k b ardzo wiele do m yślenia tr a k ta t E d w a rd a F o rb esa o w pływ ie epoki lodowej na w ędrów ki w świecie organicznym ; rzecz to jeszcze dzisiaj w a rta przeczytania.
Z chw ilą u k azan ia się dzieła D arw in a n a stąp ił wielki i po w szechny p rzew rót p oglą
dów n a całym obszarze biologii. R zeczy
wiście — w dziejach n a u k i niem a drugiego p rz y k ła d u — poza w ielkiem i odkryciam i K o p ern ik a i G alileusza — tak potężn eg o w p ły wu n a ogólne teo ry e przyrodnicze. D arw in nie b y ł pierw szy, k tó ry zrozum iał i głosił jedn ość wszelkiego życia, ale ty tu łe m do j e go nieśm iertelnej sław y je s t to, że uzasadnił ten pogląd, ja k n ik t przed nim . i m yśl ludzką w prow adził n a now e tory.
W paleontologii zw ro t te n od by ł się w spo
sób nie zupełnie o dp ow iadający teo ry i D a r
w ina. P o g lą d y sw oje o zm ienności g a tu n k u o parł on na doborze n a tu ra ln y m i zjaw iskach pokrew nych, podczas g d y geologia w sk azu je coś innego. U czy ona, że rozm aite sy ste
m y i g ru p y po kładó w sk o ru p y ziem skiej róż
34 W S Z E C H Ś W IA T JMs 3 n ią się często m ięd zy sobą fa u n ą i flo rą z u
p ełn ie od rębną, je d n a k zn a m ie n n ą dla ty c h p o k ład ó w n a obszarze całej k u li ziem skiej.
T a okoliczność n asu w a p rzypuszczenie, że t a k ie p rz em ian y w świecie ro ślin n y m i zw ie
rzęcym p ozostają praw d o p o d o b n ie w zw iąz
k u przedew szystkiem ze zm ian am i w w a ru n k a c h fizycznych ży cia n a naszej planecie — zm ianam i, k tó re w idocznie obejm o w ały ca łą ku lę ziem ską. P rz y te m nie w id ać w d a n y m w y p a d k u stopniow ej a ustaw icznej p rz em ia
n y organizm ów , ja k b y to w y n ik ało z c ią g łe go d ziałan ia doboru n atu ra ln e g o . P rze ciw nie, są całe g ru p y św iata zw ierzęcego, k tó re praw ie nagle zjaw ia ją się i potem ta k sam o znikają. D a rw in tłu m a c z y ł to pew n em i zro zum iałem ! b ra k a m i w m a te ry a le fa k ty c z n y m naszej w iedzy, ale dzisiaj w idzim y to jasn o , że b ra k i te m ieszczą się stanow czo w z b y t szerokich g ra n ic a c h g eograficznych.
T a k w ięc w pow ażn y ch fa k ta c h zn a jd u je uzasadnienie p o g ląd , że w k w e sty i rozw oju św iata o rgan icznego trz e b a p rz y p isa ć n ie w ą t
pliw ie w iększy w p ły w , n iż to czy ni D a rw in , zew n ętrzn y m w a ru n k o m życia. M uszę tu w spom nieć, że w tej k w e sty i o d b y w a ła się w y m ian a m yśli m iędzy n ieo d żało w an y m N eu- m ay re m a D a rw in em , k tó ry n ie przeczy ł słuszności ta k ie g o ro z u m o w an ia. J e s t za
tem tem b ard ziej szczególne, że u m y sł ta k g e n ia ln y i szeroki więcej p rz y w ią z y w a ł w a g i do d ro b n y c h a c ią g ły c h o d m ian w cały ch szereg ach p ew n y ch k o p a ln y c h ślim aków słodkow odnych, niż do ty c h o g ó ln y ch re z u l
tató w , k tó re w sk az u je p aleo n to lo g ia.
A je d n a k są fa k ty , k tó re p o zw alają w ej
rzeć głębiej w te n w a ż n y p ro b le m a t b io lo giczny, p rzeniesiony n a pole p aleon tologii.
Z n ajd u jem y je np., ro z p a tru ją c n a stę p stw o trzecio rzęd o w y ch fa u n ląd o w y c h E u ro p y . W id zi się, ja k ś w ia t zw ierzęcy je s t zależny od zew n ętrz n y ch w a ru n k ó w życia, n p . k li
m a tu i t. p. A le z d ru g iej s tro n y tru d n o nie dostrzedz w zajem nej zależności, że ta k p o w iem — socyalnej m ięd zy oddzielnem i g a tu n k a m i i g ru p a m i św ia ta o rganicznego.
K a ż d a prow in cy a geologiczna, m n iejsza czy większa, p rz e d sta w ia ja k b y ja k iś o bszar eko
nom iczn y sam w sobie, w k tó ry m p ew n a ilo ść m ięsożerców w y m ag a d la sw ego istn ie n ia odpow iedniej ilości zw ierząt ro ślin o żer
nych, a dla ty c h m u si istn ie ć odpow iednia
w egetacya. B ez ro ślin jaw n o k w ia to w y c h nie m og ą żyć m otyle, ow ady są w aru nk iem życia dla w ielu p tak ó w i t. d. i w y starczy u su n ą ć jed n o ogniw o w ty m łań cu ch u , ab y zniw eczyć ró w n o w ag ę całości.
Z d aje się, że w łaśnie tego rodzaju z a b u rzen ia zachodziły od czasu do czasu we w sp om n ian ych fa u n ach trzeciorzędow ych.
I w ted y w idzim y, ja k znika w E urop ie, alb o n a obszarze jeszcze znacznie w iększym , j e d n a fa u n a a n a jej m iejscu zjaw ia się nowa, n ib y now e społeczeństw o. A le je s t ona zaw sze w ścisłym zw iązk u z daw ną, a sk ład n ik i jej m a ją c h a ra k te r fo rm zastępczych w obec ty ch , k tó re w y ginęły ; je s t to fa u n a, k tó ra p o w stała z ja k ie jś o d m iany poprzed niego św iata zw ierzęcego — o dm iany, w yw ołanej przez in n e w a ru n k i życia. To też g d y b y n aw et nie było znane kolejne następ stw o p o k ład ó w , w k tó ry c h zn ajd u jem y resztki ow ych fa u n oddzielnych, paleon tolog łatw o p otrafi
| określić, k tó ra z nich je s t pierw sza, k tó ra d ru g a i trzecia w n astępstw ie chronologicz- nem .
T a k w ięc słuszność idei podstaw ow ej w n a uce D arw in a, praw dziw ość zasady jedn ości życia, zn a jd u je w tem w szystkiem zu p ełn e potw ierd zen ie. A niem niej to ż sam o m ów i oczyw isty zw iązek filogenetyczny m iędzy w iększością system aty czn y ch g ru p zw ierząt ko paln y ch , rozw ój p ew n y ch narząd ów w po szczególnych szeregach rodow ych i t. d . Za-
j rów no paleontologia, ja k i geologia s tra ty g raficzn a dow odzą, że rozwój życia o rg a n ic z
nego n a ziemi odbyw ał się bez przerw y , do
w odzą je d n a k także, że nie zaw sze szedł d ro g ą p rzem ian pow olnych, nieznacznych i s to pn io w y ch. D obór n a tu ra ln y istnieje, ale w szerokich ra m a c h obrazu, ja k i p rz ed staw ia geologia, pozostaje on n a d ru g im planie.
A te ra z przejdźm y z kolei do pew nych k w esty j tek to n iczn y ch z za k resu geologii.
P ierw sze la ta m oich w y kładó w należą jeszcze do czasów , w k tó ry c h pow szechnie p an o w ał pogląd, że g ó ry łańcu cho w e są zaw sze zb u do w ane sym etrycznie. Z obu stro n osi całego łań cu c h a, utw orzonej przez sk a ły najstarsze, k tó ry m przyp isyw ano często w y p iętrzen ie sam ego pasm a, zn a jd u ją się p o d łu g tej teoryi zaw sze p o k ład y m łodsze, ró w nież po dniesione a rozm ieszczone sym etrycz
nie, w ró w n o leg ły ch pasach. Jeszcze w m o
JM® 3 W S Z E C H Ś W IA T 3 5 jej rozpraw ie o budow ie geologicznej okoli
cy W ied n ia z r. 1862 A lpy są p rz ed staw io ne w ten sposób.
Z d arzały się w p raw dzie g ło sy opozycyi.
P raw ie n a każd y m zjeździe przyrodników niem ieckich p odnosił się z m iejsca sta ry ra d ca górniczy D iicker i zabierał głos w tej sp ra wie, ale nie słuchano go; podobnie było z Schim perem . A u to ry te t L eopolda B ucha, k tó ry się ośw iadczył za sym etryczną budo- cTową g ó r łańcuchow ych, był niezachw iany.
N aw et w najlepszych podręcznikach ówczes
nych, np. w zn ak o m ity ch Z asadach geologii L yella, ta n ajw ażniejsza kw estya now oczes
nej geologii, m ianow icie spraw a p o w staw a
n ia gór, nie j e s t jeszcze tra k to w a n a z now e
go p u n k tu w idzenia.
Do ro zw iązania teg o p ro b lem a tu żadna część E u ro p y nie n ad a w ała się lepiej, niż A u stry a . P raw ie nigdzie w E u ro p ie nie za
znaczają się ta k w yraźnie, tu ż obok siebie, przeciw ieństw o tektoniczne, tak ie, ja k „cze
ska m asa" i A lpy, ja k część wielkiej p ły ty rossyjskiej m iędzy niziną g alicy jsk ą a K a rp a ta m i i t. p.; szczególny zw iązek A lp i K a r p a t sam zw raca n a siebie uw agę, ta k samo, ja k wcięcie się nizin T u rk e sta ń sk ic h poprzez jezioro aralsk ie i niziny n addunajskie, aż po
W iedeń i w iele in n y ch zjaw isk
W b ad an iu A lp pierw szorzędną trudn ość dla geologów p rz ed staw iała naów czas pew na szczególna okoliczność. Oto pow szechne by
ło przekonanie, że form acye znajdow ane w A lpach w schodnich nie istn ie ją gdziein
dziej. S tą d tru d n o ść przeprow adzenia w A l
p ach p odziału straty g raficzn eg o takiego, ja k w A nglii i w N iem czech P ołudniow ych.
P okazało się je d n a k w krótce, że form acye, k tó re ro zw ijają się w czeskiej m asie, p rz ed sta
w iają rzeczyw iście lu k i ogrom ne i to znacz
nie większe, niż p o k ład y alpejskie; nie z n a j
dujem y bow iem w śród nich całego szeregu form acyj m ezozoicznych, aż po średnią k re
dę, podczas g d y w A lp ach są one w ybornie rozw inięte w p o staci u tw o ró w m orskich. P o dobnie, ja k w C zechach w idzim y tran sg re- syę w yższych poziom ów system u kredow ego bezpośrednio na pokład ach znacznie s ta r
szych, tak że w G alicyi i dalej, aż w g łąb Ros- syi, a z d rugiej stro n y n a w yżynie środkowej E ran cy i, n a h iszp ańskiej Mezecie, w zn acz
nej części S ah ary , w dolinie M issisippi
i sta m tą d dalej na północ praw ie po ocean L o dow aty, dalej w B razylii, w reszcie n a w y brzeżach środkow ej i południow ej A fry k i i In d y j W schodnich, jednem słowem na tak olbrzym iej przestrzen i, że rów nie p otężn ą tra n sg re sy ę m orza tru d n o tłum aczyć, w m yśl sta ry c h poglądów L y ella, podnoszeniem się albo zapadaniem k o n ty n en tó w .
T e i ty m podobne fa k ty do prow adziły wreszcie do w niosku, że przedewrszystkiem n a sza h y d ro sfe ra m oże ulegać w ielkim zm ia
nom , czy to co do k sz ta łtu , czy też co do ogólnej objętości sw ojej. Z rozum iano, że ju ż obniżenie się d n a oceanu może. sk utkiem ściągnięcia w to m iejsce znacznej ilości w o dy, w yw ołać obraz ja k b y podnoszenia się lą du stałego, albo ściślej w y ra żają c się, je st w stan ie spow odow ać obniżenie lin ii b rz e gowej. S ta ry pogląd o podnoszeniu całych k o n ty n en tó w zw olna u stąp ił teo ry i tra n sg re - syj m orskich, i w te n sposób, przez zupełne w ykluczenie ru ch ó w w ielkich m as lądow ych, zostało ułatw ione d o k ład n e zbadanie is to t
nych procesów górotw órczych.
Tw ierdzić, że A lp y są pofałdow ane w p rze
ciw staw ieniu do m asy czeskiej, o k tó rą o parł się ru c h fałd o w y łań cu ch a alpejskiego, je s t to popełnić błąd znacznej niedokładności.
I czeska m asa u leg ła sfałd ow an iu, a wogóle nie zn am y dzisiaj ani jed n eg o m iejsca na p o w ierzchni ziemi, gdzie nie b yły p ofałdow a
ne — o ile są w idoczne — przy n ajm n iej a r
chaiczne pokłady. R óżnica, ja k ą pod tym w zględem m ożem y do strzegać, porów nyw a- ją c rozm aite okolice, polega ty lko na tem , że ru ch fałdow y w pew nych m iejscach zak oń czył się w cześniej, gdzieindziej zaś p rz etrw a ł znacznie dłużej.
W E u ro p ie środkow ej w idzim y pod ty m w zględem szczególne stosunki. N ajstarsze fa łd y okazują g n ejsy zachodnich H ebrydów . Z późniejszych czasów, bo z ok resu przedde- w ońskiego pochodzą fałdy kaledońskie, w i
doczne w N orw egii, Szkbcyi, W alii, aż po Irla n d y ę. Dalej k u p ołudniow i w ystępuje trzeci, oddzielny system fałdów , zw anych : arm orykańskiem i i w ary scyjsk iem i, k tó re
| obejm ują południow o zachodnią A nglię, N orm andyę i B retonię, środkow ą w yżynę
! fran cu sk ą, góry n ad reń sk ie i m asę czeską ra
zem z S udetam i; g łó w n y okres fa łdo w ania
5 p rz y p ad a tu przed końcem peryo du w ęglo
36 W S Z E C H Ś W IA T J\T» 3 w ego, ale o d b y w a ły się i później w ty m sy
stem ie rozm aite, ju ż m niej potężne ru c h y te k toniczne. W reszcie A lp y i K a r p a ty d o z n a ły jeszcze w m iocenie silnego p ofałd o w an ia- W każd y m z ty c h system ów ru c h fa łd o w y sk iero w any b y ł k u północy, a w ięc k u s y s te m ow i bezpośrednio starszem u , k tó r y s k u t
kiem rozległych zapadnięć, ro z czło n k o w an y n a oddzielne części, tw o rz y ł wobec m łodszych fałdów t. z. h o rsty . W te n sposób w y tw o rz y ła się te k to n ik a E u ro p y środkow ej.
R ów nocześnie z u k ła d a n ie m się teg o o b ra zu po stęp u je w y jaśn ien ie zaznaczonego ju ż wyżej c h a ra k te ru a lp ejsk ich p o k ład ó w m e- zozoicznych, zw łaszcza try a s u , zu p e łn ie od m iennego, niż n a północ od A lp, n p . w W ir
tem b erg ii lub w B aw a ry i. B a d a n ia w A zyi środkow ej, a zw łaszcza w H im a la ja c h d o w iodły, że try a s alp ejsk i ro z p rz e strz e n ia się daleko n a w schód w g łą b A zyi, co więcej — d ow iodły, że je st on osadem je d n e g o w ielk ie
go m orza, k tó re ro z ciąg ało się od dzisiejszej E u ro p y , przez A zyę środkow ą, do w ysp S u n - d ajsk ich . O trzym ało ono, ja k w iadom o, n a zw ę T eth y s. N a p o łu d n ie od n iego z n a jd o w ał się sta ry k o n ty n e n t, zw an y G o n d w an a, ląd n a północ nosi nazw ę A n g a ra . Z m orza T eth y s p rz e trw a ło d o ty ch czas, ja k o o s ta tn ia pozostałość, nasze m orze Ś ródziem ne, k tó re go h isto ry a j e s t zresztą d osy ć zaw iła. P o czyn ając od środkow ego trzecio rzęd u , ra z tra c i ono pew ne części na rzecz lą d u stałego, np. dzisiejsze n izin y n ad d u n a jsk ie , in n y m r a zem rozszerza sw oje g ra n ic e, ja k to się stało sk u tk iem p o w stan ia m o rza E g ejsk ieg o .
P o stę p y geologii w o s ta tn ic h d z ie sią tk a c h la t są je d n a k ta k w ielkie, że p o zw alają n am dzisiaj objąć w zrokiem daleko znaczniejsze obszary m órz i oceanów .
S p o jrzy jm y n a m ap ę k u li ziem skiej, nie zapom inając o ty ch zniek ształcen iach , k tó re są koniecznem n a stę p stw e m rz u tu M erkato- ra. Z au w aży m y odrazu, że do oceanu S p o kojnego nie uchodzi p ra w ie ż a d n a z w ielkich rzek św iata, z w y ją tk ie m Y a n g -tse -K ia n g u i H oang-ho. W sz y stk ie w ody k o n ty n e n tó w zw ra c a ją swój b ieg do oceanu A tla n ty c k ie go i In d y jsk ie g o . P rze d szeregiem la t g e n e ra ł rossy jsk i T illo w y k re ślił n a m apce g łó w n y dział w ó d k u li ziem skiej i w y k a z a ł naocznie, ja k zadziw iająco m ało w ody sło d
kiej ocean S p o k o jn y o trzy m u je z lądów s ta łych . Te d w a obszary oceaniczne różnią się w szakże p ew n ą cechą jeszcze isto tniejszą.
J u ż daw niej m iałem sposobność w skazać f a k t u d erzający , że od u jścia G an g esu n a w sch ód około oceanu S pokojnego, aż do p rz y lą d k a H orn, ocean je s t otoczony długie- m i, w łu k w y g iętem i łań cu c h am i górskiem i.
Je ż e li od ujścia G a n g esu p ójdziem y n a za
chód w zdłu ż w y b rzeży oceanów , znajdziem y sto su n k i zupełnie odm ienne. W idzim y w szę
dzie, d ok oła oceanu A tlan ty ck ieg o i I n d y j skiego, linię brzegow ą k o n ty n en tó w w cale nie zaznaczoną ju ż z g ó ry rozw ojem pion o
w ym ląd u ; w y ją te k — to w ysunięcie się g ó r A n d a lu z y jsk ic h n a zachód k u G ib raltaro w i i podob ne zboczenie z p ierw o tneg o k ieru n k u K o rd y lieró w w A n ty lla c h , ale je s t rzeczą za
stan aw iającą, że w obu m iejscach sfałdow a- n e p asm a g órsk ie w praw dzie zbliżają się do A tla n ty k u , ale potem , nagle, ja k b y sku tkiem ja k ie jś tajem niczej siły, znow u cofają się z u
pełnie. T ak w ięc m ożem y słusznie ro zróż
nić d w a ty p y w ybrzeży: je d e n atlan ty ck i, d ru g i p acyficzny. Id ź m y dalej.
W k tórem k o lw iek m iejscu zbliżam y się ze ś ro d k a k o n ty n e n tu do w ybrzeży O ceanu S pokojnego, w idzim y, że serya pokładów m orskich, od starszy ch do m łodszych, staje się coraz zupełniejsza, okazując coraz m niej przerw i tra n sg re sy j. S tąd m ożem y w nosić o staro ż y tn o śc i O ceanu S pokojnego, k tó ry zalew a tę część k u li ziem skiej w idocznie od czasów niesły ch an ie d aw n y ch . W p ro st prze
ciw ne sto su n k i p rzed staw iają w ielkie m o rza pozostałe, co n a p ro w ad za n a w niosek, że są one w szy stk ie m łodsze od O ceanu S pokoj
nego.
W spo m niałem jeszcze o in n y m oceanie, o m o rzu T eth y s, k tó re za czasów mezozo- icznych rozlew ało się w po przek dzisiejszej A zyi i k tó reg o o sta tn ią pozostałością je s t obecne m orze Ś ródziem ne. C ały obszar te go dzisiaj ju ż nie istn iejącego oceanu został później sfałd ow an y pod w pływ em sił, d zia
łając y ch po części z północy n a południe;
n a w e t pew ne p a rty e daw nego k o n ty n e n tu
G o n d w a n a u leg ły sfałdo w aniu, bo w obrębie
fałdó w h im alajsk ich i najw y ższych szczytów
kuli ziem skiej znaleziono po kład y , w łaściw e
G ondw anie.
X s 3 W S Z E C H Ś W IA T 157 A tera z rzu ćm y okiem na rozm ieszczenie
fa-łdów g ó rskich, w idocznych dzisiaj na po
w ierzchni ziemi.
W okolicy jezio ra B ajkalskiego odsłaniają się na ogrom nej p rzestrzeni pokład y a rc h a iczne, rozm ieszczone w ten sposób, że tw o rzą łu k zupełnie w y raźny. S ą one sfałdo- w ane na w schodzie z kierunkiem fałdów pół
nocno w schodnim , w części zachodniej z kie
runkiem północno zachodnim ; w iek ty ch fa ł
dów je s t przed k am b ry jsk i. N a zachód w zno
si się znacznie późniejszy A łta j, k tó ry je s t p u n k tem w yjścia całego m n ó stw a n iesły ch a
nie rozległy ch fałdów ; tw o rzą one je d e n sys
tem A łtaidó w , obejm u jący p raw ie całą pół
kulę północną. Z jednej stron y, otaczając w spom niane fa łd y starsze, A łta id y sięgają na wschód aż do J a p o n ii, K a m c zatk i i w ysp B o nin; z d ru g iej stro n y , ku zachodow i, tw o rzą szeroką w irg acy ę T ian sza n u i B eiszanu. Ic h odgałęzien ia południow o w schodnie przecho
dzą w pasm a, zataczające w ielki łu k b irm a ń ski. N a p o łu d n iu sp iętrzy ły się w łań cu ch u H im alajów , w fa łd a ch irań sk ich i dalej na zachód tau ry c k o -d y n ary ck ich . P rzechodzą w reszcie przez K a u k a z do E u ro p y i tw orzą tu dw a, ju ż wyżej w spom niane sy stem y fa ł
dów: w ary scy jsk o -arm o ry k ań sk ich i k arpac- ko-alpejskich. K a żd y z ty c h dw u sy ste
m ów zachow uje się inaczej.
P ie rw sz y z nich, ja k w iem y, znacznie s ta r
szy, p o kazuje się dopiero na M oraw ach, a się
g a południow o-zachodniej Irla n d y i i B retonii, g u b iąc się w Oceanie A tlan ty ck im . A le ju ż przed la ty M arceli B e rtra n d zw rócił uw agę że niepodobna, ab y system fałdów ta k po tężny, u w ybrzeża atlan ty ck ieg o m ający sze
rokość H im alajów , kończył się tam zupełnie nagle; w y pow iedział też wówczas zdanie, że trze b a szukać dalszego ciągu fałdó w arm o ry - k ań sk ich poza Oceanem, w A ppalachach.
B ad an ia o sta tn ic h la t w ykazały, że n aw et sam e A p p a la ch y sięg ają dalej, niż zrazu przypuszczano, tw o rz ą bow iem łu k , k tó ry sięga aż do g ó r W a sh ita , n a zach. od Missi- sippi.
D rugi, m łodszy system A łtaid ó w europej
skich, ciągn ie się w śród zakrętów , om ijając daw ne h o rsty , przez B ałk an y , do K a rp a t i A lp, k tó re łączą się z fałd am i, otaczające- m i zachodnią część m orza Śródziem nego.
A te ra z w róćm y do A m eryki, gdzie ol- |
j
brzym i obszar, za ję ty przez p o k ład y archai-
| czne, k tó re o b ejm u ją okolice zatok i hudsoń- I skiej, środkow ą K a n a d ę i część S tanów Z jed
noczonych, o trz y m a ł nazwę L aiiren cyi. A p p a la c h y , otaczając L au ren cy ę od w schodu i p o łu d n ia , są sfałd o w an e k u niej. T a k sa
mo n a zachodzie K o rd y liery k anad y jsk ie uleg ły sfa łd o w a n iu w swojej w schodniej części ku w schodow i, a więc k u L au ren cy i, a zataczając dalej n a po łu dn ie łu k przez M e
ksyk, ku A nty lo m , okazują sfałd o w an ie k u północnem u w schodow i.
T ak więc A m ery k a je s t z obu stro n otoczo
n a pasm am i fałd ów , w y giętych w d w a łuk i wklęsłe ku środkow i k o n ty n e n tu . O dnosi
m y w rażenie, ja k b y te w szystkie sfałdow a- nia dążyły z Azyi, niby fale, n a w schód i na zachód ku L au ren cy i. U zm ysłow ię to przez pew ne porów nanie. Podczas w ybuchu w u l
k a n u K ra k a ta o p o w stały n a oceanie d ługie fale, które, rozchodząc się w jedn ę i d ru g ą stronę, o krążyły ziem ię i sp otk ały się n a dru g iej półkuli. To je s t w szakże ty lk o p o rów nanie, a nie w y jaśn ien ie.
Na półkuli południow ej zn ajd u jem y sto sun ki zupełnie odm ienne.
O ddaw na w iedziano, że w In d y a c h w scho
dnich i w A fry ce w peryodzie perm skim i tryasow y m is tn ia ła flo ra zupełnie je d n a k o wa; w noszono na tej podstaw ie o ów czesnym zw iązku obu lądów i ten w ielki k o n ty n e n t połu dn iow y nazw ano G on d w an a. Później znaleziono florę G on dw an y tak że w A u stralii i A rg en ty n ie. P ow ięk szały się w ten sposób rozm iary ląd u . A le w nioski o istn ie
niu naów czas ta k olbrzym iego k o n ty n en tu n a półkuli południow ej zo stały odrazu zachw ia
ne, k ied y nie ty lk o florę dolnej G ondw any ale i faunę, w łaściw ą ty m pokładom w p o łu dniow ej A fry ce, znaleziono niespodzianie w u tw o ra c h p erm skich R ossyi północnej.
M ożna więc z ty ch fak tó w jed en ty lko w nio
sek w yprow adzić napew ne, że ów czesna fa u n a i flora, zacho w u jąc ten sam ch a rak ter, obejm ow ała olbrzym ie p rzestrzenie n a po
w ierzchni ziemi i że w każdym razie is tn ia ło w ty m czasie na p o łu dn iu w iele ląd u s ta łego.
A nie m niej jed n o zw raca uw agę. Oto n a
ty m rzeczyw istym ,czy ty lk o dom niem anym
k o n ty n en cie południow ym w idzim y m łodsze
sfałd ow an ia ty lk o n a dzisiejszych w y b rze
3 8 W S Z E C H Ś W IA T
jY
s3
żach O ceanu S pokojnego, w e w schodniej częś- | ci A u s tra liii w zdłuż zachodnich w ybrzeży A m ery k i południow ej W praw dzie znaleziono w o statn ich czasach w A fry ce połu dniow ej fa łd y , pochodzące z czasów p e ry o d u w ęg lo
w ego, ale n a o g ó łc a ły olbrzym i o b szar m iędzy K o rd y lieram i A m ery k i południow ej n a zacho
dzie a K o rd y lieram i au stra lsk ie m i n a w scho
dzie je s t nieruchom y, ja k b y za m a rły , w p rz e ciw staw ieniu do ty c h przeró żn y ch ruchó w , k tó ry m u leg ała pó łk u la półn o cn a.
U siłow ania, ab y odszukać p e w n ą p ra w i
dłow ość g eo m etry czn ą w rozm ieszczeniu ła ń cuchów g ó rskich n a pow ierzch n i ziem i, po
dejm ow ane o statn iem i Czasy p rzez w y b it
n y ch geologów , lęk am się, że nie z n a jd ą p o d staw y w rzeczyw istości. L in ie te k to n ic z n e sp o ty k an e w n a tu rz e , za ch o w u ją p ro s ty k ie ru n e k co najw yżej w u sk o k ac h i pęknięciach.
F a łd y zaś pokładów s k o ru p y ziem skiej z a ch o w u ją się raczej ja k w y d łu żo n e fale, k tó re w y g in a ją się n ajro zm aiciej, skoro sp o ty k a ją n a swej d ro d ze d aw n e h o rsty n ieru c h o m e. To w idzieć m ożna w ybornie, śledząc przebieg najm łodszej gałęzi A ltaidów , t. j.
ła ń c u c h K a rp ack o -alp ejsk i.
N iech m i w reszcie w olno będzie dod ać t e ra z p arę słów o p ew nych s to su n k a c h biolo
gicznych n a pow ierzchni naszej ziem i. J u ż m ieliśm y sposobność zauw ażyć niezw ykle szerokie ro zp rze strzen ien ie fa u n y i flo ry d o l
nej Grondwany. P o d o b n ie szerokie g ra n ic e znane są tak że d la lądow ej flo ry k arb o n u , k tó ra z okolic a rk ty c z n y c h sięg a aż do A f
ry k i południow ej. F lo ra k u lm u z n a n a je s t z E u ro p y , M ongolii i A u stra lii. Jeszcze b a r dziej z a sta n aw ia fa k t, że w p o k ład ach m ię
dzy p o k ry w am i bazalto w em i zachodniej G-renlandyi z n a jd u ją się w a rstw y , należące do dolnej i średniej kred y , tu d zież do trz e ciorzędu, z k tó ry c h starsz e obfitu ją w sk a
m ieniałości należące p rzed ew szy stk iem do paproci, m łodsze dow odzą w ielkiego bog ac
twa* w spółczesne j im flo ry ro ślin a liściasty ch . J e d n e m słow em w idzim y ta m re sz tk i wege- ta c y i z ro z m a ity c h czasów , której nie m ożna pogodzić ze sto su n k am i k lim a ty c zn em i, pa- nującem i od czasów epoki lodow ej. O dnosi
m y w rażenie, że nie zaw sze is tn ia ła d zisiej
sza rozm aitość k lim ató w i nie zaw sze p a n o w a ła ta k a , ja k dzisiaj ró żn o ro d n o ść w świe- cie o g ran iczn y m . C h a ra k te ry sty c z n a in d y j
ska fa u n a słoni, ty g ry s ó w i t. d. m oże być u w a żan a sa.ma w sobie za pew ną całość, d o d a ją jej je d n a k różnolitości re sz tk i fa u n y m alajsk iej, k tó re p rz e trw a ły ta m do dzisiaj.
S zanow ni panow ie! W ty m k ró tk im prze
g ląd zie m ogłem zaznaczyć ty lk o n ajo gó lniej
sze i najw ażn iejsze k ieru n k i, w k tó ry c h b ad a
n ia n ależ y prow adzić dalej. A czekają ro z w ią
zan ia ta k ie setk i p y ta ń i problem ów , że k a ż d a szlach etn a am bicya, n aw et najśm ielsza, m oże znaleźć d la siebie szerokie pole p ra cy i pełne zadow olenie. Nowe o d k ry cia są d o stęp n e d la każdego sum iennego badacza.
W id ziałem i przeżyłem ju ż niejedno w c ią g u m ego d ługiego życia. I w iem , że z po
c z ą tk u trz e b a dobrze i go rliw ie praco w ać i n ależy być su ro w y m wobec siebie, ab y po znać fa k ty i szczegóły, ta k że n ieraz włos zbieleje, zanim się zdobędzie rzeteln y pogląd n a całość i zanim m ożna p rz y stą p ić do ogól
n ej sy ntezy . T en pierw szy k ro k je s t je d n a k m o m entem decyd ującym w życiu badacza, k tó ry w idząc, że zd an ie jeg o zn a jd u je coraz więcej u znania, uczy się być tem ostrożniej-
| szym . Z a to k ażd a chw ila, k ied y m oże d o rzu cić do ogólnej su m y wiedzy ludzkiej fa k t rzeczyw iście n ieznany lu b po g ląd isto tn ie
‘ now y, d a je m u zaw sze uczucie ta k w ysokie-
■ go zadow olenia, że wobec tego n ik n ie wszy- ( stk o czem św iat m oże darzyć, jak o uznaniem
z sw ojej stron y.
L y tto n B u lw er m ów i w jed n y m z swoich rom ansów : „Jeżeli kogoś w podeszłym w ieku : otacza g ro n o dzieci, w tedy widzi on u k o ń
ca dn i sw oich nie kropkę, ale ty lk o przeci- n e k “. T o m ożna odnieść w pełnej m ierze do badacza, otoczonego przez sw ych u cz
niów . T o je st w ielkie szczęście, k tó re stało się m oim udziałem . D anem m i je s t dzisiaj w idzieć n ie szeregi, ale szeregi całych gene- ra cy j uczniów , od osiw iałych, p ełn y ch za
słu g członków A k adem ij, do ty ch , k tó ry m bły szczy z oka zap ał jeszcze m łodzieńczy.
D la ty c h m łodszych ęhcę obecnie parę słó w dorzucić. W ciągu ty ch 44 la t h isto - ry a zap isała cały szereg w padków o g ro m nego znaczenia, ale nic d la ludzkości nie za
waży ta k , ja k p ostęp y w ty m czasie w iedzy przy ro d n iczej. W n ik n ęła ona w każde pole życia i p ra cy człow ieka, w p ły w a na k s z ta ł
to w an ie się naszych sto sun kó w społecznych,
naszych poglądów filozoficznych i ekonom i
,Y» 3 W S Z E C H Ś W IA T 3 9
cznych, na rolę pań stw , na w szystko. A kto p rz y p a trz y się dokładniej, te n dostrzeże, że obok w iedzy przyrodniczej i sam badacz p rz y ro d y w ysuw a się coraz bardziej naprzód z y sk u ją c na znaczeniu społecznem , w m iarę j a k ro śn ie uzn an ie dla w artości ,jego pracy i tru d ó w . S tą d w y n ik a w ysoki obow iązek m o raln y dla tej g en eracyi przyrodników , k tó ra obecnie n ad c h o d zi—obowiązek, polega
ją c y na tem , aby stro n ę etyczną swojej oso
bistej działalności poddaw ali w łasnej ocenie coraz surow szej, a w tedy, w obec rosnącego w p ły w u w iedzy przyrodniczej n a stosunki społeczne i polityczne, i sam p rz y ro d n ik bę
dzie się czuł coraz godniejszym , aby w ziąć u dział w p row adzeniu ludzkości naprzód.
D r. Tadeusz W iśniow ski.
W S P R A W IE D Z IA Ł A N IA T E R A T O G E N E T Y C Z N E G O R A D U .
W ciekaw ym a rty k u le p. t. „O statnie w y niki b a d a ń nad w pływ em ra d u na org an iz
m y", zam ieszczonym w JSIe 1 W szechśw iata z r. b.— p. M ieczysław K onopacki, w spom ina
ją c o m oich poszukiw aniach nad w pływ em tera to g en ety cz n y m prom ieni radow ych na rozwój zarodków kurzych, zaznacza, że w p ra cy m ojej „nieuw zględnienie w yników p ra cy S chw arza nie d aje nam żadnej pew ności, czy opisane potw orności są w ynikiem bezpośredniej re ak cy i n a rad, czy też w y n i
kiem zm ian, zachodzących w żółtku pod w pływ em tego ż czy nnika" (1. c. str. 10).
Chociaż w ogłoszonych przeze m nie d o ty ch czas n o ta tk a c h w stępnych (w r. 1904 we 1
W szechśw iecie i w Societe de Biologie), a ta k że w w iększej rozpraw ce m ojej o korelacyi zarodkow ej (Societe P h ilo m ath iąu e 1905), w k tó rej skład w eszły n iek tó re m oje sp ostrze
żenia nad potw ornem i zboczeniam i w rozw o
j u kurczęcia, w yw ołanem i zapom ocą ra d u — nie zam ieszczałem w yczerpującego spisu lite ra tu ry , dotyczącej tera to g en ety cz n eg o d zia
ła n ia i'adu, niem niej przeto p raca G. S chw ar
za z n a n a m i by ła jeszcze przedtem , zanim p rz y stąp iłem do pierw szych sw oich d oś w iad- i czeń n ad działaniem ra d u n a zarodki kurze i pon iek ąd p o b u d ziła m nie do rozpoczęcia ty c h dośw iadczeń. W szelako ju ż z sam ego
po cz ątk u m iałem n a uw adze, że d ziałan ie r a du ta k silne, że aż pow odujące w y ra źn e che
m iczne i fizyczne zm iany w żółtku, jak ie o trzy m a ł S chw arz — nie m oże być do celów m oich stosow ane, bo niew ątp liw ie spow odo
w ałob y śm ierć zb y t p rę d k ą zarodka. P o n ie
w aż chodziło mi o p rzek onanie się, czy p ro m ie
nie radow e m ogą w yw ierać d ziałanie „elek- cy jn e“ (którego znaczenie podnosi Schaper), t. j. w p ły w ać n a pew ne ty lk o okolice za ro d ka, nie n a ru szając zw ykłego biegu rozw ojo
w ego in n y ch jeg o części— a więc, czy rad n ad a je się ja k o czy nn ik tera to g en ety cz n y do niszczenia lu b zm ieniania d anych o kreś
lonych okolice, ja k to np. się robi zapom ocą ig ły rozżarzonej R o ux a — p rzeto z sam ego ju ż początku sw oich dośw iadczeń um ieszcza
łem ru rk ę z chlorkiem radow ym na znacz
nej (do 20 mm) odległości n ad ja jk ie m i prze
konałem się, że p re p a ra t, któ ry m się p osługi
w ałem się, w w a ru n k ach ty ch żadnego zgoła d ziała n ia n a rozwój ku rczęcia nie w yw iera.
D opiero po przyłożeniu ru rk i z radem w prost do skorupy, w okolicy jej odpow iadającej otrzym ałem całą seryę opisanych przeze m nie zboczeń rozw ojow ych, w yk azujących stałość w ystęp ow an ia pew ny ch typów zn iek ształ
ceń. W e w szystkich dośw iadczeniach, pod
czas u trw a la n ia p o d d aw any ch d ziałan iu ra du zarodków — stale zw racałem piln ą uw agę n a w y g ląd żółtka, m ając w łaśnie n a uw adze re z u lta ty , opisane przez S chw arza, lecz n i
g d y nie znalazłem nic tak iego , coby p rz y p o m inało owe zm ian y c h a rak tery sty c zn e spo
w odow ane przez rozkład lecytyn y: żółtko, zarów no wokoło blastoderm y, ja k i w okoli
cy d n a jam y podzarodkow ej m iało zawsze w ygląd najzupełniej no rm aln y .
D ru g a serya m oich dośw iadczeń, p rzep ro w adzonych zapom ocą silnego p re p a ra tu brom ku radow ego (ze zbiorów pracow ni fizy
cznej Uniw. w W arsz.), w ykazała, że ów p re
p a r a t —silniejszy znacznie od pierw szego—
po przyłożeniu w p ro st do sk o ru p y j a j k a — zab ija odrazu zarodka, um ieszczony zaś w odległości 3 0 —35 mm nad jajk iem w y w o
łu je zboczenia rozw ojow e identyczne ze zbo
czeniam i, o trzy m an em i w seryi pierw szej, zapom ocą p re p a ra tu słabszego.
B ad an ie histologiczne zarodków w strz y
m an y ch zupełnie w rozw oju przez działanie
blizko um ieszczonego silnego p re p a ra tu radu
40 W S Z E C H Ś W IA T
w ykazało, że b lasto d erm a zachow uje z u p e ł- [ nie c h a ra k te r za ro d k a świeżego, nie p o d d a
w anego w ylęgow i. B u d o w a ziarn żó łtk a b y ła zupełnie n o rm aln a, co też o dpow iada obrazow i m akroskopow em u, nie w y k a z u ją cemu ża dny ch śladów zm ian an i w ro d z aju o pisan y ch przez S chw arza, an i ja k ic h b ą d ź in n y ch . Z auw ażyć tu m uszę, że śla d y te nie w ystęp o w ały n a w e t po ty g o d n io w em d ziała
n iu ra d u na jajko.
Z pow yższego w y n ik a je d n o ty lk o p rz y puszczenie, a m ianow icie to, że m iałem do czynienia z p re p a ra ta m i ra d o w em i znacznie słabszem i od teg o , ja k ie g o u ży w ał S ch w arz do sw oich dośw iadczeń.
Co dotyczę kw esty i, czy op isane przeze m nie p o tw o rn o śc i są w y n ik iem re a k c y i bez
pośredniej za ro d k a n a ra d , czy też pośred
n im re z u lta te m zm ian w y w o ła n y ch w ż ó łt
ku, to, oczyw iście nie ośm ielam się dotąd tw ierd z ić z całą pew nością, że ow e słabe p re p a ra ty radow e nie pow o d u ją ża d n y ch zm ian chem icznych w żółtku, k tó re b y w tó r
nie odbić się m o g ły n a c h a ra k te rz e zn iek sz tał
ceń zarodk a, albow iem m ożliw em i u p ra w - nionem je s t p rzypuszczenie, że z m ia n y te m ogą zachodzić, zan im jeszcze u ja w n ia ją się w m akroskopow ej i m ikroskopow ej budow ie żółtka.
Z dru g iej s tro n y w szelako b a d a n ia nad w pływ em ra d u n a rozw ój ja j h olo blastycz- nych, zaw iera ją cy ch m in im aln e ilości żółtka, ja k ja jk a A scaris m eg alo cep h ala (b ad an ia G. P erth esa ), lub ja j k a szk a rłu p n i (G. B ohn) dow odzą, że w ja jk a c h ty c h p ro m ien ie r a d o w e w y w o łu ją n a d e r g łębokie zm iany w n o r
m aln y m try b ie rozw oju. P o d łu g B o h n a w p ły w prom ieni r a d u n a zap ło d n io n e ja jk a jeżow ca S tro n g y lo c e n tro tu s liv id u s objaw ia się przez w strz y m a n ie g astru la c y i, lu b o ile n aśw ie tla n ie było stosow ane po p rzejściu przez za ro d k i tego stad y u m , przez w strz y m a nie tw o rz en ia się ram io n p lu teu sa. P le m n i
ki pod w pływ em r a d u ra p to w n ie tra c ą na spraw ności lu b n a w e t o b u m ierają. W resz
cie zdaniem B o h n a pro m ien ie ra d u d z ia ła ją przedew szystkiem n a te elem en ty zarodka, k tó re w danej chw ili z n a jd u ją się w stanie ożyw ionego p o d ziału i różnicow ania. O d zia
ła n iu w tó rn em zm ienion ego przez ra d żó łtk a m ow y w d an y m ra zie ted y by ć nie m oże.
W łasn e m oje b a d a n ia n ad d ziałaniem r a du n a rozw ój ja j jeżow ców , p rzeprow adzone w lecie ro k u ub iegłego n a stacy ach zoologi-
| cznych w V illefranche i R oscoff —- p o tw ie r
dzają w y n ik i p ra c y B ohna, szczególniej co dotyczę w strz y m a n ia rozw oju ra m io n larw o- w ych plu teu sów . N ieogłoszone dotychczas w y n ik i m oich d ośw iadczeń z rad em nad j a ja m i ry b sp odoustych (Scyllium canicula), p ro w adzo ny ch w R oscoff w r. z., w zup eł
ności z d a ją się po tw ierd zać przypuszczenie, że ra d d ziała tu bezpośrednio n a kom órki zaro dk a, bez w tó rn e g o o d d ziaływ an ia ze stro n y zm ienionego żółtka. T o o statn ie w n aśw ietlan y ch w ciągu 2 dni (a więc krócej niż u S chw arza) ja jk a c h S cylliu m m iało w y g ląd zup ełn ie n o rm aln y — zm ianom n a to m ia st n a d e r głębokim (o bardzo stały m t y pie) u le g a ły osiowe okolice zarodka, złożone z k om ó rek stosunkow o w żółtko uboższych aniżeli k om ó rk i b lasto d erm y , k tó rej znow u w z ro st nie u leg ał ża dnem u za trzy m an iu . Słow em —•' p om ijając cechy specyficzne p o tw o rn ości, ja k ie ra d w yw ołuje p rzed ew szy st
kiem w budow ie u k ła d u nerw ow ego za ro d ków Scyllium — m am y tu w y niki zupełnie zgodne z w y n ik am i m ych d aw n iejszy ch d o św iadczeń n ad jajam i kurzem i, a p o zw alają
ce przypuszczać, że reak cy a zaro d k a j e s t—
pom imo obfitości ż ó łtk a —bezpośrednia.
J a n T ur.
C H E M I A
R Z A D K IC H G A Z Ó W P O W IE T R Z A . (rys historyczny)
( D okończenie).
D opiero w ro k u 1895 R am say o d k ry ł hel, g az rów nież ja k a rg o n bezw ładny chem icznie, dla k tó reg o Cp : C v = l ,6 6 ja k dla A r, a k tó rego ciężar atom ow y oznaczono na 4 ( H = l ) , zm ierzyw szy c. wł, odniesiony do w odoru, ró w n y 2.
P om iędzy więc ciężarem at. arg o n u (40)
a h elu (4) zachodziła różnica 36; ta k ą sam ę
różnicę sp o strze g am y m iędzy ciężaram i ato-
m ow em i np. E l (19) a Mn(55); Cr (52,1)
a O (16); V (51,2) a N (14); T i (48,1) a C (12),
ale m iędzy każdem i dw om a p ierw ia stk a m i
w sp o m n ian y ch g ru p m ieści się zaw sze trzeci
pierw iastek , któ reg o c. at. m niej więcej różn
A1® 3 W S Z E C H Ś W IA T 41 się o 16— 18 od c. a t. dw u innych: np. po
m iędzy F I a M n m am y Cl (35,5), pom iędzy 0 a C r m am y S (32) i t. d. F a k t tego ro d z a
j u pozw alał przy puszczać istn ie n ie p okrew nego helow i i argonow i p ierw iastk u , a w łaś
ciwiej g azu o c. at. dosięgającym 20; p rz y puszczając dalej, że gaz ów rów nie ja k A r 1 He m ógł być jed n o ato m . m ożna było obli
czyć c. wł. dom niem anego tow arzysza arg o n u na 10 m niej więcej.
T ego ro d z aju rozum ow anie naprow adziło R am say a na drog ę poszukiw ań, k tó re w cią
g u trzech la t n astęp n y ch ukończył w spólnie z T raversem w sposób isto tn ie m istrzow ski.
W ro k u 1898 w czerw cu (9) R am say *) o znajm ił Tow. królew skiem u w L ond ynie, że w spólnie z T rav ersem , z 750 cm3 p łynnego pow ietrza o trzy m a ł 26,2 cm3 gazu, k tó ry po w ydaleniu zeń O i N w ykazał nieznane dotąd widmo; gęstość now ego g azu 22,51.
„N atu raln ie, dotychczas niem ożebne je s t d o kład n e pkreślenie położenia now ego gazu, pisze R am say , w u kładzie peryodycznym pierw iastków ; ale jeżeli w olno m i czynić pew ne przypuszczenia, to sądzę, że k ry p to n (nowo o d k ry ty gaz) będzie m ógł być zaliczo
nym do szeregu helu, w y k azu jąc gęstość 40 z ciężarem atom ow ym 8 0 “ . W tym sam ym to m ie 2) (w n astęp n y m zeszycie; tego p i
sm a zn ajd u jem y w iadom ość, że R am sayow i i T raversow i zapom ocą destylacyi cząstk o wej większej ilości skroplonego pow ietrza udało się oddzielić 2 now e gazy: jed en o cię
żarze w ł. 14,7 (neon), d ru g i o c. wł. 19,87 (m etargon).
18 l arg o n u 3), otrzym anego zapom ocą m e
to d y m agnezow ej, skroplono w kolbie oto czonej ciekłem pow ietrzem ; k olba połączona była z pom pą rtęciow ą T ó p lera i ze zbio rn i
kiem zaw ierający m argon; arg o n się sk ra p lał norm alnie, ale po pew nym czasie zaczęło ukazyw ać się ciało stałe; po sk ro p len iu 13—
14 l arg o n u p rz erw a n o dalszy jeg o dopływ ; pozostał gaz, k tó reg o gęstość w yznaczono na
') Po niemiecku to samo w Z. f. ph. Chemie
„O ber einen neuen B estandteil der Athmosphare"
T. 26 p . 362.
2) R eferat W ilh. Ostwalda z „Prooc. Roy.
Soc.“ 18 czerwca 1898 r.
3) Z. f. ph. Chemie T. 26 p. 564 Ramsay und Travers: „U ber die B egleiter des Argonsu.
17,3 co tłu m aczy się tem , że n aogół gazy (proste) tem tru d n ie j się sk ra p la ją im są lżejsze 1). N astęp nie złączono kolbę zaw ie
ra ją cą sk ro p lo n y argon z pom pą rtęciow ą i poczęto oddestylow yw ać zaw artość. Z p ier
wszej cząstki d e sty la tu otrzym ano gaz o c.
wł. 14,67 (neon), posiadający c h a ra k te ry styczne widm o. „L iczba ta - czytam y w tem m iejscu— zbliża się do tej jak ąśm y m ieli n a dzieję otrzym ać. A żeby um ieścić neon n a należnem m u w p eryodycznym system ie m iejscu trzeba, b y m iał oh c. w ł. 10—11 (bę
dąc jednoatom ow ym ). P rzy m u jąc o. wł.
czystego arg o n u 20 m ożem y łatw o obliczyć, że o trzy m an y przez nas g az zaw iera około 53,33, czystego n e o n u 11.
Ciało stałe, tw orzące się podczas sk ra p la nia azotu, dało gaz z c. wł. 19,87, o chara- k terystyczn em w idm ie. N azw ano je m etar- gonem . Śledząc dalej bieg odk ry ć w stresz
czanych badaniach, przekonyw am y się, ż e d o roku 1899 2) o d k ry to i zbadano dokładniej argon, neon, m etarg o n ; k ry p to n zaś i ksenon nie b yły jeszcze ani d o kładn ie zbadane, ani otrzym an e w stanie dostatecznej czystości.
W ro k u 1 9 0 0 3) w ykazano, że t. zw. m e
ta rg o n (o ch a rak t. widmie) pierw iastk iem nie jest; że je st to zw yk ły argon, którego widm o zm ieniło się pod w pływ em i za przy czy ną obecności nieznacznej ilości w ęgla lub jeg o połączeń, pochodzących z pięciotlenku fo sfo ru , k tó reg o u żyto do osuszania gazów.
C ykl badań n a d rzadkiem i gazam i atm o sfery zam yka p ra ca ogłoszona 1 9 0 1 4) roku.
P ra c a ta zaw iera całk o w ity dorobek fa k tyczn y, pozyskany w tej dziedzinie, do tego czasu i z niej czerpać będziem y dane, k tó re następują.
J a k w idać z d w u wyżej p rzytoczonych cy
ta t, R am say, o pierając się n a przypuszcze
niach, ja k ie m u n asu w ał u k ład peryodycz- ny, nie w ątp ił, że neon o o. w ł. 14 i k ry p to n
*) W yjątek stanowi tylko hel, skraplający się trudniej od wodoru; tu zachodzi prawdopodobnie komplikacya z powodu jednoatomowości He.
2) P r. W . Ramsay „U eber die neuerdings ent- decten Gase und ihre Beziehung zur periodischen G esetz“ Ber. d. d chem. Gesell 1899.
3) Z. f. ph. Chemie T. 35, zesz. 5 Ref. .W. O st
walda z „Proc. Roy Soc“ 15, 1900.
4) Z. f. ph. Chemie T. 38 „Argon und seine
B egleiter“ Ramsay und Travers.
4 2 W S Z E C H Ś W IA T J\ls 3 0 ciężarze w ł. 22 są m ieszaninam i zn an y ch
(Ar, He, N) i n ie zn a n y ch (Ne, K r i X e) g a zów. W y ra ż a ł przypuszczenie, że neon czy
sty m a p osiad ać c. wł. 10, a k ry p to n czysty 40. N ależało w ięc, chcąc o trzy m a ć ów cz y s ty neon, w ydzielić cięższe i ew en tu aln ie lżejsze o d eń g azy z posiadanej, zaw ierającej przypuszczaln ie 50$ n eonu, m ieszan in y g a zow ej. D e sty lac y a cząstk o w a (z za sto so w a niem tle n u ciekłego ja k o su b stan cy i o ziębia
jącej) nie pozw oliła oddzielić d ro b n y c h czą
ste k H e od Ne. C hcąc w ięc o trz y m a ć cz y sty N e rozpoczęto n ow y szereg dośw iadczeń:
ze 120 l skrop lonego p o w ietrz u , po u s u n ię ciu tle n u i azotu o trzy m a n o 800 cm 3 b o g a te go w neon gazu; przepuszczono te n g az przez skro p lo n y azot: w ty c h w a ru n k a c h arg o n skroplił się i o trzy m a n o g az o c. w ł. 7,24, zaw ierający obok neonu je d y n ie hel. Do teg o g az u zastosow ano d y fu z y ę i o trz y m a no n a tej d rodze gaz o c. wł. 9 ,1 8 '). G az te n przepuszczono p rzez sk ro p lo n y w odór;
w jeg o te m p e ra tu rz e N e sk ro p lił się — hel p ozostał w sta n ie gazow ym . D e sty la c y a cząstkow a p ozostałej m iesza n in y sk ro p lo n y ch gazów (H i Ne) d a ła gaz, za w iera ją cy w odór 1 neon; w odór u su n ięto p rz y pom ocy tle n u i o trzy m a n o cz y sty neon, k tó re g o ciężar wł.
R a m sa y obliczył n a 9,99, a, T ra v ers (na innej próbce) na 9,94.
S to su ją c do k ry p to n u z c. w ł. 22 m etod ę d estylacy i cząstk ow ej, przyczem su b sta n c y ą o ziębiającą było p o w ietrze ciekłe, o trz y m y w ano 1) gaz za w iera ją cy arg o n z m ałą d o m ieszką K r - część n ajlżejsza d e sty la tu ; 2) gaz za w iera ją cy p rzew ażnie k ry p to n — część o p o śre d n im cięż. wł.; 3) gaz za w iera ją cy k ry p to n i cięższy od niego ksenon — część najcięższa d e sty la tu . 2 -g ą i 3-cią części d e
sty la tu połączono razem ; sk roplono je; ksen o n się skroplił, k ry p to n też w w iększej części—
część teg o gazu ro z p u ściła się w skro p lo n y m ksenonie; d esty lac y a cząstkow a sk ro p lo nej m ieszaniny pod zm niejszonem ciśnieniem d ała gaz o c. wł. 40,73 do 40,82, k tó ry u z n a no za k ry p to n czysty.
P o słu g u ją c się an alo g iczn ą m eto d ą, z d o ła no n ak o n iec w ydzielić cz y sty k sen o n o c.
1) P. w Z. f. ph. Chemie T. 26 p. 134 „U eber die Homogenitat des H elium s 11 szczegóły dotyczą
ce konstrukcyi i działania aparatu dyfuzyjnego stosowanego i w tycli badaniach przez Ram saya.
| wł. 64,0 (gaz rów nie ja k pow yższe jed n o ato - i m owy).
W b ad a n ia ch n ad tem i pod w zględem che
m icznym abso lu tn ie bezw ładnem i gazam i je- dy n em k ry te ry u m jednorodności o trzy m y w anego p ro d u k tu gazow ego b y ła stało ść w łasno ści fizycznych, ja k c. wł., zachow anie się sp ek tra ln e i t. p.; niezm ienność c. wł. wo- : bec d y fu zy i św iadczy o nieobecności w d a
ny m g azie innego g az u o odm iennym c. w ł.;
każd y o d k ry ty gaz, w ydzielony w m ożliwie cz y sty m stanie b y ł p o d d aw an y dyfuzyi i w y
żej p o dan e liczby dla. c. wł. o p isyw any ch g a zów obliczone zo stały n a p o dstaw ie zacho
w an ia się ich w łaśn ie wobec d yfuzyi.
W id m a o d k ry ty ch w p ow ietrzu gazów zb a d an e zo stały głó w n ie przez C rookesa (lit.
p a trz w cy to w an y ch a rty k u ła c h R am saya) i B allyego; dla każdeg o z gazów oznaczono cały- szereg linij c h a rak tery sty c zn y ch w w id m ie, każd y w iększy p odręcznik chem ii nioor- gan iczn ej zaw iera fo to grafie ty c h widm , w ię
cej niż k ażd y opis m ówiące; dodam y tylko, że zauw ażono zm ian y zachodzące w ty ch w id m ach zależnie od n atężen ia p rą d u elek
try czn eg o .
P od ajem y tablicę n ajw ażn iejszy ch stały ch fizy czn ych gazów rzad kich atm osfery:
N Ne Ar Kr Xe
1,018 0,2345 0,968 1,449 2,364 Współcz. zała
mania.1)
— 9,98 19,96 40,82 64,0 C. wł. w stanie gazowym,
— ? 8 6 121,33 163,9 Temp. (absol.) wrzenia,
— 6 8 155,6 210,5 287,7 Temp. (absol.) krytyczna.
— ? 40,2 41,24 43,5 Ciśnienie kry
tyczne w mm
— ? 32,92 37,84 36,4 Objętość czą-
w n