• Nie Znaleziono Wyników

„Chciałem udać bohatera, starego pszczelarza” - Kazimierz Brudkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "„Chciałem udać bohatera, starego pszczelarza” - Kazimierz Brudkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KAZIMIERZ BRUDKOWSKI

ur. 1949; Wohyń

Miejsce i czas wydarzeń Planta, PRL, współczesność

Słowa kluczowe Projekt "Pszczelarstwo na Lubelszczyźnie. Nieopisana historia - Rzeczpospolita Pszczelarska", strój pszczelarza, rojenie się pszczół, rządlenie,

„Chciałem udać bohatera, starego pszczelarza”

Różnie to bywa. Na wiosnę pracuje bez żadnego stroju, bez żadnego kapelusza, bez niczego, a czym starsze lato, to już trzeba się w kapelusz ubrać. Ale przez te wszystkie lata rękawic na rękach nie miałem. Kombinezon, a przeważnie bluza z kapeluszem. Kombinezon już na sam koniec, jak podkarmiam ostatnie na zimę, jak jest brzydka pogoda, nie ma nigdzie pożytku, duże rodziny zazimowane, siedzą zarazki wszędzie, no to ubieram kombinezon. Ale rękawic nie. To Broń Boże! Mnie rękawice przeszkadzają. Ręce muszę mieć gołe, a po drugie nie ruszają mnie wcale żądła pszczele. Było kiedyś tak – jako ciekawostkę mogę powiedzieć - był odpust, odpust co roku jest dwudziestego szóstego lipca na Anny. Przyjechali sąsiady, siedliśmy sobie koło sadzawki, no… kwaśne mleko śmy popijali no i w pewnym czasie zaczęły się roić mi pszczoły. Chciałem udać bohatera, starego pszczelarza.

No, byliśmy po tym głębszym zsiadłym mleku, był upał, gorąco, w samych byłem spodenkach, zresztą wszyscy byli tacy na pół ubrani. Więc wziąłem sobie patyka, podszedłem do rojącego się ula, do rodziny wychodzącej i mówię: „Tu zarazy mata siadać, a nie po gałęziach mi chodzić” No i oczywiście siadły – ale na mnie. Jak mi dały bobu, to żeby nie sadzawka, to nie wiem, jakby to się skończyło. Zanurkowałem w sadzawkę. Wychyliłem się z wody, dostałem jeszcze parę żądełek w główkę, więc nurkiem na drugi brzeg. Wylazłem z tej wody, no i myślę – a jeszcze telefonów tutaj nie było – że trzeba iść do sąsiadów, do spółdzielni, zadzwonić do lekarza, spytać się co i jak. Zadzwoniłem do lekarza naszego tutaj, Gaworeckiego. Żona się przestraszyła, po karetkę zadzwoniła, bajek naplotła, że tu pszczoły pożądliły pszczelarza. Przyszedłem tam z tej spółdzielni, a tu karetka z Radzynia przyleciała:

„Gdzie ten pożądlony?”. Ja mówię: „To ja” -„Jak to?” -”No ja!” To tych żądeł z samej buzi sto ileś mi wyciągnęli. Byłem naszpikowany, jak dobra kasza skwarkami. Ale nie było mi nic. Absolutnie nic. Posiedziałem, wypiłem herbatkę. Koło godziny dwudziestej pierwszej wróciliśmy do zsiadłego mleka. I nic! Plamki tylko malutkie

(2)

takie, a mnie jak jedna pszczoła użądli, to nie widać gdzie.

Data i miejsce nagrania 2016-09-15, Planta

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Katarzyna Kuć-Czajkowska, Agnieszka Piasecka Redakcja Małgorzata Maciejewska, Agnieszka Piasecka Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeszcze mieszkaliśmy cztery lata w Łukowie, i jak zaczęły się budować Zakłady Azotowe, to żona się zainteresowała, bo ja to miałem co innego w głowie.. Ja miałem szkolenia,

Dopiero jak mnie internowali dowiedziałem się, że następnego dnia pojechali na kopalnię Wujek strzelać do ludzi.. Później siedziałem 32 dni w Strzelcach Opolskich, to dopiero

Jak rozwiązał się oddział zostałem komendantem placówki i później zostałem dalej prezesem koła Armii Krajowej.. Do dnia dzisiejszego mam pieczątkę, nazwiska i

przyniosła pszczoła, to jest wina pszczelarza, bo nie dopilnuje, nie dojrzy, nie zrobi wszystkiego tak jak trzeba i sobie sam zahoduje chorobę, to sobie gniazdo przestudzi,

Dzieci się zbierze z całej gminy, ze wszystkich szkół, i co roku staram się i wychodzi mi to, że pojedziemy na tą wycieczkę, dzieciaki coś tam zobaczą, to chętniej się tymi

Ma malutką pasiekę, bo ma malutkie dzieci, na razie bardziej dzieci bawi, jak pszczoły, ale tatuś jej podrzucił tam dziesięć rodzinek, dziesięć uli, no i bawi się w

Słowa kluczowe Zemborzyce Kościelne, PRL, dzieciństwo, sklep Walczyńskich, rzeka Bystrzyca, higiena osobista, życie codzienne, życie na wsi, praca na wsi, zapachy dzieciństwa,

Tam, gdzie myśmy mieszkali to była [bieżąca woda], ale był czas, że nie było wody. To ja nie wiem, co to było, że chodziłam na stare miasto