• Nie Znaleziono Wyników

Witaniów – moje miejsce pochodzenia - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Witaniów – moje miejsce pochodzenia - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER MAZUR

ur. 1917; Witaniów

Miejsce i czas wydarzeń Witaniów, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Witaniów, dwudziestolecie międzywojenne, Witaniów, wygląd wsi, pożar, mieszkańcy Witaniowa

Witaniów – moje miejsce pochodzenia

Witaniów to była wieś położona nad Wieprzem, że tak powiem nie za bogata. Żyli tu w większości biedni ludzie, którzy ratowali się jak mogli, na przykład ryby łapali w Wieprzu albo do bogatszych chodzili na zarobek. Wieś była duża, pola wąskie, dach z dachem się stykał, dlatego często bywały pożary. Dachy były słomiane, ściany drewniane, wszystko to było łatwopalne. W sąsiedztwie wybuchł pożar u bogatego, bezdzietnego sąsiada. Miał on dwa konie, trzy krówek, ładnych krów. Miał też służące i służącego, ale ten służący miał tak trochę kuku na muniu. O coś się pokłócili i ten mu powiedział: „Ja cię zwolnię”. To on w nocy podpalił mu gospodarstwo, ale szkoda mu było i przyszedł do mojego dziadka do stodoły. To było w lecie, obudził go i mówił:

„Walenty pali się!” A sam uciekł w zboża, to było przed żniwami. No i wtenczas spaliły się u tego sąsiada dwa konie, trzy krowy czy tam pewna ilość świń, stodoła, obora, okólniki [okólnik - ogrodzona część podwórza przeznaczona dla zwierząt] tak zwane, dom tylko dalej był i pozostał. A co ciekawe, ten bezdzietny gospodarz był bogaty, pieniądze miał, ale miał taki zwyczaj, narzekał, że jemu taka bieda. Tam pytali się niektórzy: „Feliksie, co słychać?” „Bieda” - odpowiadał im. A nawet mówił, że nie ma co w garnku zabełtać, taka bieda była, ale jak się spalił to dopiero bieda. Bo on tak bał się, żeby temu biednemu pożyczyć pieniądze. On je miał i nawet był taki troszkę rozwinięty, gazetę pamiętam utrzymywał, to z nieboszczykiem tatusiem chodziliśmy tam to te gazetę czytał czasem. Nie pamiętam już jaką, ale on nie był lubiany ze względów tych, że [taki skąpy]. No i już ta bieda go spotkała jak się spaliło wszystko…

Za mojej pamięci kosa była do koszenia, no i bogatsi to mieli tak zwane żniwiarki, kosiarki ale to był już bogaty. Rowery na wsi to trzech miało, to mówili że to są bogaci, bo rower mają. Samochód to miał dziedzic, ale to też nie taki jak dzisiaj.

Pamiętam z bratem przyjechał kuzyn z Ameryki, właściwie w Polsce to on był takim parobkiem, że tak powiem i ktoś mu tam doradził by pojechał do Ameryki. Po pewnym czasie przyjechał pan, na nim garniturek, elegancki samochód. To był

(2)

pociotek mojego dziadka, bo mówił wuju na niego. Przyjechał i nas jeszcze z bratem tym samochodem przewiózł. Jakaż to była radość, a później jak jechał to krzyczeli:

„Tobiasz jedzie!” Wszyscy chcieli ten samochód zobaczyć.

Radia nie było, telewizji nie było, szkoły mniej było że tak powiem. No i książek, tego wszystkiego nie było, no bieda była, bo byliśmy sto dwadzieścia trzy lata w niewoli to od igły do budynku to niełatwa sprawa. Dzieci były niewykształcone, ale miały więcej kultury jak dzisiaj wykształceni. Wtedy nie było mowy żeby powiedzieć na matkę – matka, mamusia to była, ojciec to był tatuś mimo wszystko. A dzisiaj to stary, stara rozmaite nazwy, wapniak tam jeszcze. Papierosów żadnych nie było, a teraz popatrzę nieraz idą dziewczynki o dziwo z chłopcami, plecak na plecach z książkami i papierosy. I jeszcze wulgarne słowa, i przy dziewczynce i dziewczynki to samo potrafią.

Z Witaniowa wyszedł jeden ksiądz, który niestety zginął w Australii w jakiejś tam katastrofie, generał Mróz oczywiście to już w czasie PRL-u, bo on był poglądów komunistycznych oraz jeden pułkownik był, bo drugi pułkownik z Lublina z ósmego pułku ożenił się z panienką z Witaniowa, która pracowała w aptece w Lublinie. Było jeszcze trzech poruczników oczywiście tych powojennych z czasów PRL-u.

Data i miejsce nagrania 2010-09-17

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Właściwie chyba dopiero, jak rząd Olszewskiego został powołany, to wtedy trochę inne spojrzenie było. Data i miejsce nagrania

Jeszcze ta Czechówka jakiś czas wegetowała, ale raczej obecnego jej stanu nie można powiązać z tamtymi wydarzeniami, bo jeszcze długo, długo była, a jak wiemy

I tak było, że młocarnia była rozbita, ale to nie jest wina gospodarza, ani wina niczego, tylko po prostu konie [się spłoszyły]. Ciągników było wtedy bardzo

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Później był taki stół pochyły i wtedy wozili mężczyźni glinę na ten stół, a my mieliśmy formy i takie okrągłe coś z drutem, tym się ściągało nadmiar gliny, i cegłę

Mama wyszła wtedy do sklepu, ja byłam trochę przeziębiona, chorowałam, sąsiadka szła po wodę, pamiętam właśnie takie jakby sceny, obrazki bezpośrednio

Po ukończeniu tej szkoły – ale to już tak trochę później – udało mi się jeszcze w Warszawie skończyć Technikum Poligraficzne, dlatego że w Lublinie wyższej

Miałem i w banku pieniądze, ale nie mogłem sobie pozwolić na ich marnowanie, bo trzeba było na gospodarstwie dokładać jak się coś zepsuło, a budowa też mnie