• Nie Znaleziono Wyników

Moje losy po wyzwoleniu - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Moje losy po wyzwoleniu - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER MAZUR

ur. 1917; Witaniów

Miejsce i czas wydarzeń Witaniów, PRL

Słowa kluczowe PRL, praca w gospodarstwie, opieka nad rodziną, wycieczki zagraniczne

Moje losy po wyzwoleniu

Miałem propozycje małżeństwa tu i ówdzie, ale ja sam miałem dosyć panienek.

Rodzice nawet wspierali mnie [w wyborze] tej panienki nie raz, bo ja grzeczny byłem, nie paliłem, nie piłem nie tak jak inni. To jak szedłem do panienki to pijany nie byłem, papierosów nie paliłem, ani przed ani po. Miałem różne propozycje, na przykład żeby niestety ich zostawić [rodzinę], powiedziałem: „Ja im winien opiekę, trudno ja tego nie zrobię”. No wszystko mówiłem jak jest, bo myślałem sobie, że jak którąś oszukam to przyjdzie, awanturę zrobi, rozwód, rozejdziemy się. Mówiłem, że u mnie taka a taka sytuacja, no i ona mówi, że na razie pójdzie, a jak coś tam będzie źle to ja do niej przyjdę. Ja mówię: „Ja nie mogę zrezygnować. Ja muszę stale być, dzień i noc przy nich to, nie tak że zostawić ich - mówię - bo matka dobrze rozumie wszystko, ale biedna schorowana. A ten [brat]– mówię - nie ma pewności [czy] samego go zostawić”. No i tak się mordowałem, później zmarła ta dobra mama 23 marca 1981 roku. Później byliśmy obaj, jeszcze gospodarowaliśmy i ciężko nam było na tym gospodarstwie, bo ja nigdzie nie należałem. Miałem propozycję do partii - nie chciałem, za sołtysa - nie chciałem, na radnego gminy - odmówiłem i została nienawiść i żyłem na pół [pograniczu] prawa. Znienawidzili mnie we wszystkich urzędach, gdzie poszedłem mizernie tam załatwiali. I nieraz to tak troszkę za dużo miałem goryczy, bo mi w urzędzie odmawiano. Ja mówię: „Dlatego wobec państwa wszystko reguluję na sto procent”. – „Bo pan jest taki, bo taki, bo to trzeba z prądem…”. Mówię: „Z prądem zgnite ryby płynom”. No to nieraz nie mogłem wytrzymać, ja byłem Polakiem i jestem Polakiem i umrę Polakiem, oni też są Polakami. Ja mówię: „Boga, matki, ojczyzny się nigdy nie wyrzeknę, ojczyzny nie zdradzę, bo zdrada jest niewybaczalna”. Później dali mnie wypić i popalić. Ciężko było, budowałem się, bo to waliło się drewniane, później murowane robiłem, oborę murowaną, dużą stodołę na dwa klepiska murowane, ale to wszystko poszło na marne. Tak, napracowałem się w życiu dość i ja więcej w swoim życiu byłem pod wozem jak na wozie… Ale jakoś tam się żyje i teraz 92 latek mija, 16 lat już

(2)

rozrusznik chodzi. Ksiądz mi zawsze proponował wycieczki do Rzymu, ja nie mogłem, bo nie mogłem zostawić tych dwoje chorych. Pieniądze miałem, bo ja oszczędny byłem, pracowałem, trzy krowy było i koń, świnie trzymałem, zboże rodziło mi się, bo ja pracowałem szczerze i nic nie roztrwaniałem. Miałem i w banku pieniądze, ale nie mogłem sobie pozwolić na ich marnowanie, bo trzeba było na gospodarstwie dokładać jak się coś zepsuło, a budowa też mnie kosztowała. Później jak zostałem sam i emeryturę otrzymałem to zaczęli mnie namawiać do wyjazdów za granicę. Najpierw ksiądz mnie przekonywał no i byłem trzy razy we Włoszech, dwa razy w Meczugorie, tak samo dwa razy na Litwie, we Lwowie i raz w Lourdes – w Fatimie. Zwiedziłem również Portugalię, a w niej miastka jak: Fatima, Porto, Lizbona, Lizbona to piękne miasto. Później przejazd był do Hiszpanii, widziałem: Madryt, Saragossę, Barcelonę, byłem na stadionie olimpijskim, w Morzu Śródziemnym się kąpałem, właściwie chlapałem nie kąpałem, bo tylko do połowy, no i po tych morzach nawet tam pływałem. Byłem dwa razy na Monte Cassino, pierwszy raz to nawet to na wycieczce z Lublina, pani nazywała się Anna Pasek, żyje jeszcze, to mnie wyznaczyła do składania kwiatów na grobie generała Andersa na Monte Cassino w towarzystwie dwóch innych pań. Drugi raz byłem to tylko zdjęcia stamtąd mam, z Monte Cassino. Z innych miejsc to zobaczyłem Rzym, Florencję, Wenecję, byłem w Asyżu, Padwie,Jugosławii, Bośni i Hercegowinie dwa razy oraz w Chorwacji. W kraju też byłem dwa razy w Wadowicach w domu papieża, w kościele papieża i tak dalej.

Data i miejsce nagrania 2010-09-24, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Teraz jak się pokaże to on leci, on mnie widzi, wita się sam. Raz stałem w towarzystwie tu w Łęcznej, patrzę, a on tu idzie i byłem pewny, że będzie się witał i

Pamiętam jak dzisiaj, jak w czterdziestym czwartym Rosjanie od strony Łęcznej nacierali, Niemcy uciekali już na zachód i dostali się w ich okrążenie.. Pamiętam strzelali

Były baraki, gdzie było pełno jakichś tam ubrań, buty i tak dalej, i tak dalej.. Później to zostało

Wtedy nie było mowy żeby powiedzieć na matkę – matka, mamusia to była, ojciec to był tatuś mimo wszystko. A dzisiaj to stary, stara rozmaite nazwy, wapniak tam

Ze szkoły go wyrzucili, no trochę tej szkoły miał, chyba maturę miał całą, a chciał się więcej kształcić, bo jego ojciec miał czterdzieści mórg ziemi, siedmioro dzieci miał

A później już nieco postęp był taki, bogatszy to miał dużo tych kosiarzy, w końcu ci bogatsi to mieli tak zwane żniwiarki, miały one sztangę, oś, stół taki był i były

Na religię przychodził ksiądz prałat Krasucki, był bardzo dzielny, trzydzieści lat spędził w Łęcznej.. Żydzi chodzili na religię do bóżnicy, do synagogi, ale był

Mamusia mówiła, żeby chodzić tylko tam, bo zaznajomiony był pan, który dobrze się opiekował koniem, bo tam i złodzieje grasowali. Kradli te zakupy jak się robiło i do