• Nie Znaleziono Wyników

Zabawy amunicją po II wojnie światowej - Andrzej Żołnierowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zabawy amunicją po II wojnie światowej - Andrzej Żołnierowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ ŻOŁNIEROWICZ

ur. 1943; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Lublin. Opowieść o mieście, Lublin, PRL, ulica Stanisława Leszczyńskiego

Zabawy amunicją po II wojnie światowej

Chyba zakładów usługowych tam specjalnie nie było. Najbliższy był fryzjer na ulicy Wieniawskiej. Wokół naszego budynku z jednej i drugiej strony były ogrody, działki, sady. Za naszym budynkiem numer 19 był ogród i budynek zburzony w czasie wojny.

Myśmy to nazywali bursą. Tam chyba Niemcy mieli skład amunicji, bo później znajdowaliśmy sporo amunicji. Nawet były wypadki, bo dzieciaki bawiły się amunicją wygrzebaną z ziemi i wrzuconą do ognia. Robiliśmy wybuchy w tym zburzonym budynku.

Mój kolega ze szkoły podstawowej wygrzebał koło bursy jakieś granaty czy naboje od granatnika. Bardzo często właśnie to wydobywaliśmy. On próbował rozkręcić to nożem. Akurat odrabiałem lekcje, był bardzo ciepły, słoneczny dzień, maj, czerwiec może, już przed końcem szkoły. Nagle słyszę straszny huk. Wybiegam, mieszkaliśmy na pierwszym piętrze, staję na pół piętrze i patrzę przez okno. Całe podwórko strasznie zadymione. Kiedy ten dym wiatr troszeczkę rozgonił, okazało się to, że chłopiec został rozerwany przez ten pocisk całkowicie. Zaraz jego matka wybiegła, oni mieszkali w oficynie, chwyciła go za ręce, ale to już była kupa świeżego, trzęsącego się mięsa. Krzyczała „Pogotowie, pogotowie!”. Przyjechało pogotowie, ale nie było szans. Miał urwane ręce, nogi, cały był jak sito odłamkami rozwalony.

My bawiliśmy się w ten sposób, właśnie w okolicach bursy, wykopywaliśmy pociski, kule karabinowe, pistoletowe, czubki się wyjmowało, proch wysypywało. Robiliśmy różnego rodzaju wybuchy, często właśnie w tym zawalonym domu paliliśmy ogień, wrzucaliśmy pociski, one eksplodowały i oczywiście cała ulica Leszczyńskiego to słyszała. Matki wybiegały, każda przed domem krzyczała „Kaziu, Franiu, Wojtek”.

Więcej śmiertelnych wypadków nie było. Chłopcy byli poparzeni, palec urwany, czy coś w tym rodzaju, ale to w sumie były drobiazgi, bo tego rozniosło całkowicie.

(2)

Data i miejsce nagrania 2013-07-31, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Łukasz Kijek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Była taka akcja w [19]47 roku, też to zorganizował Międzynarodowy Czerwony Krzyż – wyjazd do Danii na dwa czy trzy miesiące, pobyt dla dzieci, sierot i półsierot

Niełatwo dostawało się mieszkanie – bo ludzie przyjechali po wojnie, to myśmy dostali mieszkanie razem z mieszkaniem Rubinsztajn.. On miał

Tam była kawiarnia z dancingiem, grali bardzo dobrzy muzycy, między innymi z filharmonii lubelskiej, zespół Müncha, doskonały taneczny zespół, można było

Oni po prostu się skrzykiwali, bo wiadomo było, że po sylwestrze następuje cały cykl zabaw w „Jedynce”.. Kilku muzykujących chłopców mieszkało bardzo blisko ulic Skłodowskiej

W kilku klubach lubelskich, w Lubliniance, w Starcie, AZS KUL były sekcje hokejowe, gdzie normalnie grano mecze, było mnóstwo hokeistów i to ciągnęło się przez parę

Tak się mocno rozpędziłem, z tej części przybrzeżnej, gdzie był gruby lód, że pośliznąłem się i wyjechałem na środek stawu.. Lód pode mną

Ten kirkut żydowski wyglądał w ten sposób, to było nasze miejsce zabaw, że był bardzo zarośnięty i o wiele wyższy niż w tej chwili korona stadionu.. To ciągnęło się od króla

Mieli, nie wiem, jakieś pełnomocnictwa czy jak to się odbywało to trudno powiedzieć, w każdym bądź razie dużo domów Polacy od nich kupili, od tych Edelmanów.. To szło