Z /; P .X fi Jr.jf
FJ2ZJA « JfcCSA - iSlSrjB « IśHOJlUCA
ft*FXS 1»V 4 J>vs^50t0v 9« l l 8 Je^~y /aadrsctfeYJsŁdl* Stanii-Ław Jtotfa;'-
ozz&t Kasfcjieara B r o n ia , Andrr.oj P m ^ .c s , Aclc.® VZcteikf V.avt&
fedss&ors Or’;Gii, Barbara 5to;n?/i05yi:r Wiktor
f "* / •?'" *;■“ '* *5 * / ’ r * V * ^ . *y - «j / ,■ , ( N ^ H f
»-f <*7 *“*! •**•' A-łr V ; Jp l-V* -T«rt»
7 : J * ff, / : , / ~ .. * n , .* t , *) f \ o n r
,1. i . . . i , t . v , H J
n ?> t m o ]> *v< n T
W ł X Ł.J X -iw ^ »~> V * A
Zbt;śVio\/ łlerbc-rt: Koj^lóye.^no j>yvwaC;aniA ja; na Coęito.. . . I ,! IC-'.,.< *, d i?J. J. J-pOWj.Cij« JLVUC a U h I YiOCl- ■ •» «.«*«».«>.*.*•»«*..«••*«<»•»»• ^ tleaaiy J.‘.Lcg v/a.”i . ,i.,ov,■ * v . n . » • « » * . » . . * . • . * « * « * . « » » « » » • * > • « • . ii tiar ols JToY/Ł&oy/i&i: Uój przyjaciel pisarz i inno porónety s
prnesałoćci
1 « i-Oj p r z y j aClO„L pi fi'0 . 3 ?ij• »*»«<»«. . ». ». . «. <. • • « “16
A 1,Y . 0
3. Patoka.. . . „ ... 30 ]3r»yl>nrn Ss.cloiTo zc.^% ITgt/o v/ici*c5^ic*»»# ^ • ♦ * ♦ > o»»••«*«»« »*»«*•• ©♦o 36
<Joczrn^ !i 32 *cfic^iic ?»5 V/ l:oi;ciolo I.Icivj2jv>?** «*«*«*>»•••»*«% 4.i Śtc:?an Ki oiol suski: X'rzee:tv/ cenzorze - l^ a ln io /£ar»;ó wjpo~
cmier/ « . . • • • • » ... . . . ... fcCJ Baadonin cle Courtcnay o tłiunieiol&eh m^ali ludzkiej... ♦ 8/1 Kasindens Or.ł.o;U 0 wolności słowa i o ccnzazzc po raty£i?ai~
c j i pakt 07 / praw cz:£o .y.l ck a ^ • • . . . . « . . + » * « . * • . . . *. . *.
Anna Cl:crdolewzka» ICanpGOTia**»»»»»«»»*«»**»•.»*»*».«*►•«•»•». ^ j^'|jriT)j[jtłPY/ Borcc*esak* 0 J o s iiiio ,£rociCLvli.if. . . ••« ••••«» *. * Josif Brodski; .Vi©rsae /P rzełożyl Stanisław Baraiicsak/... isx&
J o rzy 1 ’o .ro u tt: r&nnnent p o le m ic z n y ... ... A 4 o jUrto r uorczzylcki: Biedy w reDanencie ery li polonika 3 po-
lectlką.. . ... ... ... ... . . . -1S9
■''O»Jacek S a li j ? D ia lo g j e s t trudny, a l e to n i o fjzko&si * * * * * * d>?l Llilcacnio Henryka Jaziezka... * ...*... * 8i Henryk J a s ic a cl:: w ie r s z e . . . ... «• *... isz p i o t r • „ ic r a c iU .i. ~v~~'-
1 » V.T teatru6 ...»*». *•«*» Aiś8 '>4 2v’icrs oey o^ćr. *«« * * » • • * » • • « * • » « * * » • * • » . » • i.9A 2 . J&oto v; ... . 193 4. ty. . . cv"’ -j... ... 136
a , ^ >-‘ vb* iJjmsnnG o bur;:cvc),o*%«• »*»»♦»♦•*«•%•• **•• •*• *i*S&
Hf-łl f<rr r*n1 + C’ ' 'I v'i ■ ».O -f, r» <*'.’"*,*> 'ł '‘'TH P ?Ai
KJ.fidej.; 'J x Y/ulanio an, pus:ior;y. 2 u.
1 o C\r.lnt^cr.hy powrót... ... . . . ait
» 2 * iyseśw/anio f a n t a n y j n o . ...zzo
3. Cholerav ś w ia t ,.. . . ' , ... .. 22c S ic ta n Msotordtunslci j^(fłóv.uo n u rty Markoi&jU” Lesalca JCcłako
k l O g O ... ... ...230 .Goch .\j,jił<x<?ói»j.» Co d ręczy . u o n w a c h . L O g o .2 c .- a
S ta n is ła w Barartcsafc: K ry ty k a je s s e s o i s t n i e j e ...♦•«.. 2 1 1
J o r s y F icow shi: Z a d ziw ia ją ce p r z o d y U arca C h a g a lla w Po lo c o z n
U ronika
v<* -tory nutiory ^up^.su* . . . . * . « . . . . •»<>. «. . *•»« 2 8 .<l-
✓ ryrsao P o le c i ~ do lu d a i p i ó r a . ... , ... 25-*
Seria "Eos cansiiry” I n s t y t u t u L it crack i ego* . . . 3^
Wieczór Y.spóaaiou a SPonioskin i przemówienie Kijowa#-
h ie g o ...# „ 2s*b Y/arssawsłca O' o s ie ń Po oz j i - \> e z pootów... . 256
Uectwo i odwaga - h aoieo Sacrosongu w K i d l a m , ... . . . . JWł
\
! 7 ovro n ie z a la ź n e wydawnictwo... ... . z s s • W ieczory a u to r s k ie w pryw atryn d o m u ... 2SŚ
P ;;ie s ię ć t y s i ę c y p ię ć s e t in te r w e n c ji co n su ry ... . 2 5 3 wydamy Da1- ! cenzuruj i^. . . . « « » . * . . . « . < • < , . . . 2*31
1 / rchu h i c?vłącym - to samo... ... ... 2 6 2 ITowa cs arii a l i s t a . ... . . . e... 203 Czyn s i ę zajm uje Urząd C elny P o rt L o t n ic z y .. . . , ... .294 i • j.cw^azcawy 0 c:.'ui 2 jaci 3 i m g o l s a . 294 t a je c n ic e p o ls h io j cen su ry w yd ostały s i ę na Z a c h ó d ... . . *csr Cc* saę c . silc j 0 w hine<^ai/0{ji”ci—a i . . . 23-?
P iln y , k tó ry c h tcŁrńo n ie 00 huczymy.. . . %oo
; 7 ie c z ó r Czesiow a M iło s z a ... ... ... .. 3 ci h ćłaroimrony \*iooj^or aaLor^rj.*« . . . • . . . ssoi
i/itcuay «'l*ulo«... »*... ...2.01
1 ,'cty o a u to r a c h ... «... aoa,
ZVli$\U;a Ilorbcirt
lirdVJ,:r:OZ:TS i;oS.VA^A;iIA I>AiJA coari’0
3'rccćitcri fcyć rr.oJ:•» orscfc na u;iel3;im polu c:*or«ant viA
*. cu:;.u& w ia tr u torau
no tf~;c;sy s T>o?±ctu s piarj&u
josaoso "o ca twisrsy s casklcpioaynl cocami trzon mi.')
ciii aicaawifjoi ani purpura ulowa ani siołoA naśalei pUDta taroaa
przfja kraj nałyeh £racjvj Kt&ych r;łćw
!i\vvi 'iOi>y
Dmij o ni o
tjX Aj-l-jlc na plecach
do*n r..'j-ul riorlo cic-rmy
nlopettSl/
S M rss I o IU rb ert
K om y! Filipowies
EG'J XiAP \VOiVV
T/y«pa oddzieleń:'. jest od dalekiego 1 «ie«idaosnego torr.a lą>»
ci u pascał gęstych zoroćli v;ikl:Lncwyoli i bagnie ty/nl CHlłev;inkarai rzeki* Kały, zjedzony do polewy przez esamti r-iebo księży o koń*
czy wędrówkę po niobie i cniSa cię ku &achodo»l« Kolędy o nledłu«
fco anlknle za horyzontom posrebrzając korony ars:o;; 1 wydobywając na chwilę z ciemności kształt wyspy 1 zasyey dłoglej, podobnej do kosy piaszczystej mierzei* Potom sapadnl© noc, pełna drobnych 1 bardzo dalekich gwiazd*
Łlioraeja odlepia jest od biwaku o dobro dwieście jnetrć», na jej najdalszym cyplu tlenią wędzlska* Wędslska należą do fcrsccłi as^śczysn, którzy zajmują oXq łowieniom ryb, czynnością w isto*
oie niedorzeczną, ale cięfteąjrćsl traktują ją na serio, a dzieci nawet bardzo powabnio. tlęźcsysSni stoją teras koło Ogniska 1 rozmawiają* Przy ognisku są taksie kobiety, z nam iot^ wyglądają dzieci, które nie chcą jesseze spać* £eżą na kocach, głowy pod«
parły racami 1 patrzą* Wolałyby, żeby ich starzy zamiast gadaó (Spluwali, jak to osąsto robią* Ale starzy wolą gadać, o było c«ym,'&oby to jeszcze o rybaoh albo o samolotach, ale przeważ-
*
nie rozmawiają o książkach albo o polityce* Dzisiaj na przykład ktoć ze otarseyoh powiedział., że tu, gdzie teraz są, jest bar
dzo dobrze, pusto i cicho, bo najbliżsi ludzie mieszkają stad o
*» *» o
pięć kilometrów, 1 Lóiał rację, olo ktoś inny zauważył ( i to już uy.no ęj.iip4.o i nxoł<j.oiuiuuiiiAe} o *10 ^uus>xs ^yją o TiAc^e**
set miliardów kilometrów, a i to na pewno ale wiadomo, więc strach poznyóleu, jak bardzo jesteśmy na tej wyspie biedni, sa
motni* opuszczeni*
Ognisko pali sio jasnym pipinionicn i oświetla spory krąg
e V-i.ar’* aa namioty§ aXw o nutr daic<; poattjo j ‘>*
inxohs u jcczczr* cl :5aaa;:a^zu :■ ' stronę zarośli, stoi czarna*
£3 sta noc*. Dzieci ho ją cl - trochę eic^notrai, a to czują clę "bez
pieczne* &dy£ c;,aic';v> pionie* rozja&oia no o i trzyma ctrachy w przyzwoitej cOic^łoaoi ca na:aiot$w* ^reszta niedaleko* pr;"-y 0£p±«*
cku* ca ioli rodzice*
Paieoi sJycz; 2y wszystko* co nóyjlli staro! - trudno było nlo f&yszcó* ta starsi gadali £leuno* czasem nawet krzyczeli* a£ eolio r:Ls- alosSo a drtv.Uo.fjo brso^tt* kozmctfa zamieniała cię esęeto w k£ćtn5.ę* Kle było to jednak przykre* gdy£ £iupstaa ,któro wy^udy^
wali starci* d o dotyczyły iohf ózleai# W os^io dzicci osja&ały*
go kłótnie sterczycU rei. o były kłótniami na prawdę, tylko zabawą?
to przcaieś na <U’u*ji dzień rano wsaysoy jedli spokojnie £niadanio jjo w^pólnc^o kotła* a po pat# dagach J5islj*>ll namioty * pakowali manatki do łodzi - i płynęło zię dalej* \'i ©sasie* &dy starsi ros«
mawiali* krzyczeli* a nawet kłócili się - ono* dzieci* słyszały rtocczcanie bardzo w y r a zie różno Inno głosy* plarkawio isi a ryb*
Irrayfct nocnych ptaków* a nawet ssoportaaio my sny ped psdłosą na- miotu* 3?eras o^nisao właónio trochę prsygooło, więc jedon a męż
czyzn, wysoki o łycej czaszce* wyjął ręce s kieszezl, schylił I&iłr »łcmał na kolanie patyk i wrzucić co do oseska* lotem wy
prostował się, włożył znów ręce w kieszenie i powioSziałt
« Joyli proponujecie ©drsacenio fclasycsnoj definicji* t e * ’ nrawd-1* mAyląc, nie ftardzo -ulen* co to to znaczy l»y« Polakiem,
1
X C £-■>O O a | a v y C» J uXx 2 mjX — jf v' * * *
« kio wiesz? 20 ja ci powicmt lyó Polakiem* Nicmoe"a* Rosjani
nem i tak dalej, te znaczy? oćowwaó sn&esnic pilniej krzywdy doznano, niż te, które się samoma v;yrz':ćsiło. Inaczej
-zbrodnie, któro się ca-emu popeintlo, nie ca, ^rodniami* lub
przviV’ jccraLo j ni a wytiaję. c*^ę i»u-v Jł-aiy^^^no «e, depua*-*
o:.. :’. r;'K-. .:ol>eo nar; ir#ni« LaKiiania łi^ tekio ;»c»L sw^-.o.Ueco. * • - powłoufsir.ł j^&cay:;’:-., cUady blondyn, który kłęcaał na
.1 ; oiował skrami 0£Jtf.«ka kaw^ w nc-efeyniu k d~rę^ rn/ts- ką* f e m kipiała niedobrze, bokiem, jE^Scsysrna podni:;*,;". si * w. i CO a kł;o.vc>k .1 prseazotfł Ła dru~ę etronę. ogniska, Kucnął, i-OL'i;r;.;c«
bał patyJcicm ż^s-pe ci** w;£łe 1 postawił na nich naczynie,
.» Cy sn w sso b y ł o ś tro ch ę n a c j o n a l i s t y ~ p o w i e ś s i a ł a a c s e p n i e fcrseoi t t ^ c a y a n a , b r u n e t . B ył j e c a c a a podm inowany b u r z l i w ą roa- mowa, kfcói*a t c c s y ł a s i ę c o u s i n ę temu..
** liyli&z się, nlgty nic byłem eni trochę nacjonalistę, \f esasnch,kiedy po m a l i n y się, byłem pięknym okaaem socjalisty, łab jak wolisz komunisty, Internacjonalisty, Byłem esysty jelc woda O d l a n a , praejraysty jak szkło, Ale mój pielmy p r o m ideowy sopculi 5waj faceci, a którymi miałem później c';c csy».i<?
nia '«* pvv»iedaiał ten, który gotował kawę*
- Ciekawe, któż^ to był taki? - spyta?, brunet niepewnie, gdy£ csuł jakiś podstęp*
« Hitler i S t a lin ,•«
S a i e c i U s ł y s a e ł y w i e l k i c y b u c h ó m iech u p vay o g n is k u * R o z e ś m ia ł s i ę n a w e t b r u n e t * Ten, k t ó r y r o b i ł k a w ę , n i e óm iał c i ę , bo n i e w y p ad ało ć n ia ć s ię a t e g o , co s io samemu p o w i e d a i a ł o , - E z i e o i J « k r z y k n ą ł « p r z y n i e ś c i e k u b k i n a kaw $ !
Dzieci aaor«ucy ci ? £ \vxeXiQJtt pcepiociiem i gorł-.wcsei.ę dc szukania kubków, była to bowiem okazja do cpussezenia namiotów, przelecenia się boso po rosie i sieuienia chwilę pr>,y ognisku,
** ^vc*a d w ^ck £ a c e t ‘$w d a ł o n a w d o b r ą s z k o łę - p o w i e d z i a ł a
j e d n a a k o b i e t , b r u n e t k a , B y ł a żoną m\& c z y z n y , k t ó r y r o b i ł k a
w ę * . Cu 0 ® -oh. t y g o d n i p ły n ę li. w s z y s c y r z e k ę , z a k ł a d a l i b i w a k i ,
ł o w i l i r y b y , p - iliii c g a i c k a , gotow ali, kaw ę i s m a ż y li ryb ę -
i kł- iciii ei'< ł,u s o b ę , a i c h k ł ó t n i e a powodu n a d m ia r u powie-
r;
t a a , w . , t-.lvudu :L .vyo:Lłku fizycznego ;iiu?ały ca-^to ckaruktel*
uruto lity i pierwotny* Tak ;:>ic złożyło (aio było w liyta nic dziwno—
CO} gdy:* umiało v±<i to przecież w Polzoo)* żo JB^&ossygfa* który rotilł wł.-.ujnie kaw siedział s iiiemiookich kacetach, 3 cg o przyja
c ie l, ton z łyoQ czaszką, ld.blOv.aL ładno pur-; lat w V- ;orhuoie, a dvuGi» brunet ni.- ii niosccz^ćcie należeć do narodu, ktćry skazany był vi oałoćoi na ^iiierć, a on sam, w roku 1 £- 4 , 3 t wycracbał ciq spod kupy trupów* Dziosijciolctni syn tego, który siedział w nic- Błlcclclcli obosacta, chwalił slś kiedyś przed c>rk$ togo n Yorkuty,
że 2©co ojciec oa jeszoBe na nocach blizny po biciu na gestapo*
Córka te#o & Y/ork^ty powied Biała wtedy* żo jej ojciec tai mówił,
£c ma blizny, alo ich ni© widać* Jak to nie widnd? Kio widać*
bo to blizny są w ćredku* na sorcu. Syn więźnia niemieckich obo- zó?; przypatrzał ai£ potem uważnie tomu. z tforkuty, ale rzecz,ywi£&
cło niczoGO nie zobaczył, bo w miejscu, gdzie człowiek ma serce*
i •
widać było tylko gładką, opaloną ekerę*
2* Łyny nożezyzna, mino &o siedsiał w Workucie i miałby wiolo pc*»
wod©w do nienawiści, był człowiekiem łagodnym i spokojnym, Kanię- tno.lci* rojenia, ideały, którymi żył dawniej, starły sia w nl«a
jak w młynie na proch i rozsypały* Iforce przeżycia i doświadcze
nia, którymi napełnił si-> w cirGU lat spędzonych w ło^rzo, uczy
niły £0 bardzo krytycznym wobec id ei, ale jednocześnie burd*o
życzliwym i pojednawczym w stosunku do ludzi. Teras wła-Snio powie*
dział, £c jcG© zdcnlcas* m-imo wszystko, nicMi.cck.Le Ir^ry były chy
ba g01*^-©, sdyż n.l.o działało w nich coó* co soźnaby nazwać prswca łaski#
- To zabawno, co m>->.;ls''»r ale chyba tak było - powiedział blon
dyn, który gotował kawę.
Przychodzi mi to na my ul, kiedy pcrcwnuj *; moje przefiyoia s
twoimi* 2?a przykład ta historia ojca i cyna, któr». opowiadałoś.
G
na I a ^ i ’o ojcicC, nriro to syn onie!f-Ov?ał si? nira 3, oddawał
_______ 1
rai i ; ^ e ::jej porcji, ru-.e. by.'-. vj sianie ^ a u ^ e ^ iyć/ j ci’ u.va i,y£0drrio* U :’;>n człowiek stary korzystał a ‘JujOj co Jiazwałera p*:irvo.*',i łncki. roi-jwałauo :;;tz i&óęy.yó fsfri pe obozie, zbiera; óndLc-
•cl, dostawał M^dr-ną, £»c?alldz&} poraj ale siq nic urobił, po- owiali mu, jakoó żyło »
~ v; naszym lagrze, v; rcaszya lagrze* ttazlo-ei^ czyn chwalić » powiedziała żona lagrowoa niosiiecJciego* «ej muS rozdzielał wła
śnie icawc do nadstawionych fcnbkĆw* Wszyscy za&la<d&li do fcubfcdw i mówili, żc dostali za /\v\ło, li-żczyzna, który siedział w aic- • siiczkich lagrach, otarał się dzielio _ sprawiedliwie* skntkiea
cze^o został sam po a zkodowany «► tfcniedzifjł*
« ZoataJsy mi eamd fusy* Socjalizm najgorzej kiwa tych, którsy wierzą w jogo osystt$ realiz&oj-i* Oczywiście sikosn nie przyszło**
'by do głowy, Se mogłem pokrzywdzić sam ciebie© Jutro bqd^ tak nalewał, fceby rani© zostało najwięcej. Y/ozyscy b?da dalej preeieo- roni* S© oszukuję, i to bidzie prswda, ale ja nie bąd-? przynaj
mniej poszkodowany*
« Ludziom przyzwoitym w ogóle gorzej wiedzie się w życiu. Jak ci<* ma przewrażliwioTio sumienie, to si$ jest kopanym w dnp^ tak- óo w socjalizmie - powiedział więziea Workuty, Była to prawda tek oczywista, te nie zasługiwała nawet n& to, oby ją wypowiadać*
ale dsi^ki .-^iiowu, które zostało uftyto, okazało sic, to opięci nie poszły jeszcze spać, ale przyczaiły sifjj przy ogaisku, za p !o c ;^i starszych* na d 2 wl<k tezo słowa, zdradziły swoją obecność hałaśliwym Olechem*
~ Coj v;y jeszcze tutaj? Jazda do n a m io t^, pod koce, i opaćt Dzieci wykonały rozkaz dosyć poSł-usznie, ale tylko połov;iez- nies poszły do n a l o t u , wlazły pod koce, ale obróciły sio £łowa—
>r j ;y strony ogniska i nio przestały patrzeć i słuchać* Prawdy
iaó,viqo dzieci nic intc-recowały si^ tyra, oo było dawnioj, i nio
hnr-Jtc o':rl'o.li'j.':o Ich to, co >; .:.lo r-atr^* :U\ v ro V :t co tor.u". o p i e k i 0a«<5\v:Jdt
♦
k - j j u t o w a ’; d *«.••. c.i.ii !:•[««■ jA-.jlc cod* ca nic Wiesio ricisł^o ::v.-x.-ska « tyr., o c«:vn b;yku p o ^ s a n l o , ,:^va;
“ Po cctatr.&ej \;>o;)'Lio oktjic&o sio, człowiek iaiuta 'Z iMt.rtolnru
« *Wa£c "był i;"Xlc>:'»;cI.iy «• t ; o v; 5. o iif- : : T . r . > ton, który v? 1S43 ro&tt.
Y/y&wuebał s l k npod kupy trupów*
« ^eraz ok^zr.ł sio bardsiotj &iiea-teliiy, niż kicdvkoIv;iek
f. v
praod tyn* X stąd tyle nowyph kłopotów* ^oralayoli* ^ia t o p o ,^ - . do?iiyrdi, a nrywot politycznych*
- kartae, *"V>rtro - powiedział wieaień 'Rozkuty.
« S&rtro niesogo nie t?ymy£Lił, tylko v/yrar.i> to, co było afcwav.it na c Kasia*
Starssy pray ognisku anailfcli, p ili kawą i palili papierosy*
Kawa była u*oona, :l j<łtj pior*m«y łyk, aamiast podnieoló*
spo?;odoi7ał ^ akie i oja^otfańlo wewn^truno* Uioctcty kawy byłe*
bardzo fa.iło, moźa trssy łyki*
- Alei arokił ka?/ 5 - r>ol Gwardziejok^! - powiedairtł vrl\'Xxou Y/orkaty* ^steł. od ogaieka i poszedł n*d rzekę uioytf kab>k« Wró
cił po ohv?ili 1 ozaajudł, ńe v?oda jo ot kardso ciepła* a na pły«
oiinie ńaruje drobnica, i vr,idaiaka atoją spokojnio* K.1^kiłą£
%
pruy o&niaku, r/ło^yl v.» o>loń toayyłek patyka, poojsok^ ań «ic jędrni*. i prsyslądał ł -L ; ohwil j płomykowi peSgsJuowruł na Ico^ou
I
dręsiiuu Fotea, kiedy ogląd K-*jaał, odpalił cd żaru papierosa*
Fatyk wrsuoił do obloką. Pov,>iedsiał«
«« A xi Cr; -'ie> to IcnseEO par$ lat •» i p-Sjdaiemy na s?;orru Ca- 3ta aaare pokclouio Jv:'< psu n n buty* Żyliśmy fprawasni# których
«u* teras nikt cle rouualo* <Tafc robie potny ćlo9 esyrn co.jRtomłero
ei* cEtc-rdsioćci lat temu, to sam sobie wydaj; £&•.» kiepskim wa-
« tak, bardzo dziwno rzeczy, miedzy innymi na przyk.cr-d j.aazyzn «•> powiedział wi^sie/i niemieckich obozów*
~ 1> robiliaay faszyzm? «ak tals-m^ins* to chyba ty ęo roi;i~
BLoa? - powiedzia?. brunet*
* }j° wiomi* *aczej nie. iJawct starałem się £Q zwalczać* /Jo mój instynkt m oreny, je;U i coś takiego istnieje, mó^t mi czasom, ze 5 o a t. ca odpowiedzialny ta wszystko, co było produkten epokie
w które;} żyłem*
*’ Bzdura2
«* A jednak coś w tym jest - po;viedział& żona więźnia nicmiec-' kich obozów*
A le brunet, człowiek, Który wygrzebał si^ spod kupy trupów, nio chciał dać za wysraną* ŁHał natury wrażliwą i skomplikowaną, ale wycierpiał tok wiole w życia, że przyjmowanie na siebie jesz- oze odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez oprawedw wyda*
Wciio mu si^ czymś absurdalnym* I*ie miał jut; zresztą sił, bał sio.
teiznacznodoi* i -niebezpiecznych teorii moralnych* Ponieważ oanał, i«e najlepszą, ooroną jost atak, a kawa okazała si^ je^o sprzymio**
rze&ecra i zaczynała j u ż działać - powiedział dosyć głośno*
- Ładzie tacy jak ty utrudniali zawsze zwycięstwo* «eśli waha
łeś się i wątpiłeś - oddawałed cz^sć swoich sił tym? ktśrych sam stałeś siq w końcu ofiarąi
« A ty jesteś san własną ofiarą ~ dlatego, że ni© wahałeś g X $9 nie wątpiłeś, dlatego, że wiorzyłeó bez zastrzeże/;i
T>yły to ootatiiie słowa, które dzieci znoiły jeszcze jako tako zr 02 U;d.eu* So, co w chwil> później nastąpiło, nie miało już nie wspólnego z roznową* Starsi, siedzący dotąd przy o^nieku, wstali
i ^ec3 ,;li k tzyczeu, z początku pojedynczo, potom wszyscy na r ez•
O^niot^o p lj-.j.o s i v jasnym pi.ojixxcni.eni i 0 w'.vi 6 tlał 0 . 3.cli “twarze tak
jaskręwya blaekieci, ko wy^ląduli jak bohaterowie awanturniczych
powieści i f i l u 0 , 7 , które dzieci uwielbiały* budzie przy ognisku
9
wyr aj.j« u . i i •'.» 1'uc^y, %\'X'0j,4.x O1"' si.uui<*; ^rf.ny# V#yJci*łSyk?\.'ńX.)» prr;y tya ;ir»Uii 'i zśan:;.u ht 'ru v.ya w.;>y oi* nie Jalcó so sobą ćadnego sz:iązku, i&ok torsy p r z o j r i t ^ a na strony tych, a który
mi oi t > kłócili i stawali ul > w ton sposób przeciwnikciini tych,
!ct;>rzy prsod chwilo byli ich sp»:symiorao.iAttami,
Dz£-Soi patrzyły i bawiły ci e ' f l e t n i o , jakby o g l^ały telewi- s j * , ale tylko one usłyszały w pewnej chwili d&ai^r, który .nie dotarł do US2U starszych: by?: to terkot kołowrotki? niosący orlo s dalekiej, pogrążonej teras w supełnej cicmaosoi mierzei* Basie- ci wyskoczyły wi^o s namiot6,-?, pobiegły do ogniska i z n o i ł y tato źo Irrsyossoć* c i ą g ł y starszych aa r^ce, szarpały ich ubrania*
** ilalo2 HaloI Y*y nic nie słyszycie! Ryba bierze!
Ktoa z© starszych oprzytomniał nareszcie i wrzasnął ochrypłym głosem:
" CichoJ
Zapanowała nagle cisza* V?sayscy odvjrćeili sią w stron-, gdzi©
były wędziska i usłyszeli* z bardzo daleka, z ciemności, z gł.jbi nieba pełnego drobnych, ostrych gwiazd, jakby z wnętrza k o k o s u ,
słychać było przeciągłe, to ani? urywane dźwięki* niby sygnały jakiejś tajemniczej lin ii łączącej ziemie a niewidzialnym wszech
światem* Kto.j ruszył pierwszy# lab może zrobili to wszyscy na raz - doać, &o teraz biegli w ciemnościach w strony wąskiej, o- kraaonej czarną wodą pierzei. Biegli sapiao i dysząc. potykali si^ o głuzy i sterczące z ziemi korzenie* Dzieci wyprzedziły
I
wszystkich, bo były bardzo ciekawe - jakie to wielkie ryby wypły
nęły po zachodzie księżyca z najgłębszych odmętów wielkiej rzeki,
porwały pizyn.ątą i uciekały z powrotem na głębin-? Kobiety biegły
iak;*;o, bo chciały widzieć, co złowią m ^csyóni. Kołowrotka, grały
w rozmaitych tonzcj;..ch, starzy znali dobrze ich głosy, była to
p^. rJaia łrit>v- '• a V* /i • t > <“■ ' •; . V-r -«k» *- ■ •, ,.K X i.; I,' i 1.,;, iC ^ 110 ł ,y i ;* iV;T ’■ < ■ '?. li,
ho liny ro t . t
... X cdL.woii co;,.;..0 * ? *'o viriC.oiiOc! sr*, t^k^. W»iv .i «v>.- jScl łk a ■ 2 i:oucnv# r,-;±Cs, 1 * ij ** v' J” J ^ V/ U U1-0 j Q tS t»
no a <..* O’: ’ ^ »• f * w* 4 w^y Krr^V *
Ki ale <5;# P 1962
I
• ., Kornel JTiiipowius
V "'.I OC . •; ;.'.i
V) W W X ••U )s
P O j ' i ' i V ' G ' : . r!J L l
0 CZyifl Oli łpyłjli
po spaczeniu ji.ipi'cer0w po ostatniej sylabie owncji 1 po ułaskawieniu
od vj izła la-awata
Sprawdza przód lustrem własna twara Są na niej czerwono iilady
oklasków pi^ciopalczastyełi Jak 30 dosięgły
z ta k dni o k le ił rządów jaktfe b ili so brawem rytmicznie besbronnl wybawiciele
od ŁJciertolnoj bladości 0 czyia on myćlał
pomyślnie blednący J 3 tym u&nieehem trwogi
BYtJ K l l d den ci'j ucz !
ciwości
p o w i e d z i a ł T a ł s z e r z
wivo występuj w imieniu wsttpaj w .jer;o iiai<
cdo podpis niech b^dzio
v; r u . , r y l i prss.-a:-:iv,y
iviv*et melodia
kłady ją ofał^nujosz ma posoutać bozbl Łdna trzeba r/yrvc- 2 .a<‘ prawda zbyt o<jratiiczoną
Uderza^ tale by cios twój on sava sobie zadał
m asz sralerdć sposób b y c i a n i c w oln o być sobą
dala być kimś
to brzmi duralo
bądź nim w sposób właśclwy zootaA w 3 oso cionlu
masz eo stworzyć c z Solowo a zgubić w ccioćci
byłoś zdążył cjU wymknąć z©ń v/ ostatniej chwili
P0D5T/C.YA PODZIAŁU I/JLeł tylko słowa
wyki* \C i i i mu. słowa do tyłu
ub c z słowiony co zostnic zył w podaialo
spru'.vieu 1 iv;v-i jak topór r^kojcćć dla kata
o i; tri-o dla skazańca
* vc i a
Chciał npytnć
na ;iafc.lej podsi ;•/.io
id . C pod^tuwa b y ł a pienie*; dla szyi p rzyw yk ły
już z Kieso raz drzewo ócis-to
AHOilSOLOaiA P j 0 iT;l‘ x'C 2 SU
p a m io c i W ła d y s ł a w a S e h y ł y -
obok skamielin czwartorzędu i niewypał^.* • bcsbolesnyeh urn
3 i pułki rozstrzelanych ko-jci strącone w głąb w ordynku Vi “takim kiiwacio doóe surowym
cłioe w urodzajnym gruncie rzeczy
•ich dojrzewanie oi-i przedłuża powoli v;zbiera w nich.
ssybki cierniowy krzak eksplozji na rozio ponod nimi
krząta Biq era Zadeptywania
epoka Spluwania przez ^cwe Rasalą kultura Nacierania’ Slad<3w
ale wybuchnie prochów proch umarłą salwę kamienować bidzie u^oasi w nas końć iiŁ-snej kosSci z nas wyłamana nam o u j Łta
wróci {.by si'i zrastaó
3 Icilaiwai.-i Kalco cwa
c,ż poc;r;u;j - :ny w nici n l ) ‘.l
parniącl Antoniego C?.cnia<
Poetów jeot cluźo
\ * '
.-ludzi nio tok wielo Sadon znak nio s: Indni rrJLejyoa po n£m Ono
rośni© pełno wiellcio^o owyfCc.jo powietrza nie dlc. palących
KIO £-.ty
między brzegami ojców a przyczółkiem wnuków X stuka serce
maszyny licowoej
wynalezionej px'zez dziadka *joliga do Oiilii Xj*c<i^coJ na coł )
lic z -je ej na kogoó
na nieomylny v/ynik rachunku sumienia
k o l ę d a Biszauc:nx by ogary vj las nie szły wywoływać wilka
by poloneza zacząć byle podkomorzy nio ómiał
by nad posiomy
m
skic^o
0£;’*.i"J.io 0 . liO
nikt »io £&•«; wsl;;.tf'.ć
£».t nio H^diC-towrił esy to rolf.ka wialnie
a £'uy ;]uż kom?) srruilno by nic v;o 1^.3:
jest przy nys ku pomocy komenda t)o s ruchu
Jeray Fico;vs
i >
ii.'v v i,i t>iV; i O \ J .7 ’ l i
I* J P H K Y J A a I 3 I, j? z b A .!• z
x 1 £i - ’! i* O ii f ii :S ? Y Z P Ii Z il ;> 2 J, O ?3 O I
<* kOJ ;-iw,.u/.,
■:Con x>lts*n'z był wspr.-.ni-iyn człowickicm* A tc nowo, no pojawiło ,3i,< n tamtych latach v; literaturze, przyjmował jol: krucho, wyma
gające czułej o pi u k.1. ruwliny* Zostałem przez niego \?yróóniony,
••'Oj.i dziewczyna rcanicz odgrywała Yjaanu rolo* Wierzyła viO mnie*- v,? £lv0:- “?1 pisaniu nie esułesa si $ samotny i o&niesaony. Smiecznodci o b a w ia łen c i ^ najbartzic j* Wiec n ic poszyłem si^ w c a ło , k ie d y Kumple spod gołębnika Jjdrka Kosy pytali - Czrajbujesz coe?
Sył to 0823 idylliczny, Młodości i początku. !i'av;et ból z^ba, który iop:j gromadzącą sic? pod korzenieni rozsadzał głowę, nie przeszkadzał ?7 niczym* biedsieliómy v; gospodzie* Pisarz mówił o moim opowiadaniu "O żenili", Podobało mu si^* Iflkt jeszcze nigdy tak ni.e mówił o moim pisania, Łloja dziewczyna słuchała 8 chciwa «- uwaga* Jak on potrafił mówić I Wnikliwa analiza tekstu w długich 1 ko. ot.-kica zdaniach, gdzi© słyszało si^ ‘wszystkie nawiasy> słowa wybite tłustym drukiem, wielokropki, niedomówienia, niezwykłe*
Zamówiłem butelką* Sewek, który siedział po drugiej stronie sto- 3.u» nale..'ax, <jo.jo gruoa, włochata dl. o u ozdobiona tatuażami nico**
mylnie obmierza,*, a al^onol do szklanek, ^ Wtedy w i.o nicu zielne t>c*
południe nj.czogo ml nie br*d£o?/ało* Wódka, moje przedmieócie, Kumple przy sąsiednich .stołach, dziewczyna ładna i oddana, opc*.
wiadan^e napisane /dlku dni temu i człowiek z nieznanego, dopie**
ro co odkrywanego uwiata sztuki, tak odmienny od wszystkich do-»
t:jd znanych, delikatny, pełen wiary, m^dry i przyjacielskl. £©*»
wek patrzył .na mojrj dziewczyn: i pisarza nieruchomym, c l ^ k l a
npojrzeniora* Ldał takie oczy jak kamienie, Ido mrużyły si* 1
byky boa bl ku. Dziewczyna .1 pisarz speszyli s:l; nieco*
« Ca;/ to ewrku to-o et.iirego « sapytał Scwek.
Pisarz miał młodą iwarz. lecz był zupełnie siwy. /Saprzeczyłe*!.
Sowck znky milczał. Potow nagło opowiadał Jak wypił lit r wód«
Id poci zakład. Przez kwadrans po wypiciu miał poruszau ci-; rów
nym, trso&vym krokiem. Taki' zakład*
X wytrzymałem dwaazioócia minut - sakoAczył Cewek. -Dopiero padłem*
Stulcnąi palegm u pustą butelką. Chciał 3oazo7.0 wódki. Ja toż*
Koja dziewczyna sprzeciwiła si^ stanowczo.
- Ten siwy - rzekł z goryczą Sewek « wygląda na nadzianego.
Odprowadził nas cienistą aleją wór ód kasztanów. Sewok nie
\
miał do ludzi sentymentu. Interesowały go jedynie zegarki na przegubach ich dłoni, które zrywał jednym pociągnięciem i kiesze
nie gdzie trzymali swoje pieniądze. Połowił na pijaczków pod go- cpodą* 2ył z żoną Była. 2o znaczy obaj żyli z tą Jadźką* Chodzi
l i zgodną trójką do gospody i kiedy Było siedział w pudlo, to Sewek mie 3 2 iićlŁ u niej jak mąż. Obaj z Byłem rośli, plecsyaol, o szerokich twarzach ozdobionych, puszystymi bakaai. Podobni, A ona sucha, żylfj,-ta.
ITiebywałe - powiedział pisarz - ten twój świat*. . Jak fas- cynujące o nim opowiadasz... Pisać też tak eano zaczynasz.*♦
Spojrzałem na niego podejrzliwie* Oczy miał intensywnie nie
bieskie i wydatne, raiucistę wargi. '
» 0:0 jest władnie talent - zakołczył.
U skraju kasztanowej ulicy pozostał Scwek. Nieruchomy, wspar
ty o drzewo. Wyczekujący.
*. Talent! - słowo to posiadało dla mnie skrzydła*
Kojo przedmieście wypiękniało w oczach. Drewniane rudery i
£ 0 ?. 3 bnildl* Okopcony kordn fabryki Polo. Ludzio w bramach. Gli
nianki zarosła trzciną* £ya wiernym a//cmi pragnieniu i tpica6
to i;r-v*y;ji^o, ;iW;vo, t}Oiv;/:;iu i poru&ująco* och ca, 00 C:’ytcjć 0 :U ę, pOC'. 5 .Ują .' 1 ł .; c i i k.tryO^aym O V O S z o z c..? p ra c n ik a j moje J.i-
:..Lr,.;--wocuy pie^w^zc* o_.r o;v i ad; Ui rai • Lo ja dziewczyna praopisy—
wała na starej, roiMo^ot - ‘floj maszynie typu 3rika* itvałn się ta- kiepsko wycuouziła n-.ua int er puakc4a i kraywym ściegiem snuł;
iuaczuk licci*♦ aorzysv ul.lamy z wc łnc^o gabinetu robót rocsaych w ozj-oac dojono ojca# iou^lądai. nas woany I2?JLlnias• Kręcił #łową 1 sseptał co u ojcu. Ojciec uśmiechał się dobrotliwi o.
Świat ca tuki stawał sio coraz bliższy i czułem się już człon
kiem tc^o bractwa, któro spaja gorąca nadzieja utrwalenia ucho- ■ daąceso czasu, co tak szybko zmienia się v; popiół i ulega aapom- nieniiu Choćby ta niedziela polna słońca i błękitu, kiedy pi’«y je
chał na obiad do naese^o domu kolona siostry se studiów, barczys
ty mężczyzna o złocistej czuprynie, wspierający sic na kulach*
Fascynował siostry swą męską urodą i mroczną biografią, Przesie
dział na syberyjskim zesłaniu siedem lat i pięknie śpiewał* Po deserze wyszlićmy na taras i ojcicc poprosił go o ópiew. Hiq dal się dłu^o prosić i z tarasu na naszą cichą uliczkę buchnęła wło
ska aria, a po niej tęskne, rosyjskie pieśni, których nauczył się na zesłaniu*
« Wspaniało! - powiedział pan Wilczyński, zgorzkniały wdowiec mieszkający w kamienicy naprzeciw, który po tym występie wychylił
się a okna i cłu-ęo klaskał w dłonie*
Zostałem pisarzom* 3 o.vck poszedł do wiezienia* \7 gospodzie ros—
prfiwiano o jc~o ostatnim wyczynie. Głodzi słuchali z błyszczącymi oczyma* Natomiast ja byłem ju-3 pogrążony w innych fascynacjach*
rićj protektor i przewodnik, ten znany pisara c młodej twarzy i siwych włosach, poznał mnie z wieloma ciekawymi ludami, artysta
mi teatru i filmu, malarzami, p is a r s k i* Wśród nich wyróżniał sio *• v
emu.:Cły, dłięjono^i mcaczyzna o wąskiej, rasowej twarzy* Chodził w
v»>y tarły oh .C...r ■ r^.Ich spodniach i potiafi.t wygrywa-.; egzotyczno melodio na indy jr;i:lch piszczałkach. 'j3ył z tego po ko.leni a, które
otrzymało ev;ój cnrscct bojery w polataniu warszawskim. 2 tum- tych lat posiadał v’lrtuli .lilitari ;L ciągłe &y\ve aznani o dawnych towarzyszy oroni* Sera.2 nic wierzył w nic i wszystko potraiił obrócić w niwecz celny ta szyderstwem* V.:ydav;. .1 i.ii c.l<* vj swej abnc«
gacji i cynizraie uyzwołonyra człowiekiesu Szalały za nim piękno kobiety# a on czarował błyskotliwą^absurdalną sztuki konwersacji i erudycją w wiciu dziedzinach* Iii© dziwił si^ nica ca u 1 był do
brym koapanen w spacerach po knajpach na moim przedmieściu* Y.‘kr©- tce przyszły dla niejo ozaoy sławy* Był tyra drugiin obo.K Zbyszka Cybulskiego w Popielo i Diamencie.
Tak bardzo pochłonięty pisaniem i tyciem w krjgu artystów, ni o zapomniałem jednak o moim przedmieściu* Tam były woje korze*
nie* To wiedziałem od początku* Sewek znów był na wolności. I’a«
dal miewał kłopoty z prawem i moja dziewczyna pisała mu rozmaite odwołania*
Przesiadywałem nad glinianką z Benkiem i słuchałem jego nie
zrów n an ych opowieści. Benek niebawem został tytułem drugiej mo
jej książki* Ten znany pisarz, który został moim przyjacielem, § bywał niekiedy w domu moich rodziców na uroczystych obiadach, łubiany za czar osobisty i skromne, bezpośrednio zachowanie. L*afc- k^ urzekały najbardziej jero poobiednie drzemki.
™ Czuje Bi; j*k u s i e b i e ... - powiadała szeptem. - Popatrzcie!
A r>ou3 <3 waż pisarz był kawalerem, widziała go nawet m^żem mo
jej siostry Anieli* ifc^ra byłe., pann.r. u u i moja dziewczyna UŚ.-*
miechaliiimy si.; wtedy, skrywając ten uśmiech pod dłonią.
W życiu mojego przyjaciela pisa VZ(X najważniejsza stała cią
33ułg; ria i to miasto o tureckie^ '.'rcniuc.i^tał.io z maczetom i ka*4
fojla-mi, przesmykiem wdzierające sij w morze, iiesebor* 2r.ua pos-
chłopaka o ;'łU.ooj twarzy i v:;Ll■ ;oti'.ych,. p ołuunio ,vyvh ochach*
karwył Kf-.olji-.- unio o j-J bojąc ;i>. jodnocaeśnio ujawnienia swo-go I iC><UOX.' <.* ** i> c»>y i.)1- * v- - • .£ iiJ. t_> i. tźt! On 003.(<Mf!yCIlj }<i» nUJO"
nych r;;y: w :t to w uio stała sio miar--* naszej przyjaóni* Zapro- c ił tego południowego chłopaka do Polski* Obwoził -go po kurortach i obsypywał prezentami, Pył to pobyt młodego maharadży, A mój przyjacieł pir;ars. twaru miał coraz bardziej znużoną i oczy jogo nio miały już. dawnego blasku*
Pamiętam ton wio ozór w jogo mieszkaniu (z okna widać było chmurno niebo .1 wicie pobliskiego kościoła), kiedy opowiedział 0 swojej przygodzie z żołnierz-.mi na przepustce* łył podpity* a . oni ładni* wolowi chłopcy• stawiał, im i coraz śmielsze stawało nic i pragnienia męskiego ciała* Wtedy dostał oegłą. Odzyskał przy
tomność noc i, porzucony w zaroślach i boz pieniędzy* Mówił o tja 1 jogo oczy miały wyraz zaszczutego zwierzęcia* Brzydzili go cy
niczni łowcy męskich ciał za pieniądze* Piękny* południowy mło
dzieniec znad Czarnego Kora a był Ideałom miłosnych jego pragnióil
I
i tak bardzo ‘chciał wzajemności*
Moczył się ukrzyżowany na tych sprzecznościach nio do pogodze
nia i czaae.n jogo głos stawał się szorstki jak rzemień* usta twar*
d«p zło*
Był smyczony tym najgorszym zmoczeniem człowieka, co ukrywa prawdę przód samym sobą*
Czas wtedy nadchodził zły i ludzie, którzy dotąd godzili się na to- co ich różniło w poglądach, st wali sio coraz mniej tole
rancyjni, zaciekli* II 'j przyjaciel pilarz łubiany był przez dos
tojnik óv; kierująoych życiom togo kraju. Podziałali go za mowę ty *
miodopiynn i, kusztowną jak wypieszczono stronice poetyckiej pro
zy i zapraszali do książęcych p laców, któro zmieniły swoje prae-
anc-csonie służąc do wypoczynku rzędowej clicie* r.ioże ci brzucha-
21
o.I j ,-' 0 ,'i” nacpanS wieI;uo,-:o wy o & u wal i i n s t yn kt o, ;ui o jt\"o skłon—
n o 'c i ; kożo wyobrażali i-oble^że oni, to Loki polnu gnoju, «r»
p rs oO i o i era j <.: jo ad o rn o j i ?
Słycżał ta-; pijackie rozmowy przy Mo siaflnych stołach.Zło, nlcnawicO i głupota znowu brały gór ,* Przerażały ^o to roaraowy*
. Jfa nic zdawał ci. jogo dar niezwykły godzenia sprzeczności. Po- likatas, aluzyjna proza, kt 3rą władał po mistrzowsku, ginęła wo wrzasku ordynarnym i zaciekłym, gdzie nie było 'miejsca na wątpli
wości, szlachetne rozterki czy wahanie. To gęby prostackie, czer
wone i zacietrzewiono... Ciemny bełkot nienawiści, eo buchał z Ich net. .* Czuł pisarz juk trzeszczy i zawala się ta fikcyjna arka przymierza, w której starał si > dotąd żyć* Y/lało coraz mo
cniej smrodliwym podmuchem.
Kulminacyjną rolę w mojej pamięci odgrywają imieniny młodego adepta literatury w restauracji za miastem. Kolorowa markiza dająca błogi ciea i lipy szumiące w lekkim wietrze. Piknikowy' nastrój* I wtedy zwierzył s i ę pisarz swoim przy jaciołoia. Mówił
o tej wilczej zaciekłości co wyłazić z ludzi zaczyna. Zaczął pięknie i kunsztownie jak zawsze* A ko/.czy> już po omacku i bez zwykłej swojej swady. Wywodził o jakimś złotym środku, który jak balsam zaleczy ropiejące rany i pogodzi wojujące strony. Aż za
brał słos biegły w argumentacji profesor filo zo fii, który był wschodzącą gwiazdą tej korony nauk.
- Jak masz do wyboru kawę albo herbatę - powiedział - to nie możesz prosić o onzagran.
Po tym zapanowało milczenie. V/ filozofa z uwielbieniem wpa
try w a ła si „* ćliczna dziewczyna, jego studenta.
Mój przyjaciel pisarz nic nie odpowiedział* Patrzyłem na nie
go ukradkiem. Cst.tnie s>. owo należało do filozofa o kościstej w
twarzy z wysuni^t^ szcz k?., który budował zdania precyzyjni©f
t* '■•M'łt.0 ,1 l* i^y ii. .*5 W O J C; r • ' ' i.%• a.
%łem jL.; doj.i'Z.vły» .Medziałen, ao sztuka to nic :iau«- ;a lekkoóó i ’o r . ... pniosie. , a le C 2 ."'I,*;:-. h;.r 'hvnt fcdzic najważniej
sza jest uezoiwońś wobec r. iebio i mozoIno przedzieranie oi^ przez gąszcz kłamliwych sł«'b w poszukiwania tego jednego jeuynego, któ
ro przylega Co rzeczy jak sly'ra do ciała.
2ły czas, ktćry przeczuwał mój przyjaciel pisarz, nie cminał również długonogiego obczyzny o wąskiej, rasowej twarzy. Gdzieś go osaczono. Bo czegoś został prymus zony. Jego dumną, niezależ- iią d a o z z i wi;'idn . •'ua *Ł J <'iC policja. I dzidki jego zeznaniom posa
dzono na kilka lat jego przyjaciela* z którym prowadził finezyjno rozmowy o kosmegenii Kanta i słuchał koncertów .Bacha. Cdtąd naz- raczony został piętnem donosiciela. Parzyło go to. Spowiadał sic , przyjaciołom. Pragnął od nich rozgrzeszenia, Łiilczcłi. Łiiotał
si* wiedzy salopo topieniem i nienawiścią. Złorzeczył i szukał za- pomnionia w kamiennym chłodzie kościołów. Byłem na jego bierzmo
waniu. Wielką wag^ przywiązywał do tego obrzędu.
** W tym samym kościele, gdzie byłem chrzczony - podkreślał z
t •
naciskiem - u Aleksandra.
Tak oto życia wepchnęło go w mrok szaleństwa. W coraz krót
szych odsłonach jasności czytał tomistś?; i jeździł rowerem*
Pamiętam spotkanie z nim w pewien jesienny poranek, pod rachi-
v
tycznym drzewkiem, które wyrastało z jiłyO chodnika. Jechał rowe- rom. Twarz miał opuchniętą i oczy niesamowite.
«• Jestem zmoczony - posiedział. « Ścigali mnie n o c ą ... po da
chach* . . xa £jZiitix>.u, wiesz?
Przytaknąłem.
2eG już bywałem chwilami bardzo zm.czony i v; głowie roiło mi s i i od sprzeczności# Uciekałem na swoje przedmieście. Siadywaliś
my z icumpl^mi nad i.linii;nicą« I^y plułem o ty ca *jtiv»ch ciemnyoh i
nieczystych, co tal: nagło rujnuj ?. octowi oka. \i odka wywoływać
\vO mnie potrzeb ę uwierzeń* i3onek słuchał ku zro zui.ioniom* Bok jtri minął jak zgoJzlł ni ; być tytułem drugiej mojej książki.
A wosystko skoActsyło sic nagle i nic odwołał nie* 2;łdzwoaiii do mnie o świcie*
« Przyjedśl
Pojechałem# Mój przyjaciel piearz leżał w łóżku# Ule żył#
(Twarz iaiał spokojną, gładką i pasta fiołka pc barbituratach stała na nocnym stolika# Potom przyszli ci z Muzeum literata- yy* Zabrali jego pamiętniki# Sześć grubych kalendarzy zapisa
nych g ^siym oacskiecu Dyrektor «luzeum, wysoki, chudys z wiol-' Jteta nozew, czarno ubrany, wspierał-się na parasolu, pachniał wódką i śmiał cię tubalnym, mechanicznym śmiechom. Gosposia pi
sarza płakała# moja dziewczyna też# Pomyślałem o tym pi^Jmym ' Bułgarze, którego pokochał pisarz#
## Pan był taki dobry* # # - powtarzała gosposia.
Kozwiało się wszystko jak dym. \7 tamto lato glinianka stała się moim azylem. Tam próbowałem porządkować chaos, który ogar
niał zewsząd* oewek siedział z nieruchomy twarzą. Cezy miał też nieruchome# Benek patrzył na 3ewka z niechęcią i powtarzał - Złodzieje to jedno wielkie barachło##*
Sewclc chichotał#
- Pamiętasz tego siwego co wódko z nami kiedyś pił w gospo
dzie - zapytałem Sewka*
Sówek już nio parni teł. Danek zaczął opowiadać o swoich zwidach. 2 nadmiaru alkoholu prześladowały go nietoperze i
c i ą g l e wynurzała s i; r;ka uzbrojona w nóż.
- Głowy ni o masz de gorzały - stwierdził cbojętnio Sewel:#
Pisałem nadal, ale ludzie, których chciałem opisać, wymy
kali się jasnej ocenie# racy byli niejednoznaczni, tede mi oni**
l i się £pk kameleony, rozglądałem się po omacku, poszukując
klarownej skali w^rtoó^i i or^łrt*'.*2.akn v'f ' \ a ^ * o , ^-- A sy
24
b y łb y ni o 3 xi wzorom.
Cl.mno. Id Martwynii uliczfcnmi moje;;,o przeduiioćcia. Uewel:
czai c i7 pod ^ospod w Jost o-araotny* Było umarł w więziennym szpitalu, n Jadźka wyj och--£a na zaoh-Sd# •
- A to ty!!! - jaanroczo zawiedziony 3e;;nk i znórf nlcracho- raić je aa pniein.u órapio^-jym, ci-tz.uia v;y c z e £iv; ani u •
«• Odzie 2 :| moje korzenie? ~ powicdziałciii nagle vi cie*anoa»)*
Po o z u?, era sij bezradny i opuszczony*
Dlatego p o stanowił ęja napisać o tym pisarzu* który oyi no.uii
przyjacielem*
p:;
2 * UGCm ao TjT*
pó?,mocy nkoi;c&ył&a Azyl* tfgasiłcm lampką .1 rozmyślałem o
^ongstorzc przezwiskiem Y/ytrscazcz. Jego spokój w ćiaiertolno^
ccii* Sc Zapałki, która ukłuda& w oczekiwaniu .1 ta mała łapka, tale niezawodna w sospolenia z plstolc-tosu • * M tamtych czasach
\?targa-:ła vj naszą wyobraźnią literatura \7iol3:ich Amerykanów* Po • latach postu to była 'burza* Wytrzeszcz o kauczukowych, nierucho- .
♦
myca oczach. Tempie, młoda, głupia dziewucha i kaczan kukurydzy rozsadzający jej krocza* Wspaniało!
Babcia t? sąsiednia pokoju przestała pojękiwać 1 modlić nią ijiesmordcrjaule* SSasn^ła* Dziadkowi srała vj płucach astmatyczna
orkiestras Seź zasnął*
I naprawdę, żaden to fałsz pamięci, pomyćlałem również o Has>
ku Hłascc* V7 tamtych czasach on dla nas hył taką sama przygodą jak Amerykanie* Jego proza przyniosła prawdy warszawskich ulic, bazorów i knajp, kipiała od brutalnych, dosadnych dialogów, prze
tykanych gorzałą* w której najchętniej i najłatwiej topi sio ból, klęskę* Sak oceniałem tą pros$* Zapewne z zazdrością. Se* w gło«
wic kłębiło mi- c±i od strzępów rozmów, obrazów, sylwetek pozna
nych ludzi* l aładcwana tym głowa* A kiedy zapisać to chciałem, r;k a drętwiała jak sparaliżowana i słowa, zdania, obrazy na pa*-
W ^
pierze też tyły jak sparaliżowano. V/ioo poąyulaiem o Ilia i o coh.lc* Gd rojiu był naszym pisarzem* Wykupy walióiay 1:1 terać ki o ty
godniki, poszukują Jego opowiadań. dopytywaliśmy się jak wyglą
da. Opisy bywały różna. Cilny, barczysty brunet o brutalnej uro
dzie. 20 znów wysoki, giętki jak trzcina blondyn, przypominający
26
wlr.inga. A6 cc t-;o pewnego raatu Słuzrnogo vj:-;roata, mir;!
janne, ;;-:v;o Oczy i, twars :.".v’.v l O r '•; przekornym, CW-uilaCkim 0 i : u z - *■ i./.*•» w tc ;iiv.ycli czasach marzyło o pizarzkieh.
ostrogaca. */wint był taki barwny, dziwny napr.wd.^ domagał się oplcauia,
X 0 1 uda d^iad-u-cw kolegi, gdzie ju>5 od c.icniąeu niocjliJ*;ciiem«
i: .ij.ado w wczoi.ok i dawny biroant, przed sa»Kj wojna wygrał yj ru—
leln.^ p»•■ .*.}d i/jj?Li^c<y aolorow, Ocs v mani szerozl i le 1z-cq rdajj. 03y**
ay i .lo babcia, nxo by z wygranej nic pozostało. A tak był ten demek a przybudówką w starym eousio. Przybudówką najmował Ple- tia, biały Rosjanin. Wysiadał 3 ale pop. Potrafił sodsinszsl u rlo- sr-wnana swadą wskrzeszać dawno umarło czasy. Odwiedzały co fca- łnćliwe kobiety i wtedy Pietia uómiechał si> do nas figlarnie.
Następnie zaciągał firanki. .Dziadek cliodził podglądać.
Rodzice koleó'i roscssli się i on mieszkał tutaj wraz s matką.
Dziaćłkowlo potępiali syna, który poraueił żono dla innej kobie
ty. Babcia opłaciła uliczników i oni biegli przez bazar na Pańskiej za tą kobiety, wołajao - Stara kur?;a Antonina!
Ezifcfaocw, nieo ca ekiwani o i pozorny brak logiki vj ludzki cli poczynaniach fascynowały najbardziej i umieć to opisać wydajało mi el? najwyższym kunsztem, bliskim stanu cudownej łaski.
I nie wstydziłem si~ wcale tego wyznania, które uczyniłem ko
ledze w nocnej Katncralno j . P o p ija lib y wtedy, orkiestra grała l-Ounc szlagiery i na parkiecie Jiasał znany warszav’ski Icwelas i aferzysta, popularny nio tylko' z powodu hulanek. Od niego roz
poczęła s ii nowiem krwawa sprawa wielokrotnego mordercy ILizurkie- wioaa. LIazurkiewicz jego również postanowił pozbawić śycia i
VQ.
pieniędzy. Zaprosi’- . więc na przejidżk* autem i strzelił mu w
łeb. Strzelił niecelnie. Xowełao stracił jedynio przytoir.nońć i
ocknął cię niebawem, zdziwiony tym oc zaszło. Eyszedł z- życiem,
ale bolała go głowa- Poszedł do .lekarza :t ten wydobył nu kul^.
k V r a u t a i ł a u nasady cr-. .;>:vrl. Pal ,«y ciąg'-kojar-e/i Jc;.t co^y- wisi.y. Lowolas hazzł na p u k ie a io boatrosko uświechniąty, ola •a- cuj* vo L?.’ą partnork? o wybujałych fcaztałtsach# Iraponow/jł witry
no ś o ią*
Kolega kiv;.?» głową w takt muzyki i po;?tarzr-ł - fi’o był numer# •.
«iocs - przechylił aię do ani o* - Ja tcź bym ckeieł ńeby*## ~ ni© dokośezył, przytłoczony ulowy r a b i n a b ia ł o ś c ią swoich pra-
Uatcmiast ja, ośmielony alkoholem, wypowiedziałem ci., do koń
ca - Chciałbym um:J.uć opisać to wszystko. X nawet kozztem ńycia.
Rozumiesz? łfiech mi nic ais wychodzi, w m:Uości, w pieniądzach, w różnych takich*.. Byle tylko to! - Soslołcm sobie kawę na ko- lana* Podskoczyłem oparzony gorącym płynem. Patetyczne to było f^ycnanie* Alo nie czułem si? śmieszny. Taki to był czas. Szuka
liśmy swojej drogi i nie wstydziliśmy sic? zbyt wielkich ałów.
Kolega przytaknął z powagą?
” Jak jak On - powiedział, myśląc o sławnym, młodym pisarzu.
Śnm nio^miał pisarskich ambicji, cla ten młody pisara był dla niego gwiazdorem, którego rosnąca sława była na tylu ustach*
Ponadto był moim oddanym powiernikiem* Wtedy na sztukj panowała moda. Uaw et Tadek r.:illcr, cyniczny podrywacz, nosił ze co ba fu
terał na skrzypce i zaczepiał dziewczyny, prze Ust awiająe ci-x*
jako skrzypek* Futerał wypychał gazetami, czasem miał taa v;ałO»- i
k.ą. .
Powoli moje myśli leniwiały, rozłaziły si$ i gasły, nadcho
dziła senność* Alo ta noc komponowała s i t- jak literatura. Z pierwszego, płytkiego &nu wyrwało mnie walenie v> okienna szybą.
Wrócił kolega. Otworzyłem okno# Był 3 kimi drugim. Obejmując
tego drugiego i pomagajec ir.u przesadzić parapet, powtarzał w
euforii - To CtlW Jestem a Ilia!
:a p >v -go touarzy
•X'r.: if.on ytvQżry:n;il dla A. '-.y>u tpJ^kka:, wilgotna. Kol*: ja biegał
g o j ; r o ż k a : ; ? , p o pokoju*
~ Srscba obudzi 6 tkihćka - zdecydował. « Niech ni-id da e.yo- Jej nalewki. nucimy to oblać. -
'.J!e,i drugi był niewysoki i milczał. Ogarnęła mnie emocja.
Areszcie poroaaewiam z Nin. Wielo miałem do powiedzenia. 2upa-.
212:ca małą iaapkę. X ta odsłona* która zaraz nastąpiła, spovjG~
dowałe, &q ssaeaąłem się głośno śalaó. £ył to taicL czesarek, Spotykałem go na szlaku. Zcronr.ł na niedopitych kieliszkach.
Wyeiltigiwtit sio dziewczynom. Csęsto roiai se sobę papierową tcos- fcę, Siadywał, po katach i bassrał coś. lak samo Jak ja. Pragnie
nie pisania domagało się choćby tej marnej namiastki w postaci toczki s aapiooaymi arkusikami papieru. Stał pod ściana, bes- radnie mrugać oesy. Chudy, ulewy sold., w sa obszernym swetrze*
o okra^^ej aniołkowatej twarzy.
« Pomyliłeś się - powiedziałem do kolegi. - £o nie On -
«> Jakto? - wytrzeszczył cezy.
Ciągło śmiejąc cię, przedstawiłem mu nocnego gościa. Cn cofnął sio za piec i zgarbił.
Kolega rzucił się na niego całym impetem swego rozczarować nic. Wymierzył mu mocny policzek. Ule bronił się. Stał a opusz
czonymi rękoma. ’
• Tak Jakoś wyszło - szepnął. - Siedziałem sobie, pisałem, a c-n podszedł do mnie i sam zagadał o to pisanie. -
« Y/on, won -* wykrzykiwał kolega.
Nie rozbierając cię, zwalił się na kanap > Odwrócił do ściany.
r j?cn w za obszernym swetrze popatrzył na mnie błagalnie.
2;*-? <A7z cię -7 r-r;
v u. iw .4 f; ; X'U.'V a;D
C'i. JŁU V ; w a n ; * k a a p o d ł o d r - .} * i i z u c i ł e m Jce o * U ’1 :v ’:v':* f * **■ (,
♦
mu cię a SY.urz riuł d e U «
’ ' *• ••' u-•' ^ ;-;.yc : ; : - raojo. ^ e j r i s e n i e . O c ^ i\ y i ed zle&
O /.iklU^Lt r,i i. U. v* »„ w » 4 O* **
« -rui - w/o^kał - v:;oaja mi ^ j a ^ a byk nim Dapsawd^*
« Cz--ztO tfiJC - Zapytałoś*
Pck.lu\-.f yi.Oi};*,. « f o t e l a ze?J u l poduazkę i wsuń.ęł s o b ie wygo
d n ie pod g ło w ę •
" wszystko juń siaci ?> głowie* Jakby gotewo - głc<« jego a • szeptu st awał się coraz m e w ie j asy* galoty* - Ty tał teA rśbu
/ > 3 '.i.tti-ty •; f J X vV*7 (2 {.i ? **
X muwił dalej. A to co mówił o zdeptanej raiły'-ci, miotnj aeyra cię bezsilnie alkoholiku, przedmiejakich bulikach i p o u fn e j, prasaicj ulicy, oy^o stopem wielu, cpowiaea/j. siewnego, niłodego pisarza#
Kolona poruszył s i) gwałtownie na kanapie,
« YJcn! - wymamrotał*
I
Ho ery gość przerwał swą opowieść i prsykulił si^ straohliwio*
To jego chudo, brudno dłonie v; skjjpym blasku lampki tale kurczo
wo osłaniały twarz. 2o jogo oczy błyszcząco jak u zwierzątka poprzez palce* Zapanowała cisza*
Zgasiłem lampko. X po tylu latach znowu przypominaj* rnl cię
*
oni, Y/ielcy Amory konie, Karek JIłasko, inni jeszcze, oi anoeimo- w i, którzy wtedy dopiero niecni-iło skrobali w ścianę* Podą&aa
I
więc tą uliczką co wąwozem opadała w dół. I;a początku drogł.
kiosk z piwom, gdzie wystawali węglarze i ten n ^ starszy doroż
karz z sumiastymi, siwymi wisami* A dalej C 1* o kamienice o odra
panych, ospowatych od pocisków ścianach i na jednej z nich egzo
tyczna tablica, która dsisiaj też tam widnieje - Xal*aa Parvari
Zadch* haprawa i czyszczenie perskich d^wanww.
«•» CSt-i v.*oo nic mogłem ćpać «■ ;>o.J.edc3ał Stcx:. '->
Przyjaźnimy ci ^ od .lat* Ci; tclefo.aijcmy :* :>'Xz1*5^* ?co:rm«
tcl* »)-.j.łj'5oj przyjaźni bior/e ei^ «'» młodości* Ja przybyłam ->r. v?iaŁ«*
fconiejski aala!* ni ta :: przcdmicćeia ni miasteczka* Stefan z 2>*
w.^se-k*
Obaj an a le *;li .Voy ci o v» starym, p a«i stającym 3 e«i:oao eers]* i»
cc asy wi «sl&uiu na C h ciej* T/ury były żółto, pi cc. o dymiły, 2 oka a vf3.fl.oS: na Pomnik Boliatorw Getta* V/ letnio wissezory śpiewa**
lićł<iy w k r a ty d z ik ie * t vakne p ic ć n i arłc&.y o Gzabak*i> aemsaossyfca i malowan-sg lali* Kipiało w nas wtedy silą i \*ycbro£ali&»y so
bie niemało* Przygniotły nac lata* Goryczy i słabości przydały*
Stefan J« 3 t fryzjerem* ja pisarsiam* 2 tamtych lat Stefan posia
da na swoim ciele mnóstwo tatuaży* ja tylko jeden. Stefan ma sprawy a c ó r k ^ *
- Dziecko « powiada - to nie zabav/ka* -
1 pragnie9 żsby c Irka spełniła jego oczekiwania. Ja mem sprawy z pisaniom i czaaem wydaj© mi sio, żo przebrałem* wtedy robi si$ pac to i głucho. Hic ma nic. Po pijanemu Stefan dzwoni do mnie i powiada - Illirwa, żeby jcczcze coc cię stałoł
Po pijanemu dzwonią do niego i m<5wi^ to samo*
I ncgle przypomniał nem o cobie Patoka* Wyczytałem lisi-
£ 0 acsy za nim* Sapijsi^taism sj opisu oczy żółte i liczno r/ł arna-, nia* Oczy żółto* Takie oczy musi mieć urepieżay kot przeć, sko
kiem* Patoka znaczył swoją d.vog-^ zuchwałymi y.-łrimaniomi i za to
go poszukiwali* *■
„ 1 «« ( . r «