• Nie Znaleziono Wyników

Przygody wojenne - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przygody wojenne - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER MAZUR

ur. 1917; Witaniów

Miejsce i czas wydarzeń Polska, PRL

Słowa kluczowe Wojsko, wywózki na Sybir, Armia Krajowa

Przygody wojenne

Przeżycia to były zawsze w dzień i w nocy. Czasem jak zaszła potrzeba to tydzień mnie nie było, bo szkolenia jakieś były. Ryzyko było duże, chociaż i mi było łatwiej, bo ja miałem ze „Strzelca” te przeszkolenie przedwojskowe, PW tak zwane przeszkolenie wojskowe. Ja wracałem do domu tak jeszcze mi się udało, bo niektórzy to na stałe byli poza. Byłem pod dowództwem kapitana „Uskoka”.

A później wzięli mnie [Gwardia Ludowa] pod koniec 1944 roku do Lublina, jak się nie mylę teraz są to aleje Piłsudskiego. Takie filary pamiętam u tego budynku, tu był ten Urząd Wojskowy i wzięli mnie do wojska, nie było przeproś. Wywieźli do Przemyśla, Przemyśl już był wolny, wyzwolony, Niemcy ustąpili z koszar, ale ani okna, ani drzwi nie było, ani pieca, nic w ogóle. Śnieg padał, spało się na deskach, śnieg przykrywał, wody też nie było, bo zdążyli zniszczyć wszystko zanim jeszcze uciekli. W styczniu myliśmy się bez koszul na dziedzińcu śniegiem, tylko zdrowie to miałem żelazne wtenczas i to była tak zwana kwarantanna. I później wzięli mnie do Krakowa. Kraków został wyzwolony i niezniszczony tak bardzo, ale mimo to w królewskim mieście głód, mróz dokuczał - głód gnębił, mróz dokuczał i wszy jadły. No ale jakoś tam się z biedą wytrzymało, ja żarłokiem nie byłem, ale na śmieciach jakbym skórkę chleba znalazł to bym ją zjadł. I nie było do kogo się pożalić, dowództwo było ruskie…. Tam byli Lwowiacy i ja już wiedziałem, że nie ma co się żalić, bo już byli z AK wywiezieni od nas do Rosji. Tam między innymi z Witaniowa - Dudek Nestor i mój nauczyciel z Łęcznej - Jawoszek, porucznik przedwojenny to już w Rosji byli. W Lublinie czterech kuzynów wywieźli, jeden małoletni nawet, a trzech znowu z domu zabrali i ja wiedziałem, że to trzeba siedzieć jak mysz pod miotłą, bo mnie też mogą zawieść.

Nie przyznawałem się, że byłem w AK, bo było tak, że w nocy budzili i [zabierali] do kancelarii, żeby opowiedzieć swój życiorys. Mówiłem, że ojciec miał tam kilka mórg ziemi i odpowiadałem: „A w partyzantce nie byłem”. – „Dlaczegoście nie byli?” Mówię tak: „Ja mieszkałem przy drodze, a tam Niemcy zawsze jeździli i nie mogłem. A – mówię - na drzwiach była tabliczka, taka kartka przyklejona i napisane było, ile [jest]

(2)

osób w domu. I - mówię - sprawdzali i musiałem być zawsze i do mnie też nie mógł nikt przyjść”. Za dwa - trzy tygodnie znowu to samo, ale ja to umiałem już rozmawiać.

I później nastąpiła już kapitulacja, to już lepiej było.

Data i miejsce nagrania 2010-09-24, Lublin

Rozmawiał/a Lasota Piotr

Transkrypcja Lasota Justyna

Redakcja Lasota Justyna, Lasota Piotr

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I jak tam jesteśmy, to już w Lublinie w tym domu był już syn naszego wspólnika –przeżył w przechowaniu u Polaków razem z jedną dziewczynką i oni zostali razem, pobrali się

[Rodzice] zapisali mnie do szkoły prywatnej, nie pamiętam dokładnie adresu, i chodziłam tam rok do tej prywatnej szkoły, do szóstej klasy.. Było bardzo

Była zima, padał śnieg, było zimno, przyjechaliśmy w obdartych ubraniach.. Mój ojciec starał się wyremontować jakiś pokój w tym samym domu na trzecim

Ksiądz miał dwa ładne konie to bryczkę zabrali, na podzamczu dwór Bogusławskiego też zrabowali, bydło wzięli, co tylko chcieli obrabowali i wycofali się.. Ludzie poznali się

Teraz jak się pokaże to on leci, on mnie widzi, wita się sam. Raz stałem w towarzystwie tu w Łęcznej, patrzę, a on tu idzie i byłem pewny, że będzie się witał i

Ja to do Lubartowa, powiat był Lubartów na piechotę chodziłem, przed wojną chodziłem, bo samochód do Lublina był jeden.. Ojciec tego od książki Kuchciewicza Stanisława, to

Jak się wojna kończyła to Niemcy już nie byli tacy bujni, jak to początkowo, gdy Hitler im tego ducha nadał: „Deutschland Deutschland iber alles” – „Niemcy Niemcy

Później siostra tego Czony to pracowała w gminie i był jeszcze sekretarz gminy, on w kilku gminach był sekretarzem nazywał się Ludwik Zgodziński.. Było Koło Młodzieży