P olitechnika Gdañska prze¿ywa obec- nie kampaniê wyborcz¹ w³adz Uczelni na kadencjê 2005-2008. W demokratycznie zarz¹dzanej instytucji jest to zawsze czas refleksji i analiz, porównañ obietnic przed- wyborczych z pocz¹tku koñcz¹cej siê kaden- cji z ich realizacj¹, wp³ywu zmieniaj¹cych siê warunków na osi¹gniêcia i potkniêcia naszych prze³o¿onych, dyskusji nad stylem rz¹dzenia, i to nie tylko na szczeblu central- nym uczelni, poszukiwania nowych kandy- datów, którzy mogliby jak najlepiej realizo- waæ nasze oczekiwania. Coraz czêciej czu- jemy, ¿e przy oszczêdnym finansowaniu
szkolnictwa i nauki oraz braku bogatego przemys³u sk³onnego finansowaæ badania naukowe w naszym kraju (nie chodzi o wy- j¹tki), chcielibymy stanowiska kierownicze w uczelni na wszystkich szczeblach sk³adaæ w rêce tych cz³onków naszej spo³ecznoci, którzy oprócz imponuj¹cego dorobku nauko- wego rozumiej¹ zarówno istniej¹ce uwarun- kowania ekonomiczne, jak i posiedli umie- jêtnoæ stymulowania rozwoju kadry, bez której nie mo¿e istnieæ licz¹ca siê uczelnia, a tak¿e skutecznego promowania szko³y. Po- winno to z kolei zapewniæ nap³yw uzdolnio- nej m³odzie¿y, która po ukoñczeniu studiów
stanie siê si³¹ napêdow¹ rozwoju naszej oj- czyzny.
W tegorocznej kampanii wyborczej, pomi- mo zg³oszenia przez elektorów a¿ 11 kandy- datów na najwy¿sze stanowisko w naszej Uczelni, tylko aktualnie sprawuj¹cy w³adzê rektor prof. dr hab. in¿. Janusz Rachoñ podj¹³ wyzwanie kierowania t¹ olbrzymi¹ instytucj¹ zatrudniaj¹c¹ kilka tysiêcy pracowników i do- starczaj¹c¹ wiedzê kilkakrotnie wiêkszej rze- szy studentów. Zdajemy sobie sprawê z tego, jak niewiele instytucji i zak³adów produkcyj- nych w Polsce dysponuje tak liczn¹ kadr¹ i jak du¿¹ odpowiedzialnoæ ponosi jej lider. Fakt,
¿e przyt³aczaj¹ca wiêkszoæ elektorów odda³a swe g³osy w³anie na urzêduj¹cego rektora i zaproponowanych przez niego prorektorów,
wiadczy o uznaniu, jakie zdoby³ w naszej spo-
³ecznoci. Jest to tak¿e akt nadziei zobowi¹zu- j¹cy rektora-elekta do zdwojenia wysi³ków w sprawnym zarz¹dzaniu uczelni¹.
W ci¹gu kilku nastêpnych dni powinnimy wybraæ dziekanów i prodziekanów. Ten etap zwykle wywo³uje najwiêcej emocji, gdy¿ w³a-
nie decyzje dziekana odczuwamy bezpored- nio na w³asnej skórze. St¹d liczne g³osy dys- kusji kierowane do Uczelnianej Komisji Wy- borczej. W przypadku, gdy elektor nie mo¿e uczestniczyæ w zebraniu wyborczym, niewy- godny wydaje siê demokratyczny wymóg g³o- sowania bezporedniego, a dla zg³aszaj¹cych swych kandydatów na stanowiska kierowni- cze koniecznoæ pisemnej zgody zg³aszanej osoby na wst¹pienie w szranki wyborcze.
Szkoda, ¿e czêsto podchodzimy do wy- borów po polsku, improwizuj¹c. Ich wyniki bêd¹ przecie¿ kszta³towaæ nasz¹ rzeczywi- stoæ w ci¹gu najbli¿szych trzech lat. Warto pamiêtaæ, ¿e naszej decyzji nie bêdziemy mogli zmieniæ i odwo³aæ wybranego legal- nie dziekana, nawet gdyby póniej nadu¿y³ naszego zaufania.
Sygnalizowanych czêsto utrudnieñ, wyni- kaj¹cych z przyjêtej przez senat instrukcji, mo¿na ³atwo unikn¹æ, przygotowuj¹c siê za- wczasu do wyborów. W³aciwie ju¿ na wiele dni przed planowanym wyjazdem mo¿na prze- widzieæ potrzebê z³o¿enia aktu zgody na kan- dydowanie, a wyjazdy kilkudniowe mog¹ byæ konsultowane z komisj¹ wyborcz¹ tak, aby ter- min zebrania wyborczego nie kolidowa³ z bar- dzo wa¿nym spotkaniem, czy konferencj¹. W przypadku, gdy zdania elektorów s¹ bardzo podzielone, przygotowanie siê do wyborów z odpowiednim wyprzedzeniem mo¿e byæ czyn- nikiem decyduj¹cym o sukcesie.
Kolejnym etapem, który czeka nas pod koniec kwietnia (29.04.05), s¹ wybory cz³on- ków senatu reprezentuj¹cych grupy pracow- nicze B oraz D. Studenci wybieraj¹ swych
Pó³metek kampanii wyborczej
Rektor - prof. dr hab. in¿. Janusz Rachoñ, prof. zw. PG Wydzia³ Chemiczny Prorektor ds. Nauki i Wdro¿eñ dr hab. in¿. Ryszard Katulski, prof. nadzw.
PG Wydzia³ Elektroniki, Telekomunika- cji i Informatyki
Prorektor ds. Organizacji i Rozwoju prof. dr hab. in¿. Romuald Szymkiewicz, prof. zw. PG Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej i rodowiska
Prorektor ds. Kszta³cenia
dr hab. in¿. W³adys³aw Koc, prof. nadzw.
PG Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej i rodowiska
Prorektor ds. Wspó³pracy ze rodowi- skiem Gospodarczym i z Zagranic¹ prof. dr hab. in¿. Wojciech Sadowski Wydzia³ Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej
Dziekani
Wydzia³ Architektury
Dziekan dr hab. in¿. Andrzej Baranow- ski, prof. nadzw. PG
Wydzia³ Chemiczny
Dziekan prof. dr hab. in¿. Jacek Namienik, prof. zw. PG
Wydzia³ Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki
Dziekan prof. dr hab. in¿. Henryk Krawczyk, prof. zw. PG
Wydzia³ Elektrotechniki i Automatyki Dziekan prof. dr hab. in¿. Kazimierz Jakubiuk
Wydzia³ Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej
Dziekan prof. dr hab. in¿. Jan Godlewski Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej i rodowiska Dziekan dr hab. in¿. Krzysztof Wilde, prof. nadzw. PG
Wydzia³ Mechaniczny
Dziekan dr hab. in¿. Adam Barylski, prof. nadzw. PG
Wydzia³ Oceanotechniki i Okrêtownictwa Dziekan do 27 kwietnia 2005 r. nie dokonano wyboru
Wydzia³ Zarz¹dzania i Ekonomii Dziekan dr hab. Piotr Dominiak, prof. nadzw. PG
Kierownictwo akademickie Politechniki Gdañskiej
kadencja 2005-2008
przedstawicieli samodzielnie, za pracowni- cy grupy A na wydzia³ach, równolegle z wyborem prorektorów. Zanim jednak przy- st¹pimy do wyborów, urzêduj¹cy Senat PG musi ustaliæ liczby przedstawicieli poszcze- gólnych grup spo³ecznoci w senacie ka- dencji 2005-2008. Prawdopodobnie odbê- dzie siê to w dniu 27 kwietnia 2005 r.
Po raz pierwszy w bie¿¹cej kampanii wybralimy kolegia elektorskie grup B oraz D w wyborach bezporednich. Poprzednio ich role spe³nia³y gremia przedstawicieli do rad wydzia³ów lub elektorów UKE, repre- zentuj¹cych okrelone rodowisko spo³ecz- noci uczelni. Mam nadziejê, ¿e ten demo- kratyczny sposób wyboru reprezentantów do
kolegialnych w³adz uczelni sprawdzi siê i nowi cz³onkowie Senatu PG bêd¹ potrafili zrozumieæ i umiejêtnie ³¹czyæ troskê o inte- resy swych wyborców z dobrem ca³ej uczel- ni. Takiej m¹droci ¿yczê zarówno elekto- rom, jak i przysz³ym senatorom. Jego Ma- gnificencji Rektorowi-Elektowi, Panom Pro- rektorom-Elektom oraz nowo wybranym Pa- nom Dziekanom gratulujê wyboru i ¿yczê wielu spektakularnych sukcesów osi¹ganych dla dobra naszej Uczelni.
Andrzej Wolny Przewodnicz¹cy Uczelnianej Komisji Wyborczej Gdañsk, 11 kwietnia 2005 r.
Fot. Jerzy Kulas
R ok temu, w periodyku Pismo PG 1/2004, ukaza³a siê znamienna wy- powied profesora Boles³awa Mazurkie- wicza pt. Politechnika Gdañska a spra- wy morskie. Uwa¿am j¹ za bardzo wa¿- n¹, bo wyranie unaocznia piln¹ dzi po- trzebê wypracowania kompleksowej, wspó³czesnej polityki morskiej pañstwa polskiego. Id¹c ladem tej wypowiedzi, ale tak¿e tropem wczeniejszego w³asne- go szkicu historycznego pt. Naród i mo- rze, zamieszczonego w pimie 30 Dni 6/
2001 oraz siêgaj¹c równie¿ do innych dawnych publikacji warto chyba proble- matyk¹ zaj¹æ siê ponownie.
Po odzyskaniu niepodleg³oci w r.
1918, Polska powróci³a nad morze Mo- rze Ba³tyckie. W r. 1920 ukaza³ siê w Gazecie Gdañskiej artyku³ pt. Budujemy przysz³oæ Gdañska (Rys. 1). Pisano wówczas m.in.: Niedawno wróci³a dziel- nica pomorska na ³ono prawdziwej Ojczy- zny (...). Podajmy sobie rêce do wspólnej pracy. Niech ustan¹ rozdwiêki miêdzy naszymi dzielnicami. Niech jeden cel z³¹- czy nas w jeden obóz. Czuwaæ musimy nad przysz³oci¹ Gdañska, który jest naszym oknem na daleki wiat. Do jego portu za- win¹ okrêty z ca³ego wiata, a polski Bia-
³y Orze³ rozpostrze swe skrzyd³a nad Ba³- tykiem (podkr. autora).
Jeli przywo³aæ teraz wspomniany wy-
¿ej mój szkic pt. Naród i morze, powo-
³uj¹cy siê na artyku³ W³adys³awa Cieszyñ- skiego w Gazecie Gdañskiej w r. 1921 (Rys.
2), wypada dzi raz jeszcze przypomnieæ postawione tam pytanie: Czy naród polski pamiêta o morzu i w³asnej flocie? Wed³ug autora tego artyku³u, wówczas w r. 1921, trzeba nam by³o dojæ do znajomoci rze- czy, pozostaj¹cych w zwi¹zku z morzem, flot¹, sprawami portowymi, budow¹ okrê- tów, handlem zamorskim, prawem miêdzy- narodowym morskim, itd. Dalej pisa³ on: Z
natury rzeczy bêdzie taka praca, poza czyn- nikami pañstwowymi urzêdowo niejako do niej zniewolonymi, wiêtym obowi¹zkiem (...) wszystkich. Od siebie w tym szkicu doda³em: Jak te sprawy wygl¹daj¹ u nas dzisiaj, po ¿yciu trzech pokoleñ? Nasze osi¹gniêcia na tym polu po ostatniej woj- nie by³y imponuj¹ce. Ros³a nasza gospo- darka morska, rozwija³a siê flota i rybo-
³ówstwo. Wykszta³cilimy znakomitych fa- chowców rzesze budowniczych okrêtów, marynarzy, rybaków i portowców. Polskie stocznie by³y w czo³ówce wiatowej. Gdzie jestemy dzi ka¿dy widzi. Trzeba wo³aæ na alarm: Czy naród polski pamiêta o morzu i w³asnej flocie?.
Jak wiadomo, w ca³ym dwudziestoleciu polityka w³adz Wolnego Miasta Gdañska przeciwstawia³a siê morskim aspiracjom Polski i poprzedzaj¹ce nas generacje Pola- ków musia³y wybudowaæ Gdyniê z jej na- ówczas najnowoczeniejszym portem na Ba³tyku. W koñcu tego okresu odezwa³y siê te¿ ju¿ wyrane roszczenia polityczne na- szego zachodniego s¹siada, na co Polska ustami swego ministra spraw zagranicznych
odpowiedzia³a: Nie damy odepchn¹æ siê od Ba³tyku! (Rys. 3). Takie stanowisko by³o wynikiem skutecznego zakorzenienia siê w
wiadomoci Polaków II Rzeczypospolitej g³êbokiej duchowej i materialnej wiêzi z morzem i jego specyfik¹.
Tymczasem, szowinistyczna propagan- da naszych adwersarzy, której typowym przedstawicielem okaza³ siê by³ niejaki p.
Kiekheben-Schmidt, g³osi³a: Polacy naród lêkaj¹cy siê morza (Danziger Vor- posten, Beilage Zwischen Norden und Osten, 1939, 18, Sonnabend/Sonntag 26./
27. August) (Rys. 4). W tak zatytu³owa- nym artykule czytamy: W zwi¹zku ze spo- rem miêdzy Polsk¹ a Gdañskiem w spra- wie wykorzystania gdañskiego portu poja- wia siê nie tylko na marginesie, ale zapew-
ne jako istota rzeczy, podstawowe pytanie, czy Polacy maj¹ na wybrze¿u w ogóle ty- tu³ do jakiejkolwiek roboty, a mianowicie jako naród aktywnie uprawiaj¹cy ¿eglugê.
Dok³adniejszy wgl¹d w polskie dzia³ania w obszarze wybrze¿a Ba³tyku budowê portu w Gdyni, utworzenie polskiej mary- narki handlowej i floty wojennej, za³o¿e- nie przedsiêbiorstw handlu morskiego, itd.
pokazuje mianowicie, ¿e Polacy maj¹ w tym rozwoju udzia³ bardziej ni¿ w¹tpliwy.
To, co dzi uchodzi za polski port, polsk¹ flotê, polsk¹ stoczniê, polsk¹ firmê zamor- sk¹, itd., jest polskie tylko z nazwy i z tytu³u w³asnoci. Polacy nie mog¹ sobie rociæ prawa chyba do ¿adnego urz¹dzenia lub inwestycji dla swej ¿eglugi jako dzie³a w³a- snego ducha twórczego, poniewa¿ przy powstawaniu wszystkich tych rzeczy pos³u-
¿y³a siê Polska zagranicznymi budowniczy- mi portów i technikami okrêtownictwa, za- granicznymi in¿ynierami, kapitanami, pi- lotami portowymi, kupcami, itd. To, co pol- ska ¿egluga morska mo¿e wykazaæ jako u¿yteczne, jest wynikiem pracy Holendrów, Duñczyków, Szwedów, Norwegów, Angli- ków i nawet Niemców. A razem z wymie- nieniem tych nazw dochodzimy te¿ ju¿ bar- dzo blisko do odpowiedzi na postawione na pocz¹tku pytanie, czy Polacy po tym jak w ten sposób udowodnili swoj¹ w³asn¹ niezdolnoæ maj¹ w ogóle cokolwiek do szukania na morzu. Poniewa¿: istniej¹ na- rody ze swej natury zaprawione do pracy na morzu i te morza siê boj¹ce. O tym, czy- im powo³aniem jest ¿egluga morska, mówi fakt, ¿e trzy czwarte wiatowego okrêtow- nictwa znajduje siê w rêkach narodów ger- mañskich. Kto jednak zosta³ przez opatrz- noæ przypisany do l¹du, tego dowód daj¹ sami Polacy na w³asnym przyk³adzie. (...)
Bia³y Orze³ pañstwa polskiego nie jest, pomimo gor¹cych ¿yczeñ jego hodowców,
¿adnym or³em morskim. Jest on i pozosta- nie poczciwym ptakiem l¹dowym (podkr.
autora). (...).
Jak widaæ, opinia Polaków i Niemców na temat morskiego charakteru Bia³ego Or³a by³a wówczas diametralnie ró¿na. O
Polacy i morze
Na wiêto Morza 2005 r.
Rys. 1 Rys. 2
prawdzie w tej materii zawiadczy³a defi- nitywnie powojenna historia Gdañska i ca³ego naszego wybrze¿a. Ju¿ w r. 1945 powsta³a Politechnika Gdañska z jej Wy- dzia³em Budowy Okrêtów, a w r. 1948 sp³yn¹³ z pochylni Stoczni Gdañskiej
So³dek pierwszy statek zbudowany po wojnie przez polski przemys³ okrêtowy.
Przez d³ugie lata nasza gospodarka mor- ska rozwija³a siê nadzwyczaj pomylnie.
Z nowych inwestycji morskich warto choæby wymieniæ bazê prze³adunku wê- gla i rudy w winoujciu, suche doki w Gdyni i Port Pó³nocny w Gdañsku.
Niestety, wywalczona w latach osiem- dziesi¹tych ub. wieku transformacja ustro- jowa przynios³a tak¿e pewne negatywy, w tym równie¿ w polskiej polityce mor- skiej. Profesor Boles³aw Mazurkiewicz, w swoim wymienionym tu na wstêpie arty- kule, dostrzega dzi wyrany zastój w ró¿- nych dziedzinach gospodarki morskiej od portów poprzez stocznie, przedsiêbior- stwa ¿eglugowe, turystykê, ¿eglarstwo, a¿
do szkolnictwa w³¹cznie. Pisze: A nasze
stocznie? W g³owie siê nie mieci, ¿e bê- dziemy burzyæ pochylnie i zasypywaæ ba- seny stoczniowe. (...) Co siê dzieje z na- sz¹ flot¹? Czy mamy zamiar korzystaæ tyl- ko z armatorów zagranicznych, (...) z por- tów zagranicznych, (...) musi znaleæ siê kto, kto bêdzie chcia³ i bêdzie mia³ mo¿- liwoæ ratowania naszego dostêpu do morza i mo¿liwoæ jego wykorzystania.
Warto w tym miejscu przywo³aæ sen- tencjê takiego kogo sprzed lat ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego, zamiesz- czon¹ w pierwszym powojennym, z r.
1946, Informatorze Miasta Gdañska (Rys.
5): Nowe pozytywne mo¿liwoci i drogo- wskazy narodowe historia wybi³a dzi nad morzem. W owym czasie naród polski te historyczne mo¿liwoci wykorzysta³ bar- dzo dobrze.
Dlaczego dzi jest inaczej? Profesor Boles³aw Mazurkiewicz konkluduje: Na- ród, który nie dba o swoje tradycje, prze- staje byæ narodem. Tradycje morskie by³y wród naszego spo³eczeñstwa zawsze bar- dzo ¿ywe (...). Trzeba tutaj zapytaæ, czy dzi takie ju¿ nie s¹? Czy, jak to pisano kiedy w Danziger Vorposten (Rys. 4), Bia³y Orze³ jest dzi skazany na to, aby byæ tylko poczciwym ptakiem l¹dowym?
Rys. 4
Rys. 5 Rys. 3
Wydaje siê, ¿e szerokie rzesze nasze- go spo³eczeñstwa doceniaj¹ dzi nadal wielkie znaczenie morza w ¿yciu polskie- go narodu. Trzeba jednak zapytaæ, czy widz¹ to równie¿ jego liderzy?
Morze, nasze morze, (...) mamy rozkaz ciê utrzymaæ (...).
Zbigniew Cywiñski Emerytowany profesor PG
P olitechnika Gdañska, jako polska pañ- stwowa uczelnia akademicka zosta³a powo³ana dekretem Rz¹du Tymczasowe- go 24 maja 1945 roku, w dwa tygodnie po zakoñczeniu II wojny wiatowej.
Utworzono w niej po raz pierwszy w Pol- sce Wydzia³ Budowy Okrêtów, którego zorganizowanie powierzono komandoro- wi porucznikowi in¿. Aleksandrowi Ryl- kemu pe³ni¹cemu przed 1939 rokiem obowi¹zki Szefa Wydzia³u Budowy Okrê- tów w Kierownictwie Marynarki Wojen- nej Rzeczypospolitej Polskiej (KMW).
Zosta³ on jego pierwszym dziekanem. W tym roku przypada 60 lat dzia³alnoci Wy-
dzia³u Budowy Okrêtów Politechniki Gdañskiej.
Profesor A. Rylke nie by³ jedynym przedstawicielem marynarki, rozpoczyna- j¹cym pracê dydaktyczn¹ na Politechnice Gdañskiej. Z pracowników cywilnych KMW byli to in¿ynierowie: Aleksander Po- tyra³a okrêtowiec, absolwent tej¿e uczel- ni w 1926 roku, oraz Henryk Markiewicz, a z oficerów komandorzy: Hilary Sipowicz, Miko³aj Berens i Adolf Zelenay. Powo³a- nie do pracy na uczelni by³o wielkim uzna- niem dla ich wiedzy i kwalifikacji.
Ich zwi¹zki z dydaktyk¹ rozpoczê³y siê w 1935 roku poprzez zorganizowanie przy
Pañstwowej Szkole Technicznej w War- szawie Wydzia³u Budowy Okrêtów i Kon- strukcji Stalowych, g³ównie dla potrzeb marynarki wojennej. Naukê kontynuowa- no równie¿ w czasie okupacji, poszerza- j¹c o tajne nauczanie na poziomie wy-
¿szym, w ramach organizacji marynarzy
Alfa przy Armii Krajowej. In¿ynier A.
Potyra³a kierowa³ dodatkowo wywiadem w zakresie przemys³u okrêtowego.
Pierwszym nieformalnym dzieka- nem tego Wydzia³u Budowy Okrêtów by³ kmdr in¿. Dominik Malecki, a po jego
mierci w 1941 roku obowi¹zki te przej¹³ in¿. A. Potyra³a. Wyk³adowcami techniki okrêtowej byli:
l
kmdr por. in¿. Aleksander Rylke (ps.
Piotr) krelenia i statyka wi¹zañ okrê- towych;
l
kmdr in¿. Miko³aj Berens (ps. Wró- blewski) teoria okrêtu;
l
kmdr in¿. Hilary Sipowicz (ps. Bzura)
mechanizmy okrêtowe;
Profesor Aleksanser Rylke
i Jego zwi¹zek z Marynark¹ Wojenn¹ RP
Proste jest wszystko, co ju¿ zosta³o zrobione
Profesor Aleksander Rylke
l
in¿. Aleksander Potyra³a (ps. Twardow- ski) konstrukcja kad³uba;
l