• Nie Znaleziono Wyników

Kronika Beskidzka. Tygodnik. Bielsko-Biała, 2006, R. L, Nr 39 (2592)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kronika Beskidzka. Tygodnik. Bielsko-Biała, 2006, R. L, Nr 39 (2592)"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

TYGODNIK ● 28 WRZEŚNIA 2006 ROK L ● NR 39 (2592)

BIELSKO−BIAŁA ● 2,50 ZŁ (w tym 7% VAT)

www.kronika.beskidzka.pl

ISSN 0867−0897 ● Indeks 362867 ● Nakład 40 020

● ●

● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

40775/250906

orror przeżywają coraz częściej tu- ryści, wędrujący po beskidzkich szlakach. Strome ścieżki upodobali sobie bowiem rowerzyści uprawiający szaleńcze zjazdy. Czyt. str. 9

Rowerzyści przeganiają pieszych turystów

FOTO: MATERIAŁY SZKOŁY SZYBOWCOWEJ AP ŻAR

Wilga usiadła na sto- ku narciarskim w Między- brodziu Bialskim, choć lotnisko jest po drugiej stronie jeziora. Ale było to przymusowe lądowanie. Samolot prze- koziołkował i nadaje się do kasacji. Na szczęście ocalał pilot... Czyt. str. 5

Na narciarskim stoku

arobki niewielkie. Bank odmawia kredytu. Ale duża kasa jest na gwałt po- trzebna. Ostatnią deską ratunku są wtedy firmy oferujące pożyczki bardziej szczodrze niż banki. Czym ta szczodrość się kończy, przekonało się już boleśnie wielu mieszkańców Podbeskidzia. Jedna z takich historii - na str. 6

Lawina kłopotów zamiast mieszkania

meryt z Bielska oniemiał z wra- żenia, gdy na tylnej szybie swe- go auta zobaczył odcisk potęż- nej łapy niedźwiedzia! Skojarzył to z wyprawą na grzyby. Ale przecież nie szukał ich w dzikich ostępach Babiej Góry. Zostawił samochód na Przełęczy Kocierskiej, gdzie ruch prawie jak na Marszałkowskiej!

Wszystkiego by się tam spodziewał, ale nie niedźwiedzia... Czyt. str. 8

Szokująca wizytówka z Przełęczy Kocierskiej

FOTO: ŁUKASZ PIĄTEK

Jak bielscy radni sklepy sprzedawali

Na miesiąc przed końcem kadencji bielscy radni zrobili coś, na co nie mogli się zdecydować od półtora roku. Postanowili sprzedać miejskie lokale użytkowe - w których znajdują się sklepy, lokale gastronomiczne czy biura - ich obecnym najemcom. I emocje sięgnęły zenitu. W ratuszu padły głosy, że wielka wyprzedaż miejskiego majątku - chętnych na kup- no jest aż 101 - to nic innego jak... skok na kasę! Dok. na str. 4

Apteka przy ulicy Milusińskich. Sklep komputerowy przy ulicy Sixta.

Cukiernia Delicje na rogu ulicy 3 Maja i placu Chrobrego.

Sklep mięsny na ulicy 11 Listopada.

● ●

● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

FOTO: SŁAWOMIR HOROWSKI 40793/250906, 40741/220906, 40729/220906

(2)

TYDZIEÑ NA PODBESKIDZIU

Bielski oddział Stowarzyszenia Wspólnota Polska zorganizował podczas wakacji, przy pomocy Pań- stwowej Straży Pożarnej (Komen- dy Wojewódzkiej w Katowicach oraz Komendy Miejskiej w Bielsku-Bia- łej), obozy językowo-krajoznawcze, w których wzięło udział 179 osób mieszkających za wschodnią gra- nicą, głównie Polaków. Partnerowali im rówieśnicy z Polski.

W stolicy Podbeskidzia gościła młodzież z Białorusi i Ukrainy. Z ko- lei w okolicach Zakopanego zorga- nizowano pobyt dla osób z Litwy, Ukrainy i Niemiec, a nad morzem, koło Koszalina, przebywała mło- dzież z Ukrainy. - Mamy już duże

doświadczenie w zakresie organiza- cji, ale ciągle szukamy nowych po- mysłów. Obozy młodzieżowe nasta- wione są przede wszystkim na kształtowanie umiejętności języko- wych i pogłębianie wiedzy o języku polskim i naszej kulturze. Stąd też pojawił się pomysł na lekcje rodzi- mego języka z nauczycielem poloni- stą. Nie były to oczywiście zajęcia ta- kie jak w szkole, ale miały charakter konkursów i zabaw - mówi Wojciech Dębowski, prezes bielskiego oddzia- łu Stowarzyszenia Wspólnota Pol- ska. Młodzież spędzająca czas w Bielsku-Białej dostała temat prze- wodni: co wiesz o Janie Pawle II?

Ale ponieważ trwały wakacje, na lek-

cjach się nie skończyło. W progra- mie było sporo zajęć sportowych, poza tym zwiedzano między innymi Cieszyn, Kraków, Wadowice, Szczyrk, były też wycieczki na Czan- torię, Szyndzielnię i Dębowiec.

Obozy w rejonie Zakopanego i Koszalina nastawione były nato- miast przede wszystkim na eduka- cję z zakresu ratownictwa. Mło- dzież szkolona przez strażaków mogła się dowiedzieć jak nieść po- moc w sytuacji zagrożenia.

Obozy, przeznaczone dla osób w przedziale wiekowym od 10-17 lat, bielski oddział Stowarzyszenia Wspólnota Polska organizuje je od piętnastu lat. (ep)

Dla Polaków zza wschodniej granicy

lok w Wapienicy najpierw miał służyć jako internat.

Potem postanowiono w nim zrobić koszary dla zomowców. W końcu tą niedokończoną inwesty- cją obdarowano spółkę Beskidzki Hurt Towarowy, prowadzącą gieł- dę w Wapienicy. Dla BHT był to dość nietypowy i kłopotliwy prezent, bo adaptacja obiektu do celów mieszkaniowych wymagała dużych nakładów finansowych, których spółka nie miała. Blok stał więc pusty i niszczał. W tej sytuacji zro- dził się sensowny pomysł przeję- cia obiektu przez gminę Bielsko- Biała, która ma fundusze na nie- zbędny remont, a poza tym boryka się z problemem braku mieszkań komunalnych. Ale okoniem stanął wtedy minister skarbu państwa, który posiada większość udziałów w spółce BHT. Minister uznał zgod- nie ze standardową procedurą, że niszczejący i bezużyteczny obiekt należy wystawić na przetarg i sprzedać. Do zmiany tego stano- wiska udało się ministra przekonać dzięki wsparciu bielskiego posła PiS, Stanisława Szweda.

- Argumentowałem, że w sytu- acji, gdy w Bielsku-Białej brakuje mieszkań, przekazanie tego budyn- ku gminie to najlepszy pomysł - mówi Stanisław Szwed. 21 wrze- śnia walne zgromadzenie akcjona- riuszy spółki BHT wyraziło zgodę na zamianę nieruchomości z gmi- ną Bielsko-Biała. Ratusz w zamian za budynek w Wapienicy przeka- zać ma spółce gminny grunt. Osta- teczna decyzja w tej sprawie nale- żeć będzie do radnych, którzy przy- puszczalnie zajmą się nią na naj- bliższej sesji Rady Miejskiej.

Poseł Szwed nie kryje też sa- tysfakcji z faktu, iż udało się mu skutecznie interweniować w War- szawie w jeszcze jednej sprawie.

Chodzi o Powiatowy Urząd Pracy w Bielsku-Białej, który wystąpił do Ministerstwa Pracy i Polityki Spo- łecznej o dodatkowe pieniądze na aktywne formy zwalczania bezro- bocia. Wniosek opiewał na około 800 tysięcy złotych. - Jako osoba od lat bezpośrednio związana ze sprawami zatrudnienia i walki z bezrobociem bardzo aktywnie wspierałem w ministerstwie bielski wniosek. I jest decyzja przyznają-

ca Powiatowemu Urzędowi Pracy siedemset tysięcy złotych na ak- tywne formy zwalczania bezrobo- cia. Bielski PUP dostał więc około dziewięćdziesięciu procent środ- ków, o które prosił. To dużo, bio- rąc pod uwagę fakt, iż wnioski in- nych urzędów pracy były w mini- sterstwie redukowane często o po- łowę - mówi Stanisław Szwed. Ak- tywne formy przeciwdziałania bez- robociu to między innymi staże dla absolwentów, szkolenia oraz po- życzki umożliwiające bezrobotnym rozpoczęcie działalności gospo- darczej. (hos)

Pomógł w ważnych bielskich sprawach

W obronie czechowickiej kopalni węgla kamiennego, którą początkiem 2008 roku chce zamknąć Kompania Węglowa, wystąpiła czechowicka Rada Miejska. Przyjęta w tej spra- wie uchwała została przesłana Zarządowi Kompanii Wę- glowej, prezydentowi i premierowi RP oraz ministrom go- spodarki, skarbu, a także pracy i polityki społecznej.

elacjonowana przez „Kro- nikę” na bieżąco akcja pro- testacyjna w czechowickiej KWK Brzeszcze-Silesia trwa od połowy lipca. Kombajn przodkowy, którego wywiezienie na powierzch- nię było pierwszym sygnałem, że czechowicka kopalnia może zo- stać w krótkim czasie zlikwidowa- na, wrócił co prawda pod ziemię, ale związkowcy nadal protestują, bo ta symboliczna - jak mówią - decyzja faktycznie niczego nie zmienia. Zarząd Kompanii Węglo- wej ogłosił, że zamierza zatrzymać wydobycie w Silesii do końca 2007 roku. Od roku 2008 czechowicki zakład ma działać w stanie uśpie- nia, co oznacza, że załoga - liczą- ca obecnie 1200 pracowników - ma zostać zredukowana do około setki osób, zajmujących się nie- zbędnymi zabezpieczeniami i utrzymaniem dostępu do złoża.

Czechowiccy radni podzielają zdanie górników, że likwidacja po-

nad tysiąca miejsc pracy w Silesii oraz kolejnych ośmiuset w firmach kooperujących oznacza katastro- fę dla miasta, a zwłaszcza jego północnej części.

Uchwała w obronie Silesii gło- si, że koszty uśpienia kopalni - zarówno społeczne, jak i związa- ne z porzuceniem jednego z większych w kraju złóż węgla - są nieporównywalne z kosztami funkcjonowania kopalni w obec- nym kształcie. Zwłaszcza że do poprawienia wyników ekono- micznych kopalni wystarczą sto- sunkowo niewielkie inwestycje w sprzęt wydobywczy. A właśnie o wynik ekonomiczny cała gra w Czechowicach teraz się toczy.

Przypomnijmy - bo pisaliśmy o tym szeroko pod koniec sierpnia - że KW swoją decyzję o zatrzy- maniu wydobycia w Czechowi- cach-Dziedzicach motywuje wła- śnie generowanymi przez Silesię stratami. Tymczasem, jak wyka- zała opisywana przez nas wizja lokalna z udziałem przedstawi- cieli Kompanii Węglowej, cze- chowiccy górnicy zmuszeni są fe- drować zdezelowanymi i ciągle psującymi się maszynami. Fatal- ny stan sprzętu ma oczywisty wpływ nie tylko na wynik ekono- miczny, ale i bezpieczeństwo pracujących pod ziemią ludzi.

Wszystkie działające na tere- nie Silesii związki zawodowe, z

„Solidarnością” na czele uważa- ją, że nagła decyzja zarządu fir- my o „uśpieniu” Silesii jest jawnym pogwałceniem podpisanego przez zarząd KW porozumienia o połączeniu Brzeszcz i Silesii, któ- re gwarantowało prowadzenie wy- dobycia w Czechowicach co naj- mniej do 2010 roku. Związkowcy - o czym również informowaliśmy - zawiadomili pszczyńską proku- raturę o popełnieniu przestępstwa przez dyrektora KWK Brzeszcze- Silesia. Górnicy zarzucają mu, że poprzez używanie pod ziemią nie- pełnowartościowych maszyn i urządzeń, które wprost nazywają złomem, naraża życie i zdrowie pracujących pod ziemią górników oraz działa na szkodę kierowane- go przez siebie zakładu. (łup)

Radni przeciwko zamknięciu Silesii

Dolegliwości żołądkowe wystąpi- ły u ponad stu osób, które przeby- wały na szkoleniach w Wiśle - w hotelu Gołębiewski i w ośrodku So- sna. To już kolejny taki przypadek.

Podobne dolegliwości (biegunka i wymioty) ustępujące po upływie doby mieli niedawno kuracjusze kilku ośrodków sanatoryjnych w Ustroniu oraz grupa sportowców przebywająca w Brennej.

Gmina Czechowice-Dziedzice dołoży 110 tys. zł na zakup super- nowoczesnego tomografu dla szpi- tala w Pszczynie. Co czwarty pa- cjent tego szpitala jest bowiem mieszkańcem Czechowic. Do zaku- pu tomografu, który kosztuje ponad 1,5 mln zł dołożą się także inne oko- liczne gminy.

Kilkunastoosobowa grupa mło- dzieży z francuskiego miasta Mon- treuil (o którym było głośno z po- wodu zamieszek na tle rasowym) przyjechała na Żywiecczyznę krę- cić dokumentalny film o miejscowej młodzieży.

Bielski dworzec główny jest za- mykany od 1.30 do 3.00, gdy nie od- jeżdżają żadne pociągi. Przerwę w jego funkcjonowaniu wprowadzono, by uniemożliwić nocowanie tam bezdomnym, którzy brudzili budy- nek i zaczepiali podróżnych.

Ruchliwą ulicę Mazańcowicką w Czechowicach-Dziedzicach wyre- montowano motodą recyklingu.

Użyto recyklera. Maszyna ta zrywa starą, zniszczoną warstwę asfaltu, miele, miesza z cementem i wytwa- rza nową masę, którą pokrywa się remontowaną ulicę.

Na Żywiecczyźnie otwarto górski szlak prowadzący śladami Jana Pawła II. 44-kilometrowa papieska trasa rozpoczyna się i kończy w Wę- gierskiej Górce, a prowadzi przez Cięcinę, Halę Lipowską, Halę Bo- raczą, Żabnicę i Cisiec.

Akcja bezpłatnego przekazywania książek, czyli zorganizowany przez bielski Dom Kultury Włókniarzy „Ką- cik z woluminem” cieszy się tak du- żym zainteresowaniem, że została bezterminowo przedłużona. (zn)

Maciej Klima został nowym woje- wodą małopolskim. Ma 47 lat, jest lekarzem medycyny specjalizującym się w chorobach wewnętrznych.

Ostatnio kierował Małopolskim Cen- trum Zdrowia Publicznego.

Zakończyła się renowacja pomni- ka świętego Jana Kantego, który stoi na kęckim Rynku. Kanty jest pa- tronem Kęt, a jego pomnik pocho- dzi z połowy dziewiętnastego wie- ku. Prace konserwatorskie koszto- wały 24 tysiące złotych.

Regionalne Centrum Innowacji w Katowicach tytuł „Lidera Innowacji 2006” przyznało wadowickiej spół- ce Ponar za nowy, trójdrogowy iskrobezpieczny rozdzielacz. Pro- dukt adresowany jest do producen- tów maszyn górniczych.

Młodszy aspirant Arkadiusz Ko- walik z komisariatu w Brzeszczach doszedł do finału ogólnopolskiego konkursu „Dzielnicowy Roku”.

Grupa studentów filologii rosyj- skiej z oświęcimskiej uczelni PWSZ wyjechała do Woroneża na zapro- szenie Rosyjskiej Akademii Prawa.

Polscy studenci zapoznają się m.in.

z historią miasta i odwiedzą najważ- niejsze instytucje w okolicy.

Dom Pomocy Społecznej w Bobr- ku wzbogacił się o ogród rekreacyj- no-terapeutyczny. Powstał on dzię- ki polskim i niemieckim rotarianom.

Na wadowickim Rynku odbył się koncert dudziarzy ze Słowacji, Wę- gier i Niemiec. (dh)

WYBORY '2006 ● ● ● ● ● WYBORY '2006 ● ● ● ● ● WYBORY '2006 ● ● ● ● ● WYBORY '2006

Niezamieszkany i niszczejący od lat blok, stojący w Wapienicy obok popularnej wśród bielszczan giełdy, miał iść pod młotek. Nie wiadomo co by się wtedy z nim stało. Ale warszawskich urzędników udało się w końcu nakłonić do zmiany decyzji i teraz otwo- rem stoi droga do zaadaptowania tego obiektu na mieszkania komunalne gminy Biel- sko-Biała. Pomógł w tym bielski poseł Stanisław Szwed.

Zakończyło się rejestrowanie komitetów wyborczych przed wyborami samorządowymi, które odbędą się 12 li- stopada. A w Bielsku-Białej ubył poważny kandydat w walce o fotel prezydenta stolicy Podbeskidzia.

W poniedziałek, 25 września, upłynął termin rejestrowania ko- mitetów wyborczych, które wysta- wią swoich kandydatów w wybo- rach samorządowych. Duże komi- tety, planujące wystawianie kan- dydatów na terenie całego kraju, dokonywały rejestracji w Pań- stwowej Komisji Wyborczej w Warszawie. Natomiast komitety startujące w granicach jednego województwa rejestrowały się w terenie, u komisarzy wyborczych.

W Bielsku-Białej - gdzie zgłosze- nia składały między innymi komi- tety wyborcze z Bielska-Białej oraz powiatu bielskiego, cieszyń- skiego i żywieckiego - zarejestro- wano łącznie 309 komitetów. W Krakowie - gdzie rejestrowały się między innymi komitety z powia- tu wadowickiego i oświęcimskie- go - przyjęto 412 zgłoszeń, a w Nowym Sączu - gdzie rejestrowały się także komitety z powiatu su- skiego - 296.

Andrzej Adamek, szef bielskiej delegatury Krajowego Biura Wy- borczego informuje, że w porów- naniu z poprzednimi wyborami liczba komitetów zarejestrowa- nych na terenie tej delegatury

stopniała blisko o połowę. Jego zdaniem zadecydował o tym je- den czynnik: teraz wszystkie ko- mitety musiały zarejestrować się w Bielsku-Białej, a cztery lata temu spora ich część mogła się rejestrować w gminach.

★★★

W Bielsku-Białej z walki o fo- tel prezydenta miasta zrezygno- wała senator PO Mirosława Ny- kiel. Tym samym zrealizował się scenariusz tych bielskich działa- czy PO, którzy przeciwni byli wy- stawianiu przez tę partię osobne- go kandydata i chcieli, aby tak jak przed czterema laty, poprzeć niezależnego kandydata Jacka Krywulta. Dodajmy, że przedwy- borcze sondaże Jackowi Krywul- towi dawały blisko pięćdziesiąt procent głosów, a Mirosławie Ny- kiel kilkanaście procent. W tej sy- tuacji poparcie Jacka Krywulta przez PO może przesądzić o tym, iż w Bielsku-Białej drugiej tury wyborów nie będzie.

Z kolei Bogumił Horak z Kęt zapewnia, że wbrew przedwybor- czym spekulacjom, nie zamierza startować w wyborach na stano- wisko burmistrza Kęt. (hos)

W czwartek, 5 października, od 8.00 do 13.00 mogą wystąpić trudno- ści z dodzwonieniem się do redakcji

„Kroniki Beskidzkiej”. Będzie to spo- wodowane wyłączeniem prądu przez Beskidzką Energetykę. Za ewentu- alne utrudnienie przepraszamy.

(3)

28 IX 2006 I www.kronika.beskidzka.pl 3

REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

● ●

● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

39879/300806

21 września w Żylinie odbyło się spotkanie na temat rozwoju sło- wacko-polskiej współpracy między małymi i średnimi przedsiębior- stwami. Było ono częścią dużego projektu pod nazwą „Wirtualne

centrum informacyjne pomocy sło- wacko-polskim małym i średnim przedsiębiorstwom”, w którym uczestniczą między innymi Akade- mia Techniczno-Humanistyczna z Bielska-Białej oraz Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości z Cie- szyna.

Podczas spotkania w Żylinie, w którym uczestniczyli również przedstawiciele Regionalnej Izby Handlu i Przemysłu w Bielsku-Bia- łej, zaprezentowano między inny- mi potencjał gospodarczy Podbe- skidzia oraz zachęcano słowac- kich przedsiębiorców do współpra- cy z szefami firm leżących po pol- skiej stronie granicy. Mówiono tak- że o podnoszeniu konkurencyjno- ści polskich i słowackich firm oraz o funduszach unijnych, które na ten właśnie cel będą dostępne w latach 2007-2013. (hos)

Biznesowe spotkanie w Żylinie

więto Chleba obchodzili w minioną sobotę w Bielsku- Białej podbeskidzcy pieka- rze i cukiernicy. Bielszczanie tłum- nie pojawili się na placu Ratuszo- wym, by obejrzeć wystawę pieczy- wa i skosztować piekarskich specja- łów. Przygotowano kilkadziesiąt ga- tunków chlebów oraz różne rodza- je ciast, w tym wypieki ozdobne.

- Za jedzeniem chleba, który jest dla ludzi codziennością, stoi ciężka i żmudna praca piekarzy. Miło nam,

że możemy zaprezentować swoje wyroby, także te kunsztowne, których na co dzień się nie wypieka - mówi Adam Wykręt, bielski piekarz. - Rze- mieślników jest coraz mniej, ostat- nio spada też liczba chętnych do na- uki tego zawodu, ale i tak branża pie- karnicza poszła bardzo do przodu.

Święto Chleba zorganizował Cech Rzemiosł Spożywczych i Małej Przed- siębiorczości w Bielsku-Białej wraz z Kołem Regionalnym Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarzy. (ep) Podbeskidzcy piekarze zaprezentowali swój kunszt.

Zainteresowanie bielszczan chlebowymi wypiekami było bardzo duże.

FOTO: ELŻBIETA PIZNAL

iczący blisko trzystu party- zantów oddział kapitana Henryka Flamme, pseudo- nim Bartek, wchodzący w skład partyzanckiego zgrupowania Na- rodowych Sił Zbrojnych Okręgu Śląskiego, był największą powo- jenną zbrojną formacją antykomu- nistycznego ruchu oporu na Pod- beskidziu. W latach 1945-47 od- dział stoczył ponad 240 walk z gru- pami operacyjnymi Urzędu Bezpie- czeństwa i Korpusu Bezpieczeń- stwa Wewnętrznego. We wrześniu 1946 roku, w wyniku ubeckiej pu- łapki związanej z przeniknięciem agentów do oddziału, część party-

zantów pod pozorem przedarcia się na Zachód trafiła na Opolsz- czyznę, skąd mieli zostać przerzu- ceni na Zachód. Tymczasem praw- dopodobnie w rejonie Łambinowic i Grodkowa 167 żołnierzy Bartka zostało zamordowanych.

- Szczegóły tamtej zbrodni oraz miejsce kaźni wciąż nie zostały od- kryte. Prawdę ma ustalić śledztwo prowadzone przez Instytut Pamię- ci Narodowej. Postępowanie to ma szczególny charakter, gdyż nigdy wcześniej nie doszło w Polsce jednorazowo do tak masowej eks- terminacji za działalność niepodle- głościową. Trzeba pamiętać, że do

tej liczby należy także doliczyć oso- by, które stanęły przed komuni- stycznymi sądami, a potem zginęły w więzieniach - mówił podczas uro- czystości Tomasz Kurpiesz z kato- wickiego oddziału Instytutu Pamię- ci Narodowej.

Pomnik - jak już pisaliśmy - po- wstał z inicjatywy żywieckiego śro- dowiska kombatanckiego NSZ Ży- wiecczyzny, skąd rekrutowała się największa część oddziału Bartka.

W uroczystości odsłonięcia uczest- niczyli między innymi byli żołnierze ugrupowania Bartka, którzy dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu uniknęli w 1946 roku śmierci.

Obelisk stanął na skwerze przy Alei Wolności. Jest to lokalizacja tymczasowa, gdyż z chwilą zakoń- czenia przebudowy budynku daw- nej biblioteki miejskiej przy ulicy Dworcowej - gdzie kiedyś znajdo- wała się siedziba żywieckiego UB - pomnik zostanie przeniesiony w tamto miejsce. (ban)

W rocznicę dramatu sprzed 60 lat

W uroczystości odsłonięcia pomnika uczestniczyły organizacje kom- batanckie NSZ i AK.

„Pamięci 167 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych ugrupowania Bartek podstępnie uję- tych przez oprawców Urzędu Bezpieczeństwa PRL na stokach Baraniej Góry i bestial- sko zamordowanych - w 60 rocznicę ludobójstwa” - taką inskrypcję umieszczono na pomniku odsłoniętym 24 września w Żywcu.

Liczba zachorowań na cukrzycę wzrasta i to zarówno wśród dzieci jak i młodzie- ży. Z chorobą nie jest łatwo żyć. Stan polskiej służby zdro- wia i sytuacja materialna wielu pol- skich rodzin przyczyniają się do tego, że chorzy nieraz nie uzyskują odpowiedniej pomocy, cierpią i trud- no się im odnaleźć w codziennym życiu. Tak wcale nie musi być - z tą myślą bielska Fundacja Pomocy Dzieciom i Młodzieży Chorym na Cukrzycę Beta przedsięwzięła pro- gram „Biała sobota”. Ma on na celu pomóc cukrzykom oraz osobom za-

grożonym tą chorobą. Adresowany jest do dzieci i młodzieży. Potrwa do grudnia, a obejmuje comiesięcz- ne spotkania, na których będzie moż- na skorzystać z bezpłatnych konsul- tacji z lekarzami różnej specjalno- ści (diabetologiem, okulistą, denty- stą, kardiologiem i nefrologiem), po- rad dietetyka, psychologa, pielę- gniarki, badań poziomu cukru, ci- śnienia krwi oraz badań profilaktycz- nych (okulistycznych, dentystycz- nych, kardiologicznych). Uczestni- cy spotkań będą mogli zapoznać się z materiałami edukacyjnymi i nowo- ściami w leczeniu.

Organizatorzy liczą na obec- ność nie tylko chorych na cukrzy-

cę, ale także dzieci zdrowych, któ- re chcą zdobyć informacje na te- mat schorzenia, jego profilaktyki i leczenia. Pierwsze spotkanie odbę- dzie się 30 września w Centrum Pe- diatrycznym przy ul. Cyniarskiej 24 w Bielsku-Białej, w godzinach 10.00-14.00. Program obejmuje konsultacje lekarza diabetologa i okulisty, badanie wzroku i poziomu cukru, informacje o diecie i postę- powaniu w trudnych sytuacjach (wysiłek, zepsuty sprzęt, dodatko- wa choroba). O terminach kolej- nych spotkań „Kronika” będzie in- formować na bieżąco. (ep)

Bezpłatne porady i badania dla dzieci

Żołnierze ugrupowania Bartka - Irena Michalska, Stanisława Wójcikiewicz i Władysław Foxa.

FOTO: DARIUSZ BANDOŁA

(4)

Uchwałę o wystawieniu na sprzedaż należących do miasta lokali użytkowych bielscy radni podjęli już w marcu 2005 roku. Teoretycznie otwierała ona drogę do nabycia tych lokali ich aktualnym najemcom. W praktyce przez długie miesią- ce było jednak inaczej...

Jak bielscy radni sklepy sprzedawali

MARTWA UCHWAŁA

Przedsiębiorcy spełniający określone warunki - na przykład nie zalegający gminie z płatnościami za czynsz - mogliby kupować dzier- żawione lokale bez przetargu, po cenach ustalonych przez rzeczo- znawców. Zdaniem zwolenników tego pomysłu sprzedaż lokali użyt- kowych wyjdzie na korzyść zarów- no ich najemcom, jak i klientom.

Przedsiębiorcy zainwestują w loka- le (co dziś robią niechętnie z uwa- gi na fakt, że nikt nie lubi wkładać pieniędzy w coś, co nie jest jego własnością), przyciągną większą ilość klientów i więcej zarobią. A klienci będą kupować w bardziej komfortowych warunkach.

Sprzedaż lokali miała być tak- że formą wsparcia bielskich przed- siębiorców w walce z konkurencją dużych centrów handlowych. Ale przez półtora roku uchwała była martwa. Skutecznie blokowali ją bowiem radni z miejskiej Komisji Mieszkalnictwa, którzy byli takiemu rozwiązaniu przeciwni. Mieli jeden koronny argument. Ich zdaniem bez wpływów z czynszów od na- jemców lokali użytkowych trudno będzie utrzymać w odpowiednim stanie budynki komunalne, w któ- rych mieszka spora grupa bielsz- czan. Radny Józef Heczko, głów- ny orędownik sprzedawania miej-

dynku przy placu Wojska Polskiego 5) wycofać z porządku obrad. - Miej- my szacunek do prawa, które sami uchwaliliśmy - apelował do rad- nych Jerzy Balon. Ale aż trzyna- stu radnych (Ryszard Batycki, Bog- dan Dubiel, Wiesław Handzlik, Jó- zef Heczko, Jan Kanik, Edward Ko- łek, Roman Nehrebecki, Janusz

WYGRANA WOJNA

Choć zwolennicy sprzedawania miejskich lokali użytkowych prze- grali bitwę, to jednak wygrali woj- nę. Nim doszło do zwycięskich dla nich głosowań w sprawie sprzeda- ży pozostałych jedenastu miejskich lokali, na sali sesyjnej odbyła się długa i dramatyczna dyskusja. Do- dajmy, dyskusja dość dziwna, bo o ile ze strony przeciwników sprze- daży padały różnego kalibru argu- menty ekonomiczne, o tyle ich ad- wersarze używali głównie argu- mentacji natury... ideologicznej.

Nikt na przykład nie rozwiał wątpli- wości dotyczących tego, skąd wziąć pieniądze na zapełnienie dziury w budżecie administrującego komunalnymi budynkami ZGM-u po tym, jak ubędzie w nim czyn- szów za lokale komunalne. A sta- nowią one około jedną czwartą ZGM-owskich wpływów. Nikt nie polemizował też z uwagą, że biel- skie spółdzielnie mieszkaniowe również posiadają lokale użytkowe, ale do głowy im nie przychodzi wy- stawić je na sprzedaż. - Nikt nie sprzedaje kury znoszącej złote jaja - przekonywał Jerzy Balon.

skich lokali użytkowych, już kilka razy próbował skrzyknąć więk- szość radnych, aby przełamać opór Komisji Mieszkalnictwa ale bezsku- tecznie.

WALNE STARCIE

19 września, na miesiąc przed końcem kadencji, w ratuszu doszło do walnego starcia zwolenników i przeciwników sprzedawania najem- com gminnych lokali użytkowych.

Atmosfera była bardzo gorąca, a poczynania radnych obserwowała z galerii grupka przedsiębiorców za- interesowanych kupieniem komu- nalnego mienia. Szybko wyszło na jaw, że wśród radnych jest spora grupa desperatów, gotowych niemal na wszystko, aby tylko rozpocząć sprzedaż gminnych lokali mieszczą- cych sklepy, biura czy lokale gastro- nomiczne. Józef Heczko oświadczył

„Kronice”, że desperacja ta ma jed- no źródło: - Musimy udowodnić, że kilku radnych z Komisji Mieszkalnic- twa nie może naigrawać się z uchwały Rady Miejskiej, bez końca blokując jej realizację.

Tego dnia radni mieli zajmować się kwestią wydania zgody na sprze- daż pierwszych trzynastu lokali użyt- kowych. Jerzy Balon, zdecydowa- ny wróg ich sprzedawania, uderzył bardzo celnie. Udowodnił, że dwa z trzynastu lokali znajdują się w bu- dynkach, które dotąd w całości na- leżą do gminy Bielsko-Biała. A w takich sytuacjach ustawa z marca 2005 roku wyklucza możliwość sprzedania lokalu użytkowego. Ba- lon wnioskował więc o to, aby pro- jekty uchwał dotyczące tych dwóch przypadków (chodzi o sklep odzie- żowy w budynku przy Barlickiego 3 oraz lokal gastronomiczny w bu-

Odnowiona bielska starówka ma być oazą gustownych pubów i kawiarni oraz antykwariatów, pracowni twór- czych czy sklepów z antykami. Tymczasem pojawiły się obawy, że na odrestaurowanym starym mieście domino- wać będą sklepy... mięsne!

Nierychliwy zespół i...

alarm bije bielski radny Roman Nehrebecki.

Jego zdaniem wygląda na to, że nie ma planu sensownego zagospodarowania wracającej po- woli do życia starówki. - Powołano specjalny zespół do spraw rewitali- zacji pod kierownictwem wiceprezy- denta Bielska-Białej Waldemara Ję- drusińskiego. Ten zespół jak dotąd zebrał się tylko raz. Było to zresztą bardzo owocne spotkanie, bo po nim ruszył remont zachodniej pierzei Rynku. Ale od tego czasu cisza - zespół się nie spotyka - mówi Ro- man Nehrebecki, który uważa, że władzom miasta brak jest jasnej wi- zji tego, jak to miejsce powinno w przyszłości wyglądać. - To miało być w naszym mieście miejsce o wyjąt- kowym charakterze. Tam miały funkcjonować antykwariaty czy pra-

cownie artystyczne. Tymczasem ZGM, wynajmując lokale użytkowe na Rynku, kieruje się wyłącznie jed- nym kryterium - maksymalizacją zy- sku. I w efekcie niedawno przetarg na taki lokal wygrał sklep mięsny.

Jak tak dalej pójdzie, to Rynek za- miast być miejscem wyjątkowym, zapełni się sklepami mięsnymi i skle- pami typu „Wszystko za 4 złote”. Bo te branże są dziś popularne i stać je na wygrywanie przetargów - mówi Roman Nehrebecki. Jego zdaniem ratusz powinien wprowadzić takie kryteria wynajmowania lokali użytko- wych na starówce, które sprawią, że decydować będzie nie tylko pie- niądz, ale głównie charakter prowa- dzonej działalności.

Wiceprezydent Jędrusiński przyznaje, że kierowany przez nie- go zespół do spraw rewitalizacji

zebrał się dotąd tylko raz, ale nie widzi w tym nic złego. - W czasie pierwszego spotkania ustalono za- kres prac, które do dziś, zgodnie z przyjętym harmonogramem, są re- alizowane. Nie było więc potrzeby, aby spotykać się znowu. Wkrótce, gdy zakończona zostanie przebu- dowa głównej płyty Rynku, zespół zbierze się ponownie i określi plan prac na kolejne lata - mówi Walde- mar Jędrusiński. Zapewnia, że wła- dze miasta wiedzą jaki charakter ma mieć starówka po wielkim re- moncie i plan ten realizują. Oprócz kawiarń, restauracji czy pubów na Rynku i w jego sąsiedztwie mają funkcjonować głównie sklepy z an- tykami, antykwariaty, księgarnie, fir- my ubezpieczeniowe, a także mię- dzy innymi stowarzyszenia i funda- cje. Jak zapewnia wiceprezydent Jędrusiński, kryteria doboru najem- ców w oparciu o rodzaj prowadzo- nej przez nich działalności obowią- zują już w odnowionej, zachodniej pierzei Rynku. W pozostałej części starego miasta, też ma zostać przy- jęta ta zasada. (hos)

Zwolennicy sprzedaży mieli inne argumenty. Dowodzili, że mia- sto nie jest od tego, aby prowadzić działalność gospodarczą, ale ma to ułatwiać mieszkańcom. Należy więc maksymalnie pomóc przed- siębiorcom z miejskich lokali użyt- kowych. Bo bogatsi mieszkańcy, to również bogatsze miasto.

Mimo desperacji części bielskich radnych, dwóch miejskich lokali użytkowych nie udało się wystawić na sprzedaż. Miejską własnością na razie nadal więc pozostanie lokal w budynku przy ulicy Barlic- kiego 3, gdzie funkcjonuje sklep odzieżowy (foto z lewej) oraz lokal gastronomiczny w budynku przy Placu Wojska Polskiego 5, czyli restauracja Orient Express.

Radni, którzy otworzyli drzwi do sprzedaży miejskich lokali użytkowych ich najemcom:

1. Ryszard Batycki 2. Bogdan Dubiel 3. Wiesław Handzlik 4. Józef Heczko 5. Edward Kołek 6. Stanisław Noworyta 7. Janusz Okrzesik 8. Stanisław Piecuch 9. Artur Sternicki 10. Adam Wykręt

Radni przeciwni wystawia- niu na sprzedaż miejskich lokali użytkowych:

1. Jerzy Balon

2. Ryszard Chodorowski 3. Jan Chrząszcz 4. Franciszek Nikiel 5. Michał Pinis 6. Barbara Redkowska 7. Leszek Wieczorek Oto, co mieści się w jedenastu lokalach użytkowych, które bielscy

radni postanowili sprzedać ich najemcom:

1. Cukiernia w budynku przy ulicy 3 Maja 1.

2. Sklep odzieżowy w budynku przy Placu Wojska Polskiego 15.

3. Sklep mięsny w budynku przy ulicy 11 Listopada 35.

4. Sklep monopolowy w budynku przy ulicy 1 Maja 44.

5. Agencja obrotu nieruchomościami w budynku przy ulicy Nad Niprem 6.

6. Sklep konfekcyjny w budynku przy ulicy Dworkowej 7.

7. Sklep spożywczy w budynku przy ulicy Partyzantów 7.

8. Sklep komputerowy w budynku przy ulicy Sixta 15.

9. Apteka w budynku przy ulicy Milusińskich 2.

10. Sklep z konfekcją oraz kantor wymiany walut w budynku przy ulicy Przechód 1.

11. Złotnictwo w budynku przy ulicy Przechód 1.

Okrzesik, Paweł Pajor, Stanisław Piecuch, Artur Sternicki, Grzegorz Wagner i Adam Wykręt) uznało, że nie ma nic złego w tym, aby zajmo- wać się projektami uchwał sprzecz- nymi z tym, co ta sama rada półto- ra roku temu uchwaliła!

PRZEGRANA BITWA

Na tym jednak nie koniec despe- racji grupy radnych pragnących sprzedać należące do miasta loka- le. Na kolanie, w trakcie sesji, po- wstał projekt uchwały wyrażającej zgodę na sprzedaż mieszkania lo- katorowi z budynku przy Barlickiego 3. Wyglądało to tak, jakby najpierw chciano wyrazić zgodę na sprzedaż tego mieszkania, a potem zgodzić się także na sprzedaż znajdującego się w tym domu sklepu. Wszak po sprzedaży mieszkania budynek ten nie byłby już w całości własnością miasta. Ale tę bitwę amatorzy sprze- dawania gminnego mienia przegrali.

Decyzji o sprzedaży mieszkania nie podjęto z bardzo istotnego powodu.

Wyszło bowiem na jaw (dzięki do- ciekliwości Franciszka Nikla, szefa Komisji Mieszkalnictwa), że miesz- kanie zostałoby sprzedane pewne- mu mężczyźnie, a tymczasem przy- dział na to mieszkanie ma nie tylko on, ale także jego była żona. Zosta- wiona na lodzie kobieta mogłaby się od gminy domagać nowego miesz- kania. W tej sytuacji radni skapitulo- wali i postanowili do tego tematu wrócić dopiero wtedy, gdy wszystko w tej sprawie zostanie wyjaśnione.

Z porządku obrad wycofano także projekty dwóch uchwał sprzecznych z uchwałą z marca 2005. Zrobiono tak, gdyż prawnik miejski nie krył, że przyjęcie tych uchwał nic nie da - wojewoda z pewnością by je uchylił.

(Dok. ze str. 1)

W pierwszym, najważniejszym głosowaniu, dziesięciu radnych opo- wiedziało się za sprzedażą miejskie- go lokalu użytkowego, a siedmiu było przeciw. Uchwała więc prze- szła. Potem poszło jak po sznurku.

W ciągu kilku minut zdecydowano o wystawieniu na sprzedaż następ-

nych dziesięciu lokali. Wyniki tych głosowań były bardzo zbliżone (w czterech przypadkach identyczne) jak za pierwszym razem.

LOBBYŚCI W AKCJI ?

Na sali sesyjnej padły też suge- stie, że być może w tej sprawie nie chodzi wcale o tak czy inaczej rozu- miany interes miasta, lecz o czyjś pry- watny biznes. Jerzy Balon domagał się, aby przy uchwałach o sprzedaży lokali wpisać jego sprzeciw wobec tego kroku, gdyż nie chce być po- dejrzewany o to, że uczestniczył w skoku na gminną kasę. Podobnie swój sprzeciw wobec tej decyzji ar- gumentowała radna Barbara Red- kowska. - Nie chcę być postrzegana jako ktoś, kto umożliwił skok na kasę znajomym czy kolegom - oświadczy- ła bielska radna. Józef Heczko, pyta- ny przez „Kronikę” czy słuszne jest podejrzenie o działania lobbingowe na rzecz przedsiębiorców - zwolen- ników sprzedaży gminnych lokali użytkowych, odpowiedział: - Lobbing owszem na tej sali jest, ale uprawiają go nasi przeciwnicy. Oni lobbują na rzecz ZGM-u, który boi się propono- wanego przez nas rozwiązania - oświadczył Józef Heczko. Jego zda- niem ZGM przejada zyski z czyn- szów od lokali użytkowych oraz w nie- właściwy, czyli zbyt kosztowny spo- sób, remontuje komunalne kamieni- ce. Gdy w miejskich budynkach będą prywatni współwłaściciele, to sytuacja się zmieni, bo oni będą ZGM-owi pa- trzeć na ręce. - ZGM nie ma tu nic do rzeczy. Po pierwsze, ZGM nie prze- jada czynszów z lokali użytkowych, bo one niemal w całości idą na utrzyma- nie komunalnych budynków. A po drugie, miasto jako właściciel nieru- chomości może bez trudu wpływać na ich administratora. Argument, że trze- ba sprzedać lokale użytkowe, bo ZGM źle gospodarzy miejskim mie- niem, jest więc zupełnie chybiony - ripostował Jerzy Balon.

Dodajmy, że decyzje z 19 września to dopiero początek wiel- kiej sprzedaży bielskich sklepów, biur i lokali gastronomicznych.

Wniosków w tej sprawie trafiło bo- wiem do ratusza aż 101. 43 z nich zostały ocenione negatywnie, 31 czeka na rozpatrzenie. Pozostały- mi wkrótce mogą się zająć bielscy radni.

Tekst i foto: SŁAWOMIR HOROWSKI

(5)

28 IX 2006 I www.kronika.beskidzka.pl 5

Cztery lata temu, pod sam koniec poprzedniej kadencji samorządu, w Bielsku-Białej ruszyła budząca wielkie kontrowersje budowa aquaparku. Obecnie, pod koniec kolejnej samorządowej kadencji, kwestia wodnego par- ku - którego betonowe fundamenty straszą u stóp Dę- bowca - silnym echem odbiła się znów w ratuszu.

Bielski prezydent kontra radny

19 września, podczas sesji Rady Miejskiej, doszło do wyjątko- wo ostrej wymiany zdań między prezydentem Bielska-Białej Jac- kiem Krywultem a radnym Józefem Heczko. Poszło o wypowiedź Hecz- ki dla jednej z gazet codziennych, w której wymienił pięć porażek obecnych władz stolicy Podbeski- dzia. Był wśród nich zarzut dotyczą- cy doprowadzenia do tego, że padł pomysł budowy aquaparku, w efek- cie czego utopiono ciężkie miliony wydane na zbudowanie fundamen- tów. W zamian za to - jak uważa radny Heczko - ratusz kierowany przez Jacka Krywulta doprowadził do powstania dwóch „baseników”, które bielszczanom nie mogą do- brze służyć, bo są niemal bez prze- rwy przepełnione. Inny zarzut Jó- zefa Heczko dotyczył sposobu wy- dawania miejskiej kasy na sport.

Radny uznał, że bielski prezydent doprowadził do tego, iż „skompro- mitowany” klub TS Podbeskidzie, którego były prezes ma prokurator- skie zarzuty, dostał od gminy dwa miliony złotych. Heczko uważa tak- że, że ratusz zmarnował sporo pu- blicznego grosza kupując za gotów- kę stadion przy ulicy Żywieckiej.

Ryszard Chodorowski, szef miejskiej Komisji Kultury Fizycznej uznał, że nie tylko on, ale i bielskie środowisko sportowe uważa zarzu- ty Józefa Heczko za niesprawiedli- we. Poprosił więc prezydenta mia- sta, aby publicznie się do tej kwe- stii ustosunkował. A o to szefa ra- tusza nie trzeba było długo prosić.

Jacek Krywult zaczął od tego, że ocenił uwagi Heczki jako kłam- stwa zmieszane z hipokryzją. Uwa- ga o hipokryzji dotyczyła kwestii nabycia stadionu za gotówkę. Pre- zydent Bielska-Białej odczytał frag- ment protokołu z jednej z sesji Rady Miejskiej Bielska-Białej, podczas której to nie kto inny jak Józef Hecz- ko oświadczył, iż... stadion trzeba kupić za gotówkę! - Klub TS Pod- beskidzie nie jest skompromitowa- ny, a z gminnej kasy otrzymał on 127 tysięcy złotych, a nie dwa mi- liony! - grzmiał na sesji Jacek Kry- wult. Kolejny raz przypomniał też, że nie był i nie jest przeciwnikiem aquaparku, ale nie zgadza się na to, aby gmina, mając śladowy udział w spółce Nemo (która miała zbu- dować park wodny), poręczyła wie- lomilionowy kredyt na tę inwestycję.

- Przypominam, że żaden bank w Polsce nie chciał się na tę inwesty- cję skusić, choć oferowano mu do- datkowo łakomy kąsek w postaci prowadzenia rachunku Urzędu Miejskiego. Skoro to był taki pięk- ny biznes, to dlaczego nikt go nie chciał robić? Tarnowskie Góry w aquapark wpakowały pięćdziesiąt milionów złotych, utraciły płynność finansową i mają teraz masę kło- potów. Czy my mieliśmy zrobić to samo? - argumentował Jacek Kry- wult dowodząc, że miasto nie tylko musiałoby wpakować w nieswoją inwestycję sporo grosza, ale jesz- cze utrzymywać ten obiekt, pono- sząc dodatkowe koszty.

Szef ratusza był także oburzo- ny określeniem „baseniki”. Przeko- nywał, że są to standardowej wiel- kości baseny, a to, że są pełne lu- dzi najlepiej dowodzi tego, jak bar- dzo były potrzebne.

Józef Heczko bronił swoich ra- cji. Nie krył, że sam opowiedział się za kupnem stadionu, ale szefowi ratusza zarzucił, iż mamił samo- rządowców nierealną wizją przeję- cia stadionu za darmo. - A to było niemożliwe. Gdyby stadion kupio- no dużo wcześniej, można było zaoszczędzić ponad milion złotych - dowodził Józef Heczko. Uściślił, że mówiąc o dwóch milionach dla TS Podbeskidzie myślał nie tylko o gminnych pieniądzach, ale tak- że o pieniądzach miejskich spółek.

Przy okazji postawił wniosek, aby władze miasta przedstawiły rozli- czenie wydatkowania przez TS Podbeskidzie pieniędzy otrzyma- nych od gminy i miejskich spółek.

Jego zdaniem miasto hojnie wspie- ra zawodowy klub piłkarski, a o pie- niądze na rozwój fizyczny dzieci i młodzieży trzeba toczyć boje.

- Nie będę przypominał którzy politycy na tej sali obiecywali, że lada dzień stadion dostaniemy za darmo. Sam też od rządowych urzędników w Warszawie słyszałem zapewnienia, że tak właśnie się sta- nie - ripostował Jacek Krywult do- wodząc, iż robił wszystko, aby sta- dionu, który zbudowali sami bielsz- czanie, nie kupować za pieniądze bielskich podatników. Taki scena- riusz traktował bowiem jako osta- teczność. Zdaniem szefa ratusza mówienie, że miasto skąpi na sport dla dzieci i młodzieży to zwykłe kłamstwo. (hos)

Położony malowniczo między Skoczowem a Cie- szynem Dębowiec, wzbogacił się o nie lada atrak- cję. W centrum wsi, w Parku Jubileuszowym, uru- chomiono fontannę solankową, z której za darmo tryska, znana z walorów leczniczych, sól zabłocka.

Można tu nie tylko wdychać uwalniany z solanki jod, ale też zabrać roztwór do domu i w ciepłej kąpieli dać odpocząć zmęczonym mięśniom i stawom.

Jak poinformował „Kronikę” wójt Dębowca Adam Brudny, trwają badania balneologiczne, które mają wskazać, jak często solanka z fontanny ma być wy- mieniana. Teraz, na zasadzie eksperymentu, roz- twór jest uzupełniany raz w tygodniu. A fontanna już jest oblegana przez mieszkańców... (aku)

W Dębowcu jak w sanatorium

FOTO: ARTUR KULESZA

Samolot Wilga, należący do Szkoły Szybowcowej na górze Żar, awaryjnie lądował na stromym, górskim stoku w Międzybrodziu Bialskim. Do awarii silnika, która zmusiła pilota Wilgi do awaryjnego lądowania, doszło krótko po starcie z lotniska w pobliskim Międzybrodziu Żywieckim.

Pilot ocalał !

Miejskiej Państwowej Straży Pożar- nej w Bielsku-Białej, spaleniu ule- gło około 35 metrów kwadratowych dachu i deskowania. Aby znaleźć źródło ognia, strażacy musieli roze- brać około sto metrów dachu. W trakcie akcji jeden ze strażaków sko- rzystał z pomocy medycznej - w karetce podano mu tlen.

Szacunkowe straty wynoszą około dziesięciu tysięcy złotych.

Jako jedną z możliwych przyczyn powstania pożaru wymienia się zaprószenie ognia przez ekipę prowadzącą w kościele prace re- montowo-spawalnicze. Sprawę wyjaśnia policja i biegli z zakresu pożarnictwa. (hos)

ilot ciągnącej szybowca Wil- gi nie stracił zimnej krwi.

Wyczepił szybowiec, który bezpiecznie odleciał na lotnisko, a sam spróbował lądowania w miej- scu wolnym od drzew, bo za- gospodarowanym pod stok narciarski. Wilga koziołkując wylądowała na „plecach”. Pi- lot może mówić o dużym szczęściu, bo z wypadku wy- szedł bez szwanku...

Mrożące krew w żyłach wydarzenia rozegrały się w sobotę, 23 września, około 14.20. Za sterami sportowej Wilgi, służącej do holowania szybowców w Górskiej Szko- le Szybowcowej Aeroklubu Polskiego Żar w Międzybro- dziu Żywieckim, siedział do- świadczony, choć młody, bo 24-letni, pilot z Leszna. Z jego relacji wynika, że silnik samolotu nagle zaczął się dławić, a w końcu przestał pracować. Na szczęście cią- gnąca szybowiec Wilga znaj- dowała się już na wysokości około dwustu metrów. Pułap ten umożliwiał bezpieczne wypięcie szybowca, który był w stanie samodzielnie konty- nuować lot i powrócić na lotnisko.

- Pilot Wilgi nie miał zbyt wiele czasu do namysłu. Musiał lądować tam, gdzie się znajdował. Wybrał jedyne, nadające się do tego miej- sce, czyli wolny od drzew, choć stromy stok narciarski. Pilot lądo- wał pod stok. Mimo to, siła rozpę- du samolotu była na tyle duża, że maszyna kapotażowała. W termi- nologii lotniczej oznacza to sytu-

ację, gdy samolot koziołkuje przez przednie podwozie i przewraca się do góry kołami - powiedział „Kro- nice” jeden z instruktorów pracu- jących na lotnisku na Żarze.

Pilot miał dużo szczęścia. Ka- bina - choć mocno pognieciona - wytrzymała uderzenie o ziemię.

Mężczyzna wyszedł z wypadku z ogólnymi potłuczeniami, ale pod- czas badań w szpitalu nie zdiagno- zowano u niego żadnych poważ- niejszych obrażeń.

Już w kilka godzin po wypad- ku pocięta na części Wilga zosta- ła ściągnięta ze stoku w Między-

brodziu Bialskim i przewieziona na lawetach do hangaru przy lot- nisku po drugiej stronie jeziora.

Dokładnym wyjaśnianiem okolicz- ności, a zwłaszcza przyczyn wy- padku, zajmuje się teraz Państwowa Komisja Bada- nia Wypadków Lotniczych.

Jak dowiedziała się „Kroni- ka”, sprawa usterki silnika Wilgi wcale nie jest taka oczywista...

- Wstępnie przyjęliśmy, że powodem awaryjnego lą- dowania samolotu, które pi- lotowi udało się nad wyraz dobrze jak na warunki, w któ- rych przyszło mu lądować, były przerwy w pracy silnika.

Podczas wstępnych oglę- dzin dokonanych zarówno na miejscu zdarzenia, jak i w hangarze, nie znaleźliśmy żadnej typowej dla tego typu silników usterki - powiedział

„Kronice” Ryszard Rutkow- ski z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotni- czych, który osobiście oglą- dał silnik samolotu. - Zgod- nie z procedurą zabezpie- czyliśmy paliwo, zarówno z baku Wilgi, jak i z dystrybu- tora, z którego samolot był tanko- wany. Jeśli okaże się, że paliwo jest w porządku, przynajmniej ten powód awarii będziemy mieli wy- kluczony. Dalsza ekspertyza silni- ka, pod kątem ewentualnej uster- ki - czy to mechanicznej, czy elek- trycznej - zostanie przeprowadzo- na w warunkach fabrycznych, u producenta.

Tekst i foto: ŁUKASZ PIĄTEK Pognieciona kabina Wilgi.

poniedziałek, 25 wrze- śnia, około 13.00, wy- buchł pożar w kościele pod wezwaniem świętej Barbary w Czechowicach-Dziedzicach, jed- nej z najnowszych świątyń w tym mieście. Zapaliła się konstrukcja dachu. Sytuacja wyglądała bardzo groźnie, gdyż dym wydobywał się z wielu miejsc. Sądzono, że pożar ma olbrzymi zasięg. Zagrożenie okazało się jednak mniejsze, a szybka i sprawna akcja gaśnicza strażaków sprawiła, iż ogień szyb- ko ugaszono.

Jak informuje dowodzący gaśni- czą akcją w Czechowicach-Dziedzi- cach Adam Caputa z Komendy

Pożar dachu czechowickiego kościoła sprawnie ugaszono.

FOTO: SŁAWOMIR HOROWSKI

Pożar w czechowickiej świątyni

(6)

Korekcyjne czy lecznicze ?

bigniew H. para się drob- nym detalicznym handlem, sprzedając między innymi okulary ułatwiające czytanie. W maju sprzedawał je na targu w Su- chej Beskidzkiej. Został skontro- lowany przez policję, która stwier- dziła, że oferowane okulary są wy- robem medycznym i wprowadza- nie ich na rynek wymaga oceny

zgodności z krajowymi normami albo europejskim certyfikatem.

Towar - w ilości 116 sztuk - takiej oceny nie miał, więc został zare- kwirowany, a przeciwko Zbignie- wowi H. wszczęto postępowanie o naruszenie ustawy o wyrobach medycznych.

W miesiąc później wyrokiem Sądu Grodzkiego w Suchej Be- skidzkiej kupiec został uznany za winnego popełnienia zarzucane- go czynu i skazany na karę grzyw- ny w wysokości pięciuset złotych.

Orzeczono też przepadek (przez zniszczenie) wszystkich dowodów rzeczowych. Skazany nie pogodził się z takim orzeczeniem i wniósł do suskiego Sądu Rejonowego sprzeciw od nakazowego wyroku.

Uważa on, że jego przypadku nie należy traktować jako odrębnej, jednostkowej sprawy. - Odwiedza- jąc sklepy, targowiska, uliczne ba-

zary można się przekonać, że oku- larami korekcyjnymi handluje wie- lu kupców, którzy pewnie nie przy- puszczają, że mogą stać się po- dejrzanymi o łamanie prawa. Dla- czego to właśnie nas obarcza się odpowiedzialnością za ustalenie czy towar, w który zaopatrujemy się legalnie w hurtowniach lub u oficjalnych dystrybutorów, spełnia wszelkie wymogi nie- zbędne do jego rozpro- wadzania? - zastanawia się Zbigniew H.

Jak sprawdziliśmy w warszawskim Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produk- tów Biobójczych, okula- ry korekcyjne są wyro- bem medycznym, służą- cym do „kompensowa- nia upośledzenia wzro- ku”. Oznacza to, że przy wprowadzaniu ich do handlu i użytkowania obowiązują ściśle określone zasadnicze wymaga- nia. Pośród nich jest obowiązek przeprowadzenia oceny zgodno- ści z normami. Zgodnie z ustawą ta powinność obarcza wytwórcę lub jego autoryzowanego przed- stawiciela i, zgodnie z przepisa- mi, to właśnie od nich uprawnio- ne do kontroli jednostki powinny żądać udostępnienia dokumenta- cji technicznej i informacji koniecz- nych do dokonania oceny zgod- ności wyrobu medycznego z cer- tyfikatem. Za wprowadzanie do obrotu wyrobów medycznych, bez przeprowadzania oceny ich zgod- ności grozi grzywna, kara ograni- czenia albo pozbawienia wolności do dwóch lat. Źle by się stało, gdy- by odpowiedzialnością za to ob- ciążano wyłącznie zatrzymanych na bazarach kupców... (ban)

Czy okulary korekcyjne, wytwarzane przez rodzimych rze- mieślników lub importowane z zagranicy, są wyrobem medycznym, czy tylko przemysłowym produktem ułatwia- jącym czytanie? Jednoznaczna odpowiedź na to pytanie jest istotna nie tylko dla producentów, ale również kup- ców, którzy nimi handlują. Przekonał się o tym nasz czy- telnik z Andrychowa, który za sprzedaż okularów korek- cyjnych... odpowiada przed sądem!

FOTO: DARIUSZ BANDOŁA

- Chciałbym przestrzec wszyst- kich czytelników przed złodziejami im- pulsów telefonicznych, którzy włamu- ją się do central telefonicznych w piw- nicach i dzwonią albo doładowują te- lefony komórkowe na koszt nieświa- domych abonentów - mówi mieszka- niec jednego z bloków przy ulicy Zwie- rzynieckiej w Bielsku-Białej. - Do skrzynek włamują się w środku nocy, gdy wszyscy śpią i trudno kogokol- wiek przyłapać na kradzieży.

Bielszczanin mówi, że tylko w jednym bloku poszkodowanych jest przynajmniej kilka osób. Niektórzy już wcześniej otrzymywali zbyt wy- sokie rachunki telefoniczne, ale nikt nie przypuszczał, że to sprawka pajęczarzy. - Na wszelki wypadek zablokowałem wczoraj połączenia z drogimi numerami i radzę to zro- bić wszystkim, którzy na takie nu- mery nie dzwonią.

Nielegalne włączanie się do urządzeń telekomunikacyjnych i

Abonent śpi, złodziej dzwoni

dzwonienie na cudzy rachunek nie należy do rzadkości. - W tej chwili policjanci prowadzą postępowanie w sprawie kradzieży impulsów w bu- dynku przy ulicy Starobielskiej - mówi Elwira Jurasz z bielskiej policji. Do- daje, że czyn ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności do trzech lat.

Policjanci radzą, by zwracać uwagę na osoby, które bez celu kręcą się w bloku lub zachowują podejrzanie. Dzięki czujności mieszkańców jednego z bloków przy ulicy Malczewskiego kilka ty- godni temu policjantom udało się zatrzymać złodzieja impulsów na gorącym uczynku! Mężczyzna, wy- posażony w specjalną słuchawkę, której używał do dzwonienia na koszt innych, chwilę wcześniej wła- mał się do centrali telefonicznej...

★ ★ ★

- Wyższe rachunki niekoniecz- nie muszą być efektem działalno- ści złodziei impulsów. Wielokrotnie

jest to sprawka domowników, któ- rzy dzwonią na drogie numery o rozrywkowym charakterze lub za pośrednictwem telefonu biorą udział w różnych konkursach. Tym- czasem połączenia z wieloma taki- mi numerami mogą kosztować na- wet kilka złotych za minutę! - mówi Zbigniew Drohobycki, szef biura prasowego Telekomunikacji Pol- skiej w Katowicach. Dodaje, że w przypadku potwierdzonych włamań do central i kradzieży impulsów TP uznaje reklamacje pokrzywdzo- nych abonentów.

Telekomunikacja Polska oferu- je obecnie jedenaście wariantów blokad połączeń wychodzących, które każdy może dopasować do własnych potrzeb. Dzięki zastoso- waniu blokady można skutecznie zabezpieczyć się przed wysokimi rachunkami, wydzwonionymi bez wiedzy właściciela telefonu. Bloka- dy są bezpłatne i można je zamó-

wić pod darmowym numerem Błę- kitnej Linii 9393.

Jacek Strzałkowski, rzecznik prasowy Urzędu Komunikacji Spo- łecznej radzi, by w przypadku za- wyżonego rachunku poprosić ope- ratora o wykaz połączeń. Po przej- rzeniu numerów - zaznaczyć te nie- znane. Pod często powtarzający się numer można przedzwonić i spytać, z kim rozmawiano spod danego numeru. - U operatora należy złożyć pisemną reklamację, załączając ko- pię billingu z zaznaczonymi niezna- nymi połączeniami - mówi Jacek Strzałkowski. Dodaje, by w razie po- dejrzenia, że doszło do kradzieży impulsów, sprawdzić czy skrzynka kablowa operatora jest zamknięta i zabezpieczona. Jeśli jest otwarta - warto wykonać zdjęcia i jako dowód przesłać wraz z reklamacją. Nieza- leżnie od złożenia reklamacji nale- ży powiadomić organa ścigania - policję lub prokuraturę. (efa) Janusz B.*) z Bielska-Białej w

roku 2002 na rękę zarabiał niewiele, ponad tysiąc złotych miesięcznie.

Ponieważ brak własnego mieszka- nia bardzo mu doskwierał (między innymi z uwagi na wysokie koszty wynajmu zajmowanego lokum) po- stanowił kupić je na kredyt. Ale przy jego dochodach banki odmawiały udzielenia pożyczki w wysokości umożliwiającej kupno mieszkania.

Gdy bielszczanin trafił w końcu do pewnej firmy finansowej, działającej niedaleko Domu Handlowego Klim- czok uznał, że los wreszcie się do niego uśmiechnął. Firma ta oświad- czyła bowiem, że bez problemu po- życzy potrzebne mu sześćdziesiąt tysięcy złotych. Postawiła jednak je- den warunek: Janusz B. musiał zdo- być własny wkład finansowy w wy- sokości piętnastu tysięcy złotych.

PIENIĄDZE LADA DZIEŃ

Bielszczanin takich oszczędności nie miał, więc ruszył do banków. Dwa z nich udzieliły mu kredytów w takiej łącznie kwocie, jaka była mu potrzeb- na. Z pieniędzmi tymi Janusz B. wró- cił do firmy udzielającej kredytów i wpłacił je tam na konto swojej pożycz- ki. Oczywiście miały one do niego wrócić wraz z resztą kredytu, który otrzymać miał najpóźniej w ciągu trzech miesięcy. Pracownicy finanso- wej firmy sugerowali, że tak napraw- dę pieniądze będą szybciej, przypusz- czalnie w ciągu miesiąca.

Kiedy pragnący kupić mieszka- nie bielszczanin zaniepokojony przeciągającym się brakiem kredy- tu zaczął odwiedzać siedzibę biel- skiej firmy, słyszał za każdym razem to samo - lada dzień pieniądze będą. Jednocześnie pracownicy fir- my zaczęli się od niego domagać...

spłaty rat kredytu! - Tego było już za wiele. Kredytu ani śladu, a oni już chcą spłaty rat. Powiedziałem im więc, że dopóki nie otrzymam obie- canej pożyczki, o żadnych ratach mowy nie ma - wspomina Janusz B. Nie wiedział, że wpadł w tak zwa- ny system argentyński, który obec- nie jest prawnie zakazany. W skró- cie polegał on na tym, że sprytny po- średnik organizował grupę osób po- trzebujących większej gotówki, a niemogących otrzymać bankowego kredytu. Ludzie ci dokonywali na rzecz pośrednika ratalnych wpłat, a kiedy uzbierali na pożyczkę, jedna z osób otrzymywała wymarzony kre- dyt. Oczywiście pośrednik za swoją robotę kasował sowitą prowizję. W taką pułapkę wpadło wiele osób.

Latami wpłacały raty za kredyt, któ- rego ciągle nie miały. Ale Janusz B.

miał jeszcze większego pecha.

W MATNI

Kiedy pewnego dnia ruszył do bielskiej firmy na kolejną poważną rozmowę o swoim kredycie, zastał zamknięte na głucho drzwi. Firma znikła niczym bańka mydlana. A wraz z nią jego piętnaście tysięcy złotych! - Znalazłem się w matni.

Mieszkania kupić nie mogłem, bo nie miałem za co. Piętnaście tysięcy przepadło, bo choć sprawę zgłosiłem organom ścigania, to tak jak wiele innych osób oszukanych przez tę fir- mę, zostałem na lodzie. Jej właści- ciele zniknęli gdzieś za granicą z naszymi pieniędzmi i słuch o nich zaginął. A banki, które pożyczyły mi piętnaście tysięcy złotych, nie chciały słuchać o moich kłopotach, tylko domagały się zwrotu pożyczki - mówi Janusz B. Jego sytuacja zrobiła się naprawdę podbramkowa. Liczył bo-

Lawina kłopotów zamiast mieszkania

Dobry zwyczaj nie pożyczaj - mówi stare porzekadło, przestrzegające przed udziela- niem komuś finansowej pomocy. Ale w niektórych przypadkach ta ludowa mądrość stosuje się też do tych, którzy chcą wziąć pożyczkę.

wiem na to, że gdy kupi mieszkanie, skończą się wydatki związane z wy- najmem mieszkania. Zaoszczędzo- ne w ten sposób pieniądze chciał przeznaczyć na spłatę mieszkanio- wych kredytów. Tymczasem musiał nadal płacić za wynajm i spłacać raty za pożyczone piętnaście tysięcy. Na wszystko z niedużej pensji nie star- czyło, więc Janusz B. zaczął zale- gać bankom ze spłatą kredytów.

Skończyło się na tym, że sprawa tra- fiła do komornika, który wszedł na konto pechowego bielszczanina i zabiera mu sporą część poborów na poczet spłaty bankowych pożyczek.

To wiązało się też z kolejnym pro- blemem. W pracy zaczęto na niego patrzeć podejrzliwie.

NIEUFNOŚĆ W FIRMIE

- Szef wezwał mnie na rozmowę i pytał dlaczego komornik zabiera mi część zarobków. Wyjaśniłem, że padłem ofiarą przestępców, którzy ukradli mi pożyczone z banków pie- niądze, a ja miałem kłopoty ze spła- tą tej pożyczki. Ale mimo to w pracy patrzono na mnie podejrzliwie chy- ba nie do końca wierząc, czy to mnie okradziono czy też może to ja kogoś okradłem, a teraz okradnę ich firmę - wspomina Janusz B. Miał on na- dzieję, że już wkrótce, po dłuższym okresie regularnych spłat pożyczki, jego koszmar wreszcie się skończy.

Ale kiedy niedawno odwiedził banki, aby dowiedzieć się, ile mu pozosta- ło do spłaty, zdębiał z przerażenia.

- Okazało się, że łącznie z róż- nymi karami, odsetkami i kosztami komornika będę musiał spłacić bli- sko czterdzieści tysięcy złotych! W tej sytuacji jestem jeszcze na kilka lat uziemiony - mówi pechowy bielsz- czanin, który dziś co prawda zara- bia dwa razy więcej niż w roku 2002, niewiele mu to jednak pomaga. Po oddaniu części wypłaty komorniko- wi zostaje mu bowiem tak mało pie- niędzy, że o kredycie na upragnione mieszkanie może nadal jedynie po- marzyć. - Chciałbym przestrzec wszystkich, którzy mogą się znaleźć w podobnych tarapatach. W mojej obecnej sytuacji finansowej żaden bank nie zgadza się dać mi kredytu

na mieszkanie. A jednocześnie wciąż działa w Bielsku-Białej kilka firm, któ- re deklarują, że bez wahania są go- towe to zrobić. Nie wiem, jaki szwin- del kryje się za ich obietnicą i nie chcę tego sprawdzać na własnej skórze, bo wystarczająco mocno się już sparzyłem. Ale podejrzewam, że ludzie zaciągający takie pożyczki pchają się w wielkie kłopoty - mówi Janusz B., który jeszcze raz chce z bankami, którym winny jest pienią- dze, negocjować możliwość reduk- cji części karnych opłat.

PODEJRZANE KREDYTY

Jego uwaga o firmach oferują- cych kredyty tym, których banki od- prawiają z kwitkiem z palca wyssa- na nie jest. W Bielsku-Białej aż roi się od reklam oferujących nawet spore pożyczki dla osób mających na karku komornika czy dla tych, których dochody są wręcz minimal- ne. Irena Krzanowska, powiatowy rzecznik konsumentów w Bielsku- Białej zna firmę, która w balona na- biła Janusza B. aż za dobrze. Nie kryje, że jej ofiarami padło sporo osób, a szansa odzyskania przez nie wpłaconych pieniędzy jest prak- tycznie żadna. Jednocześnie powia- towy rzecznik konsumentów daje dobrą radę wszystkim tym, którzy myślą o pożyczaniu pieniędzy w fir- mach, nie będących bankami: na- leży bardzo dokładnie czytać umo- wę, jaka z taką firmą ma być zawar- ta i dopóki wszystko nie będzie ja- sne, umowy nie podpisywać. Zresz- tą zawsze należy uważać na to, co się podpisuje. - Była na przykład w Bielsku-Białej taka firma, która - gdy jej klienci przychodzili wpłacać raty z tytułu spłaty pożyczki - zamiast ra- chunku potwierdzającego fakt doko- nania wpłaty, dawała do podpisania druk umowy. Pracownicy firmy twierdzili, że rachunków akurat nie mają, a podpisana umowa również potwierdzi fakt wpłacenia raty. I lu- dzie to podpisywali, nie zdając so- bie sprawy, że zaciągają właśnie ko- lejną, wysokooprocentowaną po- życzkę - mówi Irena Krzanowska.

SŁAWOMIR HOROWSKI

★) Personalia zmienione

(7)

28 IX 2006 I● REKLAMA ● REKLAMA ● REKLAMA www.kronika.beskidzka.pl 7

40217/070906

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bardzo ważnym jest też okresowe usuwanie z li- ści kurzu i pyłów nawilżoną ściereczką lub ligniną, wtedy też naocznie przekonamy się jak wiele tego paskudztwa się

23 listopada, na tydzień przed oczekiwanym festiwalem Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej, odbędzie się koncert, którego w żadnym wypadku nie można odpuścić.. O 19.00 w Bielskim

Jeszcze na dobre nie upora- no się ze szkodami, a wieczorem w środę, 1 listopada, sypnęło śniegiem, który padał także przez kolejne dni?. Taka sytuacja od- biła się fatalnie

Zapo- wiedzieliśmy, że szukać będziemy odpo- wiedzi na pytania, czy to niedopatrzenie, czy lekceważenie, a może też chęć ukry- cia przed bielszczanami tego, co się w

między innymi za sprawy drogowe, poszerzenie i przebudowanie tego fragmentu ulicy Langiewicza nie jest tak prostym przedsięwzięciem, jak mogłoby się z pozoru wydawać.. Byłaby

Lekarze, gdy to- czył się ich spór z dyrektorem, twierdzili, że Jarosław Habdas nie tylko zachowuje się wobec nich bardzo nieelegancko, by nie rzec po chamsku, ale w dodatku nie-

Zagadką pozostają także przyczyny przeciągania się remon- tu mostu na Sole w Milówce, przy ulicy Grunwaldzkiej, który miał być gotowy już kilka miesięcy temu..

wysłać do osób, które chce prze- słuchać, zawiadomienie z informa- cją o tym, czego sprawa dotyczy i zaproszeniem na komendę. Nam, osobom represjonowanym w sta- nie