• Nie Znaleziono Wyników

Kronika Beskidzka. Tygodnik. Bielsko-Biała, 2006, R. L, Nr 49 (2602)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kronika Beskidzka. Tygodnik. Bielsko-Biała, 2006, R. L, Nr 49 (2602)"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

TYGODNIK ● 7 GRUDNIA 2006 ROK L ● NR 49 (2602)

BIELSKO−BIAŁA ● 2,50 ZŁ (w tym 7% VAT)

www.kronika.beskidzka.pl

ISSN 0867−0897 ● Indeks 362867

43067/041206

REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

● ●

REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

Bielsko: przymiarki do zamykania szkół

Co roku w Bielsku-Białej jest o dwa i pół tysiąca mniej uczniów i przed- szkolaków. A wydatki na oświatę - paradoksalnie - rosną. - Nie wyklu- czam, że trzeba będzie część szkół zamknąć - mówi jeden z bielskich radnych. Czyt. str. 4

Na drodze Bielsko – Czechowice

Stuletnie lipy poszły pod topór! Czyżby chodziło o lepszy widok z okien? Wcale nie! Czyżby to inwestor walczył o tę wycinkę? Wcale nie! Twierdzi, że serce mu się krajało, gdy musiał wyciąć te drzewa. Komu więc na tym zależało? Czyt. str. 6

Żywiecczyzna: tysiąc poszkodowanych

Ślady kolejnych wypadków widać w tym miejscu przez cały rok.

Na drodze szybkiego ruchu z Bielska do Czechowic czyha na kierowców pułap- ka. W czasie deszczu na drodze tworzy się wielka, ale słabo widoczna kałuża.

Efekt: wygięte barierki, resztki zderzaków, szkło reflektorów. Co robią drogowcy?

Czekają na tragedię? Czyt. str. 9

W osiemnastu gminach Podbeskidzia doszło do zmian na stanowisku burmistrza lub wójta. Dotychczasowi włodarze bądź to przegrali rywaliza- cję, bądź też w ogóle nie starali się o ponowny wybór. Na odchodne nale- ży im się solidna odprawa pieniężna - do 15,2 tysiąca złotych! Odprawa należy się także odchodzącym starostom, marszałkom i etatowym człon- kom zarządów powiatowych i wojewódzkich. Dok. na str. 2

Dla byłych starostów, burmistrzów i wójtów

Kilkaset tysięcy złotych zniknęło z na- uczycielskiej Pracowniczej Kasy Pożycz- kowo-Zapomogowej w Żywcu. To pienią- dze, które wpłaciło ponad tysiąc nauczy- cieli z Żywiecczyzny. Niektórzy z nich wpłacali je od dwudziestu lat! Czy znik- nięcie pieniędzy to kolejna żywiecka afe- ra? Sprawę ma wyjaśnić Prokuratura Rejonowa. Dok. na str. 12

Stało się wreszcie to, o co „Kro- nika” z determinacją od lat walczy- ła. Bezpańskie psy i koty w Biel- sku-Białej mają w końcu nowe i bardzo wygodne schroni- sko. Czworonogi czekały na nie bardzo długo, ale teraz żyją na salonach. Bez ści- sku, czysto i w ciepełku. Dok.

na str. 4

Przeprowadzka do nowego azylu. Część zwierząt, nie wiedząc co się dzieje, bar- dzo bała się wskakiwać do auta.

„Kronika” walczyła o nowy azyl 10 lat Kto i dlaczego wydał wyrok na

stuletnie lipy ?

FOTO: ŁUKASZ PIĄTEK FOTO: MARCIN PŁUŻEK

FOTO: SŁAWOMIR HOROWSKI

(2)

TYDZIEÑ NA PODBESKIDZIU

Dok. ze str. 1

Dla byłych starostów, burmistrzów i wójtów

Wkrótce wielki finał konkursu

godnie z ustawą samorzą- dową każdemu odchodzą- cemu prezydentowi, burmi- strzowi, wójtowi, a także staroście i marszałkowi należy się odprawa w wysokości trzech miesięcznych wy- nagrodzeń. Jednak suma odprawy nie może być wyższa niż dwudzie- stokrotność najniższej pensji. A to oznacza, że maksymalna odprawa może wynieść do 15,2 tys. zł.

Taką kwotę otrzymali już człon- kowie zarządów województw: śląskie- go i małopolskiego, w tym dotychcza- sowy wicemarszałek małopolski An- drzej Sasuła, który pochodzi z Mako- wa Podhalańskiego. Wypłacane są także odprawy w starostwach powia- towych: w Cieszynie dla ustępujących starosty i wicestarosty, a także w Oświęcimiu dla odchodzących wice- starosty i etatowego członka zarzą- du. Odprawę otrzyma też eksstaro- sta wadowicki. Niejasna sytuacja pa- nuje natomiast w Żywcu, gdzie wal- ka o władzę w powiatowym samorzą- dzie jeszcze się nie zakończyła (czyt.

str. 15). Swoje odprawy otrzymała już część odchodzących burmistrzów i wójtów. Pozostali mają ją otrzymać w najbliższych dniach.

W zdecydowanej większości jest to kwota 15,2 tys. zł. Dodatko- wo samorządowcy mogą otrzymać ekwiwalent za urlop. Tu służby fi- nansowe z podbeskidzkich gmin nie potrafią jeszcze podać konkret- nych kwot, bo trwa ich podliczanie.

Warto zaznaczyć, że odprawy nie otrzymują odchodzący wicepre- zydenci, wiceburmistrzowie i wice- wójtowie. A to dlatego, że nie są oni wybierani w wyborach, ale po- woływani przez prezydentów, bur- mistrzów i wójtów. Gdy na przykład nowy wójt odwoła zastępcę swoje- go poprzednika i na jego miejsce powoła nowego, to odwołany wice- wójt pozostaje przez trzy miesiące na wypowiedzeniu. Przez ten czas powinien przychodzić do pracy, bo otrzymuje pensję w dotychczaso- wej wysokości.

Odprawy nie otrzymują także sekretarze urzędów i skarbnicy. Te osoby pochodzą z powołania przez rady powiatów, miast i gmin. W przypadku ich odwołania obowią- zuje tylko okres wypowiedzenia, który zaczyna upływać od momen- tu odwołania z funkcji i jest uzależ- niony od okresu pracy na tym sta- nowisku. (ps)

Kto na Podbeskidziu otrzyma odprawę ? (stan na 6 grudnia) POWIAT BIELSKI

1. Czechowice-Dziedzice - były burmistrz Jan Berger

2. Szczyrk - b. burmistrz Czesław Marek

3. Bestwina - b. wójt Anatol Faruga

4. Wilkowice - b. wójt Jan Cholewa

POWIAT CIESZYŃSKI

1. Starostwo Powiatowe - b. starosta cieszyński w Cieszynie Witold Dzierżawski

- b. wicestarosta cieszyński Janusz Król

2. Skoczów - b. burmistrz Jerzy Malik

3. Strumień - b. burmistrz Adam Zaręba

4. Wisła - b. burmistrz Jan Poloczek

5. Brenna - b. wójt Tadeusz Mendrek

6. Chybie - b. wójt Edward Dudkowiak

7. Dębowiec - b. wójt Adam Brudny

POWIAT OŚWIĘCIMSKI

1. Starostwo Powiatowe - b. wicestarosta oświęcimski w Oświęcimiu Grzegorz Gołdynia

- b. etatowy członek Zarządu Powiatu Bogdan Cuber

2. Osiek - b. wójt Jan Jekiełek

3. Polanka Wielka - b. wójt Andrzej Huczek POWIAT SUSKI

1. Jordanów - b. burmistrz Zbigniew Kołat 2. Zembrzyce - b. wójt Eugeniusz Stypuła POWIAT WADOWICKI

1. Starostwo Powiatowe - b. starosta wadowicki w Wadowicach Józef Kozioł

2. Brzeźnica - b. wójt Józef Momot

POWIAT ŻYWIECKI

1. Czernichów - b. wójt Andrzej Grobelny 2. Łodygowice - b. wójt Tadeusz Handerek 3. Radziechowy-Wieprz - b. wójt Aleksander Kaletka

bliża się wielki finał nasze- go konkursu „Z Kroniką do Brukseli!”, któremu patro- nuje bielska europosłanka Małgo- rzata Handzlik. Wszystko roz- strzygnie się przed Gwiazdką.

Przypominamy, że już tylko do piątku, 8 grudnia, można do- starczać do bielskiej redakcji

„Kroniki” (ul. Dubois 4) konkurso- we odpowiedzi i opinie na wska- zane tematy wraz z kuponami, zamieszczonymi w sześciu po- przednich wydaniach naszego tygodnika. Odpowiedzi oceni re-

dakcyjno-unijne jury. Nazwiska finalistów podamy w numerze, który ukaże się 14 grudnia. Oso- by te już teraz zapraszamy na uroczyste rozstrzygnięcie konkur- su, które nastąpi dzień później - w piątek, 15 grudnia o 10.00 - w bielskim biurze poselskim Mał- gorzaty Handzlik przy ul. Wzgó- rze 20. Zwycięzcy dostaną pod choinkę superatrakcyjny prezent - wycieczkę do Parlamentu Eu- ropejskiego w Brukseli. Nie za- braknie też upominków dla pozo- stałych finalistów...

Bielska Akademia Techniczno-Humanistyczna szykuje się do dużej uroczystości. 11 grud- nia o 12.00 w Bielskim Centrum Kultury jeden z wydziałów tej uczelni świętować będzie ćwierćwiecze samodzielnej działalności naukowej.

od koniec 1981 roku w biel- skiej filii Politechniki Łódz- kiej, na bazie Oddziału Wydziału Mechanicznego macie- rzystej uczelni, utworzono samo- dzielny Wydział Budowy Maszyn.

Prowadził on studia magisterskie w systemie dziennym i wieczoro- wym, zatrudniał około osiemdzie- sięciu pracowników naukowych, a jego pierwszym dziekanem został Marek Trombski, obecny rektor Akademii Techniczno-Humani- stycznej.

Nowy samodzielny wydział biel- skiej filii Politechniki Łódzkiej w du- żej mierze pracował na rzecz lokal- nego przemysłu. W Instytucie Me- chaniczno-Konstrukcyjnym zajmo- wano się między innymi budową i eksploatacją maszyn włókienni- czych, a Instytut Technologiczno- Samochodowy prowadził badania naukowe na rzecz branży motory- zacyjnej.

W 1989 roku Wydział Budowy Maszyn otrzymał uprawnienia do nadawania stopnia doktora, a dzie-

sięć lat później uzyskał pełne pra- wa akademickie, czyli możliwość nadawania stopnia doktora habilito- wanego oraz występowania z wnio- skiem o nadawanie tytułu naukowe- go profesora.

W 2001 roku zmieniono nazwę wydziału na Wydział Budowy Ma- szyn i Informatyki, odzwierciedlając w ten sposób zmiany, jakie zaszły w kierunkach kształcenia. W tym sa- mym roku na bazie filii Politechniki Łódzkiej powstała samodzielna biel- ska uczelnia - Akademia Technicz-

Ćwierć wieku Wydziału Budowy Maszyn i Informatyki

no-Humanistyczna, a Wydział Budo- wy Maszyn i Informatyki stał się jed- nym z czterech wydziałów nowej szkoły wyższej. Studia na tym wy- dziale w trakcie jego liczącej ćwierć wieku historii ukończyło ponad 3800 absolwentów. Wydział wypromował 44 doktorów, 8 doktorów habilitowa- nych oraz wystąpił z wnioskami o tytuł naukowy profesora dla czterech swoich pracowników.

Obchodzący ćwierćwiecze sa- modzielnej działalności naukowej wydział bielskiej uczelni miał dotąd pięciu dziekanów. Po Marku Tromb- skim funkcję tę sprawowali: Jan Wajand, Maciej Sobieszczański i Kazimierz Nikodem, a obecnie peł- ni ją Iwona Adamiec-Wójcik.

Na Wydziale Budowy Maszyn i Informatyki ATH kształci się obec- nie łącznie około 2600 studentów i około 30 słuchaczy studiów dokto- ranckich, a kadra naukowo-dydak- tyczna wydziału liczy blisko 130 pra- cowników. (hos)

rzypominamy, że w Ruchu można zamówić prenumeratę

„Kroniki Beskidzkiej” na I kwartał 2007 roku lub na dłużej.

Natomiast we wszystkich urzędach pocztowych i u listono- szy w powiatach bielskim, cieszyńskim, oświęcimskim, suskim, wa- dowickim i żywieckim nasz tygodnik można zaprenumerować rów- nież na krótszy okres, to jest na miesiąc lub dwa. Poczta dostarcza go prenumeratorom do domu.

●Dotychczasowy wiceprezydent Gliwic, 50-letni inżynier architekt Janusz Moszyński, został nowym marszałkiem województwa ślą- skiego.

●Dwa niewybuchy pochodzące z czasów II wojny światowej znalezio- no podczas wykopów prowadzo- nych na ul. Ratuszowej w centrum Bielska-Białej. Po znalezisko przy- jechali saperzy.

●Akie do zwożenia poszkodowa- nych narciarzy, plecaki-apteczki, komplety ubrań, śpiwory, przycze- pę do skutera śnieżnego (pierw- szą w Beskidach) otrzymali ratow- nicy Grupy Beskidzkiej GOPR.

●Rodzice zaginionej czechowi- czanki Joanny Surowieckiej wciąż jej szukają. Wraz ze znajomymi oplakatowali cały region. Kierow- cy z czechowickiej firmy zajmują- cej się międzynarodowym przewo- zem towarów będą je wieszać w różnych miejscach Europy.

●Od piątku do niedzieli w 88 cen- trach handlowych w 20 miastach województwa śląskiego odbyła się X Świąteczna Zbiórka Żywności.

Ponad tysiąc wolontariuszy za- chęcało klientów, by przekazywa- li część zakupów dla ubogich.

●Przedłuża się śledztwo w spra- wie przekroczenia przez urzędni- ków z Porąbki swoich uprawnień.

Powód - ogromna liczba osób do przesłuchania. Rzecz dotyczy po- zwoleń budowlanych wydawanych przez Urząd Gminy.

●25-metrowego, osiemdziesię- cioletniego, ważącego dwie tony świerka podarowała Wisła miesz- kańcom stolicy. Stanie przed Pa- łacem Kultury i Nauki. (fa)

●W Oświęcimiu doszło do poważ- nej awarii kabla elektrycznego, w wyniku której ciemności ogarnęły większą część miasta. Prądu zabra- kło między innymi w blokach miesz- kalnych, sklepach, a nawet w szpi- talu.

●60 kobiet z terenu powiatu wa- dowickiego uczestniczyło w cyklu szkoleń zorganizowanym przez Powiatowy Urząd Pracy w Wado- wicach dla matek, które po uro- dzeniu dziecka lub po okresie opieki nad dzieckiem, mają pro- blemy ze znalezieniem pracy.

●W Oświęcimiu zainstalowano trzy, a w Suchej Beskidzkiej dwa tak zwane infomaty. Mają one między innymi ułatwić kontaktowanie się z Urzędem Miejskim na przykład przez możliwość pobrania odpo- wiednich formularzy i przesłania ich później drogą elektroniczną na wy- brany adres.

●Uczniowie Liceum Ogólno- kształcącego im. Stanisława Ko- narskiego w Oświęcimiu na uli- cach swego miasta nagłaśniali akcję charytatywną „Świąteczna paczka”, której celem jest zorga- nizowanie świątecznej pomocy dla osób najuboższych.

●11 uczniów i absolwentów Gim- nazjum w Lanckoronie znalazło się wśród nagrodzonych uczest- ników ogólnopolskiego konkursu plastycznego „Żydzi przez wieki - inspiracje sztuką, malarstwem i li- teraturą, poezją i filmem”.

●W Ośrodku Kultury w Brzesz- czach zorganizowano powiatowy przegląd poezji śpiewanej. Kon- kurs przeprowadzono w czterech kategoriach - soliści, recytatorzy, duety i zespoły wokalne. Wśród solistów najwyżej oceniono występ Joanny Małysiak. Najlepiej recyto- wała Anita Andreas, a w duetach pierwsze miejsce zajęły Magdale- na i Marta Głąb. Wśród zespołów zwyciężył BUGIeM. (dh)

Na początku listopada napisa- liśmy w „Kronice” o odwołaniu za- rządcy Bielskich Zakładów Lin i Pasów Bezalin i zawiadomieniu o działaniach na szkodę tego pań- stwowego przedsiębiorstwa, zło- żonym do prokuratury przez wo- jewodę śląskiego. Po tygodniu, w numerze z 16 listopada, przedsta- wiliśmy opinie Janiny Markiewicz, odwołanej z funkcji zarządcy Bezalinu. Odrzuca ona zarzut, że działała na szkodę przedsiębior- stwa. Stwierdziła, że było wprost przeciwnie, bo uratowała Bezalin przed katastrofą, postawiła firmę na nogi, a załatwiony przez nią - poprzez pośrednika - kontrakt eksportowy z Białorusią był bar- dzo korzystny. Twierdziła też, że wojewoda został w sprawie sytu- acji Bezalinu wprowadzony w

błąd, a jej prośba o rozmowę z nim została zignorowana. Na pytanie dlaczego, skoro nie ma sobie nic do zarzucenia, musiała pożegnać się z dobrze prosperującą firmą, powiedziała: - Bezalin jest wszak przed prywatyzacją, a dobre wy- niki przedsiębiorstwa podnoszą jego cenę. Może chodzi o to, żeby cena Bezalinu przed prywatyzacją nie była zbyt wysoka?

Po opublikowaniu wywiadu z Janiną Markiewicz zwróciliśmy się do wojewody śląskiego o ustosun- kowanie się do przedstawionych przez nią argumentów. Zgodnie z prawem prasowym powinien to uczynić bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w ciągu miesią- ca. Minęły już dwa tygodnie, ale odpowiedzi nie ma. Wciąż więc czekamy...

Wojewoda śląski zmienił zarządcę Bezalinu - dobrze pro- sperującego i przygotowywanego do prywatyzacji biel- skiego przedsiębiorstwa, ale zwleka z przedstawieniem motywów, jakie nim kierowały.

Bezalin jest za dobry ? (cd.)

(3)

7 XII 2006 I www.kronika.beskidzka.pl 3

● ●

● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

KREDYTY

od 1.000 zł do 80.000 zł spłacamy kredyty emeryci, renciści

HIPOTECZNE

BIELSKO-BIA£A

CZECHOWICE-DZIEDZICE ul. Cyniarska 22/115 ul. Kolejowa 8

tel. 0−33 816−43−48

tel. 0−32 215−50−67

39040/010806

WADOWICE, ul.Legionów 3A tel. 0−33 823 24 13

41679/201006

REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

Korupcja w cieniu Temidy (cd.)

ędzia nie może być zatrzyma- ny ani pociągnięty do odpo- wiedzialności karnej sądowej lub administracyjnej bez zezwolenia właściwego sądu dyscyplinarnego. O pozbawienie Grzegorza W. immuni- tetu wystąpiła Prokuratura Okręgo- wa w Bielsku-Białej, która w prowa- dzonym przez nią śledztwie związa- nym z korupcją w bielskim wymia- rze sprawiedliwości, wciąż nie może przedstawić zarzutów zamieszane- mu w sprawę sędziemu.

Zdaniem śledczych Grzegorz W.

miał w latach 2002 - 2004 kierować zorganizowaną grupą przestępczą i w zamian za łapówki wydawać ko- rzystne wyroki i uchylać areszty.

Przed miesiącem nie doszło do pierwszego posiedzenia przed są- dem dyscyplinarnym w sprawie po- zbawienia sędziego immunitetu, gdyż Grzegorz W. przedłożył zwol- nienie lekarskie. 1 grudnia jego stan zdrowia już się poprawił i moż- na było rozpocząć postępowanie.

Jak się dowiedzieliśmy, postano- wienie w jego sprawie ma zapaść w połowie grudnia.

Sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach zadecy- duje, czy bielskiemu sędziemu Grzegorzowi W. zostanie uchylony immunitet sędziowski. W ubiegłym tygodniu, po przerwie spowodowa- nej złym stanem zdrowia sędziego, doszło do pierwszego posiedzenia w tej sprawie.

Sędzia nie może być zatrzyma- ny ani pociągnięty do odpowiedzial- ności karnej sądowej lub administra- cyjnej bez zezwolenia właściwego sądu dyscyplinarnego. O pozbawie- nie Grzegorza W. immunitetu wy- stąpiła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej, która w prowadzo- nym przez nią śledztwie związanym z korupcją w bielskim wymiarze sprawiedliwości, wciąż nie może przedstawić zarzutów zamieszane- mu w sprawę sędziemu.

Zdaniem śledczych Grzegorz W.

miał w latach 2002 - 2004 kierować zorganizowaną grupą przestępczą i w zamian za łapówki wydawać ko- rzystne wyroki i uchylać areszty.

Przed miesiącem nie doszło do pierwszego posiedzenia przed są-

Sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach zadecyduje, czy bielskiemu sędziemu Grzegorzowi W. zo- stanie uchylony immunitet sędziowski. W ubiegłym tygo- dniu, po przerwie spowodowanej złym stanem zdrowia sę- dziego, doszło do pierwszego posiedzenia w tej sprawie.

Rada Miejska Bielska-Białej zmieniła miejski statut, który szczegółowo reguluje zasady funkcjonowania samorządu. Zmiany - jak twierdzą ich autorzy - mają usprawnić pracę radnych i dostosować statut do aktualnych realiów.

5 grudnia po raz drugi w tej ka- dencji samorządu zebrała się Rada Miejska Bielska-Białej. Początek sesji miał charakter oficjalny - w poczet rajców przyjęto Piotra Keni- ga i Ryszarda Batyckiego, którzy zajęli miejsca zwolnione przez Jac- ka Krywulta i Henryka Juszczyka (obaj na poprzedniej sesji złożyli re- zygnację z mandatów). Następnie ślubowanie złożył prezydent Biel- ska-Białej Jacek Krywult. Nowy-sta- ry szef bielskiego ratusza między innymi zapowiedział kontynuowanie dotychczasowej, proinwestycyjnej polityki miasta. Oświadczył też, że jego zastępcami pozostaną dwaj do- tychczasowi wiceprezydenci - Zbi- gniew Michniowski i Waldemar Ję- drusiński. Natomiast trzeci dotych- czasowy wiceprezydent, Henryk Juszczyk, z przyczyn formalnych - jak stwierdził Jacek Krywult - nie bę- dzie już jego zastępcą, ale pełno- mocnikiem. Nieoficjalnie dowiedzie- liśmy się, że zakres obowiązków Henryka Juszczyka ma pozostać podobny jak dotąd, to znaczy będą mu między innymi podlegać kwestie drogowe i gospodarka komunalna.

Kto zajmie zwolniony przez Henry-

ka Juszczyka wiceprezydencki fo- tel na razie nie wiadomo. Szef ratu- sza zapowiedział jedynie, że stanie się to wkrótce.

Bez emocji radni ustalili wyna- grodzenie dla prezydenta Jacka Krywulta. Wraz z dodatkami wynie- sie ono łącznie 11 178 złotych i bę- dzie o 170 zł wyższe od wynagro- dzenia, jakie dotąd otrzymywał.

Wiesław Handzlik, przewodniczący Rady Miejskiej Bielska-Białej, który zaproponował taką wysokość pre- zydenckiego uposażenia nie krył, że jest to maksymalna dopuszczalna przez prawo stawka, której on, bio- rąc pod uwagę zaangażowanie Jac- ka Krywulta w pracę na rzecz mia- sta, nie uważa za wygórowaną.

Jednym z ważniejszych punk- tów drugiej sesji nowej bielskiej rady była zmiana miejskiego statu- tu, którą zaproponowali radni PO.

Główne zmiany dotyczyły kwestii liczby wiceprzewodniczących rady (dotąd musiało ich być trzech, a teraz rada będzie mogła ich powo- łać od jednego do trzech), zredu- kowania z 13 do 7 liczby stałych komisji Rady Miejskiej oraz ogra- niczenie do trzech liczby komisji,

w których poszczególni radni mogą brać udział. Liczbę komisji posta- nowiono zmniejszyć z prostego powodu: trzynaście komisji było spadkiem po czasach, gdy rada li- czyła 45 a nie, jak obecnie, 25 rad- nych. Uznano, że przy mniejszej liczbie radnych, wystarczy też mniej komisji. Z kolei ograniczenie liczby komisji, w których radni mogą pracować, miało inną przyczynę.

Autorzy tego pomysłu argumento- wali, że w przeszłości bywało tak, iż niektórzy radni byli członkami dużej liczby komisji - na przykład siedmiu czy ośmiu - i mieli kłopoty, aby zjawiać się na posiedzeniach wszystkich z nich. A to paraliżowało prace komisji. Radni PiS byli prze- ciwko temu pomysłowi i chcieli po- zostawić radnym wolną rękę w licz- bie komisji, w których chcą aktyw- nie działać, ale zostali przegłoso- wani. Rada większością głosów przyjęła nowy statut.

Podczas grudniowej sesji Rada Miejska Bielska-Białej uchwaliła też stawki lokalnych podatków na rok 2007. Szczegółową informację o nowych bielskich podatkach przed- stawimy wkrótce. (hos)

REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

dem dyscyplinarnym w sprawie po- zbawienia sędziego immunitetu, gdyż Grzegorz W. przedłożył zwol- nienie lekarskie. 1 grudnia jego stan zdrowia już się poprawił i można było rozpocząć postępowanie. Jak się dowiedzieliśmy, postanowienie w jego sprawie ma zapaść w poło- wie grudnia.

Z kolei, jak udało nam się dowie- dzieć ze źródeł nieoficjalnych, ale do- brze poinformowanych, posiedzenie prokuratorskiego sądu dyscyplinar- nego, rozpatrującego wniosek o uchylenie immunitetu Jolanty W. z bielskiej Prokuratury Rejonowej, któ- rej Prokuratura Okręgowa chce przedstawić zarzuty płatnej protek- cji, zakończyło się spektakularną po- rażką Prokuratury Okręgowej. Sąd bowiem stwierdzić miał istotne luki w materiale dowodowym i zwrócić wniosek Prokuraturze Okręgowej.

Minęły ponad dwa miesiące od momentu, w którym na zwołanej w Katowicach konferencji prasowej ob- wieszczono, że bielski wymiar spra- wiedliwości jest skorumpowany i daje się korumpować. Do dwóch prawni- ków - sędziego i prokurator - doszlu- sować miało dziesięciu kolejnych sę- dziów i prokuratorów, wobec których Prokuratura Okręgowa wnioskować miała o uchylenie immunitetów, by przedstawić im zarzuty popełnienia przestępstw. Od ponad dwóch mie- sięcy wszyscy bielscy sędziowie i pro- kuratorzy żyją z odium korupcji i cze- kają na najgorsze, a tu się okazuje, że uchylanie immunitetów nie idzie jak po maśle. Przed miesiącem pisaliśmy - powołując się również na nieoficjal- ne źródła - że góra może urodzić mysz. Przypomnijmy tylko, iż doku- menty, jakimi dysponują Jolanta W. i jej mąż Grzegorz W. wskazują, że w czasie, gdy wpływać mieli na przebieg jednego z postępowań, przebywali za granicą i mogą to udowodnić. Nikt tego nie zdementował.

W środę, 6 grudnia, wysłaliśmy do Prokuratury Okręgowej pytania na temat tego, co zdziałała przez dwa miesiące w tej bulwersującej wszak sprawie. Poprosiliśmy też o oficjalne potwierdzenie naszych nie- oficjalnych informacji. Zadaliśmy przy tym kilka kłopotliwych pytań. Z zainteresowaniem czekamy na od- powiedź. (ban, tem)

OGŁOSZENIE ● ● ● ● ● OGŁOSZENIE ● ● ● ● ● OGŁOSZENIE ● ● ● ● ● OGŁOSZENIE

REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

39879/300806

● ●

● ● REKLAMA ● ● ● ● ● REKLAMA

(4)

Bielsko: przymiarki do zamykania szkół

„Kronika” walczyła o nowy azyl dziesięć lat

Bielskie władze szykują się do zmian w miejskiej oświacie.

Na przykład chcą skończyć z wynajmowaniem pomieszczeń dla Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka i przenieść tę zasłużoną dla miasta szkołę do miejskiego budynku.

istoria przenosin azylu jest bardzo długa, więc przypo- minamy ją w dużym skró- cie. Schronisko miała zbudować Fundacja Rozwoju Miasta Bielska- Białej w zamian za wydzierżawie- nie jej na korzystnych warunkach dawnego miejskiego targowiska przy zbiegu Lipnickiej i Żywieckiej (dziś stoi tam restauracja McDo- nald’s i stacja benzynowa BP), a teren pod nowy azyl miał zapew- nić bielski ratusz.

Przepychanki między miastem a fundacją ciągnęły się blisko dzie- sięć lat. A to nie było żadnej lokali- zacji, a to działka, którą miasto wskazało, nie odpowiadała funda- cji. „Kronika” przez te wszystkie lata trzymała rękę na pulsie i nie pozwalała zapomnieć miejskim de- cydentom o tym istotnym proble- mie. Ratusz w końcu machnął ręką na czcze obietnice FRM i posta- nowił samodzielnie uporać się z problemem.

Ale przeszkód nadal było bez liku. Na przykład do przetargu na budowę azylu nikt się nie zgłosił.

Dok. ze str. 1 Koniec końców na pograniczu

Lipnika i Hałcnowa, w sąsiedz- twie starego, nieczynnego wysy- piska śmieci ruszyła budowa no- wego azylu, która mimo poślizgu, dobiegła właśnie końca. 30 listo- pada zaczęła się wielka przepro- wadzka czworonogów ze starego azylu przy ulicy Kazimierza Wiel- kiego do nowego przy ulicy Rek- sia (boczna od ulicy Krakowskiej,

jadąc w stronę Kóz należy skrę- cić w lewo - jest tabliczka infor- macyjna).

Psiaki nie kryły niepokoju wi- dząc, że czeka je coś nietypowe- go. Niektóre próbowały stawiać opór, inne z podkulonymi ogonami wciskały się w kąty auta, którym je przewożono. Ale na miejscu prze- konały się, że warto było zmienić miejsce zamieszkania.

Nowy azyl to obiekt na wskoś nowoczesny. Boksy dla psów są wygodne i przestronne. Mieszczą się w nich maksymalnie trzy zwie- rzęta (w starym azylu z powodu bra- ku miejsca ścisk był dużo większy).

Mają zadaszoną część z ocieploną podłogą oraz ogrodzoną część na zewnątrz boksu, gdzie mogą prze- bywać na świeżym powietrzu. Spe- cjalna plastikowa mata chroni je tam przed staniem w błocie czy wodzie w deszczowe dni.

Kociarnia, czyli dom dla bez- domnych kotów jest duży i cieplut- ki. Bardzo dobre wrażenie robi też azyl jako całość. Pachnące nowo- ścią budynki, wybrukowane alejki, zieleń. Zgodnie z przepisami, naj- bliższy dom znajduje się ponad sto

pięćdziesiąt metrów dalej, więc szczekanie bezdomnych psiaków nie powinno nikomu przeszkadzać.

Jacek Krywult, prezydent Biel- ska-Białej nie kryje satysfakcji z za- kończenia inwestycji. Podkreśla, że z rozeznania miejskich władz wy- nika, iż jest to najlepsze i najnowo- cześniejsze schronisko dla zwierząt w całym kraju. Wkrótce w azylu ru- szy też hotel dla zwierząt. Osoby zmuszone gdzieś wyjechać będą tam mogły - za opłatą - zostawić swoich czworonożnych pupili w do- brych rękach i w komfortowych wa- runkach.

Satysfakcję ma także „Kronika”, która z nieukrywaną radością koń- czy ciągnący się cykl artykułów pod tytułem „Psi skandal”. (hos)

Mieszkańcy kociarni wygrzewają się w promieniach słońca lub na kaloryferze albo wychodzą na świeże powietrze korzystając z pięknej pogody.

W nowych, komfortowych warunkach mieszkają też bezdom- ne szczeniaki.

Boksy dla psów w nowym schronisku są wygodne i estetyczne.

Stare, wysłużone miski zostały na ulicy Kazimierza Wielkiego. W nowym azylu przy ulicy Reksia na zwierzaki czekały nowe miseczki.

Bielskie Liceum Ogólno- kształcące imienia Adama Asnyka od kilku lat wynaj- muje pomieszczenia w tym budynku przy ulicy Nadbrzeżnej. Szef biel- skiego ratusza chce, aby ten zasłużony dla miasta ogólniak trafił do własnej siedziby.

ednocześnie wygląda na to, że wśród bielskich rad- nych - po raz pierwszy od wielu lat - pojawił się klimat umoż- liwiający radykalne ruchy na oświatowej mapie miasta.

Dane statystyczne dotyczące oświaty robią wręcz szokujące wrażenie. Co roku z powodu niżu demograficznego liczba uczniów i przedszkolaków spada w Bielsku- Białej o około dwa i pół tysiąca.

Jednocześnie - co paradoksalne - wydatki na oświatę rosną. Dość powiedzieć, że w 1999 roku było w bielskich placówkach oświato- wych 41,5 tys. uczniów i przed- szkolaków, a wydatki na oświatę wyniosły wówczas 129,7 mln zło- tych. Tymczasem w ubiegłym roku do bielskich szkół i przedszkoli uczęszczało już tylko 30,8 tys.

dzieci i młodzieży, a budżet oświa- ty wyniósł 183,8 mln złotych. Czar- no na białym widać więc, że choć liczba uczniów spadła w ostatnich siedmiu latach o blisko jedenaście tysięcy, to wydatki na oświatę wzrosły o 54 miliony złotych. W efekcie koszt utrzymania jednego ucznia z 3125 złotych rocznie w roku 1999 wzrósł do 5867 złotych w roku 2005.

Nic więc dziwnego, że w po- przednich kadencjach samorządu bielskie władze przymierzały się do

radykalnych kroków i zamknięcia części szkół i przedszkoli. Kończy- ło się jednak jedynie na kosmetycz- nych raczej zmianach, gdyż opór radnych przeciwko takim pomysłom był wyjątkowo twardy. Obrońcy ro- snących wydatków na oświatę ar- gumentowali między innymi, że jest to cena, jaką płaci samorząd za co- raz lepszą jakość edukacji. Rosną- ce wydatki wynikają bowiem na przykład z tego, że nauczyciele pną się po szczeblach zawodowej ka- riery, coraz lepiej zarabiają, ale też są coraz lepiej wykwalifikowani.

Prócz tego część wydatków oświa- towych bierze się też z tego, że w większości szkół udało się zlikwido- wać problem nauki na dwie zmia- ny. To co prawda kosztuje, ale dzięki temu dzieci uczą się w bardziej kom- fortowych warunkach.

Ewentualne radykalne ruchy w oświacie, jeśli mają zostać wyko- nane, nastąpią najprawdopodob- niej na początku kadencji. Im bo- wiem bliżej kolejnych wyborów, tym większy będzie opór radnych.

Czy w tej sytuacji bielskie władze powrócą teraz do planów oświa- towej redukcji?

Prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult twierdzi, że zmiany w oświacie są potrzebne, ale zapew- nia, że rewolucji nie będzie. - Nie może nadal być tak, że miasto po-

nosi koszty utrzymania szkół, to zna- czy płaci na przykład za ich ogrze- wanie czy dozorowanie, a popołu- dniami szkolne pomieszczenia za niewielkie pieniądze są wynajmo- wane na różne inne cele. Na przy- kład prowadzone są w nich liczne

kursy. Bo w takiej sytuacji wychodzi na to, że miasto dopłaca też do tych działań, które z publiczną oświatą nie mają nic wspólnego.

Dlatego to musi ulec zmianie.

Między innymi przez urealnienie stawek wynajmu szkolnych po- mieszczeń, które dziś są bardzo niskie - mówi Jacek Krywult.

Szef bielskiego ratu- sza informuje jednocześnie, że na edukacyjnej mapie mia- sta może też dojść do innych zmian. O szczegółach prezy- dent Bielska-Białej na razie nie chce mówić. Zdradza tyl- ko jeden. - Niektóre należące do miasta szkolne gmachy świecą pustkami, a jednocze- śnie gmina płaci za wynajem pomieszczeń dla Liceum Ogólnokształcącego imienia Adama Asnyka. To musi się zmienić. Ta zasłużona dla miasta szkoła w pełni zasłu- guje na to, żeby wreszcie mieć swoją własną siedzibę, a dla samorządu takie rozwiązanie będzie mieć dodatkowy, ekonomicz- ny atut - przestaniemy płacić za dzierżawę pomieszczeń dla tej szko- ły - mówi Jacek Krywult, który nie odkrywa na razie kart i nie ujawnia, gdzie może trafić popularny „Asnyk”.

Z krótkiej sondy przeprowa- dzonej przez „Kronikę” wśród trzech bielskich radnych mających teraz lub w przeszłości silne związ- ki z oświatą wynika, że tym razem miejskie władze mogą zdobyć w radzie poparcie dla planów za- mknięcia niektórych szkół czy przedszkoli. - To temat bez wąt- pienia bardzo trudny, ale ekono- mia jest nieubłagana. Nie wyklu- czam, że trzeba będzie część szkół zamknąć - mówi radny Kazimierz Polak, były wieloletni dyrektor LO nr 5.

- Zamknięcie niektórych placó- wek oświatowych może okazać się nieuniknione, bo dzieci w Bielsku- Białej ubywa. Mówiąc o tym nie myślę o oszczędzaniu na oświa- cie kosztem likwidacji szkół, przed- szkoli czy innych placówek oświa- towych, ale jestem za racjonaliza- cją oświatowego budżetu. Czyli mniej szkół, ale więcej sal gimna- stycznych, nowoczesnych pomo- cy naukowych czy więcej zajęć po- zalekcyjnych. To po pierwsze. Po drugie - nie można zamykać szkół tam, gdzie z powodu dużych odle- głości dojazdy do innej szkoły by- łyby dla uczniów bardzo uciążliwe - mówi Stanisław Ryszka, emery- towany nauczyciel i wiceprzewod- niczący Rady Miejskiej Bielska- Białej.

Także radny-nauczyciel Bog- dan Dubiel bardzo poważnie liczy się z tym, że pojawi się wkrótce projekt zamknięcia niektórych szkół. O tym, jakie decyzje mogą wtedy zapaść i jak on będzie gło- sował w takim przypadku nie chce mówić w sytuacji, gdy nie są zna- ne żadne szczegóły. Nie wyklucza jednak, że jakieś redukcje będą konieczne. Podkreśla jedynie, iż takie zmiany nie mogą uderzać w uczniów i w nauczycieli.

Tekst i foto: SŁAWOMIR HOROWSKI

(5)

7 XII 2006 I www.kronika.beskidzka.pl 5

obrze by było znaleźć ko- goś, kto chciałby mnie stąd zabrać - tak pewnie marzy sobie kundelek Filon, podopieczny żywieckiego schroniska dla bez- domnych zwierząt. Może ktoś chce mieć takiego przyjaciela i chodzić z nim na długie spacery?

Przypominamy, że żywieckie schro- nisko mieści się przy ulicy Świętokrzy- skiej, jest czynne od poniedziałku do piątku od 7.30 do 15.30, a w soboty i niedziele od 8.00 do 12.00. Kto chciał- by pomóc zwierzętom może dokonać wpłaty na konto PKO Bank Polski nr 77102013900000670201554120. (ban)

Wieczorne odwiedziny, czyli...

Działaczy podbeskidzkiej opozycji, których internowano w pierwszych godzinach stanu wojennego, zaczęła odwiedzać...

policja! Stróże prawa działają na polecenie Instytutu Pamięci Narodowej, który prowadzi śledztwo dotyczące zbrodni komunistycznej. Dawni opozycjoniści nie kryją irytacji.

ledztwo IPN-u dotyczy zła- mania prawa, do jakiego zdaniem prokuratorów in- stytutu doszło na początku stanu wojennego, ogłoszonego 13 grud- nia 1981 roku przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego. Już nocą 12 grudnia zaczęły się wów- czas aresztowania i internowania działaczy solidarnościowej opozy- cji, które trwały 13 grudnia i póź- niej. Tymczasem dekret Rady Pań- stwa dotyczący wprowadzenia sta- nu wojennego opublikowano do- piero cztery dni po jego ogłosze- niu przez WRON.

Zdaniem prokuratorów IPN zatrzymywanie i internowanie działaczy opozycji do chwili uka- zania się dekretu Rady Państwa nie miało podstaw prawnych. I dla- tego IPN prowadzi w tej sprawie śledztwo. - Jednocześnie chcemy też ustalić, czy podczas zatrzy- mań nie doszło do innej zbrodni komunistycznej, takiej jak na przy- kład pobicie czy zmuszenie do podpisania czegoś, czego za-

trzymany podpisać nie chciał - mówi prokurator Ewa Koj, szefo- wa pionu śledczego katowickiego oddziału IPN.

WIECZORNE PRZESŁUCHANIE

Zgodnie z prawną procedurą prawidłowo prowadzone śledztwo wymaga przesłuchania świadków.

Czyli tych, których ćwierć wieku temu bezprawnie wsadzano za kratki. I tu pojawia się budzący kontrowersje element tej historii.

Otóż przesłuchiwać byłych opozy- cjonistów ruszyli... policjanci! Nie- spodziewanie pukają oni do mieszkań osób niegdyś interno- wanych i oznajmiają, że chcą je przesłuchać z uwagi na prowa- dzone przez IPN śledztwo. Na przykład bielszczankę Grażynę Staniszewską (obecnie posłankę do Parlamentu Europejskiego) policja z zamiarem przesłuchania odwiedziła w domu bardzo póź- nym wieczorem, bo około 21.00.

OBURZENIE I SKARGA

Była bielska opozycjonistka, która nie kryje, że przypomniały się jej w tym momencie mroczne czasy stanu wojennego, gdy mili- cja okresowo ją zatrzymywała, jest tym zdarzeniem oburzona i złożyła w tej sprawie formalną skargę. Elwira Jurasz, rzecznik prasowy bielskiej policji wyjaśnia, że policja przesłuchując dawnych opozycjonistów wypełnia polece- nie otrzymane z IPN-u. - Dziś są to często osoby starsze czy scho- rowane. Dla nich wizyta w komen- dzie policji w celu złożenia zeznań mogłaby być sporym problemem.

Dlatego też policjanci, chcąc uła- twić tym ludziom życie, sami do nich jadą. Taki sposób przesłucha- nia wydaje się dla tych osób dużo wygodniejszy. Trudno więc robić policji wyrzuty z tego powodu, że idzie obywatelom na rękę - wyja- śnia Elwira Jurasz, która informu- je jednocześnie, że skarga złożo- na przez Grażynę Staniszewską

jest obecnie rozpatrywana zgod- nie z obowiązującą procedurą.

Nieoficjalnie można od bielskich policjantów usłyszeć też taką opi- nię: - Zamiast łapać przestępców, którzy grasują na naszych ulicach, my musimy się bawić w historyków i przesłuchiwać świadków wyda- rzeń sprzed ćwierć wieku. Policjanci czują się także dotknięci tym, że ich odwiedziny w domach porównuje się do działań Milicji Obywatelskiej w stanie wojennym. - W demokra- tycznym państwie prawa policja jest od tego, aby chronić uczciwych lu- dzi, a nie ich szykanować. W tej sytuacji trudno zrozumieć dlacze- go ktoś uważa wizytę policjanta za coś złego - mówi jeden z bielskich stróżów prawa.

STO ŚLEDZTW

Dlaczego IPN do przesłuchiwa- nia dawnych opozycjonistów wysłał policję? - Powód jest prosty - wła- snymi siłami nie podołalibyśmy temu zadaniu. Mamy ośmiu proku- ratorów i około stu śledztw. Tylko w tej sprawie do przesłuchania na terenie dawnych województw biel- skiego, częstochowskiego i kato- wickiego jest około tysiąca osób.

Dlatego zgodnie z przysługującymi nam uprawnieniami, postanowili- śmy skorzystać z pomocy policji. To zresztą nie jedyne śledztwo, w któ- rym policja przesłuchuje świadków na polecenie IPN-u. Dzieje się tak też na przykład w niektórych śledz- twach dotyczących zbrodni nazi- stowskich - mówi Ewa Koj.

Byli bielscy opozycjoniści uwa- żają jednak, że policyjne wizyty w domach osób niegdyś internowa- nych to nieporozumienie. - Powiem wprost - to jest chora sytuacja. W przypadku tego śledztwa policja nie powinna chodzić po domach, lecz

wysłać do osób, które chce prze- słuchać, zawiadomienie z informa- cją o tym, czego sprawa dotyczy i zaproszeniem na komendę. Nam, osobom represjonowanym w sta- nie wojennym, najbardziej chyba zależy na wyjaśnieniu wszystkich kwestii dotyczących tamtego okre- su i jestem pewny, że wszyscy świadkowie bez słowa sprzeciwu stawiliby się na przesłuchanie - mówi Marcin Tyrna, obecny prze- wodniczący Zarządu Regionu Pod- beskidzie NSZZ „Solidarność”, któ- rego w 1981 roku zatrzymano już 12 grudnia, na krótko przed półno- cą. Podobnego zdania jest inny były bielski opozycjonista Henryk Jusz- czyk, który również - tyle że nieco później - został w stanie wojennym zatrzymany przez komunistyczny aparat przemocy. - Bardzo zależy mi na tym, aby wszystkie sprawy dotyczące stanu wojennego zosta- ły jak najszybciej wyjaśnione. Ro- zumiem, że IPN-owi brakuje proku- ratorów i dlatego posiłkuje się poli- cją. Ale wizyty policjantów w do- mach i to późnym wieczorem, to gruba przesada. Po pierwsze dla- tego, że wieczorna wizyta mundu- rowych zawsze budzić będzie u nas złe wspomnienia. Po drugie, to do- brze wszyscy wiemy, jak sąsiedzi oceniają przyjazd pod czyjś dom ra- diowozu. Na takiego Bogu ducha winnego człowieka zaraz pada po- dejrzenie, że pewnie coś przeskro- bał, bo przecież była u niego poli- cja. I chodź potem po całej wsi czy dzielnicy i wyjaśniaj, że jedynie przesłuchiwano cię jako świadka w sprawie stanu wojennego. Dlatego uważam, że policja w tej sprawie powinna pisemnie zapraszać na przesłuchania do komendy, a jeź- dzić tylko do tych osób, które z uwa- gi na wiek czy stan zdrowia odpo- wiedzą, że będą mieć kłopoty sta- wić się na przesłuchanie - mówi Henryk Juszczyk.

SŁAWOMIR HOROWSKI

Niewinny przesiedział dziewięć miesięcy

21-letni bielszczanin otrzyma ponad osiem tysięcy złotych odszkodowania i zadość- uczynienia za niesłuszne aresztowanie. Taką decyzję podjął niedawno bielski Sąd Okrę- gowy. Owa kwota - tylko o tysiąc złotych mniejsza od tej, której domagał się mężczyzna - ma być rekompensatą za dziewięciomiesięczny pobyt za kratami.

rzed trzema laty prokuratu- ra oskarżyła osiemnastolet- niego wówczas ucznia jed- nej z bielskich szkół zawodowych o dokonanie, wspólnie z trzema in- nymi nieustalonymi sprawcami, ulicznego rozboju. Jak wynikało z prowadzonego w tej sprawie śledz- twa, dwóch napastników, ubezpie- czanych przez dwójkę kolegów, za- trzymało w godzinach popołudnio- wych na peryferyjnej ulicy swego ró- wieśnika i grożąc mu nożem zmu- siło do wydania telefonu komórko- wego. Przerażony przebiegiem zaj- ścia uczeń nie stawiał oporu, a jego równie wystraszeni dwaj koledzy, nie przyszli mu z pomocą.

Zawiadomiona o napadzie po- licja wysłała w tamten rejon poli- cyjny patrol, mający ująć spraw- ców. Opis ich wyglądu okazał się jednak bardzo ogólnikowy. Wiado- mo, że byli młodymi ludźmi, ale podczas napadu mieli na głowach kaptury zasłaniające ich twarze.

Byli ubrani w sposób charaktery- styczny dla wielu nastolatków, a jako nieliczny konkret, świadkowie podali, że jeden z bandziorów miał czerwone buty. Właśnie w ten spo- sób ubranego młodzieńca zatrzy- mano kilkadziesiąt minut później.

Roman P.) chodził do pobli- skiej szkoły i choć kategorycznie zaprzeczył, aby brał udział w napa- dzie, to jednak podane przez niego alibi mogło budzić wątpliwości. Mię- dzy innymi okazało się, że w chwili, gdy doszło do rozboju, młodzieńca nie było na lekcji. Dla policjantów prowadzących postępowanie naj- istotniejszy był jednak fakt, że po- dejrzany, któremu przedstawiono zarzut popełnienia przestępstwa, został z dużą dozą prawdopodo- bieństwa rozpoznany przez niektó- rych świadków zdarzenia. Zaraz potem, w kwietniu 2003 roku, Ro- man P. został aresztowany, a pod koniec roku skierowano przeciwko niemu, jako jedynemu ustalonemu sprawcy napadu, akt oskarżenia.

Już na początku procesu bielski Sąd Okręgowy uchylił wobec oskarżonego zastoso- wany wcześniej areszt, miał również wątpliwości co do rze- telności i trafności zebranych w śledztwie dowodów. Najwięk- sze zastrzeżenia budziło prze- prowadzone w śledztwie tzw.

okazanie podejrzanego do roz- poznania świadkom. Prowadzą- cy wówczas sprawę policjant dokonał tej czynności w sposób niezgodny z przepisami.

Obok przedstawionego do rozpoznania Romana P. usta- wił w jednym rzędzie z nim po- zorantów, którzy chodzili ze świadkami do jednej szkoły i tym samym byli im dobrze znani.

Kodeks postępowania karnego głosi, że „okazanie powinno być przeprowadzone tak, aby wyłą- czyć sugestię”, a zdaniem sądu, w tym wypadku owa kardynalna zasa- da prawa została złamana. Z uwagi na fakt, iż orzekana sprawa dotyczy- ła zbrodni, za którą grozi oskarżo- nemu surowa kara, dowody należa- ło badać za szczególną skrupulat- nością, aby w żadnym wypadku nie doszło do naruszenia zasady do- mniemania niewinności - stwierdzo- no w końcowym orzeczeniu.

Bielski sąd wytknął również oskarżycielowi liczne błędy proce- duralne w trakcie prowadzenia po- stępowania przygotowawczego oraz występujące inne, nie dające się usunąć wątpliwości, które na- leżało rostrzygnąć na korzyść oskarżonego. W efekcie w pierw- szej instancji zapadł wyrok unie- winniający, który - po zaskarżeniu przez prokuraturę - utrzymał potem w mocy katowicki Sąd Apelacyjny.

Roman P., pomny swych obywa- telskich praw, wystąpił do sądu z wnioskiem o odszkodowanie i za- dośćuczynienie za niesłuszne tym- czasowe aresztowanie. Jak uzasad- nił mecenas Jacek Sikora, pozba- wienie wolności spowodowało nie

tylko wymierne straty materialne jego klienta, ale naraziło go również na moralne szkody w życiu osobi- stym, gdyż utracił przyjaciół, zaufa- nie środowiska, a w oczach wielu stał się po prostu kryminalistą.

Roman P., który w chwili aresz- towania odbywał płatną zawodową praktykę, miał od września 2003 za- gwarantowaną pracę w prywatnej firmie z wynagrodzenim 950 złotych.

Po wyjściu na wolność jego etat był już zajęty. Jak wyliczył, z tego po- wodu stracił co najmniej 4,7 tysiąca złotych i takiej kwoty domagał się jako odszkodowania. Wystąpił rów- nież o zadośćuczynienie za dozna- ne krzywdy w kwocie 500 złotych za każdy spędzony w areszcie miesiąc.

Sąd przychylił się do jego rosz- czeń i przyznał mu odszkodowa- nie wraz z zadośćuczynieniem za niesłuszne aresztowanie w wyso- kości 8215 złotych. Pieniądze za pomyłkę wymiaru sprawiedliwości pochodzą ze skarbu państwa, czyli od nas - podatników.

Tekst i foto: DARIUSZ BANDOŁA

★) Personalia zmienione

FOTO: DARIUSZ BANDOŁA

(6)

Zapłata... drewnem Kto i dlaczego wydał wyrok na stuletnie lipy ?

Niepełnosprawna żywczanka kontra wykonawca

rena C.★) z Żywca skarży się na wykonawców, któ- rzy ocieplali jej blok. - W wyniku tych prac - mówi czytel- niczka - w moim mieszkaniu uszkodzeniu uległo okno. Składa- łam reklamację, niestety - nic nie udało mi się wskórać...

Kobieta pokazuje okno. - Za- montowano przy nim zbyt szeroki parapet. Woda, która przy opa- dach spływa z parapetów z wy- ższych pięter i gzymsu, odbija się od mojego parapetu, zalewając dolne partie okna. Okno zaczęło się wypaczać, lakier odpadać.

Woda wpływa mi do mieszkania, zalewa ścianę, podłogę - mówi czytelniczka. - Jestem osobą nie- pełnosprawną, mam problemy z chodzeniem, bo w innym wypad-

ku poszłabym do wykonawcy oso- biście i zaprosiła go, by pooglą- dał usterki. Zgłosiłam ich na pi- śmie administratorowi kilka. Naj- gorzej jest jednak z tym oknem.

- Informacje o wszystkich usterkach, które zgłosiła ta pani, przekazaliśmy wykonawcy w celu ich usunięcia do czasu odbioru robót. Kobieta została przez nas poinformowana o terminie odbio- ru prac, jak również o możliwości wprowadzenia do protokołu od- bioru uwag dotyczących niewyko- nania naprawy usterek lub wpi- sania nowych, gdyby takie wystą- piły - mówi Grażyna Kita, prezes Żywieckiego Towarzystwa Bu- downictwa Społecznego, zarząd- ca wspólnoty mieszkaniowej. - Lo- katorka nie uczestniczyła w odbio-

rze i nie wniosła uwag do protokołu.

Czytelniczka przy- znaje, że do protoko- łu uwag nie wnosiła.

- Powiedziałam o usterkach, myślałam że to wystarczy. Wcze- śniej składałam prze- cież reklamację na pi- śmie - mówi.

Podczas kolejnej wizji w bu- dynku komisja odbioru robót bu- dowlanych odwiedziła mieszkanie czytelniczki. Nie zgodzono się z jej zarzutami, że okna zostały zniszczone wskutek prowadzo- nych prac budowlanych. - Parapet ma wymiary normatywne, a farba ulega złuszczeniu wskutek nieod- powiedniej bieżącej konserwacji

starego okna - blok ma ponad 30 lat - mówi Grażyna Kita. - Jed- nakże, biorąc pod uwagę niepeł- nosprawność Ireny C. oraz zasa- dy dobrego współżycia społeczne- go ŻTBS, jako zarządca wspólno- ty mieszkaniowej, dokona wymia- ny parapetu na węższy, jak rów- nież przemaluje jej okno. (efa)

★) Dane do wiadomości redakcji

Okno jest zniszczone na dole, od deszczu odbijającego się od parapetu - twierdzi czy- telniczka.

Oburzenie wśród mieszkańców bielskiej dzielnicy Lipnik wzbudziła wycinka do- rodnych drzew, rosnących na stromej skarpie, wznoszącej się 20 metrów po- nad potokiem Niwka. Tuż powyżej skarpy, na rozległej działce, powstaje osiedle atrakcyjnie położonych apartamentowców. Powód wycinki dla postronnych ob- serwatorów wydawał się więc oczywisty.

ostatecznie przez ratusz warun- kach zabudowy. Inwestor zmu- szony jest w związku z tym wybu- dować teraz most nad potokiem Niwka i poprowadzić po stromym zboczu karkołomny podjazd, pro- wadzący do budynków. Nie dość, iż jest to zadanie z technicznego punktu widzenia bardzo trudne, inżynieryjnie skomplikowane i kosztowne, to jeszcze na prze- szkodzie projektowanej obecnie drogi dojazdowej stanęły drzewa, porastające w tym miejscu gęsto nadrzeczną skarpę.

Czemu MZD zmienił zdanie doprowadzając do tego, iż w kon-

sekwencji teraz wycina się drze- wa? Wojciech Waluś tłumaczy to względami bezpieczeństwa. W miejscu, gdzie powstaje osiedle i planowany był na nie wjazd, uli- ca Krakowska ostro wspina się w górę. To w połączeniu z ogrom- nym ruchem, jaki na niej panuje, a jest to droga krajowa, wyklucza możliwość przyłączenia dodatko- wej drogi, prowadzącej na teren bądź co bądź sporego osiedla mieszkaniowego.

Czemu jednak wcześniej MZD wyraził zgodę na takie roz- wiązanie? - Wcześniej była mowa tylko o dwóch budynkach, teraz mają być trzy, a na doda- tek jeszcze sporej wielkości pa- wilon handlowy, a nie wiadomo

co w przyszłości zamierza tam wybudować inwestor. Na dział- ce pozostało bowiem sporo wol- nej przestrzeni - mówi Wojciech Waluś dodając, że na pewno liczba aut wjeżdżających i wy- jeżdżających z osiedla będzie ogromna, co mogłoby doprowa- dzić do ciągłego blokowania ru- chu na Krakowskiej nie mówiąc już o zagrożeniach, jakie rozwią- zanie to mogłoby na drodze wy- woływać.

Z CIĘŻKIM SERCEM, ALE...

Dlatego też - jak przyznał Wa- luś - najlepszym rozwiązaniem w

opinii drogowców jest połączenie tej nieruchomości z systemem komunikacyjnym miasta poprzez znacznie mniej ruchliwą ulicę Lip- nicką. Taką też decyzję podjął w tej sprawie ratusz, a dokładniej Wydział Urbanistyki i Architektu- ry. Jak wyjaśniono nam natomiast w Wydziale Ochrony Środowiska, w momencie kiedy inwestor wy- stąpił o wydanie zgody na wycię- cie drzew uniemożliwiających mu budowę wjazdu na teren jego po- sesji od strony ulicy Lipnickiej, zgodnie z tym co zadecydowali wcześniej urbaniści i drogowcy, nie można było zrobić nic innego jak tylko zgodę taką - choć z cięż- kim sercem - wydać.

Tekst i foto: MARCIN PŁUŻEK Ponadstuletnie lipy poszły pod topór.

Co roku na terenie podbeskidzkich miast i wsi wycina się setki drzew. Przeszkadzają w realizacji zamierzeń inwestycyjnych albo tylko „zawadzają”. Padają więc pod ciosami siekier w majestacie prawa i te dorodne, i te mniej okazałe. Rzeź trwa zwłaszcza przy drogach, gdzie jedynym - zdaniem urzędników - sposobem na poprawę bezpieczeństwa ruchu jest wycinka Bogu ducha winnych przydrożnych drzew. Wśród nich jest wiele bardzo cennych okazów, w tym wiekowe dęby czy kasztanowce.

problemie tym pisaliśmy już wielokrotnie, jednak oprócz czysto przyrodni- czo - ekologicznego, istnieje jesz- cze jeden aspekt towarzyszący temu zjawisku. Zwrócili na niego uwagę nasi czytelnicy. Pytają bo- wiem, co dzieje się z drewnem wy- cinanych w imię jakiegoś „intere- su społecznego”, a rosnących na gminnym gruncie, drzew.

Trudno mówić o konkretnych kwotach, lecz drewno to bardzo cenny i poszukiwany towar, zwłasz- cza gatunków szlachetnych, które- go ceny bywają zawrotne. Każdy więc wycięty przydrożny jawor czy dąb, to kąsek, a i zwykła topola czy wierzba mają swoją wartość. Ceny drewna opałowego w ostatnich la- tach mocno bowiem podskoczyły i teraz za metr sześcienny tego pali- wa trzeba w składnicach wybulić grubo ponad 100 złotych.

Tymczasem tylko w Bielsku- Białej przy okazji dużych, prowa- dzonych na terenach gminnych, inwestycji wycięto setki drzew, któ- rych drewno chciałby widzieć u sie- bie niejeden posiadacz kominka.

W Wydziale Ochrony Środowi- ska bielskiego ratusza wyjaśniono nam, że zasadniczo wszystkie drze- wa rosnące przy drogach czy na te- renach mocno zurbanizowanych z materialnego punktu widzenia, bez względu na gatunek, posiadają je- dynie wartość drewna opałowego.

Sprawia to bowiem technika ich wy- cinki. Nie można takiego drzewa

ściąć tak jak robią to drwale, czyli podcinając go u podstawy pnia.

Drzewo padając mogłoby wyrządzić wiele szkód. Dlatego też trzeba je ścinać po kawałku, poczynając od góry. Z pnia pozostaje wtedy stos niewielkich kloców, które nie nada- ją się już do celów przemysłowych.

Trudno bowiem byłoby z nich uzy- skać deski czy foszty.

Nie zmienia to jednak faktu, że z jednego dorodnego drzewa moż- na uzyskać nawet kilka metrów sześciennych bardzo obecnie po- szukiwanego na rynku ekologicz- nego opału.

Z informacji jakie udało nam się uzyskać wynika, że najczęściej drewno to staje się własnością...

firmy, która wykonywała wycinkę.

W ten sposób władze gmin regu- lują z wykonawcą swoje rachunki za wykonanie usługi ścięcia drze- wa. Podobnie jest w przypadku dużych inwestycji (głównie drogo- wych), gdzie wycinane są całe za- lesione połacie terenu.

W tym przypadku jednak - za- pewniono nas w bielskim ratuszu - wartość pozyskanego w ten sposób przez wykonawcę drewna jest sza- cowana i odliczana od kwoty, jaką in- westor ma zapłacić wykonawcy w ra- mach wzajemnych rozliczeń. Jakie konkretnie są to kwoty i czy aby mia- sto nie pozbywało się w ten sposób drewna za bezcen, tego w bielskim ratuszu nie udało się ustalić. Zapew- niono nas jednak, iż drewno to od- dawane za darmo nie jest. (map) Rzeź drzew na Podbeskidziu trwa.

FOTO: EWA FABER

ZASŁANIAŁY WIDOK ?

Drzewa zasłaniały widok z okien nowo powstających budyn- ków i to okien od południowej strony, z których roztacza się wspaniała panorama gór, otacza- jących stolicę Podbeskidzia. Gdy- by nie wycinka, widok z balkonów byłby nieszczególny. Pejzaż przez większą cześć roku zasła- niałyby bowiem ogromne lipy.

Teraz - gdy drzewa ścięto - wi- doku nic już nie przesłania. Apar- tamenty można więc śmiało re- klamować jako atrakcyjnie poło- żone, z widokiem na panora- mę Beskidów.

Tymczasem sprawa nie jest tak prosta, jak można z pozoru sądzić. Najbardziej przeciwny wycince jest bo- wiem sam inwestor, Wojciech Pawlus, wznoszący osiedle!

Twierdzi nawet, że gdy patrzy na tę wycinkę kraje mu się ser- ce. Pięknie przycięte i wypie- lęgnowane ponad 100-letnie lipy nikomu by na osiedlu nie wadziły. Drzewa wyciąć jednak musiał. Tak bowiem zadecy- dowano w... ratuszu.

PIERWSZY WJAZD

Sprawa - której drzewa stały się teraz ofiarą - ciągnie się już od trzech lat i dotyczy dojazdu do wznoszonego przez niego osiedla apartamen- towców. Powstaje ono na rozle- głej działce, graniczącej bezpo- średnio z ulicą Krakowską. Od położonej po przeciwnej stronie ulicy Lipnickiej działkę oddziela stroma skarpa oraz potok Niw- ka. Logicznym więc było, aby wjazd na teren osiedla został wy- tyczony od strony ulicy Krakow- skiej. Takie też były wstępne ustalenia poczynione przez in- westora z Miejskim Zarządem Dróg. I taka lokalizacja dojazdu znalazła się nawet w wydanej przez Urząd Miejski pierwotnej wersji decyzji o warunkach za- budowy dla tejże inwestycji. Jak ustalono, tak też zrobiono i do dzisiaj dojazd na plac budowy prowadzi właśnie od strony uli- cy Krakowskiej.

DRUGI WJAZD

W międzyczasie inwestor rozpoczął jednak starania o zmianę wcześniej wydanych mu przez UM warunków zabudowy.

Z pewnych względów zamiast - jak planowano wcześniej - dwóch apartamentowców, miał tam powstać trzeci budynek mieszkalny (łączna ilość miesz- kań nie uległa jednak zmianie) oraz pawilon handlowy. Tutaj pojawił się problem. Mówiąc w pewnym uproszczeniu MZD nie wyraził bowiem zgody na to, aby w zmienionych warunkach zabu- dowy znalazł się zapis mówiący o tym, że dojazd do powstające- go osiedla poprowadzony zosta- nie od ulicy Krakowskiej.

Negocjacje w tej sprawie - jak tłumaczy inwestor - trwały długo, lecz MZD upierał się przy swoim.

Ostatecznie dojazd wyznaczono od strony ulicy Lipnickiej. Taki też zapis znalazł się w wydanych

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bardzo ważnym jest też okresowe usuwanie z li- ści kurzu i pyłów nawilżoną ściereczką lub ligniną, wtedy też naocznie przekonamy się jak wiele tego paskudztwa się

23 listopada, na tydzień przed oczekiwanym festiwalem Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej, odbędzie się koncert, którego w żadnym wypadku nie można odpuścić.. O 19.00 w Bielskim

Jeszcze na dobre nie upora- no się ze szkodami, a wieczorem w środę, 1 listopada, sypnęło śniegiem, który padał także przez kolejne dni?. Taka sytuacja od- biła się fatalnie

Zapo- wiedzieliśmy, że szukać będziemy odpo- wiedzi na pytania, czy to niedopatrzenie, czy lekceważenie, a może też chęć ukry- cia przed bielszczanami tego, co się w

- Okazało się, że łącznie z róż- nymi karami, odsetkami i kosztami komornika będę musiał spłacić bli- sko czterdzieści tysięcy złotych! W tej sytuacji jestem jeszcze na

między innymi za sprawy drogowe, poszerzenie i przebudowanie tego fragmentu ulicy Langiewicza nie jest tak prostym przedsięwzięciem, jak mogłoby się z pozoru wydawać.. Byłaby

Lekarze, gdy to- czył się ich spór z dyrektorem, twierdzili, że Jarosław Habdas nie tylko zachowuje się wobec nich bardzo nieelegancko, by nie rzec po chamsku, ale w dodatku nie-

Zagadką pozostają także przyczyny przeciągania się remon- tu mostu na Sole w Milówce, przy ulicy Grunwaldzkiej, który miał być gotowy już kilka miesięcy temu..