• Nie Znaleziono Wyników

Tom XXVII.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tom XXVII."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

jsfe. 4 8 (1382). W a rsz a w a , dnia 29 listopada 1908 r. Tom X X V II.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: r o c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztow ą ro c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d ak cy i „ W sz e c h ś w ia ta " i w e w sz y stk ic h k s ię g a r­

niach w k ra ju i za g ra n ic ą .

R e d a k to r „W szech św iata'* p rz y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ieczo rem w lo k alu re d a k c y i.

A d r e s R ed a k c y i: K R U C Z A JNfe. 32. T elefon u 83-14.

A. M IC H E L - LEY Y .

S Z T U C Z N E O D T W A R Z A N I E S K A L I M I N E R A Ł Ó W !).

(W y k ła d w „C ollege d e France* w 1907 — 8 r.).

Dwadzieścia sześć lat upłynęło od cza­

su, kiedy nauczyciel mój i przyjaciel Fou- quć i j a ogłosiliśmy rzecz o syntezie minerałów i skał. Ukazanie się naszej pracy zbiegło się z szybkim rozwojem metod optycznych i mikrochemicznych, które spowodowały były wiadome zdo­

bycze w dziedzinie petrografii współcze­

snej; odtąd można już się było zabrać do

') P o d a ją c p rze k ła d ro z p ra w y je d n e g o z naj­

w y b itn ie js z y c h m in e ralo g ó w i p e tro g ra fó w w spół­

czesnych, te m cen n iejszej dla nas, że nie pom ija m ilczeniem za słu g szk o ły polskiej, pozw olim y sobie w sk azać d w ie rzeczy:

1-o P o d rę cz n ik M ineralogii, G. T scherm aka, p rzek ł. J . M orozew icza, W a rsza w a , 1900.

2-o A rty k u ł A. W roczy ń sk ieg o : Z te o ry i ro z­

tw o ró w , w JNaJNa 38 i 39 „W szech św iata" z r. ul'., m ogące być pom ocnem i Sz. C zy teln ik o m do z ro ­ zu m ienia n ie k tó ry c h m oże nieoo tr u d n y c h ustę-

pó *■. (P rz y <. tłum ).

j dokładnego oznaczania skupień m inera­

łów mikroskopijnych, przedewszystkiem ciast licznych porfirów oraz magm po­

wtórnego skrzepnięcia skał wulkanicz­

nych, mniej lub więcej szklistych. Po­

stać mikrolitów, ich łupliwość, dwójłom- ność, największe znikanie światła w kie­

ru n ku osi podłużnych oraz różnobarwność;

następnie własności optyczne w świetle zbieżnem, załamywanie światła (Becke), oświetlanie wspólne minerałów prążko­

wanych (zones),—wszystko to obdarzało petrografów sposobami ścisłego określa­

nia, obcego dawnym metodom badania powierzchniowego i refleksyi, do których zresztą dziś jeszcze uciekać się trzeba, badając metale i ich stopy.

Odtąd stapianie wyłącznie na ogniu w dziedzinie syntezy nagle nabiera w a ­ gi, z czego udało się nam, Pouąuómu i mnie, skorzystać pierwej niż innym.

Od tego odległego już okresu um iejęt­

ność, o której mówimy, postąpiła naprzód;

doczekaliśmy się licznych następców, i, szczęściem dla mnie, żyję dość długo, aby po upływie trzeciej części stulecia, módz podzielić się z wami moją osobistą oceną badań dokonanych, oraz nowych tendencyj teoretycznych chwili obecnej.

(2)

754 W S Z E C H Ś W IA T j\r» 48 I . Okres pierw s zy.

P ie rw sz e p ró b y s y n te z y d a t u j ą się od ko ń ca w ie k u X V III-ego; w 1790 r. J a k ó b Hall ro zp oczyna swe d o św ia d cz e n ia n a d topliwością law; u b ie g i go z re s z tą pod t y m w zględem P a u j a s de S a i n t - F o n d

(1787); w śla d y Halla poszedł w 1804 r.

J e rz y W a tt, a później p lejad a u czo n y ch

(1805 — 1808), k tó ry c h in te r e s o w a ły głó­

w nie u tw o r y o d s z k le n ia w piecach do w y ta p ia n ia szkła.

Ten o s ta tn i rodzaj s y n te z , j a k i e n a ­ z w a lib y śm y p rzy p a d k o w e m i, o d tą d prze­

ważnie a b so rb o w ał b a d a cz y niem ieck ich, k tó rz y obrali za p r z e d m io t sw y c h stu- dyów u t w o r y żużlowe i szlakowe, po- j w s ta ją c e w przem yśle; n a to m ia s t fran- ; cuzi chętniej się u ciekali do s y n te z w y ­ w o ływ a n yc h. Niem niej j e d n a k m ożem y w y m ienić n a s tę p u j ą c e s y n te z y p r z y p a d ­ kowe, b a d a n e we F ra n cy i: zeolity z Plom- bieres (D a u b ie e , 1872 r.), r a b d y t, anor- tyt, a u g it i k o r d y e r y t w p ło n ą c y c h ko­

paln ia ch w ęg la (Mallard, 188L; L acro ix , ; 1891), p lag io kla z y w popiołach, t w o r z ą ­ cych się podczas p a le n ia się s t e r t s ia n a (Velain), fosforany w od n e żelaza i w a ­ p n ia w kościach: w iw ia n it, b r u s h i t (La- croix).

T a k te d y p ierw sz e u siło w a n ia robione b y ły n a drodze to p ie n ia n a ogniu; były one je d n a k ż e nieom al bezow ocnem i, a l­

bowiem m eto d y b a d a n ia o t r z y m y w a n y c h emalij wiele p o z o s ta w ia ły do życzenia.

Znacznie później (1866 r.) D au b re e znów zwrócił się do to p ie n ia w y łączn ie n a ogniu, chcąc w y tw o r z y ć le rz o lity i m e ­ teo ry ty ; j e d n a k ż e o g rze w an ie z a s t o s o w a ­ ne n ie w ysta rc z a ło do o trz y m a n ia szu- ; k a n y c h m inerałó w , u tw o r z y ły się ty lk o sz k ie le ty k r y s ta lic z n e . To też w niosk i D a u b re eg o s ą chw iejn e i pow ściąg liw e, szczególnie co dotyczę m e te o ry tó w , k t ó ­ re, j a k sądził, p o w s t a ją j a k o p r o d u k t re- akcyj ciał lo tn y c h .

Odtąd, c h cąc o trz y m ać k r y s z t a ł y d o ­ s ta te c z n ie duże i d a ją c e się zmierzyć, badiicze zmienili sposoby topienia; z a s t o ­ sowali m ianow icie to p n iki (fondants) lo­

t n e lu b rozpuszczalne. G au d in np. (ko­

ru n d , 1837 r.) użył w t y m celu a łu n u j

potasow ego czystego lub zm ieszanego z s iarczanem potasow ym ; E b elm en (1851

r.) o trzym ał w iększość d rogich k am ieni przez sta p ia n ie w b o ra k s ie lub k w a sie borow ym i w y d a la n ie n a d m ia ru to pn ika w postaci pary ; H e nryk Sainte-C laire D e ­

ynie i Caron (1858 r.) o trz y m ali a p a ty t y i w a g n e r y ty przez sta p ia n ie części s k ła ­ dowych w obecności znacznego n a d m i a ­ ru fluorku i ch lorku wapniow ego.

Hautefeuille (1877 r.) uży ł soli potasow- cowych kwra s u w olfram owego i o trz y ­ m ał kwarc, tr y d y m it , ortoklaz, a lb it itd.

W ciągu tego ś w ie tn e g o o k resu s y n ­ tez, D a u b re e ( 1849) i H e n ry k Saint-Clai- re Devilłe (1858), r o zw ijając id eę pier­

w o tn ą Eliasza de B eaum onta, j a k o mine- ra liz a to ry zastosowali lotne s u b s ta n e y e czynne; k a s y te r y t, k oru n d, ru ty l, a p a ­ t y t i wogóle cała g r u p a m inerałów , t o ­ w a rz y sz ą c y ch żyłom cynow ym , —!o p ro ­ d u k t y takiego ro d za ju syntez; w pod o bny sposób tw orzą się w przyrodzie n iek tó re p e g m a t y ty k o n k rec y o n o w an e .

Ale zdobycz jesz c ze pokaźniejsza p r z y ­ p a d ła w udziale b adaczom tego p i e r w s z e ­ go okresu. Schafhiiutl (1845 r.) pierw szy w pad ł n a m yśl w yw oła nia r e a k c y i m ię ­ dzy wodą pod ciśnieniem , to znaczy w te m p e r a t u r z e wyższej od 100°, a k r z e ­ m io n k ą g a la re to w a tą ; o k ry sz ta ła c h , o trz y ­ m anych ty m sposobem przez Sch afh autla, w ie m y je d n a k ż e mało.

De S e n a rm o n t (1851 r.) był pierw szym , k t ó r y niew ątp liw ie do konał s y n te z y k w a r ­ cu d ro g ą m o k rą i o trz y m ał w ru rk a c h sz k la n y c h , zatopionych n a d ogniem i og rzew an ych n a s tę p n ie w n a c zy n ia ch m e ­ talicznych, większość m inerałów żył k r u ­ szcow ych, siarczków i t. d.

Z kolei D a u b r e e (1857 r.) otrzym ał pi- r o k se n (którego zbadanie kry sta lo gra fic z ­ n e powierzył w 1890 r. Lacroixowi), opal oraz sferolity o djem ne chalcedonu.

F rie d e l i S a ra s in udoskonalili (1879 r.) m etodę drogi m okrej pod ciśnieniem; w y ­ łożyli oni r u r k ę sta lo w ą w e w n ą tr z p la ­ t y n ą i zaopatrzyli j ą w dwie z a m y k a j ą ­ ce się h e rm e ty c z n ie zasuw ki, um ożliw ia­

j ą c e oczyszczanie w n ę trz a r u r k i po do­

konanej reakcyi. Ci dwaj b a d acze p ier­

wsi w ty c h w a ru n k a c h o trz y m ali orto-

(3)

M 48 W SZEC H ŚW IA T 755 klaz i k w a r c razem , oraz a lb it i k w a rc |

razem, d ziałając n a krzem ian glinu sła- bemi ro ztw o ra m i krzem ian ó w potasow- ców. Ale nie n ależy robić sobie iluzyi co do n ajw yższej te m p e ra tu ry , j a k ą mo­

żna t ą d ro g ą osiągnąć; nie p rzek racza ona tem p. koloru czerwono-wiśniowTego, albowiem powyżej m eta l t ra c i w szelką odporność, w y d y m a się i pęka. J e s t rze­

czą niepraw do p odo b ną, żeby osiągnięto zapomocą tej m eto d y te m p e r a t u r ę 500°.

P ierw szy t e d y okres, że się streścim y, zap o cz ą tk o w u je o trz y m y w a n ie m inerałów zapom ocą s ta p ia n ia wyłącznie n a ogniu;

poza s tw ie rd z e n ie m n a t u r y krystaliczn ej n iektórych m as w t e n sposób o trz y m a ­ nych, in n y ch fak tó w u sta lić w ty m o k re ­ sie nie zdołano.

Stapianie z to pn ik am i lotnem i u ż y te zostaje z powodzeniem w celu o trz y m a ­ nia d ro g ic h k am ieni, a p a ty tó w i wagne- ry tó w i t. d.

Płodne d o św iadczen ia H autefeuillea za­

z n a ja m ia ją n a s z nielotnem i topnikami, k tó re w y d a la się po ukończeniu rea k c y i zapomocą rozpuszczania lub in n y ch spo­

sobów. Nowe o b serw acye pozwalają do­

szu k iw ać się tu, p rzynajm niej częściowo, działan ia m ineralizatorów . Do tej kate- goryi należą dośw iadczenia s ta p ia n ia z k w a se m w o lfra m o w y m i je g o solami po- tasow cow em i.

D au b rć e i szkoła H e n r y k a Sainte-Clai- re Devillea u czą nas, w j a k i sposób k o ­ r z y s t a ć ze s to p io n y c h lub lo tnych m i­

n eralizato ró w ; część m inerałów , to w a rz y ­ szących żyłom c y now ym , p o w sta je z t a ­ kiego ro d z a ju syntez.

W reszcie, w o d a pod ciśnieniem w r u ­ r ac h h e rm e ty c z n ie z a m k n ię ty c h (temp. 350 do 450°), w ta k ic h ręk a c h , j a k Senarm on- ta, D a u b r e e g o , P rie d e la i Sarasin a, K.

i G. Frie d e ló w , d o sta rc za nam siarczków m eta lic zn y c h , k w a r c u i skaleni potasow - cowych.

I I . Okres drugi.

W l a t a c h 1878 — 81, zapomocą s ta p ia ­ nia w yłącznie na ogniu i ogrzew ania p o ­ niżej p u n k tu topliwości, F ou ąue i j a o trz y ­ m aliśm y p l a g i o k l a z y - o d a n o r t y t u do oli- g o k laz u-p alb tn, leucyt, nefelin h e k s a g o ­

n a ln y i jed n o s k o ś n y (chalcedonowaty), h y p e rs te n , e n s t a t y t w to w a rz y s tw ie pi- r o k se n u wyłącznie m agnezowego, piro- kseny, perydot, tle n e k żelazawo-żelazowy (Fe30 4) i spinele. P rz e d te m eksperym en - tatorow ie posługiwali się przew ażnie p ie ­ cami fab ry c z n em i,—zobaczym y, że robił to i Morozewicz. Myśmy n a to m ia s t p r a ­ cowali z piecami Schloesinga i Forąui- gnona oraz Leclerca. Dla oznaczania te m p e r a t u r u c ie k a liśm y się do p u n k tó w topliwości metali: złota, sre b ra , miedzi, żelaza i stali, p laty n y . Otrzym aliśm y ró ­ wnież skupienia ty c h rozm aitych m in e ­ rałów: a n d ezyty, la b ra d o ry ty , bazalty, d y a b a zy ofityczne, p e ry d o ty ty i m e te o ­ ryty.

B yłoby mi dość tru d n o zdawać sp ra w ę z obecnego s ta n u um iejętności syntez, gdybym om ieszkał dać pojęcie o długo­

trw a ły m naogół wpływie, j a k i w y w a rły nasze wyniki. W chwili ogłoszenia ty ch o s ta tn ic h ( 1 8 7 8 -8 1 ) wrażenie było wiel­

kie; pierw si bowiem dowiedliśmy, że s ta ­ pianie w yłącznie n a ogniu może dopro­

wadzić do utw orzenia się skał, z a w ie r a ­ jąc y c h plagioklazy i skaleniowce x); Zir-

kel i R osenbusch zasypali nas pochle- bnem i ocenami. S zereg uczonych, z Doel- te r e m i jego uczniam i n a czele, p o w tó ­ rzył nasze badania, urozm aicając je i potw ierdzając; naogół e k s p e r y m e n tu ją c y geologowie odnoszą się do naszy ch w y ­ ników życzliwie; chem icy do p ochw ał d o ­ rzu c a ją szczyptę k r y ty k i o c h a ra k te rz e ogólnym. K r y t y k a dotyczę b ą d ź to n a ­ szych dedukcyj teoretyczny ch, bądź to b r a k u analiz ch em iczn ych po sto p ie n iu i w y k r y s ta liz o w a n iu m ieszan in o s k ła ­ dzie znanym , t a k j a k g d y b y m ożna było oddzielić różnorodne m ikrolity je d n e od d ru g ic h , z w y m a g a n ą dokładnością. Za­

u w ażyć należy, że nnjsurow sze k r y ty k i pochodzą ze szkoły polskiej i chemików, j a k C zerw iński, k t ó r z y p rzyznają, że sa ­ mi mało e k s p e r y m e n to w a li i k tó rz y nie s to s u ją wcale do o z n a c z a n ia m etod mi- krograficznych. Niemniej j e d n a k przy-

') Tak n a z y w a M ichel - L e v y ró w n o w a żn ik i petro g raficzn e skaleni, za stę p u ją c e te ostatn io n efe lin , le u c y t, m c lilit i t. d. (P rzyp. tłum .).

(4)

756 W S Z E C H Ś W IA T Ns 48 to cz y m y ustę p z ro zpraw y M orozewicza

z W a r s z a w y (Tsch. M itt. 1898, t. XVIII):

„Nio p rz e s a d z a ją c z a s łu g P o u ą u e g o i M ichel-Lćvyego, m ożna powiedzieć, że prace ich s ta n o w ią epokę w dziedzinie m in eralog ii i p e tro g rafii. W y s ta r c z y p rzy ­ pom nieć, że p r z e d u k a z a n ie m się ty ch b a d a ń n a u k a w y o b r a ż a ła sobie w sposób b łę d n y p o w s ta w a n ie n a jw a ż n ie js z y c h m i­

n erałó w , w c h od zących w sk ła d sk ał, m ia ­ nowicie s k a le n i

„Badacze n a jb a rd zie j k o m p e te n tn i, j a k MitscherJich, G u s ta w Rose, Sorby i t d.

sądzili, że j e s t rzeczą niem ożliw ą o tr z y ­ m ać s k a le n ie przez p r o s te sto pienie czę­

ści sk ładow ych.

„P rze s ą d t e n oraz k o n c e p cy e zw iązane z nim , a dotyczące p o w s ta w a n ia skał, zo sta ły obalone je d y n i e dzięki d o św ia d ­ czeniom F o u ą u e g o i M ichel-L ev y eg o“.

III. Okres t r z e c i.

O ceniw szy powyżej w sposób n a le ż y ty nasze w łasn e zasługi, b ę d z ie m y m ogli łatw iej osądzić p o s tę p y , j a k i e n a polu to pienia n a o g n iu n a u k a zawdzięcza n a ­ szym nastę p c o m : p rz e d e w s z y s tk ie m ob ­ szar znacznie się rozszerzył.

W e rn a d s k ij w y t w a r z a s y lim a n it (krze­

m ian glinu) przez s to p ie n ie albo części s k ła d o w y ch , albo białego ły s z c z y k u albo wreszcie przez o g r z e w a n ie poniżej 1350°

a n d a lu z y tu lu b d y s te n u (Moskwa, 1890 roku).

W 1882 r. topiąc c z a rn y ły szczy k o t r z y ­ m aliśm y s u b s f a n c y ę ły szczy k ow ą, p r z y ­ p o m in a ją c ą liść palm ow y, b r u n a t n ą , r ó ­ ż n o b a rw n ą, d w u o siow ą. S u b s t a n c y a ta, j a k się zdaje, j e s t ły sz c z y k ie m c z arn ym , z a ob se rw ow ano j ą j u ż k i lk a k r o tn i e w ż u ­ żlach, w [przemyśle. Z obaczym y niżej, że D o elter s u b s ta n c y ę tę o trz y m a ł przez topienie z flu orkiem .

W 1898 r. Morozewicz b a d a w a r u n k i k r y s ta liz o w a n ia zapom ocą s to p ie n ia na ogniu g lin k i (korundu), k r z e m ia n u g lin u (sylim anitu), glinian ó w m a g n e z u i żelaza (spineli), wreszcie g lin o k rz e m ia n u m a ­ gnezu (k o rd y e ry tu ). Ten o s ta tn i m in e ra!

otrz y m ał ju ż był p o prze dn io B o urgeois (1884 r.) razem z p iro k se n e m m a g n e z o ­

wym; t a k te d y w g runcie w ielka z a s ł u ­ g a Morozewicza poleg a na tem , że u s ta ­ lił on, że p rzesycenie g lin k ą n a s tę p u je w te d y , kied y ilość je j w kąpieli s to p io ­ nej j e s t w iększa, niż to odpow iada s to ­ s u n k o w i s ta łe m u tle n u obu m eta li w s k a ­ len ia ch i s k a łe n io w c ac h (1 : 3). N a s t ę ­ pnie, je ś li n iem a wielkiego n a d m ia ru krzem ionki, to znaczy, j e ś l i s to s u n e k tle ­ n u k rz e m io n k i nie p rze n o si 24, p o w s ta je k o ru n d , albo i spinel, o ile o becna j e s t m ag n e z y a lub tle n e k żelazaw y (PeO). J e ­ śli j e s t n a d m ia r k r z e m io n k i (m agnezya nieobecna), p o w s ta je sylim an it; wreszcie j e ś li nie b r a k i tej o s ta tn ie j, powrs ta je k o r d y e r y t . P o w y ż s z a t e o r y a p r z e s y c e n ia g l in k ą zn a la z ła odgłos w k i e r u n k u p r a ­ k ty c z n y m , w sp raw ie w tr ą c e ń w sk a ła c h w y b u c h o w y c h i w u lk a n ic z n y c h oraz z ja ­ w is k k o n t a k to w y c h , z te m i o sta tn ie m i zw iązan ych; p ra c e L a c ro ix a n a d w t r ą c e ­ n ia m i i k o n t a k t a m i g a b b ro oraz s y n te z y D o e lte ra zapo m o cą k a w a łk ó w wapieni, z a n u rz a n y c h w sto p io n y c h m a g m a c h w u l­

k a n ic z n y c h z y s k u j ą w tej teoryi t rw a le o pa rc ie oraz p o tw ie r d z e n ia teo re ty c z n e . K o rd y e ry to w i w p a lą c y c h się kopalniach węgla, k o r u n d o w i n i e k t ó r y c h gran itó w , d ru g o rz ę d n y m spinelom w ielu w trąc e ń , s y lim a n ito w i w g n a js a c h to w a rz y sz y n a d ­ m iar glinki, d o s ta r c z a n y zw ykle przez lu p k i w m ie js c a c h k o n t a k t u ze s k a ła m i w yb uchow em i. M im ochodem z a u w a ż y m y , że D o elter znalazł n a p o w ierzch n i s w y c h w apieni, z a n u rz a n y c h w s to p io n y c h m a ­ g m a c h z a sa d ow ych , a u g it, tlenek żelaza- wo-żelazowy (Fe30 4) i b y ć może gelenit.

Zapomocą s ta p i a n ia n a o g n iu Moroze- wiczowi udało się o trz y m a ć (1898 r.) no- zean, ha juin, s o d a lit i g r a n a t , z a w ie r a ją ­ cy sód (goryolit). P r z y p o m in a on, że L e m b e r g d ro g ą m o k r ą o trz y m ał nefelin wodny, a K. i G. F r ie d lo w ie — tak iż nozean.

W 1894 r. St. T h u g u t t , s ta p i a ją c nefe­

lin w o d n y L e m b e r g a , o trz y m a ł nefelin b ędący w e d łu g niego a n o r t y t e m sodo­

wym; n a tu r a ln i e C z e rw iń sk i k o r z y s ta z te g o oznaczenia, a b y p o d a ć w w ą t p l i ­ wość ce ch y isto tn e m in e r a lo g ic z n e nefe- linu, o pisa ne go i o t r z y m a n e g o przez nas w 1884 r. Oto opis T h u g u t t a : „K ryształy pojedyńcze p o s i a d a j ą k o n t u r y z g r u b a h e ­

(5)

k sa g o n aln e i w s z y s tk ie praw ie w y s t ę p u ­ j ą w postaci blaszek, skład ający ch się z bliźniaków w ie lo k ro tn y c h (polisyntety- cznych). Znikanie ś w ia tła b y najm n iej nie zachodzi w k ie r u n k u podłużnym ; w p ry z m a ta c h o dłu g ości 0,976 m m k ą t zni­

k ania dochodzi do 36°. Nie m ogliśm y n i e s t e ty o trz y m ać dobrego w iz e ru n k u osi w świetle zbie ż n e m “.

A oto nasz w łasny opis z 1882 r.: „ J e ­ śli weźm iem y m ieszaninę krzem ionki, glinki i w ęg la n u sodowego w s to s u n k u 1 : 3 : 4 . . . i po sto p ie n iu ogrzew ać j ą b ę ­ dziemy k ró tk i czas poniżej p u n k t u to p li­

wości..., to w y tw o r z ą się m ałe p ry z m a ty h e k s a g o n a ln e (długość 0,12 mm, szero­

kość 0,08 mm) o w łasno ściach optycznych n e fe lin u ... z osią o d jem n ą w św ietle zbie- żnem.

„Jeśli u ż y je m y m ieszan in y z większą nieco ilością k rze m io n k i ( l : 3 : 4 72). to o trz y m a n a m a s a j e s t w całości k r y s t a li ­ czną...; blaszki k ry sta lic z n e s k ła d a ją się z licznych k r y s z ta łó w p o jed y n czy ch w z a ­ jem n ie się p r z e n ik a ją c y c h i tw o rz ą c y c h liczne b liź n ia k i...“ Odmianę tę nazw ali­

śm y nefelinem , a zbad an ie n a s z y c h p ły ­ te k w y k a z a ło n ied a w n o że: 1) nefelinu właściw ego o je d n e j odjem nej osi o p ty ­ cznej, j e s t w n ich bardzo dużo, 2) że to ­ w a rz y sz y on s u b s ta n c y i o budowie b li­

źniaczej, będącej praw dopodobnie anor- ty te m sodow ym T h u g u t ta . W idoczna, że m am y t u do czyn ienia z wielopostacio- wością (polimorfizmem), podobnie jak w p r z y p a d k u w o la s to n itu i pseudow olastoni- tu; je d n a k ż e w obecny m s ta n ie nauki, nie wiemy, w j a k i m p o rzą d k u i w jakiej ściśle te m p e ra tu rz e k r y s t a li z u ją się dwie te odm iany nefelinu; niem niej jed n a k , k ieru ją c się n a sze m i (F o u ą u e i Michel- Levy) p ły tk a m i, m ożem y przewidzieć, że ogrzew anie w te m p e ra tu rz e nieco niższej od p u n k t u topliw ości n efelinu u łatw ia u tw orzenie się n efelinu tró jsk ośnego .

D ocieram y do badań na jno w szy c h , w szczególności do b a d a ń uczonych, u posa­

żonych, dzięki szczodrości C arnegiego, w nowe, u d o sko nalone przyrządy. Za­

stosow anie p ie c a elektryczn ego 'M o issan a, pieców ze spira la m i platy now em i, ogrze- w a n e m i zapomócą przechodzącego przez

M 48

nie p r ą d u e lek tryczn ego ( te m p e ra tu ra w ty c h piecach może dojść do 1600°), w p ro ­ w adzenie w p rzem yśle stożków Segerow- skich, a w s u b te ln y c h doświadczeniach p iro m e tru złożonego z p la ty n y z rodem Le Chateliera, — w s z y stk o to w y w ie ra wpływ k o r z y s tn y na dokład no ść b a d a ń ostatnich; do tego p rzy c z y n ia ją się ró w ­ nież przyrząd y ulepszone do oznaczania bardzo w ysokich t e m p e ra tu r. W yłożenie w e w n ętrzn e pieców w y trzy m a ły c h , n ie ­ gdyś sk ła d a jąc e się z zwykłej ziemi u b i­

tej, obecnie sk łada się z m ag nezyi i ko­

ru ndu, n a w e t cyrkonu.

R ura do ciśnień Spezii może w n ie k tó ­ ry ch w y p adkach zastąpić r u r ę Priedela, przyczem te m p e r a t u r a daje się dokładnie w y m ie rz y ć do 400%; ze wszystkich p rz y ­ rządów z a m k n ięty c h j e d y n y m zdolnym do w y tr z y m a n ia ciśnień w e w n ętrzn y c h do 1000 stopni j e s t ty g ie l p laty n o w y z dom ieszką 10% irydu; F o u ą u e i ja, po­

sługiw a liśm y się ty m p r z y rz ą d e m w 1891 roku.

A rtu r Day i G. T. Allen, ze współ­

ud ziałem w oznaczaniach m ik ro s k o p ij­

ny ch M. I d d in g s a (1905 r.), d a ją nam pię­

kn ą i ścisłą monografię w a r u n k ó w fizy­

czno - chem icznych, w śród k tó ry c h po­

w s ta ją ważniejsze plagioklazy. W s z y s t­

kie szczegóły n a s z y c h doświadczeń zn a j­

dują w tej p r a c y potw ierdzenie i sp re ­ cyzowanie; a n o r t y t zam ienia się na szkło płynne, k r y s ta liz u ją c e się łatw o w wiel­

kich k ry sz ta ła c h , w te m p e ra tu rz e bardzo w ysokiej, wynoszącej 1532°. Z kolei p u n k t topliwości by tow ników wynosi 1500°, lab rad orów — 1419°, a n d e zy n u - 1367°, oli- goklazu — 1340°. Co dotyczę albitu, to z b a d a n a została tylko je g o topliwość, albowiem lepkość tego m inerału stoi na przeszkodzie w y tw a r z a n iu się k r y s z t a ­ łów; albit topi się praw dopodobnie w te m p e ra tu rz e 1245°: L epkość i tru d n o ść k rystalizow ania w z r a s ta ją bez przerw y w raz z kwaśnością. Zw racam y u w agę na to, o ile bardziej odpowiedniem było poprzestać n a oszacow aniu t e m p e ra tu r topliwości a u o rty tu między dyspozyty- wam i pierw szą a drug ą, la b ra d o ry tu mię­

dzy d ru g ą a trz e c ią (szereg: ano rty t, — la b ra d o ry t, — oligoklaz), tak , j a k m y śm y W S Z E C H Ś W IA T 757

(6)

758 W S Z E C H Ś W IA T .Nś 48 to zrobili, n iż dać się sk u sić p rzez t e m ­

p e r a t u r y pozornie dokładne, oznaczone przez D o e lte r a zapom ocą to p ie n ia e le k ­ try c z n o ścią pod m ik ro sk o p em (1132° dla a n o rty tu , 1120° dla oligoklazu), l u b —przez J olyego z ap om ocą m e ld o te m e tr u (rozsze­

rzanie się p r ę t a p la ty n o w e g o , 1220° dla oligoklazu, 1230° dla la b r a d o ry tu ). Ze­

s ta w ie ń p o w y ż s z y c h nie r o b im y b y n a j ­ m niej dla czczej p rz y je m n o ś c i p o d k re ś la ­ n ia p o w a ż n y c h n ied o k ła d n o ści. P odobne błędy popełniono i dla wielu in n y c h m i­

n erałów ; np. p e r y d o t w e d łu g D o e lte ra to p i się w t e m p e r a t u r z e 1300°, w e d łu g zaś n a s z y c h d o św iad czeń m iędzy p i e r ­ wszą a d r u g ą dy sp o z y ty w ą, czyli w yżej niż 1500°; l e u c y t w e d łu g Jo ly e g o topi się w tem p. 1030°, w e d łu g D o e lte ra w 1310°, w e d łu g zaś B r u n a w 1560°. To o sta tn ie oznaczenie j e s t w zgodzie z n a sze m i s z a ­ cowaniam i. T u ta j w ła śn ie m a m y p r z y ­ k ła d p o s tę p o w an ia n ie k tó r y c h chem ików , k tó rz y k r y ty k o w a l i n a sze id ee t e o r e t y ­ czne; C z e rw iń sk i i R e ite r (1906 r.) opie­

r a j ą się n a g r u b y c h b łędach te g o ro d z a ­ j u , a b y z w alczać p ra w o em piryczne, przez n a s u sta lo n e , a do ty cz ą c e p o rz ą d k u ze­

s ta la n ia się m ie s z an in sto p io n y c h k r z e ­ m ianów. P ra w o to głosi, że k r z e m ia n y z m ale m i w y j ą tk a m i k r y s t a li z u ją się w porządk u, zgo d n y m z ich topliw ością.

Z obaczym y niżej, że V o g t w e w n io s k a c h z b a d a ń sw y c h n a d e u te k ty z m e m , u w a ­ ża to prawro w ogrom nej części p r z y p a d ­ k ó w za dowiedzione. Z re sz tą j u ż B ru n z G enew y k r y t y k o w a ł te błęd y i s ta r a ł się j e sprostow ać.

W n io s k i D a y a i A llen a s tre s z c z a ją się w tem , że p lag io k la z y s ta n o w ią p r a w d o ­ podobnie s z e r e g izomorficzny i że w g r a ­ n ica c h t e m p e r a t u r b a d a n y c h m in e r a ły te nie są wielopostaciow em i.

O k rz e m ia n a c h w a p n io w y c h , m ianow i­

cie o w ola sto n ic ie j e d n o s k o ś n y m i pseu- d ow olastonicie h e k s a g o n a ln y m i t. d.

t r a k t u j ą dwie n a d e r in te r e s u j ą c e prace, j e d n a A llen a i W h it e g o z współudziałem w b a d a n ia c h o p ty c z n y c h W r i g h t a , d r u ­ g a —D a y a i S h e p h e rd a z p o d o b n y m u d z ia ­ łem teg o ż W r ig h ta , W te j o s ta tn ie j p r a ­ cy au to ro w ie uc ie k li się do s c h e m a tu analogicznego z temi, j a k i e p r z y w y k li ś ­

my sp o ty k a ć w zastosow aniu do stopów m etali. Odcięte oznaczają o d se te k w a ­ pnia w krzem ianach, r z ę d n e — t e m p e r a t u ­ ry; k r z y w a topliwości u ja w n ia d w a ma- xim a i trz y m inim a e u te k ty c z n e . Dla p rzy kła du , prześledźm y rzędną, odpo w ia­

d a ją c ą 37°/0 wapnia, a więc m e ta k rz e - mianowi. R zę d n a w te m m ie jsc u odpo­

w ia d a e u te k ty k o w i, to pn iejącem u w tem p.

1415°; je s t to t e m p e r a t u r a topliwości pseu- dow olastonitu h ek sago n a ln eg o , pozo sta­

ją c e g o trw a ły m aż do około 1200°. P o n i­

żej tej t e m p e r a t u r y m e ta k rz e m ia n e m trw a ły m j e s t w olastonit przy ro d z o n y , je- dnoskośny, j a k i łatw o otrz y m ać można zapomocą dłuższego o g rzew ania p seudo - w o la sto n itu poniżej p u n k t u topliwości.

Świeżo u k a z a ła się p r a c a z biorow a w y ­ m ienionych pięciu autorów , o b e jm u ją c a w y n ik i w s z y s tk ic h ich badań.

Allen, W r i g h t i C le m e n t b a d a li n ie ­ dawno również k r ze m ia n y magnezowe.

W sk u te k w s p ó łp ra c o w n ic tw a k o m p e te n tn e - go p e tro g ra fa z u ż y tk o w an e z osta ły prace poprzedników, ocenione p r z y te m s p ra ­ wiedliwie. J a k o dowód, w s k a ż e m y tu sposób, w j a k i p r z e d s ta w io n e zostało czy­

teln iko w i odkry cie p rzez nas piroksenu m ag nezow ego jedno sk o śn e g o w m e te o ry ­ tach s z tu c z n y c h i w m ete o ry c ie p rz y ro ­ d z onym z R itte rsg rtin .

Okazuje się, że m eta k rz e m ia n m a g n e ­ zowy j e s t j e d y n y m m inerałem trw a ły m m iędzy jeg o p u n k t e m topliwości (1521°) a t e m p . 1300°. E n s t a t y t p o w staje dopie­

ro poniżej 1300°.

Oczywista, że u tw o ry , po w stające z w y ­ łącznego topienia n a ogniu, m u sz ą być b a d a n e n a d e r dokład nie i zapom ocą n a j­

bardziej ud osk o nalon ych m etod chemii fizycznej; tylko w tak im razie bowiem m ożna mieć n a d zieję ro zszerzenia dzie­

dziny wielopostaciowości i m ożna s to so ­ wać k rz y w e topliwości do o d k ry w a n ia p u n k tó w eutek ty cz n y c h .

Z anim opuścim y k w e s ty ę top ienia ogniowrego m u s im y jesz c ze w spom nieć o p a m ię tn e j s y n te z ie d y a m e n t u przez M oissana; t e m p e r a t u r a topliwości m asy, p rzy g o to w a n e j przez tego uczonego, jest stosu n k o w o u m ia r k o w a n a , węgiel p r z y ­ tem rozpuszcza się w żelazie (1600°), po-

(7)

M 48 W SZECHS W IAT 759 czem pod w pływ em wolnego stu d zen ia

p o w sta ją k r y s z t a ły grafitu; d y a m e n t po­

winien u tw o rzy ć się poniżej p u n k t u po­

w s ta w a n ia k r y sz ta łó w grafitu; sposób, zastosow any przez Moissana, polega na zanurzeniu m asy stopionej w wodzie i w yw ołaniu tą drog ą jednocześnie w y ­ sokiego c iśnienia w ew nętrzneg o. S y n te ­ za Moissana p rzy p o m in a istnienie dya- m e n tu w żelazie rod zim em n a ziemi i w m ete o ry ta ch .

N astęp u ją ce dośw iadczenie F rie d la n d e- ra zasługuje na potw ierdzen ie. Badacz ten s ta p ia p e w n ą ilość oliwinu aż do s t a ­ nu do skonale pły n n eg o (w edług B ru n a m inerał ten topi się w 1730°); n astę p n ie miesza masę stopioną p ręc ik ie m w ęglo ­ wym; w te d y otoczenie w ęgla z a b arw ia ! się n a czarno. Pod m ik rosk o pem w idać \ k r y s z ta ły i szkielety m a g n e t y tu oraz bar- : dzo małe o k ta e d ry i t e t r a e d r y (0,001 mm) s u b sta n c y j b ru n a tn e j, silnie łamiącej św ia­

tło, której proszek r y s u j e topaz i rubin.

Na k ry sz ta ły te nie działa, nawre t n a g o ­ rąco, ani k w a s sia rc za n y ani fluorowo­

dorowy; ich w spółczy n n ik załam ania j e s t większy, niż j o d k u m e ty le n u (1,747), a ciężar w łaściw y nieco większy od 3,3;

spalają się one w tle n ie oraz znoszą bez zm iany prażenie w d w u tle n k u wręgla (dy­

a m e n t ro d z im y posiada w spółczynnik za- ła m a n ia = 2 ,4 3 9 , cięż. w ł.= 3 ,44 ). W y s tę ­ po w anie d y a m e n tu w to w a rz y stw ie licz­

nych k a w a łk ó w gabbro, zaw ierających oliwin, w k a n a ła c h w y b u c h o w y c h p o łu ­ dniowo a fry k a ń s k ic h , poddało Friedlan- derowi m y śl w y k o n a n ia powyższego do ­ świadczenia.

Metoda s ta p ia n ia po u p rze d n iem d o d a­

n iu topników , w t a k ś w ie tn y sposób z a ­ p oc z ątk o w a n a przez H autefeuillea w o k re ­ sie, o k tó ry m m ówimy, dała kilka now ych w yn ików bardzo ciekaw ych; D o elter p r z y ­ pisuje własności m in e raliz u ją ce n iezm ier­

nie m ałym ilościom fluorków i chlorków potasow cow ych, fosforanów, b o ranó w oraz w olfram ianów , ja k i e wchodzą w skład n ie k tó ry c h magm ; w każdym razie obni­

żają one t e m p e r a t u r y topliwości. P o ­ wyższe to pn iki pozwoliły Doelterowi przez stapianie w ytw o rzyć sztucznie amfibol i m iki (lyszczyki).

Nie należy zapominać, że łyszczyk czarny nie okazuje żadnej zdolności do Avystępowania w zw y kły m stopie ognio­

wym; przypom nijm y, że je d n o z naszych doświadczeń polegało na sto pieniu razem I j e d n a k o w y c h ilości b io ty tu i m ikroklinu.

W rezultacie otrz y m aliśm y skałę, s k ła ­ d a jącą się z le u c y tu i perydotu; le u c y t i nefelin w s k ałach głęb in o w ych u s t ę p u ­ j ą m ie jsc a łyszczykom c z arn y m i felspa- tom (skaleniom). Okoliczność ta, aż n a d ­ to u sta lo n a przez nasze doświadczenia sy nte tyc zne , została po tw ierd zona przez wielce in te res u jąc e o bserw acy e I d d in g s a nad lam profiram i z szeregu A bsa ro ka oraz przez postrzeżenia P irsso n a w High- wood-Mounts.

Tłum. L. H.

(Dok. nasfc.)

JACQU£S LOEB.

O O G Ó L N Y C H M E T O D A C H P A R ­ T E N O G E N E Z Y S Z T U C Z N E J l).

P ro w ad ząc b a d a n ia n a d sztuczną par- ten o g e n e z ą u jeżow ców , Loeb stw ierdził ju ż dawniej, że j a j k a niezapłodnione zo­

s ta ją pobudzone do rozwoju, jeżeli ciśnie­

nie osmotyczne ich środo w isk a ulegnie zmianie. Dalsze w ty m k ie r u n k u pro­

wadzone badania, m ające n a celu z ana­

lizować istotę pob ud ki rozwojowej w r a ­ zie stosow ania tej m etody, w ykazały , że właściwie zm iana ciśnienia osmotyczne- go d ru g o rz ę d n y tylko w pły w w yw iera, że is to tn y m m om entem , k tó ry w yzw ala rozwój j e s t obecność zasad, w pro w adzo ­ n y c h do roztw oru, w j a k i m z n a jd u je się jaje. Ten f a k t skłonił Loeba do zadania sobie p ytania, czy t a k samo rzeczy się m ają we w szy stkich ty c h w yp adk ach , kiedy p a rte n o g e n e z a zostaje w yw ołana na drodze osmotycznej, kied y więc j a j a

i) J . Loeb: U eb e r allgem eine M ethoden der k iin stlic h en P a rte n o g e n e se . A rch iv fu r die ge- sam te P h y sio lo g ie des M enschen u n d d e r T hie- re, tom 118, 1907.

(8)

760 W SZEC H SW IA T M 48 ro z m a ity c h zw ie rz ą t z o s ta ją pobudzone

do ro zw oju przez zasto sow anie ro z tw o ­ rów o wzmożonej k o n c e n tra c y i. Rzecz pro sta, że t rz e b a było uciec się do do ­ świadczeń, a b y na z a d an e p y t a n i e odpo wiedzieć, co też L oeb w y k o n a ł, op erując prócz jeżow ców z j a j a m i P oly n o e (pier­

ścienicy) i L o ttia g i g a n t e a (mięczaka).

P r z y p a tr z m y się ty m e k s p e ry m e n to m bliżej.

N iedojrzałe j a j a Polynoe, hodo w an e w w odzie m orskiej, zasilonej 1,5 cm 3 V10 norm a ln eg o N a OH n a 50 cm3 w ody, d o j­

rz e w a ły po 2 — 3 g o d z in a c h w t e m p e r a ­ tu rz e 15°C i b ró zdk o w a ły po tem zu peł­

nie praw idłowo, chociaż wolniej niż po zapłodnieniu. N ieodzow nym w a ru n k ie m te g o p rocesu b y ła obecność tle n u w do­

stateczn ej ilości. Obniżenie ilości Na OH do 0,5 cm3 n a 50 cm3 w o d y w s trz y m y w a ło rozwój n a jzup ełniej. W i n n y m s z ere g u d o św iad czeń z a m ia s t Na OH Loeb używ ał 10 cm 3 2x/2 norm . Na Cl, d o d a n y c h do 50 cm3 wody m orskiej, k t ó r a s a m a przez się j e s t zaw sze słabo alkaliczna. O ka­

zało się, że i w ty m razie rozwój się od­

by w ał, n a to m ia s t j a j a nie ro z w ija ły się, g d y je um ieszczano w o b o ję tn y m roz­

tw orze v a n ‘t Hoffa *), pomimo, że c iśn ie ­ nie osm o ty c z n e przez d o daw anie soli obo­

j ę t n y c h było p o d w y ższan e. D o d a n ie do ta k ie g o p ły n u n ieznacznej c h o ćby ilości N a OH (0,5 cm,3 ~ N a OH na 50 cm 3 roz­

tw oru) w pływ ało n a rozwój dodatnio, podczas g d y d odaw an ie k w a só w za m iast alkaliów nie w y w ie ra ło żadn eg o w pływu.

Z ty c h dośw iadczeń w y n ik a , że 1) j a j a Polynoe m o gą być pobudzone do rozw oju je d y n i e przez z a sa d y wobec d o sta te cz n e j ilości tlenu, i że 2) k o n c e n tr a c y a zasad, niezb ęd ny ch do w y w o ła n ia p a rte n o g e n e - zy z n a jd u je się w p e w n y m s to s u n k u do ilości soli ob o jętn y c h , a m ianow icie, j e ­ żeli te sole obecn e są w ro ztw o rze w

') P ły n e m v a n ‘t H offa n a z y w a m y ta k i ro z­

tw ó r, k tó r y m a sk ład ja k o śc io w o i ilościow o id e n ty c z n y ze sk ład em w o d y m o rsk iej, t. j. za­

w ie ra o d p o w ied n ią ilość m ie sz an in y , złożonej ze 100 części N a Cl; 2,2 K Cl; 7,8 Mg CJ2; 3,8 M g SO.

większej ilości, niż w wodzie morskiej norm alnej, wówczas do w y w o łania roz­

w oju w y s ta rc z a t a k a ilość Na OH, k tó ra pozostaje bez w p ły w u wobec zw ykłego stężenia w o d y m orskiej. Z tego w y n ik a , że zm niejszenie ilości zasad może by ć w p e w n y c h g r an ic ac h rek o m p e n so w a n e przez zw iększenie k o n c e n trac y i soli obo­

ję t n y c h , a co za tem idzie p rzypuścić n a ­ leży, że podniesienie ciśnienia osmotycz- nego ro z tw o ru działa również do p e w n e ­ go stopnia pobudzająco pod w zględem rozw o jow ym n a j a j a Polynoe. W celu dokładn iejszeg o z bad ania tego f a k tu Loeb w y k o n a ł n a s tę p u ją c e doświadczenie:

J a ja p ozo staw ały przez 4 godziny w wodzie m orskiej zalkalizow anej (1,5 cm3 Na OH n a każde 50 cm3 wody), po­

czerń część ich była p rzen iesion a do wo­

dy m orskiej bardziej stężonej (dodano 9 cm 3 2x/2 norm. N a Cl do 50 cm3 wody).

Po dwu godzinach z j a j p ozostający ch w wodzie z alkalizowanej V20/0 znajdow ało się w s ta d y u m dw u blasto m ero nów , p o d­

czas g dy p o rc y a jaj przeniesio ny ch do wody bardziej s ko nc entrow a n e j w y k a z y ­ w ała 30% z zakończonym procesem brózd- kowania. Wzmożone przeto działanie ci­

śnie nia osmotycznego, poprzedzone dzia­

łaniem zasady, pobadza n a jn ie w ą tp liw iej j a j a do energiczniejszego rozwoju, choć samo tylko nie w y s ta rc z a do w y w o ła n ia tego procesu.

D o św ia d c z en ia n a d j a j a m i L o ttii z u ­ pełnie analogiczne d ały wyniki. W p r a w ­ dzie j a j a do jrz e w a ły w zupełnie o boję­

tn y m płynie o zw iększonem ciśnieniu osm otycznem , j e d n a k nie dochodziły n i ­ g d y n a w e t do s ta d y u m d w u b la s to m e ­ ronów. N ieodzownym czyn n ikiem w z b u­

dzenia sztucznej p a rte n o g e n e z y w tym razie, j a k i w poprzednich e k s p e r y m e n ­ tach, była obecność zasady w roztworze obok wolnego tlenu. Jeżeli j a j a tego g a ­ t u n k u zw ierząt po u p rzed n iem t r a k t o w a ­ n iu cieczą, z a w ie ra ją c ą w odo rotlenek so­

dowy, były przez pewien czas trz y m a n e w roztw orze o b o jętn ym , p o sia d a jąc y m je d n a k wyższe ciśnienie o sm otyczne, niż z w y k ła woda m o rsk a (dodawano 10 cm3 2V2 norm. Na Cl na 50 cm3 wody), w ó w

(9)

.Ns 48- W SZEC H ŚW IA T 761 czas tem p o rozw ojow e daleko było szyb- !

sze niż w ty m razie, kiedy po w zb u d ze­

n iu p a rte n o g e n e z y rozwój odbyw ał się w śro d o w isk u o zwykłej koncentracyi.

Z tego widzim y, że w parten og en ezie sztucznej j a j a L ottii zachow yw ały się zupełnie ta k samo, j a k j a j a Polynoe.

Odmiennie nieco zach ow u ją się j a j a j e ­ żowców. J u ż w d aw niejszych sw ych b a ­ daniach Loeb stwierdził, że ja je jeżow ca można pobudzić do rozwoju, jeżeli dzia­

łam y na nie przez pewien czas k w asem ( l x/2 — 21/4 m in uty) i potem um ieścim y je w roztw orze o zw iększonem ciśnieniu osm otycznem . Sposób po stę p o w an ia m o­

że być z a sto so w a n y i w o d w ro tny m po­

rzą d k u , lecz w te d y ja je w płynie hyper- to n iczn ym dłużej m usi pozostawać niż w w y p a d k u pierw szym . Działanie k w a s u j e s t tego rodzaju, że s p ra w ia n iejako d o j­

rzew anie jaja : z o stają mianowicie w y d a ­ lone ciałka k ie r u n k o w e i n a stę p u je obło- nienie ja ja . Lpcz zjaw isko to i w te d y o b serw o w ać można, jeżeli k w as zostanie z a stą p io n y przez zasadę, czyli jeżeli z j a ­ j a m i jeżow ców będziem y postępow ali w t a k i sposób, j a k i opisaliśm y dla ja j P o ­ łynoe i L o ttia g ig a n te a I tu ta j, ażeby pobudzić j a j e do rozwoju, trz e b a z a s t o ­ sow ać te s am e w a ru n k i, j a k i e w idzieliś­

m y w przyto czo ny ch j u ż doświadczeniach.

S tą d w ynika, że dla w yw ołania p a rte n o ­ g e n e zy w ja ja c h jeżow ców można u ż y ­ w ać d w u sposobów z je d n a k o w y m s k u ­ tkiem , skoro je d n a k o w e o trz y m u je m y r e ­ z u lta ty , czyli że działanie k w asó w łub zasad w d a n y m razie j e s t identyczne.

P e w n a różnica między tem i sposobam i d aje się zauważyć, m a ona j e d n a k zna­

czenie zupełnie drugorzędne, gdyż polega je d y n ie n a szybkości działania. T a k więc m ożn ab y n a zasadzie ty c h doświadczeń p rz y ją ć dwie m eto d y wyw oływ ania p a r ­ ten o g e n e z y sztucznej: j e d n a to działa­

nie k w asów , d ru g a — działanie zasad o słabej k o n c e n tra c y i przez czas tak długi, dopóki j a j a w ty m lub in nym płynie nie dojrzeją, poczem dla dalszego rozwoju k o rz y s tn e m j e s t, a czasem nieodzow nem n a w e t um ieszczenie w ten lub inny s p o ­ sób p o t r a k to w a n y c h ja j w płynach obo­

j ę t n y c h o zw iększonem ciśnieniu o sm o ­

tycznem (8— 10 cm:t 2 V2 norm. Na Cl na 50 cm 3 cieczy v a n ‘t Hoffa).

Zależnie od n a t u r y j a j a j e d n a lub d r u ­ ga m etoda może być z pow adzeniem s to ­ sowana. W in n y c h razach, np. do ja j j e ­ żowców obiedwie m etody m ogą być s to ­ sowane bez różnicy w s k u tk a c h .

Prócz s tr o n y faktycznej doświadczenia te n a s u w a ją ciekawe uwagi teoretyczne.

Kwasy i zasady, p o bud zając ja je do roz­

woju, w yw ołują w niem pewne zm iany chemiczne. P rz ed e w sz y stk ie m są to pro­

cesy oksydacyjne, gdyż tylko w o b e c n o ­ ści wolnego tlenu rozwój wr tych w a ru n kach nastąpić może, j a k to się dzieje i w razie zapłodnienia. P o b u d k a ta do p r o ­ cesów o k sy d a cy jn y c h j e s t je d n a k tylko pośredniem działaniem kw asów i zasad, gdyż bezpośrednio cz y n n ik i te w y w o łu ją ja k iś proces chem iczny, którego r e z u l ta ­ te m j e s t wydzielona przez j a j e błona.

(Jeżeli po u p rzed niem działaniu kw asu czy zasady część tylko ja j zyskała b ło­

nę, to one je d y n ie dalej rozwijać się mo- gą). W y tw o rz e n ie zaś tej błony j e s t w ścisłym zw iązk u z cytolizą ja ja , j a k to w y n ik a z p rzeprow adzonych licznych b a ­ dań. Można sobie więc w yobrazić, że przez zapłodnienie, czy też działanie k w a ­ sów, czy zasad n a s tę p u ją w j a j u ch e m i­

czne procesy rozszczepienia, w s k u te k k tó ­ rego jako uboczny p r o d u k t w ystę p uje błona. Lecz ponadto w n a stę p stw ie ty c h rozszczepień w szczynają się w j a j k u s p ra ­ wy oksydacy jne, będące podstaw ą całego dalszego rozwoju. Przez to ro zszczep ie’

nie z ostają mianowicie w ytw orzone albo oksydazy, albo też m a te ry e zdolne do u tle n ia n ia się. Takie pojmow anie rzeczy miałoby bardzo odpowiednią analogię w zjaw iskach, j a k i e sp ostrz eg a m y podczas kiełkow ania nasion oleistych, kiedy n a ­ s tę p u je proces zm ydlania estrów . Zmy- dlanie to odbyw a się pod wpływem p e ­ w n eg o enzym u, który j e d n a k może u j a ­ wnić swoję działalność ty lko w obecno­

ści kwasów. Nasienie samo sobie d o s ta r ­ cza tegu k w a s u w [ ostaci C 0 2, zaś k w a ­ sy tłuszczowe, powstałe ze zm ydlenia d o ­ s ta rc z a ją m a te ry a łu do oksydacyi. Cho­

ciaż trud no proces zapłodnienia id enty fi­

kow ać z procesem kiełkowania, je d n a k

(10)

762 W S Z E C H Ś W IA T As; 48

doskonale z dać sobie m o że m y sp ra w ę ze znaczen ia k w a só w w p a rte n o g en e z ie s z t u ­ cznej, z n a ją c ich d ziałanie w k ie łk o w a ­ niu. Bardzo też j e s t praw do p od o b n em , że w j a j a c h ro z w ija ją c y c h się p a rte n o - g e n e ty c z n ie — s p o n ta n ic zn ie , p o w sta ją c y w nich C 0 2 d ziałać może j a k o czynnik, pow odujący zapłodnienie.

Tadeusz Kurkieioicz.

H O D O W L A W P O K R E W I E Ń S T W I E I K R Z Y Ż O W A N I E

(D okończenie).

III.

Z a s ta n o w im y się te ra z jeszcze raz nad k w e s t y ą , czy k r z y ż o w an ie j e s t korzyst- nem dla roślin, czy też nie. W ogólności m ożem y n a to p y ta n ie odpowiedzieć t w i e r ­ dząco, k rz y ż o w a n ie bow iem daje z a z w y ­ czaj o kazy w ięk sze i lepiej rozw inięte, a owoce w w iększej ilości i ładniejsze.

N ie b ra k j e d n a k ż e , j a k e ś m y to widzieli, i w y j ą tk ó w od te g o p raw id ła . Co zaś ciekaw sza, p o d w p ły w e m odpowiedniej hodowli p rzy z w y c z a ją się n ieja k o do sa- m oza p y lenia n a w e t tak ie roślin y , któ re w z w y k ły c h w a r u n k a c h n ie są zupełnie do niego uz dolnione i k t ó r y c h p o to m stw o pochodzące z s a m o z a p y le n ia b y w a po­

c z ątk o w a słabe i m a rn e .

P rz e k o n a ł się o t e m ju ż D a r w in i t u ­ taj w ła śn ie z a m i e r z a m y p o d a ć w y n ik i j e g o do św iad czeń n a te m polu.

N a jb a rd z ie j z d u m ie w a ją c e w y n ik i o s ią ­ g n ą ł on ze z n a n ą ro ślin ą o g ro d o w ą Mi- m ulus lu te u s . J e s t to roślina o k w ia ta c h w y b itn ie p rz y s to s o w a n y c h do odw iedzin owadów. Z nasion, n a b y w a n y c h p o s p o ­ licie w h a n d la c h , w y r a s t a j ą zw ykle o k a ­ zy o k w i a ta c h żółtych, w c z erw o n e p la ­ m y n a jro z m a its z y c h odcieni.

Część t a k ic h okazów D a r w in zapylał w ła s n y m ich pyłkiem , część zaś cudzym . N a stęp n ie z b ie rał osobno nasio n a, po ­ w sta łe z sam ozapylenia, a osobno z k r z y ­ żow an ia i z a sie w a ł jed ne i d rug ie w tej sam ej doniczce, a b y w s z y s tk ie m iały j e ­

d n a k o w e w a r u n k i pod w z g lędem ziemi, wilgoci i po k a rm u . N asiona pow stałe z sam ozapylenia zajm o w a ły j e d n ę część doniczki, krzy ż o w an e zaś d ru g ą. N a ­ stę p nie D a rw in um ieszczał doniczki w t a k ie m m iejscu i w ta k i sposób, aby obie jej części b y ły je d n a k o w o oświśtlone;

z a te m i pod ty m w zględem p a n ow a ła j e ­ dnolitość w arun kó w .

W pierw szem pokoleniu z nasion, po­

w s ta ły c h d rogą krzy żo w ania, w yrosły w iększe rośliny, niż z ty ch , k tó re za­

w dzięczały istnienie sam ozapyleniu. W z a ­ j e m n y s to s u n e k ich wielkości był, j a k

100 : 77. W y d a ły też one więcej nasion i w ta k im sa m y m mniej więcej s to s u n ­ ku. Ta różnica w wielkości roślin i w y ­ dajności nasion uw idoczniła się jeszcze w yraźniej w d ru g ie m i trz e c ie m pokole­

niu; s to s u n e k w ynosił t u ta j 100 : 50 i 100 : 65.

Ale w c z w a rte m pokoleniu w y stą p ił n o w y objaw, k tó ry w sposób niespodzie­

w a n y sko m plikow ał dalszy p rze b ie g ho­

dowli. Mianowicie w obu g ru p a c h roślin isam ozapylanie i krzyżow anie) p o w sta ła now a w iększa i okazalsza o d m ian a o k w ia ­ ta c h białych w czerwone plamy. Naj- c iekaw szem atoli było to, że w grup ie sam ozapylanej znalazł się j e d e n okaz tej nowej odm iany, k tó ry przew yższał w ie l­

kością w sz y stk ie okazy, n ie ty lk o z w ła ­ snej g rup y, ale i p o w sta łe d ro g ą k r z y ­ żowania.

W dalszym c ią g u w gru p ie sa m o z a p y ­ lanej o d m ian a biała rozw ijała się coraz silniej tak , że ostateczn ie zupełnie wy­

p a rła żółtą. Jed n o cz e śn ie uzyskała ona p rz e w a g ę pod w zg lęd em w ielkości n a d g r u p ą k rz y ż o w a n ą tak, że s to s u n e k jej do ta m te j w szóstem i siódmem pok o le­

niu w ynosił 137 : 100. Toż samo d o ty ­ czyło w ydajno ści nasion.

Biała o d m iana p o w s ta w a ła również i w g ru p ie krzyżow anej, z nikała je d n a k zawsze bardzo prędko. P ozo staje to w zgodzie z wyżej wrsp o m n ia n e m założe­

niem, że k rzy ż o w an ie w y w ie r a w pływ u j e d n o s ta jn ia ją c y i że w ten sposób p r z e ­ szk ad z a u t rw a le n iu się n o w o n a b y ty c h własności. Z a tem g a tu n e k , ro zm n a ża ją cy się s ta le zapomocą krzyżow ania, m a m a ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Copyright © 2018 by Wydawnictwo „Armoryka”. Wydawnictwo

Pamiętajcie jednak, że możecie zostać ocenieni tylko jeśli prawidłowo się podpiszecie korzystając z platformy (imię + pierwsza litera nazwiska lub nazwisko).

jeden z uczniów przygotowuje pytania do ankiety, drugi uczeń opracowuje formularz ankiety, trzeci uczeń przygotowuje się do prowadzania ankiety. Należy zwrócić szczególną uwagę

Osoba pisząca reportaż wybiera autentyczne zdarzenie i udaje się na miejsce aby zebrać materiał.. Rozmawia się ze świadkami, którzy widzieli

W ogniwie, rozgrzanem przez prąd, powierzchnia dolna, znajdując się na płytce fotograficznej, ogrzała się słabiej, aniżeli inne powierzchnie wolne. W przypadku

Jeśli się chce mierzyć natężenia światła i o dłuższych falach, to zastępuje się płytę z tlen k u miedzi płytami z metali al­.. kalicznych, sodu, potasu,

rządzała. Upewniwszy się co do pochodzenia tego osadu, pani Curie przedsięwzięła cały szereg ostrożności i w ostatecznym wyniku otrzymała kryształy, które po

Przesyłacie notatkę na maila (Podałam Wam w trakcie lekcji), lub