• Nie Znaleziono Wyników

Godzina policyjna w czasie okupacji - Kaliksta Socha - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Godzina policyjna w czasie okupacji - Kaliksta Socha - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

KALIKSTA SOCHA

ur. 1924; Palikije

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, okupacja niemiecka, życie codzienne, godzina policyjna

Godzina policyjna w czasie okupacji

Okupacja to były moje najmłodsze, moje najładniejsze lata. I nie można było nigdzie wyjść, bo policyjna godzina. W zimie była godzina dwudziesta, a w lecie dwudziesta pierwsza. Więc co to było, jak ja pracowałam do dziewiętnastej? Nigdzie już po pracy nie mogłam wyjść. Nigdzie. Do kina nie mogłam. Bo jak do dziewiętnastej pracowałam, no to... A kino to już trzeba było na dwudziestą być w domu w zimie, a w lecie na dwudziestą pierwszą…

A na ulicy to różnie, na ulicy różnie się zdarzało. Wiem, że raz szliśmy, właśnie miała koleżanka ślub. I szliśmy. Już było po policyjnej godzinie. Jeden z kolegów pracował w straży i miał takiego Niemca znajomego. Bo on miał przepustkę i on miał nas przeprowadzić do domu… No i oczywiście patrol nocny nas zatrzymał… Ja właśnie z koleżanką schowałyśmy się w bramie… A ten kolega tam miał się tłumaczyć z tymi Niemcami. Trochę nas jeszcze uciekło tam gdzie się dało, bo nas sześć osób chyba wracało. I wtedy ten kolega, który miał tak nas bronić, najbardziej dostał od tych Niemców. No nie chcieli uznać mu. Chociaż tam po niemiecku się z nimi tłumaczył i on pracował, miał tą swoją kartę. I tu powoływał się na tego swojego właśnie kolegę Niemca. No ale co tam oberwał, to oberwał. A myśmy szczęśliwie jakoś tak pod tą Psią Górkę się dostały, to mogłam się na tą tylną naszą uliczkę dostać tamtędy.

Data i miejsce nagrania 2012-05-21, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Maria Buczkowska

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Skanalizowane było tam, to znaczy woda była, ale do ubikacji się schodziło u nas to na półpiętrze.. No i co… Przede wszystkim było bardzo zapluskwione, że

Tylko on chciał, żebym ja z nim jechała, żeby miał towarzystwo, że on z kimś jedzie… Bo on już pewnie miał jakąś metę mieć w Warszawie.. A może też tak do getta

Więc tam już kopali rowy, żeby te konie tam zakopywać… Bo przecież ciepło było, lipiec… I tak właśnie pamiętam, jak skręcaliśmy tu koło Semadeniego i szliśmy i ja

No i ten Niemiec właśnie powiedział: „Jak dostanę rozkaz, żeby wysadzić te składy amunicji, to wy musicie wszyscy wyjść, bo to się wszystko zawali”… A te schrony to były

Ciągle się boję, żebym po ojcu nie odziedziczyła Alzheimera, bo to straszna choroba.. Pamiętam też taką

I mi powiedziała, że papier toaletowy… To ona mi dała całe takie, że ja tu sobie przez szyję przewiesiłem ten papier toaletowy?. Bo on też był

No bo już wtedy mieszkaliśmy na ulicy Głowackiego, tak że ja musiałem przez całe miasto dojechać o 4 rano do piekarni, a potem, następne dni to już było wydawanie przepustek,

Wtedy był zakład pracy, a za zakładem pracy – jeszcze też ciekawostka, bo było więzienie i z tego więzienia więźniowie pracowali na budowach.. Na naszym zakładzie też