• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła powszechna numer jedenaście - Stefania Czekierda - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkoła powszechna numer jedenaście - Stefania Czekierda - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

STEFANIA CZEKIERDA

ur. 1927; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe dzieciństwo, szkolnictwo, życie codzienne, szkoła powszechna, nauczyciele

Szkoła numer jedenaście

Uczniów w klasie było ponad trzydzieści. Ja pamiętam, że byłam w klasie B. Mam brata, który mieszka w Krakowie, nieraz dzwonimy do siebie i wspominamy szkołę.

Pamięta jeszcze swojego wychowawcę a ma już osiemdziesiąt dziewięć lat.

Wspomina też kierownika szkoły, pana Koszyka. Pan Burzyński – wychowawca uczył i brata, i mnie. Wtedy nauczyciele to były autorytety, człowiek ich naśladował, obserwował. Nauczyciel tylko palcem pogroził, spojrzał i to wystarczyło. Nieraz pan dyrektor Koszyk wyszedł na hol, w zimie, popatrzał i jak któreś tam zaczęło, to tylko spojrzał i już mu więcej upomnienia nie trzeba było. Kary, pamiętam - jak był łobuziak, to w kącie klęczał na oczach całej klasy. To dopiero był wstyd i poprawa musiała być, bo to kara była nieprzyjemna, przed całą klasą klęczeć.

Uczyliśmy się z książek do języka polskiego, geografii, matematyki, historii, przyrody.

W ramach przyrody to się chodziło do lasu, nad rzekę i obserwowało życie żyjątek w rzekach. Ślimaczki, żabki, ropuchy - wszystko się obserwowało. Nie byłby uczeń, gdyby na wagary też nie chodził. Chodziło się na wagary za cukrownię. Tam był drewniany młyn i śluza. To była dla dzieci atrakcja. Za to kary nie było, trzeba było zaliczyć przecież wagary.

Raz w roku na zakończenie szkoły cała szkoła szła do Zemborzyc, do lasu zemborzyckiego, na zakończenie, na taką wycieczką. Frajda dla dzieci, bo mama coś naszykowała, jakieś kanapki, a szczególnie, co wtedy można było dostać – jaja na twardo ugotować i dać chleba ze smalcem i herbatę w butelkę. Zaraz się siadało, biegało no i zjadało posiłek. Cała szkoła była wtedy w tych Zemborzycach.

(2)

Data i miejsce nagrania 2010-10-18, Lublin

Rozmawiał/a Emilia Kalwińska

Transkrypcja Lucyna Wrzałek

Redakcja Lucyna Wrzałek, Emilia Kalwińska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyszedł, płakał i żalił się do matki, ja byłam wtedy w mieszkaniu.. Powiedział: „Ksiądz nie pochowa kochanego dziecka, bo nie

Matka na takie wybryki to nie pozwalała, bo potem trzeba było suszyć, niewiele nas wypuszczała, ale chociaż na chwilę, jakiegoś kolegę, chłopaka leciało się

Kiedy dzieci przystępowały do Pierwszej Komunii, to w holu, w szkole były stoły rozstawione, obrusem nakryte i wszystkie dzieci z kościółka, po komunii zasiadały za stół.

Wysoki mur, przy tym wysokim murze, między torami była właśnie ta ulica Przy Torze, gdzie wchodziło się do domów Wolskiego.. Duże podwórko, kawałek łączki, drzewa - dzieci

Pierwszego Maja, przed tunelem, gdzie dzisiaj znajduje się kościół polsko-katolicki, tam była, myśmy to nazywali, boźnica. To był żydowski

To musiała być średnia szkoła dla młodych Żydów, bo tam sami Żydzi, mężczyźni, wchodzili z pejsami, z nakryciem i w chałacie, tak się mówiło. Z góry idąc

Ci Cyganie wyjeżdżali gdzieś na zimę, wyjeżdżali w stronę Lwowa, gdzieś na południe, a tu do Polski przyjeżdżali, jak już się ciepło robiło. A czym

Było lato, Czerniejówka, okna w naszych budynkach były wszystkie otwarte i ktoś z dzieci krzyknął: „Żydy się modlą!” Czy nikt nie słyszał z dorosłych, okna pootwierane, bo