• Nie Znaleziono Wyników

Głos Pomorza : dawniej "Głos Wąbrzeski" : pismo społeczne, gospodarcze, oświatowe i polityczne dla wszystkich stanów 1937.07.10, R. 19[!], nr 78 + Niedziela nr 28

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Pomorza : dawniej "Głos Wąbrzeski" : pismo społeczne, gospodarcze, oświatowe i polityczne dla wszystkich stanów 1937.07.10, R. 19[!], nr 78 + Niedziela nr 28"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

C»no nvmerw 10 groiły Opłocono gotówką x góry

PISMO SPOŁECZNE. GOSPODARCZE, OŚWIATOWE i POLITYCZNE DLA WSZYSTKICH STANÓW

TSRQPONMLKJIHGFEDCBA

s o b o ta d n ia 1 0 lip c a 1 9 3 7 r.

*

Sprawa robotnicza

Jak cały aród i roraz z całym

A

aro- dem przeżyma śnńat pracy m Polsce okresy rozlotóro i upadkom, zmagania sieć z zadaniami wielkiego gatunku i o wielkie zadania, oraz okresy przyziem ­ nych tarć, małych osiągnięć i pragnień, codziennej wegetacji bez szerszych i wyższych aspiracji. 1 w łonie świata pracy, podobnie jak w łonie całego Na ­ rodu przychodzą czasy łamania się wewnętrznego, ścierania tych, co wiel ­ kość widzą i do wielkości iść pragną, z tymi, co małość w sobie noszą, małe u- kazując cele i mule widząc zadania.

Sięgając do głębi ducha Narodu, szu kanie zespoleń z nim szerokich mas ro­

botniczych — to zadanie niełatwe po długim okresie przyziemnego chowu, panowania małych i drobnych spraw, odwracania spojrzeń od rzeczy napraw życia i trudu godnych. Nawet wte ­ dy, gdy nawiązanie do bohaterskiej epo ki, do tradycji potężnych, przez rewo ­ lucję żądzę wyzwolenia niosących wstrząsów — jest tak bezpośrednie i tak stosunkowo niedalekie, nawet wtedy rozbudzenie i wyprowadzenie na światło tkwiących tam niepospoli ­ tych wartości nie jest rzeczą prostą.

Bo wszystko to pokryte zostało gru­

warstwą popiołu podejrzeń, niechę ­ ci, demoralizacji politycznej, kłamstwa i oszustwa. Bo często i długo naduży ­ wano wielkich haseł i mocnych słów na ciasny, egoistyczny użytek. Bo wy- swiechtywano potęgę idei, czyniąc z niej podściółkę pod partykularny, ma ­ ły, własny interes.

Ileż to programów kumało się ze sprawą robotniczą! Programów zbaw­

czych i „jedynych !

Z

tej rewii progra­

mów „niezawodnych" powstała nauka prosta, że nie wystarczy przyjąć jeden program społeczny nawet najskrajniej­

szy i zaprzysiac na wszystkie jego par­

tykularne formułki. Bo sprawiedliwość głoszona przez jedną wyłączność nie­

sprawiedliwością stać się może i pod no wym najczerwieńszym sztandarem dawne powtórzą się krzywdy

Sięgnąć trzeba zatem w istotę życia, dokonać głębokiej przemiany duszy człowieka i z niej dobyć wielką odno­

wę. Bo chodzi o uznanie w człowieku brata, a nie drapieżnej, egoistycznej be stii i siebie przeobrazić w brata. Z tego przeobrażenia budzić i realizować czyn dźwignięcia wszystkich na wyższy po ­ ziom lepszego, szczęśliwszego życia.

Ale najpierw jednostkowy, egoisty ­ czny kapitalizm ustąpić musi przed na ­ kazami uspołecznienia. I robotnik prze dzierzgnąć się musi w człowieka wolne go, z najmity w współtwórcę wspólne ­ go dobra, a w nim — własnego szczę ­ ścia.

/ dlatego oświadczenie płk. Koca o sprawie robotniczej wskazuje dwie dziedziny pracy dla sprawy tej rozwią ­ zania: mamy sprawić, aby robotnik polski nie czul się tylko techniczną siłą robotnczą, ale by stal się świadomym współtwórcą gospodarczych i moral ­ nych wartości Narodu — oraz mobili­

zować wszystkie siły i środki Państwa i całego społeczeństwa, aby wspólnym wysiłkiem stale i wytrwale poprawiać warunki, w jakich żyje i pracuje robot­

nik polski.

Oczywiście oba ta zadania mogą być wykonane tylko wtedy, gdy świat pracy podejmie sam bezkompromisowe i zdecydowane w tym kierunku wysił­

ki. Jeśli odrzucił popiół niewiary i nie­

chęci, podejrzliwość i zakłamanie, na- wiąże do swej wielkiej tradycji tworze-

Sprawa wawelska dotąd nie załatwiona

Delegacja Ks. Metropolity do Prezydenta Rzplitej

Odmowna odpowiedź P. Prezydenta Rzplitej na list Ks. Metropolity Krakowskiego

W A R S Z A W A . W d n iu 6 b m . p o p o - k a n ie z ro b ił d n ia 2 4 c lu d n iu w y je c h a li z K ra k o w a n a d m o - c h e . z w ra c a ją c u w a g ę rz e k s . s u fra g a n A . R e sp o n d i p ro fe ­

s o r U . J . k s . p ra ła t S t. B y s trz a n o w sk i, u d a ją c s ię d o J u ra ty , g d z ie — ja k w ia d o m o — p rz e b y w a P . P re z y d e n t R z e c z y p o sp o lite j.

C z ło n k o w ie k a p itu ły k ra k o w s k ie j w io z ą z s o b ą p o n o lis t k s . m e tro p o lity S a p ie h y d o P . P re z y d e n ta R z p l’te j, z a w ie ra ją c y p rz e p ro s z e n ie z a s a m o ­ w o ln e , n ie z g o d n e z ż y c z e n ie m G ło w y P a ń stw a p rz e n ie s ie n ie tru m n y J ó z e fa P iłsu d s k ie g o .

T e k st listu b ę d z ie p o d a n y d o p ie ro p o p rz y ję c iu g o p rz e z P . P re z y d e n ta .

K s . m e tro p o lita S a p ie h a je s t n a ­ d a l c h o ry . T e m p e ra tu ra p o n o w n ie s ię p o d n io s ła .

K s . b is k u p R e s p o n d i k s . p r a ła t B y s trz a n o w sk i z a m ie rz a ją p ro s ić P . P re z y d e n ta o a u d ie n c ję , w c z a s ie k tó ­ re j d o rę c z ą M u lis t k s . M e tro p o lity K ra k o w s k ie g o .

P o tw ie rd z e n ie o fic ja ln e te j w ia d o ­ m o ś c i d o ty c h c z a s n ie n a s tą p iło .

s to lsk ie j n a n ie d o p u s z c z a l id z e n ie k s . m e tro p o lity k rt

i w y ra ż a ją c p rz e k o n a n ie . A p o s to lsk a z n a jd z ie ś ro d k i.

W A R S Z A W A . B e z p o ś re d n io p o o - trz y m a n iu p rz e z R z ą d p o ls k i w ia d o ­ m o ś ci o z a m ia rz e a rc y b is k u p a k r a ­ k o w s k ie g o c o d o p rz e n ie s ie n ia tru m n y M a rsz a łk a P iłsu d s k ie g o i o fa k c ie , iż k s . a rc y b is k u p o d p o w ie d z ia ł o d m o w ­ n ie n a lis t P a n a P re z y d e n ta R z e c z y ­ p o s p o lite j w te j s p ra w ie , c h a rg e d 'a f fa ir e s R z e c z y p o s p o lite j w W a ty -

le m a t-j b ie g i ta k d a le ce o d o m a w ia n e g o m ię - A p o - d z y k s . n u n c ju s z e m m s g r. C o rte s i i z a rz ą - m in is tre m s p r. z a g r. z a ła tw ie n ia , ż e z

g o i u c z u c io m N a ro d u P o ls k ieg o . — N u n c ju s z a p o sto lsk i, w y k a z u ją c w d o ty c h c z a s o w y m p rz e b ie g u s p ra w y d u ż e z ro z u m ie n ie d la je j is to ty i p o ­ w a g i. i b ę d ą c w p o ro z u m ie n iu z m in i­

s tre m s p r. z a g r. J. B e c k iem s ta ra ł się w y n a le ź ć g o d n y s p o s ó b z a ła tw ie n ia -p ra w y .

N ie ste ty , w b re w u z a sa d n io n y m n a ­ d z ie jo m , lis t k s . m e tro p o lity k ra k o w ­ s k ieg o , d o rę c z o n y w d n iu 8 b m p rz e z d e le g a c ję k a p itu ły k ra k o w s k ie j P a n u P re z y d e n to w i R z e c z y p o sp o lite j o d -

p o s p o lite j s z e i k a n c e la rii c y w iln e j z m u sz o n y b y ł o ś w ia d c z y ć d e le g a c ji:

..P o o d m o w ie k s . m e tro p o lity k r a ­ k o w s k ie g o n a ż y c z e n ie P a n a P re z y ­ d e n ta , k tó re w y ra ż o n e z o s ta ło w p iś ­ m ie z d n ia 2 2 c z e rw c a rb .. P a n P re z y ­ d e n t p rz e k a z a ł s p ra w ę R z ą d o w i. W d o rę c z o n y m p rz e z W a sz ą E k sc e len c ję p iśm ie k sięd za m e tro p o lity z d n ia 6 lip ca P an P re z y d e n t n ie z n a laz ł ż a d ­ n y ch p o d staw d o zm ian y teg o p o stę­

p o w a n ia . P ro w a d z e n ie sp raw y p o zo - sta je w ięc n ad al w ręk ach R z ą d u “.

W o b ec teg o R ząd R z ec z y p o sp o li­

tej p o d e jm u je p o n o w n ie p ro w ad z e n ie sp ra w y n a w łaściw ej d ro d ze.

Mi a d di Him WAte

S Z A N (» H A J. K o m u n ik a c ja lo tn i­

cza P ek in — T o k io z o sta ła p rz erw a ­ n a. W o jsk a c h iń sk ie w sile p o n ad 100 ty s. d o b rze u z b ro jo n y c h ż o łn ierz y zd e­

c y d o w a n e są n a staw ie n ie zb ro jn eg o o p o ru . D o ty ch czaso w e stra ty ch iń sk ie w y n o szą o k o ło 60 ra n n y c h . P o p o łu d ­ n iu z T ie n tsin u d o P e k in u w y ru sz y ł ja p o ń sk i p o ciąg p a n c e rn y .

L O N D Y N . A g e n c ja R e u te ra d o n o ­ si. że w P ek in ie o g ło szo n o stan w y ją t­

k o w y . D o jazd w szy stk ic h p o ciąg ó w d o P e k in u zo stał w strz y m a n y .

T O K IO . D z ie n n ik A sah i" d o n o si o z e rw a n iu ja p o ń sk o -c h iń sk ic h u k ła ­ d ó w i w zn o w ien iu d z iała ń w o jen - In y c h .

Członkowie niemieckiej organiz. przed sadem

T O R U Ń . P rzed S ąd em O k ręgo w y m w C h o jnicach odbyw a się ro zp raw a p rzeciw ­ ko 22 osobom o sk arżo n y m o u d ział w o b o ­ zie p racy zo rg an izo w an y m p rzez D eu tsch e V erein ig un g w b rew statu to w i. O sk arżen i p o ciąg n ięci zo stali do o d p o w ied zialn o ści z art. 165 p ar. 1 k k .

E w e rsm a y e r p o 6 m iesięcy a re sztu , S c h u lz i W illy M ittelsied -t p o 8 m ie- m ieśięcy

• p o 8 m ieś, w ięzien ia, G rz y b iń sk i, P o 2 -d n io w ej ro z p ra w ie , p rzern ó - s’f‘C Y w ięzien ia. K ru e g er 15 m ieś w ien ia c h p ro k u ra to ra i o b ro ń c ó w sąd ]" ięzien ia. A n k la m m i A ltsch e ller o g ło sił w y ro k , m o cą k tó re g o sk a z a n i p o A __. ...

zo stali: k o m e n d an t o b o zu K lim ek n a L a u n . M ark s, F e c h n e r p o 5 m ieś, w ię- 2 la ta w ięz ien ia . D ro ss A rm in n a 20 z ie n ia , A d am i B ru n k n a u m ie sz e ż en ie m iesięcy w ięzien ia. G e ro G e rsd o rf i w z a k ła d zie p o p ra w c z y m z zaw -iesze- E rc im a n L iso lette p o 15 m iesięcy . B a -' n iem n a 3 la ta, z a ś sio stry W eh r p o n ach . R o sen b erg . F a lk e n b e rg . H u n d t,’10 m iesięcy w ięzien ia.

R o zp raw ie p rzew o d n iczy sędzia O k ręg o w eg o p . B ig ajczy k , o sk arża p ro k u rato r W an d tk e.

S ąd p rzesłu ch ał o sk arżo n y ch św iadk ó w .

S ąd u w ice-

o raz

Były starosta kartuski Czarnocki aresztowany

Onegdaj na polecenie Urzędu Proku- J prowadzonych od dłuższego czasu docho- ratorskiego aresztowany został, w wyniku , dzeńr b. starosta powiatowy w Kartuzach

nia wielkiej sprawy i wyzwalać pocz- nie w sobie niepospolite wartości dla dobra Narodu i Państwa, jeśli obudzi w sobie dumę tworzenia obok własnego szarego życia historii i postanowi włas ­ ne piętno kłaść na rzeczywistości.

Przed światem pracy w Polsce : toi ogromne zadanie — nie od dziś — ale dziś nabiera ono szczególnej jaskrawo ­ ści i znaczenia niemal nakazu. ŹJ ____

wzmóc w sobie i ujawnić z całą pręż­

nością, właściwą ruchom robotniczom poczucia państwowe i narodowe.

si wziąć się za bary z małością i sza­

rzyzną, z tym wszy st kim. co ze spra ­ wy robotniczej czynić chce odskocznię dla partyjnej gry, dla porachunków małych i nieistotnych. By sprawę te

uczynić rdzeniem sprawy Narodu. ' , . .

\rzeczą ani właściwą, Jest rzeczą zrozumiała^, ż- i

ca wewnętrzna rozwijai

-a

będzie iię, bez której nie ma tym konsekwentniej i szybciej im pic

,p. Czarnocki, który ostatnio przydzielony był w charakterze radcy do Urzędu Woje­ wódzkiego w Toruniu.

Aresztowanie starosty wywołało wielkie wrażenie morzu. Pan Czarnocki ma

karierę administracyjną. Przez 10 lat był on starostą w Nieświeżu.

Ponieważ dochodzenia prowadzone są przez sędziego śledczego Sądu Okręgowe­ go w Gdyni, aresztowany starosta osadzony zostanie w Wejherowie.

dzej zniknie rozbicie, skazujące na li ­ cytację i kłamstwo ruch robotniczy, im prędzej nastąpi organizacyjne zje ­ dnoczenie.

Musi być odrobione do gruntu wielkie zaniedbanie. Musi nastąpić zogniskowanie życia wokół ideałów, nadających egzystencji człowieka po- wyższych i szlachetniejszych aspi- Musi on ^ rac P' przeczy to zadaniom obrony wzbogacania codziennego bytu, raczej rozszerza i pogłębia możliwości sku- tecznego działania.

Ale nikt nie zaprzeczy, że bez wie­

dzy o Państwie, o jego istocie politycz ­ nej, moralnej i materialnej, wprowa- dzanie mas na arenę walk politycz­

nych i społecznych, nęcąc je mirażami .zwycięstw i tylko zwycięstw nie jest

, ani możliwą.

7 a । lotami na pokładzie trzech krążowników Czarnockiego na całym Po­ za sobą długą

Dalsze poszukiwania za zaginioną lotniczką

N a p o szu k iw an ie lo tn iczk i E arh art w y­

ru szyła, jak ju ż d o n o siliśm y , cała ekspedy- ' cja w składzie pancernika z trzema samo-

, j • 7 , . •1 , - - I.u irx ccn K rązuw r

I !

‘L

bowiem droga łamie wszelką dyscyph-

pomocniczych, 4 kontrtorpedowców

twórczości

I

zwycięstw istotnych i trwałych.

t

. r j

Tł w oraz

am

, lotniskowca „Lexington1,4 z 54 samolota- i mi na pokładzie.

(2)

Str. 2 G Ł O S “ Nr. 78

o celową politykę zbożową Sfałszowanie wywiadu przez żyda

w okresie pożniwnym

KJIHGFEDCBA

W iadomości, nadchodzące z całego kra­

ju, o tegorocznych zbiorach wywołują po­

ważną troskę całego rolnictw a m imo ca­

łej swej objektyw ności i powściągliwości od niew yw ołania popłochu. Nie m niej w szystkie organizacje rolnicze stanęły przed pilną koniecznością przygotow ania się na „każdą ew entualność44. W iele jed­

nak będzie zależało od polityki gospodar­

czej rządu, należycie przew idującej rozwój sytuacji oraz w ychodzącej z odpow iedni­

m i zarządzeniam i niejako „na spotkanie44 tej sytuacji.

Chcąc ułatw ić takie postaw ienie sprawy Centralny Zw iązek O rganizacyj i Kółek Rolniczych przedłożył panu M inistrowi Rolnictw a i Reform Rolnych m em oriał po­

ruszający w szystkie zagadnienia, dotyczą­

ce pilnych i bezw zględnie koniecznych za­

rządzeń.

M . in. m em oriał porusza zagadnienia do­

tyczące polityki zbożowej rządu w tego­

rocznym okresie gospodarczym, szczegól­

nie te które m ają na celu zaham ow anie sta­

łego spadku cen zbóż w' ohresie pożniw­

nym .

Prezes Rom. Związku Kół Śpiewaczych p. Józef Ratajski ustąpił

TO RU N . W niedzielę dnia 11 lipca od­

będzie się zjazd Delegatów Pom orskiego Zw iązku Kół Śpiewaczych, którego preze­

sem od dwóch lat był p. Józef Ratajski.

D ziałalność p. Ratajskiego w Pom or­

skim Zw iązku K ół Śpiewaczych nie zyska­

ła uznania u śpiew aków pom orskich. To też w czasie ostatniego Zjazdu Śpiewaczego w Toruniu na zebraniu jubileuszow ym de­

legaci poszczególnych Kół z całego Pom o­

rza uchw alili jednogłośnie na w niosek p.

dyr. A ntczaka zwołanie Zjazdu Delegatów Pom orskiego Zw iązku Kół Śpiewaczych najpóźniej w trzech m iesiącach. Zjazd D e­

legatów został zw'olany na niedzielę, dnia 11 lipca hr. Pan Ratajski pragnąc sobie za­

oszczędzić przykrości, dnia 5 lipca br. po burzliw ym zebraniu Zarządu Głównego, zgłosił rezygnację z zajm owanego stanow i­

ska prezesa Pom orskiego Zw iązku Kół Śpiewaczych.

U łatw ienie całkow itego wyzyskania przez rolników kredytu zastawowego i za-1 liczkowego. U trzymanie zw rotu ceł wywo- i zowych na te ziem iopłody, które stale wy­

stępują nadw yżkow e ponad spożycie wew­

nętrzne, przede w szystkim jęczm ienia na dającego się do słodow ania, grochu i fasoli.

O droczenie egzekucji podatkow ych na okres jesienny, a dla rolników dotkniętych klęską posuchy, rozłożenia podatków za rok bieżący na dwa lub trzy lata następ­

ne.

Zrew idow anie przepisów' przem iało­

wych do których nie stosują się wszystkie m łyny a z tych w szczególności m ałe. Prze­

pisy przem iałow e będą m iały w' tym wy­

padku sikuteczne zastosow anie, gdy tylko określone gatunki m ąki będą m iały praw o transakcyj giełdowych.

Przeprow adzanie zakupów interw en­

cyjnych i na zaopatrzenie wojska pow in­

no być uskuteczniane wr okresach zw iększo­

nej podaży zbóż na rynek krajow y z tym by nie w ystępow ały krótkotrw ałe zjaw iska bez gwałtownego chłonięcia zbóż z rynku co m ogłoby w prowadzać niepożądane za­

kłócenia w organizacji handlu zbożem .

W obec powyższego, w przyszłą niedzie­

lę śpiewacy pom orscy w ybierać będą no­

wego prezesa Zw iązku.HGFEDCBA

P O Ż A R M A G A Z Y N U P O R T O W E G O M A R Y N A R K I W O J E N N E J

N A O K S Y W I U

W c z o r a j w p ó ź n y c h g o d z i n a c h w i e c z o r ­ n y c h z n i e w y j a ś n i o n y c h n a r a z i e p r z y c z n w y b u c h , g r o ź n y p o ż a r n a t e r e n i e p o r t u w o j e n n e g o w G d y n i n a O k s y w i u . P o ż a r p o ­ w s t a ł w j e d n y m z m a g a z y n ó w , w k t ó r y m z n a j d o w a ł s i ę s p r z ę t . P ł o m i e n i e w c i ą g u k i l k u n a s t u m i n u t o b j ę ł y c a ł y b u d y n e k r o z ­ p r z e s t r z e n i a j ą c s i ę g w a ł t o w n i e .

N a m i e j s c e p o ż a r u p r z y b y ł y n i e z w ł o c z ­ n i e s t r a ż e m i e j s k i a , p o r t o w a i m a r y n a r k i w o j e n n e j . P o b l i s k o 1 - g o d z i n n e j a k c j i p o ­ ż a r z o s t a ł u g a s z o n y . S p a l i ł a s i ę w e w n ę t r z ­ n a c z ę ś ć m a g a z y n u o d s t r o n y m o r z a .

LW ÓW . Były prem ier prof. Józef B ar-1 teł złożył przedstaw icielow i PA T. we Lwowie, w związku z kom entarzam i pra­

sy na tem at rzekomego jego wywiadu, na stępujące oświadczenie:

„N iedaw no zgłosił się u m nie niejaki p. Seinfeld jako przedstaw iciel warszaw­

skiego pisma „Czarne na białem ” i wy­

m ógłszy na m nie na podstaw ie poleceń krótki wywiad, zadał mi sześć pytań, na które udzieliłem jasnych lakonicznych od­

powiedzi.

Zapytany, czy piszę pam iętniki, odpo­

wiedziałem krótko, że nie, zapytany czy m am zam iar je pisać, odrzeklem : Za 20 lat.

Na pytanie jaki m ój stosunek do OZN.

odpow iedziałem, że oddany całkowicie ter­

m inowej pracy naukow ej nad dziełem z za­

kresu perspektyw y m alarskiej, które bę­

dzie koroną m ej działalności i absorbuje m nie w ciągu 18 godzin na dobę, uniem oż­

liwiając naw et odpoczynek urlopow y —- nie interesuję się zupełnie polityką i stoję od niej zdała, gazet nie czytam i sytuacji OZN zupełnie nie znam .

Zapytany dalej o m ój stosunek do kor- poracyj akadem ickich, w yjaśniłem, że nie m am do tej sprawy żadnego stosunku, gdyż na Politechnice lw ow skiej, na której wykładam korporacje nie są przez Senat zatw ierdzane i nie istnieją.

Na pytanie o m oją opinię o projekcie nowrej ustaw y akadem ickiej odpow iedzia­

łem , że jestem zw olennikiem reakcji prze- ciwko panującym , a nie m ożliwym do dal­

szego tolerow ania stosunkom oraz nastro­

jom w śród m łodzieży.

Na pytanie ostatnie o m ój stosunek do kw estii żydow skiej odpow iedziałem , że kw estia ta jest pow ażna i trudna do załat­

wienia, jednak w każdym razie, choćbym m iał nadal narażać się na ataki, stoję tw ar­

do na stanow isku, że za pom ocą bicia ko­

gokolwiek żaden w ogóle problem nie m o­

że być rozw iązany.

O dpow iedzi m oje p. Seinfeld zanoto­

wał i na m oje żądanie, by ani słowa w ię­

cej nie ogłaszał, jako pochodzącego ode m nie, odczytał m i je aż trzykrotnie.

Tym czasem do swego czasopism a podał zupełnie inny wywiad, jako rzekom o od­

byty ze m ną i włożył w m oje usta słowa, a naw et całe zdania i m yśli których nigdy nie w ypowiedziałem , i które naw et logicz­

nie nie w ynikały z m oich wyjaśnień.

Jestem przekonany, że chciano m nie w ten perfidny sposób wciągnąć w jakieś po- lem iki polityczne, od których, pow tarzam stoję i stać będą z daleka w obecnym okre­

sie ogromnie w yteżonaj pracy naukow ej.

Piętnując z całym naciskiem ordynar­

ną niesumienność wspom nianego m ego rozm ówcy, pragnę dać jaknajkategorycz- niejszy wyraz m emu słusznem u oburzeniu i podkreślić przy tej okazji, iż na szczęście po raz pierwszy zdarzyło m i się by dzien­

nikarz przekręcił m oje ośw iadczenia. Tym silniej pragnę publicznie oburzenie swe podkreślić, że uważam tego rodzaju ban­

dytyzm prasow y za bardzo szkodliwy dla interesu ogólnego.

C H C Ą Z R Ó W N A Ć K O Ś C I O Ł Y Z Z I E M I Ą

Z M oskwy nadeszła wiadom ość o no­

wym planie bezbożniczym bolszewików.

W przeciągu lat pięciu m ają być wszyst­

kie kościoły zrów nane z ziemią. Te kościo­

ły, które nie zostaną rozebrane, słu­

żyć będą celom św ieckim jak klubom lub przem ienione zostaną na kina.

Zniszczenie tych nielicznych kościołów m a nastąpić z względu na bezpieczeństwo.

Nie zburzone zostaną jedynie te kościoły które przedstaw iają w ielkie znaczenie hi­

storyczne lub są pom nikami budow nictw a.

Z W ładyw ostoku donoszą, że zam knię­

to tam ostatni, dotychczas otw arty ko­

ściół.

POKOJE

t a n i e , c z y s t e , c i c h e i c i e p ł e z w o d ą b i e ż , b l i s k o D w o r c a G ł . w W a r s z a w i e p o l e c a

ROYAL

C h m i e l n a 3 1 K a w i a r n i a B e z p ł a t n y g a r a ż .—

5ercJ u/niewoli

W NAPISAV OmjjNagorski

5 0 ) p o w i e ś ć z l a t 1 9 2 1 — 2 4 n a P o l e s i u .

U Ciąg dalszy.

j ROZDZIAŁ XXL

Z w ł a s n e j w o l i .

W południe, w biurze kobryńskiego kom endanta policji zjawił się wysoki, skrom nie ubrany mężczyzna z silnym zarostem na kształtnej, bardzo przy­

stojnej twarzy. W poczekalni było pu­

sto. Przybyły, jakby znając już zgóry rozkład biura, bez wahania skierował się do dalszych drzwi, zapukał i nie czekając otwarł je.

Siedzący za biurkiem i piszący coś kom endant, na chwilę oderwał wzrok od pracy, spojrzał na przybysza, m il­

cząc wskazał na krzesło i dalej pisał.

Dopiero po dłuższej chwili, gdy skoń­

czył list, złożył go starannie, zam knął do szuflady i odezwał się:

— Pan w jakiej sprawie?

— Przed kilku dniam i z polecenia pana aresztowano w m iasteczku star­

ca, niejakiego Orlika. Przyszedłem właśnie w sprawie tego człowieka.

— Narazie widzenie się z nim jest niemożliwe, aż do rozprawy sądowej.

— On stanie przed sądem ?

— I to nie zadługo mój panie. Całe Polesie, nękane przez niego, czeka na wymiar sprawiedliwości.

— Przez niego?

— Nie rozumiem! No pewno, że

p r w w n i e g o !

— Pan jest w błędzie, panie komen-

• . to jest najuczciwszy, najszla­

chetniejszy może człowiek na całym Polesiu, który krzywdy dotychczas nie zrobił nikomu.

— Ale panie, co pan wygaduje, przecież to Orlik, ataman Orlik.

— Nazwisko zgadza się. Nie zgadza się jednak ten tytuł.

— Co pan chce przez to powiedzieć?

— Że jest pan na błędnej drodze, panie komendancie. To nie jest ata­

m an Orlik.

— Jakie m a pan na to dowody?

— Niezbite. Poproś tu zapoznam pa­

na z prawdziwym atamanem Orlikiem.

— A któż to taki?

Przybysz spokojnym głosem rzekł, wstając z m iejsca:

— Ja!

Kom endant siedział jak poprzed­

nio... Czy zrozum iał już w czasie roz­

mowy kogo m a przed sobą, czy roz­

poznał poprostu przybysza widząc, że twarz jego bliźniaczo podobna jest do twarzy na fotografii, znajdującej się w szufladzie jego biurka, czy wresz­

cie czekał na tę wizytę Orlika — dość, że oświadczenie atamana nie wywarło na nim większego wrażenia. Tylko oczy jego ześlizgnęły się szybko gdzieś

w stronę.

Orlik zauważył to i uśm iechnął się

— Proszę nie obawiać się! — rzekł.

Jeżeli sam zgłosiłem się tu, to napew- iiO nie ucieknę.

Przez moment komisarz wahał się.

nie wiedząc co uczynić.

Spoglądał na gościa z ukosa i z za­

ciekawieniem W ysoka, silnie zbudo­

wana postać, z szeroką, jak wykutą piersią, z twarzą ciemną, spaloną słoń, cem i wiatrem , dziwny, jakby na wpół uśm iechnięty wzrok, wywarły na nim silniejsze wrażenie, niżby się tego spodziewał.

Teraz dopiero zrozumiał tę suge­

stię, jaką wywierał Orlik na tych, któ­

rzy zetknęli się z nim.

— Toś ty taki! — myślał kom i­

sarz -- no, me małego jesteś kalibru!

W pierwszej chwili chciał przy­

brać na twarzy wyraz surowy, ko- mendancki. ale odrazu zorientował się, że z tym człowiekiem, dobrowolnie oddającym się w jego ręce, takim wy­

razem nic nie zdziała. Nie było zresz­

tą wiadom ą rzeczą: jakie przyczyny, pom ijając zaaiesztowanie Grzegorza, wpłynęły na Orlika, że zjawił się tu.

Czy nie kryje się za tern jakiś jego nowy plan, czy pułapka?

Te myśli błyskawicznie przemknę­

ły przez głowę kom endanta i błyska­

wicznie wydać m usiał na nie ocenę, l.o nie zmienił pozycji, w jakiej zastał go Orlik, nie zmienł nawet wyrazu twarzy. Tymczasem Orlik zaczął mó­

wić:

— Przyszedłem do pana zupełnie sam bez pomocników. I za kilka m i­

nut. gdy pan ostatecznie pozbawi m nie wolności, stanę się w ręku pana bez­

silnym anesztantem, z którym można zrobić, co się chce. Zanim się to jednak stanic, chciałem prosić pana o jedno

— o pozwolenie ujrzenia tego starca, którego trzym a pan zamiast mnie w areszcie, a który niewątpliwie po wy­

jaśnieniu omyłki zostanie zwolniony.

To spotkanie może się odbyć w pań­

skiej obecności. Zapewniam przy tern solennie, że skoro sam zjawiłem się tu, nie przedsięwezimę nic w celu ucieczki . Chciałbym jedynie pożegnać tego starca, zanim zam kną się za

mną, a przed nim otworzą — drzwi więzienne, za którymi czeka na mnie śm ierć, albo dożywotnae katusze...

W iem, że tylko od pana zależy speł­

nienie mojej prośby, wierzę jednak, że mi pan nie odmówi.

Komisarz pierwszy raz spojrzał Or­

likowi wprost w oczy. Orlik odpowie­

dział twardym , poważnym, lecz zara­

zem pełnym sm utku wzrokiem.

— Da mi pan słowo, że tego spot­

kania nie użyje pan do innego celu, jak tylko do przywitania się ze star­

cem?— Daję!

— I ja mogę na to słowo liczyć?

— Nikt się jeszcze na moim słowie nie zawiódł — z dum ą odparł Orlik,

— A więc zgadzam się... ale tak, jak to pan zresztą sam zaproponował,

odbędzie się to przy mnie!

Orlik schylił głowę na znak po­

dziękowania.

Kom endant zadzwonił. Przybyłemu posterunkowemu kazał przyprowadzić Grzegorza który przez cały czas swego tutaj pobytu trzymany był w „samot­

ni4 .

Przypuszczał nie wiadomość o tern, kto się znajduje u kom isarza, jakim ś sposobem dotarła do kancelarii, bo co chwilę to ktoś nowy zjawiał się z ja­

kąś sprawą do kom endanta, oglądając przytem Orlika ze wszystkich stron.

Nie trwało to jednak zbyt długo, gdyż wkrótce wprowadzono Grzegorza.

Szedł z pochyloną głową i założo­

nymi na plecach rękoma, zdając się nie zwracać uwagi na to, co z nim ro­

bią i co mu każą uczynić. Ale ujrzaw­

szy Orlika zbladł jeszcze bardziej i za­

drżał na •■'ałym ciele.

— Stefan?! - wyszeptał przerażo­

ny.

— Ja, Grzegorzu! Nie lękaj się tak!

Orlik zbliżył się do Grzegorza, wy­

ciągając ręce

( C i ą g d a l s z y n a s t ą p i ) .

(3)

N r 7 8

GŁOS

S tr 3

Wiadomości ciekawe z bliska i daleka

C H E Ł M N O . (Z uroczystości odpusto­

wych w Chełmnie). C o ro c zn ie o d d n ia 1 d o 3 lip c a o d b y w a się w C h e łm n ie o d p u st k u c zc i M a tk i B o sk ie j C h e łm iń sk iej. C o ro k u g ro m a d z i o n ty siąc e p rz y b y ły ch z n a jd a l­

sz y c h stro n P o m o rz a . W ty m ro k u lic z b a p ie lg rz y m ó w się g a ła 1 8 ty się c y . G łó w n e u ro c zy sto śc i o d p u sto w e z a w a rł d z ie ń 2 lip c a , w 'k tó ry m w ie lk i c m en ta rz fa m y c ał­

k o w ic ie z a le g ły tłu m y w ie rn y c h . K sięż y b y ło o k o ło 6 0 .

CHEŁMNO. (Nieznana choroba koni pomorskich). W m a ją tk u N o w y d w ó r c h e ł­

m iń sk im p o w iec ie , n a le ż ąc y m d o k lu cz a m a ję tn o śc i h ra b ie g o A lv e n sle b e n a z O stro - m e ck a , w y b u ch ła ja k a ś d z iw n a , d o tą d n ie z b a d a n a je szc z e c h o ro b a k o ń sk a . C h o ro b a ta , w ro d z a ju z ło śliw ej a n em ii, je st z araź­ liw a . P rze b ie g c h o ro b y je st k ró tk i: k o n ie d o sta ją g o rąc z k i i sz y b k o z d y ch a ją .

Z p o le ce n ia w ład z sa n itarn y ch z a b ito w N o w y m d w o rz e 4 3 k o n ie. M im o e n erg i­

c z n y ch z a rz ą d ze ń o c h ro n n y ch ta je m n ic z a e p id em ia k o ń sk a p rze n io sła się ró w n ież d o O stro m ec k a g d z ie z a b ito d w a k o n ie, k tó re z a p ad ły n a tę n ie zb a d a n ą d o ty c h cz as c h o ro b ę.

W N o w y m d w o rze p rz eb y w a d e leg a t M in isterstw a S p ra w W e w n ę trz n y ch , k tó­ ry w e sp ó ł z p o w ia to w y m le k arze m w e te­

ry n a rii p rz ep ro w a d z a n a m ie jscu b a d a n ia n a d ta je m n ic zą c h o ro b ą .

Ś W IE C IE . (Motocyklista przejechał d ró ż n ik a ). D o S w ie c ia n a d e szła w ie ść o k a ­ ta stro fie , ja k ie j u le g ł ja d ą c y n a m o to cy k lu m iesz k a n ie c S w ie c ia , p . K aro l G illm e iste r.

W y m ie n io n y ja d a ć m o to cy k le m d o B y d g o ­ szczy , w p o b liżu w si O sie lsk , n a sk u tek o - ślep ien ia p rz ez sło ń c e n ie z a u w a ż y ł p ra cu ­ jąc eg o n a sz o sie 2 7 -le tn ieg o d ró ż n ik a B ru­ n o n a S c h a la u a z K u so w ra i n a jec h a ł n a n ie­

g o -

S k u te k n a jec h a n ia b y ł o k ro p n y . R o b o ­ tn ik d o z n a ł p ę k n ię cia c z asz k i i siln eg o wTstrz ąsu m ó zg u , m o to c y k lista o d n ió sł zaś lże jsz e o b ra ż en ia. M o to c y k l z o stał c a łk o ­ w ic ie z n isz cz o n y .

S p ra w c a w y p ad k u sa m z ajął się o fiarą w y p a d k u i telefo n icz n ie zaw ezwrał p o g o to­

w ie , k tó re p rze w io zło c ię żk o ra n n e g o d o sz p ita la. M im o o p ie k i lek a rsk iej n ie szc z ę­

śliw y d ró ż n ik n ie o d z y sk a ł p rz y to m n o śc i i n ie m a p ra w ie n a d zie i u trz y m a n ia g o p rz y ż y c iu

G illm eiste r sa m z g ło sił się d o p o lic ji.

B Y D G O S Z C Z . (Ż y d zi o p u sz cz ają B y d­ g o sz c z ). W sk u te k z d e c y d o w a n eg o b o jk o tu w’ o sta tn ic h c za sac h z lik w id o w a n o w B y d ­ g o sz c zy k ilk a n a śc ie p rz ed sięb io rstw ż y ­ d o w sk ic h .

12)

JdiEF KoLoDZIŁJCŁrk r-1

5%

(C ią g d alszy ).

B u d z e n ie trw a ło b a rd zo d łu g o , b o b a ­ ła się g ło śn ie j stu k a ć w szy b ę, a jeszcze d łu ż e j trw a ło p rz e k o n y w a n ie sz o fe ra , że m a je zaw ieźć d o B y d g oszczy . A n d rz e j — ta k m u b y ło b o w ie m n a im ię — n ie d a ł­

by się m o że w c ią g n ą ć w ry z y k o w n ą d la sta ło śc i je g o p o sa d y p o d ró ż, g d y b y m e p e w n e sk ru p u ły n a te m at p o z o sta w ie n ia p. C z e rw ca w B y d g o szczy . S p ra w o w a ł się w ięc b a rd z o cich o , k ie d y w y ta c z a ł w ó z z g a ra ż u , a le sz u m u m o to ru n ie d a­

ło się u k ry ć .

— W im ię O jca i S y n a — p rz e ż e g n a ła się Ja n k a , g d y m o to r w a rk n ą ł i w ó z w y b ieg ł za b ra m ę w illi.

— O b y n a m się u d a ło — d o d a ła H e le n ­ k a, a Ja d z ia ty lk o w e stc h n ę ła .

— C zy też m a m a p rz e b u d z iła się n a h a ła s sa m o c h o d u ?

— C h o ćb y się p rz e b u d z iła , to i ta k n a s ju ż n ie d o g o n i.

O re ty , a le co to b ęd zie, ja k m y w ró c im y ?

T y lk o się n ie m a rtw m y n a z a p a s.

N a ra z ie m a m y in n e z m a rtw ie n ie . Je- d z ie m y p rz e c ie ż, żeb y zw o ln ić w ię ź n ia , a n ie w ie m y d o b rze, g d zie o n sied zi. .

— P rz e c ie ż p a m ięta m , że m a to b y ć n ie w y k o ń c z o n a w illa — —

P o n a d to k ilk a firm z g ło siło d o re je ­ stru h a n d lo w eg o p o d a n ie o w y k re śle n ie ich z re je stru .

W te n sp o só h B y d g o sz cz p o z b y w a się o statn ic h ju ż p rz ed sięb io stw ż y d o w sk ic h .

M 4 Ł Y K A C K . (T rag icz n y w y p ad e k 8 -le tn ieg o d z ie c k a ) — w y d a rz y ł się w p o b liżu M a łe g o K a ck a trag ic zn y w y p ad e k k tó rem u u le g ło 8 -le tn ie d z ie c k o . Z am ie­

sz k a ły p rz y ro d z ic a c h w M a ły m K ac k u p rzy u lic y K iele ck ie j 2 9 — 8 la t lic zą c y B ern ard E n g ler u d a ł się d o p o b lisk ie g o la su p o sz y szk i. W ra c ają c c h ło p ie c z n a la z ł się n a w y so k im n a sy p ie to ru k o le jo w eg o , w c h w ili k ied y p rze jeż d ż a ł tam tę d y p o c ią g to w aro w y . C h ło p iec strac iw sz y ró w n o w a­

g ę, sp a d ! z n a sy p u i sto c z y ł się w p ro st p o d k o ła jed n e g o z w a g o n ó w , k tó re o d c ię ły m u n o gę p o w y ż ej k o la n a , o raz z m iaż d ży ły sto­ p ę d ru g ie j n o g i.

W sta n ie b e zn a d zie jn y m p rze w ie zio n o n ie szc z ę śliw e d z ie ck o d o le cz n icy , g d z ie d o k o n an o n ie z w ło c z n ie a m p u tac ji o b y ­ d w ó c h k o ń c zy n . C h ło p iec z n a jd u je się w a g o n ii.

G D A N S K . (S u ro w y w y ro k n a p a sto ra w G d ań sk u ). W e w to re k o d b y ł się p rze d są­

d e m g d a ń sk im d la sp raw n a g ły c h p ro c es p rze ciw k o p re z eso w i ta k z w a n e g o ,,e w a u - g ie lic k ie g o k o śc io ła w y z n a w c ó w ", tj. ty c h k tó rzy o p ie ra ją się k o m e n d z ie h itle ry zm u w k o śc ie le , p a sto ro w i W a d te ro w i. o sk a r­

ż o n em u o to , że d o sw y ch k o le g ó w w y sy ­ łał o k ó ln ik i i w n ic h p o ru sz a ł sp ra w ę a re­

sz to w a n ia d u c h o w n y c h z a le c a ją c o d c zy ta ­ n ie ty c h o k ó ln ik ó w z k a z a ln ic w iern y m . S ę d z ia P ro h l, p rz ek ra cz a ją c n a w e t w y so k i w n io sek k a rn y p ro k u ra to ra , sk a z a ł p a sto ra W a lte ra n a trzy m iesią c e w ię zien ia i 1 8 0 0 g id . g rz y w n y .

A’ H7effrof>ofsfci

P O Z N A N . (S p a d ! z b a lk o n u ). N ie zw y ­ k le tra g ic z n y w y p a d ek w y d a rz y ł się p rz y u l. P io tra W a w rz y n ia k a w P o z n an iu . P rze ­ b y w ając y w to w arzy stw ie n a d re w n ia n y m b a lk o n ie je d n o p iętro w eg o d o m u , z n a jd u ­ ją ce g o się w p o d w ó rzu , d o z o rc a m iejsk . w y ch . fiz . W a le n ty K o sic k i w sk u te k z a ła­

m an ia się b a rie ry , sp a d ! z w y so k o śc i o k o­

ło p ię c iu m e tró w i z a b ił się n a m ie jsc u . C e­

lem w y ja śn ie n ia p rz y cz y n y tra g icz n e j śm ierci śp . K o sic k ie g o , p rzy w o ła n o n a m ie jsc e p o licję i z a w ia d o m io n o p ro k u ra­ tu rę.

P O Z N A N . (G ro m u d e rz y ł w trz y tram ­ w aje). P o d c z as b u rzy k tó ra w ty c h d n ia c h p a n o w a ła w P o z n an iu p io ru n y o b ra ły so ­ b ie n iejak o za c el k u rsu ją ce u lic a m i tram ­ w aje p o z n a ń sk ie . N a u lic y D ąb ro w sk ieg o

N ie w y k o ń c z o n y c h w ill je st d u żo . A p rzy ja k ie j to u lic y — w iesz c h o c ia ż ? N ie m y si, że B y d g o szcz — to m a ła m ie ­ śc in a —

N o , to co z ro b im y ?

— Ja k b ę d z ie m y n a m ie jsc u , to d o w ie­

m y się, g d zie ta m n a jw ięc e j b u d u ją . — O b je d z ie m y p rz e d m ie śc ia , u lic ę p o u ii?y , z a jrz y m y w k a ż d y k ą t, b ę d z ie m y się p y ­ tać, d o w ia d y w a ć ...

T o m o że p o trw ać c h y b a ty d z ie ń —

— A n o , m o że... H e le n k a z a m y śliła się z tro sk ą n a n ie w y sp an e j tw a rzy c z c e — d o b rze, że c h o c ia ż z a b rały śm y p ie n ią d z e

d o d a ła .

A le m a m a to c h y b a z a m a rtw i się n a śm ie rć — sk o n sta to w a ła ze sm u tk ie m Ja n k a .

H e le n k a n ie w ie d z ia ła, co n a to o d p o ­ w ied zieć.

Z a p ad łe m ilc z e n ie .

M in ęły ju ż d a w n o o sta tn ie d o m y P o ­ z n a n ia . A u to m k n ę ło p o p u stej, g ła d k ie j szo sie. P o z a sz y b a m i p rz e w ija ły się sk ą ­ p a n e w k sięż y c o w e j p o św iac ie o b ra z y la só w , łą k , o tu lo n y c h w ciszę w io sek 1 m ia ste c z ek . S z u m ia ł m o to r ró w n y m , n u ż ą c y m w a rk o te m . H e le n k a co raz b a r­

d ziej tra c iła w ia rę w celo w o ść p rz e d się ­ w z ię c ia , w k tó re w c ią g n ę ła sw e to w a­

rz y szk i ta k b ez z a sta n o w ien ia , w p ie rw ­ szy m o d ru c h u śm iałe j m y śli.

A le n a co fn ięcie się ju ż b y ło zap ó źn o . P o d c z a s g d y o n a ta k się m a rtw iła n a d n ie p e w n y m lo sem n o cn ej e sk a p a ­ d y . Ja n k a i Ja d z ia u z n a ły , że trz e b a k o ­ rz y sta ć z k a ż d e j c h w ili i o p a rte o siebie g ło w a m i, z a sn ę ły b eztro -sk o .

u d e rz y ł p io ru n w tra m w a j lin ii n r 8 , in n y g ro m u g o d z ił w tram w aj lin ii n r 1 0 , k u r­

su jąc y p o m ię d zy P la ce m S a p ie ży ń sk im i Je ży c am i. T rz ec i g ro m u d e rz y ł w tram w aj lin ii n r 1 , o d b y w ając y k u rs p o m ię d zy u li­

c ą W ie lk ą i d w o rc e m k o lejo w y m . W e w szy stk ic h w y p a d k a ch u d e rze n ie g ro m u o p ró c z p rz era że n ia p o w stałe g o w śró d p a ­ sa ż eró w n ie sp o w o d o w ało ż a d n e g o w y p a d ­ k u w lu d z iac h . Je d y n ie u leg ły u sz k o d z e n iu k ilo m etro m ie rz e, p rze z k tó re n a jw id o c z­

n iej p io ru n y się w y ła d o w a ły .

K R O T O S Z Y N . (G ło d ó w k a s tra jk u ją ­ c y ch w c e g ieln i C z u b e k i S k a w S tary m K ro to sz y n ie .) S trajk w c eg ieln i C zu b e k i S k a w S tary m K ro to sz y n ie , trw ają cy ju ż p rze szło trz y ty g o d n ie w sk u tek n ie sły c h a­

n e g o o p o ru a k c jo n ariu sz y , w sz ed ł o b e c n ie w n a jg ro ź n iejsz ą i ro ztrz y g ając ą fa zę . T ak d łu g o trw a łe g o i o streg o s tra jk u o raz tak u p a rty c h p rac o d aw có w w o g ó le d o ty c h c za s w K ro to sz y n ie n ie n o to w a n o . Z d a w a ło się ju ż że w ty c h d n ia ch z a ta rg z o sta n ie ja k o ś z a ła tw io n y , b ow iem p . C z u b e k z a w e z w a ł d e le g a cję stra jk u ją c y c h d o P o z n a n ia w c e­

lu o statec zn e j u g o d y . W o b ec teg o w u b ie­

g ły w to re k w y je c h ała d e le g ac ja s trajk u ją­

c y c h d o P o z n an ia , g d z ie o d b y ła się k o n fe­

ren c ja z a k cjo n a riu sza m i firm y C z u b e k i S k a , jed n a k ż e w sk u tek d a lsz eg o o p o ru p ra­

c o d aw có w d e le g ac ja w ró c iła z n ic z y m , w sk u te k c ze g o strajk u jąc y p o sta n o w ili c h w y c ić się o statn ie g o śro d k a, ja k im je st g ło d ó w k a .

W Y R Z ^t S K . (Ś m ie rte ln y n a p ad w p o w . w y rz y sk im ). L o te m b ły sk a w ic y ro ze sz ła się w ia d o m o ść o b e stia lsk im n a p ad z ie, k tó re­

g o o fia rą p a d ło ż y cie m ło d e g o m ę żc z y zn y . N a p ad p o w sta ł n a tle ry w a liz a c ji m iło­ sn e j. W 1 9 -le tn ie j K re lló w n ie z m a j. P rz e - d g ó rz z a k o ch a ł się 2 1 -letn i ro b o tn ik P a w eł P ła cz ek z R z esz k o w a i S tan isła w K in alsk i z S z cz erb in a , ró w n ież ro b o tn ik la t 2 1 .

W n ied z ie lę d n ia 2 7 h m . K in a lsk i, p a ­ ła jąc stra sz n ą ż ąd z ą z em sty u d a ł się w k ie ru n k u P o d g ó rz a i u k ry w sz y się w ży cie o c z ek iw ał n a u d a ją ce g o się w ty m c z a sie d o sw ej w y b ra n k i P ła cż k a . Z b ro d n ia rz w y­

sk o c zy w sz y n a g le z u k ry c ia , z ad a ł n iesp o - d z ie w a ją cy m u się n a p a d u P ła cz k o w i k ilk a c io só w n o ż e m , n a sk u te k k tó ry c h w k ró tc e w y z io n ą ł d u c h a .

Z a z b ieg ły m m o rd ercą w sz cz ęto e n e r­

g icz n y p o śc ig .

Je st to ju ż d ru g i ta k i n a p a d w ty m ro ­ k u p o d W y rz y sk ie m .

"X.

Ł O M Ż A . (Z n o w u ż y d z i sp ro w o k o w a li z ajśc ia). P rz y u l. R y b a k i ro b o tn ik S z cz u b a p o tk n ą ł się o n e g d aj i p rzy p a d k o w o w y b ił sz y b ę w sk le p ie ży d ó w sk im . V ,ó w cz a ś ze

M in ę ła g o d z in a je d n a i d ru g a szy b k iej ja z d y j n a n ie b ie z a ró żo w iły się b la sk i św itu , k tó re p o m a lo w a ły k ra jo b ra z n a n o w e k o lo ry .

— P e w n ie ju ż .n ied alek o B y d g o szcz — m y śla ła n ie c ie rp liw a H e le n k a , k tó ra n ie z m ru ży ła o k a , lecz p rzez cały czas ja z d y o g lą d a ła o k o lic e , lu b w p a try w a ła się tęp o w n a d b ie g a ją c ą p o d sa m o c h ó d ta śm ę szo sy .

M y śli je j p rz e sk a k iw a ły z te m a tu n a te m a t, p lą ta ły się i ro z p lą ty w a ły , z a sty ­ g a ły w b e z ru c h u i p lą sa ły p o w iew n ie, ja k ru sa łk i w z a sn u ty m m g ła m i n o cy lesie. P o ró w n a n ie n a m ie jsc u , b o w ła ­ śn ie m ija n o , n ie w ia d o m o ju ż k tó ry zk o - lei, las. B y ł to n ie w y so k i z a g a jn ik św ie r­

k o w y , k tó ry p o d k ą p ie lą k się ży c o w y c h p ro m ie n i czy n ił ta k ie w ra ż e n ie , ja k b y b y ł z a sy p a n y śn ie g ie m .

S zo fer n a c isn ą ł trz y k ro tn ie n a k la k ­ so n .

S zo są w lo k ła się p o tę ż n a fu ra , o b ła d o­

w a n a p o czu b ek ja k im ś to w a re m . A u to z w o ln iło b ieg u i d a w a ło c o ra z to n o w e sy g n a ły , b y z m u sić fu rm a n a d o o d ta ra - so w a n ia w ą sk iej w tern m ie jsc u szo sy . S zo fer, w id z ą c , że a la rm y n ie sk u tk u ją , z d e c y d o w a ł się w y m in ą ć fu rę z w o ln ie j­

szej p ra w e j stro n y . W m o m e n c ie, g n y ju ż p ra w ie m ia ł m in ą ć w ó z, fu rm a n n a j­

w id o c z n ie j się o b u d z ił, b o sk rę cił k o ń ­ m i n a p ra w o . S zo fer, n ie c h c ą c n a je c h a ć w o zu , ró w n ie ż g w a łto w n ie sk rę c ił n a p ra w o i a u to w y lą d o w a ło p o za ro w em . T rz a sk ła m a n y c h św ie rk ó w p o łą c z y ł się z p rz e ra ź liw e m i p isk a m i p a n ie n e k i g w a łto w n e m i p rz e k le ń stw a m i szo fera.

sk le p u w y b ie g ło trz e c h ż y d ó w z k tó ry c h je d en u g o d ził S z cz u b ę w n o g ę . R an n e g o p rze w ie zio n o w stan ie c ięż k im d o sz p ita­ la. W m ieśc ie w y b u c h ły z ajścia, k tó re z o ­ stały z lik w id o w a n e p rze z p o lic ję.

R ó w n ie ż i w O p o c zn ie d o sz ło d o z a jść a n ty ż y d o w sk ich , m ian o w ic ie w y b u ch ła ta m b ó jk a m ięd z y d w o m a g a rb a rz a m i ż y d o w ­ sk im i, k tó rz y p o c zę li się o b rz u ca ć k a m ie­

n iam i. W c z a sie b ó jk i k a m ie ń u d e rz y ł ro ­ b o tn ik a P o la k a, k tó ry z o sta ł c ięż k o ra n ­ n y . W m ie ście w y b u ch ły z a jścia a n ty ż y­ d o w sk ie, k tó re z tru d e m o p an ow ra ła p o li­

c ja .

W A R S Z A W A . (P o steru n k o w y z a s trz e­

lił p rzo d o w n ik a). W n o c y z n ied z ie li n a p o n ied z iałe k o k o ło g o d z in y 1 w n o c y w y - n i k ło w re sta u ń ac ji-d an c in g u „ S ie la n k a *4 w M ila n ó w k u k rw aw ię z a jście , o fia rą k tó­ re g o p a d ł k o m e n d an t p o ste ru n k u P P . p rz o d o w n ik K u zie m sk i.

P rz o d o w m ik K u ziem sk i z a sta ł w res ta u­ ra c ji d w ó c h p o steru n k o w y ch C isz e w sk ie­

g o i C z ec h a w ’ to w arz y stw ie n a rz ec zo n e j C isze w sk ieg o , Ire n y B o rk o w sk ie j. K o m e n ­ d a n t K u z ie m sk i z w ró cił p o ste ru n k o w y m u w ag ę n a sp ó ź n io n ą p o rę i z a ż ąd a ł o p u sz ­ c ze n ia lo k a lu . W ó w cz a s p o d e n e rw o w an y p o ste ru n k o w y C isze w sk i, w y sz e d łsz y n a w e ran d ę resta u rac y jn ą , d a ł trzy strz ały d o k o m e n d a n ta, trafiają c g o w k latk ę p ie rsio ­ w ą i b rzu c h , p o c zy m w y b ie g ł n a u lic ę i strze lił so b ie w g ło w ę . K u la jed n a k o śliz­

g n ę ła się p o k o śc i, n ie z ad a ją c c ię ższ ej ra -

n y* . .

C isz e w sk ieg o a resz to w a n o i o d staw io ­ n o n a p o steru n ek p o lic ji. W d ro d z e C isz e­

w sk i u siło w ał z b iec . E sk o rtu ją c y g o p o li­

c jan t p o trz y k ro tn y m w e z w a n iu d o z a trz y­

m an ia się strz elił wr k ieru n k u u c ie k a ją ce g o z k a ra b in u , ra n ią c g o w p lec y .

K u zie m sk i p o z o sta w ił ż o n ę i d z ie ci.

L U B L IN . — (R e w o lw e r w ręk u fu ria ta). K rw aw y d ra m a t ro d zin n y ro ­ z e g ra ł się w e w si G rzy m a ły p o d L u b lin e m . L u c ja n S ie szp u to w sk i la t 2 7 , m a ją c z a d aw ­ n io n e p o ra ch u n k i n a tle p o d z ia łu m ajątk o ­ w eg o z e sw ą ro d z in ą p o g w a łto w n e j sp rz ec z ce d o sta ł n a g le a tak u fu rii. S z a le ­ n ie c w y ją ł re w o lw e r i ro z p o c zą ł strze lać n a o śle p . P ie rw sze k u le tra fiły m atk ę sz a­

le ń c a , 5 8 -le tn ią A n to n in ę , k tó ra p a d ła n a z iem ię ra n n a d w u k ro tn ie w p ra w ą rę k ę.

N a stę p n ie sz alen iec w y strz elił p a rę ra - zy d o 3 3 -le tn ie j Ja n in y P ietru sz e w sk ie j, k ład ą c tru p e m n a m iejsc u .P o strza łac h z b ro d n iarz w y b ieg ł n a p o d w ó rze , s trz ela­ ją c w d a lsz y m c ią g u . O fia rą sz a le ń c a p a d ła jesz cz e je g o te ścio w a , k tó rą z b ro d n ia rz p o ło ż y ł tru p e m n a m iejscu . P o z a b ic iu d w ó c h i z ra n ie n iu 4 o só b fu ria t w sia d ł n a ro w e r i u m k n ął d o la su . Z a z b ieg e m ro z esła n o p a tro le z p sa m i p o licy jn y m i.

Z a sp an y w o źn ica n a w id o k k a ta i.o iy o m a l n ie sp a d l z k o z ła . Z e sk o cz y ł sz y b k o 1 z w o za j p o b ieg ł p ę d e m n a ra tu n e k .

N IE S P O D Z IE W A N E Z A R Z Ą D Z E N IE . W ie ść o w y k ra d z e n iu c e n n y c h a k t z m iesz k an ia Jó z efia k ó w w y p ro w a d z iła n a c h w ilę z ró w n o w a g i G a w ro ń sk ie g o .

Ja k n a je d e n w ie c zó r m ia ł p rz y k ry c h p rz e ży ć aż za d u żo . — A la rm u ją c e n o ta t­

k i w g a z e ta c h , n a te m a t ró ż n y c h z m ia n sta n o w isk czło n k ó w K lu b u S ło w iań sk ie ­ g o , a te ra z ta ta je m n ic z a k ra d z ie ż a k t, k o m p ro m itu ją c y c h K u sz ew sk ieg o , to b y ­ ły fa k ty , n a d k tó re m i c z ło w ie k c z y n u n ie m ó g łb y p rz e jść d o p o rz ą d k u d z ie n n e g o — • to też G a w ro ń sk i, u d a ją c p rz e d W o liń ­ sk im z a g n ie w a n e b ie g a n ie p o p o k o ju , w r isto c ie ro z m y śla ł, co m u te ra z p rz e d się­

w z ią ć n ależy . Z d e c y d o w ał się szy b k o .

Je d z ie m y n a ty c h m iast n a m ie jsc e k ra d z ie ż y !

G d y p o k ró tk im c z a sie z n a le ź li się w m ie sz k a n iu Jó z e fia k ó w , G a w ro ń sk i b a r­

d zo d o k ła d n ie z b a d a ł u sz k o d z o n e z a m k i w d rz w ia c h w e jśc io w y c h i u b iu rk a , b a r­

d zo d o k ła d n ie w y p y ty w a ł o w sz y stk o Jó - z a fia k a , a le n ie w ie le z teg o m ia ł p o c ie ­ c h y .

A k ta , d o ty c z ą c e ta k w a ż n y c h sp ra w , z g in ę ły b ez śla d u w sp o só b , k tó ry m u - sia ł d ać d u żo d o m y śle n ia .

Jó ze fia k p rzez czas teg o śle d z tw ;, b y ł p o n u ry , m ilc zą c y i ja k iś c ie rp k o n - śm ie c h n ię ty , co w y w o ła ło z a p y tan ie :

D la c z eg o p a n ta k i o so w ia ły ? k

(C iąg d a lszy n a stą p i).

Cytaty

Powiązane dokumenty

branie i sprzedanie rzeczy byłozam knięcaem „św ietnego in teresu”, jaki przeprow adził M ikę H arden... Jedna tylko pozostaw ała

rodu.. podaje do publicznej wiadomości, że dnia 28 październiku 1937 r. 12 odbędzie się sprzedaż w drodze publicznego przetargu należącej do dłużnika Aleksandra Ledwochow-

kim i wyjątkowym, to jednak powszechną zwraca uwagę jeden cud, który tym różni się od innych cudówr, że powtarza się co roku, tak, że każdy może go naocznie stwierdzić.

dow ana była, podobnie jak upadek pierw ­ szego cesarstw a, klęską w ojenną- P rzez w ej nę francusko-niem iecką drugie cesarstw o dnia 2 w rześnia 1870 roku rozbiło się na

W pew nej chw ili, gdy dzieci uczepiły się kraw ędzi, stojącej na nierów nym gruncie skrzyni, ta się w yw róciła, zasypując baw iące się

Drugim ważnym pokarmem jest fosfor 1 który dajemy pod oziminy tylko w jesieni Najodpowiedniej w postaci supertomasy- ny 30 proc., w ilości od 100 do 150 kg na 1 ha

Potem był widziany od Jakóba, potem od wszystkich Apostołów, a nakoniec po wszystkich był wi ­ dziany i ode mnie jakoby od poronionego płodu.. Bom ja jest najmniejszy

W idok zew nętrzny nie przedstaw ia nic nadw zyczajnego, w ieża naw et w ydaję się za gruba i za ciężka, ale za to w ew nątrz w ielkie bogactw o form dekoracyjnych,