• Nie Znaleziono Wyników

Życie Polski. R.1, nr 2 (1927)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Życie Polski. R.1, nr 2 (1927)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Wykwintne obuwie najlepszej jakości

z w ytw órni w łasnej oraz pierwszorzędnych fabryk zagranicznych poleca w w ielkim

w yb o rze po cenach przystępnych

D O B R D B U T

W a r s z a w a

Oddział w Białymstoku

ul. Sienkiewicza 4.

maj. STAWISKI

RYBY — KARPIE — BARANY REMBONLLETY.

BYCZKI HOLENDERSKIE.

MŁYN, CEGIELNIA, OLEJARNIA, GORZELNIA.

T R E Ś Ć N U M E R U :

1) O ideę przewodnią naszych najbliższych 11)

zadań— M. B. 12)

2) Igraszki z Ogniem— W . K. 13)

3) Rolnictwo a samorządy powiatowe— T. Szeller. 14) 4) Obywatele, szanujcie cudzy czas.— J . W . K. 15) 5) Oszczędność i praca narody wzbogaca — L. W . 16) 6) W zdrowem ciele— zdrowy duch— M. Ludertowicz 17) 7) Związek Młodzieży W iejskiej— S. K. 18) 8) Pójdę sobie nad brzeg Niemna— B. Kretowicz, 19) 9) Park wychowania fizycznego w Białymstoku — 20)

M. Krawczyk.

10) Właściwe drogi.

Rolnikom w sprawach ogrodnictwa- W powietrzu— B. Kretowicz.

Te maki— B. Kretowicz.

Wychodztwo.

Ze związków i Stowarzyszeń, Z życia robotniczego.

Z kraju i ze świata.

Rozmaitości.

Sport.

Wesoły kącik.

-C-ski.

Ilustracje: Cz. Sadowskiego i Alf. Karnego.

W dniach 4 15 września b. r.

® y m ® A PRZEH9SŁ0CD0-R0ŁH1CZA

w Z A B Ł U D O W I E

zorganizow ana przez Białostockie Okręgowe Towarzystwo Rolnicze.

Nadzwyczaj ciekawe eksponaty!

Pierw szorzędne rozryw ki i atrakcje. Loterja fantow a z wielu cennem i fantami.

Dogodna komunikacja autobusami z Białymstokiem.

K A Z I M I E R Z E

K IS IE L N IC K ll

maj. KORZENISTE

poczta KOLNO.

Ryby— karpie— byczki holender­

skie, gorzelnia, młyn, cegielnia.

♦♦

*

♦♦

♦♦♦

„POLMIN"

Państwowa Fabryka Olejów Mineralnych

w D R O H O B Y C Z U ODDZIAŁ w BIAŁYMSTOKU Największa rafinerja w Europie.

Po le c a w najlepszym gatunku:

N A F T Ę , B E N Z Y N Ę , S M A R Y , O L E J E . BIURO: ul. W arszawska 7, telefon 10-34.

S K ŁA D : ul. K raszew skiego 35,

telefon 10-14 +

♦♦

(3)

Rok I. Białystok, dnia 28 sierpnia 1927 r. Nr. 2.

TygODNlk: ILy/THOW ANY DIA W /l 1 M I A/T

O / D £ ę PRZEWODNIĄ NASZYCH NAJBLIŻSZYCH ZADAŃ.

Jest rzeczą niewątpliwą i odczuwaną zapewne w mniejszym lub większym stopniu przez każdego obywatela, że w chwili obecnej przeżywamy ogólną dążność do utrwalania i spokojnego ułożenia naszyćh wewnętrznych stosunków w celu zapewnienia sobie możności wydajnej pracy wytwórczej we wszystkieh dziedzinach życia oraz wyrównania tyci) wszystkieh szkód i strat, jakie dotknęły nas w wyniku wielkiej wojny światowej i ciężkie!) warunków powstawania z chaosu powojennego naszego Państwa.

7a ogólna dąiność do unormowania zewnętrznych warunków życia, do odrodzenia gospodarczego, do stworzenia „pokoju wewnętrznego" — nakazuje nam przedewszystkiem beznamiętną i rzeczową ocenę n'e- dawnej przeszłości, oraz poddanie gruntownej rewizji tych wszystkich nabytych przez nas dawniej poglądów, które w sposób nieprzejednany ustosunkowywały nas do otaczającego życia.

Musimy sobie uświadomić, że żyjemy dziś w cza­

sach ° niezwykłej historycznej doniosłości— w chwili, gdy i o 150 latach niewoli wykuwa się nowożytna historja Polski, w chwili, gdy dorobek naszej pracy nie będzie ju ż mógł być wyzyskany pizez Berlm, Wie­

deń lub Petersburg przeciw nam, przeciw naszej kul­

turze, przeciw naszej przyszłości a na zubożenia na­

szego kraju.

Odzyskaliśmy tę nieocenioną możliwość pracowania dla siebie samych i dla naszych przyszłych pokoleń i to w warunkach ograniczonych li tylko naszą w ła­

sną zbiorową świadomością, wolą i zdolnością.

W chwili tej nikt nie powinien zagubić siebie na drobnostkowych manowcach doczesności, lecz każdy winien pamiętać słowa wieszcza:

„Im więcej powiększycie dusze wasze,

tem więcej rozszerzycie i powiększycie granice" ...

Obywatele, wyrobieni w życiu publicznem, winni sobie uświadomić, że źródłem tych form ustrojowych naszego Państwa, których wady odbiły się na naszem życiu zbiorowem, b yła przedwojenna doktryna, która

powstała nie na drodze pozytywnych doświadczeń i wiedzy, lecz na drodze negacji tych warunków życia państwowego, w jakich żyliśmy w niewoli, względnie na drodze tych fermentów rewolucyjnych, które rów­

nież jako wyraz negacji nurtowały życie przedwojenne.

Okres więc konieczności wysiłku i wyścigu w pra­

cy, okres twórczy, w ja k i bezwarunkowo wkraczamy, nie znosi doktryn, tem bardziej doktryn, wysnutych w mrokach niewoli, oraz abstrakcji i formułek, a zw ła szcza hołdujących przeciwstawianiu społeczeństwa — Państwu.

Znamieniem czasu staje się nie liberalistyczny in­

dywidualizm, wyrosły w Wielkiej Rewolucji hrancu•

skiej, a zdyskredytowany w katakliźmie wojny świa­

towej i rewolucji rosyjskiej, le.cz raczej idea racjo­

nalnej objektywnie użytecznej organizacji pracy ( ort stwowej, samorządowej, gospodarczo-wy twórczej i t.p.) i zdolność wytworzenia autorytetów oraz podporząd­

kowania części zadaniom całości.

W prześwietleniu tej idei tracą praktyczne u za ­ sadnienie partje, interesy klasowe i sposoby walki so­

cjalnej, doniedawna praktykowane, a uważane jako szczyt wolności obywatelskiej, jako krańcowe szańce liberalistycznych zdobyczy.

W logicznem rozwinięciu te j idei-*—wszechstronność i organiczna wielokomórkowość życia— także społecz­

nego—znajdzie wyraz i w naszem myśleniu politycz- nem, t.j. w naszem myśleniu o zbiorowości o Pań­

stwie.

Sposób zaś politycznego myślenia obywateli, dający w rezultacie sumę opinji o Państwie, nie jest obojętny dla kształtowania się stosunków, a zatem zrozumienie konieczności podporządkowania interesów klasowyc}) potrzebom całości uchroni nas od tych wyspekulowa' nych abstrakcyj, których ostatniem ogniwem bywa czę­

sto hasło: „im gorzej, tem lepiej”.

Stąd, gdy myślimy np. o rozwoju gospodarczym Polski, nie możemy uzależniać się od punktu widzenia interesów chłopskich czy robotniczych< gdyż wpadnie­

my w abstrakcję i dojdziemy do rezultatów oderwą

(4)

nyc£. Natomiast rozważania np. na temat interesów klasy robotniczej w związku z gospodarczym rozwo­

jem Polski mogą dać realną analizą tendencji usto­

sunkowania się całości do jednego z czynników wy- twórstwa i odwrotnie.

Te przykłady wskazują, ja k dalece metody myślę nia mogą ciążyć na wytwarzaniu się naszyć}) poglą­

dów i ja k dalece pod wpływem panujących idei, mimo zupełnego czasem braku ich związku z realnem ży ciem, człowiek skłonny jest angażować się czynnie.

Wiemy np., że w średniowieczu krwawe wojny, t.

zw. religijne, toczono o słowne sformułowanie dogma­

tów i t. p.

To też biorąc pod uwagę tę zasadniczą bierność natury ludzkiej, je j tkwienie w przeżyciach dawnych i trudności w wykrzesaniu każdego samodzielnego no­

wego wysiłku, musimy pracować przedewszystkiem nad wydobyciem się z niewoli myśli, uwięzionych w stosunkach z czasów zaborczych, wojennych i chaosu pierwszych lat naszej państwowości.

Do pracy wyzwolonej, do której nawołujemy, po­

trzebną fest „odwaga myśli i odwaga czynu\” oraz wyzbycie się dziedziczności niewoli.

M. B.

IGRASZKI Z OGNIEM.

G d y bezstronny widz podczas ostatnich w y b o ­ rów do organów sam orządowych na prow incji ob­

serw ow ał, jak poszczególne partje hojnie szafowa­

ły energją, celem uzyskania „z w ycię stw a", musiał albo pokiw ać z politowaniem głową nad bezgra­

nicznie małem w yrobieniem m enerów partyjnych, rozsianych po różnych Pipidów kach, którzy—przy lada okazji— zataczają działa najcięższego kalibru, żeby w rezultacie „w y g a rn ą ć” do stadka w róbli albo—rozpocząć smętne rozm yślania nad stratami, jakie co dnia W ielm o żn a Pa n i Demagogja w yrz ą­

dza w um ysłowości i psychice mas,

Z jednej bowiem strony trudno orzec, jakie m ia­

now icie korzyści ta czy inna partja, to czy inne stronnictwo osiągnęło, „b ijąc na głow ę" przeciw ­ nika w Rozłopach W ie lk ic h i w C iężkorypinie D ol­

nym, N ie można rów nież nazwać próbą sił anga­

żowania się partyj politycznych podczas w yb orów wójta i dwunastu radnych, którzy wcześniej czy później sami przekonają się, w nikając bliżej w p ra­

cę samorządową, ze roznam iętnienie polityczne, towarzyszące ich w yborow i, było zupełnie zby­

teczne, że było nie na miejscu. Zobaczą bowiem, że praca w samorządzie polega jedynie na uczci­

wej, rozumnej i w imię dobra gm iniaków prow a­

dzonej gospodarce. Zobaczą, że programy politycz­

ne nie załatają dziur w budżecie gminnym, nie po- nap raw iają dróg, nie pobudują szkół, A gdy to spostrzegą, gdy domacają się sedna rzeczy, to zdrowy, chłopski rozum dopowie im reszty, że, m ianowicie, stronnictwo czy też partja oszu­

kała ich chłopskie nadzieje, om am iła ich, nie dała lekarstw a na chłopskie bóle i dolegliwości. Takie przejrzenie będzie dla mas rekom pensatą za „złote

hram oty", rozrzucane szczodrą ręką przez nasze partyjn;ctwo. A le czy dla życia politycznego taki rezultat będzie korzystnym. W ą tp ić należy. M asy są rozkołysane, w yrażając się żargonem — „rozbu­

jane". Czyż partyjni mężowie stanu nie widzą w swem zacietrzewieniu, że to „roz b u jan ie" mas pro­

w adzi w konsekwencji do zaniku wszelkich auto­

rytetów , do nieprzyzwoitego odw rócenia się mas tyłem do wszystkiego, co zatrąca społecznictwem i jaką taką ideow ością?

N ależy rów nież nie zapominać, że masy d o ­ skonale pam iętają wszelkie frazesy, których Pan i Demagogja nie żałuje. Czy jednak nie należy za­

stanowić się już dzisiaj nad tem, że ta dobra pa­

mięć kiedyś w chw ilach nieszczęść i prób narodo­

w ych może być przeszkodą do scem entowania ca­

łego narodu?

Za starzy jesteśmy na to, aby stwarzać sobie iluzje, że przekonania wszystkich obyw ateli moż­

na ułożyć w jakiejś jednej szufladce, aby one się tam przeferm entowały, zcukrow ały i nabrały hura- patrjotycznego zapaszku. N ie zam ykam y oczu na przeciwieństw a interesów przeróżnych ugrupowań społecznych, ale zdajemy sobie dokładnie sprawę ze szkodnictwa, panoszącego się wskutek ro z w y ­ drzenia partyjnego tam, gdzie ono z natury rzeczy musi być w yelim inow ane, i z tem w łaśnie niepo- trzebnem rozwydrzeniem , z tem m anjackiem w y ­ szukiwaniem sobie urojonych wrogów n aw et tam, gdzie jest miejsce tylko na pracę gospodarczą, k u l­

turalną i społeczną—musimy podjąć w alkę w imię dobra całego narodu, a przedewszystkiem w imię dobra niepotrzebnie tum anionych mas.

W. K.

Rolnictwo a Samorządy Powiatowe.

Polska jest krajem w ybitnie rolniczym; udział rolnictw a w majątku narodow ym stanowi bli­

sko 40 proc,, w bilansie zaś han­

dlowym naszego państwa w 1924 roku udział rolnictw a w ynosił w w yw ozie zagranicznym 41,9 proc.

(w tem rolnictwo 20,56 proc., przemysł rolny i leśny 21,35 proc.)

— w 1925 roku udział rolnictw a w w yw o zie wzrósł do 55,70 proc.

(w tem rolnictw o 38,44 proc,, przemysł rolny i leśny 17,26 proc.); w roku 1926 cyfry te wzrosły jeszcze. W id z im y więc,

że w yw óz produktów rolniczych zagranicę stanowi lw ią część dochodów państwa, a co zatem idzie— rolnictwo odgrywa w pań­

stwie naszem w ielką rolę.

Rząd M arszałka Piłsudskiego bodaj pierwszy ocenił znaczenie rolnictw a w Polsce i pierwszy też zaczął otaczać rolnictw o na­

leżytą opieką, jak to: śpiesząc rolnictw u z pomocą kredytow ą na najrozmaitsze ulepszen:a w go­

spodarstwie rolnem, dalej — na spółdzielcze instytucje przewozu i zbytu produktów roślinnych i

zwierzęcych, wreszcie na spół­

dzielnie kredytow e wiejskie, mające ułatwić drobnym rolni­

kom zdobycie kredytu.

Pom oc ta nie jest jeszcze zu­

pełnie dostateczną, nie jest udzie­

lana w tych rozmiarach, w jakich

— szczególnie drobne—rolnictwo jej potrzebuje; w miarę jednak popraw y stanu finansów państwa pomoc ta wzrasta, przy równo- czesnem obniżeniu stopy procen­

towej od udzielonych rolnictwu kredytów.

Luki, istniejące jeszcze w te

(5)

dziedzinie gospodarstwa narodo­

wego, w ypełnić w inny Sam orządy Po w iatow e, śpiesząc rolnictwu z pomocą kredytow ą, jak ró w ­ nież z subwencjam i na różne ce­

le. Pom oc ta opłaci się Sam o ­ rządom: zamożne bowiem ro l­

nictw o łatwiej uiści swe należy- tości podatkowe, których obecnie bardzo w iele zalega; z drugiej strony rolnictwo, którego udział w częściach podatkowych na rzecz związków komunalnych w ynosi około 80 proc., nierzadko zaś całe 100 proc., ma prawo żądać pomocy ze strony Sam o­

rządu i użycia choć części w p ła­

Nr. 1

conych danin na potrzeby rol­

nictwa.

Ja k ie zadania mają w tej dzie­

dzinie Sam orządy do spełnienia?

Bardzo w ielkie, jeśli prowadzić będą racjonalną gospodarkę. G o ­ spodarkę racjonalną rozumieć n a­

leży w ten sposób, że Ssjm iki winny prowadzić tylko te prace podstawowe i te zakłady rolnicze użyteczności publicznej, których instytucje fachowe — dia braku środków — prowadzić nie są w sta­

nie, np.: regulację rzek, zadrze­

w ianie w iększych przestrzeni nieużytków, zakładanie lecznic dla zwierząt, niesienie pomocy

Ż Y C I E P O - L S K 1 Str. 3.

w eterynaryjnej i t. p,— natomiast wszelkie inne prace, wchodzące w zakres rolnictw a, hodowli, ogrodnictwa, pszczelnictwa.meljo- racyj rolnych, ośw iaty rolniczej i t.p. prowadzić w inny fachowe organizacje rolnicze — Sejm iki zaś ze swej strony w inny w ten spo­

sób dopomagać finansowo tym organizacjom, aby one mogły utrzymać odpowiedni personel fachow y i w ykonać zamierzone i zakreślone swym planem p o­

szczególne prace, których Sejm iki w ykonać nie mogą, mając cały szereg innych prac do w yk o n a­

nia, jak to: utrzymanie i budowa

/ .

Wieś Ju ro w ce. Drzeworyt Alf. Karnego

dróg i mostów, prowadzenie opie­

ki nad chorymi, kalekam i i star­

cami, zakładanie i prowadzenie ochronek, szkół i t. p.

W pracach, związanych z po­

pieraniem rolnictwa, ogromnie wdzięczną do spełnienia rolę mają Sam orządowe Kom isje Rolne.

W skład tych Kom isyj wchodzić powinni co światlejsi rolnicy i hodowcy, posiadający naprawdę wiedzę i praktykę we wszystkich gałęziach roln ictw a i doceniający kulturę i postąp w rolnictwie.

Kom isje rolne uzgodnić winny wspólnie z fachowem i organiza­

cjami rolniczem i plan pracy, któ­

ry w określonym term inie ma być w ykonany, i w inny z ram ienia Sam orządu prace te kontrolować.

T ak pojęta praca związków kom unalnych w dziedzinie rol­

nictw a w kład a z jednej strony na fachowe organizacje rolnicze obow iązek w ykonania zamierzo­

nego planu pracy — z drugiej zaś strony odpowiednio przez Sam o ­ rząd finansowana i w yko nyw an a przez fachowe organizacje praca

musi w rezultacie wydać odpo­

w iednie owoce.

Dodać należy, że obecnie co­

raz większa ilość związków ko­

m unalnych wchodzi na w łaściw ą drogę popierania rolnictwa, to też można mieć nadzieję, że w niedługiej przyszłości rolnictwo całkow icie otoczone będzie nale­

żytą opieką.

T, Szeller.

Kierownik Wojew. Zw. Kół Roln.

w Białym stoku

Obywatele, pamiętajcie o Tygodniu Lotniczym!

(6)

Obywatele, szanujcie cudzy czas!

T y tu ł taki w y w o ła łb y w N iem ­ czech, F ra n cji, Czechach, A m e ­ ryce, Anglji, a zwłaszcza w A n ­ glji, gdzie obowiązuje zasada, że

„punktualność jest grzecznością k ró ló w 11, zrozumiałą sensację.

U nas, niestety, rzecz się ma zgoła inaczej i, gdyby nie o b a­

wa, że członkow ie „L ig i krze­

w ien ia punktualności" będą spóź­

niać się na swoje posiedzenia — należałoby ze wszystkich sił pro­

pagować powołanie do życia przedewszystkiem takiego w ła ­ śnie stowarzyszenia.

Jesteśm y niepunktualni do nie- przyzwoitości. Przypom nijm y so­

bie ilość przenajrozm aitszych posiedzeń i zebrań, które nie doszły do skutku ze względu na brak quorum. Przypom nijm y so­

bie prelegentów, którzy, zamiast doprowadzić przed rozpoczęciem odczytu swoje nerw y do zupeł­

nego spokoju i opanowania, mu­

sieli pieklić się na w idok szere­

gu puslych foteli i krzeseł, i zie­

w ających po kątach niedobitków hołdow ania zasadzie przestrze­

gania punktualności.

Przypom nijm y sobie nastrój nudy i zaniedbania, panujący niepodzielnie w salach ko ncer­

tow ych i teatralnych o godzinie, na którą koncert czy też przed­

staw ienie były zapowiedziane, a musimy dojść do wniosku, że już czas, najw yższy czas zacząć w alczyć o poszanowanie w ła ­ snego i cudzego czasu.

Proszę sobie obliczyć, ile nas kosztują zmarnowane przez n a­

szych bliźnich lub przez nas sa­

mych godziny, a wtedy, pod w pływ em suchych, a w iele m ó­

w iących cyfr, zmienimy rad yk al­

nie swoje do chw ili obecnej głę­

boko w naszej psychice zakorze­

nione lekcew ażenie czasu, który, jak nam z obliczenia wypadnie, zupełnie słusznie nazyw am y „d ro ­ gocennym ".

Zacznijm y od tego, co pospo­

licie uważam y za drobiazgi, a w rezultacie skonstatujemy, że są to nader poważne rzeczy, nad któremi nie można łatwo prze­

chodzić do porządku.

N a początku zastanówmy się nad faktami, powszechnie znane- mi, usankcjonowanem i przez

„ś w ię ty ” zw ycza:, a więc nad codziennem spóźnianiem się do zajęcia pracow ników umysto Wych. Przypom nijm y w naszem obliczeniu, że tylko 300.000 pra­

cow ników tej kategorj spóźnia sie co rano o 15 minut, a otrzy­

mamy pokaźną ilość 75.000 co­

dziennie zm arnowanych godzin pracy, których wartość wynosi minimum 50 tysięcy złotych, co w ciągu roku da poważną sumę 15 miljonów złotych. Dalej ob li­

czamy straty, w ynikłe dzięki tym interesantom, którzy, po zała­

tw ieniu swych spraw, nie mogą sobie odmówić przyjemności „p o ­ gadania" z ludźmi. „ M iłe " są te pogawędki w biurach o wszyst- kiem i o niczem, o wczorajszym wieczorze, spędzonym w kinie lub w knajpie, o słuchawkach

„N o ra " i ucieczce Zagórskiego, o pogodzie i chybionych zbio­

rach, o .rakowsj zupie i motyli- cy, o Żeni Iw anow ia i kończą­

cym się sezonie po owania na kaczki. „N a dow idzenia", kiedy już zaczynam y w duchu kląć w żywe kam ienie naszego kochane­

go gawędziarza, a naszej tw arzy

w tymże czasie nadajem y tem milszy uśmiech, interesant przy­

pomni sobie zawsze pikantną, a rzadko kiedy dowcipną ane­

gdotkę, której nie omieszka nam opowiedzieć. Gdzie zaśby w y ­ trzymał!

A w ten sposób p zepada mi­

nimum drugie 75000 godzin dzien­

nie, drugie 15 miljonów złotych rocznie. Bagatelka, praw d a? P o ­ liczym y jeszcze czas, stracony podczas oczekiw ania na spóźnio­

nych członków R ad Gm innych i M iejskich, Sejm ików i M agi­

stratów. Policzm y godziny, „zgó- ry w yznaczone" na przeróżne audiencje, posłuchania, komisje, i t. d., i t. d., a ciągnące się w nieskończoność i spędzane w czczem ziewaniu w poczekal­

niach. Zaiste, wartość ich w y n o ­ si w ogólnej sumie, lekko licząc, pięćdziesiąt m iljonów złotych rocznie.

D la zaokrąglenia dodajmy dw adzieścia m iljonów zł., straco­

nych bezpowrotnie na oczekiw a­

nia w kolejkach, których niema liku i nazwy, na przyjemnościach, związanych z wydzwanianiem tele- fonicznych centrali, na oczeki­

w ania w yp łat w bankach i k a ­ sach — a będziemy mieć sumkę, wynoszącą ogółem sto m iljonów zł,, za którą można byłoby w y ­ budować niemniej jak 2500 do 3000 kim. bitych dróg, do 1000 kim. kolei, do 2000 aeroplanów, dać zatrudnienie w ciągu ro­

ku 65—70 tysiącom bezrobot­

nych... A wszystkiego tego moż­

na dopiąć, lecz trzeba raz w re ­ szcie zerwać ze słowiańskiem le­

kcew ażeniem czasu.

J. w. K.

Oszczędność i praca narody wzbogaca. (c. d.)

Podpatrując przyrodę, spostrze­

gamy u wielu zwierząt i o w a­

dów umiejętność przew idyw ania.

W iew ió rk a , przewidując długą zimę, w jesieni skrzętnie groma­

dzi zapasy orzechów i żołędzi, pbtazoły gromadzą latem miód w ulach,

T em bardziej w ięc człowiek, będąc narażonym w życiu na w iele niespodzianek, w inien pa­

miętać o tych zapasach na w y ­ padek szczęścia czy nieszczę­

ścia, bo jedno i drugie pociąga zw ykle za sobą w ydatki. P rz e w i­

dzieli to nasi zachodni sąsiedzi, przewidzieli to Francuzi, W ło si,

A nglicy; to też bodaj niema m ię­

dzy nimi człowieka, któryby nie oszczędzał. W y ro b ili oni w sobie tę systematyczność oszczędzania, która z biegiem czasu weszła w przyzwyczajenie. Pierw sze za­

oszczędzone drobne sumki przy­

ciągały nowe i dlatego oszczęd­

ności u tych narodów tworzą sumy ogromne.

A le tej systematycznej oszczęd­

ności trzeba się. uczyć, trzeba w yro b ić w sobie w ielką silę woli, bó ze* wszystkich stron czyha na nas wróg oszczędności—roz­

rzutność.

K ażd y sklep, k iż d e okno w y r

stawowe, cukiernia, restauracja, kino, wszystko to sprzysięgło się przeciw oszczędności, licząc na lekkomyślność naszą.

To też grosze i złotówki zni­

kają nam w oczach, pozostawia­

jąc po sobie wspomnienia. G d y ­ byśm y sprobow ali prowadzić ściśle rachunek w ydatków , to po miesiącu z przerażeniem zoba­

czymy, że w 90 w ypadkach na 100 lekkom yślnie w ydaliśm y cięż­

ko zapracowany grosz.

Pierw szym w ięc krokiem na drodze do zdobycia niezależno­

ści materjalnej, dobrobytu i za­

pewnienia. sobie spokojnej staro­

(7)

Nr 2. Ż Y C I E P O L S K I Str. 5.

ści, jest kontrola nad samym so­

bą, kontrola naszych codzien­

nych w ydatków. Ona wskaże nam ściśle, jakie w ydatki są koniecz­

ne, a jakie zupełnie zbędne, nau­

czy nas przew idyw ania i w ykaże nam to, czegośmy nie spostrze­

gali, m ianowicie, możności syste­

matycznego odkładania pewnych drobnych sum na książeczkę oszczędnościową.

Zapew ne jednak wiele osób powie, że odkładać — oszczędzać, pomimo szczerej chęci, nie są w stanie, gdyż zarobionych pie­

niędzy w ystarcza zaledwie na codzienne potrzeby.

G dy, pomimo takiego ogólnie przyjętego twierdzenia, zastano­

w im y się głębiej nad naszym spo­

sobem w ydatko w ania pieniędzy, to przyjdziem y do wniosku, że oszczędzać może jednak każdy, naw et najbiedniejszy, a codzien­

na oszczędność, naw et w najgor­

szym wypadku, może wynosić 25 groszy. — O tem najlepiej mo­

gą powiedzieć nasze gospodynie, gdyż od nich głównie zależy zaoszczędzenie tej minimalnej k w o ty —jeżeli, prócz tego, w eź­

miemy pod uwagę „lekkom yślne”

w ydatki mężczyzn (palenie p a­

pierosów i t. p.) i możliwość oszczędzania w tym kierunku, to suma dziennych oszczędności wzrośnie kilkakrotnie.

Nim jednak nauczym y się oszczędności w w iększych roz­

miarach, zaczniemy stosować za­

sadę oszczędzania chociażby 25

groszy dziennie, gdyż i ta suma, zaoszczędzana i składana w ciągu kilku lat na książeczkę oszczęd­

nościow ą w Kasie Oszczędności lub „p rem jow aną" w P. K . O., stworzy w rezultacie znaczny kapitał.

L. W.

(D. c. n.)

„Szlakiem Kadrówki."

W zdrowem ciele— zdrowy duch.

W ostatnich czasach najżywszą troską naszego Rządu jest rozto­

czenie w łaściw ej opieki' nad fi- zycznem w ychow aniem m łodzie­

ży, która ma się stać chlubą N a ­ rodu, a w razie potrzeby zw ar­

tym zastępem O brońców Ojczyz- n y '

Stosownie do mniej w ięcej kategorycznych rozkazów i naka­

zów w tej tak ważnej sprawie, zostały powołane do życia spe­

cjalne komitety i rady, które m ia­

ły za zadanie ujęcie w swoje rę ­ ce dalszej, szczegółowej pracy nad w ychow aniem fizycznem mło­

dzieży w myśl ogólnych wskazań Rządu. M ijają jednak tygodnie i miesiące, a sprawa nietylko nie rusza się z miejsca, ale dziwnie o niej przycichło.

Gdzież kryje się przyczyna takiego dziwnego stanu rzeczy?

co stoi na przeszkodzie tylu praw dziw ie doniosłym poczyna­

niom?

Czyżby zmiana „k u rsu "?

C hw ała Bogu— nie! Publiczną jest natomiast tajemnicą, że brak odpowiednich środków i brak w ykw alifik ow an ych instruktorów wstrzym ują prace nad w ych ow a­

niem fizycznem młodzieży i u- trzymują stan dotychczasowy, t.

j,, że w ych ow an ie to prowadzą w dalszym ciągu tylko szkoły średnie, nota bene nie wszyst­

kie, oraz kluby sportowe, które jednak odbiegają od programu W y c h o w a n ia Fizycznego, idąc głównie po linji zdobyw ania r e ­ kordów klubowych. Przechodząc do spraw W y c h o w a n ia F iz y c z ­ nego na terenie powiatu B ia ło ­ stockiego, znajdujemy, co nastę­

puje: prace nad W . F. w Biało- stockiem Sem inarjum Nauczyciel- skiem i w Białostockiem G im na­

zjum Z. A . datują się od dość dawna, jednakże wzmożone tem­

po pracy i znaczny postęp w me­

todach nauczania ujaw niły się do­

piero z chw ilą urządzenia przez K uratorium Szkolne zawodów międzyszkolnych. Szlachetna r y ­ w alizacja młodzieży dała nad­

zwyczaj dodatnie w yniki, które dają chlubne świadectw o pracy w ychow aw com fizycznym, p. p.

K ra w cz yk o w i i K icie. Należy przytem podkreślić, że w ych o ­ w aw cę tej m iary, co p. K r a w ­ czyk, który, prócz fachowej w ie ­ dzy, traktuje sprawę W . F . ze szczerem zamiłowaniem, należa­

łoby zużytkować na terenie szer­

szym, niż mury seminarjum.

Co dotyczy W , F . w pozosta­

łych szkołach średnich, to należy stwierdzić, że pozostawia ono w iele do życzenia, że w tym kie­

runku naogół bardzo mało zro­

biono, skutkiem czego, np., w y chowanie fizyczne d z i e w c z ą t przedstawia się gorzej, niż źle, pomimo, że materjał, nad którym należało pracow ać, jest zupełnie dobry.

W klubach sportowych gro­

madzi się materjał doborowy, nie­

stety, marnuje się on zbyt szyb­

ko, gdyż klub zmuszał zaw odni­

ka do zbyt intensyw nych ć w i­

czeń, które w yw ołują przem ęcze­

nie, a co zatem idzie— upadek for­

my. Tu musimy przy sposobno­

ści zwrócić uwagę na znamienny objaw, m ianowicie, że piłkarstwo straciło w klubach rolę dominu­

jącą, lekka zaś atletyka i inne gałęzie sportu, dające w ięcej ko­

rzyści fizycznych członkom klu­

bów, przyciągają coraz większą ilość zwolenników. Skutkiem ta­

kiego przesunięcia się środka ciężkości w sporcie, dziś już moż­

na widzieć w dnie treningu po­

kaźne zespoły, oddające się z za­

m iłowaniem ćwiczeniom lekko­

atletycznym,

W Białym stoku do klubów*

u p raw iających lekką atletykę, na­

(8)

leżą: W . K. S. 42 p. p., „S p a rta ", Ż.K.S., „S trz e le c 11, „H anom erH a- c a ir "— B .O .S.O . i „S o k ó ł" nie u- zewnętrzniają żadnej działalno­

ści.

O ileb y w chw ili obecnej R a ­ da W . F . przydzieliła Klubom Sp ortow ym instruktora, który n a­

dałby ćwiczeniom należyty cha­

rakter, to spraw a rozwoju lek­

kiej atletyki kapitalnie posunęła­

by się naprzód, a R ad a W . F . w ystaw i sobie chlubną kartę.

P o d adresem tejże R a d y n a le ­ żałoby skierow ać jeszcze jeden projekt, m ianowicie, stworzenie w Białym stoku, jako centrali w o ­

jewódzkiej, na wzór W a rs z a w y , Łodzi i innych w iększych miast, ośrodka W . F „ co b yło b y tem łatwiejsze, że w Białym stoku po­

siadam y w ybitnych instruktorów W .F ., p.p. Koprow skiego i K ra w ­ czyka, absolw entów Poznańskie­

go Instytutu W . F .

N a zakończenie wspom nieć w ypad a o ruchu sportow ym we wsiach powiatu Białostockiego.

Ruch ten, aczkolwiek bardzo mło­

dy, jednakże pomyślnie się roz­

w ija, co należy poczytać za za­

sługę kpt. Słomki, który, kierując pracam i P .W ., nie zapomniał, że obok ćw iczeń w ojskow ych n ale ­

ży zapoznać młodzież w iejską z lekką atletyką i sportem. Prócz kpt. Słom ki, występującego z ra ­ m ienia P. W ., obecnie pracę nad W . F . intensyw nie prowadzi W o j.

Zw, K . R., szerząc wśród człon­

ków K ó ł M ł. W . zam iłow anie do sportu. Że praca ta nie idzie na marne, najlepszym dowodem są w yniki, osiągnięte prze zposzcze- gólne koła.

Bardzo cie k aw ie przedstaw ia się zestawienie w ynik ów , uzy­

skanych przez zawodników m iej­

skich i wiejskich, o czem obszer­

niej pom ówim y w następnych nu­

merach. M. Ludertowicz.

Związek Młodzieży Wiejskiej

M a ła ilość osób, mieszkających na wsi, zdaw ała sobie donie- daw na jasno sprawę z tego, co to jest Z w iązek M łodzieży W ie j ­ skiej i jakie są jego cele, a pra­

w ie nikt z m ieszkańców miasta nie w iedział i dotychczas nie w ie wogóle o istnieniu takiego Zw iązku.

Tym czasem Z w iązek ten w zra­

sta, obejmuje coraz szersze krę­

gi i um acnia się coraz bardziej.

T en żyw io łow y i samoistny ruch młodzieży wiejskiej rozpo­

czął eię w w ojew ództw ach cen­

tralnych Rzeczypospolitej jeszcze przed w ojną i nosił w ówczas na­

zwę „T-w a W strzem ięźliw ości*.

P o d tą niew inną nazwą, masku­

jącą istotę ruchu, inicjatorzy ru ­ chu prowadzili pracę społeczną i ośw iatow ą wśród młodzieży wiejskiej.

Z ch w ilą jednak, gdy okow y niew oli opadły z naszego N a ro ­ du, ruch młodzieży w iejskiej roz­

lał się po całej ziemi polskiej, jak w ezbrana rzeka, podtrzym y­

w ana dotąd przez sztuczne za­

pory. — Stopniow o ruch ten roz­

szerzał się coraz bardziej, coraz dalej, i dziś ma on już swoje ko­

m órki organizacyjne w e wsiach, położonych wśród bagien P o le ­ sia, w ziemi Nowogródzkiej i W i ­ leńskiej, na Podlasiu, wzdłuż granicy Pru s W schodnich, na W o ły n iu i Podolu, w Małopolsce, W ielk op o lsce i Pomorzu.

N a terenie w ojew ództw a b ia ło ­ stockiego poważniejszy ruch w śród młodzieży w iejskiej datu­

je się odniedawna, bo dopiero od roku 1925.— G d y w roku 1925 K ó ł M łod zieży W ie js k ie j było na terenie W o jew ó d ztw a zaledwie 27, to w roku 1926 było już około 130, a obecnie istnieje po­

nad 140— na obszarze zaś całego

państwa pod koniec roku 1926 istniało K ó ł M łodzieży W ie jsk iej blisko 3000.

Cóż spowodowało powstanie te­

go, tak w tej chw ili w zrastają­

cego zarówno w siłę materjalną, jak i moralną, Zw iązku?

W ie ś polska przeszła niew olę podwójną, m ianowicie: pańszczyz­

nę i niew olę moskiewską. Z a ­ równo w tej pierwszej, jak i w tej drugiej, wieś b yła świadom ie i celow o przytrzym yw ana w ciem ­ nocie, która prowadziła do nędzy materialnej i moralnej, do zacofa­

nia, pijaństwa i barbarzyństwa — brutalnych rodziców niew oli i występku. Je d n a k w duszy lu­

du polskiego kryło się ziarno przyszłego odrodzenia—kryła się w ieczna tęsknota do światła i lepszego jutra. T o tu, to tam jakieś pacholę wiejskie, zaczer­

pnąwszy wiedzy, w racało do gniazda rodzinnego, aby swoich w spółbraci dźwignąć na wyższy szczebel człowieczeństwa. — P a ­ cholęciu takiemu nie pozwalano jednak zbyt długo rw a ć się do lotu, podcinano mu wcześniej czy później skrzydła, zmuszano do pełzania po ziemi. Przyszły następnie czasy takie, kiedy to największych bojow ników za sprawę ludu gnano na Sybir, wieszano na szubienicy, trzym a­

no latam i w więzieniach.

Tęsknoty jednak ludu za lep- szem jutrem zabić nie zdołano, nic w ięc dziwnego, że lud do­

czekał się jasnego dnia W y z w o ­ lenia, doczekał się rów nież chw i­

li, w której ruch młodzieży w ie j­

skiej przynosić zaczyna owoce:

przeistacza się w potężną orga­

n izację - Z w iązek M łodzieży W ie j­

skiej.

Prócz podłoża ideowego, na którem ów Z w iązek powstał, b ył

jeszcze fundament m aterjalny — szkoły rolnicze, które, nie ogra­

niczając swej działalności do spraw zawodowych, kształtowały charaktery młodzieży, nucąc w duszach płomień uczuć narodo­

wych, stw arzały now y typ dzia­

łacza na niwie społecznej na wsi.

C i młodzi ludzie, pełni sił i zapału, w racając na wieś, jęli z uporem przeorywać ugór du­

chow y w si polskiej, ugór, od w ie­

ków porośnięty chwastami, i sto­

pniowo stwarzali warunki dla przyszłych plonów.

I dlatego właśnie, że Zw iązek M łodzieży W ie jsk ie j nie jest tw o ­ rem sztucznym, pow ołanym do życia przez dobroczyńców ,a jest ruchem, stworzonym przez samą młodzież, przeto ma on trw ałe podstawy, a ta okoliczność jest czynnikiem, m ającym decydujący w p ływ na szybki rozwój tej or­

ganizacji.

5. K.

(D. c. n.)

*

Pójdę sobie nad brzeg Niemna, N ad niem now y brzeg,

Śledzić jego modro-sinej F a li dumny bieg...

Pójdę słuchać jego cichych, M od litew n ych skarg,

Co wzdłuż brzegów —jak szept— płyną Z srebrnopianych warg...

Pójdę całą mą tęsknotę I kochanie me

S k ryć przed światem w jego w odach — N a srebrzystem dnie...

Br. Kretowicz.

(9)

Nr. 2. Ż Y C I E P O L S K I Str. 7.

Park wychowania fizycznego w

O ddaw na powstał już w B ia ­ łymstoku projekt w ykorzystania części parku Branickich, oddanej w użytkow anie Sem inarjum N a ­ uczycielskiem u, na urządzenie parku sportowego dla młodzieży szkolnej — m ianowicie, jeszcze w roku 1924 b, Vice-M inister Ł o ­ puszański, wizytując Sem inarjum Białostockie, powziął b ył taką decyzję, jednakże ciężkie w arun­

ki finansowe, w jakich znajdo­

w ał się Sk arb Państw a, nie po­

zw alały do chw ili obecnej na urzeczywistnienie tego — ze- wszechm iar korzystnego projek­

tu. Dopiero w roku bieżącym znalazły się pewne fundusze, któ­

re pozw oliły na rozpoczęcie ro ­ bót, realizujących dawne zamie­

rzenia, pomimo to prace posu-

Dworek (pow. Sokólski).

w ają się b. powoli, gdyż, aczkol­

w ie k lżejsze prace są w yk o n y­

wane rękom a młodzieży szkol­

nej, jak tego żąda M . W . R. i O. P., to jednak ogromne roboty ziemne, przewidziane w planie robót, pochłaniają szczupłe kre­

dyty, jakie Rząd może w tej chw ili na ten cel asygnować.

Skutkiem takiego stanu rzeczy P a rk jeszcze nieprędko ukoń­

czonym będzie.

W roku bieżącym Kuratorjum Szkolne wszczęło starania o uzy­

skanie kredytów na w ykończe­

nie pływ alni, 4 kortów teniso­

wych, boiska do mniejszych gier sportowych i boiska do piłki nożnej. S ą jeszcze do pokona­

nia pewne trudności, związane

ze zmianą, podczas 4-ch letnich m iesięcy, w od y w pływ alni, na co potrzeba około 22 tysięcy m etrów sześciennych wody. K u ­ ratorjum szkolne, w ychodząc z założenia, że z pływ alni tej będą korzystały dzieci, uczę­

szczające do szkół powszechnych, którym M agistrat dostarcza ką­

pieli w łaźniach, w ystąpiło do M agistratu z propozycją, aby po­

trzebna ilość w ody dostarczona była z wodociągu miejskiego;

kuratorjum poparło swój projekt jeszcze tym motywem, że dzieci te, kąpiąc się w pływ alni, będą m iały możność nauczenia się tak koniecznej, a niedostępnej dla braku kąpieliska, sztuki pływania.

Ogólne rozplanowanie parku przedstawiać się będzie, jak na­

stępuje: pływ alnia obejmie 75X25 metrów, co podczas zimy daje taką samą przestrzeń ślizgawki—1 4 korty ten;sowe, boisko z przy­

rządami do gimnastyki na wol- nem powietrzu, duże boisko do piłki nożnej, boiska do większych gier sportowych, jak szczypior- niak, koszykówka, palant i t. p., wreszcie 4 boiska do mniejszych gier sportow ych i zabaw rucho­

wych.

Całość, rozplanowana przez specjalistów i ułożona racjonalnie, będzie w niedalekiej — daj Boże—

przyszłosci wspaniałym terenem dla W y c h o w a n ia Fizycznego mło­

dzieży naszych szkół, pozbawionej przeważnie możności prowadze­

nia ćwiczeń na wolnem powietrzu.

Białymstoku.

1 Ż ało w ać tylko należy, że ro ­ boty, związane z założeniem Parku, posuwają się zbyt wolno, co poniekąd jest w iną społeczeń­

stwa Białostockiego, które nie wykazuje praw ie żadnego zainte­

resow ania temi robotami i nie składa na ten cel ofiar, chociaż dzieło w swojem założeniu jest w ielkie, piękne i godne poparcia, jako zmierzające do zapewnienia zdrowia, a uchronienia od skar- łow acenia naszej młodzieży.

M. Krawczyk.

Właściwe drogi.

(Słów kilka o wystawie przemysłowo- rolniczej w Zabłudowie.)

W o jn a praw ie doszczętnie zniszczyła większą ilość, w arszta­

tów rolniczych, a prócz tego w ytw orzyła dla rolnictw a w arun­

ki całkiem odmienne od przed­

wojennych. Rolnik, który pragnie zachować swą egzystencję, musi dzisiaj szukać now ych dróg, mu­

si stosować nowoczesne metody pracy, musi nietylko zastanowić się nad potrzebą m eljoracji, ale powinien meliorację zastosować w praktyce — jednem słowem, rol­

nik musi iść w ielkiem i krokami naprzód, pamiętając, że biada te­

mu, kto się spóźni!

Białostockie O kręgowe T o w a ­ rzystwo Rolnicze, mając na celu w ykazanie dorobku rolnictw a naszego powiatu za czas powojen­

ny, jak również zapoznanie ogółu rolników z nowoczesną gospo­

darką rolną, zorganizowało W y ­ stawę Przem ysłow o - Rolniczą, która odbędzie się w dniach 4 i 5 września b. r. w Zabłudowie.

Kom itet W y s ta w y poczynił wszelkie starania, ab y W y s ta w a nietylko przyniosła korzyści ro l­

nikom, ale również zaznajom iła—

choćby pobieżnie-*-mieszkańców miasta z nowem i drogami, jakiem i wieś polska zdąża ku lepszej przyszłości. — W tym celu K o ­ mitet porozumiał się z w łaści­

cielem autobusu, kursującego na linji Białysto k — Zabłudów , co do zapewnienia na czas trw a ­ nia w ystaw y dogodnej kom unika­

cji między temi dwom a miastami.

W y s ta w a zapowiada się bardzo ciekaw ie, tem więcej, że Kom itet nie zapomniał o rozryw kach i atrakcjach dla zwiedzających W y s ta w ę , a przedewszystkiem o urządzeniu loterji fantowej z w ielu cennemi fantami.

Drzeworyt fllf. Karnego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dochód narodowy w Polsce w roku 1929 (ostatni rok pomyślnej sytuacji gospodarczej) został obliczony na około 26 mi li ar di w złotych. Z powodu przeważającego

czyć się przedewszystkiem należy — nic też dziwnego, że każdy szanujący się redaktor przystępuje do tego debjutu nietylko z lękiem, ale i w pewnego

Gdy obecnie pierwsze z tych zadań jest już na ukończe­ niu i cały nasz wysiłek winien być skierowany ku ustaleniu mocarstwowej pozycji Polski, zatem podstawą wszelkiego na­

Jak problemat Polski samej z ciasnej orbity jej interesów wewnętrznych wypłynął niezależnie od naszej woli na szeroką arenę polityki międzynarodowej i stał

Technika nauczania śpiewu wiąże się z uświadomieniem sobie przez ucznia potrzeby swobodnej pracy ciała i korelacji jej ze swobodną pracą umysłu (tak zresztą jak w

przednie uwagi tyczyły się ograniczeń przy zbywaniu ziemi, to cóż dopiero wypadnie powiedzieć o użytkowaniu, a więc i dzierżawieniu? Wszak to już jest

dukcję i dochody z lasów, pożądanein jest przedewszystkiem zorganizowanie dobrych szkół leśnych typu wyższego i średniego i nałożenia obowiązku na

szona produkcja rolna — o tem wątpić nie należy. I oto kraj nasz, który mógłby nieomal sam się wyżywić, przy zmniejszonej produkcji będzie musiał nabywać