Wykwintne obuwie najlepszej jakości
z w ytw órni w łasnej oraz pierwszorzędnych fabryk zagranicznych poleca w w ielkim
w yb o rze po cenach przystępnych
D O B R D B U T
W a r s z a w a
Oddział w Białymstoku
ul. Sienkiewicza 4.
maj. STAWISKI
RYBY — KARPIE — BARANY REMBONLLETY.
BYCZKI HOLENDERSKIE.
MŁYN, CEGIELNIA, OLEJARNIA, GORZELNIA.
T R E Ś Ć N U M E R U :
1) O ideę przewodnią naszych najbliższych 11)
zadań— M. B. 12)
2) Igraszki z Ogniem— W . K. 13)
3) Rolnictwo a samorządy powiatowe— T. Szeller. 14) 4) Obywatele, szanujcie cudzy czas.— J . W . K. 15) 5) Oszczędność i praca narody wzbogaca — L. W . 16) 6) W zdrowem ciele— zdrowy duch— M. Ludertowicz 17) 7) Związek Młodzieży W iejskiej— S. K. 18) 8) Pójdę sobie nad brzeg Niemna— B. Kretowicz, 19) 9) Park wychowania fizycznego w Białymstoku — 20)
M. Krawczyk.
10) Właściwe drogi.
Rolnikom w sprawach ogrodnictwa- W powietrzu— B. Kretowicz.
Te maki— B. Kretowicz.
Wychodztwo.
Ze związków i Stowarzyszeń, Z życia robotniczego.
Z kraju i ze świata.
Rozmaitości.
Sport.
Wesoły kącik.
-C-ski.
Ilustracje: Cz. Sadowskiego i Alf. Karnego.
W dniach 4 15 września b. r.
® y m ® A PRZEH9SŁ0CD0-R0ŁH1CZA
w Z A B Ł U D O W I E
zorganizow ana przez Białostockie Okręgowe Towarzystwo Rolnicze.
Nadzwyczaj ciekawe eksponaty!
Pierw szorzędne rozryw ki i atrakcje. Loterja fantow a z wielu cennem i fantami.
Dogodna komunikacja autobusami z Białymstokiem.
K A Z I M I E R Z E
K IS IE L N IC K ll
maj. KORZENISTE
poczta KOLNO.
Ryby— karpie— byczki holender
skie, gorzelnia, młyn, cegielnia.
♦♦
♦♦
♦*
♦♦
♦♦
♦♦
♦♦
♦♦
♦♦
♦♦♦
„POLMIN"
Państwowa Fabryka Olejów Mineralnych
w D R O H O B Y C Z U ODDZIAŁ w BIAŁYMSTOKU Największa rafinerja w Europie.
Po le c a w najlepszym gatunku:
N A F T Ę , B E N Z Y N Ę , S M A R Y , O L E J E . BIURO: ul. W arszawska 7, telefon 10-34.
S K ŁA D : ul. K raszew skiego 35,
telefon 10-14 +
♦♦
Rok I. Białystok, dnia 28 sierpnia 1927 r. Nr. 2.
TygODNlk: ILy/THOW ANY DIA W /l 1 M I A/T
O / D £ ę PRZEWODNIĄ NASZYCH NAJBLIŻSZYCH ZADAŃ.
Jest rzeczą niewątpliwą i odczuwaną zapewne w mniejszym lub większym stopniu przez każdego obywatela, że w chwili obecnej przeżywamy ogólną dążność do utrwalania i spokojnego ułożenia naszyćh wewnętrznych stosunków w celu zapewnienia sobie możności wydajnej pracy wytwórczej we wszystkieh dziedzinach życia oraz wyrównania tyci) wszystkieh szkód i strat, jakie dotknęły nas w wyniku wielkiej wojny światowej i ciężkie!) warunków powstawania z chaosu powojennego naszego Państwa.
7a ogólna dąiność do unormowania zewnętrznych warunków życia, do odrodzenia gospodarczego, do stworzenia „pokoju wewnętrznego" — nakazuje nam przedewszystkiem beznamiętną i rzeczową ocenę n'e- dawnej przeszłości, oraz poddanie gruntownej rewizji tych wszystkich nabytych przez nas dawniej poglądów, które w sposób nieprzejednany ustosunkowywały nas do otaczającego życia.
Musimy sobie uświadomić, że żyjemy dziś w cza
sach ° niezwykłej historycznej doniosłości— w chwili, gdy i o 150 latach niewoli wykuwa się nowożytna historja Polski, w chwili, gdy dorobek naszej pracy nie będzie ju ż mógł być wyzyskany pizez Berlm, Wie
deń lub Petersburg przeciw nam, przeciw naszej kul
turze, przeciw naszej przyszłości a na zubożenia na
szego kraju.
Odzyskaliśmy tę nieocenioną możliwość pracowania dla siebie samych i dla naszych przyszłych pokoleń i to w warunkach ograniczonych li tylko naszą w ła
sną zbiorową świadomością, wolą i zdolnością.
W chwili tej nikt nie powinien zagubić siebie na drobnostkowych manowcach doczesności, lecz każdy winien pamiętać słowa wieszcza:
„Im więcej powiększycie dusze wasze,
tem więcej rozszerzycie i powiększycie granice" ...
Obywatele, wyrobieni w życiu publicznem, winni sobie uświadomić, że źródłem tych form ustrojowych naszego Państwa, których wady odbiły się na naszem życiu zbiorowem, b yła przedwojenna doktryna, która
powstała nie na drodze pozytywnych doświadczeń i wiedzy, lecz na drodze negacji tych warunków życia państwowego, w jakich żyliśmy w niewoli, względnie na drodze tych fermentów rewolucyjnych, które rów
nież jako wyraz negacji nurtowały życie przedwojenne.
Okres więc konieczności wysiłku i wyścigu w pra
cy, okres twórczy, w ja k i bezwarunkowo wkraczamy, nie znosi doktryn, tem bardziej doktryn, wysnutych w mrokach niewoli, oraz abstrakcji i formułek, a zw ła szcza hołdujących przeciwstawianiu społeczeństwa — Państwu.
Znamieniem czasu staje się nie liberalistyczny in
dywidualizm, wyrosły w Wielkiej Rewolucji hrancu•
skiej, a zdyskredytowany w katakliźmie wojny świa
towej i rewolucji rosyjskiej, le.cz raczej idea racjo
nalnej objektywnie użytecznej organizacji pracy ( ort stwowej, samorządowej, gospodarczo-wy twórczej i t.p.) i zdolność wytworzenia autorytetów oraz podporząd
kowania części zadaniom całości.
W prześwietleniu tej idei tracą praktyczne u za sadnienie partje, interesy klasowe i sposoby walki so
cjalnej, doniedawna praktykowane, a uważane jako szczyt wolności obywatelskiej, jako krańcowe szańce liberalistycznych zdobyczy.
W logicznem rozwinięciu te j idei-*—wszechstronność i organiczna wielokomórkowość życia— także społecz
nego—znajdzie wyraz i w naszem myśleniu politycz- nem, t.j. w naszem myśleniu o zbiorowości o Pań
stwie.
Sposób zaś politycznego myślenia obywateli, dający w rezultacie sumę opinji o Państwie, nie jest obojętny dla kształtowania się stosunków, a zatem zrozumienie konieczności podporządkowania interesów klasowyc}) potrzebom całości uchroni nas od tych wyspekulowa' nych abstrakcyj, których ostatniem ogniwem bywa czę
sto hasło: „im gorzej, tem lepiej”.
Stąd, gdy myślimy np. o rozwoju gospodarczym Polski, nie możemy uzależniać się od punktu widzenia interesów chłopskich czy robotniczych< gdyż wpadnie
my w abstrakcję i dojdziemy do rezultatów oderwą
nyc£. Natomiast rozważania np. na temat interesów klasy robotniczej w związku z gospodarczym rozwo
jem Polski mogą dać realną analizą tendencji usto
sunkowania się całości do jednego z czynników wy- twórstwa i odwrotnie.
Te przykłady wskazują, ja k dalece metody myślę nia mogą ciążyć na wytwarzaniu się naszyć}) poglą
dów i ja k dalece pod wpływem panujących idei, mimo zupełnego czasem braku ich związku z realnem ży ciem, człowiek skłonny jest angażować się czynnie.
Wiemy np., że w średniowieczu krwawe wojny, t.
zw. religijne, toczono o słowne sformułowanie dogma
tów i t. p.
To też biorąc pod uwagę tę zasadniczą bierność natury ludzkiej, je j tkwienie w przeżyciach dawnych i trudności w wykrzesaniu każdego samodzielnego no
wego wysiłku, musimy pracować przedewszystkiem nad wydobyciem się z niewoli myśli, uwięzionych w stosunkach z czasów zaborczych, wojennych i chaosu pierwszych lat naszej państwowości.
Do pracy wyzwolonej, do której nawołujemy, po
trzebną fest „odwaga myśli i odwaga czynu\” oraz wyzbycie się dziedziczności niewoli.
M. B.
IGRASZKI Z OGNIEM.
G d y bezstronny widz podczas ostatnich w y b o rów do organów sam orządowych na prow incji ob
serw ow ał, jak poszczególne partje hojnie szafowa
ły energją, celem uzyskania „z w ycię stw a", musiał albo pokiw ać z politowaniem głową nad bezgra
nicznie małem w yrobieniem m enerów partyjnych, rozsianych po różnych Pipidów kach, którzy—przy lada okazji— zataczają działa najcięższego kalibru, żeby w rezultacie „w y g a rn ą ć” do stadka w róbli albo—rozpocząć smętne rozm yślania nad stratami, jakie co dnia W ielm o żn a Pa n i Demagogja w yrz ą
dza w um ysłowości i psychice mas,
Z jednej bowiem strony trudno orzec, jakie m ia
now icie korzyści ta czy inna partja, to czy inne stronnictwo osiągnęło, „b ijąc na głow ę" przeciw nika w Rozłopach W ie lk ic h i w C iężkorypinie D ol
nym, N ie można rów nież nazwać próbą sił anga
żowania się partyj politycznych podczas w yb orów wójta i dwunastu radnych, którzy wcześniej czy później sami przekonają się, w nikając bliżej w p ra
cę samorządową, ze roznam iętnienie polityczne, towarzyszące ich w yborow i, było zupełnie zby
teczne, że było nie na miejscu. Zobaczą bowiem, że praca w samorządzie polega jedynie na uczci
wej, rozumnej i w imię dobra gm iniaków prow a
dzonej gospodarce. Zobaczą, że programy politycz
ne nie załatają dziur w budżecie gminnym, nie po- nap raw iają dróg, nie pobudują szkół, A gdy to spostrzegą, gdy domacają się sedna rzeczy, to zdrowy, chłopski rozum dopowie im reszty, że, m ianowicie, stronnictwo czy też partja oszu
kała ich chłopskie nadzieje, om am iła ich, nie dała lekarstw a na chłopskie bóle i dolegliwości. Takie przejrzenie będzie dla mas rekom pensatą za „złote
hram oty", rozrzucane szczodrą ręką przez nasze partyjn;ctwo. A le czy dla życia politycznego taki rezultat będzie korzystnym. W ą tp ić należy. M asy są rozkołysane, w yrażając się żargonem — „rozbu
jane". Czyż partyjni mężowie stanu nie widzą w swem zacietrzewieniu, że to „roz b u jan ie" mas pro
w adzi w konsekwencji do zaniku wszelkich auto
rytetów , do nieprzyzwoitego odw rócenia się mas tyłem do wszystkiego, co zatrąca społecznictwem i jaką taką ideow ością?
N ależy rów nież nie zapominać, że masy d o skonale pam iętają wszelkie frazesy, których Pan i Demagogja nie żałuje. Czy jednak nie należy za
stanowić się już dzisiaj nad tem, że ta dobra pa
mięć kiedyś w chw ilach nieszczęść i prób narodo
w ych może być przeszkodą do scem entowania ca
łego narodu?
Za starzy jesteśmy na to, aby stwarzać sobie iluzje, że przekonania wszystkich obyw ateli moż
na ułożyć w jakiejś jednej szufladce, aby one się tam przeferm entowały, zcukrow ały i nabrały hura- patrjotycznego zapaszku. N ie zam ykam y oczu na przeciwieństw a interesów przeróżnych ugrupowań społecznych, ale zdajemy sobie dokładnie sprawę ze szkodnictwa, panoszącego się wskutek ro z w y drzenia partyjnego tam, gdzie ono z natury rzeczy musi być w yelim inow ane, i z tem w łaśnie niepo- trzebnem rozwydrzeniem , z tem m anjackiem w y szukiwaniem sobie urojonych wrogów n aw et tam, gdzie jest miejsce tylko na pracę gospodarczą, k u l
turalną i społeczną—musimy podjąć w alkę w imię dobra całego narodu, a przedewszystkiem w imię dobra niepotrzebnie tum anionych mas.
W. K.
Rolnictwo a Samorządy Powiatowe.
Polska jest krajem w ybitnie rolniczym; udział rolnictw a w majątku narodow ym stanowi bli
sko 40 proc,, w bilansie zaś han
dlowym naszego państwa w 1924 roku udział rolnictw a w ynosił w w yw ozie zagranicznym 41,9 proc.
(w tem rolnictwo 20,56 proc., przemysł rolny i leśny 21,35 proc.)
— w 1925 roku udział rolnictw a w w yw o zie wzrósł do 55,70 proc.
(w tem rolnictw o 38,44 proc,, przemysł rolny i leśny 17,26 proc.); w roku 1926 cyfry te wzrosły jeszcze. W id z im y więc,
że w yw óz produktów rolniczych zagranicę stanowi lw ią część dochodów państwa, a co zatem idzie— rolnictwo odgrywa w pań
stwie naszem w ielką rolę.
Rząd M arszałka Piłsudskiego bodaj pierwszy ocenił znaczenie rolnictw a w Polsce i pierwszy też zaczął otaczać rolnictw o na
leżytą opieką, jak to: śpiesząc rolnictw u z pomocą kredytow ą na najrozmaitsze ulepszen:a w go
spodarstwie rolnem, dalej — na spółdzielcze instytucje przewozu i zbytu produktów roślinnych i
zwierzęcych, wreszcie na spół
dzielnie kredytow e wiejskie, mające ułatwić drobnym rolni
kom zdobycie kredytu.
Pom oc ta nie jest jeszcze zu
pełnie dostateczną, nie jest udzie
lana w tych rozmiarach, w jakich
— szczególnie drobne—rolnictwo jej potrzebuje; w miarę jednak popraw y stanu finansów państwa pomoc ta wzrasta, przy równo- czesnem obniżeniu stopy procen
towej od udzielonych rolnictwu kredytów.
Luki, istniejące jeszcze w te
dziedzinie gospodarstwa narodo
wego, w ypełnić w inny Sam orządy Po w iatow e, śpiesząc rolnictwu z pomocą kredytow ą, jak ró w nież z subwencjam i na różne ce
le. Pom oc ta opłaci się Sam o rządom: zamożne bowiem ro l
nictw o łatwiej uiści swe należy- tości podatkowe, których obecnie bardzo w iele zalega; z drugiej strony rolnictwo, którego udział w częściach podatkowych na rzecz związków komunalnych w ynosi około 80 proc., nierzadko zaś całe 100 proc., ma prawo żądać pomocy ze strony Sam o
rządu i użycia choć części w p ła
Nr. 1
conych danin na potrzeby rol
nictwa.
Ja k ie zadania mają w tej dzie
dzinie Sam orządy do spełnienia?
Bardzo w ielkie, jeśli prowadzić będą racjonalną gospodarkę. G o spodarkę racjonalną rozumieć n a
leży w ten sposób, że Ssjm iki winny prowadzić tylko te prace podstawowe i te zakłady rolnicze użyteczności publicznej, których instytucje fachowe — dia braku środków — prowadzić nie są w sta
nie, np.: regulację rzek, zadrze
w ianie w iększych przestrzeni nieużytków, zakładanie lecznic dla zwierząt, niesienie pomocy
Ż Y C I E P O - L S K 1 Str. 3.
w eterynaryjnej i t. p,— natomiast wszelkie inne prace, wchodzące w zakres rolnictw a, hodowli, ogrodnictwa, pszczelnictwa.meljo- racyj rolnych, ośw iaty rolniczej i t.p. prowadzić w inny fachowe organizacje rolnicze — Sejm iki zaś ze swej strony w inny w ten spo
sób dopomagać finansowo tym organizacjom, aby one mogły utrzymać odpowiedni personel fachow y i w ykonać zamierzone i zakreślone swym planem p o
szczególne prace, których Sejm iki w ykonać nie mogą, mając cały szereg innych prac do w yk o n a
nia, jak to: utrzymanie i budowa
/ • .
Wieś Ju ro w ce. Drzeworyt Alf. Karnego
dróg i mostów, prowadzenie opie
ki nad chorymi, kalekam i i star
cami, zakładanie i prowadzenie ochronek, szkół i t. p.
W pracach, związanych z po
pieraniem rolnictwa, ogromnie wdzięczną do spełnienia rolę mają Sam orządowe Kom isje Rolne.
W skład tych Kom isyj wchodzić powinni co światlejsi rolnicy i hodowcy, posiadający naprawdę wiedzę i praktykę we wszystkich gałęziach roln ictw a i doceniający kulturę i postąp w rolnictwie.
Kom isje rolne uzgodnić winny wspólnie z fachowem i organiza
cjami rolniczem i plan pracy, któ
ry w określonym term inie ma być w ykonany, i w inny z ram ienia Sam orządu prace te kontrolować.
T ak pojęta praca związków kom unalnych w dziedzinie rol
nictw a w kład a z jednej strony na fachowe organizacje rolnicze obow iązek w ykonania zamierzo
nego planu pracy — z drugiej zaś strony odpowiednio przez Sam o rząd finansowana i w yko nyw an a przez fachowe organizacje praca
musi w rezultacie wydać odpo
w iednie owoce.
Dodać należy, że obecnie co
raz większa ilość związków ko
m unalnych wchodzi na w łaściw ą drogę popierania rolnictwa, to też można mieć nadzieję, że w niedługiej przyszłości rolnictwo całkow icie otoczone będzie nale
żytą opieką.
T, Szeller.
Kierownik Wojew. Zw. Kół Roln.
w Białym stoku
Obywatele, pamiętajcie o Tygodniu Lotniczym!
Obywatele, szanujcie cudzy czas!
T y tu ł taki w y w o ła łb y w N iem czech, F ra n cji, Czechach, A m e ryce, Anglji, a zwłaszcza w A n glji, gdzie obowiązuje zasada, że
„punktualność jest grzecznością k ró ló w 11, zrozumiałą sensację.
U nas, niestety, rzecz się ma zgoła inaczej i, gdyby nie o b a
wa, że członkow ie „L ig i krze
w ien ia punktualności" będą spóź
niać się na swoje posiedzenia — należałoby ze wszystkich sił pro
pagować powołanie do życia przedewszystkiem takiego w ła śnie stowarzyszenia.
Jesteśm y niepunktualni do nie- przyzwoitości. Przypom nijm y so
bie ilość przenajrozm aitszych posiedzeń i zebrań, które nie doszły do skutku ze względu na brak quorum. Przypom nijm y so
bie prelegentów, którzy, zamiast doprowadzić przed rozpoczęciem odczytu swoje nerw y do zupeł
nego spokoju i opanowania, mu
sieli pieklić się na w idok szere
gu puslych foteli i krzeseł, i zie
w ających po kątach niedobitków hołdow ania zasadzie przestrze
gania punktualności.
Przypom nijm y sobie nastrój nudy i zaniedbania, panujący niepodzielnie w salach ko ncer
tow ych i teatralnych o godzinie, na którą koncert czy też przed
staw ienie były zapowiedziane, a musimy dojść do wniosku, że już czas, najw yższy czas zacząć w alczyć o poszanowanie w ła snego i cudzego czasu.
Proszę sobie obliczyć, ile nas kosztują zmarnowane przez n a
szych bliźnich lub przez nas sa
mych godziny, a wtedy, pod w pływ em suchych, a w iele m ó
w iących cyfr, zmienimy rad yk al
nie swoje do chw ili obecnej głę
boko w naszej psychice zakorze
nione lekcew ażenie czasu, który, jak nam z obliczenia wypadnie, zupełnie słusznie nazyw am y „d ro gocennym ".
Zacznijm y od tego, co pospo
licie uważam y za drobiazgi, a w rezultacie skonstatujemy, że są to nader poważne rzeczy, nad któremi nie można łatwo prze
chodzić do porządku.
N a początku zastanówmy się nad faktami, powszechnie znane- mi, usankcjonowanem i przez
„ś w ię ty ” zw ycza:, a więc nad codziennem spóźnianiem się do zajęcia pracow ników umysto Wych. Przypom nijm y w naszem obliczeniu, że tylko 300.000 pra
cow ników tej kategorj spóźnia sie co rano o 15 minut, a otrzy
mamy pokaźną ilość 75.000 co
dziennie zm arnowanych godzin pracy, których wartość wynosi minimum 50 tysięcy złotych, co w ciągu roku da poważną sumę 15 miljonów złotych. Dalej ob li
czamy straty, w ynikłe dzięki tym interesantom, którzy, po zała
tw ieniu swych spraw, nie mogą sobie odmówić przyjemności „p o gadania" z ludźmi. „ M iłe " są te pogawędki w biurach o wszyst- kiem i o niczem, o wczorajszym wieczorze, spędzonym w kinie lub w knajpie, o słuchawkach
„N o ra " i ucieczce Zagórskiego, o pogodzie i chybionych zbio
rach, o .rakowsj zupie i motyli- cy, o Żeni Iw anow ia i kończą
cym się sezonie po owania na kaczki. „N a dow idzenia", kiedy już zaczynam y w duchu kląć w żywe kam ienie naszego kochane
go gawędziarza, a naszej tw arzy
w tymże czasie nadajem y tem milszy uśmiech, interesant przy
pomni sobie zawsze pikantną, a rzadko kiedy dowcipną ane
gdotkę, której nie omieszka nam opowiedzieć. Gdzie zaśby w y trzymał!
A w ten sposób p zepada mi
nimum drugie 75000 godzin dzien
nie, drugie 15 miljonów złotych rocznie. Bagatelka, praw d a? P o liczym y jeszcze czas, stracony podczas oczekiw ania na spóźnio
nych członków R ad Gm innych i M iejskich, Sejm ików i M agi
stratów. Policzm y godziny, „zgó- ry w yznaczone" na przeróżne audiencje, posłuchania, komisje, i t. d., i t. d., a ciągnące się w nieskończoność i spędzane w czczem ziewaniu w poczekal
niach. Zaiste, wartość ich w y n o si w ogólnej sumie, lekko licząc, pięćdziesiąt m iljonów złotych rocznie.
D la zaokrąglenia dodajmy dw adzieścia m iljonów zł., straco
nych bezpowrotnie na oczekiw a
nia w kolejkach, których niema liku i nazwy, na przyjemnościach, związanych z wydzwanianiem tele- fonicznych centrali, na oczeki
w ania w yp łat w bankach i k a sach — a będziemy mieć sumkę, wynoszącą ogółem sto m iljonów zł,, za którą można byłoby w y budować niemniej jak 2500 do 3000 kim. bitych dróg, do 1000 kim. kolei, do 2000 aeroplanów, dać zatrudnienie w ciągu ro
ku 65—70 tysiącom bezrobot
nych... A wszystkiego tego moż
na dopiąć, lecz trzeba raz w re szcie zerwać ze słowiańskiem le
kcew ażeniem czasu.
J. w. K.
Oszczędność i praca narody wzbogaca. (c. d.)
Podpatrując przyrodę, spostrze
gamy u wielu zwierząt i o w a
dów umiejętność przew idyw ania.
W iew ió rk a , przewidując długą zimę, w jesieni skrzętnie groma
dzi zapasy orzechów i żołędzi, pbtazoły gromadzą latem miód w ulach,
T em bardziej w ięc człowiek, będąc narażonym w życiu na w iele niespodzianek, w inien pa
miętać o tych zapasach na w y padek szczęścia czy nieszczę
ścia, bo jedno i drugie pociąga zw ykle za sobą w ydatki. P rz e w i
dzieli to nasi zachodni sąsiedzi, przewidzieli to Francuzi, W ło si,
A nglicy; to też bodaj niema m ię
dzy nimi człowieka, któryby nie oszczędzał. W y ro b ili oni w sobie tę systematyczność oszczędzania, która z biegiem czasu weszła w przyzwyczajenie. Pierw sze za
oszczędzone drobne sumki przy
ciągały nowe i dlatego oszczęd
ności u tych narodów tworzą sumy ogromne.
A le tej systematycznej oszczęd
ności trzeba się. uczyć, trzeba w yro b ić w sobie w ielką silę woli, bó ze* wszystkich stron czyha na nas wróg oszczędności—roz
rzutność.
K ażd y sklep, k iż d e okno w y r
stawowe, cukiernia, restauracja, kino, wszystko to sprzysięgło się przeciw oszczędności, licząc na lekkomyślność naszą.
To też grosze i złotówki zni
kają nam w oczach, pozostawia
jąc po sobie wspomnienia. G d y byśm y sprobow ali prowadzić ściśle rachunek w ydatków , to po miesiącu z przerażeniem zoba
czymy, że w 90 w ypadkach na 100 lekkom yślnie w ydaliśm y cięż
ko zapracowany grosz.
Pierw szym w ięc krokiem na drodze do zdobycia niezależno
ści materjalnej, dobrobytu i za
pewnienia. sobie spokojnej staro
Nr 2. Ż Y C I E P O L S K I Str. 5.
ści, jest kontrola nad samym so
bą, kontrola naszych codzien
nych w ydatków. Ona wskaże nam ściśle, jakie w ydatki są koniecz
ne, a jakie zupełnie zbędne, nau
czy nas przew idyw ania i w ykaże nam to, czegośmy nie spostrze
gali, m ianowicie, możności syste
matycznego odkładania pewnych drobnych sum na książeczkę oszczędnościową.
Zapew ne jednak wiele osób powie, że odkładać — oszczędzać, pomimo szczerej chęci, nie są w stanie, gdyż zarobionych pie
niędzy w ystarcza zaledwie na codzienne potrzeby.
G dy, pomimo takiego ogólnie przyjętego twierdzenia, zastano
w im y się głębiej nad naszym spo
sobem w ydatko w ania pieniędzy, to przyjdziem y do wniosku, że oszczędzać może jednak każdy, naw et najbiedniejszy, a codzien
na oszczędność, naw et w najgor
szym wypadku, może wynosić 25 groszy. — O tem najlepiej mo
gą powiedzieć nasze gospodynie, gdyż od nich głównie zależy zaoszczędzenie tej minimalnej k w o ty —jeżeli, prócz tego, w eź
miemy pod uwagę „lekkom yślne”
w ydatki mężczyzn (palenie p a
pierosów i t. p.) i możliwość oszczędzania w tym kierunku, to suma dziennych oszczędności wzrośnie kilkakrotnie.
Nim jednak nauczym y się oszczędności w w iększych roz
miarach, zaczniemy stosować za
sadę oszczędzania chociażby 25
groszy dziennie, gdyż i ta suma, zaoszczędzana i składana w ciągu kilku lat na książeczkę oszczęd
nościow ą w Kasie Oszczędności lub „p rem jow aną" w P. K . O., stworzy w rezultacie znaczny kapitał.
L. W.
(D. c. n.)
„Szlakiem Kadrówki."
W zdrowem ciele— zdrowy duch.
W ostatnich czasach najżywszą troską naszego Rządu jest rozto
czenie w łaściw ej opieki' nad fi- zycznem w ychow aniem m łodzie
ży, która ma się stać chlubą N a rodu, a w razie potrzeby zw ar
tym zastępem O brońców Ojczyz- n y '
Stosownie do mniej w ięcej kategorycznych rozkazów i naka
zów w tej tak ważnej sprawie, zostały powołane do życia spe
cjalne komitety i rady, które m ia
ły za zadanie ujęcie w swoje rę ce dalszej, szczegółowej pracy nad w ychow aniem fizycznem mło
dzieży w myśl ogólnych wskazań Rządu. M ijają jednak tygodnie i miesiące, a sprawa nietylko nie rusza się z miejsca, ale dziwnie o niej przycichło.
Gdzież kryje się przyczyna takiego dziwnego stanu rzeczy?
co stoi na przeszkodzie tylu praw dziw ie doniosłym poczyna
niom?
Czyżby zmiana „k u rsu "?
C hw ała Bogu— nie! Publiczną jest natomiast tajemnicą, że brak odpowiednich środków i brak w ykw alifik ow an ych instruktorów wstrzym ują prace nad w ych ow a
niem fizycznem młodzieży i u- trzymują stan dotychczasowy, t.
j,, że w ych ow an ie to prowadzą w dalszym ciągu tylko szkoły średnie, nota bene nie wszyst
kie, oraz kluby sportowe, które jednak odbiegają od programu W y c h o w a n ia Fizycznego, idąc głównie po linji zdobyw ania r e kordów klubowych. Przechodząc do spraw W y c h o w a n ia F iz y c z nego na terenie powiatu B ia ło stockiego, znajdujemy, co nastę
puje: prace nad W . F. w Biało- stockiem Sem inarjum Nauczyciel- skiem i w Białostockiem G im na
zjum Z. A . datują się od dość dawna, jednakże wzmożone tem
po pracy i znaczny postęp w me
todach nauczania ujaw niły się do
piero z chw ilą urządzenia przez K uratorium Szkolne zawodów międzyszkolnych. Szlachetna r y w alizacja młodzieży dała nad
zwyczaj dodatnie w yniki, które dają chlubne świadectw o pracy w ychow aw com fizycznym, p. p.
K ra w cz yk o w i i K icie. Należy przytem podkreślić, że w ych o w aw cę tej m iary, co p. K r a w czyk, który, prócz fachowej w ie dzy, traktuje sprawę W . F . ze szczerem zamiłowaniem, należa
łoby zużytkować na terenie szer
szym, niż mury seminarjum.
Co dotyczy W , F . w pozosta
łych szkołach średnich, to należy stwierdzić, że pozostawia ono w iele do życzenia, że w tym kie
runku naogół bardzo mało zro
biono, skutkiem czego, np., w y chowanie fizyczne d z i e w c z ą t przedstawia się gorzej, niż źle, pomimo, że materjał, nad którym należało pracow ać, jest zupełnie dobry.
W klubach sportowych gro
madzi się materjał doborowy, nie
stety, marnuje się on zbyt szyb
ko, gdyż klub zmuszał zaw odni
ka do zbyt intensyw nych ć w i
czeń, które w yw ołują przem ęcze
nie, a co zatem idzie— upadek for
my. Tu musimy przy sposobno
ści zwrócić uwagę na znamienny objaw, m ianowicie, że piłkarstwo straciło w klubach rolę dominu
jącą, lekka zaś atletyka i inne gałęzie sportu, dające w ięcej ko
rzyści fizycznych członkom klu
bów, przyciągają coraz większą ilość zwolenników. Skutkiem ta
kiego przesunięcia się środka ciężkości w sporcie, dziś już moż
na widzieć w dnie treningu po
kaźne zespoły, oddające się z za
m iłowaniem ćwiczeniom lekko
atletycznym,
W Białym stoku do klubów*
u p raw iających lekką atletykę, na
leżą: W . K. S. 42 p. p., „S p a rta ", Ż.K.S., „S trz e le c 11, „H anom erH a- c a ir "— B .O .S.O . i „S o k ó ł" nie u- zewnętrzniają żadnej działalno
ści.
O ileb y w chw ili obecnej R a da W . F . przydzieliła Klubom Sp ortow ym instruktora, który n a
dałby ćwiczeniom należyty cha
rakter, to spraw a rozwoju lek
kiej atletyki kapitalnie posunęła
by się naprzód, a R ad a W . F . w ystaw i sobie chlubną kartę.
P o d adresem tejże R a d y n a le żałoby skierow ać jeszcze jeden projekt, m ianowicie, stworzenie w Białym stoku, jako centrali w o
jewódzkiej, na wzór W a rs z a w y , Łodzi i innych w iększych miast, ośrodka W . F „ co b yło b y tem łatwiejsze, że w Białym stoku po
siadam y w ybitnych instruktorów W .F ., p.p. Koprow skiego i K ra w czyka, absolw entów Poznańskie
go Instytutu W . F .
N a zakończenie wspom nieć w ypad a o ruchu sportow ym we wsiach powiatu Białostockiego.
Ruch ten, aczkolwiek bardzo mło
dy, jednakże pomyślnie się roz
w ija, co należy poczytać za za
sługę kpt. Słomki, który, kierując pracam i P .W ., nie zapomniał, że obok ćw iczeń w ojskow ych n ale
ży zapoznać młodzież w iejską z lekką atletyką i sportem. Prócz kpt. Słom ki, występującego z ra m ienia P. W ., obecnie pracę nad W . F . intensyw nie prowadzi W o j.
Zw, K . R., szerząc wśród człon
ków K ó ł M ł. W . zam iłow anie do sportu. Że praca ta nie idzie na marne, najlepszym dowodem są w yniki, osiągnięte prze zposzcze- gólne koła.
Bardzo cie k aw ie przedstaw ia się zestawienie w ynik ów , uzy
skanych przez zawodników m iej
skich i wiejskich, o czem obszer
niej pom ówim y w następnych nu
merach. M. Ludertowicz.
Związek Młodzieży Wiejskiej
M a ła ilość osób, mieszkających na wsi, zdaw ała sobie donie- daw na jasno sprawę z tego, co to jest Z w iązek M łodzieży W ie j skiej i jakie są jego cele, a pra
w ie nikt z m ieszkańców miasta nie w iedział i dotychczas nie w ie wogóle o istnieniu takiego Zw iązku.
Tym czasem Z w iązek ten w zra
sta, obejmuje coraz szersze krę
gi i um acnia się coraz bardziej.
T en żyw io łow y i samoistny ruch młodzieży wiejskiej rozpo
czął eię w w ojew ództw ach cen
tralnych Rzeczypospolitej jeszcze przed w ojną i nosił w ówczas na
zwę „T-w a W strzem ięźliw ości*.
P o d tą niew inną nazwą, masku
jącą istotę ruchu, inicjatorzy ru chu prowadzili pracę społeczną i ośw iatow ą wśród młodzieży wiejskiej.
Z ch w ilą jednak, gdy okow y niew oli opadły z naszego N a ro du, ruch młodzieży w iejskiej roz
lał się po całej ziemi polskiej, jak w ezbrana rzeka, podtrzym y
w ana dotąd przez sztuczne za
pory. — Stopniow o ruch ten roz
szerzał się coraz bardziej, coraz dalej, i dziś ma on już swoje ko
m órki organizacyjne w e wsiach, położonych wśród bagien P o le sia, w ziemi Nowogródzkiej i W i leńskiej, na Podlasiu, wzdłuż granicy Pru s W schodnich, na W o ły n iu i Podolu, w Małopolsce, W ielk op o lsce i Pomorzu.
N a terenie w ojew ództw a b ia ło stockiego poważniejszy ruch w śród młodzieży w iejskiej datu
je się odniedawna, bo dopiero od roku 1925.— G d y w roku 1925 K ó ł M łod zieży W ie js k ie j było na terenie W o jew ó d ztw a zaledwie 27, to w roku 1926 było już około 130, a obecnie istnieje po
nad 140— na obszarze zaś całego
państwa pod koniec roku 1926 istniało K ó ł M łodzieży W ie jsk iej blisko 3000.
Cóż spowodowało powstanie te
go, tak w tej chw ili w zrastają
cego zarówno w siłę materjalną, jak i moralną, Zw iązku?
W ie ś polska przeszła niew olę podwójną, m ianowicie: pańszczyz
nę i niew olę moskiewską. Z a równo w tej pierwszej, jak i w tej drugiej, wieś b yła świadom ie i celow o przytrzym yw ana w ciem nocie, która prowadziła do nędzy materialnej i moralnej, do zacofa
nia, pijaństwa i barbarzyństwa — brutalnych rodziców niew oli i występku. Je d n a k w duszy lu
du polskiego kryło się ziarno przyszłego odrodzenia—kryła się w ieczna tęsknota do światła i lepszego jutra. T o tu, to tam jakieś pacholę wiejskie, zaczer
pnąwszy wiedzy, w racało do gniazda rodzinnego, aby swoich w spółbraci dźwignąć na wyższy szczebel człowieczeństwa. — P a cholęciu takiemu nie pozwalano jednak zbyt długo rw a ć się do lotu, podcinano mu wcześniej czy później skrzydła, zmuszano do pełzania po ziemi. Przyszły następnie czasy takie, kiedy to największych bojow ników za sprawę ludu gnano na Sybir, wieszano na szubienicy, trzym a
no latam i w więzieniach.
Tęsknoty jednak ludu za lep- szem jutrem zabić nie zdołano, nic w ięc dziwnego, że lud do
czekał się jasnego dnia W y z w o lenia, doczekał się rów nież chw i
li, w której ruch młodzieży w ie j
skiej przynosić zaczyna owoce:
przeistacza się w potężną orga
n izację - Z w iązek M łodzieży W ie j
skiej.
Prócz podłoża ideowego, na którem ów Z w iązek powstał, b ył
jeszcze fundament m aterjalny — szkoły rolnicze, które, nie ogra
niczając swej działalności do spraw zawodowych, kształtowały charaktery młodzieży, nucąc w duszach płomień uczuć narodo
wych, stw arzały now y typ dzia
łacza na niwie społecznej na wsi.
C i młodzi ludzie, pełni sił i zapału, w racając na wieś, jęli z uporem przeorywać ugór du
chow y w si polskiej, ugór, od w ie
ków porośnięty chwastami, i sto
pniowo stwarzali warunki dla przyszłych plonów.
I dlatego właśnie, że Zw iązek M łodzieży W ie jsk ie j nie jest tw o rem sztucznym, pow ołanym do życia przez dobroczyńców ,a jest ruchem, stworzonym przez samą młodzież, przeto ma on trw ałe podstawy, a ta okoliczność jest czynnikiem, m ającym decydujący w p ływ na szybki rozwój tej or
ganizacji.
5. K.
(D. c. n.)
*
Pójdę sobie nad brzeg Niemna, N ad niem now y brzeg,
Śledzić jego modro-sinej F a li dumny bieg...
Pójdę słuchać jego cichych, M od litew n ych skarg,
Co wzdłuż brzegów —jak szept— płyną Z srebrnopianych warg...
Pójdę całą mą tęsknotę I kochanie me
S k ryć przed światem w jego w odach — N a srebrzystem dnie...
Br. Kretowicz.
Nr. 2. Ż Y C I E P O L S K I Str. 7.
Park wychowania fizycznego w
O ddaw na powstał już w B ia łymstoku projekt w ykorzystania części parku Branickich, oddanej w użytkow anie Sem inarjum N a uczycielskiem u, na urządzenie parku sportowego dla młodzieży szkolnej — m ianowicie, jeszcze w roku 1924 b, Vice-M inister Ł o puszański, wizytując Sem inarjum Białostockie, powziął b ył taką decyzję, jednakże ciężkie w arun
ki finansowe, w jakich znajdo
w ał się Sk arb Państw a, nie po
zw alały do chw ili obecnej na urzeczywistnienie tego — ze- wszechm iar korzystnego projek
tu. Dopiero w roku bieżącym znalazły się pewne fundusze, któ
re pozw oliły na rozpoczęcie ro bót, realizujących dawne zamie
rzenia, pomimo to prace posu-
Dworek (pow. Sokólski).
w ają się b. powoli, gdyż, aczkol
w ie k lżejsze prace są w yk o n y
wane rękom a młodzieży szkol
nej, jak tego żąda M . W . R. i O. P., to jednak ogromne roboty ziemne, przewidziane w planie robót, pochłaniają szczupłe kre
dyty, jakie Rząd może w tej chw ili na ten cel asygnować.
Skutkiem takiego stanu rzeczy P a rk jeszcze nieprędko ukoń
czonym będzie.
W roku bieżącym Kuratorjum Szkolne wszczęło starania o uzy
skanie kredytów na w ykończe
nie pływ alni, 4 kortów teniso
wych, boiska do mniejszych gier sportowych i boiska do piłki nożnej. S ą jeszcze do pokona
nia pewne trudności, związane
ze zmianą, podczas 4-ch letnich m iesięcy, w od y w pływ alni, na co potrzeba około 22 tysięcy m etrów sześciennych wody. K u ratorjum szkolne, w ychodząc z założenia, że z pływ alni tej będą korzystały dzieci, uczę
szczające do szkół powszechnych, którym M agistrat dostarcza ką
pieli w łaźniach, w ystąpiło do M agistratu z propozycją, aby po
trzebna ilość w ody dostarczona była z wodociągu miejskiego;
kuratorjum poparło swój projekt jeszcze tym motywem, że dzieci te, kąpiąc się w pływ alni, będą m iały możność nauczenia się tak koniecznej, a niedostępnej dla braku kąpieliska, sztuki pływania.
Ogólne rozplanowanie parku przedstawiać się będzie, jak na
stępuje: pływ alnia obejmie 75X25 metrów, co podczas zimy daje taką samą przestrzeń ślizgawki—1 4 korty ten;sowe, boisko z przy
rządami do gimnastyki na wol- nem powietrzu, duże boisko do piłki nożnej, boiska do większych gier sportowych, jak szczypior- niak, koszykówka, palant i t. p., wreszcie 4 boiska do mniejszych gier sportow ych i zabaw rucho
wych.
Całość, rozplanowana przez specjalistów i ułożona racjonalnie, będzie w niedalekiej — daj Boże—
przyszłosci wspaniałym terenem dla W y c h o w a n ia Fizycznego mło
dzieży naszych szkół, pozbawionej przeważnie możności prowadze
nia ćwiczeń na wolnem powietrzu.
Białymstoku.
1 Ż ało w ać tylko należy, że ro boty, związane z założeniem Parku, posuwają się zbyt wolno, co poniekąd jest w iną społeczeń
stwa Białostockiego, które nie wykazuje praw ie żadnego zainte
resow ania temi robotami i nie składa na ten cel ofiar, chociaż dzieło w swojem założeniu jest w ielkie, piękne i godne poparcia, jako zmierzające do zapewnienia zdrowia, a uchronienia od skar- łow acenia naszej młodzieży.
M. Krawczyk.
Właściwe drogi.
(Słów kilka o wystawie przemysłowo- rolniczej w Zabłudowie.)
W o jn a praw ie doszczętnie zniszczyła większą ilość, w arszta
tów rolniczych, a prócz tego w ytw orzyła dla rolnictw a w arun
ki całkiem odmienne od przed
wojennych. Rolnik, który pragnie zachować swą egzystencję, musi dzisiaj szukać now ych dróg, mu
si stosować nowoczesne metody pracy, musi nietylko zastanowić się nad potrzebą m eljoracji, ale powinien meliorację zastosować w praktyce — jednem słowem, rol
nik musi iść w ielkiem i krokami naprzód, pamiętając, że biada te
mu, kto się spóźni!
Białostockie O kręgowe T o w a rzystwo Rolnicze, mając na celu w ykazanie dorobku rolnictw a naszego powiatu za czas powojen
ny, jak również zapoznanie ogółu rolników z nowoczesną gospo
darką rolną, zorganizowało W y stawę Przem ysłow o - Rolniczą, która odbędzie się w dniach 4 i 5 września b. r. w Zabłudowie.
Kom itet W y s ta w y poczynił wszelkie starania, ab y W y s ta w a nietylko przyniosła korzyści ro l
nikom, ale również zaznajom iła—
choćby pobieżnie-*-mieszkańców miasta z nowem i drogami, jakiem i wieś polska zdąża ku lepszej przyszłości. — W tym celu K o mitet porozumiał się z w łaści
cielem autobusu, kursującego na linji Białysto k — Zabłudów , co do zapewnienia na czas trw a nia w ystaw y dogodnej kom unika
cji między temi dwom a miastami.
W y s ta w a zapowiada się bardzo ciekaw ie, tem więcej, że Kom itet nie zapomniał o rozryw kach i atrakcjach dla zwiedzających W y s ta w ę , a przedewszystkiem o urządzeniu loterji fantowej z w ielu cennemi fantami.
Drzeworyt fllf. Karnego.