• Nie Znaleziono Wyników

Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1927.08.06, R. 4, nr 32

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1927.08.06, R. 4, nr 32"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

L'C/ClcllcK CIO 1 U o U W O I Z, C o K 1 C O

Nr 32. Wąbrzeźno dnia 6 lipca 1927 r Rok 4

Ewangel ja

MLKJIHGFEDCBA

św . Ł u k asza ro d z. 17, w iersz 4 1 — 4 7 . W o n czas, g d y się p r z y b liż a ł J ezu s d o jeru za lem , u jrza w szy m ia sto , p ła k a ł n a d n im , m ó w iąc:

Iż g d y b y ś i ty p o z n a ło , i w ten d z ie ń tw ó j, co jest k u p o k o jo w i tw em u ; a tera z za k ry to o d o czu tw o ich . A lb o w ie m p rzy jd ą n a c ię d n i, i o b to c z ą c ię n ie p r z y ja c ie le tw o i w a łe m , i o b le g ą c ię , i śc i­

sn ą c ię z e w sz ą d , a n a z ie m ię c ię o b a lą i sy n y tw o je, k tó rzy w to b ie są a n ie z o sta w ią w to b ie k a m ien ia n a k a m ie n iu ; d la te g o , ż e ś n ie p o z n a ło cza su n a w ied zen ia tw e g o . A w sz e d łsz y d o k o ­ śc io ła , p o c zą ł w y g a n ia ć sp rzed a ją ce w n im i k u ­ p u ją ce, m ó w ią c im : N a p isa n o , iż d o m M ó j, d o m m o d litw y jest. A w y śc ie g o u czy n ili ja sk in ią z b ó j­

có w . I n a u c za ł c o d z ie n n ie w k o śc ie le

Nauka z ewangelji

D la c z e g o Z b a w ic ie l p ła k a ł n a d J ero zo lim ą ? P ła k a ł I. z p o w od u n ie w d z ię c z n o śc i, z a śle ­ p ien ia i z a tw a r d z ia ło śc i jej m ie sz k a ń c ó w , g d y ż n ie c h c ieli G o p rzy ją ć ja k o Z b a w c ę; 2 . p ła k a ł z p o w o d u n a d c h o d z ą c e g o jej u p a d k u i 3 . p ła k a ł, w ie d z ą c , ż e w szy stk ie J eg o sta ra n ia i c ie r p ie n ia d la n ich p o n o sz o n e b ę d ą n a d a rem n ie i b e z sk u - te c z n e m i.

K tó ry ż to cza s b y ł n a w ied zen ia ?

B y ł to cza s, w k tó ry m B ó g p o sy ła ł d o ż y d ó w je d n e g o p o d ru g im p ro ro k a i w z y w a ł ich d o p o ­ k u ty , a o n i ich w y sz y d z ili, u k a m ie n o w a li i p o z a ­ b ija li. (M a t. 2 3 , 3 4 ). G łó w n ie b y ł to cza s C h ry ­ stu so w e g o u rzęd u k a p ła ń sk ie g o , p o d cza s k tó rego sa m P a n J ezu s ta k c z ę sto g ło sił n a u k ę iw ą zb a w czą w k o śc ie le J ero zo lim sk im , stw ierd za ł ją cu d a ­ m i i p rzez to o k a za ł, ż e jest M esy a szem i Z b a ­ w ic iele m św ia ta , a le to z a tw a r d z ia łe i d o p o k u ty n ie sk ło n n e m ia sto w z g a r d z iło N im i n a p o m n ien ia o d r z u c iło .

K o g o p r z ed sta w ia ta ^ za tw a rd zia ła i d o p o k u ty n ie sk ło n n a J ero zo lim a ?

P rzed sta w ia n a m z a tw a r d z ia ły c h i d o p o k u ty n ie sk ło n n y c h g r z e sz n ik ó w , k tó rzy ta k sa m o , ja k m ie sz k a ń c y te g o m ia sta , n ie słu ch a ją g ło su B o ż e­

g o i* o d k ła d a ją n a w r ó c en ie sw e n a k o n ie c ży cia , n ie u zn a ją te g o n a w ie d z e n ia w ty m cza sie, w k tó ­ ry m g r z e sz n ik ó w ty ch n a p o m in a B ó g p rzez k a ż-

p ła n ó w , sp o w ie d n ik ó w i p rzez w e w n ę tr z n e n a -’

tc h n ie n ia , iżb y tr o sz c z y li się o z b a w ie n ie sw ej d u szy . S ta n ie się te ż z n im i to , co się sta ło z m ie sz k a ń c a m i te g o b e z b o ż n e g o m ia sta ; n iep rzy ja ­ c ie le , t. j. z łe d u ch y o to c z ą ich d u szę , b ę d ą ich n ie p o k o ili i w cią g a li d o o tc h ła n i zg u b y

C zy B ó g u k ry w a p rzed b e z b o ż n y m i to , co im d o z b a w ie n ia p o tr z eb n e ?

N ie za k ry w a , a le b e z b o ż n i, u b ie g a ją c się za r o z k o sz a m i ży cia , n ie d o strzeg a ją ty ch n ie sz c z ę ść , k tó re tu ż id ą za n im i; a p o n ie w a ż r o z w a ża n e p r z y sz ło śc i w śró d r o z k o sz n e g o św ia ta , za k tó rem i się u p ęd za ją , n ie p o k oi ich , p rzeto o d d a la ją o d sieb ie ten p rzera ża ją cy o b ra z i p ę d z ą n a o śle p w śró d ty ch r o z k o sz y te g o św ia ta - i zM b aw w p ro st w o g ie ń w ie c z n y . N ie B ó g w ię c , ty lk o o n i sa m i za m y k a ją o c z y p rzed p o a n a n iem te g o , c o p o k ó j p rzy n o si, i id ą n a z g u b ę .

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ O .

Oficer Trapista

Z a c z a só w w o jen n a p o le o ń sk ic h p o p a d ł w n ie w o lę fra n cu sk ą o fic er b a ro n F erd y n a n d G e r - m a n d , z ia c h c ic w ę g ie rsk i, p o d k o m orzy c e sa r z a a u stry ja ck ieg o . W w o jn ie 1805 i 1 8 0 6 w ió d ł je­

d e n z sd d z ia łó w a u strv ja ck ich p rzeciw F ra n cu ­ zo m , a p o tem b a w ił ja k o p o se ł w A n g lji, b y w y ­ d o b y ć p ie n ią d z e n a d a lsz e p r o w a d z e n ie w o jn y . W y lą d o w u ją c w p o w r o c ie w jed n y m z p o rtó w n ie m ec k ich , d o sta ł się w n ie w o lę fra n cu sk ą . D łu g i cza s m u sia ł p r z e sie d z ie ć w w ię zie n iu w V in c e n ­ n es, a o d z y sk a ł sw o b o d ę d o p iero p o k lę sc e , ja k ą o d n io sły w o jsk a n a p o le o ń sk ie p o d L ip sk ie m (1 8 1 3 ) Z a im ia st w y k o rzy sta ć o d z y sk a n ą sw o b o d ę , w stę ­ p u je G era m b w n e t p o tem d o o str e g o , za k o n u T r a p istó w . O p o b u d k a ch te g o czy n u p isze sa m ta k :

P o d c z a s d łu g iej m ej n ie w oli d o sz e d łe m d o p r z e k o n a n ia , że w p o trzeb ie o p u szcza ją n a s w sz y sc y , że w sz y stk ie z a sz c z y ty św ia ta są d y m em m a rn ym . Z o staję T ra p istą , b y o d p o k u to w a ć g r z e ­ c h y b u rzliw ej m ło d o śc i. C h cę też, b y k a żd y w i­

d z ia ł w e m n ie p o k u tu ją c e go g rzeszn ik a.

Z m a rł G era m b w R zy m ie w r. 1 8 4 8 , ja k o g e n e r a ł za k o n u T ra p istó w . T a k d o p e łn ił sw e g o p o sta n o w ien ia , że cią g łem m ilcz e n ie m , p ra cą i u - m a rtw ien ia m i z a d o sy ć u czyn ił, sp r a w ie d liw o śc i B o - I żej za sw e g rzech y .

(2)

116 —

Przeniesienie obrazu cudownej M. B. Kodeńskiej.

Dnia 1.0 lipca miało miejsce w Siedlcach na Podlasiu, w stolicy biskupa podlaskiego, uroczy­

ste przeprowadzenie Matki Boskiej Kodeńskiej z kaplicy Seminarjum Duchownego do katedry.

Obraz w katedrze pozostanie do września, wtedy to przeprowadzą go bardzo uroczyście do Kod nia. Donosiliśmy już, że obrąz ten, kłóry prze­

chodził ciekawe koleje i dziwnym wogóle sposo­

bem dostał się do Polski, został przez Moskali

„zesłany" do zachodniego kraju, to znaczy we­

dług ówczesnych pojęć, do ziemi Warszawskie.

Umieszczono go w kościele na Jasnej Gorzej Odnowił go obecnie według wymagań sztuki prof. Rutkowski a złotnik Gontarczyk umontował jego, przepiękne złocone szaty. Objaz zdobił dwukrotnie kaplicę zamkową w Warsza­

wie, w dniu wręczenia biretu kardynalskiego nun­

cjuszowi Lauriemu a później prymasowi Hlondowi

Dnia 4. bm. przewiózł go biskup podlaski J. E.

X. Przeżdziecki do Siedlec i umieścił go w ka plicy seminaryjskiej na czas rekolekcyj kapłańskich

W .dniu 10 bm. po nieszporach obraz uro­

czyście wprowadzono do katedry w Siedlcach.

W dn. 2 sierpnia r. b. jako w rocznicę usu­

nięcia obrazu z Kodnia przez rząd rosyjski i wy­

wiezienia do Częstochowy, odbędzie się uroczy*

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ .□ □ □ □ □ □ a

(liezDyftle przggodij młodej Holeoderki.

W roku 1925 młoda Holenderka Elsa Hoo­

per, córka osiadłego na Borneo plantatora, wyszła z domu, położonego w północnej części tej wy­

spy i więcej nie powróciła. Wszystkie przedsię­

wzięte wówczas dla jej odszukania zabiegi nie dały żadnego rezultatu i nie wykryły nic, prócz strzępków materji, pochodzących niezbicie z jej sukni, a znalezionych w zaroślach na skraju dzi­

ste . nabożeństwo w katedrze w Siedlcach, w po­

łowie zaś sierpnia rozpocznie się uroczyste wpro wadzenie cudownego obrazu do Kodnia. Nad u- roczystościami, . związanemi z przeprowadzeniem obrazu do Kodnia i wprowadzeniem do kościoła kodeńskiego protektorat objął Pan Prezydent Rze­

czypospolitej.

kiego podzwrotnikowego lasu niedaleko od domu Hoopera.

Po 2 latach dopiero zaginiona zjawiła się na zachodniej stronie wyspy i* przybywszy do domu opowiedziała niezwykłe swe przygody, jakich do­

świadczyła od czasu opuszczenia rodzicielskiego dachu.

W dniu pamiętnej przechadzki, zaledwie mło­

da dziewczyna dosięgła skraju puszczy odległej o niecały kilometr od zamieszkałej przez siebie osady, została porwana przez olbrzymiego goryla

(3)

— 117 —GFEDCBA

W A L E R J A N O W A C K A .

Jak ten liść...

IV .

G o ście zjeżd ża li się. C u d n e m elo d je m a zu r­

k ó w S zo p en a ro zleg a ły się w sa lo n ie. A d a .w y­

g lą d a ła ja k m a rzen ie w b la d o ró żo w ej su k n i — szep ta ła co ś Z y g m u n to w i, śm ia li się o b o je. P a n i G ra n o w sk a n iesp o k o jn a p o d ejm o w a ła g o ści. — P o d o b rej g o d zin ie za jech a ła d ziw n ie cich o ja k a ś sk ro m n a b ryk a — sied zia ł w n iej ty lk o J a cen ty

p o za n im leża ło co ś sp o w in ięteg o w d ery — o k n em z b ib ljo tek i sp o g lą d ała d zied ziczk a w o - k ru tn em ja k im ś p rzeczu ciu . „ J estem p ew n a , szep ta ła , iż sta ło się co ś stra szn eg o, ta d ziew czy­

n a m u sia ła b y ć n iep o czy ta ln ą”.

„1 có ż, sp y ta ła , p rzez o k n o ? ” — Z le ja śn ie p a n i — n ib y zem d la ła a to m ją p rzy w ió zł leża ła p o d d rzew em — o k rzy k iem „ W szech m o cn y B o ­ ż e” p . G ra n o w sk a za ła m a ła ręce. P o ch w ili d w o ­ je lu d zi w n o siło za w in iętą w p led y o so b ę.

P o m ięd zy g o śćm i zn a jd o w a ł się lek a rz.p rzy - ja ciel^ d o m u ; za w o ła n y p o cich u stw ierd ził śm ierć, sp o w o d o w a n ą w zru szen iem , p ęk n ięciem serca i a rterji m ó zg ow ej I có ż p o czą ć, szep ta ła p . G ra­

n o w sk a , zb la d ła ja k ch u sta. C ó ż tera z czy n ić?

N a p o d ło d ze w p o k o ju zm a rłej leża ł szk ic —

k tó ry u p ro w a d ził ją b ły sk a w iczn ie w g łą b la śu R a b u ś ze sw ą zm a rtw ia łą z p rzera żen ia zd o b y cz*

p rzed ziera ł się w cią g u k ilk u d n i i n o cy w co ra z d zik szą i n iep rzy stęp n iejszą g łą b , n ie czy n iąc jed n a k sw ej b ra n ce p rzez ca ły cza s tej p iek ieln ej i często d o n a jw y ższeg o sto p n ia k a rk o ło m n ej p o ­

d ró ży ża d nej k rzy w d y .

W reszcie o lb rzy m ia m a łp a o sią g n ęła n a jw i-r d o czn iej o k reślo n y k res sw ej p o d ró ży i za trzy m a ła się w o to czo n ej g ó ra m i d o lin ie, p rzez k tó rą p rzep ły w a ła n iew ielk a rzeczk a .

P o rw a n a d ziew czy n a ze zd u m ien iem u jrza ła । n a w y so k iem d rzew ie co ś w ro d za ju b u d y , sp o ­ rzą d zo n ej z g a łęzi i liści p a lm o w y ch . O d tej ch w ili d la u p ro w a d zo n ej ro zp o częły się p rzy g o d y g o d n e n a jfa n ta sty czn iejszeg o , p ió ra .’

G o ry l o d m o m en tu p o jęcia jej za m a łżo n k ę za ch o w y w a ł n a jw ięk szą o n ią tro sk liw o ść, n ie czy n ią c jej n ig d y n a jd ro b n iejszej k rzy w d y i w y­

k a zu ją c p rzy tem n iep o sp o litą in telig en cję.

G d y n iera z p o d czaą u p a ln eg o d n ia sp o czy ­ w a ła w e śn ie, n iezw y k ły p rzy jaciel czu w a ł p rzez ca ły ten cza s, o d p ęd za ją c za g ra ża ją ce jej w y p o ­ czy n k o w i o w a d y . A g d y za ch o ro w ała n a cza s d łu ższy n a ja k ą ś g o rą czk o w ą ch o ro b ę, zw ierzę n ie o p u szcza ło jej a n i n a ch w ilę p o g rą żo n e w n a jw y ższej ro zp a czy .

M ło d a h o len d erk a u zy sk a ła p o n ied łu g im cza sie d ecy d u ją cą w ła d zę n a d sw y m n ieb ezp iecz­

n y m to w a rzy szem , a u jęta jeg o tro sk liw o ścią i sta ra n ia m i, zw a lczy w szy w stręt, p o czu ła d o ń co ś w ro d za ju tk liw eg o p rzy w ią zan ia .

J ed y n a ta ch y b a ,w sw o im ro d za ju p a ra k o ­ czo w a ła p o d zik iej p u szczy , a ż p o d k o n iec d ru ­ g ieg o ro k u p o d cza s ta k iej w ła śn ie p o d ró ży , g o ry l p o ra ź p ierw szy n a tk n ą ł sie n a d ru g ą p o d o b n ą m a łp ę. N a ty ch m ia st sa m ce z w ściek ło ścią rzu ci­

ły się n a sieb ie; d ziew czy n a o d g a d u ją c, ze o n a to jest p rzy czy n ą ty ch stra szliw y ch za p a só w , u -

d w ie p rzecu d n e g ło w y Z y g m u n ta i A d y . L ek arz p o d ją ł to — d ziew czy n a m ia ła ta len t szk o d a , m o żn a b y ło co ś jeszcze z n iej zro b ić a le ...

P o ch w ili o p u sto sza ł w eso ły p a ła cy k , g o ście ro zjech a li się, p o zo sta li w y stra szen i d o m o w n icy , sp a zm u ją ca A d a , p . Z y g m u n t n a p ró żn o u sp a k a­

ja ł śliczn ą n a rzeczo n ą . N ie m y śla ła b ied n a M a­

ryn ia, iż śm ierć jej w y ciśn ie k o m u ś jeszcze łzy , a m ia n p w icie u A d y . „ L ecz czy ż to b y ły łzy serca k o ch a ją ceg o ...

W trzy d n i p o zb a d a n iu k o m isji, k tó ra m u sia­

ła się zjech a ć, p o n iew a ż za szed ł w y p a d ek n a g łej śm ierci. Z w ło k i zm arłej n a g łą śm iercią M a ry n i p o ch o w a n o n a cich y m w iejsk im cm en ta rzu zd a ła o j rn o gił ro d zicó w — i tu taj p o zo sta ła sa m o tn a . W p a rę m iesięcy o d b y ł się ślu b A d y z Z y ­ g m u n tem w W a rsza w ie. N ic n ie m ą ciło h a rm o - n ji za k o ch a n y ch . — : ’’T y lk o p ro szę n ie m y śl o tern , szep ta ł m ło d y , m ą ż „to b y ła w a rja tk a , trzeb a b y ło n a d ru g i czień ją o d d a lić, b y ło b y n a jro zsą d n iejsze — lecz sta ło się”. — U ścisk ser­

d eczn y p o łą czy ł m ło d ą p a rę.

A ta m n a d m o g iłą M a ryn i szu m ia ła jo d ła z są sied n ieg o o b ceg o g ro b u, u lito w a w szy się sa m o t­

n o ści i o p u szczen iu cich ej m o g iły , n a d k tó rą n ik t n ieza p ła k a ł, o sło n iła k cn a ra m i w cień o p iek u ń czy

K o n iec

k ry ła się w n a jg o rętszej ićh ch w ili w d ziu p li ja­

k ieg o ś d rzew a .

G o ry l jej p a d ł w w a lce; p o zo stałe zw ięrzę z d zik im ry k iem za w zięcie i d łu g o p o szu k iw a ło p rzyn a leżn ej m u zd o b y czy , a ż w reszcie o d d a liło się ro zsza la łe, rw ą c p o m n iejsze d rzew a w ra z z k o rzen ia m i. N ieszczęśliw a d ziew czy n a w n ieo p i­

sa n y m stra ch u b łą k a ła się d n i k ilk a n aście w n ie­

tk n iętej n o g ą lu d zk ą p u szczy a ż w reszcie p rzy­

p a d ek sk ierow a ł ją n a ja k ą ś ek sp ed y cję n a u k o ­ w ą , k tó ra d o p o m o g ła jej d o p o w ro tu w stro n y ro d zin n n e.

E lsa H o o p er o p o w ia d a n iezm iern ie ciek a w e sw e o b serw a cje, k tó re sta n o w ić b ęd ą cen n y p rzy­

czy n ek d o p o zn a n ia zw y cza jó w ta k sto su n k o w o m a­

ło jesscze zb a d a n eg o zw ierzęcia , ja k iem jest g o ry l.

[j^]| ROZMAITOŚCI |[^^][

Z łośliw e fig le m alarzy m on ach ijsk ich .

2L ycie a rty sty czn e w M o n a ćh ju m w ra ca d o d a w n y ch p rzed w o jen n y ch to ró w .

A rty ści n a b iera ją zn ó w h u m o ru . D la teg o p ierw szy o d 3 la t p ro ces m a la rzy z p o w a żn ą o b y ­ w a telk ą m o n a ch ijsk ą , p rzy w ita n o w M o n a ćh ju m ja k o za p o w ied ź „ n o w ej ery ” .

A sp ra w a m ia ła się ta k :

M ło d y m a la rz, n a zw isk iem H a n s L ip p e, za­

leg a ł z k o m o rn em .

W ła ścicielk a d o m u , ty p o w a n o w o b o g a ck a , za sk a rży ła a rty stę d o są d u .

N a trzy d n i p rzed ro zp ra w ą u k a za ł się w o- k n a ch jed n eg o z d u ży ch m a g a zy n ó w m o n a ch ij­

sk ich ry su n ek p rzed sta w ia ją cy w ła ścicielk ę d o m u ja k o m a łp ę. P o d o b ień stw o tw a rzy b y ło łu d zą ce.

O b u rzo n a d o ży w eg o za żą d a ła w ła ścicielk a d o m u , zd jęcia z w y sta w y o b ra ża ją ceg o ją o b razu , sp o tk a ła się jed n a k z o d m o w ą . K u p iła w ięc ry-

(4)

1 1 8 — s u n e k z a s u m ę o d p o w ia d a ją c ą w y s o k o ś c i z a le g łe­

g o k o m o r n e g o .

N a z a ju tr z L ip p e ■ z a p ła c ił w ła ś c ic ie lc e d łu g . P o m y s ł m a la r z a z n a la z ł n a ś la d o w c ó w .

P o k ilk u d n ia c h w o k n a c h w y s ta w o w y c h r ó ż n y c h m a g a z y n ó w z ja w iło s ię k ilk a n a ś c ie o b r a ­ z ó w , p r z e d s ta w ia ją c y c h k a m ie n ie c z n ic z k ę ja k o m a ł­

p ę , c z a r o w n ic ę , d ja b lic ę i t. d .

P a n i R o s ie r w p a d ła w s tr a s z n y g n ie w , w r e ­ z u lta c ie je d n a k w y k u p iła w s z y s t k ie te o b r a z k i, p ła c ą c z a n ie o k o ło 1 5 0 m a r e k .

N a to c z e k a li ty lk o m ło d z i a r ty ś c i, i p o u - p ły w ie k ilk u d n i w y s ta w ili z n a c z n ie w ię k s z e i p ię k n ie j s z e p o d o b iz n y p a n i R o s ie r , w p o s ta c i z a - m ia ta c z k i u lic , p o m y w a c z k i, b a b k i z p o d k o ś c io ­ ła i t. d .

O fia r a d o w c ip ó w m a la r s k ic h n ie m o g ła ju ż w y k u p ić ty c h m a lo w a n y c h p a s z k liw o w , le c z w n io ­ s ła s k a r g ę s ą d o w ą p r z e c iw a u to r o m o b r a z ó w .

Niezwykłe ząwody.

,K to w ię c e j sp r ze d a * * .

K u p c y a m e r y k a ń s c y u r z ą d z ili n ie z w y k łe z a ­ w o d y w ś r ó d p a ń s k le p o w y c h , s p r z e d a ją c y c h t o ­ w a r y . C h o d z iło o w y b ó r k r ó lo w e j a m e r y k a ń s k ic h e k s p e d j e n t e k .

D o k o n k u r s u s ta n ę ło 7 2 0 p a ń a z a w o d y tr w a ­ ły c a ły t y d z ie ń w 2 0 n a jw ię k s z y c h m a g a z y n a c h n o w o jo r s k ic h .

R e k o r d z d o b y ła 4 2 -le tn ia M r s. M e tty G r e a n , m a tk a tr o jg a d z ie c i i ż o n a c h o r e g o i p o z b a w io ­ n e g o p r a c y m ę ż a .

P a n i G r e e n p r z y p a d ła w u d z ia le n a g r o d a w e w y s o k o ś c i 1 0 0 .0 0 0 d o la r ó w .

K u p ie c tw o a m e r y k a ń s k ie z a m ie r z a u r z ą d z ić r o k r o c z n ie ta k ie z a w o d y , z o b o w ią z u ją c k o n tr a k - to w o k a ż d ą z u b ie g a ją c y c h s ię o n a g r o d ę , iż w ra z ie je j z d o b y c ia n ie p o r z u c i d o t y c h c z a s o w e g o z a w o d u i w y tr w a w n im c o n a jm n ie j j e s z c z e 5 la t.

'e g g E l W E S O Ł Y K Ą C I K W biurze

J a k ż e ja m a m p a n a p r z y ją ć n a p o s a d ę j e ż e li o p a n u je s t z d a n ie , ż e p a n je s t z n a n y le ń i w d o d a tk u b e z z d o ln o ś c i ? C o ja m o g ę m ie ć z p a n a w b iu r z e z a k o r z y ś ć ?

— R a c ja , p a n ie n a c z e ln ik u , a le n ie c h p a n s o b ie w y o b r a z i tę p a ń s k ą c h w ilę r a d o sn ą , k ie d y m n ie p a n z a m ie s ią c lu b d w a z b iu r a w y r z u c i.

Dostał strachu

P o d o b n o w y g r a łe ś w lo te r ję , 2 0 0 z ło ty c h .

— C ic h o , s z a !

C o s ię s ta ło ?

— J a k s ię o ter n d o w ie d z ą , g o t o w i m i je z a ­ b r a ć n a p o d a tk i.

Pomysłowa szu kawie

J e ż e li p a n z g u b ił o k u la r y p r z y u lic y s z k o l­

n e j, d la c z e g o s z u k a p a n ic h tu w r y n k u ?

— B o tu ta j je s t le p s z e ś w ia tło .

Z mowy obrońcy

...P a n o w ie s ę d z io w ie , p r z y s ię g li, p r o s z ę w a s b a r d z o , n ie m y ś lc ie p r a w n ic z o , le c z lo g ic z n ie !...

Przerachowała się

P e w ie n c h ło p e k n a p r z e k ó r s w o je j z ło ś liw e j ż o n ie z a tr z y m y w a ł s ię c z ę s to d o p ó ź n e j n o c y w

s z y n k o w n i. K o b ie c ie b a r d z o s ię to n ie p o d o b a ło i c h c ia ła g o p o s tr a c h e m n a in n ą d r o g ę n a p r o w a ­ d z ić . P r z e b r a ła s ię w t e d y z a s z a ta n a i u k r y ła s ię z a d r z e w e m p r z y d r o d z e , a g d y m ą ż je j w r a ­ c a ł d o d o m u w y s tą p iła n a g le p r z e c iw n ie m u .

K to tu ? — p y ta c h ło p tr o c h ę z m ie s z a n y .

J e s te m s z a ta n ! — z a m r u c z a ła k o b ie ta .

— P ó jd ź , d r u h u i p o d a j ; m i r ę k ę — r z e k ł c h ło p — ja m a m tw o ją s io s tr ę z a ż o n ę .

W szkółce żydowskiej

— P o w ie d z , S z m u lk u , c o n ą le ż y c z y n ić b liż - n e m u .

K o n k u r e n c ję , p a n ie p r o fe s o r z e .

U Nowobogackich.

N a s z a K lim u s ia u c z y s ię u n a jd r o ż s z e g o fo r te p ia n is ty i ju ź g r a c a łk ie m fa jn is io .

— A n a c z te r y ^ r ę c e p a n n a K lim a g r a ć u m ie ?

Z g łu p ia łe ś p a n , p a n ie te n , c z y c o ? K li­

m u s ia s t w o r z e n ie lu d z k i, a n ie s z y m p a n s , ż e b y m ia ła c z te r y ła p y .

Przozoray-

— N o c ó ż ? W y liz a łe ś s ię s z c z ę ś liw ie z c h o ­ r o b y ?

H m , j e s z c z e n ie w ie m . C z e k a m n a r a ­ c h u n e k d o k to r a .

Uzasadniosa radość.

D la c z e g o c ie s z y s z s ię , J a s iu , ż e d o k to r p r z y jd z ie ?

A b o , m a m u siu , b ę d ę m ó g ł m u j ę z y k p o ­ k a z a ć i d o s ta n ę z a to j e s z c z e c z e k o la d ę !

Tsa zna siebie.

S ły s z a łe m ; ż e d o s t a łe ś p o s a d ę w b a n k u !

Z n a s z c h y b a d y r e k to r a !

N ie , to d y r e k to r m n ie n ie z n a !

Na ulicy.!

Policjant zaczepia jegomościa, idącego bar­

dzo niepewnym krokiem po jezdni:

— Panie, proszę przejść na chodnik!

— Nigdy w życiu.

— Dlaczego?

— ja chcę zadokumentować, źe nie należę ani do prawicy, ani do lewicy i dlatego idę środkiem.

Na stacji.

— Proszę łaski pana kasjera, chciałbym wiedzieć, kiedy odejdzie ostatni pociąg do War­

szawy ?

— Czy ja wiem? Przecież tego ostatniego pociągu ani wy, ani ja nie doczekamy.

Pomiędzy znajomemi.

— Moja Antosiu, widziałam u ciebie przez okno strażaka i strasznie się przeraziłam.

Czego ?

— Myślałam, źe u was jest pożar.

— A ja proszę ciebie, jak jzobaczyłam wczoraj u was w salonie porucznika, to mi przez głowę nie przeszło, źe będzie wojna.

To sscsęście

L e k a r z : — H o u ! b a r d z o ź le z to b ą m ó j b ie ­ d a k u , te s in e p la m y n a p ie r s ia c h ...

P a c je n t: — J e s te m fa r b ia r z e m , p a n ie d o k t o ­ r z e , i p o w a la łe m s ię p r z y r o b o c ie !

L e k a r z : — T o s z c z ę ś c ie d la c ie b ie ! w ta k im r a z ie , m o g ę c ię u r a to w a ć !

Cytaty

Powiązane dokumenty

chaj się zapatruje na C hrystusa, ^jó^y, lubo był bez grzechu i nigdy Sw ych ust fałszem nie po- kalał, tylokrotnie był w ystawiony na opor grze­.. szników, tyle znosił

[r]

W niektórych stronach chłopcy chodząc po domach odgrywają scenę z szcpki, jak Heród zostaje ścięty przez śmierć i zabrany przez djabła do piekła.. Jest to coś w rodzaju

Czasem dziad siwy znużony klęka I pośle w niebo jedno westchnienie, Czasem je stroi dziecięca ręka I rzuci jedno teskne wejrzenie.. Lecz nikt nie myśli —’ gdy tedy droga,

ty Franciszek oddalił się i znowu upadłszy przed krucyfiksem, błagał Jezusa przez krew i śmierć Jego, aby tę zatwardziałą duszę zmiękczyć raczył.. I ten sam głos dał

Smucił się więc tern bardzo i myślał, że jest najnieszczęśliwszym z ludzi na ziemi?. Kiedy raz właśnie był bardzo przygnębiony, zobaczył na ulicy człowieka,który nie

— Uczynię co tylko w ludzkiej jest mocy, aby go odnaleźć — rzekł szef policji i oddalił się spiesznie.. Nazajutrz wręczono carowi

Wilgotne mieszkanie nie mnie często przy czynią się do przeziębienia i ułatwia wszelkie choroby. Mieszkań takich należy stanowczo unikać, a gdy niema innego, to je należycie