• Nie Znaleziono Wyników

Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1927.07.09, R. 4, nr 28

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1927.07.09, R. 4, nr 28"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Dodatek do „Glosu Wąbrzeskiego4

Nr 28. Wąbrzeźno dnia 9 lipca 1927 r I Rok 4

I JIHGFEDCBA

E w a n g elja

ś w . M a teu s z a r o z d z. 5 , w ier s z. 2 0 — 2 4 . O n e g o c z a s u r z ek i J e z u s d o S w y c h u c z n ió w : J e śli n ie b ę d z ie o b fito w a ła s p r a w ied liw o ś ć w a s za w ię ce j n iż d o k to ró w z a k o n n y c h i F a r y z eu s z ó w , n ie w n ijd z ie c ie d o K ró les tw a n ieb ies k ieg o . S ły ­ s z e liś c ie , iż r z ec z o n e je s t sta ry m : n ie b ę d zies z z a b ija ł, a k to b y z a b ił, b ę d z ie w in ien są d u . A J a w a m p o w ia d a m , iż k a ż d y , k tó r y s ię g n iew a n a b r a ta s w e g o , b ę d z ie w in ie n są d u . A k to b y r z ek i b r a tu s w em u „ R a k a " , b ę d zie w in ien r a d y . A k to ­ b y r z e k i, g łu p c z e , b ę d zie w in ie n o g n ia p ie k ie ln e­

g o . J e śli te d y o fia ru jes z d a r tw ó j d o o łta rz a , a ta m w s p o m n isz , ż e b r a t tw ó j m a n ie co p r z e ciw to b ie, z o s ta w ta m d a r tw ó j p r z e d o łta rz e m , a id ź p ier w ej z jed n a ć s ię z b r a te m tw o im ; a ted y p r zy ­ s z e d łs z y , o fia ru jes z d a r tw ó j.

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ ! □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □

N au k a z ew a n g elii.

J a k ą b y ła s p r a w ie d liw o ś ć F a ry z e u s zó w ? P o leg a ła o n a n a te rn , ż e 1 . b a c z y li ty lk o n a lite rę p r a w a , a le o d u c h a te g o ż p r a w a w c a le s ię n ie tro s z cz y li. T y m s p o s o b e m sta ra li s ię u n ik n ą ć p o z o r u g r ze ch u , a le w s e rc u b y li g r z e s zn ik a m i i p e łn e m i n ie p r a w o ś c i. 2 . Z a k o n tłu m a cz y li s o b ie d o w o ln ie , d r o b n o s tk o w e i o b s ta w a li u p o r n ie p r z y s w y m s p o s o b ie z a p a try w a n ia s ię n a n ieg o . 3 . D o ­ b r z e c zy n ili je d y n ie w ty m c e lu , a b y lu d z ie ic h w id z ie li i o d d a w a li im c ze ś ć i p o c h w a łę . P o n ie­

w a ż ta k a s p r a w ie d liw o ś ć je s t w y s tę p n ą , s łu s zn ie p r z eto P a n m ó w i, ż e n ik o g o n ie w ied z ie d o n ie b a . N a c ze m p o le g a s p r a w ie d liw o ś ć c h r ze ś c ija ń s k a ? P o le g a o n a n a te rn : 1. a b y c h r ze ś c ija n in p e ł­

n ił w s zy s tk ie p r z y k a z a n ia B o s k ie i k o ś c ie ln e i, a b y g r z ec h u u n ik a ł n ie ty lk o w u c zy n k a c h , a le i m y ­ ś la ch i p o ż ą d liw o ś c ia c h . B ó g n a to n ie p a tr zy , c z y je ste śm y s p r a w ie d liw i i n ie s k a ziteln i ty lk o w o c z a c h lu d z k ic h ; p o w in n iś m y b y ć u c z c iw e m i w d u s z y i w se r cu . 2 . C h rz e ś c ija n in d la d o b r y ch u c z y n k ó w , d o k tó ry c h n ie je s t ś c iś le z o b o w ią za ­ n y , n ie p o w in ien z a n ie d b y w a ć teg o , c o m u n a ­ k a z u je P a n B ó g , K o ś ció ł, sta n i p o w o ła n ie . 3 . C z y n ią c d o b r z e, p o w in ien c h r z eś c ija n in je d y n ie s z u k a ć c h w a ły B o że j, p r z y p o d o b a n ia s ię B o g u ,

m ie ć n a o k u w ła s n e i b liźn ie g o z b a w ie n ie , a n ie sta r a ć s ię o c h w a łę lu d z k ą .

J a k tr ze b a r o zu m ieć to , c o P a n J e z u s m ó w i o g n ie w ie i z e lż y w o ś c ia c h ?

P a n J e z u s m ó w i, ż e m o żn a c ięż k o z g r z e s zy ć p r z ec iw p ią te m u p r z y k a z a n iu n ie ty lk o z a b ó j- s tw e m , a le i w in n y s p o s ó b . P o w ia d a : 1. ż e n ie- h a m o w a n ie s ię w g n ie w ie , n ien a w iś ci i z e m ś c ie ju ż jes t c ię żk im g r z e c h e m . 2 . O ś w ia d cz a , ż e m o ­ ż n a c ię ż k o g r z es z y ć s ło w a m i, k tó re m ó w im y c z y to w u n ies ie n iu g n iew u , c z y z n ie n a w iś c i lu b z em s ty p r z ec iw b liź n ie m u i ż e ten g r z ec h je s t o w iele c ię żs z y o d u ta jo n e j z a w z ię to ś c i. 3 . P a n J e z u s p r zy ta c za d w a p r zy k ła d y ta k ic h o b e lg s ło ­ w n y c h , k tó re m i m o ż n a c ię żk o z a w in ić p r z e ciw p ią tem u p r z y k a za n iu .

G rz ec h n ie p o le g a ty le n a s ło w ie, k tó r em p r a ­ g n ie m y w y r zą d z ić o b e lg ę b liź n ie m u , ile n a n ie n a ­ w iś ci, z m ie r za ją c e j d o z a s zk o d ze n ia m u n a s ła w ie i z d a n iu lu d zk iem . W y r a z „ r a k a 4* o z n a cz a c z ło w ie ­ k a b e z w a rto ś ci, n ieg o d z iv Tc a , k tó r y n ie je s t g o ­ d z ien , a b y k to ś z n im p r z es ta w a ł. — W y r a z „ g łu - p ie c“ o z n a cz a w p iś m ie św . c z ło w ie k a , k tó r y n ie w ie r z y w B o g a i o d s tr y ch n ą ł s ię o d N ie g o i je st ja k b y p r ze k lę ty m , p o tę p ień c em i s ta n o w i p o d o b ­ n y m . 4 . P a n J e zu s o ś w ia d c z a w re s z cie , ż e n ie ­ n a w is tn e u s p o s o b ien ie w z g lę d e m b liź n ie g o jest ta k w ie lk im g r z ec h e m , ż e w y rz e cz e n ie s ię te j z a ­ w z ię to ś c i i n ie n a w iś c i jest o b o w ią z k iem o w ie le w a żn iejs zy m o d in n y c h , n . p . o d z ło ż en ia ś lu b o ­ w a n ej B o g u o fia r y . B ó g b o w iem o d r zu c a w s z y s­

tk ie o fia r y , jeż e li o fia ru ją c y n ie w y r z e c z e s ię p o ­ p r z e d n io z a w zię to ś ci. N ik t te ż n ie p r zy jm ie g o ­ d n ie ś w ięte g o S a k r a m en tu C ia ła P a ń s k ie g o , jeś li p o p r z ed n io n ie w y rz u ci z se r c a g n ie w u i z a w zię ­ to ś c i p r z ec iw b liź n ie m u .

J a k tr ze b a s ię p o g o d zić z b liźn im ?

1. J a k n a jp r ę d z ej, g d y ż A p o s to ł m ó w i: „ s ło ń ­ c e n iec h a j n ie z a p a d a n a r o z g n ie w a n ie w a s z e " . (E fe z. 4 , 2 6 ). 2 . W y b a c z e n ie w in y w in n o b y ć s c z er e , n ie p o z o rn e ty lk o , b o B ó g p a tr zy n a tw e s e rc e. 3 . N iec h b ę d z ie i tr w a le , b o jeż e li n iem n ie jest, p o w ą tp iew a ć m o ż n a o je g o s z c ze r o ś ci.

C zy k a ż d y g n iew jes t g r ze s zn y m ?

G r ze s z n y m je s t ty lk o g n ie w ta k i, g d y b liź n ie ­ m u ż y c zy m y s z k o d y n a c iele , c zc i i m a ją tk u , a lb o

(2)

— 100 — gdy m iotam y na niego takie obelgi, które ubliża­

ją jego sławie i spraw iają m u zm artw ienie i sm u­

tek. — N ie grzeszy zaś ten, kto czuje oburzenie z pow odu cudzych grzechów , w ystępków , ’w y­

kroczeń przeciw m oralności, jeśli urząd, który piastuje i stanowisko, jakie zajm uje, nadaje m u praw o czuw ania nad podw ładnym i, karania ich uchybień, zw racania ich na drogę popraw y (jak n. p. jest to pow innością w szystkich rodziców , w ychow awców , przełożonych). T aki gniew nie est grzechem . Jeżeli ktoś z m iłości ku Bogu u- nosi się i grom i grzechy i w ystępki bliźnich, jak D aw id król; jeśli ktoś, kuszony do złego, uw o dzicieli ze zgrozą odpycha, gniew taki nie jest grzesznym , lecz św iętym . K ogo przeto gniewa w idoczna niesprawiedliw ość, ten grzeszy, lecz po­

stępuje chw alebnie i godziw ie. Jeśli przeto gniew nie m a być grzesznym , w inien być skutkiem gor­

liw ości o chwałę Bożą i zbawienie dusz, jako też zm ierzać do popraw y bliźniego i w strzym yw ania go od błędu i uchybień przeciw m oralności. A le i tu trzeba być ostrożnym i zachow ać m iarę, nie dać się ow ładnąć gniew owi aż do utraty rów no­

w agi um ysłu, lecz m ieć jedynie na celu pow strzy­

m anie złego i zgorszenia.

« Jakich środków chw ycić się należy w celu poham ow ania skłonności do gniewu?

1. Pierwszym i najskuteczniejszym środkiem przeciw popędliw ości jest pokora. 2. K to chce nauczyć się cierpliw ości, pokory i łagodności, nie­

chaj się zapatruje na C hrystusa, ^jó^y, lubo był bez grzechu i nigdy Sw ych ust fałszem nie po- kalał, tylokrotnie był w ystawiony na opor grze­

szników, tyle znosił zniew ag, obelg i prześlado­

w ań, a nigdy złem złego nie odpłacał i nikom u się zem stą nie odgrażał. 3. Skutecznie zapobie­

gać będziem y w ybuchom gniewu i oburzenia, gdy zawczasu przysposobim y się na to, coby nas w tym dniu m ogło przyprawić o gniew i znie­

cierpliw ienie i przytem silnie postanow im y uzbroić się w cierpliw oś: i znosić z zim ną krw ią, cokol­

w iek niem iłego nas spotka. 4 K to skłonny do gniew u, pow inien w gorącej m odlitw ie błagać B o­

ga o dar łagodności i cierpliwości. 5. Z bawien­

nie jest m odlić się za tego, co nam ubliżył, gdyż m odlitw a jest szczególnem ochłodzeniem zapal- czyw ości; okazując bliźniem u szczerą życzliw ość i życząc m u dobrze, będziem y naśladowcam i C hrystusa i okażem y się godnem i łaski, że Bóg pozw oli nam się z czasem pozbyć krew kości i popędliw ości.

Dziwne zdarzenie.

W A ntwerpji, stolicy Belgji, 1604r. m ieszka­

ło razem dw óch studentów akadem ików z m oż­

nych rodzin, ale niesłychanie lekkom yślnych.

Z am iast w ykładów i nauki pilnowali gry, zabaw i nocnych hulanek.

Po jednej takiej nocy, z rozpustnem i kobie­

tam i spędzonej, jeden z nich, R yszard im ieniem , w rócił do sw ego m ieszkania, podczas gdy drugi pozostał jeszcze. Z m ęczony trunkiem ! sw awolą rzucił się na posłanie, przypom niał jednak sobie, że nie odm ówił sw ego „Zdrowaś M aryo“, które od lat dziecięch, nauczony snąć przez m atkę sw o­

ją, regularnie odm awiał. Z w lókł się w ięc z łóż­

ka, ukląkł i napółsenny odm ówił Pozdrowienie A nielskie. W net potem zasnął snem twardym . A liści, przez sen czy na jawie, słyszy m ocne stukanie do drzw i, te otwierają się wrchodzi jego to­

w arzysz rozpusty w potwornej, straszliwie w ykrzy w ionej postaci.

— K toś ty?, pyta w przerażeniu.

— N ie poznajesz m nie? Jam twój przyjaciel.

— C o się z tobą stało? W yglądasz jak istny szatan.

— Bom w m ocy szatana. Jam potępiony, gore m i gore. 1 ciebie spotkać m iała kaźń ta sam a, ale uratow ało cię tw oje „Zdrowaś M aryo“.

1 zniknął.

Z erw ał się R yszard na równe nogi; strach, trwoga, rozpacz m iotają jego biedną duszę.

W tem odezw ał się dzw onek z bliskiego koś­

ciółka O O . Franciszkanów , w zywający braci do

„M atutinum ” czyli rannych pacierzy kapłańskich.

D zw onek ten przypom niał m u słow a niesz­

częsnego przyjaciela:

„U ratowało cię tw oje Z drow aś M aryo“.

O tucha w stąpiła w niego, biegnie do kla­

sztoru, opow iada sw ój sen czy w idzenie i błaga o przyjęcie do zakonu, aby m ógł czynić pokutę za ciężkie sw oje grzechy.

Z nano go jako rozpustnego lekkom yślnika i przyjąć nie chciano. O n błagał usilnie, gdy w tem dw óch braci zakonnych w pada do O . gw ardjana z przerażającą w ieścią, że tuż pod m urem ogro­

du klasztornego znaleziono zw łoki zasztyletowa­

nego m łodego człow ieka. B yły to zw łoki niesz­

częsnego przyjaciela R yszarda.

W ypadek ten był zatwierdzeniem praw dzi­

w ości opow iadań R yszarda.

Przyjęto go na próbę do now icjatu. R yszard odrazu odznaczał się w ielką surowością pokuty i gorącego zakonnego życia, został kapłanem , udał się potem na m isje do Indyj w schodnich gdzie gorliwie działał jako m isjonarz.

ROZMAITOŚCI

Niezwykłe zjawisko.

N iedaw no tem u spadł w kilku m iejscowoś­

ciach środkowej i południow ej Francji deszcz bar­

w y czerw onej.- D awniej nazwano taki deszcz krwaw ym i uw ażano go za zapow iedź klęsk i nieszczęść, bo takie deszcze zdarzały się i daw niej, jak o tem czytać m ożna w starych kroni­

kach. A le zdarzały się jeszcze ciekawsze desz­

cze, bo za daw nych czasów spadały także „ z nie­

ba", jak m ów iono, żaby, ryby, szczury, m yszy, żm ije, zboże, m iód, m anna, siarka, m leko i t. d.

N ajczęściej jednak spadała „praw dziw a ludzka krew ". N a w iele set lat przed C hrystusem pa­

now ało przekonanie, że po każdej w iększej bi­

tw ie niebo krw ią płakało i to w ten sposób, że z ciał poległych w ojowników unosiły się krwaw e opary, które dochodziły do chm ur i razem z de­

szczem spadały na ziem ię w innych okolicach Francuski kom isarz G eorge de Tours (ŻLorż de Tur) opow iada, że zjawisko takie m iało m iejsce w Paryżu w r. 482, przyczem przerażona ludność zrzucała z siebie „zbryzganą niewiadom o czyją krw ią“ odzież. Podobny tajem niczy deszcz padał przez trzy dni i trzy noce w Brescji krótko przed śm iercią papieża H adrjana II (872).

(3)

— 101 —

Międzynarodowe zawody hippiczne w Warszawie JIHGFEDCBA

Podajemy tutaj widok, trybun, miejsce gdzie odbywały się zawody.

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ O

Otóż badania ujawniły, iż deszcze takie za­

wdzięczają czerwone zabarwienie ziemnym lub mineralnym cząstkom pochodzącym z piasków pustyni Sahary, skąd orkany roznoszą je we wszy­

stkich kierunkach.

Na wybrzeżach Afryki zachodniej pomiędzy wyspami Kanaryjskiemi i przylądkiem \ erde, z okrętów dostrzega się często tumany czerwonego pyłu, wzniecanego przez wiatry, szalejące zwła­

szcza w pierwszych czterech mięsiącach każdego roku. Podobne zjawisko zauważono w okresie od sierpnia 1883 r. do lutego 1884 r. prawie na całej kuli ziemskiej. Zjawiska te były spowodo­

wane strasznym wybuchem wulkanu Krakatay, znajdującego się pomiędzy Jawą i Sumatrą. Wy­

buch ten, którego ofiarą padły dziesiątki tysięcy istnień ludzkich, wyrzucał słupy ognia, lawy i zie­

mi do wysokości trzydziestu tysięcy metrów, wy­

wołując różne osobliwe objawy, jak: różnokolo­

rowe opady, niewidziane dotąd zabarwienia słoń­

ca i krwawe łuny na niebie. Jeżeli deszcz pada równocześnie z burzą piaskową, wówczas nastę­

puje zabarwienie deszczu na róine kolory. W ten sposób powstają deszcze: krwawy, mleczny, siarkowy i t. d. Można nawet wierzyć zapiskom kronikarskim, wspominającym o „padających" (na wzór deszczu) rybach, żabach i innych stworze­

niach, które to zjawisko daje się w ten sposób । wytłómaczyć, że cyklony i trąby powietrzne, dzię­

ki swej właściwości ssącej, wciągają z wód pły­

tkich do pewnej wysokości ryby, które później opadają na ziemię, tworząc ów zagadkowy „ryb- deszcz". W podobny naturalny sposób powstają i inne cudowne deszcze, o których wspominają dawne kroniki. A zatem znów jeden zawód wię­

cej dla ludzi ciemnych i przesądnych.

Łzy jako środek dezynfekcyjny.

Łzy są znakomitym środkiem dezynfekcyjnym.

Sprawę tę zbadał dokładnie dr. Aleksander Fle­

ming, naczelny lekarz londyńskiego szpitala Pan­

ny Marji.

Wedle badań dr. Fleminga jedna łza jest w stąpię zabić kilkanaście miljonów horobotwór- czych bakt,eryj, jak np.: tyfusu, cholery, dżumy, gruźlicy i t. d. W łzach bowiem mieści się sub­

stancja zwana „lyzocyn", która wydziela organizm ludzki.

Tern się tłómaczy, iż człowiek posiadając w swem ciele silnie działający środek dezynfekcyj­

ny, nie łatwo ulega zaraźliwym chorobom.

Łzy działają również doskonale na skórę, czyszczą ją od różnych bakteryj, powodujących plamy, brodawki, piegi, a nawet zmarszczki.

Klub kunsztu milczenia.

Angielki doszły do przekonania, że gadatli­

wość kobieca jest wadą, komplikującą niejedno­

krotnie pożycie małżeńskie, wobec czego miesz­

kanki Manchesteru założyły klub, mający na celu • wyuczyć członkinie kunsztu milczenia. Są one obowiązane spędzać codziennie minimum pół go­

dziny w lokalu stowarzyszenia i przez cały ten

c z j s

zabrania im się najsurowiej otwierać ust.

Za każde wymówione słowo ściągana jest grzy­

wna, której rozmiar wzrasta w razie recydywy.

Podobno klub cieszy się, nie bacząc na ostrą regułę, dużem powodzeniem.

Kobieca radjostacja.

W amerykańskiem mieście Columbia urucho"

miono ostatnio jedyną bodaj w swoim rodzaju radjostację. Stacja ta uposażona doskonale pod względem technicznym zatrudnia personel, składa­

jący się wyłącznie z przedstawicielek płci pięknej.

Wszystkie stanowiska, od naczelnego redaktora począwszy, a skończywszy na woźnym, piastowa- nejsą przez panie. Co ciekawsze, że w „studjo“ tej

„kobiecej1* radjostacji produkować się mają tyl­

ko kobiety. Raj dla feministek.

WES O Ł Y KĄCIK

Ostatnia przysługa.

— Spełnij drogi mężu, ostatnią prośbę moją

— powiedziała ciężko chora żona. — Pogódź się z matką. Już od dziesięciu lat nie przemówiłeś do niej słowa.

— Uczynię co chcesz! — zaręczył stroskany mąż.

— Proszę cię tedy, byś ją wiódł pod rękę,*

krocząc za moją trumną.

— Nie! Tego nie zrobię za nic!

— Jest to ostatnie pragnienie moje — west­

chnęła.

— Niechże się tedy stanie' - odparł zre­

zygnowany. — Ale wierz mi, że dzień ten straci dla mnie cały urok.

Wygadał aię.

Żyd: Z przeproszeniem pana komisarza, ja

temu chłopu pożyczył sto talarów, jak tu widać

z jego podpisu, a won gada co to nieprawda.

(4)

102 — A

K o m i s a r z : C o w y n a t o ?

C h ł o p : J a p i s a ć n i e u m i e m a k w i t u n i e w i ­ d z i a ł e m .

Ż y d : W i e h a j s t , n i e w a s z p o d p i s , j a d o k u ­ m e n t n i e p o d p i s z w e k s l a w a s z e g o M a ł k o w e g o p r z e p i s a ł e m , t y l k o t r z y k r z y ż y k i z a p o m n i a ł e m .

" C i e k a w y .

P i ę c i o l e t n i J a ś p r z y c h o d z i d o t a t u s i a i o z n a j ­ m i a :

T a t u s i u , j a s i ę b ę d ę ż e n i ł .

B a r d z o ł a d n i e . A m a s z n a r z e c z o n ą ?

R o z u m i e s i ę . J a s i ę o ż e n i ę z b a b c i ą .

J a k t o , w y o b r a ż a s z s o b i e , ż e j a c i p o z w o ­ l ę o ż e n i ć s i ę z m o j ą m a t k ą ?

A t a t u ś t o s i ę n i e o ż e n i ł z m o j ą m a t k ą ?

U p r z e j m y l e k a r z .

A c h ! A c h ! d o k t o r z e , g d y b y m m o g ł a u - m r z e ć — j ę c z y c h o r a .

Z r o b i ę w s z y s t k o , c o b ę d ę m ó g ł , k o c h a n a p a n i .

G A Z E T Y P O P R Z E C Z Y T A N I U

~ ^ = W I E N A L E Ż Y N I S Z C Z Y Ć = = l e c z p o d a ć j ą i n n e m u d o p r z e c z y t a n i a

W t e n s p o s ó b s z e r z y s i ę o ś w i a t ę , k t ó r e j n a m - - - - t a k b a r d z o b r a k . - - - -

( □ O

DLA NASZYCH PAŃ

N a j n o w s z e m o d e l e b u c i k ó w d a m s k i c h , t o r e b e k i r ę k a w i c z e k .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powiedzenie to może się komu wyda śmiałem i paradoksalnem wobec tego, że chrześcijaństwo zasadza się na wierze, pokorze i posłuszeństwie, czyli na takich cnotach, które

[r]

W niektórych stronach chłopcy chodząc po domach odgrywają scenę z szcpki, jak Heród zostaje ścięty przez śmierć i zabrany przez djabła do piekła.. Jest to coś w rodzaju

Czasem dziad siwy znużony klęka I pośle w niebo jedno westchnienie, Czasem je stroi dziecięca ręka I rzuci jedno teskne wejrzenie.. Lecz nikt nie myśli —’ gdy tedy droga,

ty Franciszek oddalił się i znowu upadłszy przed krucyfiksem, błagał Jezusa przez krew i śmierć Jego, aby tę zatwardziałą duszę zmiękczyć raczył.. I ten sam głos dał

Smucił się więc tern bardzo i myślał, że jest najnieszczęśliwszym z ludzi na ziemi?. Kiedy raz właśnie był bardzo przygnębiony, zobaczył na ulicy człowieka,który nie

— Uczynię co tylko w ludzkiej jest mocy, aby go odnaleźć — rzekł szef policji i oddalił się spiesznie.. Nazajutrz wręczono carowi

Wilgotne mieszkanie nie mnie często przy czynią się do przeziębienia i ułatwia wszelkie choroby. Mieszkań takich należy stanowczo unikać, a gdy niema innego, to je należycie