• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 93 (1818)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 93 (1818)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

WIADOMOŚCI BRU KO W EN

W ilno w Sobotę

F A M I L I A D A R M O J A B O W . (W yjątek z obstrwacyy w podróży do W arzawy.) Farnilia darmojadów jest liczna i nayda- w n ieysza w naszym kraju; zkoligaepna po mie­

c z a z dworakam i i pochlebcami; w iedzie sw óy rod po kądzieli od intrygan tów i próżniaków;

na sw oich! łonie m ieści w ielkich p a n ó w , a m a­

łych ludzi , k tó rzy dla dobra ogólnego kraju a- spirują do w ie lk o śc i, d u ch ow n ych , w °ysko- w y ch , d ygn itarzy , uczonych , artystów , (a) m łodych , starych ; jednem słowem ludzi obo- jey p ł c i , i w szelkiego stanu i urzędu. Jedni rozum ieją, źe się w y lęgli w L itw ie , drudzy zaś, źe w K oronie. Pom inąw szy atoli kray, k tó ­ r y ich n a św iat w ydał, i sz c z y c i się ich k oleb­

k ą , to p e w n a , źe dziw nie poszli za p rzyk a ­ zaniem boźem , rośniycie i mnóżcie się. C złon­

kow ie te y zacn ey r o d z in y , rozm nożyli się do podziwienia po obu półkulach z ie m i, i z maią p r a c ą , p otrafili sobie o tw o rzy ć podwoje m o­

żn ych , domy m ajętnych , i ch aty w ieyskie.

Fizyonom ija darm ojadów nosi na sobie szcze- gólniey-szą cechę , łatw o ich poznać po w łaści­

w y ch im tylk o samym nałogach, ledwo nie po­

w ied zieć po pew n ych g o d zin a ch , w k tó rych sw oich m ecenatów odw iedzają. N ayczęściey dają się w id zieć u stołu ; rozróżn ić ich można od drugich biesiadników' po ruchaw ości muszku- łow , nie wól nic zera naśladowaniu gospodarza, podłem p o ch leb stw ie, za które muszą się c z ę ­ stokroć rum ienić i ci, którzy nie są jego przed-, miotem ; po giętkości kości pacierzow ych , i nadskakiwaniu , co ich nieco do p rzetartych lokajów zbliża. M oin ab y jeszcze do ich cha- rak tery zu ją cey c e c h y , dodać i ow ą nieogra­

niczoną w dzięczność ku gospodarzow i, k tórą p rzez szczególn ieyszy apetyt w yrażają. Darmo- jady , w yzn ać tr z e b a , nie są bez dowcipu, po­

siadają w w ielkim stopniu sztukę baw ienia dru- (a) O dsyłacz yr następującym numerze.

Dnia

j

4 Września.

gich , która się często do błaznowania zbliża : biegli w nauce kalendarz o w ey , w iedzą lepiey od swojego m ecen ata, kiedy w domu p rzyp a­

dają im ieniny, lub jaka uroczystość fa m iliy n a , nie omieszkają n ig d y , staw ić się w dni takie z pow inszow aniem , i oświadczeniem osobiste­

go uszanowania.

O graniczeni sw oich żądzach ., gardzą b o ­ gactw am i nakształt Seneki, nieprzyjaciele zb yt­

ku , noszą się skromnie, ich ję zy k jest tylk o w y ­ kw in tn y. K tó ż sobie nie przypomni z pocie­

chą ow ego M ajora , którego pełno b yło w szę­

dzie, a szczególni ey - u ludzi m ożnych, u rzędy znakomite w kraju piastujących : tu urządzał k o n ce rty , tam fetę fam iliyna, jednem słowem fajerw erki, komedye, obiady, w ieczerzfe.były ob- szernem polem, gdzie się jego dowcip rozw ijał.

F ilo zo f w nayściśleyszem tego słowa znacze­

niu, gardził grubemi ża rta m i, które sobie z nie­

go dw orscy lub biesiadnicy stro ili; zndsił w szystko z szczególnieyszą. cierpliwością;' plu­

nął na niego m ożny utracyusz, pochw alił z r ę ­ czn y kierunek jego ślin y , otrzym ał za to od niego na drugi dzień piękny frak angielski z i- m itacyą k rzy ża maltańskiego i patent na nie­

go; cóż rozum iecie? skoń czył na tem, że dostał zy sk o w n y u r z ą d , i ma te raz u swego stołu darmojadow , k tó rzy mu to w dwoynasob od­

dają , czem daw niey szafow ał.

Podczas bytności naszey w W a r s z a w ie , zaproszeni byliśm y na obiad da-Pana Senatora;

cześć tę nam w yrządzoną przyjęliśm y z w dzię­

cznością. R z e cz szczególnieyszą , źe w W a r ­ szawie , ludzie z L itw y przybyli , ty le niemal wzbudzają ciekawości, co z Am eryki: znalazło się przeto liczne, grono zaproszonych w celu.

Zaspokojenia ciekaw ości. Trudno nanj byJj w ypersw adow ać tym ludziom , źe Litwą. B i ­

czem się od K orony nie różni; że ten sam sp.o- sob ż y c ia , te obyczaje i zw yczaje; i ze za po­

mocą język ą polskiego, rów nie można zajechać

(2)

i 4 6

do W iln a, jak do W a r s z a w y . W szystk ie g o nam głośno zaprzeczał Pan Szambelan, k tó re­

g o , po pow yższych c e c h a c h , uznałem bydź do­

skonałym darmojadem; tw ierdził, że znał lepiey L itw ę , n izF ra n cy ą , w k tó rey lat dziesięć stra­

w ił. W iln o, podług niego , jest miastem nie­

zm iernie rozw lekłem pow iększey części dre- wnianem i budynkam i nasad zoi; em , zam ieszka­

ł e m p rzez różne sekty i narody. W sz e lk ie e naszey strony sprostowania m ylney o W i l ­ nie opinii były nadaremne , za k rzy czał nas i słow a Wy m ów ić nie d a ł: ale kiedy nam zaczął rozpraw iać o bramie z ciosanego kamienia do m iasta tatarskiego p ro w a d zą c e y , o wspania­

łym m eczecie mahometańskim , drogiem i ko­

biercam i w y sła n y m , do którego chrześcijanom boso tylk o w chodzić wolno*, o szkole żeglar- skiey , k tóra co rok na W ile n c e publiczne o- koło św iętego Jana; w ypraw uje w id o w isk a , i tym podobne banialuki, osłupieliśmy, niczem u- śm y p rze c zy ć nie śmieli, zaw stydzeni niewia- domością n a s z ą , , w staliśm y od stołu; czy ta li­

śm y z m iny n iek tó rych biesiadników , że bar­

dzo pow ątpiw ali o naszem z L it w y p rzyb yciu . Nasz zaś Szambelan z tryum fającą tw arzą, pasł sw oje o czy w naszem zadumieniu. P óźn iey dow iedzieliśm y się, źe Pan Szambelan, b y ł w y ­ rocznią p o-w ielu dom ach, i że było rzeczą bardzo niebezpieczną obrazić go na siebie, z w ła ­ szcza nam ludziom p rzybyłym w interessach do W a rsza w y . N iechże teraz kto p o w ie , £e darm ojady są ludzie bez zn a czen ia, i czas na próżnowaniu tra w ią cy .

D Ł U Ż N I K .

W ie le już m ów ion o, w iele pisano, o sposo­

bach robienia i rozrabiania długów. E xdy w izye w ty c h rozpraw ach niepoślednie m ieysce tr z y ­ m ają D zienniki wileńskie i W iadom ości bru­

ko w e , dosyć już nam o niey nabajały; ale źe ta m aterya zdaje się niew yczerpaną, przezto i ja biorę pióro, i rze cz t ę , lubo w zupełnie innym sposobie , chcę w ziąć pod rozw agę. W ię k sz a część upatruje w ex d yw izyi frym ark spraw ie­

dliw ości , upadek bied nego, a źródło zbogaęe- nia się dla tych w szystkich , k tó rz y wdają się w m ed yacyą m iędzy dłużnikiem a w ie rzy cie la m i

Ja, biorąc r z e c z y po prostu , w id zę tylk o w ex- dy w izyi sposób pozbycia się długów, i nie zasta­

naw iając się nad środkami trafiającem i do tego celu , ośmielam się p ow ied zieć, że oddawanie m ajątku na tak nazwaną satysfakcyą, c z y li za­

dowolenie w ie r z y c ie li, pozbawiając dłużnika w szystkich razem przyjem ności i k o rzyści, jakie do długów są przyw iązane , jest krokiem nie­

rozw ażn ym , szkodliw ym ; owszem , ponieważ juź ch cą hańbę do ex d yw izyi p r z y w ią z a ć , ha­

niebnym . Jakkolw iek to założenie m oże się zdawać przeciw nem powszechnem u mniemaniu, p rzecięź ja, doświadczeniem w sp a rty , pragnę w krótkich w yrazach r z e c z y te y czytelnikom moim dow ieść : sczęśliw y , jeżeli- do ich prze­

konania trafiając , będę się m ógł razem p rzy­

czyn ić do upowszechnienia zdań p ożyteczn ych i rzetelnie dobru społeczności p rzych yln ych .

K ie d y rzucając okiem dokoła postrzegam tłum lu d z i, jak jeden przed drugim skw apli­

w ie b ie ż y , jeden drugiego w yścignąć u siłu je, zdaje mi się , źe w idzę przed so b ą , ow ą górę cnoty bohaterskiey , opisaną niegdy przez He- zyoda. Ciekaw ością zdjęty pytam : M ości P a ­ nowie ! co wam tak śp ieszn o, gdzież w tak p rzy k rą w ybraliście się w ędrów kę ? aż mi ten i ów ozw ie się z g ro m ad y .— C z y nie masz W M P a n przypadkiem do pożyczenia pieniędzy?

Dom yśliłem się w szystkiego , i celu i pospiechu te y podróży, O toź ci w s z y s c y Panow ie za ­ trudnieniem całego ży cia , nic w ię c e y nie ro b ią , tylk o tra cą i: pożyczają pieniądze, i znow u po- 'źyczają pieniądze i tracą. A le p rze c ie ż jak długo p otrw ać może ta alternata ? S c zę śliw y k ray , w którym nieocenione m oratoryum naza- w sze im zapew nia podobne zatrudnienie, u nas, gdy się jednym sp rzyk rzy daw ać pieniędzy, a drugim coraz silniey prosić o nie ; ten co ca­

łe życie robieniem tylko długów jedynie b y ł zajęty , straciw szy nakonitc w styd i x>dwagę, poddaje się z rozm ysłem pod e x d yw izy ą i' do­

browolnie w y zu w a się z błogiego stanu, do k tó ­ rego z ciężkim trudem , z w ieiką prncą i nie.- m ałym czasem , tandem tedy, przyszedł. A le po­

w iesz m i : E x d y w iz y a przy pew nych zabiegach jest rac ze y pokazaniem majątku w ierzycielom , nie zaś koniecznie oddaniem na sa tp fa k c y ą: bo

(3)

•— i 4

7

małą jego częścią zaspokojeni kredytorow ie, zo- stawują niby bankrutow i czyste pole do robie­

nia n o w y ch długów N iechże sobie i tak, ale sprobuyno tylk o , a dośw iadczysz , co pew ien głęboki filo zo f p o w ie d zia ł: że jedney i te y sa- m ey r z e c z y nigdy dwa ra z y rów nie dobrze zro­

bić niemożna. Częstem i przykładam i nauczo­

ny , śmiało pow stając na tak nierozw ażne po­

stępow anie , z chlubą powiem o sobie , źe jer sieni arcy-dlużnikiem , lubo mnie to niełatw o p r z y s z ło : ale te ż miałbym siebie za szalonego^

gdybym dobrowolnie odpraw iał w ie rzy cie li, któ­

ryc h nabycie ty le mnie zabiegów kosztow ało.

W zd ryg a m się na samo wspomnienie ex d yw i- z y i : m iałżebym śc ie rp ie ć, ja, czło w iek słuszny i u czc iw y, aby, obligi z podpisem ręk i m ojey, tra ciły p ołow ę albo t r z y części w artości; nie!

w olę ra c z e y nigdy niepłacić, aniżeli zezw olić na podobne imienia mojego zhańbienie. D zień naw et, w którym bym z długów w yszed ł, b y łb y początkiem mojego nieszczęścia. K tó żb y mnie W tenczas ch cia ł choć złam any p o ży c z y ć sze­

ląg. O dstąpiony od w szystkich , zmkąd ratun­

ku, .znikąd żadney pom ocy. Z g ro za na samo wspomnienie! A le có ż tak w długach znala.- złe ś m iłego, za rzu c i mi kto, jaka pomoc z w ie ­ rzycieli? nie sąż to rac ze y nasi szpiegow ie i Stró­

że, k tó r z y śledząc w szy stk ie k r o k i, momentu nam spokoynego nie zostaw ują, od k tórych usta- w nie stronić i u ciekać m u sim y , e x d yw izy a nas od w szystk iego uwalnia. A dobrodzieju móy! z tak zajętfzem 'sercem pocoźeś się w tę trudną puścił podróż , przestraszony zawadam i chceszli p o w ró c ić , szukay innego sposobu za­

dowolenia w ie r z y c ie li: bo nie tak łatw o zaspo­

koisz ich ex d yw izyą, jak sumienie t w o je ; p rze ­ powiadam ci je s z c z e , źe po te y rr.niemaney

i. a -

tysfak cyi, słusznieyszy, jak przed tem, będziesz m iał powód lękania się ich zem sty.

T y m c z a ­

sem nauczą oię w iersze jednego % naszych

d a ­

w n ych poetów , co pew ien dłużnik na

p o d o b n y

zarzut o d p o w ied ział:

N iektóuy dłnznik, gdy b y ł od kogoś spytany i- I ż szczęśliwą masz kołdrę , którą przyodziany Sypiasz w tak długach wielkich. On mu na to pow ie-.

N iech ten ma, komum winien, frtistinek w swey głowie S ką d ■ niam wziąć,-i oddać mu len dług pożyczony:

A j& nirtiem go dosCuł, traskc^ byi ściśaivnyt

T a k nieinaczey; póki tylk o długów niepła- cisz, niech w ie rzy cie le suszą sobie głow ę, skąd masz dostać p ien ię d zy, oni sami now ych tobie w ie rzy cie li nastręczą , abyś b iorąc od jednych Zaspakajał drugich i cudzym piaskiem jam y swo­

je napełniał. W ie rz y c ie le będą prosić O pa­

trzności o tw oję pomyślność , dobry b y t , czer­

stw e zdrow ie, i dłogie ży cie . T a k , kiedy u G alló w niegdy, z postanowienia D ru id ó w , nie­

w o ln icy , słudzy i domowi na pogrzebie Pana swojego ży w o na stos rzucani b y li, jak ci się zdaje , nie zostaw aliź w u staw iczn ey trw odze o zdrowTie tego, z którego śm iercią i sami z tym św iatem ,jakkolw iek nieochotnie,żegnaćsię musie­

li? nikt nad nich podobno goręcey bogów niepro- sił o - przedłużenie życia Panóm , bo w ich zgo­

n ie i w łasny koniec w idzieli. N iech ay w po- dobney, w ierza y mi, k re d y to ro w ie 'tw o i zostają t r w o d z e , niechay w śm ierci tw o je y w łasną zgubę w id z ą , a pewnie g o rliw ie y jeszcze niebu o tw oje powodzenie n ap rzykrzać się będą. D la tego, póki tylk o żyjesz, strzeż się z długów w y ­ chodzić. T y tu ł dłużnika niech będzie dla cie­

b ie nay w iększym zaszczytem . U m iey się po­

znać na ca łey jego w artości. C óż m oże bydiś w iększego nad to , że dłużnik w b re w zdaniu w s zy stk ich fdozofów .utrzym ujących , źe z ni­

czego nic zrobić niempźna , dłużnik , mówię , z niczego stw arza w ierzy cieli i długi, ch o ćb y p rzew yższające liczby sylląb w ypadającą z po­

łączenia w szystkich spółgłosek ze zgłoskami, w y ­ rachow aną niegdy przez stawnego X enokrata (i) P rzeklęte niech będą P e rsy , n których kłam ­ stwo jest drugim w ystępkiem , a robienie dłu­

gów pierw szym . P raw o takie godne jest za-' iste barbarzyńskiego l udu; w e w szystk ich bo­

wi em cyw ilizo w an ych narodach zw iązek to w a - ra y s s i utrzym uje się wzajem ną p o m ocą, a po­

życzanie pieniędzy jest jey duszą.

L e c z

wn/ydźm y

j u ź d o p o k o j u d ł u ż n i k a

, a

o b a o ż y m y

tam p raw dziw y obraz tow arzyskiego

ż y c i a .

N igdy się drzw i

n i e

zam ykają: zaledwie

o c z y o t w o r z y ,

w ita

g o

zaraz ró y kredy t&rów,

(i) F ilozof ten narącliowal , Se liczba syllab powstająca z rozmaitego przekładania liter alfabetu greckiego

TWynosi do 100,200.000. \

)*(

(4)

— i

4

S

uniżonych,. łagodnych, nadskakujących. Skoro 6ię do którego uśm iechnie, albo lepszym pó-.

ęzestuje wintem, pełen pochlebney nadziei u- śm iech biejrzę ,za [grpsa gotow y', i it>z.uniie, ie się p ie rw e y .o d innych ze swojem i pieniędzmi zobaczy. Patpz na ni c h, oni dw.ór i orszak dłużnika swojego .składają.; oni nur gośćmi, po­

chlebcam i, paęibrzucham i,kt,óryfh.przynaym iney za ich własne karmi pieniądze , a za to jescze odbiera powitania, pokłony^ i słyszy ciągłe proś­

b y , ktftręmi serce jego dzielnicy,niż naylepsze tragedye zm iękczyć i rozczulić: usiłują. W ja- k ieyże szkole p ręd zey się nauczysz te y uymu- ją c e y grzeczności, tego udatnego ułożenia, które dostojnego dłużnika staw ią już w parze z nay- pierw szem i osobami k r a ju , tem w ię c e y, źe do­

chody jego niew yczerpane rów nają go z naybo- gatszem i ludźmi. Co m ówię, Sta'n jego daleko godni^yszy zazdrości- N iepodlega on zgoła ża­

dnym zmianom Jos»; s ł o t y , g ra d y , posuchy, źadney mu szkody nie przynoszą; m eobawia się rozboju: bo tracenie nayprędsze n ab ytych pie­

niędzy jest jednym z głów n ych jego przym io­

tów ; nieoszukują go kom issarze, plenipotenci, offięyaliści : b.o ieh nie m a ; w ierzyciele jego są to czynszow niki na w łasn ych siedzący ma­

jątkach , k tó rzy dochodów sw oich znosić mn niezaniedbują ; chybi jeden, nietrudno mu bę­

dzie p rzy zrobioney reputacyi postarać się na­

tomiast o kilku iunycła. K oniec końców , póki mu atra'men,tu w kałam arzy niezabraknie , póty

o dpc-hodaeh sw oich w ą t p ić ‘niepowinien.

Z tego, cośmy tylk o namienili, jaśnie się o- kazuje , że ko rzyści z długów są bardżo w iel­

kie , czego nie trudnoby licznieysze p rzyw ieść dowody: w_ czem jednak nie ch cąc nadużyw ać cierpliw ości c z y te ln ik a , odwołuję śię ju ż do sumienia w ięk szey lic zb y , bo do sumienia osób odłuźonycb , k t ó r e , ż.e-ipne znaki ómirie, sa­

mem upodobaniem w długach o prawdzie mo­

jego tw ierdzenia dostatecznie .przekonywają.

Nie mogę w azakże p rzew ieść na sobie, abym nie oddał spraw iedliw ości' jedynym sprawcom tak w ielkich i w ażn ych w tow arzystw ie ko-

Dozwala się drukować z warunkiem dostawie mieysc prawem wyznaczonych.

w Wilnie w druhami Red

rzyści: m ów ię tu o dobrych, szlachetnych, b ez­

stronnych .i żadną lich w ą niepow odow anych w ierzycielach . O nito p rzejęci wysokiem i p ra ­ w a natury przepisam i o w zajem n e y .pomocy,, tey istotney zasadzie tow arzyskiey społeczności,;

utrzym ują na ziem i dobrą w i a r ę , nadzieję i litość , bez których życie nasze byłoby tylko pasinęm, ciągle odradzających się cierpień i nie- pomyślności. W tyc h właśnie usiłują nas po­

grążyć nieludzcy bogacze , co zastraszeni ex- dyw izyam i, a niezdolni podnieść się do te y cno­

t y , którą N eron n a y w ięcey w K aliguli uw iel­

biał (b) przestali pożyczać i zam knęli, albo *a- kopali skarby sw oje. Są to trutnie, k tó ry ch b y ziem ia karm ić nie po.winna , sa to barbarzyń­

c y , są to odrodki w yłam u jący się epod po­

w szechnego prawa , ale k tó rzy p r ę d z e y , c z y późniey. padną ofiarą srogości sw ojey. Boga­

czu n ie u ż y ty ! któż cię w esprze w chorobie w iszą cey już nad głow ą t w o j ą ! Spadnie ona na ciebie tem prędzey i g w a lto w n ie y T źe po- 4 w oływ an a codziennie stokrotnem i prośbami , a b y śp ieszyła ukarać tego ,. co głuchy na proś­

b y i jęki albo w ręcz pom ocy odmawia, -albo p rzy rzeczo n ey nie dotrzym uje. N iechay choro­

ba, niechay srogie kalectw o, w cześnie dla w ięk ­ szey m ęki śm ierć poprzedzające, d ręczą spra­

w iedliw ie nieużytego bogacza. W y tym cza-' s.em, pow olni i łatw i w ierzyciele, obyście w se­

tne la ta , w nayozerstw ieyszem zostawali zdro­

w iu ., A w y dłużnicy, w y Panow ie i Panie mo­

je , postępuycie z zapałem w chlubrtym zawo-, dzie : nadew szystko niech was nigdy nie łudzi m a ra , którą ex d yw izy ą zow ią, (c) i pamiętay- cie , źe jeżeli bozką jest rze c zą p o życzać, t e ­ dy bydź dłużnym jest przynaym niey dziełem bohaterów !

<(b) Neron utrzym yw ał, że ludzie’ ogranieznego pojęcia nie mogą w ie le wydać w krótkim czasie, i dla tego z naywiększem był podziwieniem dla stryja swego Kaliguli , że ten w kilku dniach cudnym, jak mó­

w ił. wynalazkiem, stracił cały majątek, zostawiony mu przez Tyberyusza. . . - r

(c) Ob. Dziennik \Yiieński role i 817 Toin "VTstr. ,178.

riia do Komitetu Cenzury siedmiu exem plarzy dla Jgnacy Reszka K o n . C cjizuiy. Cal.

akcyi pism peryodycznych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ta drobna okoliczność trochę krew zmie szala... jakiego* artyku łu

jąc nad mojem zdarzeniem , i po półgpdzinney drodze... w ił mię od tak niebezpieczney

Zachow ują jednakże całą mędrców- powagę , a na okazanie niezgruntowanćy... Jeżeli zaś

A lboż kray niezyskuie na Vjpomifl*i ich ludności, ^tak przecudownie

chcicowi na Ł opacie., Szubrawcowi, juku ub- załowariemu , z drugiey , tyezący się satyr, uwag, ałlegpryy i jŁattpiw niewczesnych, tnie- - szczanych przez niego w

A tenże * drugi na jedney linii, iak na ścianie rozpostarty^, t rzym aiący w ieiiney ręce guzikiem zakończony roienek, którym do prze­. ciw nika swoiego m ierzy:

Odebtać kufel po prostu, byłaby rzec^ nay- abawiennieysza i naypożytęcznieysza ,, lecz na nieszczęście do wykonania niepodobna'; i ktoby nad tera my ślił, m ógłby bydź

Miałem potrzebę zayść do pow iatow ego