• Nie Znaleziono Wyników

Szabat, święta i zwyczaje religijne - Sara Wexler - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szabat, święta i zwyczaje religijne - Sara Wexler - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

SARA WEXLER

ur. 1931; Międzyrzec Podlaski

Miejsce i czas wydarzeń Międzyrzec Podlaski, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2017, Żydzi, rodzina i dom rodzinny, dzieciństwo, życie codzienne, życie religijne, święta żydowskie, szabat, synagoga

Szabat, święta i zwyczaje religijne

Mamy rodzice byli bardzo pobożni i mama była pobożna, a tatuś był pobożny, zawsze w święta, w sobotę chodził do bożnicy i się modlił. Ale powiedzieć, że… I wszystko było koszernie, u nas nie mieszali mleko i mięso, to nie wolno było. Ale żeby powiedzieć, że codziennie tatuś się modlił się, bo Żydzi to mają, ja nie wiem jak to się mówi, że tak na rękach coś owijają i się modlą, to nie było u nas tak. U wujka było to. Wujek i dziadek to się modlili więcej. Ale zawsze w sobotę i w święta chodzili do bożnicy i modlili się, i aż się wrócili z bożnicy, z modlitwy, to nie wolno było nic jeść, trzeba było zaczekać na wszystkich.

Tak, ja też byłam w tej bożnicy. Jako mała dziewczynka, tatuś zabrał mnie ze sobą, żebym widziała, bo tam był chór, dzieci takie, które śpiewają. Jak śpiewają, to bardzo ładne głosiki takie z dziećmi. Piękne. Bożnica była niedaleko, ale nie za blisko. To znaczy trzeba było piętnaście minut dojścia.

Było dużo bożnic, ale ta jedna była największa. Ale już jej pan nie zobaczy, bo jak Niemcy weszli do Międzyrzeca, to na pierwszy, drugi, trzeci tydzień to już zrujnowali naszą bożnicę. Bo bardzo im było niespokojnie jak widzą tą bożnicę. Trzy piętra miała. Tysiąc ludzi mogło tam wejść. Synagoga wybuchła, wszystko się zrujnowało na jeden raz. Nie skończyło się, to jeszcze trochę. Była bardzo wysoka i mocna.

[Jak synagoga wyglądała wewnątrz?] Oj, to było coś pięknego. Przecież tam był taki ołtarz, że tam się modli ten chazan, i tam był chór dzieci, chłopaków, że zawsze śpiewali razem. Kobiety były na drugim piętrze.

Tak, owszem, pamiętam rabina z Międrzyrzeca. Ja pamiętam, bo dlatego, że on przyszedł kilka razy do nas do domu by dostać podarek, żeby pomóc różnym ludziom, którzy nie mają co jeść czy nie mają co dać dzieciom. To zawsze, i mama i tato, zawsze dali z całym sercem co tylko mogli, by pomagać innym.

W Szabat to nie było tak ważne co się je. Była zupa dobra i kawałek mięsa, kawałek

(2)

kotleta, kartofle były. U nas zawsze dużo kartofli było. Zawsze kupili całe sześćdziesiąt kilo. Worek to się nazywa, prawda? Takie były worki, mieliśmy piwnicę i tam różne rzeczy były dawniej w piwnicy też, jak trzeba było długo czasu trzymać.

Przed szabatem mama chodziła robić zakupy, pewnie że tak. Tam na rynku było zawsze bardzo dużo sklepów i dużo koni, ze wsi przyjechali różne takie gospodynie.

Sprzedawali jajka i kurki i różne takie rzeczy co nie ma w sklepach. Kartofle też.

Zawsze kupili dużo. Takie worki, może trzydzieści kilo, dwadzieścia kilo, nie wiem dokładnie. I ryby, różne takie… No głównie to trzeba było jajka i mięsa pokupować.

Ja tylko patrzyłam się [jak mama przygotowuje kolację szabasową], bo nie dała mnie, nie dała mnie tylko im… Jak ja chciałam wziąć nóż, noże były do obierania kartofli, to mi nie dała, bo bała się, że ja się może skaleczę. Ale jak coś mogłam pomagać, to zawsze chętnie zrobiłam.

Tak, owszem [przychodził do nas Polak zapalać ogień w szabat]. Stasiek jeden był.

Przychodził i zapalił nawet zimą, kiedy było zimno, to pieca trzeba było zapalić też.

To zapalił i piec i pod kuchnią. Bardzo pilnowali tego.

Mama też w szabat chodziła trochę się pomodlić do synagogi. Zabrała mnie z sobą i tatuś zabrał, tak. Wszystkie Żydzi, wszyscy, całe miasto było, tak. W Szabat był sklep Polaków otwarty, ale Żydzi nie wchodzili tam wtedy, bo Szabat, w sobotę, to się nie idzie do sklepu. A my dzieci, w Szabat więcej z rodziną byliśmy. Nie było prawie dzieci na ulicach, bo wszyscy byli nabożni.

Święto Purim to było najweselej, bardziej wesołe niż wszystkie inne. To nie trwało tak długo, przecież Purim to tylko jeden-dwa dni.

Data i miejsce nagrania 2017-12-13, Kirjat Mockin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oczywiście jak trzeba było, [jak był] 11 Listopada [albo] 3 Maja, to chodziliśmy do synagogi też ze szkołą, do Wielkiej Synagogi tam na Szerokiej, Jateczna, te wszystkie ulice,

Moja matka była bardzo, bardzo religijna, to w Sukkot nie jedliśmy w domu, tylko w sukkah, a sukkah była specjalne w podwórku, na pierwszym piętrze był taki balkon, to myśmy

sobotę, nawet w sobotę nie wolno jechać, on powinien siedzieć w domu i modlić się, nie trzeba jechać, nie wolno, ale jak ktoś jest chory, jedzie do szpitala, oni mogą

A to święto to ja już nie pamiętam, wiem że te kuczki jakieś tam robili ze słomy na balkonach i tam palili świeczki, coś tam modlili się, ale przeważnie Żydzi się tylko

Wszyscy życzą jeden drugiemu, żeby był lepszy rok, żeby wszystko było w porządku.. Co ja chcę także

I też w bożnicy modliliśmy się, też był ten cheder dla starszych już, nie dla małych [chłopców], tam jakaś jesziwa [była], tam uczyliśmy się. Potem jak oni poszli po

Bo dawniej wody nie było, tylko studnia była na mieście, i pompowali tak o i tego… To wody przyniósł, napalił mu w piecu, to.. To on

Oni się gromadzili w takich domach gdzieś i to jeszcze mieli takie dachy odkryte i tam mieli te różne modlitwy.. Poza tym u nich święto to była