• Nie Znaleziono Wyników

Postępowanie Niemców - Czesław Popik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Postępowanie Niemców - Czesław Popik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CZESŁAW POPIK

ur. 1925; Niedziałowice

Miejsce i czas wydarzeń Niedziałowice, II wojna światowa

Słowa kluczowe Niedziałowice, II wojna światowa, pierwsze dni wojny, ucieczki ludności

Postępowanie Niemców

W trzydziestym dziewiątym roku Niemcy zaczęli chodzić po Niedziałowicach oficjalnie, ale to trwało mniej więcej rok czasu. A później to już się bali chodzić, bo to było ryzyko cholerne, to było piekielne ryzyko.. Jak Niemcy przyszli to wszystko mieli zmechanizowane. Po zęby byli uzbrojeni, mieli broń krótką, nosili pistolety po stronie po lewej, a myśmy po prawej nosili. Mnie najbardziej wzruszały te sprawy niszczenia, zabijania. Później zabijali dwóch moich sąsiadów. Jeden był prawosławny, drugi był Polak, zabrali go i zamordowali na Wierzchowinach w pierwszych dniach na wojnie.

To był rok albo czterdziesty zaraz na początku albo trzydziesty dziewiąty, zimą.

Niemcy byli w innych wsiach. Jeden Niemiec był spolszczony, dalece spolszczony.

Byli w miejscowości Rybie oddalonej o trzy kilometry od nas [Niedziałowice]. Było ich cztery czy pięć rodzin. Oni tam kablowali i kolega, który był z Rybiego, z całą rodziną był maltretowany. To był rok trzydziesty dziewiąty, wczesna jesień. Zebrali ich wszystkich, wyłapali i dawali im w skórę. Na żabkę im dawali sześć godzin, żeby się przyznali, gdzie jest broń, gdzie jest wszystko. Ci którzy tam mieszkali podali na nich, a oni już byli wtenczas w ZWZ-ze, w Związku Walki Zbrojnej. Ojciec mnie zlecił zadanie, wziąć parę koni, a piękne konie mieliśmy. Tato lubował się w koniach. Jak z defektem był koń to ojciec zabierał go, leczył i piękne konie były w domu. Powiedział do mnie: „Pojedziesz, tam taki i taki koń jest do zabrania, z nakazem zabrania, ranny”. Zbieram się i jadę tam. Przyjeżdżam, a tu [kolega] opuchnięty, zbity ale nic się nie przyznał, nie zabili nikogo, a chcieli ich zabić, już wszystkich wybić chcieli. Jak [Niemcy] chcieli w nich strzelać to oni padają wszyscy i już nie żyją. To Niemcy nie zabijają ich, to ich puszczają na chwilę i dalej ich tłuką. I ja dopiero jak odjechali ci Niemcy to zabrałem tego jednego kolegę ciężko rannego, zabrałem do wozu, przywiozłem do domu. U nas był sześć czy pięć dni i przywiozłem tego lekarza z Bończy, siedem czy osiem kilometrów oddalonej od nas. Mogli nas po drodze roztrzaskać, ale lekarza zawsze mogą wieść w nocy i ten z Bończy jakoś się uratował. Lekarz wiedział już o działalności podziemnej. Ja nie wiedziałem jeszcze

(2)

nic i ojcu nie powiedziałem też. Ojciec nie dzielił się tym wszystkim ze mną, bo już byłem kandydatem, który miał być w szkole oficerskiej. Jemu można było powiedzieć wszystko, on nigdzie nie puści farby. Ten kolega Józef miał na imię i wyszedł z tego.

Później on też uciekł na zachód, a brat jego rozprawiał się brutalnie z Niemcami. Na imię mu było Stanisław, zginął później, ale powybijał ich jak cholera. Ja tego nie robiłem, bo byłem w obstawie, byłem jednym z najmłodszych w jednostce w tych paru osobach.

Data i miejsce nagrania 2010-09-22, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Rejowiec, II wojna światowa, Żydzi, egzekucja Żydów, kierkut,

W latach tysiąc dziewięćset czterdzieści jeden - czterdzieści trzy w Chełmie zginęło dwieście tysięcy Sowietów. To była armia Własowa, która się

Stryjek mój i ojciec mój sami się pobudowali, w latach około 1900- 1910.Byłem u dziadków to już mieli kawałek budy, ale u dziadka jak byłem to jeszcze byli właśnie przy

Słowa kluczowe Lublin, PRL, odwilż w 1956 roku, Miasteczko Akademickie, Chatka Żaka, aleja Sowińskiego, pobicie rektora, wiec, studenci.. „Odwilż”

Ja doznałem tego szczęścia, że dałem dyla ochotniczo, to znaczy ukrywałem się jakoś w tym wojsku i mimo że mnie tak szpiegowali trochę, ale wychodziło się z tego, bo a to

On ciągle mówił do mnie na pan, a ja mówię: „Panie dyrektorze jestem za młody, żeby pan dyrektor mnie paniał” Rozluźniłem go, poprosił jeszcze kierownika administracyjnego i

Wybór studiów wynikł z tego, że ja będąc w tym szpitalu wojskowym widziałem pracę lekarzy, te nieszczęścia, tragedie codzienne.. Byłem prawie siedem miesięcy

Po drugiej stronie, na samym rogu gdzie się skręca w Narutowicza z [ulicy] Świerczewskiego, to z tego budynku bronili się Niemcy, na tym rogu walka szła. Myśmy stali