• Nie Znaleziono Wyników

Wieści spod Dębu Goduli, 2013, nr 1 (9)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieści spod Dębu Goduli, 2013, nr 1 (9)"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

1111111111111111 1111111111111111 1111111111111111

BEZPŁATNA GAZETA RUDZKIEGO TOWARZYSTWA PRZYJACIÓŁ DRZEW

ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO

ISSN 2081-168X

Nr 1 (9) / marzec 2013

fot. Adam K. Podrski

Przez aktywność ekologiczną i kulturową w regionie do demokracji uczestniczącej i społeczeństwa obywatelskiego

(2)

Pomniki przyrody w Chinach

Nie wiem, nawet nie wyobrażam sobie ile drzew pomnikowych rośnie w Chinach.

Może miliony, co w tak ogromnym i pięknym pod względem przyrodniczym kraju nie byłoby zaskoczeniem.

Tam gdzie bywałem, a więc między innymi w Pekinie, Xi’anie, Szanghaju, Suzhou, napotkane wielkie i stare drzewa były oznaczone tabliczkami inwentarzowymi. Zielone to drzewa w wieku ponad 100 lat, natomiast czerwone wskazuje wiek ponad 300 lat.

Że tez Chińczykom, przy takiej niewyobrażalnej ilości tabliczek, starcza stali jeszcze

na inne potrzeby… [AKP]

Tylko ropuch żal...

Przekształcenia cywilizacyjne dotykają otaczającego nas środowiska przyrodniczego w sposób bezwzględny i nieodwracalny. Każdy z nas z pewnością potrafi wymienić jakieś drzewo, kępę drzew czy murawę, które były, cieszyły oczy. Potem przepadały pod naporem betonu, asfaltu albo wskutek bezmyślnego wandalizmu.

Znikają też z otoczenia zwierzęta. Kiedy ponad 30 lat temu zagospodarowywałem ogródek działkowy w Halembie, tuż obok miałem las, mokradło i kawałek dzikiej łąki.

Wieczorami na skraju lasu pojawiał się dzik, często można było zobaczyć zająca, napotkać jeża, spłoszyć stadko kuropatw. Teraz nie ma nic. Łąkę pokryła warstwa czarnych łupków nawiezionych przez kogoś z hałdy, a bagienko kurczy się co roku, zasypywane przez śmieci.

Pamiętam lata, kiedy na działce występowała niezwykła – w moim zachwycie – liczba płazów. Bywały tu i ropuchy szare, i zielone, i ropuchy paskówki, grzebiuszki ziemne, kumaki nizinne. Pojawiały się żaby trawne i urocze niczym zaczarowane księżniczki zieloniutkie rzekotki. Niekiedy nawet można było spotkać traszki. Zaglądały też i gady:

jaszczurki zwinki i zaskrońce, wygrzewające się na kamieniach. Nie robiliśmy im krzywdy. Nawet nasze pieski wykazywały jedynie zainteresowanie, nigdy wrogość.

Od lat nie widziałem żadnego z tych zwierząt.

Czy kiedykolwiek powrócą? Raczej wątpię, choć bardzo bym pragnął.

I dlatego mi żal...

[Adam K. Podgórski]

O nazwach Orzegowa

Wielu mieszkańców Rudy Śląskiej interesuje się historią miasta. Należałoby powiedzieć raczej: historią miejscowości, składających się na dzisiejszą Rudę Śląską.

Miasto jest bowiem bardzo młode, 50-tkę świętowało zaledwie kilka lat temu.

W wielu publikacjach na temat pochodzenia nazw dzielnic pojawia się sporo rozbieżności. Sprawą postanowiło zająć się małżeństwo Podgórskich. Na pierwszy ogień wzięli Orzegów.

- Pochodzeniem tej nazwy zajmowało się już wielu rudzkich historyków – mówi Adam Podgórski – Niestety, ich dowodzenia w tym temacie są często pozbawione obiektywnych, naukowych podstaw. Funkcjonujące powszechnie mniemanie, że nazwa pochodzi od

fot. Adam K. Podrskifot. Adam K. Podrski

(3)

„orania głów” jest błędne. Przy okazji natrafiliśmy także na szereg nieścisłości w datowaniu pierwszych wzmianek o miejscowości.

Dlatego Podgórscy postanowili opisać historię nazwy Orzegów w monografii pt. Pochodzenie nazwy Orzegowa i jej przemiany. Dotarli do dokumentów źródłowych, na które powoływali się rudzcy historycy. Wymieniają i opisują 27 znalezionych wariantów nazwy: Łorzegów, Oczeków, Odziegow, Orczegow, Orschegowo, Orsegow, Orzechów, Orzego, Orzegow, Orzegów, Orzgów, Oschegow, Osegow, Osokow, Ossegau, Ossegaw, Ossegow, Otzegow, Ozegaw, Ozego, Ozegow, Ozegów, Ozergow, Oziegow, Ozogow, Ożegów, Ożeip.

- Chcielibyśmy opisać naukowo pochodzenie i warianty nazw wszystkich dzielnic Rudy Śląskiej – mówi Barbara Podgórska – Orzegów traktujemy pilotażowo.

Pozycję w całości można znaleźć w formie e-booka na stronie

www.podgorscy.info/publikacje/ [SB]

Doroczne spotkanie RTPD

Tradycyjnie, zaraz po Nowym Roku spotkali się członkowie, wolontariu- sze i sympatycy Rudz- kiego Towarzystwa Przy- jaciół Drzew Organizacji Pożytku Publicznego.

Gościny udzieliło Rudzkie Stowarzyszenie Rodzin abstynenckich

„Zdrowe Życie”. Był po- częstunek, ryba Heni, ciasto Krystyny, kanapki Barbary, pierniczki Jadzi i ciastka Joasi.

Spotkanie poprowadził Adam Podgórski. Po- dziękował wszystkim za miniony rok, za wszystkie działania i za zaangażowanie. A działo się w AD 2012 wiele, tak w Rudzie Śląskiej, jak i RTPD. Wspominał między innymi o nowych rudzkich pomnikach przyrody, o kolejnych pięciu numerach czasopisma „Wieści spod Dębu Goduli”, o sadzonkach, akcjach recyklingowych, dokarmianiu ptaków, czy wydanych książkach. Plany na ten rok są ambitne, ale realistyczne – mówił. [SB]

Rudzkie parki i zieleńce

Planty Antoniego Gutsfelda

Zostały nazwane przed kilkoma laty, na cześć długoletniego proboszcza parafii wireckiej w latach (1894-1922) i budowniczego obecnego kościoła pod wezwaniem świętych Wawrzyńca i Antoniego.

Położone są po północnej stronie ulicy Katowickiej, porośniętej kiedyś szpalerem drzewiastych głogów pośrednich (Crataegus x media Bechst). Obecnie większość z nich wypadła, a reszta usycha wskutek zatrucia gleby i powietrza wywołanego natężonym ruchem samochodowym.

W otoczeniu domu handlowego „Hermes” i baru piwnego rośnie ajlant gruczołowaty, bożodrzew gruczołkowaty lub bożodrzew chiński (Ailanthus altissima (Mill.) Swingle) o średnicy pierśnicowej 57 cm oraz morwa biała (Morus alba L.) o średnicy 49 cm.

Występują też lipy drobnolistne (Tilia cordata L.), lipy szerokolistne, inaczej nazywane wielkolistnymi (Tilia platyphyllos Scop. syn. T. grandifolia Ehrh.), jesiony wyniosłe (Fraxinus excelsior L.), klony zwyczajne (Acer platanoides L.). Od zachodniej strony budynku zachowało się skupisko kilkunastu morw białych. W okolicach stadionu KS Wawel, od południa, rośnie aleja lip i świerk kłujący srebrzysty (Picea pungens Engelm.), a w pobliżu bramy wejściowej akacje czyli grochodrzewy (Robinia pseudoaccia L.).

Stadion leży na zasypanym korycie dawnej rzeki Strugi, płynącej niegdyś od Czarnego Lasu i opisanej w ścieżce nowowiejskiej w publikacji „Ruda zielona bis. Część trzecia”.

Stare zdjęcie pokazuje jak wyglądały planty w okresie międzywojennym, niebawem

po założeniu. [Artur Jach]

fot. S. Brudys fot. ze zbiow B. i A. Podrskich

(4)

Będzie znów Dom Goduli

Dom Goduli będzie odbudowany przez Fundację Zamek Chudów.

Poinformował o tym Urząd Miasta w Rudzie Śląskiej, zamieszczając wraz komunikatem fotografię domu z lat 30. XX wieku, którą Fundacji udostępnili z własnych zbiorów Barbara i Adam Podgórscy.

Przypominamy, że przy ruinach Domu Goduli rośnie Dąb Goduli, którego wiek RTPD, stosując profesjonalne metody pomiarów, oszacowało na 250 lat. Był on zgłoszony przez RTPD w 2011 roku do polskiej edycji europejskiego plebiscytu na Drzewo Roku i zajął w nim (niemal tylko i wyłącznie staraniem RTPD, gdyż praktycznie nikt nas nie popierał) 7 miejsce w kraju. Przy okazji konkursu, jego nazwa została wymieniona w co najmniej kilkudziesięciu publikacjach prasowych i internetowych, w Polsce i Europie. Pod taką nazwą dąb występuje tez w wielu publikacjach medialnych, m. in. w książce, wydanej przez Klub Gaja, artykułach na łamach Dziennika Zachodniego, Wiadomości Rudzkich, był prezentowany na wystawie, którą prezentował Klub Gaja w rudzkim Urzędzie Miasta.

Dąb Goduli dał też nazwę naszemu pismu. Dodamy jeszcze, że został zgłoszony przez RTPD do objęcia ochroną jako drzewo pomnikowe, do dziś wniosku tego Rada Miasta nie rozpatrzyła. [AnJa]

Fot. ze zbiorów B. i A. Podgórskich

Niszczą park Sobieskiego

Wybraliśmy się na spacer do Parku Sobieskiego.

Zamiast miłych zimowych wrażeń, przeżyliśmy szok.

Park Sobieckiego, najcenniejszy z rudzkich parków, ostoja starej, wartościowej przyrody, założony po części w drugiej połowie XIX wieku przez hrabiego Ballestrema, po części nieco później przez dyrekcję szpitala Kasy Brackiej, jest bezpowrotnie dewastowany.

Trwa bezprawna, bezładna wycinka drzewostanu drugiego piętra i podszytu. Domyślamy się, że nisz- czycielami są mieszkańcy pobliskich kolonii.

W części wschodniej parku wyrąbano już przestronną polanę. Padają też dorodne drzewa, a inne są uszkadzane, ranione.

Sprawę zgłosiliśmy w Urzędzie Miasta Ruda Śląska.

Urząd Miasta zobowiązał się pisemnie do podjęcia działań

w sprawie dewastacji. [AKP]

fot. Adam K. Podrski

(5)

Żyj ekologicznie(j)

Zużyte baterie

EkoWalentynki - relacja

Magdalena Lapshin przyjechała z Tiumenia w Syberii Zachodniej, aby oddać baterie na Ekowalentynki w Rudzie Śląskiej.

To oczywiście żart. Magdalena rzeczywiście przyjechała z Rosji, gdzie długo przebywała, i rzeczywiście przyjechała w odwiedziny do domu w Nowym Bytomiu, z mężem Siergiejem. A baterie przyniosła do kina Patria, bo w Internecie wyczytała o walentynkowej akcji, organizowanej po raz drugi w miesicie przez Kino Patria, Stowarzyszenie Inicjatyw Niebanalnych In-nI oraz Rudzkie Towarzystwo Przyjaciół

Drzew.

- Chcieliśmy odbiec od postrzegania Walen- tynek wyłącznie jako wydarzenia ze sfery popkultury – twierdzi Krzysztof Kasprzyk ze Stowarzyszenia In-nI. – Pokazać, że w tej erupcji uczuć, trochę na pokaz, trochę dla mody, można zrobić coś pożytecznego, i też z miłości. Do przy- rody, do Ziemi, w efekcie dla ludzkości, jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało.

Kino Patria wyświetliło dwa filmy. Dla dzieci „Meridę waleczną”. Jako pierwsza w drzwiach kina pojawiła się Antosia, z klasy Id, co podkreśliła. Nazwy szkoły nie zdradziła. Przyniosła kilkanaście baterii, które po kolei upuszczała do specjalnie wystawionej kartonowej skrzynki. Zapytana, dlaczego trzeba zbierać baterie, odpowiedziała:

- Bo dostaje się lizaki!

Motywacja, konkretna, logiczna i przekonująca. Lizaki, serduszka rzeczywiście dostała. Arkadiusz Hajduk przyszedł na drugi seans, na „Kochanków księżyca”, razem z żoną Beatą. Zafundował swojej Walentynce kawę w KaFe In-nI. Wcześniej wrzucili do skrzynki około pól kilo baterii – Rety, gdybym wiedział, że mogę przynieść więcej... – wyznał z niejakim żalem, częstując się lizakami. Pojawienie się Katarzyny Skutnik wzbudziło prawdziwą sensację. Jej małżonek, Sebastian, uginał się pod ciężarem dwóch worów z bateriami. 22,8 kilogramów! Tyle nazbierały dzieciaki z Miejskiego Przedszkola nr 47 w Bykowinie. Baterie przyniosło do przedszkola aż 117 maluchów. Latem dostały

od RTPD sadzonki drzewek, teraz się zrewanżowały. Przedszkolaki z MP 24 w Halembie dostarczyły 6,3 kg, ale ich jest zdecydowanie mniej. Przedszkolaki z MP 35 w Katowicach przyniosły 8,8 kg. Baterie przyniosły też dzieci z MP 32 w Kochłowicach i MP 47 z Oddziałami Integracyjnymi w Katowicach oraz półkoloniści z Domu Kultury In-nY. No i uczniowie Gimnazjum nr 5 w Orzegowie. Ostatecznie zebraliśmy 76 kg baterii.

W ubiegłym roku w Ekowalentynki pozyskaliśmy 27 kg baterii, więc tegoroczny zbiór był niemal 3 razy większy. W zbiórce baterii pomaga Europejska Platforma Recyklingu.

Dobrze, że w tej materii coś się robi. Robi coraz więcej i lepiej. Także w Walentynki, w Dniu Zakochanych. Bo miłość niejedno ma imię...

Dlaczego nie należy traktować baterii jak zwykłe śmieci?

Co roku w Polsce sprzedawanych jest 400 milionów baterii. Różnego kształtu, wielkości, typu i przeznaczenia. Ważą one łącznie 10 tysięcy ton. Czyli 10 000 000 kilogramów. Przyjmijmy, że rozmawiamy o najbardziej popularnych bateriach - paluszkach. Gdyby te baterie ułożyć w szeregu, jedną obok drugiej, to przy grubości każdej około 1 cm powstałby pas długości 4000 kilometrów. Gdyby natomiast ułożyć je jedną za drugą, to ten ciąg, ta bateriowa gąsienica mierzyłaby 16000 kilometrów!

Powyższe, nieco zabawne symulacje rachunkowe uzmysławiają nam, jakim problemem społecznym, ekonomicznym i ekologicznym jest odzyskiwanie i recykling zużytych baterii. Dominik Dobrowolski, znany działacz i ekspert ekologiczny przypomina, że baterie z uwagi zawartość metali ciężkich, ołowiu czy rtęci, są odpadami niebezpiecznymi. Właśnie ze względu na toksyczne substancje powinny być segregowane i utylizowane w specjalnych instalacjach. Zgodnie z prawem wspólnotowym Polska ma obowiązek wysegregować w bieżącym roku 30% baterii wprowadzonych do sprzedaży, a więc około 3 000 ton!

A na co dzień co robić z zużytymi bateriami?

NIGDY NIE WYRZUCAJ ICH DO KONTENERA NA ŚMIECI!

We wszystkich centrach handlowych w mieście stoją pojemniki na zużyte baterie. Także wiele mniejszych sklepów zbiera tego typu odpady. W większości szkół organizowane są akcje ich zbiórek. Oczywiście, możesz zbierać baterie cały rok i oddać je w czasie Ekowalentynek w kinie Patria.

Pamiętaj również, ze baterie znajdują się w wielu przedmiotach, na przykład w zabawkach, zegarkach (także tych „na rękę”), a nawet w kartkach - pozytywkach. Zwracaj na to uwagę i bezwzględnie „odzyskuj”

wszystkie, nawet te najmniejsze. [AKP, SB]

fot. Adam K. Podrski fot. SB

(6)

Dzieci pielęgnują śląską mowę

W Gimnazjum nr 5 w Orzegowie odbył się IV Dzień Śląskiej Godki. Wiersze w mowie śląskiej recytowali uczniowie podstawówek i gimnazjum. O laury rywalizowało 20 uczestników.

Śląsk jest tam, gdzie poczucie śląskości w ludziach. To credo towarzyszyło dorocznemu turniejowi recytatorskiemu w śląskiej godce, który powoli staje się tradycyjnym, zimowym wydarzeniem kulturalnym. Z roku na rok rośnie liczba uczestników. Pomysłodawcą Dnia byli przed laty Bronisław Wątroba, Ludwik Poloczek i Weronika Szołtysek. Organizatorem jest halembskie koło Związku Górnośląskiego i Gimnazjum nr 5. im. Powstańców Śląskich. Patronat honorowy roztoczyła Grażyna Dziedzic, prezydent Miasta.

– Odkładam na bok polemiki lingwistów czy polityków o to, jak klasyfikować ślonsko godka – uważa Grażyna Dziedzic. – Dla mnie, jako rodowitej Ślązaczki ważne jest, że nasi mieszkańcy kultywują piękne śląskie tradycje, których częścią jest z pewnością język.

Ta tradycja nie przetrwa, jeśli nie będzie znana młodzieży, dlatego cieszą mnie wszystkie

inicjatywy, które promują śląską tożsamość wśród młodych rudzian.

Imprezę otworzył Bronisław Wilk, dyrektor orzegowskiego gimnazjum. Słynny gawędziarz, Norbert Klosa opowiedział barwnie ło Ślónzakach we Hameryce i ło tym, co we Teksasie widoć Ślónzek. Następnie odbyły się występy deklamatorskie w dwóch kategoriach wiekowo-szkolnych. Wszyscy bez wyjątku reprezentowali wysoki poziom.

Kunsztem wokalnym popisała się Paulina Czapczyńska, śpiewając śląskie pieśniczki. Jury w osobach: ks. Jana Małyska, pastora Marcina Brzóski, Barbary Politaj, Norberta Klosy i Adama Podgórskiego miała trudne zadanie z przyznaniem końcowych lokat.

W kategorii szkół podstawowych I nagrodę zdobyła Wiktoria Friede (opiekunka Bogusława Cmok), II miejsce – Anna Kopala (opiekunka Katarzyna Schima), a III – Jakub Doleżych (opiekunka Katarzyna Sroka). Przyznano także wyróżnienia. W kategorii gimnazjalistów główne nagrody powędrowały do: Eweliny Zapalskiej (opiekunka Renata Janus), Oliwii Wawrzynek (opiekunka Grażyna Dziwisz) oraz Damiana Pakuły (opiekunka Katarzyna Radomska).

Turniejowi recytatorskiemu towarzyszyła wystawa obrazów pokazujących śląskie tradycje i zwyczaje domowe oraz doroczne, z kolekcji „Barwy Śląska” Stanisława Gerarda Trefonia. Nagrody triumfatorom i wyróżnienia wszystkim uczestnikom konkursu wręczyła Anna Krzysteczko – dziołcha ze Halymby- zastępczyni prezydenta Miasta Ruda Śląska. Nagrody ufundowali: Urząd Miasta Ruda Śląska, prywatni sponsorzy oraz Rudzkie Towarzystwo Przyjaciół Drzew OPP. Wręczono także brązowe odznaki "Pszociel Ślonski Godki" przyznane przez Związek Górnośląski, Koło w Halembie. Wyróżniono nimi nauczycielki zasłużone dla krzewienia języka śląskiego: Bogusławę Cmok, Joannę Świtała-Mastalerz i Joannę Folkert. Dekoracji odznakami dokonali: Weronika Szołtysek i Bronisław Wilk.

[B. i A. Podgórscy]

Legendy rudzkie

Huzarsko lipa (II)

Dziadkowa historia zapadła w jego pamięć dokładnie, bo barwnie przypomniał mi ją raz drugi, gdy z kolei ja, raz pierwszy gościłem w jego wiedeńskim mieszkaniu.

W uratowanym przed Kara Mustafą dla Austrii i dla Europy mieście przemieszkiwał Staszek dobrych lat wiele, mając w pamięci rudzko - kuźnicko - wiedeńskie więzi za- dzierzgnięte wpierw przez Jana III Sobieskiego, a potem odnowione przez mojego serdecznego kumpla Stanisława I Torca, który podobnie jak król po wiedeńskiej wiktorii, też zjechał po dłuższym czasie do Polski, by zamieszkać w lasach sosnowych, gdzieś pod Grotnikami.

Niestety, nie pamiętam już, jak mieli na imię niektórzy bohaterowie tej opowieści, np.

owdowiały kuźnik a zarazem domorosły płatnerz i jego utalentowny syn, jak wołano na ich oswojoną sroczkę. Nie pamiętam też, kim byli towarzysze tajemnego wypadu króla Jana III z Piekar do Rudzkiej Kuźnicy. Dlatego też to, co tak pięknie opowiedział dziadek Staszkowi, a Staszek mnie, ja dziś z konieczności przed stawię w formie, która niepomiernie się skurczyła, wskutek złego traktowania pamięci przez czas.

fot. Adam K. Podrski rys. Marek W. Judycki

(7)

Tedy do rzeczy.

We wspomnianym 1683 roku, w sierpniu, ciągnący z wojskiem na odsiecz Wiednia Jan III Sobieski znalazł się w granicach Śląska Górnego.

W drodze do Tarnowskich Gór, gdzie po dzień dzisiejszy z ogromną atencją go wspominają, zatrzymał się był w Piekarach, aby modlić się pod cudownym obrazem w intencji, rzecz jasna, wiktorii nad potomkami Osmana. Witały go tłumy, a on zszedłszy z konia, pieszo zmierzał do Panienki Piekarskiej, by Jej tym pątniczym krokiem należną cześć oddać. Szedł taki postawny, piękny w swej paradnej zbroi, w której, co oczywista, wypadało Chrystusową Matkę witać. Tłum wiwatował, nie wątpiąc w potęgę króla i jego przyszłe zwycięstwo. Sobieskiemu nastrój się udzielił, chociaż myśl lekką, swobodną mąciło natrętnie powracające przypomnienie kłopotu z karwaszem, tj. przedramiennikiem w jego zbroi bojowej.

Ten element rynsztunku, nie wiedzieć czemu lekko opadał i - delikatnie, bo delikatnie - wspierał się na metalowej osłonie rękawicy przymocowanej do tegoż karwasza. Prawdę mówiąc, w rycerskiej robocie przeszkodą to nie było żadną, jednakże król jegomość irytował się tym niepomiernie, tym bardziej, że taborowi specjaliści nie raz nie dwa próbowali się z utrapieniem, lecz nic nie poradzili. To też po modłach piekarskich, gdy przyszło bratać się z rozradowanymi tubylcami, jakoś się zeszło, że w jednej z rozmów głośno swe utrapienie wyjawił.

Przecie piasek w klepsydrze od chwili tej skargi w połowie się jeszcze nie przesypał, gdy o posłuchanie osobne poprosił króla albo wójt, albo ksiądz jegomość, albo obaj jednocześnie, co byłoby dla tego opowiadania wyjściem najlepszym.

W każdym razie na spotkaniu – przyjmijmy - w sześć oczu, dowiedział się monarcha, że niedaleko Piekar, a gdyby polem bobrkowym jechać, Bytom bokiem po lewej ręce puścić, buczynową przecinką drogę skrócić, to bardzo blisko od miejsca, gdzie teraz Jego Wysokość ławę siedzeniem zaszczycał, Kuźnica Rudzka się znajduje. Tamże prawdziwi mistrzowie dzieła kuźniczego skrzętnie wokół skier ognia się uwijają, a któraś z nich Bożą być musiała, bo w serce jednego hamernika żarem się wgryzła i ten ci z metalem wszelakim cuda czynił, żelazo by glinę modelował. Ale też powiadali, że chociaż to niemożliwym się wydaje, syn- półsierota niebawem ojca w kunszcie przerośnie. Już teraz do misternej roboty go wołano, gdy trzeba było rąk małych, a osobliwie sprawnych.

W Piekarach, w ciżbie, która tego dnia tam panowała mało kto się połapał, iż króla pośród nich od jakiegoś czasu już nie ma. Wojsko myślało, że jest z gawiedzią, gawiedź była przekonana, że jest u wojska, dworscy głowę by dali, że wizytuje plebanię i pospołu z gospodarzem remanenty w piwniczce czyni.

A na plebanii proboszcz jegomość obliczył, że przewodnik, którego z królewską kompaniją wysłał, już gościom dymy kuźnicze pokazuje, Znaczy w dwa pacierze w progach hamerni rudzkiej poczet stanie.

I tak też było.

A na kuźnickiej ziemi, ledwo tylko Sobieski grzbietowi końskiemu dał odpoczynek i na ziemi stanął, przyszło mu atak odpierać kąśliwie ze stron różnych przypuszczany, a przy tym tak hałaśliwy, że bachmat królewski do zgiełku wojennego nawykły, tu jednak strzygł uszami nie tyle może z niepokoju, co z ciekawości. Towarzyszył temu śmiech kompani, która wodza swego w takiej opresji pierwszy raz oglądać przyszło.

Z hamerni w kierunku przybyłych szli spiesznym, lecz pewnym krokiem jej pracownicy, przed nimi zaś biegł chłopiec, wykrzykując jakieś niezrozumiałe, pojedyncze

słowo. Imię - jak się miało później okazać. Gdy tylko młodzieniaszek przed niespodziewanymi gośćmi stanął, atak ustał, a ptaszysko zajadle szturmujące zwalistą postać Jana III, zawołane własnym mianem, siadło chłopcu na ramieniu, nie ustając jednak grzechotać, kekać, czakać - co tu dużo gadać – drzeć się napastliwie w niebo- głosy.

Chłopiec pokłonił się panom i śmiało, choć grzecznie, w oczy patrząc zaatakowanemu, rzekł:

- Niy gorszom się panie, ale wasz koń szłapom jednom wloz do korytka moji sroczki.

Łona se tam dzióbała glizdy i pasikonie, coch je na łonce nachytoł, a bardzo nierada, kiej ji w żarciu przeszkodzać. Dzióbie zaroz, skrzidłym bije i skrzeczy, by się jom z pior szkubało. Niy gorszom się na nia, panie.

Sobieski teraz dopiero zauważył nieduże korytko wydrążone w pniaczku i po brzegi w ziemi zakopane. Z koniem się zaraz ustąpił, a sam uwolnił czubek młodziutkiej

lipy, którą przydepnął, z konia schodząc. cdn.

[Napisał Jan Wyżgoł w listopadzie 2012 roku, na prośbę Rudzkiego Towarzystwa Przyjaciół Drzew]

H-drzewo ze Sławy

Alfred Rösler z Towarzystwa Przyjaciół Sławy (pozdrawiamy: Ku sławie Sławy!) wraz z życzeniami (pięknie dziękujemy!) przysłał nam zdjęcia sosen syjamskich, czyli „H- drzew”, jak je roboczo, na własne potrzeby, nazwaliśmy. Interesują nas takie dziwolągi i nawet udało nam się wypatrzeć w wokół rudzkich drzewostanach zroślaki międzygatun-

kowe. fot. Alfred Rösler

fot. B. Podrska

(8)

Dlaczego zieleń jest zielona?

Kolor zielony w przyrodzie zadźwięczmy chlorofilowi, związkowi chemicznemu występującemu w organizmach fotosyntezujących. Jest on tym czym dla zwierząt i ludzi hemoglobina we krwi. To transporter energii słonecznej, która jest przez niego wykorzystywana przy tworzeniu związków organicznych, wydzielając przy tym tlen. Zielony kolor chlorofilu spowodowany jest wysoką absorbcją światła w czer- wonym i niebieskim paśmie fal świetlnych.

W procesie fotosyntezy, poza światłem potrzebna jest woda i dwutlenek węgla oraz sole mineralne. Rozwój pierwszych organizmów zdolnych do fotosyntezy około 3,5 miliarda lat temu zapoczątkował życie na ziemi, jednak była to fotosynteza beztlenowa. Foto- synteza tlenowa pojawiła się prawdopodobnie około 2 mi- liardy lat temu. Tlen był w niej produktem ubocznym.

Pojawienie się tlenu zade- cydowało o kierunku ewolucji życia. Jest on niezbędny do oddychania (zawartość tlenu w atmosferze wynosi ok. 21%). Poniżej 16% stężenia . tlenu ludzkość by nie przeżyła (chyba, że supermeni). Rośliny nie są jednak najważniejszym dostarczycielem tlenu do atmosfery, głównym tlenodawcami były i są organizmy morskie (te malutkie, prawie że mikroskopijne glony, sinice i podobne).

Drzewa są zaliczane do największych roślin lądowych. Najstarszymi odkrytymi skamielinami drzew są okazy żyjące prawie 400 milionów lat wstecz. Nie jest to dużo w porównaniu do czasu istnienia naszej planety, wynoszącego około 4,5 miliarda lat.

Cała energia zawarta w paliwach (węgiel, ropa naftowa, gaz ziemny) pochodzi z fotosyntezy, czyli ze… Słońca. Proces ten trwał setki milionów lat. Ludzkość zużyje te zasoby w kilka stuleci. Co potem?

Węgiel kopalny, czyli palne skały osadowe, powstały z tropikalnych, wilgotnych lasów w wyniku gromadzenia i przeobrażania szczątków roślin. Wtedy (od około 360 do 28 milionów lat temu, w okresie permu i karbonu) wśród roślin królowały widłaki, skrzypy i paprocie, które były często wyższe od największych współczesnych drzew.

W powstaniu ropy naftowe i gazu ziemnego miały organizmy takie jak bakterie, glony i początkowe zwierzęta morskie oraz rośliny. Stąd też największe zasoby znajdują się pod pod dnem morskim obecnym lub tam, gdzie niegdyś istniały morza.

Ale pozostańmy przy roślinach widocznych nam na każdym kroku, tzn. takich jak drzewa.

Drzewa według podziału tradycjonalnego dzielą się na drzewa liściaste i iglaste.

Drzewa liściaste, jak każdy to mógł zauważyć, tracą liście w jesieni. Ograniczają zapotrzebowanie na wodę w maksymalny sposób, ponieważ w zimie jest jej niedostatek (zamarznięta gleba). Dodatkowo drzewa wycofują składniki ożywcze z liści i gromadzą je w sobie.

Opadanie liści poprzedzane jest ich starzeniem. Jesienna barwa liści oznacza rozpad ich zielonego chlorofilu. Drzewa liściaste na zimę zapadają po prostu w zimowy sen, ich metabolizm zamiera.

Drzewa iglaste nie gubią igieł na zimę. Wąskie i twarde igły znakomicie nadają się na mrozy, ponieważ parowanie za ich pośrednictwem jest minimalne. [Suzi]

Życie lasu

Zimą las wygląda bajecznie. Ma się wrażenie, że ośnieżone drzewa przystrojone białym puchem śpią, otulone pierzyną. Spacerując podziwiam piękno przyrody, przy okazji odpoczywając w ciszy lasu, w oderwaniu od dnia codziennego. Na śniegu dostrzegam nie tylko ślady stóp ludzkich, ale również tropy zwierząt.

Runo leśne to najniższa warstwa la- su. Zimą pokryte jest śniegiem, latem odsła- nia nam piękno i bo- gactwo życia. Tworzą ją grzyby, jagody, mchy, porosty, trawy, skrzypy oraz paprocie, najczęściej występu- jące w lasach liścias- tych. Bogatą grupę tworzą krzewinki, często pokładające się i płożące. Rosną nisko przy ziemi. Wrzos, krzewinka zimozielona w borach sosnowych,

tworzy przepiękne, kolorowe wrzosowiska.

Pod warstwą runa i ściółki bytuje kret, w podziemnych gniazdach i korytarzach.

O jego obecności świadczą kopce na powierzchni gleby. Mrówki są najbardziej rozpowszechnionymi pożytecznymi owadami. Żyją w koloniach, niszczą w lasach larwy wielu szkodników. Kopce osiągają wysokość ponad 1 metr. Jeże, prowadzą nocny tryb . życia. Do zwierząt żyjących w warstwie runa leśnego zalicza się węże, ślimaki, żuki, chrząszcze, jaszczurki, myszy, żaby, żmije i wiele, wiele innych.

Gdy zbliża się zima, zwierzęta wyszukują do przezimowania najbardziej odseparowane od mrozu kryjówki. Większość zapada w zimowy sen. W ten sposób zwierzęta bronią się przed niskimi temperaturami unikając śmierci z zimna, braku pożywienia i wody. Zwierzętom, które nie zapadają w sen zimowy, na przykład dzikom, sarnom, jeleniom czy zającom warstwa śniegu i lód utrudniają dostęp do pokarmu.

Dlatego ważne jest dokarmianie tych zwierząt. W lasach robią to leśnicy, myśliwi oraz wolontariusze ze szkół i organizacji pozarządowych.

W Rudzie Śląskiej, za supermarketem TESCO, ciągnie się w kierunku Bielszowic obszar nieużytków, stopniowo porastający lasem. Znajdują się tam punkty dokarmiania zwierząt, tak zwane paśniki. Karma wykładana jest także pod drzewami. Na obszarze tym zadomowiły się między innymi sarny. Ważnym jest, aby dokarmiać zwierzęta tylko w warunkach ekstremalnych, zagrażających ich życiu. W miastach dokarmiajmy ptaki tylko w okresie silnych mrozów i dużych śniegów, ponieważ w okresie wiosennym, letnim i jesiennym mają dość naturalnego pokarmu. [Krystyna B.]

fot. S. Brudys fot. S. Brudys

(9)

STOP MORDOWANIU DRZEW

Rudzkie Towarzystwo Przyjaciół Drzew Organizacja Pożytku Publicznego inicjuje ogólnopolską, obywatelską akcję ekologiczno-edukacyjną pod nazwą STOP

MORDOWANIU DRZEW!

Jest przedwiośnie, niebawem w ca- łej Polsce rozpocznie się intensywne wycinanie i przycinanie drzew, pro- wadzone pod pozorem troski o zieleń miejską i jej pielęgnowanie. Nosi ono rozmaite, eufemistyczne określenia:

przycinka, cięcia sanitarne, cięcia chirurgiczne oraz najmodniejsze:

koronowanie.

W istocie rzeczy to typowo polskie, skrajne i nieodpowiedzialne barba- rzyństwo ekologiczne, oszpecające i osłabiające drzewa, w rezultacie, w krótszym lub dłuższym czasie prowadzące do ich śmierci. Prowadzone są wbrew wszelkim zasadom sztuki ogrodniczej i bez najmniejszej estetyki.

Płaszczyzny cięcia nie są konser- wowane, powodując wyciekanie soków i zakażanie organizmów drzew patoge- nami. Ponadto drzewo przycięte zbyt radykalnie, pozbawione większości gałęzi czy też konarów, często nie odtwarza korony lub po częściowym odtworzeniu obumiera.

W ten sposób giną całe zespoły zieleni miejskiej i całe aleje przydrożne. Sprawcy, osoby prywatne, firmy, a nawet instytucje traktują ten proceder, jako źródło pozyskiwania drewna kominkowego. Działają w przekonaniu o całkowitej bezkarności.

Wzywamy wszystkich ludzi dobrej woli, organizacje społeczne, nie tylko o charakterze ekologicznym, ale te, którym bliska jest idea społeczeństwa obywatelskiego:

wydajmy walkę tym nieodpowiedzianym działaniom.

STOP MORDOWANIU DRZEW!

Polskie prawo dopuszcza w odniesieniu do drzew na działania, polegające w uzasadnionych przypadkach na usunięciu uschniętych gałęzi, obniżenia środka ciężkości, ograniczenia rozmiarów, zapobiegania odłamywaniu się konarów. W lipcu 2010 roku znowelizowano ustawę o ochronie przyrody. Wprowadzono do niej zmiany dotyczące pielęgnacji drzew, doprecyzowano sprawę przycinania koron drzew.

Dodany art. 82 ust. 1a ściśle określa, jakie zabiegi można wykonywać w obrębie korony drzewa na terenach zieleni lub zadrzewień. Obejmują one wyłącznie: usuwanie gałęzi obumarłych, nadłamanych lub wchodzących w kolizję z obiektami budowlanymi

lub urządzeniami technicznymi; kształtowanie korony drzewa, którego wiek nie przekracza 10 lat oraz utrzymywanie formowanego kształtu korony drzewa.

Zgodnie z ustawą niedopuszczalna jest więc drastyczna redukcja koron drzew.

Praktyką powszechną jest natomiast drastyczna ingerencja, prowadząca w prostej konsekwencji do całkowitego zniszczenia koron drzew i śmierci drzewa. Jest to rażący błąd w sztuce ogrodniczej.

W związku z powyższym przycięcie drzewa w zakresie wykraczającym poza wyżej wymieniony traktowane jest jako jego zniszczenie. Działanie takie daje podstawę do wszczęcia postępowania administracyjnego o wymierzenie administracyjnej kary pieniężnej za zniszczenie drzewa, spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych (art.88 ww. ustawy).

Art. 88 ust. 1 ustawy z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. Nr 92, poz. 880 ze zm.) postanawia, że za zniszczenie, spowodowane niewłaściwą ich pielęgnacją, zachodzą przesłanki do wymierzenia administracyjnej kary pieniężnej. Jednakże w przypadku, kiedy

stopień uszkodzenia drzew lub krzewów nie wyklucza zachowania żywotności oraz możliwości odtworzenia korony drzewa i posiadacz podjął działania w celu zachowania żywotności tych drzew, organ wymierzający karę ma podstawę do odroczenia terminu płatności kary (art. 88 ust. 3).

Reagujmy zatem na takie przypadki.

Powiedzmy: STOP MORDOWANIU DRZEW!

Każdorazowo, w przypadku stwierdzenia nieuzasadnionego, niefachowego, niefrasobliwego, szkodliwego przycinania drzew powiadamiajmy jednocześnie organy władzy samorządowej, policję i straż miejską lub gminną. Róbmy zdjęcia ludziom okaleczającym barbarzyńsko drzewa. Nie bójmy się tego robić. Jeśli jednak z jakichś powodów nie chcemy tego uczynić we własnym imieniu, powiadamiajmy media lokalne i lokalne organizacje ekologiczne. Pytajmy też w trybie udostępniania informacji publicznej, co jest proste i łatwe, czy i kto imiennie wydał pozwolenie na przycinkę, kto imiennie jej dokonał i czy zostały uwzględnione podjęte działania administracyjne i karne.

STOP MORDOWANIU DRZEW!

Proceder wola o pomstę do nieba.

Nie jesteśmy bezsilni.

Ograniczmy rzeź drzew!

Rudzkie Towarzystwo Przyjaciół Drzew, Adam K. Podgórski, Sebastian Brudys

fot. Adam K. Podrski fot. Adam K. Podrski

(10)

Jest książka o synagodze

Staraniem Rudzkiego Towarzystwa Przyjaciół Drzew Organizacji Pożytku Publicznego ukazała się długo wyczekiwana i zapowiadana publikacja:

Synagoga w Wirku. 1891 – 1939. Ocalona pamięć.

Książka jest efektem trwającego kilka lat obywatelskiego, autorskiego, oddolnego projektu, który zmierzał do zgromadzenia informacji i ocalenia pamięci o synagodze w Wirku, obecnie dzielnicy Rudy Śląskiej, zniszczonej przez hitlerowców w 1939 r. oraz o wireckiej żydowskiej gminie wyznaniowej, której członkowie wkrótce potem padli ofiarami Holokaustu. Inicjatorzy i główni realizatorzy, Barbara i Adam Podgórscy, wspierani przez Sebastiana Brudysa i grupę znajomych, doprowadzili w końcu do wydania nieocenionej książki. Uczynili to, docierając nieomal w ostatnim momencie, do żyjących jeszcze świadków.

Wszyscy uczestnicy projektu żywili głębokie pragnienie ocalenia resztek pamięci o tym, co się stało w tragicznych latach II wojny światowej z mieszkańcami Wirka, wyznania mojżeszowego. Pragnęli zapisania okruchów wiadomości o miejscach, w których oni żyli, które były dla nich ważne, a których dzisiaj nie ma, o ludziach, którzy nigdy już nie wrócą. O społeczności, po której (na pozór) nie ma nawet śladu w przestrzeni miejskiej i w świadomości publicznej. Z tą myślą przystąpili do gromadzenia okruchów wiadomości o synagodze i żydowskiej gminie wyznaniowej w Antonienhütte.

Książkę można znaleźć w rudzkiej bibliotece centralnej. [SB]

Synagoga w Wirku.

1891 – 1939. Ocalona pamięć. Rudzkie Towarzystwo Przyjaciół Drzew OPP, Ruda Śląska 2013, 218 stron, ISBN: 978-83- 934188-2-4

Model wireckiej synagogi, autor: Jan Kołodziej, fot. Jan Kołodziej

Sałatka z liści drzew

Wiosna, więc nowalijek nie brakuje, a prawdę mówiąc, i przez zimę mamy ich pod dostatkiem. Proponujemy jednak dzisiaj sałatki z... drzew, a właściwie z liści.

Mało kto zapewne przypuszcza, że wiele naszych rodzimych roślin drzewiastych ma liście nadające się do zjedzenia.

Smaczne wiosenne listki mogące posłużyć jako atrakcyjny i niezwyczajny dodatek do sałatek i surówek mają lipy (słodkawe, lepkawe), buki (lekko kwaskowate), wierzby iwy, wiązy (w Szwajcarii je kiszono), morwy i głogi.

Dawniej w okresach głodu przednówkowego jadano liście i kotki leszczyn. Jadalne są również pąki lipowe.

Do przyrządzania atrakcyjnych potraw, np. gulaszu z wołowiny i passaty pomidorowej możemy wykorzystywać także kotki wierzb. Całkiem smaczne są także zielone, wykształcające się wiosną (! - nie jesienią) nasiona wiązów, a zwłaszcza najokazalsze „talarki” wiązu górskiego.

Z wiosennych pączków brzóz i topoli można natomiast przygotować specyficzne, myśliwskie nalewki alkoholowe. Na liściach orzecha włoskiego można natomiast nastawić pyszną (polecamy) nalewkę winną.

Sałatki i surówki zapijemy sokiem brzozowym odfermentowanym z rodzynka- mi, albo sokiem z klonu zwyczajnego lub srebrzystego, a nawet z występującego i u nas klonu cukrowego. Jeśli ktoś chciałby się zabawić, może pokusić się o od- parowanie takiego soku i uzyskanie syropu klonowego. Łatwiej jednak go kupić, jest pyszny, nadaje się do wszelkich deserów.

Napar z mieszanki liści jesionu, porzeczki czarnej, mięty pieprzowej i wiązówki błotnej jest smacznym, orzeźwiającym i wzmacniającym napojem.

Niegdyś na wsiach do naparów z liści jesionowych dodawano cukru, by wskutek fermentacji uzyskać orzeźwiający napój typu kwasu pitnego.

Na syropy nadają się również liście - nazywane szpilkami - drzew iglastych.

Z młodych, wiosennych pędów sosen, świerków, jodeł i modrzewi możemy przygotować aromatyczne syropy cukrowe lub miodowe, a z nich z kolei nalewki.

Pędy sosen, po obraniu ze skórki mogą być jadane na surowo. Zielone, niezdrewniałe szyszeczki iglaków służą do wyrobu nalewek – szyszkówek.

Nawet „stare” szpilki sosen bywają dodawane do niektórych potraw rybnych i mięsnych, wzbogacając ich smak „żywiczną” nutą.

Smacznego życzą Barbara

i Adam

Podgórscy

http://www.drzewapolski.pl/Drzewa/Lipa/Lipa.html

(11)

Z podniesioną głową

Spacerkiem po Rudzie Śląskiej – Wirku (z konkursem!)

Dla młodych czytelników

- Grupa w komplecie?

Więc ad rem! Ruszamy na planowaną wyprawę. Dziś

„Wawrzyniec”, a prawdę mówiąc, kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca i św. Antoniego w Wirku.

Wieża góruje nad tym fragmentem dzielnicy.

Ciekawa jest historia parafii.

W 1855 roku powstała kaplica w wireckim zakładzie karnym, z której korzystali katolicy i protestanci. W 1874 roku hrabia von Donnersmarck ufundował kościół. Nie był wielki, stał obok obecnego. W latach 1907-1909 zbudowano obecny kościół W dniu poświęcenia kazanie po polsku wygłosił ks.

proboszcz Sigulla z Orzego- wa, a po niemiecku ks. prof. Triebs. W 1916 i 1942 roku, w czasie wojen światowych, skonfiskowano dzwony na potrzeby armii niemieckiej. W latach 1972-73 miał miejsce remont kościoła, wymuszony przez szkody górnicze.

- Świętego Antoniego znamy. Pomaga w odnalezieniu zagubionych rzeczy…

- A święty Wawrzyniec, po łacińsku Laurentius, pochodził z Hiszpanii. Był diakonem w Rzymie, zajmującym się dobrami kościelnymi i opieką nad ubogimi. Za cesarza Waleriana uwięziony, torturowany i stracony 10 sierpnia 258 roku. Zebrał wszystkich obdarowanych biedaków i cierpiących w Rzymie, mówiąc sędziom: „oto skarby kościoła”. Był młodym, pięknym mężczyzną. Podnieście głowy do góry i skierujcie wzrok na obraz, zawieszony na pierwszym filarze. To święty Wawrzyniec, ubrany w albę, czerwoną dalmatykę, z palmą męczeńską w prawej ręce, a ewangelią w lewej. Obraz uzupełnia ruszt, na którym był torturowany i lilia – symbol niewinności i czystości.

- Komu patronował?

- Wielu zawodom: kucharzom, piekarzom, bibliotekarzom, piwowarom, uczniom, studentom, strażakom, a także ubogim i chorym na reumatyzm.

- Jakie były jego atrybuty?

- Palma męczeńska, ruszt, sakiewka i ewangelia.

Jego relikwia są złożone w Rzymie.

Pozwólmy oczom błądzić po stylowo dekorowanym wnętrzu świątyni. Podziwiajmy neogotycki ołtarz główny, bogaty w malowidła, płaskorzeźby, rzeźby, ornamenty roślinne, pinakle. Wpatrujmy się w ambonę ozdobioną wizerunkami ojców kościoła: świętych Ambrożego, Grzegorza, Augustyna i Hieronima. Figurę Chrystusa Sędziego otaczają, na zwieńczeniu baldachimu nad koszem ambony, aniołowie z archaniołem Michałem na czele. Po obu stronach ołtarza, wzdłuż bocznych naw oraz na ich zakończeniach, liczne mniejsze ołtarzyki. Wszystkie zachwycają różnorodnością ornamentów roślinnych.

Ażurowe łuki, pinakle, zdobne „żabki”, liście akantu i złocenia przypominają, że podziwiamy neogotyk.

Unieśmy głowy jeszcze wyżej i odgadnijmy nazwy roślin oplatających tak zwane głowice liściaste, podtrzymujących ceglane filary. Ja odnalazłem winorośl i bluszcz. W Wawrzyńcu, w odróżnieniu od typowych gotyckich kościołów, panuje świetlistość. Wszystko dzięki licznym, przepięknym witrażom. Sceny biblijne, postacie świętych, wizerunki lokalnej architektury są tak doskonałe, że mimo upływu ponad 100 lat, wyglądają jak zrobione wczoraj.

- Dziadku, czy wiadomo, kto wykonał te witraże?

- Tak, Dawidku. Są one sygnowane i datowane.

Wykonał je Carl Lersch z Dusseldorfu.

- Przyjechały z tak daleka? – zapytał Jaśko.

 Kościół projektował, budował i ozdabiał cały zespół, wywodzący się z różnych miast. Wrocław, Bytom, Regensburg, Düsseldorf, Nysa – to tylko niektóre z nich. Byli oczywiście i rzemieślnicy wireccy.

- To musiało dużo kosztować…

- Wyobraźcie sobie, że jeden z fundatorów został uwieczniony na witrażu. Wskrzeszony przez Jezusa Łazarz, to hrabia Łazarz von Donnersmarck. Dam wam

detektywistyczne zadanie. Po wyjściu z kościoła postępujcie zgodnie z zaproszeniem z tytułu cyklu: podnieście głowy do góry. Obserwujcie ścianę frontową nad przedsionkiem i opiszcie ozdoby – elementy roślinne lub zwierzęce. Nagroda książkowa czeka. To jeszcze nie koniec niespodzianek. Czy wiecie, moi Drodzy, że spacerując po Wirku i odwiedzając Wawrzyńca, możecie mieć przedsmak wyprawy do Rzymu?

- Dziadku chyba żartujesz…

- Nie żartuję. W prawej nawie kościoła znajduje się figura Matki Boskiej Litościwej.

- Co to ma wspólnego z Rzymem?

(12)

- Jest to tak zwana pieta. Chrystus, zdjęty z Krzyża, spoczywa na ziemi, oparty o anioła podtrzymującego mu głowę. Klęcząca za nim matka ściska jego martwą, lewą rękę.

W otoczeniu anioł, amfora przykryta płótnem, cierniowa korona. Wawrzyńcową pietę stworzono z cegły i sztucznego kamienia. Tę rzymską wyrzeźbił z bloku marmuru Michał Anioł Buonarotti. Piękna jest też Droga Krzyżowa, wykonana w technice olejnej. Już niedługo śmigus dyngus. W wnętrzu kościoła jest też „przygotowana” na tę okazję figura świętego Floriana z wiadrem, patrona strażaków. Dziołchy, dejcie pozór! Po geszynki idźcie do hazoka schowanego pod miedzą, zupełnie blisko, na elewacji secesyjnej kamienicy przy ulicy 1 Maja 243.

Głowy do góry i do zobaczenia, usłyszenia, przeczytania.

Starzyk Marek

(Marek Wacław Judycki),. ilustracje Autora Prace konkursowe (patrz tekst) prosimy przesyłać na adres: sabbr@poczta.onet.pl

Wersy o drzewach

Rozpoczynamy nowy cykl w

„WDG”. Kącik literacki, w którym publikować będziemy wiersze i frag- menty prozy, poświęcone przyrodzie, a napisane przez rudzkich literatów.

Na początek wyrywek z opo- wiadania pt. Brzozy, Adama Janic- kiego, pochodzący z tomu poetyckiego:

Kuszenie Ewy czyli Raj Obiecany [Ruda Śląska 2002].

Mam je zawsze przed oczyma. Tuż przed wsią na piaszczystym wzgórzu,

jakby biegły z rozwianym włosem, z obwisłymi rzewnie gałęziami pod błękitnym niebem w skwarze południa. Widoczne z daleka białe pnie, jasna zieleń liści w koronach drzew odbija się od błękitnego tła, gdzieniegdzie poskręcane konary, jak śnieżne dłonie i ta zadziwiająca wysmukłość. Słońce gra złotymi promieniami wśród pęków drobnych gałązek, lekko drżą liście za podmuchem wiatru. Brzozy - najbliższe w krajobrazie moim drzewa. Te prowadzące do wioski, jak obłoczki przeźroczyste, pozłociste, zielonawe, wyrosłe w małym zagajniku, strzegły zieloności pól rozmaitych, dzielonych miedzami, wrosłe w ziemię i pamięć na stałe, na zawsze.

Pełny Karmnik w Kołobrzegu

Nasi aktywiści, Barbara i Adam, ponieśli sztandar akcji Pełny Karmnik na północne, nadmorskie rubieże Rzeczpospolitej.

Pobyt w kołobrzeskim sanatorium upływa im nie tylko na zabiegach, ratujących ich wątłe zdrowie, ale na dokarmianiu ptaków, chlebem ze skąpych sanatoryjnych posiłków, odejmowanym sobie od ust. Co zresztą wycho- dzi im na dobre, bo oboje mają nadwagę.

Łabędź, herszt stada, rozpoznaje Barbarę z daleka. Oj, co się wtedy dzieje! Pędzą na wyścigi łabędzie, kaczki, gęsi, kawki, mewy śmieszki i srebrzyste, i Bóg tylko wie co jeszcze, co tylko fruwa, pływa i łazi po piasku.

Z pewnością dzielni dokarmiacze ptaków zdobędą nagrodę – budkę lęgową dla szpaków. Tutaj pojawia się nie lada problem: szpaka tu nie uwidzisz, a ponadto jak ją zawiesić na plaży? [AnJa]

Ludzie RTPD w Federalistce

„Federalistka” (pismo wydawane przez Ogólnopolską Federację Organizacji Pozarządowych) w numerze 1/2013, przynosi obszerną relację z przebiegu Szkoły Partycypacji Społecznej, projektu zrealizowanego w 2012 roku przez Ogólnopolską Federację Organizacji Pozarządowych.

Na stronach pisma znalazły się sylwetki wszystkich uczestników SPS, w tym Sebastiana Brudysa i Adama K. Pod-

górskiego.

[AnJa]

fot. Adam K. Podrski

źródło: http://mobini.pl/

(13)

Śląscy przyrodnicy Andrzej Chudek

śląski przyrodnik z rudzkim epizodem w życiorysie

Urodził się w 1901 r. w Marklowicach, zmarł w 1968 r. Oberhausen w Bawarii.

Uczestniczył w pierwszym powstaniu śląskim, a w latach 1920-1921 czynnie zajmował się pracą plebiscytową. W 1920 r. zdał egzamin dojrzałości, po czym podjął studia w Wydziale Leśnym Akademii Ziemiańskiej w Wiedniu. Po dwóch przeniósł się na Wydział Lasowy Politechniki Lwowskiej.

Po uzyskaniu w 1925 r. absolutorium podjął pracę nauczyciela w gimnazjum im. Stanisława Staszica w Rudzie Śląskiej. Krótko pełnił też funkcję dyrektora szkoły. W 1926 r. wraz z innymi nauczycielami szkoły założył (z pomocą profesora Władysława Szafera) Komitet Ochrony Przyrody na obszar Górnego Śląska, a później w tymże gimnazjum założył drużynę harcerską. W 1929 r. pracę pt. „Osobliwości i zabytki przyrody województwa śląskiego”. Był to pierwszy w historii Polski systematyczny wykaz godnych ochrony gatunków, obiektów przyrodniczych i obszarów na Górnym Śląsku. Opisuje w niej m. in.

rezerwat Grabowiec na terytorium Kochłowic, obecne „Uroczysko Buczyna”

w Chorzowie.

W 1929 r. zdał na Politechnice Lwowskiej egzamin dyplomowy, uzyskując tytuł inżyniera leśnictwa i z dniem 16 grudnia tegoż roku podjął pracę w biurze Konserwatora Okręgowego przy Śląskim Urzędzie Wojewódzkim, gdzie prowadził referat ochrony przyrody. Od 1 stycznia 1932 r. był członkiem Państwowej Rady Ochrony Przyrody, a w połowie tegoż roku zdał z bardzo dobrym wynikiem egzamin urzędniczy pierwszej kategorii w państwowej służbie administracyjnej. Tematem części pisemnej tego egzaminu była "Ochrona przyrody na Śląsku od czasów stworzenia Urzędu Konserwatorskiego”. Czudek był również członkiem polskiego oddziału działającego do dziś Międzynarodowego Towarzystwa Ochrony Żubra oraz jednym z projektodawców rezerwatu przyrody na Baraniej Górze w Beskidzie Śląskim.

Od 1933 r. uczestniczył jako protokolant w posiedzeniach Rady Muzealnej Muzeum Śląskiego. W 1938 r. awansował w tej instytucji na stanowisko asystenta, a 1 stycznia 1939 r. został mianowany kustoszem Muzeum Śląskiego. W tym samym roku obronił na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie pracę doktorską, której tematem był wpływ zanieczyszczeń środowiska na florę Śląska.

Po wybuchu II wojny światowej jako Ślązak podpisał Volkslistę. Okres okupacji spędził w Niepołomicach, pracując jako leśniczy i nadleśniczy tamtejszych lasów, a

następnie w Krakowie, pełniąc funkcję naczelnika wydziału lasów w Urzędzie Generalnego Gubernatora.

Po 1945 r. żył w Polsce w stałym zagrożeniu jako przedwojenny sanacyjny urzędnik i pracownik okupacyjnej administracji niemieckiej. W 1948 r., dzięki pomocy przedwojennych kolegów przyrodników i ludzi, którym pomagał w czasie wojny, wyjechał do Austrii, a następnie do Szwajcarii, by w końcu osiąść w Bawarii w Niemczech. Pracował tam, jako leśnik, prowadząc jednocześnie działalność naukową i wydawniczą.

Jest także współautorem monografii Powiat Świętochłowicki. [1931] W skład powiatu wchodziła także Ruda. W rozdziale Właściwości przyrodzone opisuje partiami zagadnienia: Położenie powiatu, Gleba i skarby ziemi, Sieć wodna, Klimat oraz Flora i fauna.

[AKP na podstawie informacji własnych i za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Czudek]

Bonsai XXL w zimowej szacie

Nasze ulubione drzewo Kotliny Kłodzkiej – sosna, ochrzczona przez nas mianem bonsai XXL, tym razem w zimowej szacie.

Nie było łatwo do niego dotrzeć. Nieprzejezdna droga, śnieg po pas, siarczysty mróz… ale warto dla takiego cuda natury się natrudzić!

fot. K. Brudys

(14)

Drzewa umierają stojąc

Prezentujemy galerię umarłych drzew, autorstwa Jana Wojtasika. Zdjęcia pochodzą z obszaru puszczy tarnowskiej.

Więcej zdjęć przyrodniczych znaleźć można na naszej stronie internetowej, w zakładce GALERIE.

Pojawiliśmy się na facebooku! Polubiło nas już 1 000 000 osób…

nie, oczywiście nie tyle, ale liczbę 150 fanów przekroczyliśmy.

Zapraszamy, polubcie nas, wpadnijcie czasem w odwiedziny.

Oczywiście nasza strona www.rtpd.eu pozostaje naszą główną platformą w Internecie.

Wieści spod Dębu Goduli. ISSN 2081-168X. Wydawca: Rudzkie Towarzystwo Przyjaciół Drzew, Organizacja Pożytku Publicznego. KRS: 0000279536. Pozostałe dane: www.rtpd.eu Adres do korespondencji: 41-707 Ruda Śląska, ul. Robotnicza 3/5.

Redakcja Wieści: Sebastian Brudys – red. nacz., Marek Judycki – z-ca red. nacz., Adam Podgórski – członek redakcji. Kontakt z redakcją: sabbr@poczta.onet.pl, tel. 793 17 10 06. Skład, oprawa, przygotowanie do druku, ogólna koncepcja: Sebastian Brudys.

Druk: RTPD, RAR Inwestor. Zapraszamy do nadsyłania tekstów. Poszukujemy reklamodawców i darczyńców.

(15)

Z okazji Świąt Wielkanocnych AD 2013, wszystkim Czytelnikom, Przyjaciołom i Sympatykom oraz Członkom i Wolontariuszom Rudzkiego Towarzystwa Przyjaciół Drzew OPP i "Wieści spod Dębu Goduli"

przesyłają:

Zarząd RTPD i Redakcja WDG

rys. Marek W. Judycki

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oto parę przykładów użyć, które właśnie z powodu dwuznaczności prawdy znalazły się w różnych słownikach w obrębie innych znaczeń: użycie słowa praw- da we

W dniu 6 grudnia 2009 roku RTPD złożyło do rady Miasta Ruda Śląska wniosek o objęcie obu drzew kwalifikowaną ochroną prawną w postaci nadania im statusu pomników

Rudzkie Towarzystwo Przyjaciół Drzew, Organizacja Pożytku Publicznego, dokonało bilansu akcji ekologiczno – edukacyjnej pod nazwą „500 drzew na 5-lecie RTPD”,

Podgórski przewodniczący zarządu RTPD, zostaje wyróżniony przez Prezydenta Miasta Andrzeja Stanię, dyplomem uznania w kategorii KREATOR ZMIAN za długo- letnią

Spytacie pań- stwo, dlaczego Rudzkie Towarzy- stwo Przyjaciół Drzew – organiza- cja, której głównym obszarem działania jest ekologia – zajmuje się problemami

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

i, których chcą być mieszkańcami Gminy Komprachcice, powinni poinfor- mować fiskusa, gdzie jest ich faktyczne miejsce zamieszkania – do końca roku 2013 na formularzu ZAP-3

I ogłaszasz w lustrze Że chcesz zmienić świat Ja wiem że trochę się starasz Lecz powiedz mi ile przed Lustrem spędziłeś dni Tak tak - tam w lustrze To niestety ja. Tak tak