• Nie Znaleziono Wyników

Grzegorzczyzna - Alicja Barton - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Grzegorzczyzna - Alicja Barton - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALICJA BARTON

ur. 1941; Motycz

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, rodzina, wspomnienia rodzinne, przekazy rodzinne, ulica Wojciechowska, majątek rodzinny, dwudziestolecie międzywojenne

Grzegorzczyzna

Mama zapamiętała dziadka od strony taty, jak szedł do miasta albo wracał – zawsze w kapeluszu, z dużymi wąsami, z laską, a na ręku płaszcz. Kiedy wychodziła za mąż, to dziadzio nie żył. Babcia umarła znacznie wcześniej, bo przy ostatnim dziecku – a było ich dziewięcioro.

Dziadzio miał piękny dworek na [ulicy] Wojciechowskiej. Tam miał dużo ziemi.

Zresztą jak kiedyś chciałam się dowiedzieć więcej o tej grzegorzczyźnie, zajrzałam do ksiąg wieczystych w sądzie przy ulicy Lipowej. Pan woźny przyniósł wolumin oprawiony w skórę, z ruskimi bukwami. Znalazłam – Gregorij Stawecki. Pod nazwiskiem były wypisane ziemie, które po śmierci babci dziadzio przegrał w karty lub pooddawał biednym sąsiadom. Część przepisał na rodzinę żony. Sam przy takiej ilości dzieci sobie po prostu już nie dawał rady. To wszystko wciąż się uszczupla, bo tam już są posprzedawane działki, budują się wille, powstaje nowa dzielnica. To już jest historia.

Znam jeszcze taką legendę od sąsiada, właśnie z Wojciechowskiej. Opowiadał, że jak dziadzio poszedł do miasta, to oczywiście na rozrywkę u Sabadiniego. Jak wygrał, to przyjeżdżał jedną dorożką, a drugą dorożką jechał kapelusz. Z kolei jak bardzo dużo wygrał, to nie tyle kapelusz, co cała kapela jechała na drugiej dorożce! Dziadek wcześnie owdowiał, więc rzeczywiście szukał takich rozrywek. Młodość też ma swoje prawa.

(2)

Data i miejsce nagrania 2019-04-25, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy usłyszałam, jak ten rak wrzucony do wrzątku piszczy – aż pokrywka strzelała – to ja od tamtej pory już nie chciałam. Mówiłam: „Mamusiu, nie będziesz

Jak nam było mało górki na Grudce [na podwórku kamienicy przy ulicy Lubartowskiej 59], to była taka ulica Wysoka, która już dzisiaj nie istnieje.. Idąc [ulicą] Ruską od miasta

Tamci studenci śmieli się ze mnie, a ja byłam tak zmęczona i zawstydzona, że już nie miałam siły iść, więc któryś mnie w końcu wziął na barana. Data i miejsce

Razem z innymi dziećmi pobiegłam za rogatkę, a tam jeszcze ten sznur się ciągnął, mniej więcej do ulicy Czwartek To był okropny widok, wręcz przerażający. Data i miejsce

Wreszcie się nauczyłam tak posuwać nogami i już mnie nie zakuło.. Zawsze dziecko chce

Wraz z tymi, którzy też się wrócili, pobiegłam szybciutko koło zamku na drugą stronę, do wylotu tego tunelu, gdzie wypływa rzeka.. Tam czekaliśmy bardzo

Z babcią [Karolinką] lubiłyśmy sobie postać na drodze przed domem, bo z naszego wzgórza było widać wspaniałą łunę Lublina – miasto było tylko 12 kilometrów od nas [od

Słowa kluczowe Lublin, PRL, rodzina, ulica Wojciechowska, Zimne Doły, targi końskie.. Rodzina z