• Nie Znaleziono Wyników

„stawania się” ojcem (drugi podrozdział). Część rozdziału poświęcona jest również rekonstrukcji tego, w jaki sposób młodzi ojcowie oceniali zmianę, jaka dokonała się w ich życiu pod wpływem wczesnego rodzicielstwa.

Podsumowanie zawiera zestawienie najważniejszych zdaniem autorki wniosków wynikających z tej części pracy oraz ukazuje typologię nasto-letniego ojcostwa w łódzkich enklawach biedy, skonstruowaną w odnie-sieniu do  aktualnej sytuacji badanych mężczyzn. Dwa „kierunki” roz-woju biografii badanych mężczyzn zostały nazwane za pomocą określeń samych respondentów jako:

1) Wsiąknięty w rodzinę;

2) Wszystko [co dobre] się skończyło.

Pierwszy typ opisuje ojcostwo zaangażowane, świadome obowiązków, doj-rzałe, będące impulsem do zmiany: stawienia czoła uzależnieniom, podjęcia pracy, zakończenia działalności przestępczej, zerwania znajomości z wciągają-cymi w kłopoty kolegami, niekiedy zadbania o swoje zdrowie i wygląd, a tak-że „przepracowania” relacji z rodziną pochodzenia. Wczesne ojcostwo typu drugiego wiąże się z doświadczaniem ambiwalencji lub wręcz przeważającego poczucia straty, nadmiernego obciążenia, paraliżu związanego z nową rolą, której się nie chciało i na którą nie jest się gotowym, a także utrzymywanie (a może nawet intensyfikacja) zachowań ryzykownych i dewiacyjnych, takich jak częste stosowanie środków psychoaktywnych, podejmowanie zabronio-nych prawem aktywności w celu zdobywania środków finansowych, stoso-wanie przemocy wobec najbliższych, zaangażostoso-wanie w subkulturę pseudo-ki-biców piłkarskich. Jak pokażą dwie przytoczone na końcu rozdziału historie nastoletnich ojców reprezentujące dwa wyróżnione typy, typologia ta może nie tylko ukazywać istnienie wewnętrznego zróżnicowania badanej grupy młodych ojców w łódzkich enklawach biedy, ale świadczyć o tym, że stawa-nie się ojcem jest procesem, a w przypadku badanych mężczyzn – procesem złożonym i potencjalnie długotrwałym. Owe wyróżnione dwa „typy” wcze-snego ojcostwa w łódzkich enklawach biedy równie dobrze mogą opisywać etapy rozwoju młodego mężczyzny i  jego postaw wobec ojcostwa. Może to być również proces powolnego społecznego włączania.

Przednarodzinamidziecka–dzieciństwo

iadolescencjaprzyszłychnastoletnichojców

Wczesne biografie badanych nastoletnich ojców kształtują się podob-nie: pochodzili z wielodzietnych, doświadczających ubóstwa i wspiera-nych przez pomoc społeczną rodzin, w której co najmniej jeden dorosły opiekun (najczęściej ojciec lub partner matki) nadużywał alkoholu, gdzie

często dochodziło do zaniedbań i aktów czynnej przemocy. Jeśli pił tylko ojciec/ojczym, odpowiedzialność za rodzinę spoczywała na matce:

Mia-łem normalną rodzinę, mamę schorowaną. Nie było lekko, ojciec pił, dość potężnie, nieraz trzeba było uciekać z domu. Ale mama jakoś dawała sobie radę, bo mama była na grupie inwalidzkiej. Ojciec przeważnie przepijał wypłatę. Mama musiała nas utrzymywać (O.25). W niektórych rodzinach

badanych mężczyzn pili oboje rodzice: Mieszkałem sam z mamą i tatą,

bez rodzeństwa. Mama i tata popijali alkohol, no nie miałem za dobrych warunków w mieszkaniu, bo miałem jeden pokój [...]. Kłócili się strasznie, nieraz to do domu nie wpuszczaliśmy ojca na noc, spał na klatce schodowej. Jak przychodził pijany, to mama zamykała drzwi i spał na klatce schodowej

(O.57). W pewnych przypadkach dochodziło do interwencji służb spo-łecznych, która dla respondentów oznaczała pobyty w placówkach:

Moje dzieciństwo to wychowałem się z matką i z o trzy lata starszym bra-tem. Do dziewiątego roku życia mieszkałem u siebie w domu, później już przebywałem w różnych placówkach, domu dziecka, ośrodki, skończyłem tutaj na młodzieżowym ośrodku socjoterapii. Przez dziewięć lat miałem później trochę biegania po różnych ośrodkach (O.54). Dzieciństwo miałem ciężkie. Ojciec pił. Był karany, a ja byłem w domu dziecka do 19-go roku życia razem z siostrą. Mama też piła w sumie. Ojciec poszedł do więzienia. Matka zaczęła pić i sąsiedzi donieśli do opiekunki. Opiekunka przyjechała z policją i zabrali mnie z siostrą (O.73).

Jeden młody ojciec wspominał w wywiadzie o przemocy doświadcza-nej w domu dziecka, do którego został skierowany: Byłem rok

w rodzin-nym pogotowiu opiekuńczym [...] u dosyć miłej rodziny. Stamtąd po roku trafiłem do S. [nazwa miejscowości], do domu dziecka, gdzie też byłem rok, skąd uciekłem, bo też były różnego typu przemoce, no nie mogłem się znaleźć za  bardzo w  tamtym miejscu. Pomógł mu pracownik socjalny

w  Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w  Łodzi: Uciekłem do  [nazwa ośrodka], bo tutaj mój brat skończył akurat szkołę. A że znałem pracownika

socjalnego, to udało mi się załatwić tutaj, że dalej uczyłem się tutaj. Stąd wywalczyli, żebym nie wracał do S. [domu dziecka] i tutaj mieszkałem przez półtora roku [w części hotelowej ośrodka] (O.54).

Respondenci doświadczali również śmierci najbliższych im osób: Moje

dzieciństwo to nie było za bardzo wesołe. No, z bogatej rodziny też nie pocho-dzę. Moi rodzice ten, pili alkohol. Jak miałem 11 lat matka zmarła. Potem ojciec zmarł. No i parę lat temu mój brat się jeszcze powiesił przy mnie. Ja jak już nie miałem rodziców, to brat się opiekował, bo był najstarszy. Potem jesz-cze dziadkowie zmarli. Sam zostałem w sumie (O.78). Niekiedy role

później od 9. roku życia siostra mnie wychowywała. Jako rodzina zastępcza. Potem sama miała 6 dzieci, ja byłeś siódmy (O.87). Respondenci bywali

również najstarszymi braćmi, którzy opiekowali  się młodszym rodzeń-stwem w chwilach rodzinnych kryzysów: Jak żeśmy na S. [nazwa ulicy] się

przeprowadzili, to ojciec zaczął się ukrywać przed policją, bo już go zaczęli ścigać, no to na wsi się gdzieś ukrywał, to gdzie indziej, no to, to wtedy trochę nam ulżyło, tyle, że znowu mam piła dużo wtedy i najczęściej z dzieciakami to ja zostawałem i siedzieliśmy non stop w domu (O.75).

Oprócz alkoholu i przemocy badani doświadczali biedy. Obraz ubó-stwa z perspektywy dziecięcych wspomnień zarysowuje się inaczej niż niedostatek opisywany przez dorosłych –  jeden z  badanych mężczyzn tak opowiadał o swoim przedszkolu: No dużo zabawek tam było przede

wszystkim, no dużo dzieciaków, więc miałem się, z kim tam pobawić. No w domu znowu no nie miałem tego za dużo, więc wolałem tam spędzać więcej czasu niż w domu (O.75).

Część respondentów zachowała pozytywny obraz swojej rodziny i  dzieciństwa: Normalnie. Wszystko w  porządku mieszkałem z  mamą,

z tatą. Chodziłem do przedszkola. Nie mieliśmy problemów żadnych. Ja-koś tam dorastałem sobie. Na  pewno nie narzekam na  to  dzieciństwo

(O.72). [Miałem] pełną rodzinę, mama, tata, siostra. Wszystko

w komple-cie (O.74). Czasami pojawiały się jednak zastrzeżenia: Dobrze było jak

[ojciec] był trzeźwy, źle było jak był pijany (O.81). Ewentualnie, rodzi-ny funkcjonowały dobrze, ale do pewnego momentu: Tata no w różrodzi-nych

miejscach pracował. Sporo, sporo nauczyłem się od niego. No choćby takiej

[...] majsterkowych rzeczy. Później z biegiem czasu jak, jak pamiętam,

by-łem większy, kojarzę że nadmiernie zażywał alkohol (O.82). Dobre

dzie-ciństwo wspominali też respondenci, którzy nie mieszkali w  enklawie biedy od urodzenia: W sumie, ogólnie, pozytywne, no. Dzieciństwo

z ro-dzicami, normalnie. No i w innym rejonie w ogóle mieszkaliśmy. Tam nie było jakichś takich problemów, typu [...] baletologicznych

[prawdopodob-nie od „baletów”, czyli imprez towarzyskich, spożywania alkoholu, eksce-sów] czy coś w tym stylu. Było wszystko w porządku. Rodzice mieli pracę

i jak rodzice pracowali, to już babcia do nas przyjeżdżała (O.89).

Kilkoro respondentów do enklawy biedy przeprowadziło się w okresie adolescencji, w wieku 14–16 lat: Później, jak tata umarł, to mieszkanie

miało przejść tego samego roku na nas, już na stałe. Ale że niestety ojciec umarł, to mieszkanie też przepadło i zaczęliśmy z matką kombinować i tam właśnie wylądowaliśmy w tym starym budownictwie (O.72).

Z przepro-wadzką do enklawy rozpoczynały się poważne problemy:

Jak żeśmy mieszkali w blokach, mama nigdy nie dawała rady zapłacić z ojcem komorne, bo było za duże, jak to w blokach, bo w blokach są

dro-gie mieszkania, i żeśmy się przeprowadzili na P. [nazwa ulicy

w najstar-szej części Śródmieścia], bo tam był większy metraż i stare budownictwo

przede wszystkim. I tam się wszystko zmieniło. No właśnie ojciec miał ten wypadek wtedy. Mama zaczęła częściej pić, ojciec zaczął się później ukry-wać no i dzieciaki pozabierali (O.75). Przyszedł pewny czas, że ojciec stracił pracę [...] i sytuacja zmusiła do tego żeby zamienić bloki¸ no bo zadłużenie narastało, bo mama tam pracowała w szkole i nie wystarczała tam jedna pensja, wiadomo. No i od tego czasu no to się, przeprowadziliśmy się tutaj. No i [...] tu już w sumie się zaczęło. No bo poznałem inne towarzystwo, zupełnie z in [...] z innej bajki, że tak powiem. Trochę bardziej, nie wiem, doświadczone życiem (O.83).

Wzory przebiegu życia mężczyzn przez narodzeniem dzieci obejmo-wały na ogół wczesne zakończenie nauki, wejście w konflikt z prawem skutkujące w wielu przypadkach aresztowaniem, wyrokami w zawiesza-niu oraz nadzorem kuratora, często również okres intensywnego spoży-wania substancji psychoaktywnych.

Badani mężczyźni jako dzieci i wcześni adolescenci doświadczali trud-ności z nauką i funkcjonowaniem w środowisku szkolnym. Albo nie ra-dzili sobie od samego początku kariery edukacyjnej: Do nauki mnie nigdy

nie ciągnęło. Tak jak mówię, od młodych lat miałem tam jakieś konflikty w szkole [...]. Nie czułem pociągu do szkoły. Nie chciałem się uczyć (O.73),

albo kłopoty rozpoczynały się w okresie adolescencji, kiedy grupa rówie-śnicza i podejmowane z nią aktywności stawały się atrakcyjniejsze niż jakakolwiek inna sfera życia: Szkoła podstawowa była z  wyróżnieniem,

z nagrodą książką, dostałem nagrodę książkę ‘Mały Książę’. No, ale dalsze szkoły już nie były z nagrodą. Już mi przeszkadzały te szkoły, ponieważ

[...]. No bardzo się uczyłem, bardzo dobrze, no ale potem, tak jak mówiłem,

koledzy marihuana, alkohol, to dla mnie było ważniejsze jak szkoła (O.10).

Większości uczestników badań nie udało się ukończyć gimnazjum: [W]

gimnazjum pierwsze nałogi typu papierosy, piwko [...]. No i wagary [...]. W  pierwszej klasie raz nie zdałem, powtarzałem ją. W  drugiej klasie to samo mnie spotkało. Też właśnie przez te problemy. W trzeciej klasie już zostałem wydalony ze szkoły i nie zakończyłem gimnazjum (O.89).

W ży-ciu każdego z respondentów, na ogół już w późniejszych klasach szkoły podstawowej, najważniejsi stawali się koledzy, z którymi próbowali roz-maitych używek oraz uciekali ze szkoły: Później jak zacząłem poznawać,

no, ‘towarzystwo’. No to ‘towarzystwo’, też mogę powiedzieć, nie to co trze-ba. Zacząłem opuszczać lekcje [...] (O.81). Towarzystwo i kończenie

edu-kacji na wczesnym etapie to jeden z elementów oddziaływanie „efektu sąsiedztwa” – badanym mężczyznom brakowało w najbliższym otocze-niu rówieśników lub nieco starszych mężczyzn, którzy odnieśli sukces

w życiu zawodowym i osobistym, np. ukończyli szkołę, zdobyli kwalifi-kacje, mieli legalną i stabilną pracę, byli odpowiedzialnymi partnerami i ojcami.

W kilku przypadkach sami badani zdawali sobie sprawę ze specyfiki placówek, w których przyszło im zdobywać edukację: [S]peluna taka [...].

Same wybitne, powiedzmy tam, talenty (O.83). Dla tych z badanych, którzy

nie urodzili się w enklawach biedy, lecz sprowadzili się do nich z rodziną w  późniejszym okresie swojego życia, lekceważenie obowiązków szkol-nych rozpoczynało się wraz z wejściem w nowe środowisko, zwłaszcza, że przeprowadzka następowała na ogół w trudnym okresie dorastania:

Do-brze się uczyłem. Normalnych znajomych miałem. Po piątej klasie się wpro-wadziłem na te rejony i już [...]. Było gorzej (O.81). Do porażki edukacyjnej

przyczynił się brak zachęty i presji na osiągnięcia szkolne ze strony opie-kunów, spowodowany bądź brakiem czasu, np. w sytuacji samodzielnego wychowywania dzieci przez pracującą zawodowo kobietę (Po prostu nie

było przypilnowania, mama nie dawała sobie do końca rady [...]. Musiała iść do pracy na 6, a ja wiadomo, że nie wstawałem, tylko sobie spałem dalej w łóżeczku czekając, jak mama przyjdzie. Dopiero, jak mama miała przyjść, to sobie gdzieś tam wychodziłem [...], O.73), bądź brakiem zainteresowania

nauką dziecka (Mama wolała zabawy, niż nami się zajmować, więc

tłu-maczyć mi tego [że należy chodzić do szkoły] nie miał kto, O.75).

Odpo-wiedzialność za niepowodzenia w szkole spoczywała, zdaniem badanych, również na nich: Zmieniałem szkoły co tydzień w sumie. No bo albo coś im

nie pasowało, albo po prostu byłem trudnym uczniem, nie? (O.52).

Na  ogół uczestnicy badań kończyli edukację, zanim okazywało  się, że będą mieli dziecko1. Duże trudności w szkole powodowały, że obo-wiązek nauki realizowali w  placówkach takich jak szkoła specjalna, Ochotniczy Hufiec Pracy, Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii, Młodzie-żowy Ośrodek Wychowawczy. Jeden z respondentów zakończył eduka-cję na pięciu klasach szkoły podstawowej, wśród pozostałych większość nieskutecznie próbowała ukończyć gimnazjum. Żaden z  badanych nie próbował zdawać matury. Tylko nieliczni posiadali „wyuczony zawód”, uzyskany najczęściej w  ramach kursów zawodowych organizowanych przez Urząd Pracy lub Ochotnicze Hufce Pracy.

To, czy respondenci dobrze się czuli w zamieszkiwanej okolicy, zależa-ło przede wszystkim od tego, czy urodzili się i wychowywali „od małego” w tym (bądź podobnym) sąsiedztwie, czy też przeprowadzili się

do en-1 Jedynie 4 (spośród 27) respondentów chodziło jeszcze do szkoły, kiedy ich part-nerka zaszła w ciążę, a tylko 2 stwierdziło, że konieczność pójścia do pracy spowo-dowana narodzinami dziecka była przyczyną przerwania nauki (która już wcześniej nie szła im dobrze).

klawy biedy później. Ci, którzy mieszkali na  obszarach enklaw biedy od zawsze, nie widzieli niczego złego ani niebezpiecznego w otaczającej ich przestrzeni. Czuli się u siebie, twierdzili, że ludzie wszędzie są różni, dlatego i oni mają i dobrych, i złych sąsiadów. Ci, którzy byli zaanga-żowani w subkulturę (pseudo)kibicowską, chwalili sobie, że mieszkań-cy ich okoliże mieszkań-cy są fanami tego samego klubu: Głównie są za ŁKS-em i co.

Sami swoi [z zadowoleniem] (O.50). Ci, którzy znaleźli się w enklawach

po dzieciństwie spędzonym w odmiennym środowisku łódzkich bloko-wisk, byli wobec swojego miejsca zamieszkania dużo bardziej krytyczni:

Okolica, ogólnie okolica to nie jest za ciekawa. Tam nie ma perspektywy wychowywania dziecka. Tam po prostu po wyjściu z bramy, z klatki scho-dowej z kamienicy jest podwórko, na którym stoją samochody. Po wyjściu przez bramę jest ulica. Nie ma nic ciekawego, nic dla dzieci. No nie jest za ciekawie, zresztą tam pełno chodzi osób narąbanych (O.72); Znam tu dużo ludzi, dużo patologii (O.74).

Jeden z uczestników badania we własnej rodzinie miał szansę zaobser-wować, jak zadziałał efekt koncentracji: jego ojciec, po utracie pracy i wy-muszonej przeprowadzce do enklawy biedy, popadł w alkoholizm: On się

stoczył [...]. Tutaj. Tu. No to jest, wiadomo, tu Górniak2, to wiadomo, to jest meliniarska dzielnica. Gdzie by się nie poszło to wszędzie jakieś mety. Nie trzeba szukać daleko żeby kupić jakąś metówę [nielegalnie produkowany

i sprzedawany bardzo tani alkohol] [...] kupić se ćwiartkę za dwa złote, czy [...] za piątkę połówkę i się nachlać tym szajsem, tym rozpuszczalnikiem. Zdaniem mężczyzny, wszystko co złe, rozpoczęło  się w  jego rodzinie po przeprowadzce do kamienicy w Śródmieściu (O.83). Co gorsza, do-piero po fakcie zorientował się, że z enklawy biedy trudno się wydostać, kiedy jedyną możliwością zdobycia nowego lokum jest zamiana lokali:

My i tak szukamy czegoś innego. Jakiejś przeprowadzki, no ale jest ciężko. Ciężko, bo nikt nie chce się tu wprowadzić, no. Nikt się na tą dzielnicę nie chce zamienić. No. I tu jest koło zamknięte (O.83).

Wielu badanych w dzieciństwie i okresie dojrzewania uprawiało spor-ty, co prowadziło ich niekiedy do imponujących, zważywszy na warunki, w jakich dorastali i zaplecze materialne ich rodzin pochodzenia, sukce-sów w tej dziedzinie. Dobrze rokującą karierę sportową przerywały bądź kontuzja, bądź znalezienie się pod wpływem towarzystwa:

2 Zwyczajowa nazwa okolicy, pochodząca albo od nazwy hali targowej „Górniak”, albo od nazwy dzielnicy „Łódź Górna” (opisującej najstarszą jej część), albo od na-zwy Górnego Rynku (obecnie placu im. W. Reymonta). Wszystkie ww. miejsce znaj-dują się koło siebie.

Pływałem w szkole i na zawody jeździłem i tak dalej i tam miałem parę pierwszych miejsc, ale później żem to rzucił, bo wiadomo koledzy i tak da-lej, i żem odmówił (O.88). W szkolnej [drużynie] grałem. Byłem kapita-nem klasy nawet [śmiech]. Dwa złote medale miałem nawet na turnie-jach szkolnych [w piłkę nożną] (O.50). Jak chodziłem do szkoły, to zawody miałem, trenowałem piłkę nożną dosyć długo [...] No, mistrzostwa Polski, najlepszy bramkarz [...] no i miałem takie zgrupowania do 2001 roku, kie-dy miałem krwiaka w kolanie. I na tym się skończyło (O.71). Trenowałem kickboxing [...]. Pływałem, grałem w piłkę ręczną, w piłkę nożną. Byłem sportowiec, tylko później [...]. W czasach gimnazjum coś było, że kumple, kumple, co tam na trening, lepiej se posiedzieć z kumplami, pokopać piłkę

(O.72). Byłem wice-mistrzem w  międzywojewódzkim turnieju w  szachy (O.74). [Uprawiałem] biegi [...]. Siódme miejsce w mistrzostwach Polski (O.77).

Część badanych mężczyzn wykazywała „demoralizację”, jak mogliby to  określić przedstawiciele sądu rodzinnego oraz/lub prowadziła dzia-łalność o charakterze przestępczym. W rezultacie trafiali do Młodzieżo-wych Ośrodków Wychowawczych, ośrodków szkolno-do Młodzieżo-wychowawczych, zakładów poprawczych, aresztów i  więzienia. Niektórzy mieli wyroki w zawieszeniu i znajdowali się pod nadzorem kuratorskim. Groziło im pozbawienie wolności, gdyby ponownie dopuścili się czynów, za które zostali wcześniej skazani. Na  podstawie opowiadań mężczyzn, którzy zdecydowali się kompleksowo (i, jak się wydaje, szczerze) opowiedzieć historie swojej kryminalnej przeszłości, można stwierdzić, że byli oni ła-pani, oskarżani i skazywani tylko za mały ułamek nielegalnych działań, jakie prowadzili. Ich przestępcza aktywność miała różnorodny charakter, od kradzieży (zarówno torebek na ulicach, jak i luksusowych samocho-dów: Mnie raz złapali na kradzieży samochodu [...] W sumie dostałem

w zawiasach trzy lata, O.76), po napaści z użyciem niebezpiecznego

na-rzędzia, której respondent dokonał, będąc przekonanym, że ze względu na uraz głowy, jakiego doznał w wypadku, ominie go kara: Takiego

jedne-go [...] jakby to powiedzieć, oszusta, wałkarza, jak to mówią [...]. Przekręty walił [...] po tym wypadku to stwierdziłem, że [...] chyba mi nic nie zrobią za to [...], jakbym go chciał zabić, to bym kurde wziął większego noża. A ja wziąłem go ukłułem takim kurde scyzorykiem, jak to koperty się otwiera

[...]. No i [...] osiem miesięcy (O.82).

Efekty resocjalizacji, której poddawani byli respondenci, okazywa-ły się różne. Jeden z badanych, mający trzy wyroki w zawieszeniu (za kra-dzież, rozbój i prowadzenie po pijanemu), który nie zapłacił zasądzonej grzywny, przez co trafił do aresztu, czas spędzony w nim zapamiętał jako bardzo przyjemny: Spędziłem tam czas [dwa tygodnie] dobrze [śmiech].

Fajnie było [...] akurat w tej celi był mój kolega. No i co, no i dwa tygodnie spędziłem na graniu w karty i jedzeniu obiadów i to wszystko [...] (O.10).

Inny respondent w ośrodku wychowawczym poznał ludzi, którzy wpro-wadzili go w tajniki działalności przestępczej: Stamtąd [z ośrodka wy-chowawczego] mam głównie znajomości [...]. Po tym czasie jak się

przy-stosowałem, to zaczęli mnie nawet lubić i zaczęliśmy kręcić ciemne interesy

(O.76). Kolejny po prostu uciekał: [W ośrodku szkolno-wychowawczym]

tylko miesiąc byłem. Miałem iść do osiemnastki [przebywać

do osiemna-stego roku życia], ale  uciekłem [...]. No do  domu. A  gdzie miałem iść? [śmiech] [...]. Szukali, ale ja zawsze uciekałem (O.50).

Badani mężczyźni już we wczesnej adolescencji nadużywali alkoholu, często zażywali również narkotyki. Ich aktywność zawodowa była zróż-nicowana, ale na ogół kształtowała się na dość niskim poziomie. Domi-nowało podejście, żeby „dorobić”, w momentach, gdy zupełnie brakowało pieniędzy. Niewielu z respondentów miało przed powzięciem informa-cji, że niedługo zostaną ojcami, stałe zatrudnienie i regularne dochody, dla niewielu praca stanowiła wartość.

Zazwyczaj w okresie poprzedzającym ciążę partnerki badani w ogóle nie stosowali żadnych metod antykoncepcyjnych lub też stosowali je doraź-nie (np. jeżeli za środek antykoncepcyjny wybierali prezerwatywy, to doraź-nie używali ich przy każdym stosunku)3. Antykoncepcja hormonalna budziła wśród respondentów wiele zastrzeżeń, świadczących o małej świadomości rzeczywistych mechanizmów działania środków kontroli urodzeń. Bada-ni mężczyźBada-ni twierdzili, że kiedy partnerki próbowały stosować tabletki, cierpiały na krwawienia, bóle brzucha, głowy, że środki te wywoływały u nich nadmierny przyrost wagi (Ja mam w swoim wieku trochę młodsze,

trochę starsze koleżanki, które już coś takiego zażywają i [...]. I strasznie [...] otyłe się robią. Też i tra, tra [...] tracą ten swój dźwięk. Przepraszam, wdzięk,

O.82). Respondenci wierzyli również, że  po  stosowaniu antykoncepcji hormonalnej urodzi się dziecko chore, zdeformowane, niepełnosprawne. Próby kontrolowania swojej płodności w przypadku uczestników badań polegały zatem najczęściej na liczeniu na szczęście, metody nie do końca