• Nie Znaleziono Wyników

Życie społeczne

W dokumencie ŚWIAT ŚREDNIOWIECZNY W ZWIERCIADLE (Stron 54-67)

Wspólnota, jaką tworzyli mieszkańcy miasta, była bardzo ściśle powiązana gospo­ darczo, ale także emocjonalnie. Byłotożycie wśród dobrze sobieznanychsąsiadów, przyjaciół, niejednokrotnie krewnych lub powinowatych, spotykających się setki razy dziennie, zwłaszcza na ulicy (il. X), która stanowiła przedłużenie ich domu

Miasto 47

mieszkalnego lub warsztatu3. Zarówno mężczyźni, jaki kobiety aktywnie uczestni­ czyliw różnych zdarzeniach dotykających członków tej społeczności. Gdy wdowa po zamordowanym mieszkańcuLondynu opłakiwała męża, „sąsiadki, chcąc ją cie­

szyć, do niej sięschadzały, upominając ją, aby to, cojuż być niemoże, od serca puś­

ciła” {Fortunat, s. 41). Okazją do spotkańirozmówosprawachzawodowychbądź domowych były organizowane przez mieszczan biesiady. W Berlinie mieszkańcy

„schadzali sie wespół [...], jedni drugich na kołacyje [uczty] prosili, składając sie, a który nie przyszedł, ten musiał wszytek obiadgospodarzowi zapłacić” {Sowiźrzał, s. 227). Omieszczańskim zwyczaju weFrancji,zgodnie zktórymgościezaproszeni na okolicznościową ucztę robili między sobą składkę pokrywającą koszty przyjęcia, wspominatakżenarratorHistoryio cesarzu Otonie-.

3 Por.J. R o s s i aud, Mieszczanin i życie w mieście [w:]Człowiek średniowiecza, s. 198-210.

„...w tamtych stronach zwyczaj miedzy ludem miejsckim jest, iż gdy sie kto ożenią, albo mu żona zległa, albo mistrzem na rzemieśle ostał, albo jakim urzędnikiem miejsckim, tedy ten sprawuje ucztę i prosi gości do niej, ale sie oni wszyscy proszeni na onę ucztę złożą, że sie ona uczta zapłaci i zysk onemu, który ich wezwał, zostawa” {Oton, s. 108).

Romanse wielokrotnie wspominają o różnych przejawach grupowego uczest­

nictwa mieszczan w zdarzeniach zachodzących w ich grodzie. Powracającego do Paryża Florenca, którypokonał króla olbrzymskiego i rozbił obóz pogański, wi­

tali wszyscy mieszkańcy: „wszystko miasto Paryż przeciwjemu wyszło, abowiem takiego rycerzakażdy pragnął widzieć” {Oton, s. 98). Ciekawość i chęć okazania radości zgromadziła tunaulicachzarówno dostojników, jaki miejskie pospólstwo.

RównieżTristan - jako bohater,który pokonał Morhołta - witanybył okrzykami mieszkańcówTyntagielu, a w oknachdomów „pojawiły się bogate kobierce” {Tri­

stan, s. 311). Wczasie szczególnych uroczystości, takichjak koronacje królewskie, ulicami miast przechodziła barwna procesja, zdążająca naprzeciw pary monarszej {Erek, s. 78). Przy takichokazjach niejednokrotnie zbierało się tak wieleosób, że konieczne było uciekanie się do specjalnych środków, które mogły spowodować rozproszenie tłumu. Gdy miał przemawiać syn cesarski, Dioklecyjan, jego ojciec kazał sługom rozrzucać po ulicy złote i srebrne monety, „iżby ludzie, zbierając, odeszli, a tak¡żebysyn miał godność [możność] ku mówieniu”{Poncyjan, s. 111).

W miastach portowych urządzano uroczyste powitanie okrętów przywożących znakomiteosobistości - i tak okręt z królewną Agrypiną witała na Cyprze muzy­ ka, dworzanie królewscy i przedstawiciele wszystkich stanów, barwnie przybrani {Fortunat, s. 162). W chwilach szczególnie radosnych na ulicach i placach miej­ skichodbywały się tańce, achcąc wyrazić swójżal z powodu odjazdu wyzwoliciela, mieszkańcy grodu wraz z całym duchowieństwem zakonnym w procesji odprowa­

dzali do bram miasta bohaterskiego rycerza {Percewal, s.521, 524). Muzyka, która towarzyszyła różnym uroczystościom, byławykonywana przez miejskich grajków,

którzyniejednokrotnie samiszukaliokazji, by uczestnikomtych imprezdostarczyć miłych wrażeń, a zarazem zwrócić nasiebie ich uwagę. Tak właśnie podczas uczty, zorganizowanej przezkróla Dagoberta na cześć zwycięskiego Florenca, w zamku samorzutniezebrało się wielu „graczow” (¡1.XI), którzy swojąmuzyką witali przy­ chodzącychgości (O ton, s. 104-105).

Nic ważnego, co działo się wgrodzie, nie mogło ujśćuwagiczłonkówtamtejszej społeczności, wprost przeciwnie, można wskazać pewne czynności wykonywane specjalniena pokaz. Przykładowo, przejazdorszaku dostojników anonsowany by­ wał grą muzykantów („trębaczy, piszczków, bębenników, skrzypków”), stanowią­

cych „głośną” asystę, a mających przyciągnąć uwagę miejskiej gawiedzi (Poncyjan, s. 111). Także skazaniec, którego czekała szubienica, wiedziony był przez miasto wasyścietrębaczy, by dźwięki instrumentówzwoływałychętnych do uczestniczenia w tym widowisku (Poncyjan, s. 18). Gwałtownereakcje grodzian na widok rycerza wiezionego wwózku, służącym dotransportu zbrodniarzy, ukazanezostały w Hi­

storiiimćpanaLancelota. Mieszczanie

„...jęli rozgłośnie miotać nań przekleństwa, tak wielcy jak i maluczcy, starcy jako i dzieci, uganiając za nimi tłumnie po ulicach. Wywrzaskiwali tedy bezecne oszczerstwa, a krzycząc pytali zarazem: - Na jakąż to kaźń przywiedli tu tego rycerza? Zaliż pasy zeń zedrą, lubo na stosie z cierni upieczon zostanie? [...] Na jakiej zbrodni pochwycon on został? Azali dowie­

dziono mu jakiejś kradzieży? Azaż nikczemnie kogo żywota pozbawił?” (Lancelot, s. 13).

Agresja i ciekawość tłumu, spragnionego okrutnego spektaklu (il. XII), wrzesz­ czącegoi biegnącegoza wózkiem, to dominująceakcenty przedstawionej tu sceny.

W grodach dochodziło też do tumultów mieszczan, wyrażających swoje niezado­

wolenie z określonych decyzjisprawującego władzę suwerena.Takie zamieszki wy­

buchły w mieście, wktórym gościł rycerz Gowen nazaproszenie panatamtejszego zamku. Wzburzenie wywołane zostało ujawnieniem faktu,że Gowen jest zabójcą ich poprzedniego władcy. Pospólstwo, zachęcone przezjednegoz lenników,przy­

puściło wówczas szturmna wieżę,wktórejschronienie znalazłobwiniany rycerz.

„Trzeba było natenczas widzieć, jak pospólstwo w gniewie chwytało za topory i halabardy, inni za tarcze bez rzemieni, jeszcze inni za kosze albo odrzwia. [...] Nie masz takiego biedaka, co nie dorwałby się jakich wideł albo cepów, albo maczugi, albo dzidy” (Percewal, s. 571).

Gdy mimo rozłupanych wrót nie zdołalidostać się do wnętrza, próbowaliże­

laznymi oskardami podkopywać wieżę. Dopiero powrót władcy i jego interwen­ cja ostudziły zapał szturmujących. Z kolei w miastach uniwersyteckich mogłysię zdarzać rozruchy studenckie— i tak Sowiźrzał, udając się w Pradze nadysputę do kolegium, zabrał ze sobą „drużynyniemało dla niejakiego gwałtu i mocy z strony studentów” {Sowiźrzał, s. 92).

Nie tylko ceremonie powitań; uroczyste przejazdy dostojników czy egzekucje skazańców dostarczały mieszczanom niezwykłych wrażeń.Byli onispragnienitakże widowisk innego rodzaju, jakie zapewnić im moglipowołani do tegoaktorzy,

po-Miasto 49

pisujący sięgłównie wyczynami o charakterze zręcznościowym (do dzisiaj odśred­ niowiecza funkcjonuje nazwa „żongler”). Już dorastający Sowiźrzał zainteresował miejscową społeczność swoimi akrobatycznymi popisami nalinie(il. 1), gdyuczył się chodzić na powrozie rozwieszonym między domostwaminad rzeką.

„Wiele ludzi pospolitych, starych i młodych, o tej krotofili pierwej nie słychanej ani widanej dowiedzieli się, że Sowiźrzał miał się po powrozie spuścić. Zeszło się ku temu barzo wiele ludzi, chcąc takowy kunszt radzi widzieć. Sowiźrzał, sobie siedząc na powrozie, wymyślał jako małpa rozmaite firleje [figle]” (Sowiźrzał, s. 11).

Później, przebywając w Magdeburgu, poproszony zostałprzez jednego z powa­

żanychtammieszczan, „aby nieco dziwnego a krotochfilnego w mieście okazał,bo wszyscy barzo radzi na to patrzyć chcieli”. Sowiźrzał zapowiedział, żewejdzie na wieżę ratuszową i skoczywszystamtąd, będzie latałw powietrzu. „Ta rzecz wnet po wszytkim się mieście rozniosła, a ludzi barzo wiele kuwidzeniu tej krotochwile przywiodła” (Sowiźrzał, s. 42). Innąformą spektaklu były obrzędy dramatu liturgicznego, zwłaszcza powiązanegozWielkanocą, wświątyniach miej­

skich odgrywane przez samych duchownych (ewentualnie z udziałem kleryków iuczniów szkół przyklasztornych), natomiastw kościołach wiejskich - jakświadczy historia Sowiźrzała (s. 38—40) - wystawiane przez świeckich parafian. Uczestnictwo woficjach było oczywiście formą przeżycia religijnego, ale jako „widowisko” dramat liturgiczny dostarczał także wrażeń o charakterze estetycznym. O misteriach z kolei jest mowa w Opowieści Młynarza u Chaucera. KlechaAbsalom zkościoław Oksfor­

dzie „pewnego razu na scenie wysokiej / Grał Heroda” (Opowieści kanterberyjskie, s. 61, w. 277—278). Ta „scena wysoka” to platformajednego z wozów (pageantś), które uczestniczyły w dramacieprocesyjnym, objeżdżając ulice miasta. Nakażdym wozieodgrywanojedną scenę,powtarzającją wmiejscach, gdzie oczekiwali zebrani widzowie, takwięc przejazdwszystkichwozów dawał możliwość obejrzeniacałości widowiska. Rola Herodawskazuje, że w tym wypadkujest mowao misterium bo­ żonarodzeniowym.

Miasta stanowiły znaczące ośrodki różnorodnej, a zarazem dobrze rozwiniętej działalności rzemieślniczej. Z romansów poznajemy tylko niektóre zawody wykonywane przez mieszczan. Wypowiedź Klimunta, w której zachęcał przybra­ nego syna, Florenca,doobrania konkretnej drogi życiowej, może świadczyć, iż jed­

nym z bardziej opłacalnych zajęć w Paryżu było rzeźnictwo: „opatrzę cię dobrym rzemiosłem, żegroszem możesztrzy zarobić, bo a któżlepszekęsyje, jako rzeźnicy, abo kto lepszewino czerwone i białe pije, jednooni?” (Oton, s. 33). Klimunt mó­ wił też o tym, żeza naukę tak intratnego zawodu trzeba mistrzowi dobrzezapła­

cić, adalszy przebiegwypadków pokazał, iżpomocnicy mistrzaniechętniewidzieli wśród siebie nowych kandydatów do pracy w tym rzemiośle, traktując ich jako przyszłych konkurentów (s. 34). Również o konkurencji w jatkach rzeźniczychEr- furtu wspomina narrator przygód Sowiźrzała. Bohater tej historii,gdy podstępnie

Gdańsk 2005

Miasto 51

zabrał pieczeń z mijanego kramu, obwiniany przezwłaścicielastoiska, zyskał jednak poparcie innych rzeźników, „bo nategorzeźnika nie barzo łaskawi byli,dlategoże im kupceodwabiał ak sobieprzyłudzał” (Sowiźrzał, s. 187-189).Właściciele po­

zostałych jatek mieli więc za złe jednemu z nich, iż poprzez reklamę swoich towarów próbuje odebrać im klientów. O ilezawód rzeźnika uchodził za wielce dochodowy (choć równocześnie należał do grupyzawodów niegodnych, a sami rzeźnicy uwa­ żani byli za ludzi okrutnych i krwiożerczych4), toprzeciwnie, chybaniezbyt dobrze mieli się stolarze. W każdymrazietakpostrzegano ichsytuacjęwKonstantynopolu, gdyż Fortunat, którypragnął tam wspomóc ubogą rodzinę, od swego gospodarza dowiedział się, że jest takaw sąsiedztwie, „bowiem gdyż rzemiosła stolarskiego jest mistrz, a u nas to rzemiosło niewiele płaci, ledwo nieborak, pilnie robiąc, strawę zarobi [zarobi na żywność]” (Fortunat, s. 65-66). Jednym z zajęć, którego imał się Sowiźrzał, było rzemiosło tkackie. Od mistrza, który go przyjmował do pracy, usły­

szał, iż niezbytmile w warsztacie widzianymzwyczajemjest to,że „towarzysze radzi poniedziałki święcą” (Sowiźrzał, s. 162).Funkcjonujące jeszczew ubiegłym stuleciu określenie „szewski poniedziałek”, wznaczeniu próżnowania szewcówpo przepitej niedzieli, ma więc swoje korzenie w średniowieczu i dotyczyło wówczas zapewne marnowania dnia przezczeladników reprezentujących różne zawody. Tutaj romans poświadczaistnienie „tkackich poniedziałków”. Wtymsamym utworze wspomnia­

ne też zostało całkiemnowe rzemiosło: Sowiźrzał przedstawił się biskupowi Trewiru jako „okularnik”, czyli wytwórca okularów (Sowiźrzał, s. 194). Zawód ten zaist­

niał w XIVwieku, a rozpowszechnił sięw stuleciu następnym5.Mówiąc o rzemieśl­

nikachdziałających w miastach, trzeba też wspomnieć o organizacjach cechowych, które skupiały przedstawicieli poszczególnych zawodów, jednak romanse nie po­ święcają imwiększej uwagi, jedynie zhistoriio Sowiźrzale możemy się dowiedzieć na przykład, że cech kuśnierzy na zakończenie karnawału („w mięsopustny wie­

czór”) organizowałwspólnąbiesiadę,połączonąz zabawą(Sowiźrzał, s. 174).

4 M. Pas to u reau, dz.cyt.,s. 98.

5 A.C. C ro m b ie, Nauka średniowieczna i początki nauki nowożytnej, przekl. S. Łypacewicz, War­

szawa 1960,1.1, s.281-283.

6 Por. J. Le Goff,dz.cyt.,s. 256-259; A.J. Guriewicz, Kupiec [w:] Człowiek średniowiecza, s. 303-351.

7 H. Samsonowicz, Zyciemiastaśredniowiecznego, Poznań 2006,s. 77-78.

Obok rzemiosła istotną rolę odgrywała w miastach wymiana handlowa6.

Omożliwościachbogaceniasiękupców (¡1. XIII)decydowała stosowanaw poszcze­ gólnych ośrodkach polityka, polegająca na wydawaniu różnego rodzaju nakazów, zakazów, ulg i przywilejów handlowych. Reglamentacji wielkiego handlu służyło naprzykładprawoskładu, uzależniające przyjezdnych od miejscowego kupiectwa7.

Fortunat -dzięki wspaniałym prezentom,jakieprzekazał sułtanowi wAleksandrii - uzyskał od tego władcy przywilej „wolnego targu nad inne cudzoziemce”, co oznaczało, że mógłprzed innymi kupcami zaopatrzyćsięw tym mieście we wszel­

kie potrzebne mu towary. Wywołało toswego rodzaju „wojnę”zposzkodowanymi handlowcami,którzyzapomocą darów próbowali wpływać nanajwyższego rządcę sułtańskiego, „który miał moc kupcom dozwalać i zakazowaćokoło kupiej [han­ dlu], co chciał” {Fortunat, s. 97-98). Z kolei w Londynie to rada miejska wyda­

wała kramarzom pozwolenia i zakazy dotyczące handlu.Dlatego gdy król angielski chciał poddać próbie Andolona, syna Fortunatowego, zwrócił się do tejże rady, by „kramarzom drewnym albo przekupniom węgielnym i slomnym [handlarzom opału] pod gniewema niełaskąkrólewską zakazali,od tegoczasu przez 24 godzin towaruswego aby nie przedawali” {Fortunat, s. 123). Źródłem dochodudlamiast były opłaty (celne i drogowe), które przybywający kupcy zobowiązani byli uiścić przy wjeździe do grodu. Z opłattych zwolnieni byli rycerze i stąd teżw stosunku do pana Gowena, któryzatrzymał się obok zamku, alenie wziął udziału w turnie­

ju,wysunięte zostało oskarżenie,że jest szalbierzem, który „każę nieść przed sobą dwietarczei kopie, i prowadzić za uzdę konie,alepoto tylko, abyprzejeżdżać darmo mosty i rogatki, gdy w rzeczysamej jedziez towarem na sprzedaż”

{Percewal, s. 560). Równieżw mieście towarypodlegały ocleniu, więc naprzykład w Londynie Fortunat pomagał swoim młodym ziomkom załatwić tego rodzaju formalności, występującwrolitłumacza{Fortunat, s. 29).

Transakcjekupieckie i związanyztym obrótpieniędzmistwarzały zapotrzebo­

wanie na działalność bankierską. Zakładane w miastach kantory wymiany monet (il. XIV) przynosiły dużezyski, co poświadcza wypowiedź Klimunta, któryzachęcał syna,Klaudyjusza,byzostał „odmieniaczem”:„bo odmieniajączłoto na srebro, aza złoto także inną monetę, możesz, pilnując tego, wielkim panem zostać”

{Oton, s. 32). Podobnie mówił Chaucer o kupcu, jednym z uczestników pielgrzym­ ki: „Zarabiał krocie na szildów [złotych monet francuskich] wymianie” {Opowieści kanterberyjskie, s. 21, w. 282). Od XII wieku jako udogodnieniew transakcjach handlowych pojawiłsięweksel,zastępującypieniądze, a wiadomościoobrocietaki­ mi kwitami8 znajdujemy równieżw romansach.Narrator historii oFortunacieopo­ wiada o synu kupca florenckiego, Andrzeju, którywysłanyz towarami do Brugii, roztrwonił majątek, achcąc nadal korzystać z tamtejszych rozrywek, brał pieniądze na kredyt,wierzycielomzaś wystawiałweksle na swego ojca. Ten, spłacając przy­

syłane mu weksle, został w końcu żebrakiem {Fortunat, s. 32). Również samego Fortunata, który podczas podróży nie woził zesobą pieniędzy, podejrzewano, że wielką majętność posiada w domu, natomiastza granicą nabywa wszystko zawek­ sle {Fortunat, s. 62). Tak więc wmieścieoprócz kramów kupców i rzemieślników, o czym była już mowa (jatki rzeźnicze), poczesnemiejsce zajmowały także stoiska bankierskie.Taki właśnie widok rzucił sięwoczy panu Gowenowi, gdy wjeżdżał do jednego z grodów:

8 Por. tamże,s. 82-83.

Miasto 53

„...widzi [...] stoły wekslarzy, zarzucone sztukami złota, srebra i drobnej monety, widzi place i ulice, pełne sławetnych rękodzielników, parających się wszelkim rękodziełem: tu kują hełmy i kolczugi, tam szykują kulhaki i tarcze, ówdzie skórzane rzędy i ostrogi, ci hartu­

ją miecze, tamci tkają, folują, czeszą i strzygą sukno; owi topią srebro i złoto, a gdzie indziej zaś narządzają piękne i bogate statki [naczynia], czasze, roztruchany, misy, a także bezcenne emalie, pierścienie, pasy i naszyjniki. Doprawdy, rzekłbyś, iż w grodzie odbywa się nieustan­

ny j a r m a r k, tyle tam różnego bogactwa, wosku, pieprzu, zboża, futer z popielic i szarych wiewiórek tudzież wszelkich towarów, o jakich tylko można zamarzyć” {Percewal, s. 568).

Rzemiosło w tym mieście nastawione było przede wszystkim na zaspokojenie potrzebrycerskich: wymienione zostały warsztaty płatnerskie, siodlarskie,szczytni- cze, mieczownicze, ale także pracownie tkaczy, sukienników, złotników, smalcerzy czy pasamoników. W kramach kupców obok zboża znalazłysię sprowadzane przy­ prawy,woski wyprawione futra zwierząt.

Niektóre miasta słynęły z handlutowaramiimportowanymi z Bliskiegoi Dale­

kiegoWschodu. Takim ośrodkiem kupiectwa, opartegow dużym stopniuna trans­

porcie dalekomorskim, byłaWenecja. W tym mieście Fortunat dokonywał zakupu tkanin jedwabnych dla holenderskiego szlachcica, uktórego rozpocząłwłaśnie służbę {Fortunat, s. 17). Będąc już w Londynie, równieżukupców weneckich za­ opatrywałsię w przyprawyidrewno egzotyczne: „posłał do kupców weneckich, aby szafarze jego nakupili ziela tatarskiego [tataraku], imgbieru [imbiru], cynamonu idrzewa sandalu [drzewa sandałowego], ebanu [hebanu], bryzelijej [drzewa brazy­

lijskiego] i cyprysu” {Fortunat, s. 124). Londyn, jako miasto portowe, byłzresztą jednym z ważnych centrów handlowych i posiadał też odpowiednio zorganizowany transport towarów do portu, czym zajmowali się wyznaczeni „furmani”. Wzwiązku z dużym zapotrzebowaniemna pracę wmieście tym zadbano zarazem o możliwość ułatwionego naboru chętnych do podjęcia służby, wydzielając część rynku, tzw.

„mikstat”, gdzie zbierały się osoby poszukujące zajęcia orazkupcyoferujący zatrud­ nienie{Fortunat, s.31).

Ważnymźródłem dochodu w miastach niemieckich byłasprzedaż winamiej­

skiego, a szynk, w którym handlowano trunkiem, był pod kontrolą radymiej­

skiej, która podejmowała decyzje dotyczącecen.W takiej winiarni, mieszczącej się pod ratuszem w Lubece, Sowiźrzał oszukał szynkarza, wykorzystującjego nieuwa­

gę isztywne przestrzeganie przezeń ustalonej przez„jego panów” ceny {Sowiźrzał, s. 178-180). Dla przybyszów odwiedzających miasta otworem stały gospody (ił.XV), w którychza stosowną opłatą można było znaleźćmniej lub bardziej wy­ godneposłanie, zamówić niewyszukaną strawę, wypić piwo i ewentualnie posłu­ chać pieśni wykonywanych przez rozochoconą młodzież oraz wędrownych graj­ ków{Fortuny iCnotyrozność, s. 8). Ludzie ubodzyi chorzy znajdowali schronienie w szpitalach (il.XVI), czyli przytułkach, organizowanych przez władze kościel­

nei obsługiwanych najczęściej przez zakonników ze zgromadzenia Świętego Ducha (tzw. duchaków). Zapewne spora część pacjentów przebywała w tych miejscach

nie z powodu obłożnej choroby, lecz zewzględu na darmową strawę i dach nad głową. Takich właśnie „niemocnych”, przebywających w szpitalu w Norymberdze, podstępem „uleczył” Sowiźrzał. Jednak również on sam, gdy ciężko zachorował, trafił do przytułku duchaków w Mölln i - podobnie jakwielu innych biedaków

— tam doczekał śmierci {Sowiźrzał, s.54—56, 278—279). Instytucje te niejednokrot­

nie fundowane były dzięki zapisom ludzizamożnych, którzyjeszczeza życiabądź w testamencie przeznaczalinatencel odpowiednie środki finansowe. Tak postąpiła królewnaMagielona,która za posiadane pieniądze wystawiła na wyspiezwanej Po­

gańskimPortem szpital i niewielki kościółek, a sama usługiwała przywożonym tam chorym żeglarzom {Magielona, s. 148, 172-173).

W miastach mogły funkcjonować uniwersytety, skupiające elitę intelektualną, azarazem tworzące szczególnego rodzaju społeczność mistrzów i studentów, po­

łączonych wspólnym pragnieniem zgłębiania tajemnic nauki. Społeczność o tyle specyficzną, że jej członkowie nie byli na stałe powiązani z jednym ośrodkiem miejskim. Królująca w tych szkołach scholastyka była metodą poszukiwaniawie­ dzy przezrozumowanie, stawianie pytań i udzielanie odpowiedzi, co dokonywa­ ło się w ramach dysputy, a kończyło ustaleniem konkluzji9. Inicjatorem dysputy mógł być przybyłydo miastauczony, którypragnął potwierdzić swoje umiejętno­

ści w konfrontacji z mistrzami reprezentującymi lokalną akademię. W takiej roli kilkakrotnie wystąpił Sowiźrzał, najpierw mierząc się z profesorami uniwersytetu wPradze (il. 2), a następnie w Paryżu. Gdy przybył do Pragi,

J. Le G o ff, dz.cyt., s. 345-346.

„...tam się za znamienitego mistrza wydał, tak żeby umiał na trudne kwestyje abo gadki [zagadnienia albo pytania] odpowiedać, którym by nie każdy mistrz porozumiał. I dał sobie ceduły [karty] pisać, w tym się osławiając [rozsławiając], to kazał wszędzie na drzwi kościel­

ne, a zwłaszcza do kolegium przylepić” {Sowiźrzał, s. 92).

W oznaczonym dniu Sowiźrzał, zaproszony przez społeczność akademicką, stanął przed doktorami i mistrzami, wstąpił na katedrę i odpowiadał na pytania stawiane przez rektora. Podobnie po przybyciu do Paryża trafił do kolegium na odbywającą się tam „doktorską dysputacyją” i teraz on zadawał pytania stojące­ mu na katedrze doktorowi {Sowiźrzał, s. 277). Warto zwrócić uwagę na sposób powiadamianiamieszkańców grodu (aw każdym razie tych,którzy umieli czytać) o sprawachmogących budzić ichzainteresowanie.SowiźrzałzarównowPradze,jak iwErfurcie kazał przylepić albo przybićnadrzwiachkościołówikolegiówogłosze­ nia zapraszające na dysputę oraz reklamujące jego zdolności pedagogiczne (s. 96).

Również w Norymberdze „przybijał u kościelnych drzwi listy, które świadczyły, żeby onbył lekarzem” {Sowiźrzał, s. 54). Tak więc drzwi kościołów w średniowiecz­ nym mieście - jaksię przekonujemy - pełniły funkcję tablicy ogłoszeniowej.

II. 2. Dysputa Sowiźrz.ata w Pradze. Ilustracja z edycji erfurckiej z 1532 r.

Według: Sowiźrzttl krotochwilny i śmieszny, wyd. R. Grześkowiak, E. Kizik, Gdańsk 2005

Marginalnie zaznaczona została w romansach sprawa higieny. Była tu już mowa o higieniczno-upiększających zabiegach w komnatach zamkowych, które wypełnianowonią kadzidła, mirryi aloesu.Co do higieny osobistej, tou Chaucera pojawiasięwzmiankao zabiegach klechy Absaloma, by przed spotkaniem z uko­

Marginalnie zaznaczona została w romansach sprawa higieny. Była tu już mowa o higieniczno-upiększających zabiegach w komnatach zamkowych, które wypełnianowonią kadzidła, mirryi aloesu.Co do higieny osobistej, tou Chaucera pojawiasięwzmiankao zabiegach klechy Absaloma, by przed spotkaniem z uko­

W dokumencie ŚWIAT ŚREDNIOWIECZNY W ZWIERCIADLE (Stron 54-67)