• Nie Znaleziono Wyników

Życie społeczne, opartena obyczajach, regulowaneteż byłoodpowiednimi prawa­

mi, a ich egzekwowaniem z reguły zajmowały się sądy (ił. XXI). Sędzią najczęściej bywał władca, ale nie mogło się to sprowadzać tylko do decyzji podjętej bez od­ powiedniej procedury. W romansach kilkakrotnie ukazane zostały sytuacje, kiedy w zderzeniu gniewu cesarskiego i praworządności wygrywa jednak tadruga. Gdy cesarz Oton, w wynikuintrygi przeprowadzonej przezwłasnąmatkę, zastał włoż­ nicy małżonkę śpiącąprzy bokujednego ze sług, nie uległnamowom intrygantki, byod razu ukarał niewierną żonę, leczodpowiedział: „Widzęćja, łaskawa matko, co się tu dzieje, a wszakże cesarzowi nie przystoi nie wysłuchanego sądzić” (Oton, s. 7). Podobnie żonacesarza Poncyjana fałszywieoskarżyła swego pasierba, Dioklecyjana, oto, żeusiłował jązgwałcić. Cesarz

„...widząc ją skrwawioną i odzienie podarte i skargę jej, rozgniewawszy sie, kazał go wieść na szubienicę. Panowie, widząc to, mówili: - Telko jednego syna macie, niesłuszno go zabić tako dla legkiej [błahej] przyczyny! A prawo jest ustawiono dla przestępców, a przeto jestli ma umrzeć, tedy podług prawa niechaj umrze. By nie rzeczono: »Oto cesarz krom [bez]

prawa, rozgniewawszy sie, kazał zabić swego jedynego syna«. - Cesarz, słysząc to, kazał go wsadzić do ciemnice przez noc, ażby nazajutrz był osądzon na śmierć” (Poncyjan, s. 15).

Nie zawsze sąd posiadał odpowiednie kompetencje, by właściwie rozpatrzyć danąsprawę i wtedykierowano rzecz do sądu wyższej instancji. Takwłaśnie mło­

dzieniec z romansu Fortuny i Cnoty rozność,oskarżony o napaśćnagości w gospo­

dzie, postawiony zostałnajpierw przed sądem grodzkim, ale sędziazaczął „zinymi ławniki tęrzeczrozważać, i na tym stanęło, aby ją nawiece [sądnajwyższy]odłożyli, gdy sam kroi zewszemi pany wszytki ine przesędzić będzie” (Fortunyi Cnotyroz­ ność, s. 22). Wymieniony tuzostał urządławnika, czyli członka sądu miejskiego, natomiast Izolda domagała się, by wdotyczącejjej rozprawie uczestniczylinietylko baronowie króla Marka, lecz także król Artur i jegorycerze, którzy stanowić będą rękojmię sądu (Tristan, s. 374), a zatem będą gwarantami utrzymania wyroku (w domyśle: uniewinniającego). W przypadku odwlekającego się sądu przydatna okazywała się instytucja ręczycieli, którzy - ryzykując utratę swojego majątku - gwarantowali, że oskarżony nie ucieknie, lecz w oznaczonymdniu stawi się na rozprawę. Takim ręczycielem rycerza Lanvala, obwinionegoprzedkrólem Arturem, zostałGowen wraz ze swymi przyjaciółmi (Lanval, s. 217).

W celu uzyskania zeznańpodejrzany, jeśli nie był szlachcicem, mógł byćpod­

dawany torturom (ił. XXII). Gdy w Londynie, w domu kupca florenckiego Hieronima Roberta,uktóregosłużyłFortunat, popełnione zostało morderstwona szlachcicu przewożącym klejnoty królewskie, „kroi rozkazał męczyć” gospodarza i jego czeladź, by poznać mordercę i odzyskać klejnoty. „Sam gospodarz, niż był włożon na skrzypice, wszytkę rzecz z gruntu powiedział;wszakżeiżemu wiary nie

dano, gdy był zmęczon, że ledwo żyw został, nicinaczej nie mówił, jednoto, jako się stało”{Fortunat, s. 39). „Skrzypice”albo„skrzypiec” to ławakatowska, na której delikwent poddawanybył torturze ciągnienia3, a nazwa zapewnepochodziła stąd, że ciało (z rękami wygiętymi dotyłu) rozciągano jakstrunę. Mimo żeprzesłuchi­

wany od razu zeznał to, co wiedział na temat zbrodni, zabiegi katowskie były nadał powtarzane, by uzyskać pewność, żewyznanazostała całaprawda. Z tej przygody Fortunat wyszedł cało, ponieważ był nieobecnywdomu wówczas, gdy dokonano morderstwa. Jednak gdy w Brytaniinaraził się rządcyleśnemu, nie zdradzającźródła swojego bogactwa, ten, „zwłaszczaiż cudzoziemiecbył, dał gooprawcom wziąć na zamek, dałgokatowiw ręce, aby zniego prawdy dobył. Alejako gociężko męczył, nie mógł na nim nicwymęczyć” {Fortunat, s. 50).Torturom ciągnienia i przypie­

kania poddany został także synFortunata, Andolon, jednak to dochodzenie miało już charakter „prywatny”, katem okazałsię bowiem jeden z jegoporywaczy, hrabia zLimozy(Limassol), który wten sposób chciałpoznać tajemnicę skarbu Andolona {Fortunat, s. 167—168).

3 Por. H. Zaremska, Niegodne rzemiosło. Kat wspołeczeństwie Polski XIV—XVI w., Warszawa 1986, s.42.

4 Tamże, s. 51-52, 67-69.

5 Tamże, s. 52-54.

Kary orzekane przez sądy najczęściej były bardzo surowe, ale w przypadku udowodnionych, a zwłaszcza zuchwałych przestępstw spotykało się to zpowszechną aprobatą, jak pokazujeprzykład żony cesarza Poncyjana, która za zdradę, cudzo­

łóstwo i zbrodnicze knowania przeciwko pasierbowi została skazana nawłóczenie końmi (il.XXIII) irozerwaniejej ciała, „adla tego wszytcy Boga chwalili, chwaląc takie skazanie”.Jej kochanek, w szatach niewieścich, dzięki którym miał dostęp do komnat cesarzowej i które służyły występkowi, został spalony na stosie (Poncy-jan, s. 147). Jawność egzekucji podyktowanabyła jej funkcją dydaktyczną,a także ugruntowaniem przekonania uczestników widowiska o istniejącym ładzie społecz­

nym, dawałateż skazańcowi możliwośćpublicznego okazania skruchy4. Inna cesa­ rzowa,małżonkaOtoña, oskarżona owiarołomstwoicudzołóstwo, równieżmiała być spalona na stosie, który to wyrok cesarz w ostatniej chwilizamienił na banicję {Oton, s. 12—14). Spalona też została, wraz z kochankiem, zdradziecka żonakróla Aleksandra, która próbowałamężaotruć, a ostatecznie zaraziła go trądem iwypę­ dziła z królestwa{Poncyjan,s. 142).

Wspomniana wcześniej kara banicji, czyli wypędzenia z miasta bądź z kró­ lestwa, była jedną z najcięższych kar,stanowiła bowiem złagodzoną odmianękary śmierci — łączyła się dla skazanego z utratą praw i konfiskatąmienia5. Jeśli banita pojawiłby sięnapowrótizostałbyschwytany, wówczas wykonywanonanim wyrok śmierci. Otakiej sytuacji opowiada historia Sowiźrzała.

Społeczność 69

„W ziemi lumberskiej [Księstwo Lüneburg], we wsi jednej Sowiźrzał złość [złośliwość] nie­

słychaną był wyrządził, a dlatego książę jemu swoję ziemię wypowiedziało, tak aby żadnemu na oczy nie przychodził, bo jeśliby był zachwycon, aby natychmiast był jęt a obieszon [ujęty i powieszony]” (Sowiźrzał, s. 80).

Na banicję skazany został marszałek, który — wiedzionychciwością —potajem­

nie przyprowadził opuchłemu królowi na noc własną żonę, za co miała otrzymać tysiąc złotych (Poncyjan,s. 81). O dwóch przypadkachbanicji wspomina też Ma­ riede France: wypędzona z kraju zostałazdradliważona barona, która poznawszy tajemnicę męża,spowodowała, że na zawsze pozostał on wilkołakiem, a ona sama mogłapoślubićinnego rycerza6,jak również na wieczne wygnanie z królestwa ska­

zał władca Małej Bretanii zazdrosnych intrygantów, których oszczerstwa spowodo­ wały,iżodsunął ze swojego dworu mężnego rycerza Eliduca(Eliduc, s.265).

Marie de France, Wilkołak [w:] taż, Opowieści, s. 249. Utwór dalej oznaczany jako:

Wilkołak.

Najczęściej stosowaną formą egzekwowania kary śmierci było powieszenie na szubienicy (il. XXIV), a był to zarazem hańbiący rodzaj kary. Dlategosługa, którego znalezionowłożnicyprzyboku cesarzowej, chociaż od razu został zabity mieczem przez rozgniewanego władcę, to jednak na drugi dzień z rozkazu cesarza został zawieszony na szubienicy (Oton, s. 9). Podobnie postąpiono też z ciałem

rycerza, który wpadłszy w pułapkę przy włamywaniu się do skarbca w wieży, ka­ zał własnemu synowi, by odcinając mu głowę pozbawiłgożycia (Poncyjan, s. 39).

Zwłoki skazańca dla przestrogi, odstraszenia, ale także dladodatkowego „ukarania” przez pewien czas pozostawiane były na szubienicy, a jakwskazuje jedna z opowie­

ści w Poncyjanie, mogły być wydawanenakazy, by ktoś z mieszczanpilnowałwisiel­ ca. Jeżeli mimo to ciałozniknęło, na przykład zabrane przez kogośz rodziny, „tedy stróż traciłwszytkoswe imienie [majątek], a żywot jego był w mocy królewskiej” (Poncyjan, s. 105). Także Sowiźrzał, gdy błędnie interpretując polecenie piekarza, uktóregopracował, przyniósłkościspod szubienicy, został oskarżony przed burmi­ strzem o złupienie szubienicy, co zagrożone byłokarą śmierci (Sowiźrzał, s. 64—66).

Powieszeniem mogły się kończyć zbrodnie różnego rodzaju, a więc takawłaśnie kara spotkała w Londynie kupca florenckiego Hieronima Roberta i jego czeladź, oskarżonych o morderstwo szlachcica oraz kradzież klejnotów (Fortunat, s. 40), tak też ukarany miał być syn cesarski, Dioklecyjan, którego macocha pomówiła ogwałt (Poncyjan, s. 15). Ale najczęściej śmiercią na szubienicy karane były po­ ważniejsze kradzieże, dotyczące mieniao znacznej wartości. Gdy Sowiźrzał oszu­

kałw Lubece szynkarza, zabierając bez zapłaty konew zwinem, został oskarżony o kradzież, jednak wśród mieszczan nie było jednomyślności, czy powinien zo­ stać powieszony, czy też ukarany inaczej (np. chłostą) - jakza drobne wykroczenie (Sowiźrzał, s. 181—182). Fortunat,który naraziłsię „rządźcy leśnemu”, tłumacząc się, że znalazł pieniądzewlesie, usłyszałodniego, iż „kto bykolwiek z tego lasu co

wziął próczdozwolenia mego [bez mojej zgody], tedy mam moc dać go obiesić” {Fortunat, s. 50—51). Szubienicagroziła za rozbój {Opowieścikanterberyjskie, s. 260, w. 469—470). O wieszaniu złodziei jest też mowa w przypomnianej wcześniej hi­

storii dotyczącej pilnowania szubienicy {Poncyjan, s. 105). W drodze na miejsce egzekucji opróczczeladzi asystę skazańca mogli stanowić trębacze, którzy swoją grą wzmacniali widowiskowycharakter zdarzenia; taki orszaktowarzyszył Dioklecyja-nowi prowadzonemu na szubienicę {Poncyjan, s. 18). Dodatkowym składnikiem kary, zwiększającym jej hańbę, ale także wzmagającymcierpienia skazańców, było ich wleczenie końmi na szubienicę. Tak postąpiono w przypadku rycerza i jego żony, którzypodstępem zwabialido domu adoratorów niewiasty, zabijali ich i ra­ bowali przyniesione przez nich pieniądze. „Gdysie prawdy dowiedziano, oboje na szubienicęwleczono, uwiązawszy koniowi u ogona, i obieszono”{Poncyjan,s.91).

Wśród kar pozbawiania życia do szczególnie okrutnych należało łamanie kołem (ii. XXV), stosowane wobec przestępców, którzy dopuścili się zbrodni świadczącej owyjątkowo złej woli7. Łamanie polegało na tym, że katrzucałkoło od wozu na rozciągniętego na ziemi skazańca, gruchocząc mu kości,albo też zbrod­ niarz przywiązywany był dokola, a kat drągiem łamał mukończyny,które potem wplatano między szprychy tego koła.O karze tejwspominał Sowiźrzal, krytykowa­

nyzaswojepostępki {Sowiźrzał, s. 254), natomiastskazany na ten rodzaj śmierci został Teodor, hrabia angielski, któryporwał i zamordowałAndolona: „kazał go kroi katom męczyć. Agdy wszystko wyznał, i teżgdzieAndolona pochował, hnet [wnet] i rannego katowie wzięli, a w koła je powpletali” {Fortunat, s. 172). Po wykonaniuwyroku majątek osób ukaranych śmiercią przepadał i mógłzostać roz­

dany, jak świadczyprzykład zakończenia sprawyHieronima Roberta w Londynie {Fortunat, s. 40—41).

7 H. Zaremska,dz.cyt., s. 62.

8 Tamże, s. 55-57.

Oprócz „kary na gardle”były też karycielesne, które mogłypolegać naokalecze­ niu skazańca lubna poddaniugo czynnościom haniebnym i ośmieszającym8. Prze­ stępca powinien być naznaczonypiętnem, które będzie go odróżniać od ludzi uczciwych. Jednym ztakich znaków, wskazujących na złodziejski proceder danego osobnika, było pozbawienie go uszu, czym między innymi wyróżniał się powie­

szony złodziej,którego zwłoki potajemnie zabrano zszubienicy {Poncyjan, s. 109).

Karą hańbiącą było przytwierdzenie skazańca do p ręgi e rza (¡1. XXVI), czylisłu­

pa ustawianego zwykle na rynkach miejskich. Również w Poncyjanie jest mowa o przepisach zapewniających bezpieczeństwow mieście io karzeza łamanie tychże przepisów: „wmieścieta była ustawa,iżw nocy w zwonek zwoniono, a jestli po tym zwonieniu najdowalikogostroże,taki przez wszytkęnoc bywał w ciemnicy,a naza­ jutrz bywał stawiannaprądze [na pręgierzu]” {Poncyjan, s. 30). Odpowiednikiem pręgierza w czasach króla Artura był wózek,służący doprzewożenia zbrodniarzy.

Społeczność 71

„Albowiem takich wózków do tego drzewiej [dawniej] używano, ku czemu teraz służą nam kuny żelazne [obręcze] albo li pręgierze. Naonczas w każdym liczącym się mieście, które trzydzieści secin ludzi przenosiło [miało ponad trzy tysiące mieszkańców], miewano takie wózki ku wspólnej wygodzie, trzymano je jak dzisiaj pręgierze się stawia, ku pohańbieniu tych wszystkich, co już to mężobójstwa zbrodnią się splamili, już to zdradą jakowąś, podob­

nie jak owych, których winę sąd Boży dowodnie wykazał, lubo też rzezimieszków i zbójców z dróg rozstajnych. Kogo bowiem schwytano na uczynku niegodnym, sadzany był w ten wózek i tak go po wszystkich ulicach grodu obwożono, ażeby potem infamisem mienić”

{Lancelot, s. 11-12).

Hańbą było więc nie tylko obwożenie skazańca po mieście w takim właśnie wózku, leczjuż sam fakt takiej „przejażdżki” czynił złoczyńcę infamisem, czyli zniesławionym, człowiekiem pozbawionym czciipraw.

Wspomniany tutaj przy orzekaniu winy przestępców sąd Boży (ordalia) to sposób dowodzenia racji, opierającysię napróbie fizycznej, której poddawani byli ludzie o cośoskarżani. Próba mogła się kończyć oczyszczeniem z zarzutów alboich potwierdzeniem. Najczęściejbywałtopojedynek, w którym obwiniony toczył wal­

kę z powodem, ale mogły to być również próbyognia (il. XXVII) lub wody9. Sąd Boży opierał się na przeświadczeniu, że Bógnie dopuści dokrzywdy niewinnego.

Tak wyjaśniałtonarrator Dziejów Tristanai Izoldy.

’ Por.J.C. Sc hm i 11,dz.cyt., s. 348-349.

„Ludzie widzą uczynek, ale Bóg widzi serca i On sam tylko jest prawdziwym sędzią.

Ustanowił tedy, że każdy człowiek oskarżony będzie mógł bronić swego prawa za pomocą bitwy i On sam walczy po stronie niewinnego” {Tristan, s. 344-345).

Dlatego Tristan, oskarżanyprzez baronów, domagałsię sądu Bożego, aby wpo­ jedynku mógł udowodnić, że nigdy nie kochał królowej występną miłością, co - jeśli zważyćdziałaniewypitegonapoju miłosnego - byłow jakimśsensie prawdą (s. 344). Z kolei Izolda, by oczyścić się zzarzutów zdrady, zgodziła się napróbę rozżarzonego żelaza.Towarzyszyłtemu określony rytuałreligijny, zgodnie z którym po wstępnej modlitwie królowa, trzymając rękę na świętych relikwiach,wygłosiła słowa przysięgi, której prawdziwości miała dowieść, poddając się próbie. Zbliżyła się zatem

„...do stosu blada i drżąca. Wszyscy milczeli, żelazo żarzyło się. Wówczas zanurzyła gołe ramiona w ognisku, chwyciła sztabę żelaza, przeszła dziesięć kroków niosąc ją, następnie odrzuciwszy rozciągnęła ramiona w kształt krzyża, z otwartymi dłońmi. I każdy widział, iż ciało jej było zdrowsze niż śliwka świeżo urwana ze śliwy. Wówczas ze wszystkich piersi wielki krzyk uwielbienia podniósł się ku Bogu” {Tristan, s. 376—377).

Od przysięgi na relikwie świętych rozpoczął się również pojedynek Lancelota zMeleagantem. Lancelot, broniąc honoru królowej Ginewry, zadałkłamsłowom swojego przeciwnika, a sędziąuczyniłBoga, mówiąc: „niechże Bóg raczydać świa­

dectwo prawdzie i oszczercę ukaże!” {Lancelot, s. 83-84). Sąd Boży miał też do­

prowadzić do rozstrzygnięcia, kto mówi prawdę: czy dworzanin Sydo, oskarżając przed władcąjego podczaszego, Lodwika, o „przedziewczenie” (deflorację) córki cesarskiej, Florentyny, czy może Lodwik, który wszystkiemu zaprzeczył. Formątego sądu byłoczywiście pojedynek{Poncyjan, s. 128). Wpewnym sensie o nawiązaniu do wyroczni boskiejmożna mówić wodniesieniu do pojedynku Tristanaz Morhoł-tem,kiedy wynik walki miał zadecydować o płaceniu daniny. Morhołt, który przy­

był, by odebraćharacz, zaproponował jednak, iż jeślijestktoś, kto „zechcedowieść wbitwie,żekról Irlandii ściągatędaninę wbrew prawu, to on przyjmujewyzwanie”

{Tristan, s. 309). Tak więc zwycięstwo Tristana wtym pojedynkumiało dowieść, że słuszność jest po stronie króla Marka, który wzbraniał się przed spełnianiem upoka­

rzających żądań. Wspomnieć też trzeba o dokonywanych niekiedysamosądach, czyli wymierzaniu kary bezpośrednio przez oburzonych przestępstwem członków danej społeczności. Po morderstwie,które zostało dokonane w londyńskim domu kupcaHieronima Roberta, bohater romansu, Fortunat, został uwolniony, ponie­

waż byłwówczas nieobecny namiejscu zbrodni,ale sędzia radził mu, byjak naj­ szybciej opuściłmiasto i kraj:

„...otoż ja ciebie wolno puszczam, ale ty, chcesz li żyw zostać, co w skok za granice biegaj, a nie daj się tu podybać [pochwycić], bo niewiasty a dzieci, mnimając cię winnym być, zabiją cię kamieńmi” {Fortunat, s. 40).

Osobnym rodzajem kary było więzienie z powodu niespłaconych długów.

Wspomniany whistorii Fortunata syn kupca florenckiego, Andrzej, przejeżdżając przezTours we Francji, odwiedził w więzieniu szlachcica z Londynu, który właś­

nie tam wokowach „odługi siedział”. Ratunkiem dla takiego skazańca mogłobyć wpłacenie przez kogoś żądanej kwoty, przy majątkowym poręczeniu przyjaciół dłużnika, którzy zobowiązani byliwystawić odpowiedni dokument („chirograff ”)-O taką właśnie przysługę prosił Andrzeja londyńczyk, obiecując później spłacenie należnościw trójnasób {Fortunat, s.32-33, 36).

Przepisy prawne regulowały też sprawy majątkowe i działalność handlową.

Mężczyzna, zawierając związekmałżeński, zobowiązany byłdokonać na rzeczżony zapisu określonej sumy pieniędzy, która stanowiłaby zabezpieczenie kobiety nawy­ padek jej owdowienia, byłototak zwane wiano. Również król cypryjski,gdyprze­ kazywał Fortunatowi jego nowo poślubioną małżonkę, przemawiając w imieniu rodziców panny młodej,zapytał„wedługzwyczajutamtej ziemie o wiano, jakoby ją opatrzyć chciał, gdyby goPan Bog przed niązświatawziął”. Fortunat odpowie­

dział, że jej „oprawa na ziemstwie ma być,wedługstanu a godnościjej” {Fortunat, s. 88), czyli że Kasandrze, pochodzącej z rodziny hrabiowskiej, należy się zabez­ pieczenie w postaci majątku ziemskiego. Gdy odpowiednie miasteczkoz zamkiem i okolicznymi terenami zostało zakupione, poprzedniwłaściciel „wszystkoprawo na panią wlał, wzdął ziemie, tojest grunt i wszelkie budowanie, ze wszystkim lu­

Społeczność 73

dem, jakojest obyczaj [...], co wszystko w ziemskie księgi zarazem zapisano” {Fortunat, s. 89). Transakcja zakupu posiadłości została zatem utrwalonawstosow­ nych dokumentach. Jest tu poświadczone istnienie ksiąg wieczystych, które jako dowód pisany były szczególnie chronione (trzymane pod kluczem w kancelarii), dając niepodważalną gwarancję prawa własności10 11. Z kolei wkwestii handluwspo­ mniane już zostały uprawnienia rady miejskiejdo wydawaniakramarzom pozwoleń izakazówdotyczących ich działalności, o czym przekonał się Fortunat w Londynie {Fortunat,s. 123).

10 Por. J. Le G o ff,dz.cyt., s.344; Z. Gloger,dz.cyt.,t. 3, s. 109-110.

11 J. Le G o ff, dz.cyt., s.155-156.

W dokumencie ŚWIAT ŚREDNIOWIECZNY W ZWIERCIADLE (Stron 81-87)