• Nie Znaleziono Wyników

Kto jest adresatem studium, które stara się przybliżyć meandry Wojny pelopo-neskiej? Jako wykładowca uniwersytecki przede wszystkim przyjmuję, że zacieka-wić ono powinno — przynajmniej mam taką nadzieję — studentów i studentki;

może chociaż tych bardziej ambitnych. W kontekście akademickiego kształcenia warto zająć się też inną kwestią: czy to starożytne dzieło może przydać się jako element uniwersyteckiego nauczania?

W tej sprawie pozwolę sobie przypomnieć niemodne dzisiaj, ale dla mnie ciągle istotne podejście. Oto jak Erwin Axer wspominał po latach wykładowcę Jerzego Stempowskiego:

Nas traktował […] poważnie. Nie lubił coraz modniejszego szkolnictwa prak-tycznego, które formuje młodzież dla określonych zawodów, nie przygotowując jej

122 J.l. aBu-luGhod, Europa na peryferiach. Średniowieczny system-świat w latach 1250–1350, przeł. a. BuGaJ, Kę ty 2012, s. 13.

wszechstronnie i gruntownie w zakresie humanistycznym. Cytował owego dyrektora fabryki Citroëna, który zapytany, gdzie tak dobrze wyuczył się zarządzania ogrom-nym przedsiębiorstwem, odpowiedział, że na lekcjach greki przy analizie Homera123. Słyszy się niekiedy, że nie ma niczego bardziej praktycznego niż dobra teoria.

Być może w wielu przypadkach nie ma niczego bardziej praktycznego niż na-uka precyzyjnego, trzeźwego, dojrzałego myślenia. Czy zatem jest to książka dla wszystkich?

No cóż, na pewno nie jest ona adresowana do idiotów (chodzi mi o rozumie-nie idioty, jakie zaproponowali starożytni Grecy124). Jednocześnie mógłbym po-wtórzyć za Michałem Bobrzyńskim: „Zdaję sobie sprawę, że historia wraz z ze-branymi w niej skarbami doświadczenia poucza i kształci polityka praktycznego, ale do rozwiązania żadnej praktycznej kwestii nigdy wystarczyć nie może”125.

Postawmy sprawę jeszcze inaczej: czy ci co „bardziej ambitni” studenci, „bar-dziej ambitne” studentki nie mogłyby po prostu sięgnąć wprost do źródła — to znaczy przeczytać Wojnę peloponeską? Otóż rzecz jasna mogłyby, jak najbardziej.

Tyle że lektura Wojny peloponeskiej, jeśli potraktować ją rzeczywiście poważnie, nie należy do najłatwiejszych. W jakimś sensie stan taki to tajemnica poliszy-nela. Do zmagań z Tukidydesem — nie zawsze zresztą zakończonych sukcesem

— przyznają się jednak po latach głównie ci, którzy zostawiają zapisane świa-dectwa swoich młodzieńczych czytelniczych sukcesów i klęsk, czyli ludzie pióra.

Moje własne doświadczenie lektury Wojny peloponeskiej było, jak wspomniałem, nadzwyczaj trudne; czytało mi się dzieło Tukidydesa mozolnie, skokami, do ko-lejnych prób podchodziłem po kilkuletnich niekiedy przerwach. Czy mój przy-padek takiej właśnie niełatwej lektury potraktować można jako odosobniony?

123 Cyt za: m.  chaBiera, Wstęp, w:  J.  sTempowski, Po powodzi. Eseje i  dzienniki podróży, Paryż–Kraków 2015, s.  17. Nie było to podejście odosobnione. John Henry Newman „utrwalił w  umysłach niezliczonych nauczycieli akademickich i szkolnych oraz ludzi wykształconych ideał edukacji, który nadal zmaga się (obecnie z niespodziewanym powodzeniem) z degradacją nauczania do poziomu praktycznego szkolenia, z nietolerancyjną sekularyzacją uniwersytetów i szkół, której przyświecało dążenie do prawdziwie humanistycznego kształcenia”.

r. kirk, Konserwatywny umysł. Od Burke’a do Eliota, przeł. a. wincewicz-price, J. price, Kraków 2018, s. 303. José Ortega y Gasset pisał wręcz o „barbarzyństwie specjalizacji” (J. orTeGay GasseT, Bunt mas, przeł. P. niklewicz, Warszawa 2002, s. 114–121).

124 Tukidydes nie jest co prawda „własnością” żadnej orientacji politycznej, ale chyba nie przypadkiem Wojna peloponeska stała się ulubionym tekstem amerykańskich neokonserwatystów. Stało się tak dzięki profesorowi Leo Straussowi z Uniwersytetu w Chicago i profesorowi Donaldowi Kaganowi z Yale. Zob. i. krisTol, Neokonserwatywne przekonania, w:  Neokonserwatyzm, oprac. i.  sTelzer, przeł. d suwik, a. warso, T. Żyro, Warszawa 2007, s.  75.

Współcześni amerykańscy neokonserwatyści czytają Wojnę peloponeską, by lepiej rozumieć problematykę stosunków międzynarodowych. Strauss uważał, że tylko klasycy myśli politycznej są w  stanie poszerzyć nasze horyzonty poznawcze. Tylko ich lektura może pomóc w  odrzuceniu konceptualizacji ograniczających nasze rozumienie współczesności, pozwalając dostrzec w niej problemy odwieczne i podjąć próbę ich zrozumienia. A teraz i Straussa czyta się już prawie jak klasyka.

125 m. król, w. karpiński, Od Mochnackiego do Piłsudskiego. Sylwetki polityczne XIX wieku, Warszawa 1997, s. 139.

To pytanie ważne, specjalnie istotne dla socjologa literatury, którym przecież jestem126. Otóż nie sądzę, by moje z Wojną peloponeską czytelnicze doświadcze-nie było w jakikolwiek sposób wyjątkowe. Przeciwdoświadcze-nie — gdy o nim myślę (i czy-tam) po latach, wydaje się ono raczej typowe. Tak zapisał je na przykład znany amerykański powieściopisarz Henry Miller, którego zwierzenie wybrałem na motto tego studium. Przypomnę: „Trzeba przyznać, że Historia wojny pelopones-kiej Tukidydesa jest arcydziełem. To książka, której nigdy nie przeczytałem do końca, ale bardzo ją cenię. Jest jednym z tych dzieł, które obecnie należy czytać z uwagą”127.

A teraz kilka słów na marginesie wyznania Henry’ego Millera.

Tukidydes jest pisarzem trudnym — to raczej tajemnica poliszynela. Pisze Ze-non Szpotański:

Plutarch i Tukidydes. Kto chce zrozumieć przeciwieństwo pomiędzy wiekiem XVIII a naszym, winien zastanowić się nad odmiennością tych dwu ludzi, z których pierwszy był najważniejszym źródłem wiedzy o starożytności dla Rousseau i jego współczesnych, drugi, o tyle mniej dostępny dla formy swej i treści, jest takim źró-dłem dla nas. Już sama przewaga w nauce pisarza tak trudnego świadczy, jak dalece wiedza o starożytności stała się specjalistyczna. Ale o sensie zmiany nie stanowi tylko większa hermetyczność wiedzy, Tukidydesa od Plutarcha dzieli wszystko128. Nie sądzę, bym się wiele pomylił, jeśli napiszę, że znajomość dzieła Tukidy-desa jest mocno wybiórcza i sprowadza się (oprócz oczywiście ogólnej wiedzy o przebiegu i końcowym rezultacie konfliktu) do kilku fragmentów i epizodów.

Na pewno znajduje się w takim podręcznym zestawie mowa pogrzebowa Pery-klesa, opis zarazy w Atenach czy wojny domowej w Korkirze, dialog melijski, może jeszcze „teoria równowagi sił”, dająca się wyczytać z politycznych manew-rów Alkibiadesa rozgrywającego sytuację pomiędzy Atenami, Spartą a perskimi namiestnikami po klęsce wyprawy sycylijskiej. Uwaga ta dotyczy także wytraw-nych akademików.

Pozostańmy na chwilę przy dialogu melijskim. Piotr Nowak, cytując charak-terystykę Greków Plutarcha: „Gdy wroga przyprawili zwycięsko w  rozsypkę, ścigali go tylko tak daleko, ile wystarczało do utrwalenia zwycięstwa, po czym natychmiast trąbili na odwrót, bo nieszlachetną i niegrecką rzeczą wydawało im się wyrzynać ustępujących z pola”129, w przypisie dodaje następujący komentarz:

126 Oczywiście socjolog znajdzie inne powody zainteresowania wojną peloponeską. Pisze o dziele Tukidydesa Jacqueline de Romilly: „Zajmowanie się zwyczajami ludzi, usytuowaniem miast i  rozwojem finansów musi się wiązać z socjologią, a nawet antropologią”. J. de romilly, Nauka o człowieku, przeł. T. swoBoda, „Przegląd Polityczny”

2012, nr 113, s. 157.

127 h. miller, Książki mojego życia, przeł. m. fedyszak, Warszawa 2002, s. 172.

128 z. szpoTański, O wolności myślenia…, s. 137.

129 pluTarch, Żywoty sławnych mężów…, s. 22.

„Do wyjątków należy policzyć rzeź Ateńczyków na Melijczykach za odmowę przystąpienia do Ateńskiego Związku Morskiego”130.

A przecież podać można też kilka innych przykładów grecko-greckiej rzezi, jak choćby — w przypadku Ateńczyków — wymordowanie mieszkańców Skione czy rozpoczętą już egzekucję buntowników z Mityleny. Gdy zaś idzie o Spartan, przywołać można parodię sądu, która posłużyła do wymordowania Platejczyków.

Nie jest to rzecz jasna, gdy idzie o klasyków, los wyjątkowy — podobny zda-niem znawców spotkał na przykład inną wielkość z zakresu problematyki wojen, Clausewitza — w 1857 roku „Wilhelm Rüstow, słynny wówczas znawca spraw wojskowych, porównał Clausewitza do Tukidydesa, twierdząc, że «sprawdza się on w każdej epoce», lecz równocześnie dodał: Clausewitz jest bardzo popularny, ale niewielu rzeczywiście czytało jego dzieło”131.

Graham Allison, autor głośnej książki odwołującej się do „pułapki Tukidyde-sa”132, także najwyraźniej nie przeczytał go dość uważnie, uznając, że Tukidydes nie doczekał końca ateńsko-spartańskiego konfliktu133. Dzieło ateńskiego dzie-jopisa dotyczy tylko pierwszych dwudziestu jeden lat konfliktu — i stąd pewnie to nieporozumienie.

Pomijam tu niebudzące specjalnych wątpliwości kwestie uproszczeń interpre-tacyjnych. Kiedy jednak George C. Kohn pisze, że Alkibiades przekonał Nikiasza i jego radę do poparcia ekstrawaganckiego planu zdobycia Syrakuz, to mamy tu do czynienia nie tylko z uproszczeniem (skądinąd naturalnym dla opracowań typu encyklopedycznego)134 i nie tylko z powodowaną kondensacją nieścisło-ścią. W rzeczywistości oponent Alkibiadesa Nikiasz starał się uczynić wszystko, by do wyprawy na Sycylię nie doszło. Do zmiany zdania przekonały go zaś nie argumenty Alkibiadesa, ale nalegania zafascynowanych pomysłem Alkibiadesa Ateńczyków (zob. Tukidydes VI, s. 321–331). Podobnie sprawa ma się z opisem/

interpretacją kwestii, czy po wojnach perskich mieliśmy do czynienia z rezygna-cją Sparty z przewodzenia antyperskiej koalicji, czy też z wykluczeniem jej z tej roli przez jej greckich sojuszników.

Koniec marginesu135.

130 p. nowak, Przemoc i słowa. W kręgu filozofii politycznej Hannah Arendt, Warszawa 2018, s. 130.

131 h. sTrachan, C. von clausewiTz, O wojnie. Biografia, przeł. J. dzierzGowski, Warszawa 2009, s. 15.

132 „Otóż za najistotniejszy powód, chociaż przemilczany, uważam wzrost potęgi ateńskiej i  strach, jaki to wzbudziło u Lacedemończyków” (Tukidydes I, s. 28).

133 Zob. G. allison, Skazani na wojnę? Czy Ameryka i Chiny unikną pułapki Tukidydesa?, przeł. r. moŚcicka, m. wacław, m. ŻBikowska, Bielsko-Biała 2018.

134 Zob. G.c. kohn, Encyklopedia wojen…, s. 380.

135 Powie ktoś, że to zwykły los klasyki. Ot, chociażby „Max Weber należy do uczonych najczęściej wymienianych z imienia i nazwiska, można mieć jednak wątpliwości, czy jest on równie często czytany”, B. łaGowski, Max Weber w małej dawce, w: tegoż, Szkice antyspołeczne, Kraków 1997, s. 184. Oczywiście wskazać można i sytuacje związane z lekturą klasyka (a raczej jej brakiem) o wydźwięku odwrotnym: „Sto lat po publikacji Kapitału brytyjski premier Harold Wilson chwalił się, że nigdy go nie czytał. «Dotarłem zaledwie do drugiej strony — to tam, gdzie przypis

Nie ukrywam zatem, że — w szerszym kontekście odbioru mojego poświę-conego dziełu ateńskiego historyka eseju — przychodzi mi na myśl pewien fragment szkicu Wystana H. Audena. Poeta i  znawca starożytności pisze:

„Zwykły zjadacz chleba […] przynajmniej słyszał imiona Homera, Ajschylo-sa, SofokleAjschylo-sa, ArystofaneAjschylo-sa, SokrateAjschylo-sa, Platona, ArystoteleAjschylo-sa, a jeśli jest trochę lepiej poinformowany, musiał słyszeć także o Peryklesie, Demostenesie, Tuki-dydesie”136.

Elitarność Tukidydesa suflować można na wiele sposobów — ot, chociażby w taki, ironiczny:

Jak już wspomniałem, Shady Hill jest podmiejską miejscowością chętnie kryty-kowaną przez licznych urbanistów, awanturników i lirycznych poetów, ale dla kogoś pracującego w mieście i mającego małe dzieci trudno wyobrazić sobie coś dogod-niejszego. Moi sąsiedzi są bogaci, to prawda, ale w danym przypadku ich bogactwo oznacza dużą ilość wolnego czasu i naprawdę potrafią go wykorzystywać. Podróżują po całym świecie, słuchają dobrej muzyki, a gdy na lotnisku mają dokonać wybo-ru wśród różnych tanich wydawnictw, wybierają Tucydydesa, a czasem św. Tomasza z Akwinu137.

Elitarność tę na swój sposób przełamuje i — paradoksalnie — powinno umac-niać wykształcenie uniwersyteckie. Abe Ravelstein (zob. przyp. 58 — znany filo-zof Allan Bloom przedstawiony jest w powieści Saula Bellowa jako Ravelstein)

[j]uż na samym początku zalecał im [studentom], żeby zapomnieli o swoich rodzi-nach. Ich ojcowie byli przeważnie sklepikarzami z Crawfordsville w stanie Indiana lub Pontiac w stanie Illinois. Synowie zagłębiali się w lekturze Wojny peloponeskiej, Uczty i Fajdrosa i nie uważali wcale za niezwykłe tego, że wkrótce wiedzieli więcej o Nikia-szu i Alcybiadesie niż o skupie mleka czy tanich sklepach138.

zajmuje prawie całą stronę. Poczułem, że dwa zdania tekstu i strona przypisu to zbyt wiele»”. f.f. wheen, Marks.

Kapitał. Biografia, przeł. p.  laskowski, Warszawa 2007, s.  80. Możliwe są wreszcie i  inne, choć w  gruncie rzeczy z  interesującej nas perspektywy zbliżone przypadki. Na przykład Stanisław Cat-Mackiewicz pisał o  znanym działaczu socjalistycznym Ignacym Daszyńskim: „Czy kiedykolwiek studiował Marksa? Ośmielam się w to wątpić.

Sądzę, że znał Marksa głównie z własnych przemówień”, s. caT-mackiewicz, Europa in flagranti, Kraków 2012, s. 65.

Leszek Kołakowski, pisząc o zrewoltowanych studentach lat sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych, wspominał z sarkazmem: „[…] nie muszę dodawać, że miałem okazję usłyszeć nie raz, iż nie ma żadnej, ale to absolutnie żadnej różnicy pomiędzy warunkami życia w kalifornijskim miasteczku uniwersyteckim i w hitlerowskim obozie koncentracyjnym. I oczywiście wszyscy byli marksistami, co znaczy, że znali trzy albo i cztery zdania napisane przez Marksa lub Lenina, a w szczególności to, iż «filozofowie rozmaicie tylko objaśniali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić». […] Marks chciał przez to powiedzieć, że nie ma sensu się uczyć”. l. kołakowski, Moje słuszne poglądy na wszystko, Kraków 1999, s. 406.

136 w.h. auden, Grecy i my, w: tegoż, Ręka farbiarza i inne eseje…

137 J. cheever, Włamywacz z Shady Hill, w: tegoż, Miłosna ballada, przeł. z. sroczyńska, Warszawa 1977, s. 20.

138 s. Bellow, Ravelstein…, s. 33–34.

Otóż niniejszy esej jest przeznaczony również dla tych „zjadaczy chleba”, któ-rzy, zakładam, coś już o Tukidydesie słyszeli. Tak, coś już o Wojnie peloponeskiej słyszeli, tyle że z jakichś powodów skłonni są uznać, że chcieliby być poinformo-wani o dziele ateńskiego historyka nie „trochę lepiej”, ale po prostu lepiej.

Lepiej? Znowu wracam do tego pytania. Cóż to znaczy — lepiej? W sto-sunku do jakiego poziomu wiedzy — lepiej? Pomijam studentów historii, któ-rzy o wojnie peloponeskiej mają okazję (i, jak rozumiem, obowiązek) słuchać na wykładach kursu historii starożytnej. Mam tu na uwadze kwestię bardziej ogólną. Mianowicie taką — co, jeśli chodzi o znajomość Wojny peloponeskiej, oferuje tzw. wyższe wykształcenie? No właśnie (na to pytanie akurat odpo-wiedzieć mogę z autopsji), co oferują studia uniwersyteckie, jeśli ów zwykły zjadacz chleba studiował przypadkiem — jak autor tego eseju — socjologię?

Czegóż on w czasie pobierania uniwersyteckich nauk dowiedział się o Tukidy-desie? No cóż, raczej niewiele. Bo też nietrudno zauważyć, że socjologia niezbyt interesuje się Tukidydesem. Jeśli już ateński historyk pojawia się w pracach z zakresu tej dyscypliny, to zwykle jest to obecność bardzo słabo dostrzegalna, a znaczenie, jakie przypisuje się jego dziełu, trudno doprawdy określić inaczej niż jako marginalne. Ot, w czasie moich studiów socjologicznych natknąłem się na Tukidydesa bodaj trzy razy. Stanisław Ossowski, charakteryzując osobli-wości nauk społecznych, zapewniał, że Tukidydes (między innymi Tukidydes, bo podano go w ramach całej listy klasyków myśli społecznej) nie zestarzał się tak bardzo jak prekursorzy nauk przyrodniczych139. Co się zaś tyczy hi-storyków socjologii, to w popularnym niegdyś podręczniku Howarda Beckera i Harry’ego Elmera Barnesa natrafiłem co prawda na cały podrozdział poświę-cony Tukidydesowi, ale tylko i wyłącznie jako badaczowi migracji i towarzy-szących jej zjawisk140. Z kolei w monumentalnej Historii myśli socjologicznej Jerzego Szackiego Tukidydes pojawia się raz tylko — w rozdziale poświęconym ewolucjonizmowi141.

139 Zob. s. ossowski, O osobliwościach nauk społecznych, Warszawa 1983, s. 237. Co interesujące, jedyny komentarz do uwag innego starożytnego historyka znaleźć mogłem w księdze poświęconej pamięci — właśnie — Stanisława Ossowskiego. Zob. a. sułek, Psametyk, pierwszy eksperymentator. Komentarz do Herodota, w: O społeczeństwie i teorii społecznej. Księga poświęcona pamięci Stanisława Ossowskiego, red. e. mokrzycki, m. ofierska, J. szacki, Warszawa 1985.

140 Zob. H. Becker, h.e. Barnes, Rozwój myśli społecznej od wiedzy ludowej do socjologii. Historia i interpretacja ludzkich pojęć o współżyciu ludzi. Część pierwsza, przeł. J. szacki, B. szacka, a. molska, J. possarT, Warszawa 1964, s. 246–248. Rozległość pól tematycznych, w których pojawiają się odniesienia do Tukidydesa, nie musi dziwić.

W  pracy Życie codzienne w Grecji za czasów Peryklesa znaleźć je można nie tylko w  części poświęconej wojnie

— także w  rozdziałach na temat środowiska geograficznego, miasta i  wsi; ludności: obywateli, metojków, niewolników; kobiet, małżeństwa, rodziny; pracy fizycznej, handlu i medycyny; toalety i strojów; życia religijnego i teatru; wymiaru sprawiedliwości. Zob. r. flacelière, Życie codzienne w Grecji za czasów Peryklesa, przeł. z. BoBowicz, J.  TarGalski, Warszawa 1985; Eric Voegelin proponuje, jak się wydaje, całościową lekturę Tukidydesa poprzez perspektywę „zepsucia polis”. Zob. e. voeGelin, Platon…, s. 26.

141 Zob. J. szacki, Historia myśli socjologicznej. Wydanie nowe, Warszawa 2002, s. 288.

Czy oznacza to, że dzieło ateńskiego historyka nie jest ciekawym materia-łem do socjologicznej refleksji? Że „socjologia Tukidydesa”, jeśli w ogóle można o niej mówić, roztapia się bez reszty już to w dziedzinie akademickiej historii tout court, już to w  historii myśli politycznej, dziedzinie międzynarodowych stosunków politycznych142 czy wreszcie w tym, co refleksja Ateńczyka wnosi do filozofii polityki, ze szczególnym uwzględnieniem nurtu tzw. realizmu politycz-nego? Przyznam, że dzisiaj dalej nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie na tak postawione pytania. Donald Kagan przekonuje co prawda, że „[h]istoria wojny peloponeskiej to opowieść, którą można odczytywać jako niezwykłą tragedię, prezentującą wzlot i upadek wielkiego imperium”, ale kontynuując charaktery-stykę dzieła Tukidydesa, powiada, że to opowieść opisująca

zderzenie między dwoma nader odmiennymi społeczeństwami i stylami życia, od-działywanie pomiędzy rozumem a przypadkiem w świecie spraw ludzkich, role bły-skotliwych, utalentowanych jednostek oraz mas ludzkich w określaniu biegu wypad-ków, a to w obliczu ograniczeń, jakie wynikają dla każdej ze stron z działań strony przeciwnej, a także ograniczeń będących konsekwencją natury i losu […] stanowi też źródło wiedzy o zachowaniach ludzi w sytuacji olbrzymiej presji wywołanej wojną, zarazą czy walkami wewnętrznymi, a także o możliwościach przywódców i granicach, w obrębie których muszą się oni nieuchronnie poruszać143.

Czyż to nie propozycja naszkicowania modelu świata społecznego?

Przyjmuję także, za Raymondem Aronem, że to właśnie „działanie ludzkie jako takie, a  rozumiem przez to działanie jednego człowieka lub grupy ludzi w starciu z innym człowiekiem lub inną grupą ludzi — to jest istota refleksji Tukidydesa i temat dzieła, które pozostaje dla nas arcydziełem starożytnej histo-riografii”144. I dalej powiada Aron:

Tukidydes opowiedział […] wojnę w taki sposób, że wydaje nam się wystylizowana i jakby zracjonalizowana, a przecież opowieść przylega do jednostkowości kolejnych wydarzeń. Dzisiejsi interpretatorzy mają pewne kłopoty z ukazaniem tej oryginal-ności Tukidydesa […], używają pojęć mało precyzyjnych — ogólny, szczególny — najwyraźniej nie przystających do praktyki Tukidydesa. Tukidydes mianowicie nie

142 „Trudno jest dziś znaleźć podręcznik z zakresu teorii międzynarodowych stosunków politycznych, w którym nie byłby wymieniony Tukidydes”, w.J. koraB-karpowicz, Historia filozofii politycznej. Od Tukidydesa do Locke’a, Kęty 2010, s. 34. Rozpoczynanie opracowania historii politycznej właśnie od Tukidydesa nie jest bynajmniej ekstrawagancją — zob. l. sTrauss, J. cropsey, Historia filozofii politycznej, przeł. P. nowak, M. wiŚniewski, przeł. zespół tłumaczy, Warszawa 2010.

143 d. kaGan, Wojna jak żadna inna…, s. 72; „Wojna zewnętrzna pochłania wszystkie energie dopiero u schyłku danej cywilizacji, w wypadku Grecji — podczas wojny peloponeskiej, o której opowiada Tukidydes. Z tego punktu widzenia możemy powiedzieć, że […] historia Tukidydesa opisuje może nie polis po polis, ale co najmniej polis w drodze do samozniszczenia”. p. manenT, Przemiany rzeczy publicznej. Od Aten do całej ludzkości, przeł. w. dłuski, Gdańsk 2014, s. 63.

144 r. aron, Tukidydes i opowieść historyczna…, s. 174.

formułuje praw, nie odchodzi od tego, co stało się w danym miejscu w danej chwili, a przecież anegdota nie wyczerpuje u niego znaczenia opowieści. Analiza w duchu metodologii Maxa Webera rozprasza, wydaje mi się, wrażenie paradoksu145.

Na kolejnych stronach swojego eseju Aron pisze:

Definicja weberowska [działań celowo racjonalnych] dotyczy mianowicie zacho-wania inżyniera, polityka, stratega, spekulanta. Należy więc wyróżnić co najmniej cztery kategorie zależnie od tego, czy podmiot operuje materiałami, manipuluje ludź-mi, na których posłuszeństwo może liczyć, ściera się z innymi w grze bardziej czy mniej uregulowanej lub bardziej czy mniej gwałtownej, czy wreszcie stara się wy-ciągnąć zysk z gry, która stała się, by tak rzec, bezosobowa, w której powodzenie nie oznacza równoważnej straty dla kogoś innego146.

Model społecznego świata. Niniejsza rozprawa jest pomyślana znacznie skromniej. Nie ma ambicji — jak już wspomniałem — rekonstruowania jakie-goś domniemanego systemu „socjologii” Tukidydesa. Jest — w jakiejś części, w pewien sposób — raczej próbą przedstawienia repetytorium z dzieła ateń-skiego dziejopisa, przewodnika po Wojnie peloponeskiej, tak jak przeczytać ją można z  perspektywy socjologa specjalizującego się w  socjologii literatury, który w przypadku analizy tego akurat dzieła pragnie rozumieć mechanizmy polityki. Kusi mnie, by przy tej okazji, przez analogię do określenia „teoria śred-niego zasięgu”147, wprowadzić określenie perspektywy średniego zasięgu. Skąd taka propozycja odczytania dzieła Tukidydesa, która nie jest wszak lekturową impresją, ale nie jest też, nie stara się być w sensie ścisłym analizą Wojny pelo-poneskiej? Otóż jeśli chodzi o wojnę peloponeską, czytelnik dostaje zwykle do wyboru całą paletę możliwości — oprócz rzecz jasna oryginalnego tekstu Wojny

Model społecznego świata. Niniejsza rozprawa jest pomyślana znacznie skromniej. Nie ma ambicji — jak już wspomniałem — rekonstruowania jakie-goś domniemanego systemu „socjologii” Tukidydesa. Jest — w jakiejś części, w pewien sposób — raczej próbą przedstawienia repetytorium z dzieła ateń-skiego dziejopisa, przewodnika po Wojnie peloponeskiej, tak jak przeczytać ją można z  perspektywy socjologa specjalizującego się w  socjologii literatury, który w przypadku analizy tego akurat dzieła pragnie rozumieć mechanizmy polityki. Kusi mnie, by przy tej okazji, przez analogię do określenia „teoria śred-niego zasięgu”147, wprowadzić określenie perspektywy średniego zasięgu. Skąd taka propozycja odczytania dzieła Tukidydesa, która nie jest wszak lekturową impresją, ale nie jest też, nie stara się być w sensie ścisłym analizą Wojny pelo-poneskiej? Otóż jeśli chodzi o wojnę peloponeską, czytelnik dostaje zwykle do wyboru całą paletę możliwości — oprócz rzecz jasna oryginalnego tekstu Wojny