• Nie Znaleziono Wyników

Przedmiotem przedstawionych tu refleksji jest Wojna peloponeska — dzieło napisane przez Tukidydesa. Deklaracja ta ma dla pisania (ale także — co może oczywiste, ale może jednak warte podkreślenia — lektury) eseju wcale niebła-he znaczenie, a więc i konsekwencje. Przedmiotem mojego zainteresowania nie jest bowiem (głównie) historia wojny peloponeskiej29 — albo precyzyjniej: hi-storia drugiej wojny peloponeskiej, czyli wielkiej wojny (431–404 roku p.n.e.)30. Gdybym badał jej dzieje, byłbym rzecz jasna zobowiązany przede wszystkim do zdania relacji z polemik, którymi obrosło dzieło Tukidydesa. Przy czym idzie za-równo o wytykanie błędów Tukidydesowi31 (i marginalnych, i poważniejszych), jak i o polemiki interpretatorów spierających się o właściwe odczytanie Wojny…

(to wszak nie to samo, nawet jeśli chodziłoby tylko o rozłożenie akcentów przez samego Tukidydesa32), a także o sięganie do starszych i nowszych opracowań historycznych poświęconych greckiej wojnie, z ich zróżnicowanymi

perspekty-29 Do dziejów całości wojny peloponeskiej spisanych, interpretowanych czy analizowanych przez innych niż Tukidydes pisarzy i  historyków odwołuję się tylko wówczas, gdy mogą one — w  perspektywie przyjętej w niniejszym eseju — rzucić światło na historię opowiedzianą w Wojnie peloponeskiej.

30 Zob. G.c. kohn, Encyklopedia wojen, przeł. p. amsTerdamski, Warszawa 1998, s. 380–381. Warto zauważyć, że skądinąd nawet klasyczne ramy chronologiczne (drugiej) wojny peloponeskiej (431–404 p.n.e.) nie są przyjęte powszechnie. John Kenyon Davies (J.k. davies, Demokracja w Grecji klasycznej, przeł. G. muszyński, Warszawa 2003) rozdział zatytułowany Wojna peloponeska w  uzasadniony przez siebie sposób kończy na roku 413 p.n.e., Karl R. Popper pisze zaś o „historii dwu wielkich wojen z lat 431–421 i 419–403 p.n.e.”. k.r. popper, Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, t. 1: Platon, przeł. h. krahelska, Warszawa 1993, s. 201.

31 Zob. J. kromayer, G. veiTh, Atlas bitew do historii wojskowości starożytnej, przeł. m. chmielarz, Oświęcim 2014.

32 „Tukidydes z Aten opisał wojnę, którą prowadzili miedzy sobą Peloponezyjczycy i Ateńczycy” (Tukidydes I, s. 17). Jak pisze — na przykład — Lawrence A. Tritle, poglądy Tukidydesa „wyłożone w Wojnie peloponeskiej były niejednokrotnie nadinterpretowane. […] Chociaż Tukidydes nie poświęcił wiele uwagi wielobiegunowości polityki greckiej w V wieku, dowody na jej istnienie można bez trudu znaleźć w jego dziele. Interpretacje Wojny peloponeskiej pochodzące z  czasów zimnej wojny i  nieuwzględniające roli Koryntu w  jej wybuchu są daleko niekompletne”. l.a. TriTle, Tukidydes a zimna wojna, przeł. p. morawski. „Przegląd Polityczny” 2012, nr 113, s. 107.

Oczywiście można przyjąć, że skoro Korynt leży na Peloponezie i należał do Symmachii Spartańskiej, to nie ma różnicy pomiędzy perspektywami Tukidydesa i Tritle’a. Ale wówczas tytuł książki Ateny–Sparta 431–404 p.n.e.

Ryszarda Kuleszy wydać się musi rażąco nieadekwatny — w innym kontekście pisze o tym autor w drugim wydaniu swojej pracy zatytułowanym Wojna peloponeska (Warszawa 2006).

wami oglądu i odmiennie rozkładanymi akcentami — na przykład jeśli chodzi o znaczenie dekretu megaryjskiego (wyłączającego Megarę z handlu ze Związ-kiem Morskim) na samym początku konfliktu. To wszak spór pomiędzy maleń-ką Megarą a wielkimi Atenami był jeśli nie powodem rozpoczęcia wojny, to na pewno jednym z pretekstów narastania przedwojennego napięcia, a wreszcie jej wybuchu.

Skądinąd warto przypomnieć, że wrogość Ateńczyków do Megary nie była

„wieczna”, podobnie jak wieczna nie była troska o Megarę Koryntyjczyków. Pisze Tukidydes:

Megaryjczycy przystąpili do przymierza z Ateńczykami, ponieważ prowadzili wal-ki z Koryntyjczykami z powodu sporów granicznych. Ateńczycy zajęli więc Megarę i Pegaj, wybudowali Megaryjczykom długie mury od miasta do Nizai i osadzili tam swoją załogę. Odtąd zaczęła się gwałtowna nienawiść Koryntu do Aten (Tukidydes I, s. 65–66).

Wieczna nie była polityczna przyjaźń, jaką Megaryjczycy darzyli Ateny, ale także wrogość Megary do Koryntu. Pisze dalej Tukidydes, jak to w jakiś czas potem

Eubea oderwała się od Ateńczyków, a kiedy Perykles przeprawił się już z wojskiem na wyspę, doniesiono mu, że Megara też się oderwała, Peloponezyjczycy zamierzają wpaść do Attyki, a Megaryjczycy wymordowali załogę ateńską prócz tych, którym się udało zbiec do Nizai. Megaryjczycy zaś oderwali się, sprowadziwszy Koryntyjczyków, Sykiończyków i Epidauryjczyków (Tukidydes I, s. 70).

Aforyzm autorstwa Henry’ego Johna Temple’a (przypisywany także Winsto-nowi Churchillowi) głosi, że Anglia nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy. Jak widać, także starożytni nie mieli od-wiecznych wrogów i przyjaciół, a tylko stałe interesy.

Spór dotyczy również znaczenia dla dalszych losów wojny tzw. wyprawy sy-cylijskiej 415–413 p.n.e.33. Można oczywiście — i taka ocena, jak się wydaje, do-minuje — uznać, że wojna peloponeska w całości była przejawem złych rządów sankcjonujących wybujałe ambicje polityków34. Wyprawa sycylijska wydawać się może koronnym przykładem znaczenia tego zjawiska. Niemniej taka interpre-tacja, do której przekonuje, jak można sądzić, narracja Tukidydesa, wcale nie

33 Oczywiście możliwe są inne perspektywy oglądu punktów przełomowych starcia demokratycznych Aten i oligarchicznej Sparty. Na przykład znawca dziejów wojny peloponeskiej Donald Kagan przekonuje, że „[s]partańskie zwycięstwo nad demokratyczną koalicją pod Mantineją w roku 418 stanowiło punkt zwrotny, od którego Grecja poczęła zmierzać bardziej w stronę oligarchii niż demokracji, a ostateczna klęska Aten w 404 roku p.n.e.

tylko wzmocniła ten trend”. d. kaGan, Wojna jak żadna inna, przeł. a. lipszyc, „Przegląd Polityczny” 2012, nr 113, s. 74.

34 Zob. B.w. Tuchman, Szaleństwo władzy. Od Troi do Wietnamu, przeł. m.J. i a. micheJdowie, Katowice 1992, s. 19.

musi pozostawać bez alternatywy. Czy oskarżenie propagatora i jednego z wo-dzów wyprawy, Alkibiadesa, było wpisane w logikę ateńskiej demokracji? Czy może jednak było powodowanym personalnymi animozjami przypadkiem, tyle że o niezwykle doniosłych konsekwencjach? Krótko zatem o sprawie Alkibiade-sa i jej konsekwencjach (do których powrócę w drugiej części eseju). W efekcie oskarżeń Ateńczyków, które pojawiają się już po wyruszeniu wojsk na Sycylię, jeden z wodzów wyprawy, Alkibiades, przechodzi na stronę Spartan. Głównym dowodzącym zostaje Nikiasz, od początku przeciwny próbom podboju Sycylii.

Alkibiades zdradza plany i strategię Ateńczyków, co nie zmienia faktu, że ci nadal mają szanse i możliwości, by odnieść zwycięstwo. Co by się stało, gdyby Syrakuzy zostały zdobyte przez Nikiasza? Nie było to wszak niemożliwe — niektórzy Syra-kuzańczycy (jak w wielu innych strukturalnie zbliżonych sytuacjach w odległych i bliskich momentach ludzkiej historii, przywoływanych także na kartach Wojny peloponeskiej) stawiali właśnie na zwycięstwo Nikiasza. Pisze wszak Tukidydes:

Nikiasza zaś i Demostenesa wbrew woli Gilipposa stracili. Gilippos sądził, że doko-na pięknego czynu, jeśli sprowadzi do Sparty także wodzów armii nieprzyjacielskiej.

Tak się zaś złożyło, że jeden z nich, to jest Demostenes, był w związku z klęską w Pilos i na Sfakterii szczególnie znienawidzony przez Lacedemończyków, a drugi, to jest Ni-kiasz, z tego samego powodu cieszył się u nich największą sympatią. Głównie bowiem Nikiasz, nakłoniwszy Ateńczyków do zawarcia pokoju, przyczynił się do uwolnienia Lacedemończyków ze Sfakterii. Dlatego Lacedemończycy odnosili się do niego życz-liwie, a on sam, mając do nich zaufanie, poddał się Gilipposowi. Jednakże, jak mówio-no, śmierć jego spowodowali Syrakuzańczycy, którzy poprzednio pozostawali z nim w tajnych kontaktach, a obecnie bali się, żeby w śledztwie tego nie wyjawił i żeby nie ściągnęło to na nich nowych przykrości w chwili, kiedy już wszystko dobrze się ukła-dało; przyczynili się do tego także inni, a w niemałej mierze Koryntyjczycy, w obawie, żeby Nikiasz jako człowiek bogaty nie przekupił kogoś i uciekłszy z niewoli, nie przy-sporzył im jakichś nowych kłopotów. To lub coś podobnego było przyczyną śmierci Nikiasza, który ze wszystkich współczesnych mi Hellenów najmniej na taki los zasłużył ze względu na swe prawe postępowanie w ciągu całego życia (Tukidydes VII, s. 418).

Jak pisze Basil Henry Liddell Hart:

moralne i ekonomiczne skutki w wypadku powodzenia [wyprawy sycylijskiej] mo-głyby całkowicie zmienić bieg wydarzeń wojennych, gdyby nie popełniono całego łańcucha błędów bez precedensu. Alcybiades, autor planu, wskutek intryg wrogów politycznych został odwołany ze stanowiska dowódcy połączonych wojsk. Czekał go sąd i pewny wyrok śmierci za świętokradztwo, wobec tego uciekł do Sparty, by dora-dzić stronie przeciwnej, w jaki sposób można przeciwdziałać jego własnym planom.

Dalsze wykonywanie planu powierzono jego zaciętemu przeciwnikowi Nikiaszowi, który przez swój upór i głupotę doprowadził akcję do krachu35.

35 B.h. liddell harT, Strategia: działania pośrednie, przeł. e. BaGieński, Warszawa 1959, s. 14.

Liddell Hart był może zbyt surowy w  ocenie Nikiasza, niemniej czytelne jest jego podsumowanie klęski sycylijskiej: „Mimo utraty armii w Syrakuzach Ateny dzięki działaniom floty uniknęły jednak porażki w kraju. W ciągu dzie-więciu lat wojny na morzu osiągnęły one nie tylko korzystny pokój, lecz rów-nież restaurację swego imperium”36. Geoffrey Hosking sformułował tezę, że

„Brytania miała imperium, a Rosja była imperium — i być może wciąż nim jest”37. Pozostaje zadać pytanie, czy Ateny były imperium, czy miały imperium.

Otóż skłonny jestem twierdzić, że Ateny posiadały imperium. Gdyby wyprawa sycylijska zakończyła się sukcesem, Ateny miałyby w greckich realiach impe-rium znacząco większe.

I na koniec sycylijskiej dygresji jeszcze kilka słów. Zajmując się wojną pe-loponeską, a nie Wojną pepe-loponeską, musiałbym uwzględnić w swojej narra-cji także na przykład Historię grecką Ksenofonta38. To ostatnie dzieło, a także jego krytyczne interpretacje39, byłoby w  takim przypadku oczywistym uzu-pełnieniem. Tukidydes nie przedstawia wszak w  Wojnie peloponeskiej cało-ści dziejów ateńsko-spartańskiego konfliktu, doprowadza je do końca dwu-dziestego pierwszego roku wojny — dzieła dokończenia jej opisu podjął się właśnie Ksenofont. Dalej — znane są historykom osoby rzucające światło na przebieg niektórych epizodów wojny — postaci większego (Gorgias40) i znacz-nie mi znacz-niejszego (Anokides41) kalibru, o których próżno szukać u Tukidydesa choćby wzmianki42. Jednocześnie znajdzie czytelnik w tym eseju uwagi o Te-mistoklesie, który w wojnie peloponeskiej nie uczestniczył, bo z oczywistych powodów brać udziału w niej nie mógł. A jednak, jak już wspomniano, wcze-śniejszy o  kilkadziesiąt lat niż wojna peloponeska pomysł Temistoklesa na sposób prowadzenia polityki przez Ateny, w  szczególności nacisk położony

36 Tamże, s. 15.

37 s. plokhy, Kwestia rosyjska, przeł. ł. wiTczak, Kraków 2019, s. 12.

38 ksenofonT, Historia grecka, przeł. w. klinGer, oprac. i wstęp J. wolski, Wrocław 2004.

39 Odwołuję się raczej do określenia „interpretacja” niż „analiza”, aczkolwiek nie traktuję samego rozróżnienia zbyt rygorystycznie — i w jednym, i w drugim przypadku chodzi wszak o sposób rozumienia. Czy będzie owym sposobem rozkładanie przedmiotu badań na części, czy też inna forma komentarza (a o komentarz w rzeczywistości tu idzie) — wydaje mi się sprawą drugoplanową. Zob. k. łęcki, Inny zapis…

40 Ryszard Kulesza przywołuje w  tej kwestii zapis Diodora Sycylijczyka. Zob. r.  kulesza, Wojna peloponeska, Warszawa 2006, s. 110.

41 Zob. p.J. rhodes, Historia Grecji. Okres klasyczny 478–328 p.n.e., przeł. l. Trzcionkowski, Kraków 2009, s. 182. Nie uznał też Tukidydes za stosowne — na przykład — odnotować, jak uratował się Sokrates po klęsce, jaką Ateńczycy ponieśli pod Delion. Zob. J. keeGan, Historia wojen…, s. 252.

42 Przynajmniej bezpośrednio. Pośrednio wskazać można — jak czyni to Ryszard Legutko — obecność Gorgiasowego modelu retoryki, zgodnie z którym retoryka to sztuka walki (w Wojnie peloponeskiej przedstawia go Alkibiades, odnosząc się do sytuacji miast sycylijskich; Sycylia była ojczyzną Giorgiasa). Zob. r. leGuTko, Sokrates.

Filozofia męża sprawiedliwego, Poznań 2013, s. 218–219. Niekiedy odnotowuje się, że Tukidydes nie wspomina o którymś z ważnych uczestników wojny tylko w pewnym okresie jej trwania. Zob. l. sTrauss, Sokrates i Arystofanes, przeł. m. filipczuk, Warszawa 2018.

na budowę (wbrew polityce spartańskiej, długo przed rozpoczęciem wielkiej wojny peloponeskiej) miejskich murów i na panowanie na morzu, miał wiel-ki wpływ na genezę, a zwłaszcza strukturę konfliktu ateńsko-spartańswiel-kiego43. Takich przykładów zróżnicowania zakresu zainteresowania i odmiennego roz-łożenia akcentów w  interpretacji wojny peloponeskiej można podać więcej.

Przedmiotem moich zainteresowań pozostaje zatem, powtarzam i podkreślam to z naciskiem raz jeszcze, tylko i wyłącznie dzieło napisane przez Tukidydesa

— Wojna peloponeska. Odstępuję od tej zasady tylko wówczas, gdy to odstęp-stwo pozwoli mi na pełniejszą interpretację dziejów wojny Greków oddanych przez Tukidydesa.

Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś zapytał, czy warto poświęcać kolejną książkę dziełu tak bardzo starożytnemu oraz tak często i gęsto omawianemu. Otóż — pomijając nawet sygnalizowaną odmienność przyjętej tu perspektywy — można w jakimś sensie uznać to pytanie za retoryczne. Leszek Kołakowski tak rozpo-czyna swoją książkę o religii Pascala i o duchu jansenizmu:

Czy w ogóle ma sens pisać o Pascalu po wszystkich znakomitych uczonych na-szego stulecia, jak Brunschvicg, Strowski, Lafuma, Gouhier, Menard (by wymienić tylko niektórych)? […] Tego rodzaju praca nigdy się nie kończy. Nie dlatego, byśmy odkrywali nowe teksty bądź nowe szczegóły biograficzne; to, co […] zdziałali wymie-nieni wyżej uczeni, jest bezcenne i być może definitywne. Jeśli nawet istnieje jeszcze niewielka szansa, że wyjdą na światło dzienne jakieś nowe dokumenty, to jest zupeł-nie zupeł-nieprawdopodobne, by mogły one zrewolucjonizować naszą wiedzę. Jednakże ta praca nigdy się nie kończy, gdyż każde nowe pokolenie ma swojego Platona, swojego Kanta czy Pascala. Te krynice mądrości nigdy nie wysychają44.

Ano właśnie — „krynice mądrości”… „Mądrość” brzmi dzisiaj, przyznajmy to szczerze, nieco staroświecko. Zastosowany w poprzednim zdaniu cudzysłów, którym opatrzono — powtórzę ten zabieg — „mądrość”, mógłby wszak uchodzić za przejaw pełnego ironii dystansu, a nawet, w skrajnych przypadkach, kpiny.

Nie takie były moje intencje. Co prawda o mądrości, podobnie jak o myśleniu, rozprawia się dzisiaj chyba prawie wyłącznie na fakultetach filozofii (gdy idzie o refleksję nad myśleniem, to w szczególności pewnie wtedy, kiedy rozprawia się uczenie o wykładach Martina Heideggera). Wedle niektórych akademików te-raz, w wieku XXI, liczyć ma się tylko wiedza, specjalistyczna wiedza, im bardziej

43 Nie przypadkiem wszak Joseph S. Nye jr. swoje kalendarium wojny peloponeskiej kończy zapisem „404 rok p.n.e. Ateny pokonane i  zmuszone do zbur zenia murów miejskich”. J.s. nye Jr., Konflikty międzynarodowe. Wprowadzenie do teorii i historii, przeł. m. madeJ, Warszawa 2009, s. 60.

44 l. kołakowski, Bóg nam nic nie jest dłużny. Krótka uwaga o religii Pascala i duchu jansenizmu, przeł. i. kania, Kraków 1994, s. 9. Można przyjąć stanowisko bardziej skrajne, wyrażając — jak Whitehead — przekonanie, że cała filozofia europejska to przypisy do Platona. Zob. l. kołakowski, O co nas pytają wielcy filozofowie, Seria 1, Kraków 2004, s. 37.

specjalistyczna, tym pono cenniejsza. Czy rzeczywiście jest to trafna diagnoza?

Hannah Arendt45, wybitna uczennica Heideggera, pisała:

Będąc humanistami […] możemy — w warunkach wolności wznieść się ponad specjalistyczną wiedzę, którą wszyscy musimy sobie przyswajać i  aktualizować.

A zdołamy się wznieść ponad specjalizacje i wszelkie odmiany filisterstwa w tej mie-rze, w jakiej nauczymy się swobodnie przejawiać nasz smak. Wtedy będziemy już wie-dzieć, jak mamy odpowiedzieć na często powtarzane frazesy, że Platon czy któryś inny z wielkich autorów przeszłości został zdystansowany przez następców. Zrozumiemy bowiem, że jeśli nawet cała krytyka pod adresem Platona jest słuszna, to Platon i tak może być lepszym towarzyszem niż jego krytycy46.

Tu wtrącę trzy uwagi.

Pierwsza dotyczy podobieństw (i wzajemnego uzupełniania się) ról Platona (a także, jak się okaże — Arystotelesa) i Tukidydesa. Karl R. Popper przekonuje, że „[p]odobnie jak filozofom trudno się uwolnić od wpływu Platona, tak hi-storyków wiąże światopogląd Tukidydesa”47. To stwierdzenie o daleko idących konsekwencjach, wszak nie brak filozofów, którzy skłonni byli (są) sądzić, że cała filozofia europejska to tylko przypisy do Platona. O pozycji Tukidydesa wśród dziejopisów niepodobna myśleć z aż taką przesadą. Nawet mocne komplementy są tu zwykle tonowane. Jednocześnie nie brak autorów przekonanych, że

[p]isma […] Tukidydesa, który zastosował hipokratejski sposób myślenia do badań nad historią, wydają się nam mądrzejsze i bliższe aniżeli prace Platona czy Arystote-lesa. Odsłaniają one znaczenie tego, co konkretne, partykularne […], gdy tymczasem filozofowie są zawsze zajęci tym, co uniwersalne i typowe48.

Tu wtręt metodologiczny. Pisze Eric Voegelin:

Eidos lub idea to kombinacja symptomów, która charakteryzuje chorobę; kombi-nacja, która później (u Galena czy Aretusa) zaczęła być określana mianem syndromu, obrazu klinicznego. Terminologia została pierwotnie rozwinięta przez lekarzy joń-skich z V wieku przed Chrystusem, którzy podnieśli medycynę do rangi krytycznej umiejętności, episteme. Terminologia ta okazała się zatem równie użyteczna w opisie choroby społeczeństwa i rzeczywiście była używana w tym sensie, jak widzieliśmy u Tukidydesa w badaniu wielkiej Kinesis49.

45 No cóż, być może Heidegger był lichym filozofem, ale pewnie nie najgorszym nauczycielem — wszak to od niego uczyła się filozofii Hannah Arendt. Zob. k. łęcki, Intelektualiści a nihilizm, w: Od inteligencji do postinteligencji.

Wątpliwa hegemonia, red. p. kulas, p. Śpiewak, Warszawa 2018, s. 142.

46 h. arendT, Między czasem minionym a przyszłym. Osiem ćwiczeń z myśli politycznej, przeł. m. Godyń, w. madeJ, Warszawa 1994, s. 266.

47 k.r. popper, Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie…, s. 203.

48 w.h. auden, Starożytni i my, przeł. p. nowak, Warszawa 2017, s. 69.

49 e. voeGelin, Platon, przeł. a. leGuTko-dyBowska, Warszawa 2009, s. 154–155.

Niemniej, jak przekonuje Auden:

Państwo, Prawa, a  nawet Politykę należy czytać w  połączeniu z  Tukidydesem;

jedynie sytuacja politycznie tak beznadziejna jak ta, którą opisuje historyk, mogła spowodować u filozofów poszukujących natychmiastowego lekarstwa równocześnie radykalizm, zrywający całkowicie z przeszłością w dążeniu do ponownego stworzenia społeczeństwa ab initio, i patologiczny strach przed rozpadem i zmianą. Żyjąc w epo-ce podobnego zastoju na skalę światową, byliśmy świadkami wystąpienia podobnych symptomów zarówno na prawicy, jak i na lewicy, w epicentrum ekonomicznym i psy-chiatrycznym50.

Uwaga druga, bodaj istotniejsza.

Też o mądrości. Tu odwołam się do opinii wybitnego filozofa polityki Leo Straussa. Pisał on: „Kto […] osiągnął zrozumienie wojny peloponeskiej, osiągnął zarazem granice wszystkiego, co ludzkie. Osiągnął pełne zrozumienie ludzkich spraw”51. Ta uwaga nie brzmi dzisiaj znajomo, ale według mnie brzmi jednak przekonująco. Nie tylko według mnie rzecz jasna: „Kto odłoży Tukidydesa, a się-gnie po Rousseau, temu wyda się infantylny ów filozof, prawdy o starożytności szukający w żywotach pisanych dla pokrzepienia serc”52.

Uwaga trzecia wskazuje na znaczenie aspektu literackiego dzieła Tukidydesa.

Raymond Aron pisze:

Wojna peloponeska fascynuje nas wciąż z trzech powodów. Książka Tukidydesa, czyli uświadomienie sobie przez świadka, następcę, odległego obserwatora tego, co się wydarzyło, jest dla nas również pewnym szczytem: przez opowieść rozumiemy, jak Grecy myśleli, jak się rządzili, jak się zwalczali. Sama wojna, wystylizowana przez historyka, ma urodę dzieła umysłu, objaśnia wydarzenie za pomocą pojęć, nie gubiąc jego szczególności. Wreszcie wojna ma wielkość tragedii, której perypetie stale na nowo przeżywamy, chociaż znamy jej koniec53.

Niezwykle skądinąd ceniący dzieło Tukidydesa Arnold J. Toynbee zaznacza w swym Studium historii: „Tukidydes jest powszechnie uważany za pierwszego

50 w.h. auden, Grecy i my, w: tegoż, Ręka farbiarza i inne eseje, przeł. J. zieliński i in., Warszawa 1988, s. 435. Jak pisze Paweł Kłoczowski, intencja Arystotelesa jest historyczna: „Jeżeli chcemy poznać życie starożytnych miast- -państw, na przykład Aten lub Sparty, to Wojna peloponeska Tukidydesa będzie dla nas stokroć lepszym świadectwem niż Polityka Arystotelesa. […] Stagiryta obficie posługuje się materiałem historycznym, ale używa go dla celów filozoficznych”. p.  kłoczowski, Bitwa książek. Konfrontacja Arystotelesa z  nowożytną filozofią polityczną, Kraków 2007. Myśl ta wyrażana bywa na wiele sposobów: „Socjologia greckich polis, którą znajdziemy u Arystotelesa czy w pierwszej księdze Tukidydesa, dowodzi, że pod tym względem myślicieli greckich nie zawiodła przenikliwość”.

r. aron, Tukidydes i opowieść historyczna, przeł. W. dłuski, „Przegląd Polityczny” 2013, nr 121–122, s. 186.

51 l. sTrauss, Tukidydes albo o sensie historii politycznej, przeł. ł. sommer, „Przegląd Polityczny” 2007, nr 84, s. 162.

52 z. szpoTański, O wolności myślenia…, s. 142.

53 r. aron, Tukidydes i opowieść historyczna…, s. 184.

i jednego z największych, opierających się na poważnych faktach historyków, ale F.M. Cornford wykazał w Thucydides Mythistoricus, że całą prezentacją tematu rządzą u niego konwencje ówczesnej tragedii”54. Literatura naukowa (dotyczy to także nauk humanistycznych) i piękna to oczywiście dwa różne rodzaje dys-kursu. Jednak odwołując się do koncepcji takich teoretyków jak Northrop Frye i Hayden White, Peter Burke przekonuje, że

historycy konstruują swoje teksty historyczne podobnie do poetów, powieściopisarzy i dramatopisarzy, to znaczy rozwijając fabułę, której osnowę stanowią powtarzające się elementy, tzw. mythoi. Na przykład „komediowy mythos stanowił osnowę większości prac historycznych Rankego” w tym sensie, że pisząc o francuskiej czy angielskiej woj-nie domowej, zastosował strukturę trzyczęściowej komedii (lub tragikomedii), której fabuła ma początek w warunkach pozornego spokoju i rozwija się poprzez ujawnie-nie konfliktu aż do jego rozwiązania w postaci ustanowienia prawdziwie pokojowego porządku społecznego. Tak więc opis Rankego niewątpliwie zawierał elementy fikcji

historycy konstruują swoje teksty historyczne podobnie do poetów, powieściopisarzy i dramatopisarzy, to znaczy rozwijając fabułę, której osnowę stanowią powtarzające się elementy, tzw. mythoi. Na przykład „komediowy mythos stanowił osnowę większości prac historycznych Rankego” w tym sensie, że pisząc o francuskiej czy angielskiej woj-nie domowej, zastosował strukturę trzyczęściowej komedii (lub tragikomedii), której fabuła ma początek w warunkach pozornego spokoju i rozwija się poprzez ujawnie-nie konfliktu aż do jego rozwiązania w postaci ustanowienia prawdziwie pokojowego porządku społecznego. Tak więc opis Rankego niewątpliwie zawierał elementy fikcji