• Nie Znaleziono Wyników

Jak wspomnieliśmy, Persowie, przegrywając z Grekami w roku 490 p.n.e. — a dekadę później pod Salaminą i Platejami — przegrywali potyczki na krańcach swego imperium; ucierpiał nad tym przede wszystkim ich prestiż. Utrata presti-żu, choćby częściowa, ma jednak nie tylko symboliczne, ale i realne konsekwen-cje. Po świetnych zwycięstwach Greków nad Persami rozpoczęły się więc nie tylko starcia pomiędzy greckimi polis, ale także próby secesji prowincji perskiego imperium. Nie bez udziału Greków — w konflikcie spowodowanym przez usiłu-jący oderwać się od Persji Egipt udział brali greccy hoplici w roli najemników33:

Libijczyk Inaros, syn Psammetycha, król Libijczyków sąsiadujących z  Egiptem, wyruszywszy z Marei leżącej powyżej Faros, oderwał większą część Egiptu od kró-la Artokserksesa i sam objąwszy panowanie, sprowadził Ateńczyków. Znajdowali się oni właśnie koło Cypru w sile dwustu okrętów własnych i sprzymierzonych. Opuścili Cypr i przybyli na wezwanie Inarosa. Wpłynąwszy z morza do Nilu, opanowali rzekę i dwie trzecie miasta Memfis, tocząc wojnę przeciw trzeciej części zwanej Białym Mu-rem, gdzie schronili się Persowie, Medowie i ci Egipcjanie, którzy nie przyłączyli się do buntu przeciw królowi (Tukidydes I, s. 66).

33 Nie pierwszy, nie ostatni występowali w takiej roli. Najsłynniejsza wyprawa greckich kondotierów miała miejsce trzy lata po zakończeniu wojny peloponeskiej i opisana została przez Ksenofonta. Zob. ksenofonT, Wyprawa Cyrusa, przeł. W. madyda, Warszawa 2003. Tej wyprawie greckiej legii cudzoziemskiej poświęcił wiersz Zbigniew Herbert (z. herBerT, Anabaza, w: tegoż, Poezje, Warszawa 1998, s. 485). Niezwykle ciekawą analizę tego wiersza przedstawił filozof Mirosław Tyl (zob. m. Tyl, Lekcja greki: o wierszu „Anabaza” z tomu „Raport z oblężonego miasta”, w: Gąszcz srebrnych liści, interpretacje wierszy Zbigniewa Herberta, red. J.m. ruszar, Kraków 2015, s. 117–129).

Następowała krystalizacja głównej osi przyszłego konfliktu. Pisze Tukidydes:

Inna część ateńskiej floty, wylądowawszy w Haliadzie, stoczyła bitwę z Koryntyj-czykami i  Epidauryjz Koryntyj-czykami, w  której zwycięstwo odnieśli Koryntyjczycy. Później jednak Ateńczycy rozgromili flotę peloponeską koło Kekryfalei. W wojnie zaś, która później wybuchła między Ateńczykami i Ajginetami, doszło między obiema stronami i ich sprzymierzeńcami do wielkiej bitwy morskiej koło Ajginy. Ateńczycy, odniósł-szy zwycięstwo i zabrawodniósł-szy Ajginetom siedemdziesiąt okrętów, wylądowali na wyspie i  pod wodzą Leokratesa, syna Strojbosa, oblegali miasto. Wtedy Lacedemończycy, chcąc pomóc Ajginetom, przeprawili na wyspę trzystu hoplitów, którzy przedtem pomagali Epidauryjczykom i Koryntyjczykom; Koryntyjczycy zaś opanowali szczy-ty Geranei i razem ze sprzymierzeńcami zeszli do kraju megaryjskiego. Liczyli oni na to, że Ateńczycy nie będą mogli pomóc Megaryjczykom, wobec tego, że znaczne siły ateńskie zajęte były na Ajginie i w Egipcie, a jeśliby nawet przyszli z pomocą, to będą musieli opuścić Ajginę. Ateńczycy jednak nie ruszyli swego wojska na Ajginie;

najstarsze natomiast i  najmłodsze roczniki, które pozostały w  Atenach, wyruszają pod wodzą Mironidesa i przybywają do Megary. Po nierozstrzygniętej bitwie z Ko-ryntyjczykami obie strony walczące rozdzieliły się i ani jedna, ani druga nie uważała się za zwyciężoną. Ateńczycy jednak — oni bowiem raczej byli górą — po odejściu Koryntyjczyków postawili pomnik zwycięstwa. Koryntyjczycy, łajani przez starców pozostałych w mieście, przygotowywali się mniej więcej przez dwanaście dni, następ-nie powrócili na miejsce bitwy i zaczęli równastęp-nież stawiać pomnik. Wówczas Ateńczycy wypadłszy z Megary zabili tych, którzy stawiali pomnik, a z pozostałymi stoczyli bój i zwyciężyli.

Koryntyjczycy wycofywali się, lecz pewna ich część, naciskana przez Ateńczyków, zmyliwszy drogę, wpadła na jakiś grunt prywatny, otoczony wielkim rowem, skąd nie było wyjścia. Ateńczycy w lot zablokowali wejście hoplitami, ustawili dokoła lekko-zbrojnych i zatłukli kamieniami wszystkich, którzy byli w środku. Był to wielki cios dla Koryntyjczyków. Jednakże główna część ich wojska powróciła do domu.

W tym samym czasie zaczęli Ateńczycy budować długie mury ku morzu do Fa-leronu i Pireusu. Kiedy zaś Fokejczycy wyprawili się przeciwko Dorydzie, będącej krajem macierzystym Lacedemończyków, i  przeciwko miastom Bojon, Kitynion i Eryneos, i zajęli jedno z tych miasteczek, Lacedemończycy pod wodzą Nikomede-sa, syna Kleombrota, który sprawował dowództwo w zastępstwie małoletniego króla Plejstoanaksa, syna Pauzaniasa, wyruszyli na pomoc Dorom w sile tysiąca pięciuset własnych hoplitów i dziesięciu tysięcy sprzymierzeńców. Zmusiwszy Fokejczyków do kapitulacji i oddania miasta, myśleli o powrocie do domu. Nie było to łatwe. Jeśliby bowiem chcieli przeprawić się drogą morską przez Zatokę Krysajską, to można się było spodziewać, że Ateńczycy, opłynąwszy Peloponez, zechcą im w tym przeszko-dzić, przemarsz zaś przez Geraneję nie wydawał się im bezpieczny, gdyż Megara i Pe-gaj były w rękach Ateńczyków, którzy — jak słyszeli Lacedemończycy — zamierzali im także tutaj zastąpić drogę. Postanowili więc zaczekać w Beocji i zastanowić się, jak najbezpieczniej przedostać się do domu (Tukidydes I, s. 67).

Nie ulegajmy jednak złudzeniu, że wrogość pomiędzy Spartą a Atenami two-rzyła granice nie do przekroczenia pomiędzy obywatelami dwu kandydatów

na hegemona Grecji. Szczególnie w otwartych Atenach nietrudno było znaleźć zwolenników rozwiązań sprzecznych z filozofią tej polis: „Z drugiej strony nie-którzy obywatele ateńscy chcieli potajemnie sprowadzić ich [Spartan] do Aten, aby z ich pomocą obalić ustrój demokratyczny i położyć kres budowie długich murów” (Tukidydes I, s. 67). Niemniej wojna toczyła się dalej:

Ateńczycy wyruszyli jednak przeciw Lacedemończykom do Beocji z całą swą siłą zbrojną, a mieli jeszcze tysiąc Argiwczyków i kontyngenty wojskowe innych sprzy-mierzeńców, razem czternaście tysięcy. Wyprawę tę podjęli Ateńczycy, widząc, że La-cedemończycy nie mają drogi powrotnej do domu; podejrzewali ich również o plany obalenia demokracji. Zgodnie z układem przymierza przybyła także jazda tessalska, ale podczas akcji przeszła na stronę Lacedemończyków.

W krwawej bitwie pod Tanagrą w Beocji zwyciężyli Lacedemończycy i ich sprzy-mierzeńcy. Przybywszy do Megarydy i zniszczywszy tamtejsze plantacje, powrócili do domu przez Geraneję i Międzymorze Korynckie. Ateńczycy natomiast w sześćdziesiąt dwa dni po bitwie tanagryjskiej wyprawili się do Beocji pod dowództwem Mironide-sa, pokonali Beotów w bitwie pod Ojnofitami i zawładnęli Beocją i Fokidą. Zburzyli mury Tanagry, wzięli od Lokrów Opunckich stu najbogatszych obywateli jako zakład-ników i ukończyli budowę długich murów w Atenach. Potem i Ajgineci poddali się Ateńczykom, zburzyli swe mury, wydali okręty i zobowiązali się na przyszłość płacić daninę w  ustalonej wysokości. Ponadto Ateńczycy opłynęli Peloponez pod wodzą Tolmidesa, syna Tolmajosa, spalili warsztaty okrętowe Lacedemończyków, zdobyli Chalkis będące własnością Koryntu i wylądowawszy w kraju sykiońskim, zwyciężyli Sykiończyków (Tukidydes I, s. 67–68).

Tyle że wojna peloponeska (nie tylko pierwsza, ale i druga) toczy się także na obrzeżach świata greckiego i wydarzenia, które mają tam miejsce, wywierają wpływ na rozstrzygnięcia wewnątrz Hellady. Nie tylko wydarzenia, także pró-by egzotycznych, wydawałopró-by się, sojuszy (jak próba najęcia Lacedemończyków przez Persów do walki z Atenami).

Pisze Tukidydes:

Ci zaś Ateńczycy i ich sprzymierzeńcy, którzy byli w Egipcie, dalej prowadzili woj-nę. Zmienne były jej koleje. Z początku nad Egiptem panowali Ateńczycy. Wobec tego król perski posyła Persa Megabadzosa do Lacedemonu z pieniędzmi, ażeby nakłonić Peloponezyjczyków do napadu na Attykę i w ten sposób odciągnąć Ateńczyków od Egiptu. Kiedy jednak Megabadzos nie dopiął celu i na darmo zużył fundusze, powró-cił z resztą pieniędzy do Azji. Wówczas król wysyła Persa Megabidzosa, syna Dzo-pirosa, na czele wielkiej armii do Egiptu. Ten zwyciężył w bitwie lądowej Egipcjan i ich sprzymierzeńców, Greków wypędził z Memfisu i w końcu zamknął na wyspie Prozopitis; oblegał ich tam przez rok i sześć miesięcy, aż osuszywszy kanał i skiero-wawszy bieg wody w inną stronę, doprowadził do tego, że okręty ateńskie osiadły na dnie; przyłączywszy w ten sposób większą część wyspy do lądu stałego, dostał się na nią pieszo i zdobył ją.

Tak więc po sześcioletniej wojnie przedsięwzięcia Hellenów skończyły się niepo-wodzeniem. Z wielkiej ich liczby jedynie garstka się uratowała, maszerując przez Libię

do Kireny, reszta zaś zginęła. Egipt wrócił znowu pod panowanie perskie z wyjąt-kiem okolic błotnistych, gdzie rządził król Amirtajos. Nie mogli go Persowie dosię-gnąć, częściowo z powodu wielkich błot, które go chroniły, częściowo zaś dlatego, że mieszkańcy tych stron są najdzielniejsi ze wszystkich Egipcjan. Libijskiego zaś króla, Inarosa, który całe to powstanie egipskie wywołał, wydanego zdradą, ukrzyżowano.

Pięćdziesiąt trójrzędowców ateńskich i sprzymierzonych, które płynęły do Egiptu dla wymiany walczących tam wojsk, przybiło do lądu przy Mendezyjskim ramieniu Nilu, nie wiedząc nic o tym, co się stało. Piechota nieprzyjacielska zaatakowała ich od lądu, a flota fenicka od morza. Zniszczono Ateńczykom wiele okrętów, tylko nielicznym udało się uciec. W ten sposób zakończyła się wielka wyprawa Ateńczyków i sprzymie-rzeńców do Egiptu (Tukidydes I, s. 68).

Dalszy przebieg tego konfliktu to istna mozaika wojennych celów oraz nie tylko dość egzotycznie wyglądających, ale i często zmienianych sojuszy:

Emigrant tessalski Orestes, syn Echekratydesa, króla tessalskiego, namówił Ateń-czyków, żeby go z powrotem sprowadzili do Tessalii. Ateńczycy z pomocą Beotów i Fokejczyków, którzy byli ich sprzymierzeńcami, wyruszyli przeciw Farsalos w Tes-salii. Kraj ten opanowali o tyle, o ile — niepokojeni przez jazdę tessalską — mogli się oddalić od obozu; miasta Farsalos jednak nie zajęli i nie osiągnąwszy żadnego z celów, dla których wyprawę podjęli, wrócili do domu z Orestesem. Niedługo potem tysiąc Ateńczyków, wsiadłszy na okręty w Pegaj, będących wówczas w rękach ateńskich, popłynęło pod wodzą Peryklesa, syna Ksantypposa, do Sykionu i wyszedłszy na ląd, zwyciężyło Sykiończyków, którzy stawili im opór. Wziąwszy zaraz ze sobą Achajów i przepłynąwszy na drugą stronę do Akarnanii, wyprawili się przeciw Ojniadom i oblegali to miasto, lecz go nie zajęli i wrócili do domu (Tukidydes I, s. 68–69).

Rozejm — a nawet trwały pokój — wydawał się naturalnym rozwiązaniem dla umęczonej wojną (która nie przynosiła jednoznacznych rozstrzygnięć) Hellady.

I do rozejmu doszło, acz nie wszyscy byli wojną tak zmęczeni, jak mogło się wy-dawać. Oddajmy głos Tukidydesowi:

W trzy lata później doszło do pięcioletniego rozejmu między Peloponezyjczykami i Ateńczykami. Ateńczycy wstrzymali się wówczas od wojny z Hellenami, wyruszyli natomiast na Cypr pod wodzą Kimona w sile dwustu okrętów własnych i sprzymie-rzonych. Z tych okrętów sześćdziesiąt popłynęło do Egiptu na wezwanie Amirtajo-sa, króla kraju błotnistego, reszta zaś oblegała Kition. Śmierć Kimona i głód zmusiły ich do wycofania się spod Kition. Płynąc na wysokości Salaminy cypryjskiej, stoczyli równocześnie bitwę morską i lądową z Fenicjanami i Kilikijczykami. Odniósłszy zwy-cięstwo na lądzie i na morzu, powrócili do domu, a z nimi także okręty wysłane kiedyś do Egiptu (Tukidydes I, s. 69).

Pomiędzy protagonistami konfliktu pojawiały się zresztą punkty zapalne, tyle że ci załatwiali je — powiedzmy — per procura: „Potem Lacedemończycy

wypra-wili się na tak zwaną świętą wojnę, opanowali świątynię delficką i oddali ją Del-fijczykom. Po ich odejściu przyszli z kolei Ateńczycy, zdobyli świątynię i oddali ją Fokejczykom” (Tukidydes I, s. 69).

Konflikt zwany pierwszą wojną peloponeską to nie tylko wojna Peloponezu z Attyką — obejmował on całą Helladę:

W jakiś czas potem emigranci beoccy opanowali Orchomenos, Cheroneję i nie-które inne miejscowości w Beocji. Wobec tego Ateńczycy wyprawili się przeciw tym miastom, uważając je za nieprzyjacielskie. Ich wojsko składało się z tysiąca ateńskich hoplitów i z kontyngentu sprzymierzeńców pod wodzą Tolmidesa, syna Tolmajosa.

Zdobywszy Cheroneję i  osadziwszy tam załogę, ruszyli w  drogę powrotną. Pod-czas marszu napadli na nich pod Koroneją emigranci beoccy, a z nimi Lokrowie, emigranci eubejscy, i wszyscy inni o podobnych zapatrywaniach politycznych. Po zwycięskiej bitwie część Ateńczyków wymordowali, część wzięli do niewoli. Ateń-czycy opuścili całą Beocję, jednakże na podstawie układu dostali jeńców z powro-tem. Emigranci beoccy powrócili, a wszyscy inni również odzyskali niezawisłość (Tukidydes I, s. 69).

Wreszcie bitnych i ambitnych Ateńczyków opuściło i szczęście, i sojusznicy:

Niedługo potem Eubea oderwała się od Ateńczyków, a kiedy Perykles przeprawił się już z wojskiem na wyspę, doniesiono mu, że Megara też się oderwała, Pelopone-zyjczycy zamierzają wpaść do Attyki, a Megaryjczycy wymordowali załogę ateńską prócz tych, którym się udało zbiec do Nizai. Megaryjczycy zaś oderwali się, sprowa-dziwszy Koryntyjczyków, Sykiończyków i Epidauryjczyków. Perykles wycofał szybko wojsko z Eubei. Peloponezyjczycy wpadłszy do Eleuzis i Trio w Attyce, pustoszyli kraj pod wodzą Plejstoanaksa, syna Pauzaniasa; nie posunęli się jednak dalej i wrócili do domu. Wtedy Ateńczycy pod wodzą Peryklesa powtórnie przeprawili się na Eubeę i podbili całą wyspę; w miastach eubejskich uregulowali stosunki drogą układu, jedy-nie Hestiaję wysiedlili i kraj sobie zabrali (Tukidydes I, s. 69–70).

Wydawało się zatem, że czas na pokój. I pokój zawarto, tyle że okazał się on ledwie rozejmem.