• Nie Znaleziono Wyników

Akcja charytatywna Celestyny Działyńskiej z 1848 roku

Jednym z istotniejszych aspektów ziemiańskiej obecności w XiX-wiecznym mieście, w tym także w Poznaniu, była podejmowana przez przedstawicieli tego środowiska aktywność charytatywna, w którą angażowały się zwłaszcza kobiety.

Jak bowiem pisano w  1884 roku w  poznańskim „Dwutygodniku dla kobiet”:

„społeczeństwo, w którem się dobroczynność rozwija, gdzie jeden obywatel na drugiego, młodzież na opiekę starszych, ubodzy na miłosierne wsparcie, a insty-tucye społeczne na pomoc ogółu liczyć mogą – jest społeczeństwem mądrem i sil-nem, zdolnem niejedne pokonać burze, niejedne złowrogie odeprzeć sidła”1. od początku XiX wieku szeroko pojęta dobroczynność przeszła transformację: obok organizacji okazjonalnych wystaw czy balów starano się skupić na działalności, której skutki byłyby długofalowe. zgodnie z tą myślą w miastach organizowano nowoczesne towarzystwa dobroczynne, których spiritus movens były ziemianki i  arystokratki. Jedną z  pierwszych tego typu organizacji założyła w  1814 roku w Warszawie zofia zamoyska.

Działalność dobroczynna kobiet na ziemiach polskich w  XiX  wieku była w  dużej mierze rezultatem zachodzących przemian cywilizacyjnych: szybkiego wzrostu liczby ludności miast i powstawania skupisk nędzy. Jak zauważa Elżbieta Mazur, nie bez znaczenia dla aktywizacji kobiet na polu dobroczynności był brak suwerenności politycznej i kulturowej ziem polskich. Przy nikłym zainteresowa-niu państw zaborczych sprawą ubóstwa mieszkańców byłej Rzeczpospolitej auto-matycznie wzrastał zakres obowiązków filantropijnych, traktowanych jako powin-ność patriotyczna2. z kolei tomasz Kargol zaznacza, że dobroczynna działalność ziemianek była jedyną formą aktywności społecznej, w  której kobiety mogły wykazywać się organizacyjnymi zdolnościami, współpracować z  mężczyznami i  przełamywać gorset ówczesnych uprzedzeń, który ograniczał miejsce kobiety do rodziny i domu. ofiarność publiczna pań miała być początkiem ich równo- uprawnienia i emancypacji3. Warto przy tym zwrócić uwagę, że zaangażowania

1 teja, Dobroczynność, „Dwutygodnik dla kobiet. Pismo beletrystyczne i naukowe” 1884, nr 22, s. 253–254.

2 E. Mazur, Ku aktywności w życiu publicznym – kobiety w organizacjach dobroczynnych [w:] Działaczki społeczne, feministki, obywatelki: samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku (na tle porównawczym), t. 1, red. a. Janiak-Jasińska, K. sierakowska, a. szwarc, Warszawa 2008, s. 379.

3 t. Kargol, Rola ziemianek w  powstaniu oraz działalności instytucji opieki społecznej i  dobroczynności publicznej Lublina, Warszawy i Krakowa [w:] Ziemiaństwo na Lubelszczyźnie III. Panie z dworów i pałaców.

Materiały III sesji naukowej zorganizowanej w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce 11–13 października 2006, t. 2, red. H. Łaszkiewicz, Lublin 2007, s. 184.

charytatywne były tradycyjnym elementem etosu kobiet ze „sfer wyższych”, zgod-nie z zasadą noblesse oblige (łac. szlachectwo zobowiązuje) i respektowanym w tym środowisku chrześcijańskim systemem wartości. szukając z kolei indywidualnej motywacji podejmowanych dzieł miłosierdzia, nie można przeoczyć roli wycho-wania i wynoszonych z domu wzorców, co doskonale widać na przykładzie córek wspomnianej wyżej założycielki warszawskiego towarzystwa dobroczynnego zofii zamoyskiej. Jak wspominała jedna z nich, Jadwiga sapieżyna, wychowywane były surowo i skromnie: „Wszystko co najgorsze to zawsze było dla nas. najgorszy sta-roświecki powóz, najgorsze konie, najmniej pokaźny stangret, wywozili panienki na przechadzkę pieszą za miasto. Ubrane z najsurowszą oszczędnością – jadały z  nauczycielką przy nader skromnym stole i  uczyć się musiały nieskończenie długo o Medach i Persach, póki z dala je dolatywały dźwięki muzyki balowej lub turkot zajeżdżających lub odjeżdżających powozów”4. Drugą stroną tego progra-mowego samoograniczania była aktywność charytatywna, którą wzorem matki – rozwijały w swym dorosłym życiu jej córki. Jadwiga sapieżyna stanęła na czele

4 siostrę swojej matki cytuje J. zamoyska, Jadwiga Zamoyska w domu rodzinnym i na emigracji. Wspomnień część 1, red. E. Bątkiewicz, M. Biniaś-szkopek, Poznań 2013, s. 23.

1. Ustawy towarzystwa Pań Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, Poznań 1894, ze zb. Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej (dalej: WBC)

lwowskiego towarzystwa św. Wincentego à Paulo, a  druga z  nich – Celestyna, która w 1825 roku wyszła za tytusa Działyńskiego, kontynuowała dzieło pomocy najuboższym na gruncie poznańskim.

Pierwszą samodzielną aktywność dobroczynną Celestyna Działyńska podjęła w galicyjskich oleszycach – posiadłości, w której Działyńscy osiedli po nałożeniu sekwestru na majątek kórnicki, co było karą za udział tytusa w powstaniu listopa-dowym. W  Galicji Działyńska zakładała ochronki dla dzieci, w  których często także sama nauczała5. Prowadzenie zajęć utrudniały jednak władze austriac- kie, które zamykały ośrodki prowadzone przez Działyńską: „Rząd austriacki, przeciwny oświacie ludu, często zamykał jej te ochronki, lecz niestrudzona Pani Działyńska otwierała ochronę w  innej miejscowości ze swoich dóbr”6. tytus  Działyński żartował wówczas z  żony, że będzie jedyną szlachcianką, która posiada więcej szkółek niż karczm. Po powrocie do Poznania Celestyna Działyńska powołała do życia towarzystwo Dobroczynności Dam Polskich. nowo utworzone stowarzyszenie postawiło sobie za cel pomoc najbiedniejszym miesz-kańcom miasta, a  jego fundusze tworzyły głównie składki członkowskie. Panie zaangażowane w jego działalność dzieliły się na Matki i podlegające im siostry.

5 specjalnie dla nauczania dzieci w oleszycach Działyńska sprowadziła z anglii pomoce naukowe, a całość nauki odbywała się według nowej wówczas metody Lancastera, która polegała na wzajemnym naucza-niu – zdolniejsze dzieci po opanowaniu materiału miały za zadanie pomagać tym, którym nauka sprawiała trudność. Po powrocie do Wielkopolski Działyńska wykorzystywała ów sposób w szkółkach zakładanych na terenie Poznania (J. zamoyska, dz. cyt., s. 61.).

6 Materiały biograficzne tytusa i Celestyny Działyńskich, Biblioteka Kórnicka Pan, sygn. BK 7286, k. 300.

2. Kwit Towarzystwa Pań Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo na bochenek chleba, ze zb. WBC

na  czele organizacji stała Matka starsza – funkcję tę pełniła sama Działyńska.

osoby, które pomagały siostrom, określano w  statucie jako Córki. zadaniem sióstr i  Córek było odwiedzanie ubogich mieszkańców miasta w  ich domach.

W statucie towarzystwa wyraźnie bowiem podkreślano, że pomiędzy dającymi a odbierającymi nie powinno być żadnych pośredników: „Jałmużna ma przejść z ręki do ręki, bo wtedy serce do serca przemówi”. Miasto podzielono wówczas na okręgi, które były zgodne z propozycją towarzystwa ku Wspieraniu Ubogich i Biednych, które w 1845 roku powołał Karol Marcinkowski. za każdy okręg odpo-wiadała jedna z sióstr. siostry dysponowały dwiema książeczkami: w jednej z nich wpisywały dane osób ubogich, które były pod ich opieką, w  drugiej natomiast zarządzająca nimi Matka odnotowywała wydane im rzeczy (w  głównej mierze ubrania i jedzenie). towarzystwo prowadziło własną kartotekę, w której uwzględ-niano nazwiska ubiegających się o pomoc7.

W 1853 roku Celestyna Działyńska przekształciła podupadające towarzystwo Dobroczynności Dam Polskich w towarzystwo Pań Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo. objęła też funkcję prezydentki, którą pełniła do 1870 roku. i o ile w przy-padku towarzystwa Dobroczynności wszystkie panie były zobowiązane do odwiedzin w domach ubogich i niesienia bezpośredniej pomocy, o tyle w przy-padku towarzystwa św. Wincentego à Paulo członkinie dzieliły się na „datkujące”

i „odwiedzające” W pierwszym roku działalności towarzystwo liczyło 44 człon-kinie, z czego 15 odwiedzało chorych, natomiast 29 wspierało je finansowo. Po roku pod opieką stowarzyszenia znajdowało się 113 dzieci (w założonej ochronce) i  40 dziewcząt (w  szwalni). towarzystwo zajmowało się 468 rodzinami, które w sumie odwiedzono 1925 razy. zaangażowanie organizacji w pomoc najuboż-szym zauważył m.in. arcybiskup Leon Przyłuski, który docenił, że „w tak krót-kim czasie istnienia (bo dopiero rocznego) stowarzyszenie tyle błogich wydało owoców”8. Warto podkreślić, że za swoją działalność dobroczynną Działyńska już w 1846 roku została mianowana przez generała sióstr miłosierdzia członkinią tego zgromadzenia9.

Marceli Motty, opisując mieszkańców pałacu przy starym Rynku, tak pisał o Działyńskiej: „o przepych lub ozdobność w ubiorze, występowaniu i otacza-jących ją przedmiotach, nawet o  wygody nie dbała wcale […]. natomiast nie szczędziła wydatków, gdy szło o dobro publiczne, o interes kościoła, o biednych i podupadłych. ileż to kalek, starców, wdów i sierot, tak w dobrach męża, jako i w mieście wspierała przez całe lata! Miała nawet w domu obok siebie zawsze jakąś biedotę. Pod tym względem Poznań wiele jej zawdzięcza, ona bowiem pierwsza, ile mi wiadomo, rozbudziła u nas ducha dobroczynności i dała początek zakła-dom, których wpływ dotychczas zbawienny”10. W podobnym tonie charakteryzo-wano Działyńską w czasopiśmie „Kłosy”, przypominając, że mieszkańcy Poznania

7 szerzej na ten temat zob. a. Łysakowska, Działalność poznańskiego Towarzystwa Dobroczynności Dam Polskich (w druku).

8 Żeńskie stowarzyszenie miłosierne św. Wincentego à Paulo, „Przegląd Poznański” 1854, t. XViii, s. 561–562.

9 anna z Działyńskich Potocka, Mój Pamiętnik, oprac. a. Jastrzębski, Poznań 1973, s. 419.

10 M. Motty, Przechadzki po mieście, t. i, oprac. z. Grot, przypisy przeredagował i uzupełnił W. Molik, Poznań 1999, s. 26.

widywali ją codziennie „dążącą z  córkami do świątyń pańskich”, a  następnie odwiedzającą ubogich i chorych, którzy zamieszkiwali najbiedniejsze części mia-sta: Śródkę i Chwaliszewo11.

Celestyna Działyńska, podobnie jak jej matka, wychowała swoje córki tak, aby w przyszłości aktywnie działały na polu dobroczynności. anna Potocka odno-towała, że „jasnym promyczkiem” w jej dziecięcym życiu było pomaganie ubo-gim i  potrzebującym. Jej matka jako działaczka towarzystwa Pań Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo odwiedzała wszak w domach najbiedniejszych obywa-teli miasta i zdarzało się, że do tych, których już znała, posyłała właśnie annę z opiekunką. Potocka dumnie pisała, że jako dziecko miała „chorych na Górczynie nawet, a  najwięcej na Półwiejskiej ulicy”12. Jej siostra Elżbieta, już po śmierci Celestyny, była przewodniczącą założonej przez matkę organizacji.

znamiennym pozostaje fakt, że podczas wielu lat działalności dobroczynnej Działyńska stosowała pewne sztywne zasady, które były kluczowe dla prowadze-nia tego typu aktywności. Przede wszystkim starała się potwierdzać tożsamość osoby proszącej. najczęstszą formą pomocy były dary złożone z ubrań lub arty-kuły spożywcze. Udzielała pożyczek, które miały być wykorzystywane dla otwo-rzenia własnej działalności etc. Jednocześnie niezwykle krytycznie zapatrywała się na bezpośrednie zaangażowanie w żywienie i ubieranie ubogich dzieci – miało to być szkodliwe, ponieważ odbierało rodzicom wdzięczność i przywiązanie dzieci13. W  założonym przez towarzystwo Domu św. Józefa panowała zasada, zgodnie z którą przebywające w ochronce dzieci otrzymywały niezbędne rzeczy i jedzenie za pośrednictwem rodziców; w przypadku braku środków finansowych otrzymy-wali oni na ten cel pieniądze.

Działyńską charakteryzowała różnorodność aktywności i sposobów realizo-wania postawionych sobie celów. W sali Czerwonej Pałacu Działyńskich często odbywały się wykłady, z  których dochód przeznaczony był na potrzebujących.

oprócz zakładanych przez siebie towarzystw, w których wspierały ją m.in. izabela z Brzostowskich Mycielska, antonina z Gajewskich Broel-Plater, anna Grudzińska czy antonina Chłapowska, Działyńska organizowała doraźne akcje charytatywne.

najczęściej były one odpowiedzią na klęski żywiołowe przetaczające się przez XiX-wieczny Poznań. Jej córka, anna Potocka, przypomina w swoim pamiętniku powódź, w czasie której „Warta tak wylała, że po Bernardyńskim placu jeździli łódkami, dom sióstr Miłosierdzia był zalany”14. Poszkodowani mogli wówczas znaleźć schronienie w Pałacu Działyńskich. Potocka pisała po latach: „Pamiętam, jak im przynoszono jedzenie w ogromnym kotle, niesionym na drągach; jak moja Matka to jedzenie na miskach rozdawała; pamiętam pacierz wieczorny wspólny, po którym Matka moja czytała coś o poddaniu się woli Bożej w nieszczęściu, które to czytanie często płaczem i łkaniem przerywane było. tak samo goszczono u nas pogorzelców, gdy się Śródka spaliła. W ten sam sposób w wigilię wielkich odpu-stów, mianowicie Bożego Ciała i Świętego Piotra i Pawła, goszczono pielgrzymów

11„Kłosy. Czasopismo ilustrowane tygodniowe”, Biblioteka Kórnicka Pan, BK 7286, k. 312–319.

12 anna z Działyńskich Potocka, dz. cyt., s. 49.

13 notatki różne o dobroczynnych zakładach, Biblioteka Kórnicka Pan, sygn. BK 7504.

14 najprawdopodobniej chodziło o powódź z 1850 r.

ze wsi; całe wielkie schody pełne były ludzi śpiących. tak samo w czasie jarmar-ków wełnianych: sienie, schody, wozownia, wszystko zapełnione było workami i balami”15.

szczególny czas dla rozwinięcia przez Celestynę Działyńską akcji pomocy dla potrzebujących przyniosła wielkopolska odsłona Wiosny Ludów, co należy do najmniej rozpoznanych aspektów tego burzliwego okresu. Działyńska skądinąd zawsze otaczała opieką powstańców oraz weteranów. Jeszcze w 1830 roku poma-gała w  Warszawie siostrze tytusa, Klaudynie Potockiej w  organizacji pomocy dla rannych. Podczas powstania styczniowego Pałac Działyńskich przemienił się w magazyn rzeczy niezbędnych powstańcom – zachęceni przez Celestynę kupcy przynosili płótna, rękawice, filcowe buty czy cygara i wódkę. Wieczorami sama Działyńska przygotowywała dla powstańców ubrania, szarpie i bandaże dla ran-nych16. Warto zwrócić także uwagę, że hrabina pomagała nie tylko społeczności polskiej – w 1871 roku przygotowywała pomoc dla jeńców francuskich, którzy po wojnie francusko-pruskiej znaleźli się w Poznaniu. na ich pięciomiesięczne stoło-wanie przeznaczyła w sumie 193 talary17. Po śmierci Działyńskiej w 1883 roku w prasie informowano, że jeszcze 24 godziny przed śmiercią hrabina kazała posłać pieniądze dla weterana polskich powstań, by ten mógł odbyć wyjazd do wód18.

W 1848 roku Działyńska zorganizowała jedną ze swych największych akcji cha-rytatywnych, która objęła pomocą powstańców osadzonych w poznańskiej twier-dzy po bitwach pod Książem, Miłosławiem i sokołowem. Co ciekawe, Działyńscy z  ostrożnością podchodzili do wypadków 1848 roku. Jak zauważa stanisław K. Potocki, wynikało to z wcześniejszych doświadczeń. Działyński był wszak świad-kiem rabacji galicyjskiej i żywił obawy, aby uzbrojone masy ludowe, zwiedzione w swych nadziejach, nie zostały skierowane przeciwko szlachcie. Wierzył jednak w wybuch wojny prusko-rosyjskiej, dlatego też zdecydował się na objęcie funk-cji organizatora jazdy w powiecie poznańskim, a także udostępnił swój poznański pałac na siedzibę Wojennego Komitetu narodowego oraz biuro werbunkowe19. W tym czasie Celestyna pomagała mężowi w pisaniu listów i memoriałów, na bie-żąco też informowała o sytuacji w Wielkopolsce swojego wuja – adama Jerzego Czartoryskiego oraz braci: Władysława i Jana20. Śledziła także działalność kobie-cego komitetu, na który żaliła się temu ostatniemu: „a babski komitet to już ten i dziś jeszcze wart by rózg za swoje ciągłe działanie. Wzięły panie pod opiekę szpi-tale wojskowe, ale to nie dla miłości chrześcijańskiej, nie z poświęcenia dla ludzko-ści choćby filantropicznej, ale dla zepsucia i zbałamucenia ludu naszego, niejedna do rzezi po prostu zachęcała, za wzór ciągle im przedstawiając Galicję. Urzędnicy pruscy, jak austriaccy, im w tym pomagają. oj, bieda nam, straszna bieda”21.

15 anna z Działyńskich Potocka, dz. cyt., s. 12–13.

16 tamże, s. 57.

17 Materiały biograficzne tytusa i Celestyny Działyńskich, Biblioteka Kórnicka Pan, sygn. BK 7286, k. 302.

18 Relacja z uroczystości pogrzebowych Gryzeldy Celestyny z zamoyskich Działyńskiej, sygn. BK 7286, k. 306.

19s.K. Potocki, Wydarzenia 1848 r. w Poznańskiem w świetle listów i relacji Działyńskich, „Pamiętnik Biblio-teki Kórnickiej” 1987, z. 22, s. 230.

20 tamże, s. 229–260.

21List Celestyny Działyńskiej do Jana Zamoyskiego, Biblioteka Kórnicka Pan, sygn. 7336, k. 557–560.

Komitet, który tak krytykowała Działyńska, opiekował się lazaretami woj-skowymi i  składał się głównie z  pań o  poglądach zbliżonych do towarzystwa Demokratycznego Polskiego, a  znaczącą rolę odgrywała w  nim Bibianna Moraczewska. Działalność Celestyny skupiła się jednak nie na chorych w lazare-tach, lecz na więźniach. Już od kwietnia 1848 roku Działyńska starała się reagować na prośby o wsparcie pieniężne lub rzeczowe dla poszkodowanych w wyniku walk.

apogeum jej działalności przypadło na maj i czerwiec tegoż roku. Warto przy tym zauważyć, że od początku maja do połowy czerwca więźniem Fortu Winiary był sam tytus Działyński22. W swoich listach informował on żonę o stanie współwięź-niów. Już w pierwszym prosił ją m.in., aby „posłać chloroforu dla ciężko rannych do szpitalów”23.

Pieniądze, które przeznaczono na pomoc osadzonym w twierdzy, zbierano na kwestach. Przykładowo w czerwcu 1848 roku przeprowadzono zbiórkę na pie-czywo, która do końca tego miesiąca przyniosła ponad 146 zł. Kupiono wówczas także kawę i mleko24. Proszono zresztą nie tylko o pieniądze, ale także o konkretne rzeczy: ubrania czy artykuły żywnościowe. Mieszkańcy Poznania chętnie włączyli się w  pomoc więźniom, przekazując drobne sumy pieniężne, bieliznę, koszule, prześcieradła, buty, czapki, a nawet płótno25. Warto podkreślić, że elementy ubioru, które Działyńska posyłała więźniom, były najczęściej wykonywane przez ubogich szewców i  szwaczy, co było zgodne z  ideą kierowanego przez nią towarzystwa Dobroczynności Dam Polskich. Pomagając uwięzionym, Celestyna gwaranto-wała tym samym zarobek dla najbardziej potrzebujących. zdarzało się niekiedy, że urządzano kwesty w imieniu Działyńskiej, od których ona sama się odżegnywała.

„Doszło mnie, że w imieniu mojem zbierano dziś bułki i pieniądze dla więźniów naszych na fortecy. Dla zapobieżenia tak niegodziwemu nadużyciu upraszam osoby chcące się do składki dla więźniów przyczynić, aby dawały tylko na kartkę z podpi-sem i pieczątką moją. Korzystam z tej sposobności dla podziękowania wszystkim, którzy przez moje ręce przynieśli ulgę nieszczęśliwym braciom naszym”26.

Działyńska otrzymywała wiele listów od więźniów, w których opowiadali oni swoje historie i prosili o wsparcie:

„Wielmożna Hrabino Dobrodz[iejko]

Dopiero dnia wczorajszego przybyłem ranny z lazaretu pod Miłosławiem tu do Poznania, lecz niestety zaraz w kilka godzin mnie przyaresztowano i tu na for-tece odprowadzono. Jestem, Wielmożna Hrabino Dobrodz[iejko], w  smutnym położeniu, bez najmniejszego funduszu, a nawet tylko w jednej koszuli, bo będąc

22 E. Bątkiewicz, „W samym oknie, przy na wpół spuszczonej firance mieszkam…”. Listy Tytusa Działyńskiego do żony z więzienia w Forcie Winiary, „Kronika Miasta Poznania” 2011/4, s. 112–115.

23 Listy Tytusa Działyńskiego do żony Celestyny Działyńskiej, Biblioteka Kórnicka Pan, sygn. BK 7332, k. 381.

24 Rok 1848. Powstanie poznańskie. Różne dot. akcji charytatywnej Celestyny Działyńskiej wśród uwięzio-nych powstańców. Prośby o pomoc, wykazy więźniów, zaświadczenia, notatki informacyjne etc., Biblioteka Kórnicka Pan, sygn. BK 7509, k. 477.

25 tamże, k. 488.

26 tamże, k. 498. nie była to jedyna próba wyłudzenia pieniędzy pod pretekstem pomocy dla poszkodowa-nych. W 1850 r. redakcja „Wielkopolanina” opisywała sytuację, w której próbowano wyłudzać pieniądze na ofiary powodzi (Niepoczciwość, „Wielkopolanin”, 27 iii 1850).

rannym w bitwie pod Miłosławiem, wszystkie rzeczy mi przepadły. Wielmożna Hrabino i Dobrod[dziejko], zlituj się nade mną dziś tyle nieszczęśliwym. oddając się pod łaskę i  opiekę Wielmożnej Pani Dobr[odziejki], spodziewam się, iż mi także swej dobrotliwej ręki odmówić nie raczysz.

z winnym szacunkiem i upoważnieniem Wielmożnej Hrabiny Dobr[odziejki]

najniższy i wierny sługa W. Chmielecki, z fortecy d. 22. go czerwca 1848”27.

Więźniowie prosili zazwyczaj o ubrania, posiłki, czasem o drobne kwoty pie-niężne. Dobra przesyłane przez Działyńską szybko dostrzegali ich koledzy z celi, którzy również słali listy z prośbą o wsparcie: „Będąc świadkiem wyświadczo-nych dobrodziejstw swym na teraz nieszczęśliwym rodakom, ośmielam się, niżej podpisany, jak najpokorniej prosić Jaśnie Wielmożnej Hrabiny i Dobrodziejki o jakiekolwiek bądź wsparcie przez parę groszy”28. niestety, pomoc hrabiny pro-wadziła także do kłótni pomiędzy osadzonymi. Jan Kozłowski w jednym z listów

„miał honor donieść” hrabinie, że przy obiedzie osadzeni spierali się o to, kto jest uprawniony, by korzystać z  posiłków finansowanych przez Działyńską.

Wynikiem tego żona tytusa musiała przesłać uaktualnioną listę więźniów, któ-rzy mogli pobierać posiłki29. Więźniowie tworzyli także listy grupowe, które spi-sywane były przez jednego z uwięzionych. „o chleb i jakąkolwiek inną strawę, np. ryż, kaszę” dla 33 osób oraz o „cokolwiek lepsze jadło” dla kolejnych sze-ściu prosił niejaki Koszutski. zaznaczał także, że gdyby można było rozszerzyć listę osób objętych pomocą, to on chętnie dopisze do niej kolejne nazwiska30. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na współpracę między osadzonymi a samą Działyńską. Hrabina otrzymywała od nich nie tylko kolejne prośby czy podzię-kowania za opiekę, ale także uaktualnione dane więźniów przebywających w for-tecy. W liście z 16 maja 1848 roku Jan Kozłowski pisał: „Dodatkowo upraszam się jeszcze nadmienić, iż z osób na liście poprzednio umieszczonych obecnie tylko jeszcze podpisany i  Witkowski tutaj się znajduje: reszta wyszła do Kistryny31 w dniu onegdajszym. W tym miejsce przybyli i obiad odebrali przez ostatnie dwa dni wyrażeni, których przedstawiając, o łaskawą dyspozycyę upraszamy”. Poniżej znajdowało się 21 nazwisk, do których sama Działyńska dopisała kolejne32.

Wynikiem tego żona tytusa musiała przesłać uaktualnioną listę więźniów, któ-rzy mogli pobierać posiłki29. Więźniowie tworzyli także listy grupowe, które spi-sywane były przez jednego z uwięzionych. „o chleb i jakąkolwiek inną strawę, np. ryż, kaszę” dla 33 osób oraz o „cokolwiek lepsze jadło” dla kolejnych sze-ściu prosił niejaki Koszutski. zaznaczał także, że gdyby można było rozszerzyć listę osób objętych pomocą, to on chętnie dopisze do niej kolejne nazwiska30. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na współpracę między osadzonymi a samą Działyńską. Hrabina otrzymywała od nich nie tylko kolejne prośby czy podzię-kowania za opiekę, ale także uaktualnione dane więźniów przebywających w for-tecy. W liście z 16 maja 1848 roku Jan Kozłowski pisał: „Dodatkowo upraszam się jeszcze nadmienić, iż z osób na liście poprzednio umieszczonych obecnie tylko jeszcze podpisany i  Witkowski tutaj się znajduje: reszta wyszła do Kistryny31 w dniu onegdajszym. W tym miejsce przybyli i obiad odebrali przez ostatnie dwa dni wyrażeni, których przedstawiając, o łaskawą dyspozycyę upraszamy”. Poniżej znajdowało się 21 nazwisk, do których sama Działyńska dopisała kolejne32.