• Nie Znaleziono Wyników

Szlachta-rozbójnicy przed miejskim sądem (1497)

Wszyscy wiemy, jak powinni wyglądać zbóje: „Brody ich długie, kręcone wąsi-ska, wzrok dziki, suknia plugawa”, jak pisał Mickiewicz. Romantyczni poeci, od schillera począwszy, utrwalili też wizerunek zbója jako zacnego w istocie człeka prostego, którego bieda zmusiła do pójścia do lasu. to wizja poetycka. W rzeczy-wistości byli też rozbójnicy innego, bardzo szlachetnego sortu. Postacią typową dla średniowiecza, nie tylko niemieckiego, jest rycerz-rabuś, Raubritter – choć samo to pojęcie też ukute zostało dopiero w dobie romantyzmu1. to człowiek, który swą siłę i wojenne zdolności wykorzystywał wobec kupców na drogach, reperując też przy okazji swój domowy budżet. Postawa taka wynikała z głębokiego przeko-nania ludzi rycerskich o przyrodzonej wyższości nad kupcami, których działal-ność sprowadza się wszak do zwykłego oszustwa (kupić taniej, sprzedać drożej).

Łupienie ich oznaczało zatem tylko odzyskanie części ich niesłusznych zysków, a więc przywracało w pewnym sensie naturalny porządek rzeczy. Rozbój bywał też manifestacją własnej pozycji, a nawet władzy, bo przybierać mógł formę wymusza-nia na przejeżdżających haraczu (niczym innym nie było zresztą wybieranie przez władzę państwową ceł w zamian za gwarancję miru monarszego). Przekonanie, że  tylko władza publiczna ma monopol na stosowanie przemocy, dopiero się kształtowało. Proceder uprawiania rozboju przez rycerzy, szlachtę i  wielkich panów rozpowszechniony był w całej Europie. Również w Polsce rozbój rycerski miał starą tradycję. Już Xiii-wieczna Księga henrykowska wspomina wielokrotnie o drobnych rycerzykach, którzy rabowali na drogach, a kończyli pojmani i straceni w najbliższym mieście. Przykłady znaleźć można i z Wielkopolski. W 1298 roku rządzący tu książę Władysław Łokietek nadał mieszczanom Poznania, Gniezna, Pyzdr i  Kalisza „wszelką władzę” ścigania i  karania, także na gardle, „złodziei, łotrów i innych złoczyńców, jakiegokolwiek byliby rodzaju lub stanu” – a więc także tych rycerskiej kondycji. o  stałej, ale też widocznie nieskutecznej walce z rozbójniczą plagą świadczą potem konfederacje tych samych miast zapowiada-jące połączenie wysiłków w tej sprawie (1302, 1350)2. Dopiero jednak sam schyłek średniowiecza przynosi źródła, które opisują dokładnie to przykre zjawisko.

W Poznaniu od końca XV wieku zachowały się akta miejskich sądów kry-minalnych, wśród nich zaś szczególnie interesujące protokoły przesłuchań

1 zob. stosowne hasło w Lexikon des Mittelalters, t. Vii, zürich 1999, kol. 474–475.

2 Liber fundationis claustri Sancte Marie Virginis in Heinrichow, czyli Księga henrykowska, Wrocław 1991, s. 118, 124, 161, 165, 186; Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, t. ii, Poznań 1878, nr 777, 858, t. iii, Poznań 1879, nr 1302; Przywileje miasta Poznania XIII–XVIII wieku, wyd. W. Maisel, Poznań 1993, nr 12, 15, 16.

oskarżonych3. są to właściwie nie tyle zeznania, co wyznania, składane przez ludzi podejrzanych o  najcięższe zbrodnie – rozboje, morderstwa, kradzieże, fałszer-stwa. Celem „wydobywczego” śledztwa było nie tylko uzyskanie przyznania się do zarzucanych win, ale także informacji o okolicznościach przestępstw, głównie pod kątem ujawnienia wspólników. najstarszy fragment tych akt wydał przed ponad stu laty adolf Warschauer4. Już na samym początku znajdujemy serię wyznań kilku-nastu rabusiów drogowych: niedzieli, Grzegorza, tomka z Kościana, Jana Baryki z Krzyżowic (Krzeszowic?), Macieja Błażejowica nowaka z Kremnicy, andrzeja Goślickiego, Jana suskiego, Piotra Regnoltowskiego, Piotra Czeszka Piotrowskiego, Chwała Chybskiego, stanisława Goszczyckiego, Franciszka z otmuchowa i Janka Bzowskiego. Wszyscy oni przesłuchiwani byli, jak wolno sądzić, w związku z jedną, rozgałęzioną sprawą – wspominają wszak te same zbójeckie epizody, wymieniają wzajemnie swe nazwiska i podają tych samych wspólników. ich zeznania trzeba traktować jako pewną całość. odrębny charakter miały natomiast zapisywane między nimi sprawy złodziejki Barbary, fałszerza pieniędzy stanisława, niemiec-kich rozbójników Jerzego Queisa i tomasza schweitzera oraz złodziejki agnieszki ze Śródki, a także wnoszone potem w ciągu dalszym sprawy złodzieja Michała z obornik, Ślązaka szymona Lederera z zielonej Góry i Piotra Dąbrowskiego5. ich wypowiedziami nie będziemy się tu zajmować. interesują nas tylko łączące się ze sobą zeznania grupy rozbójników6. składane były przez ludzi, którzy być może schwytani zostali przez miejskich pachołków i sądzeni w mieście na podstawie wspomnianego przed chwilą przywileju Łokietkowego. Mogli też zostać pojmani przez aparat starościński i  postawieni najpierw przed sądem grodzkim – wła-ściwym w sprawach o rozboje (stanowiących, obok najścia na dom, podpalenia i gwałtu na kobiecie, jeden z czterech „artykułów” starościńskich), a stąd odesłani do jurysdykcji miejskiej7. Bywało tak, gdyż sąd grodzki nie dysponował własnym instrumentarium dla przeprowadzenia rzetelnego śledztwa, polegającego na ogół na poddaniu przesłuchiwanego torturom – co wymagało odpowiedniego sprzętu i fachowego personelu katowskiego.

najstarsze wpisy w interesującej nas księdze zeznań pozbawione są formula-rzowej oprawy (późniejsze podają, że przesłuchanie odbyło się przed wójtem i ław-nikami, a kończą się smutną frazą, że zeznający potwierdził swe słowa śmiercią),

3 archiwum Państwowe w Poznaniu (dalej: aPP), akta miasta Poznania i 638. zob. W. Maisel, Sądownic-two miasta Poznania do końca XVI wieku, Poznań 1961, s. 54–56, 86–88.

4 Stadtbuch von Posen, wyd. a. Warschauer, Posen 1892, s. 329–344. Porównanie wydania z oryginalną księgą pokazuje, że tekst odczytany został przez Warschauera bardzo starannie i wymaga zaledwie kilku drobnych poprawek.

5 Wszystkie zeznania aż do agnieszki (k. 2r–8r) wpisane zostały do księgi jedną ręką (według a. Warschauera jest to ręka pisarza miejskiego Mikołaja Goczałka), następne trzy natomiast (k. 8v–11r) – inną, niezidentyfikowaną ręką.

6 tekst zeznań podaję na końcu artykułu, podzielony na numerowane akapity. odwołując się do nich, przytaczać będę dalej numer akapitu ujęty w nawias kwadratowy.

7 taką właśnie ewentualność może sugerować fakt, że wśród świadków złorzeczeń ujętego już Jana suskiego wspomniany jest także człowiek z zamku [56] – aczkolwiek to słaby dowód, bo jego obecność mogła być zwyczajowa przy sądzeniu szlachty. z  kolei słowa: „gdy pojmaliśmy tomka” [11] wskazują, że tomek z Kościana schwytany został przez ludzi miejskich.

nie są też datowane. ich umieszczenie w  czasie sprawiało kłopot, ale kojarzyły się z rokiem 1501 lub 15028 – pierwsze zapisane nieco dalej w księdze daty (przy zeznaniach Lederera i Dąbrowskiego) odnoszą się bowiem do 13 lipca i 20 grudnia 1502 roku. założenie, że poprzednie wpisy muszą być niewiele starsze, było jednak pochopne. sprawę wyjaśnia bowiem zapiska znaleziona w poznańskich księgach grodzkich. Czytamy tam, że we wtorek przed św. św. szymonem i Judą (24 X) 1497 roku „stanąwszy wobec sądu pana starosty, Mikołaj woźny poznański zeznał, że idący na szubienicę złodzieje, mianowicie suski, Babiński, Matys i Piotrowski, odwołali i oświadczyli wobec wspomnianego Mikołaja woźnego, że nie wiedzą nic złego, lecz tylko dobro, o Żydzie słomie salomonie, synu Daniela z Pyzdr, któ-rego wcześniej, gdy byli torturowani, nazwali złodziejem i że miałby wraz z nimi kraść, teraz jednak powodowani skruchą, idąc już na śmierć, oczyścili go, mówiąc, że cokolwiek o nim mówili, wszystko to mówili na mękach”9. Rozpoznajemy tu oczywiście osoby zeznające na początku naszej księgi (Matys to Maciej z Kremnicy, a Babiński to Regnoltowski10), a rozpoznać można też nawet ich słowa – jak zoba-czymy bowiem dalej, opowiadali rzeczywiście sporo o  wyczynach Żyda słomy [39, 55, 69, 81, 85]. Dowiadujemy się więc, że zeznania odbywały się na torturach, że oskarżeni skończyli na miejskiej szubienicy (co można z pewnością uogólnić na wszystkich składających wtedy swe wyznania), a przede wszystkim, że sprawa pochodzi z jesieni 1497 roku. Liczyć się oczywiście trzeba z tym, że nie wszystkie zeznania musiały być składane jednocześnie, a ich porządek w księdze może być pomieszany11.

8 a. Warschauer, wstęp [w:] Stadtbuch…, s. 167*–168*, którego pogląd jest niekonsekwentny: raz pisze bowiem, że księgę założono w 1501 r., innym razem zaś, że wpisy ręki Mikołaj Goczałka wnoszone były jeszcze w 1502 r., co zresztą dziwiło autora, skoro Goczałk przestał był pisarzem już w 1501 r.; niekon-sekwentny był również J. Wiesiołowski, Ambroży Pampowski – starosta Jagiellonów. Z  dziejów awansu społecznego na przełomie średniowiecza i odrodzenia, Wrocław 1976, s. 71, który pisze o „niedatowanych zeznaniach pochodzących z lat 1498–1500”, w innym miejscu zaś (s. 85) umieszcza je w kontekście anarchii narastającej w kraju po śmierci Jana olbrachta (1501–1502); do 1502 r. odniósł zapisy t. nożyński, Żydzi poznańscy w XV wieku, „Kronika Miasta Poznania” (dalej: KMP) 10, 1932, s. 263, przeinaczając zresztą gruntownie ich sens (uznał w nich bowiem zapis procesu przeciwko Żydowi słomie i świadectwo „złego wpływu żydostwa na strony moralne i etyczne życia”).

9 aPP, Poznań Gr. 59, k. 287v: Actum Poznanie feria tercia ante festum bb. Simonis et Jude apostolorum proxima anno Domini millesimo quadringentesimo nonagesimo septimo. Sloma. Constitutus coram iudicio domini capitanei Nicolaus ministerialis Pozn. sponte et libere recognovit, quia fures euntes ad patibulum, videlicet Sussky, Babynsky, Mathis et Pyotrowsky, reclamaverunt et recognoverunt coram prefato Nicolao min-isteriali, quia nichil mali de Judeo Sloma Salomon filio Danielis de Pysdri sciunt, sed omne bonum, quem ante ea, dum tormentati fuerant, nominaverant esse furem et quod cum ipsis debuisset furari, penitencia tamen ducti, iam ad mortem transeuntes, mundaverunt ipsum dicentes, quod quicquid de ipso dixerunt, totum in penis dixerunt, et super hoc prefatus Judeus Sloma adiudicatum solvit. opłacenie przysądnego przez słomę wskazuje, że to on krył się za tym aktem „oczyszczenia” i to on zadbał o zapisanie go w księdze. zapiskę cytuje J. Rudzińska, Żydzi w późnośredniowiecznym Poznaniu [w:] Civitas Posnaniensis. Studia z dziejów średniowiecznego Poznania, Poznań 2005, s. 354 (przyp. 78), ale w innym kontekście.

10 zob. niżej, przyp. 15.

11 W jednym z pierwszych zeznań (andrzeja Goślickiego), poprzedzającym zeznanie suskiego, znajdu-jemy wzmiankę o powrocie z Wołoszy, co odnieść trzeba do wyprawy bukowińskiej, po której wojsko zostało rozwiązane dopiero w początku listopada, a więc samo zeznanie składane było w Poznaniu pewnie najwcześniej w grudniu.

to ważne ustalenie. Podważa bowiem podejmowane dotychczas próby umieszczenia historii naszych rozbójników w szerszym kontekście sytuacyjnym, dopasowywanym dotąd oczywiście do 1502 roku12. Rzecz okazuje się jednak o 5 lat wcześniejsza, co odbija się nawet na identyfikacji ważnych osób określanych pia-stowanymi urzędami. starosta to mianowicie nie ambroży Pampowski (jak dotąd sądzono), ale jeszcze Jan ostroróg, urzędujący od 1493 do października 1498 roku.

nie można więc dopatrywać się w opisywanych ekscesach anarchii narastającej w obliczu konfliktu między Pampowskim a nieznoszącym go wojewodą poznań-skim (od 1501) andrzejem szamotulpoznań-skim. ten ostatni kryje się w naszych zezna-niach pod godnością „pana (czyli kasztelana) kaliskiego”, którą piastował w latach 1487–1500. Datowanie sprawy na rok 1497 przenosi nas w trudny czas – najpierw była ciężka zima, do tego szalała zaraza, a potem przyszła nieszczęsna wyprawa

12 J. Wiesiołowski, Ambroży Pampowski…, s. 71, 85 (zob. przyp. 8).

1. Zeznania Suskiego i Regnolta, Akta Miasta Poznania I 638, ze zb. Archiwum Państwowego w Poznaniu (dalej: APP)

mołdawska, rozpoczęta latem, a zakończona jesienią klęską w lasach Bukowiny (to wtedy „za króla olbrachta wygubiona szlachta”). nie trzeba uciekać się do wyja-śnienia, że wielomiesięczna nieobecność szlachty, która poszła na wojnę, ułatwiała działalność naszych rozbójników – wręcz przeciwnie, zauważyć można, że właśnie podczas tej nieobecności udało się ich wreszcie wyłapać. na miejscu pozostawał cały czas starosta ostroróg, rezydujący późnym latem i jesienią w Poznaniu13. nie ma zresztą, jak sądzę, potrzeby szukania szczególnego kontekstu opisywanych roz-bojów. nie chodziło bowiem o jakiś stan nadzwyczajny, wywołany konkretnymi wydarzeniami, ale raczej o zwyczajną codzienność. zdawać sobie trzeba sprawę z tego, że wyznania naszych zbójów nie mają ścisłej chronologii (raz tylko pewne zdarzenie umieszcza się w Wielkim Poście [35]), a sam ich charakter sprzyjał, by w sposób nieuporządkowany wspominali rozmaite epizody z bliżej nieokreślonej i niekoniecznie najświeższej przeszłości14.

Mamy w każdym razie kilkunastu rozbójników, a w zeznaniach padają liczne imiona i nazwiska dalszych „towarzyszy”. nie o wszystkich zeznających potrafimy cokolwiek powiedzieć. Część z nich to jednak niewątpliwa szlachta. „Urodzonych”

łatwo zasadniczo rozpoznać po szlacheckim nazwisku kończącym się na -ski, ale kryterium to może być zawodne. Regnoltowski to właściwie Regnolt – ale to także szlachcic: imię Regnolt (czyli Reinold) spotykamy u dziedziców Babina, wymie-nianego jako rozbójniczy matecznik [58, 60]. Regnolt vel Regnoltowski to więc na pewno Babiński (tak określony w  zapisce o  idących na szubienicę)15. Piotr Czeszek (a więc chyba syn Czecha) zwany był Piotrowskim być może raczej od imienia niż miejsca pochodzenia. innym przykładem służy wspominany w dwóch zeznaniach Piotr Uher [128] vel Piotr Węgierski [4]. zapisy wskazują na obcego, chyba Węgra przybyłego via Czechy, który w Polsce stał się Węgierskim. Widać, że w środowisku tym ludzie urabiali sobie chętnie nazwiska ze szlachecką koń-cówką, co było widocznie w modzie i odpowiadało ich ambicjom. za szlachciców uznać trzeba w tym gronie Chybskiego, Regnoltowskiego, suskiego, Bzowskiego, Goślickiego i Goszczyckiego (ostatni dwaj z Mazowsza), a do tego również wielu spośród wymienianych w  zeznaniach wspólników. są wśród nich mianowicie:

Jakub sulewski [13, 15, 30, 90], Jan Wolicki [39, 54, 61, 68, 71, 76, 82, 85, 87], Maciejek (brat Chwała Chybskiego) [17, 30, 93], Pigłowski [13, 30], stary stęgoski z synami stryjcem i andrzejem [14, 16, 17, 28, 30, 35, 90, 92], Budziszowski [50], bracia Jarogniewscy (Jan i Wincenty lub Jan i Piotr) [44, 64, 70, 80], stanisław Lenartowski [58, 70, 71, 79], Wacław samszycki (z Kujaw) [80], Jakub nadrowski (z ziemi dobrzyńskiej) [85, 88], Kalinowski [130]. Bardziej okazjonalnie, jak się zdaje, brali udział w rozbojach także Jan sepieński, Jan zwanowski, Jan tarnowski, Jan Młynkowski i  Piotr Rogaczewski (pilnowali koni przy pewnym napadzie,

13 Pobyty starosty w Poznaniu poświadczone mamy 27 Vi, 6 Vii, 13 Viii, 26 iX, 17 X i 20 X, po czym dop-iero 20 Xii w ostrorogu, dokąd pojechał na święta (aPP, Poznań Gr. 11, k. 188v–191).

14 Przesłuchiwany 20 Xii 1502 r. Piotr Dąbrowski opowiadał o swych złodziejskich dokonaniach podczas koronacji w Krakowie (chodzi o koronację króla aleksandra odbytą 12 Xii 1501 r.).

15 Wyraźny dowód na identyfikację daje porównanie zeznania suskiego [58], który mówił, że w Babinie schodzili się Chybski, Czech, szwab i Lenartowski, oraz zeznania Regnaltowskiego [71], wymieniającego tych samych ludzi jako schodzących się u niego w domu.

a więc sami w nim nie uczestniczyli [11, 22]). Jest szlachta obca: obok Mazurów i Kujawian, bracia Weissdorfowie (z załogi Dybowa, pochodzący pewnie z Prus) [45, 51,64, 75, 81, 83], Lobil [12] czy Kalkreut (ze Śląska) [19]. zdarzają się oso-bistości szczególne, jak bakałarz stanisław (maximus fur) [9], może identyczny z  pisarzem starościńskim stanisławem, który – jak enigmatycznie wyraził się jeden ze świadków – wiele mógłby opowiedzieć o  pewnych faktach i  osobach [29–30]. Choć trudno o  jakąkolwiek statystykę, szlachta stanowi orientacyjnie około połowy całego zbójeckiego grona. obok niej wspominani są ludzie gorszej kondycji, nieraz mieszczanie (jakiś czapnik ze słupcy [75]), przeważnie zaś bli-żej nieokreśleni, znani pod przydomkami, niekiedy niepokojącymi (trefny Janek [37, 92], Czarny Janek [120], Mały Mikulaszek [34, 35, 92, 99, 101, 103, 119], Jan Dzieweczka [2–4], Jan sowa [100, 103, 119, 126], Jan Gołek [103], Burza [61, 71, 82], Pohan [2–4], Ptaczek [119, 126], Żyła/Żyłka [64, 73, 74, 78, 82]), w dużej mierze obcy, nie tylko ze Śląska (stefan ze starego Miasta pod namysłowem [34]) czy Mazowsza (Jan [35], andrzej [41]), ale też z Prus (Jakub [39]), Czech (Jach, Jurga, stanisław, Wacław zwani Czechami [30, 58, 64, 65, 79, 86, 95, 102], zapewne także Piotr Czeszek [77], do tego zaś również Jirzik [100, 103, 128], Janek spywaczek [103] i chyba zygmunt stiepan [32, 36]), Moraw (Jan Worf [99, 101, 103, 119]), Węgier (Maciej z  Kremnicy [63], Piotr Uher, czyli Węgierski [4, 128]), a również niemcy (Jurga szwab [63, 71, 74, 79, 102], może też Knap [79]).

zwłaszcza ci słabo określeni nazwiskiem i obcy wydają się stanowić profesjonalny element przestępczy, aktywny w szerokim wymiarze przestrzennym. zasadniczo mamy tu chyba dwa kręgi: z jednej strony owi zawodowcy, z drugiej zaś dołącza-jący się do nich miejscowi, w przeważającej mierze szlachta. Choć wszyscy dzielili wspólne losy (aż do końca na szubienicy), kręgi te oddzielała społeczna przepaść – szlacheccy zbóje nie przestawali jednak pozostawać członkami swego stanu, żyli w swych dobrach i korzystali z właściwych sobie przywilejów, wędrowni zawo-dowcy stanowili zaś społeczny margines wyrzutków, funkcjonujących poza sta-nową strukturą. Wbrew tym wewnętrznym podziałom złodziejski fach wydaje się niezwykle demokratyczny, a nawet wielokulturowy. Ramię w ramię działają szlachetnie urodzeni i plebejusze, swoi i obcy. nie widać między nimi żadnych animozji narodowych, choć samo stosowanie przydomków etnicznych świad-czy o dostrzeganiu związanych z tym różnic, a podkreślić też trzeba, że mamy tu przeważnie ludzi z kręgu słowiańskiego, nie widać zaś stosunków z niemieckimi rozbójnikami ze Śląska czy Brandenburgii16. stałymi wspólnikami naszych band są natomiast Żydzi. najgłośniejszy z  nich to często wspominany w  zeznaniach słoma, czyli salomon, syn Daniela z Pyzdr, ale mieszkający już w Poznaniu [39, 55, 69, 81, 85] – w literaturze niesłusznie mylony z imiennikiem, potomkiem wielkiej rodziny bankierskiej i uznawany w związku z tym za jej wyrodną latorośl17. Byli też jednak inni (Krzywonos, jakiś Żyd z Wrześni itd. [69, 70, 81]). zapewniali nie tylko szeroko pojętą logistykę (o czym niżej). ich główną rolą był, jak się zdaje, wywiad, śledzenie jadących kupców i  „wystawianie” ich rabusiom – co dotyczyło także

16 zob. niżej, przyp. 21.

17 L. Koczy, Studia nad dziejami gospodarczemi Żydów poznańskich przed połową wieku XVII, cz. 1, KMP 12, 1934, s. 279–280; t. nożyński, Żydzi…, s. 98; J. Rudzińska, Żydzi…, s. 354.

(a może przede wszystkim) własnych współwyznawców [39, 55, 69, 70]. niekiedy uczestniczyli też jednak wprost w „łupieniu” [81, 83, 94]. ich udział w rozbójni-czych bandach stanowi intrygujący, a rzadko uświadamiany aspekt wzajemnych stosunków z chrześcijańskim otoczeniem. Gwałtowny wybuch aresztowanego już Jana suskiego przeciwko słomie („ty zły i niewierny Żydzie...”) [56] zdaje się jed-nak świadczyć, że ta kategoria wspólników nie cieszyła się wielkim poważaniem.

szlacheccy rozbójnicy reprezentują z zasady szlachtę uboższą, ale raczej nie najniższe jej warstwy – są przeważnie z rodzin posesjonatów, niekiedy nawet dość szacownych (np. Jan sepieński, który wśród krewnych miał urzędników ziemskich i zaufanych dyplomatów królewskich); jest trochę drobiazgu (także przybyszów z Mazowsza), nie ma natomiast ludzi naprawdę zamożnych – o ich pośrednim udziale w zbójeckim procederze powiemy za chwilę. Jest zastanawiające, że nawet szlacheccy uczestnicy rozbojów są dość słabo uchwytni w  innych źródłach.

W Tekach Dworzaczka, stanowiących podstawowe narzędzie do wszelkich poszu-kiwań w staropolskich źródłach z Wielkopolski, przeważnie nie są notowani, choć pełniejsza lektura ksiąg sądowych z tego czasu na pewno ujawniłaby informacje o wielu z nich. Ubóstwo danych nie wydaje się jednak bynajmniej przypadkowe.

Chodziło wszak na pewno o ludzi młodych, osiągających dopiero pełnoletność.

tylko okazjonalnie w naszej panoramie zbójeckiego półświatka pojawia się „stary”

stęgoski, nieprzypadkowo zresztą w  towarzystwie synów, którzy wydają się tu czynnikiem najważniejszym. ta młodzież nie dokonywała jeszcze wielu transakcji majątkowych czy innych czynności urzędowych, a więc nie miała raczej okazji występować w źródłach, niespokojny tryb życia powodował natomiast, że wielu szybko je kończyło – co dotyczy choćby wszystkich zeznających. instruktywnie wygląda przykład dwóch braci Chybskich: Chwała i Maciejka. Pierwszy (składa-jący zeznania, a więc pojmany) nie jest znany skądinąd, bo szybko zawisł pewnie na miejskiej szubienicy, drugi natomiast (wspominany tylko w cudzych zeznaniach, a więc wtedy nieschwytany) jest z pewnością identyczny z Maciejem Chybskim, występującym potem w latach 1503–1528. interesujące wydaje się, że krótko przed interesującą nas sprawą, 12 maja 1497 roku, Maciej zapisał spory dług 50 grzy-wien swej żonie apolonii18. Wygląda na to, że żona pomogła mu wtedy w wyjściu z jakichś życiowych kłopotów – może to być ślad powrotu niesfornego Maciejka na drogę cnoty i uczciwego życia.

Wyznania, składane na mękach, zachowują walor żywego słowa, są nieco chaotyczne, gubi się niekiedy związek logiczny, przesłuchiwani mówią często bezładnie wszystko, co wiedzą, wspominają różne starsze zaszłości; szczególnie wiele jest imion i nazwisk – bo właśnie wyjawienie wspólników najbardziej inte-resowało śledczych. zeznania pokazują nam jednak barwny i żywy obraz całego rozbójniczego procederu19. Widać, że nasi złoczyńcy działali z  zasady w  gru-pach. Choć mówi się o „spółkach” łączących pewne osoby, grupy te były raczej, jak się wydaje, skrzykiwane ad hoc w różnym składzie, zależnie od pojawiających się zadań. Bywały też luźniejsze umowy o podziale sfer wpływów i „przemien-nym” rabowaniu w określonych miejscach [8]. Mały Mikulaszek miał podobno

18 aPP, Poznań Gr. 59, k. 274v.

19 szerokie tło zagadnienia kreśli M. Kamler, Świat przestępczy w Polsce XVI i XVII stulecia, Warszawa 1991.

w swej grupie 12 koni i dysponował nawet własnym pisarzem [34], co nadaje tej bandzie zorganizowany charakter20. słyszymy o wyprawie na kupców w 14 koni [64, 103], ale do naprawdę wielkich spraw (jak planowane porwanie starosty) szy-kowano się w 60 koni (a była to już wielkość przypominająca chorągiew wojska).

Jedni bezpośrednio atakowali, inni stali w tym czasie na czatach [2] lub pilnowali koni (przypomnijmy oddelegowaną do tego grupę lepszej szlachty, przypuszczal-nie przypuszczal-niechcącej plamić się mokrą robotą [11]). Wielkie znaczeprzypuszczal-nie miał wywiad.

okazuje się, że zbójcy zawczasu dobrze wiedzieli o nadjeżdżających karawanach kupieckich, a napady były dobrze planowane [43]. Rolę zwiadowców, śledzących

20 Przykład użycia pisma przez zbójników karpackich omawiają M. Biesaga, s.a. sroka, List zbójników z 1493 roku i jego język, „studia Źródłoznawcze” 45, 2007, s. 49–57.

2. Zeznania Chybskiego, Akta Miasta Poznania I 638, ze zb. APP

przemieszczających się kupców, czy wręcz podprowadzających ich specjalnie w odpowiednie miejsce, pełnili często Żydzi [39, 55, 69, 70]. zwiadowcami była też rodzina stęgoskich (ojciec z synami) [14], a śledzili na drogach także mieszczanie [27]. ich wynagrodzeniem był udział w łupie [14]. zakres geograficzny aktywności naszych ludzi jest imponujący. W zeznaniach pada oczywiście wiele nazw miejsco-wości z Wielkopolski (działali w Gnieźnie [3, 63], pod Borkiem [112], Kościanem [37], Kaliszem [37] i słupcą [78, 101, 103, 119], w borach pod Pobiedziskami [54], Pyzdrami [37, 42], Ślesinem [64, 80], Gryżyną [12] lub Baranowem [29]), ale nasi zeznający w Poznaniu rabusie łupili też pod Bydgoszczą [47], na Kujawach [62, 74, 88, 95], na drodze z Piotrkowa do Krakowa [2], pod Radomiem i iłżą [8], na Mazowszu [40], pod turobinem (na ówczesnej Rusi) [120], w Prusach [41], pod-czas powrotu z Litwy [61] czy z Wołoszy [50]. Byli niezwykle mobilni i odnieść można wrażenie, że gdziekolwiek się pojawiali, wszędzie ulegali pokusie wykorzy-stania okazji do jakiegoś mniejszego czy większego rabunku. to wyraźnie ludzie

przemieszczających się kupców, czy wręcz podprowadzających ich specjalnie w odpowiednie miejsce, pełnili często Żydzi [39, 55, 69, 70]. zwiadowcami była też rodzina stęgoskich (ojciec z synami) [14], a śledzili na drogach także mieszczanie [27]. ich wynagrodzeniem był udział w łupie [14]. zakres geograficzny aktywności naszych ludzi jest imponujący. W zeznaniach pada oczywiście wiele nazw miejsco-wości z Wielkopolski (działali w Gnieźnie [3, 63], pod Borkiem [112], Kościanem [37], Kaliszem [37] i słupcą [78, 101, 103, 119], w borach pod Pobiedziskami [54], Pyzdrami [37, 42], Ślesinem [64, 80], Gryżyną [12] lub Baranowem [29]), ale nasi zeznający w Poznaniu rabusie łupili też pod Bydgoszczą [47], na Kujawach [62, 74, 88, 95], na drodze z Piotrkowa do Krakowa [2], pod Radomiem i iłżą [8], na Mazowszu [40], pod turobinem (na ówczesnej Rusi) [120], w Prusach [41], pod-czas powrotu z Litwy [61] czy z Wołoszy [50]. Byli niezwykle mobilni i odnieść można wrażenie, że gdziekolwiek się pojawiali, wszędzie ulegali pokusie wykorzy-stania okazji do jakiegoś mniejszego czy większego rabunku. to wyraźnie ludzie