• Nie Znaleziono Wyników

http://orcid.org/0000-0002-9539-7973

Jako autor kryminałów, czyli swoisty badacz zdań warunko-wych („co by było, gdyby zabił ten a ten”), jako pisarz przebija-jący się przez różne — i stylistyczne, i gramatyczne — warstwy języka, dokopałem się wielokrotnie do światów równoległych, idąc tam — być może — śladami zdań warunkowych (które, nawiasem mówiąc, badałem też naukowo). Kiedy się znalazłem w rzeczywistości alternatywnej, nie towarzyszyła mi radość od-krywcy. Czułem chłód grozy — jak zawsze, gdy koszmar senny staje się snem proroczym. Przedstawiam się państwu: jestem jasnowidzem przeszłości, a uświadomili mi to moi czytelnicy.

Wraz z nimi wędrowałem po otchłaniach, wraz z nimi pozna-wałem światy równoległe1.

Marek Krajewski (urodzony 4 września 1966 roku we Wrocławiu) od daty powieściowego debiutu konsekwentnie kompletuje swoje autorskie portfolio, budując pisarską sylwetkę specjalisty od fabuł kryminalnych. Konsekwencja ta widoczna jest już w chronologii publikacji jego piętnastu powieści2. Po sukcesie pierwszej z nich, Śmierci w Breslau z 1999 roku, pisarz potwierdził swoją pozycję zarówno na rynku literackim, jak i w historii najnowszej pol-skiej prozy detektywistycznej kolejnymi tytułami cyklu o przygodach wro-cławskiego komisarza policji Eberharda Mocka: Końcem świata w Breslau (2003) oraz Widmami w mieście Breslau (2005). Gdy w 2006 roku autor ogłosił Festung

1 M. Krajewski: Cztery wspomnienia jasnowidza. Wykład na sympozjum „Fikcja literacka a rzeczywistość”. W: Autor przychodzi wieczorem. Antologia jubileuszowa na 20-lecie Wydaw-nictwa W.A.B. Warszawa 2012, s. 124.

2 We wrześniu 2016 roku Krajewski ogłosił szesnastą powieść (Mock, Kraków 2016), a następnie kolejne z cyklu Breslau: Mock. Ludzkie zoo (Kraków 2017) i Mock. Pojedynek (Kraków 2018).

Breslau, jego nazwisko wyraźnie patronowało już w świadomości czytelniczej i opiniach krytyków nietuzinkowym retrokryminałom. Za potwierdzenie jego statusu uznać można przyznanie Krajewskiemu w tym samym roku odzna-czenia Paszport „Polityki”, uzasadnione przez jury wręczające nagrodę sło-wami: „[…] za udowodnienie, że polski autor potrafi napisać kryminał na wysokim poziomie”3. W efekcie Marek Krajewski, jak sam wspomina, zrezyg- nował z praktyki filologa klasycznego na Uniwersytecie Wrocławskim na rzecz

„pisarstwa zawodowego”4, a swoje powieści zaczął publikować z programową, coroczną regularnością. Dżuma w Breslau ukazuje się w 2007 roku, a powieścio-wy dyptyk, napisany we współpracy z Mariuszem Czubajem, w latach 2008—

2009 (Aleja samobójców i Róże cmentarne). W systematycznie powtarzalnych od-stępach czasu Krajewski wydaje również kolejne części swojego trzeciego cyklu powieściowego, tym razem o lwowskim śledczym Edwardzie Popielskim, na który składają się utwory: Głowa Minotaura (2009), Erynie (2010), Liczby Charona (2011), Rzeki Hadesu (2012), W otchłani mroku (2013), Władca liczb (2014) i Arena Szczurów (2015) oraz Dziewczyna o czterech palcach (2019). Tom Umarli mają głos.

Prawdziwe historie (maj 2015) w największym stopniu odbiega formalnie i fa-bularnie od schematów, do jakich pisarz zdążył przyzwyczaić swoich czytel-ników. Jest to bowiem zbiór dwunastu opowiadań kryminalnych, powstałych we współpracy z lekarzem sądowym Jerzym Kaweckim, które proponują quasi- -dokumentalne fabuły osnute na kanwie rzeczywistych śledztw policyjnych i procesów sądowych prowadzonych w Polsce w różnych okresach XX wieku.

Konsekwencja wydawnicza i deklarowana przez Krajewskiego strategicz-na regularność twórcza („muszę pisać jedną książkę rocznie, istrategicz-naczej czytel-nicy o mnie zapomną”5) znajdują swoje odzwierciedlenie w równie konse-kwentnie stosowanej technice pisarskiej, standaryzacji konstrukcji kolejnych powieści, a wraz z nimi — w wyraźnej prawidłowości diagnoz jego pisarstwa, jakie stawiają krytycy przez ponad piętnaście ostatnich lat. Prawidłowość ta polega na tym, że o ile seria pierwszych utworów autora recenzowana była jako nowa, inspirująca jakość w polskiej literaturze kryminalnej, o tyle wraz z kolejnymi tomami stałe uznanie krytyków wyrażane jest coraz częś- ciej w asyście komentarzy sygnalizujących kliszową powtarzalność wielu ele-mentów stylistyczno-fabularnych.

Publikacji debiutanckiej Śmierci w Breslau wtórowały opinie bliskie repre-zentatywnej ocenie Anny Martuszewskiej: „[…] dotąd nie pojawiła się nowsza i bardziej interesująca powieść kryminalna autorów rodzimych”6.

Charakte-3 Paszporty „Polityki”. „Polityka” 2006, nr 2, s. 61.

4 Cyt. za internetową stroną autorską Marka Krajewskiego. http://www.marek-kra jewski.pl (dostęp: 10.01.2016).

5 M. Krajewski: Patrzyłem na leżące ciało…

6 A. Martuszewska: Powieść kryminalna. W: Literatura polska XX wieku. Przewodnik encyklopedyczny. T. 2. Red. A. Hutnikiewicz, A. Lam. Warszawa 2003, s. 67.

ryzując poetykę pierwszego cyklu utworów Krajewskiego, Bartłomiej Krupa zwraca uwagę nie tylko na nieprzeciętny kunszt pisarski ich autora, ale także na nobilitację całego gatunku powieści kryminalnych, jakiej historie o Eber-hardzie Mocku dokonały w czytelniczej świadomości: „[…] w przypadku powieści Marka Krajewskiego mamy do czynienia z bezspornym fenomenem.

To jedno z najciekawszych zjawisk literackich ostatnich lat. Nikt nie ma wątp- liwości, że powieści te — reprezentujące gatunek uważany do niedawna za tzw. niski — zdobyły uznanie”7. Już w 2008 roku — czyli dopiero w połowie dotychczasowej kariery literackiej Krajewskiego — daje się też słyszeć głosy krytyków, którzy odnotowują istotny wpływ cyklu o zbrodniach w Breslau na innych polskich twórców gatunku oraz liczne i wyraźne inspiracje, jakie czerpią autorzy kryminałów z jego rozwiązań warsztatowych. Robert Osta-szewski nie jest bynajmniej odosobniony w swojej ocenie, że „prawie wszyst-ko, co ważne i interesujące we współczesnej polskiej prozie kryminalnej, ma swoje korzenie w książkach Marka Krajewskiego”8. Jego kolejna, „lwowska”

seria powieściowa odbierana jest nadal z niesłabnącą aprobatą. Po lekturze na przykład Głowy Minotaura Tomasz Bombrych stwierdza: „[…] na gruncie polskiej literatury kryminalnej niekwestionowanym zwycięzcą ostatnich lat jest Marek Krajewski”9. Publikację Erynii Jarosław Petrowicz kwituje opinią:

„[…] kultura popularna nie rodzi dzieł jedynie poślednich, lecz także wybit-ne. Książki Krajewskiego z pewnością do nich należą”10. Lecz choć będący w 2013 roku niemal na ukończeniu cykl przygód Edwarda Popielskiego wciąż podtrzymuje sławę Krajewskiego jako „mistrza polskiego kryminału w wersji retro”11, to początkowo wyizolowane głosy krytyczne sukcesywnie stają się zarówno częstsze, jak i bardziej jednomyślne.

Jak można stwierdzić z perspektywy drugiej dekady XXI wieku, w na-der bogatej już historii krytyki pisarstwa wrocławskiego autora („na temat Krajewskiego wylano w Polsce ocean atramentu, jego powieści sięgnęły setek tysięcy nakładów, trafiły za granicę, a on sam stał się mentorem rzeszy naśla-dowców”12) swoista cezura i punkt zwrotny przypadają na lata 2007—2009.

Wówczas bowiem czytelnicy jego powieści zaczynają dostrzegać elementy szablonowości nie tylko w strategii wydawniczej, ale także w samych

narra- 7 B. Krupa: Poetyka powieści Marka Krajewskiego. „Poznańskie Studia Polonistyczne.

Seria Literacka” 2008, nr 14—15, s. 144.

 8 R. Ostaszewski: Miasto mój bohater (i nie tylko). „Dekada Literacka” 2008, nr 1, s. 19.

 9 T. Bombrych: Inny Krajewski?. „Czas Kultury” 2010, nr 3, s. 141.

10 J. Petrowicz: Spe sublata. „Pogranicza” 2010, nr 3, s. 95.

11 Po publikacji powieści W otchłani mroku Piotr Gorliński-Kucik stwierdza: „Marek Krajewski nadal jest mistrzem polskiego kryminału w wersji retro — to pozostaje kwestią bezsporną”. P. Gorliński-Kucik: Coraz gęstszy mrok. „FA-art” 2013, nr 4, s. 68.

12 B. Brakoniecki: Jak kryminał retro pobił serca polskich czytelników. www.polskatimes.

pl, http://www.polskatimes.pl/artykul/487303,jak-kryminal-retro-pobil-serca-polskich-czy telnikow-czyli-od-mocka-do-witkowskiego,1,id,t,sa.html (dostęp: 10.01.2016).

cyjnych konstrukcjach tekstów i dzieje się to w stosunkowo krótkim czasie za sprawą trzech pisarskich decyzji autora. Po pierwsze, wbrew zapowiedziom Krajewski decyduje się nie kończyć serii opowieści o śledztwach Eberhar-da Mocka na zaprojektowanej jako finał cyklu Festung Breslau, lecz ogłasza jego kontynuację w tomie Dżuma w Breslau13. Powieść uzupełnia barwne dzieje głównego bohatera o dodatkowy, chronologicznie wcześniejszy, lecz nie mniej sensacyjny epizod z jego detektywistycznego życiorysu, jednakże w niewielkim stopniu wpływa zarowno na znane czytelnikowi losy popular-nej postaci literackiej, jak i na artystyczny kształt całego cyklu powieściowe-go. Dżuma w Breslau, nierzadko przy użyciu subtelnej autoironii14, kompiluje zestaw sztanc fabularnych i stylistycznych znanych już czytelnikom wcześ- niejszych tomów autora. Toteż opinie krytyków nader zgodnie zaznaczają, iż wprawdzie jest to powieść, która potwierdza status swojego twórcy jako

„najjaśniejszej (a może słuszniej byłoby powiedzieć: najmroczniejszej)

gwiaz-13 W kategoriach zabiegu marketingowego opisuje działania autora między inny-mi Paweł Urbaniak, wskazując kulisy publikacji planowanego pierwotnie finału cyklu o Eberhardzie Mocku: „Dżuma w Breslau jest książką, która miała nie powstać. Po wy-daniu poprzedniej powieści cyklu — Festung Breslau — wydawnictwo Krajewskiego zapowiadało, że kolejna książka autora rozpocznie nowy cykl. Można było jednak po-wątpiewać w te zapewnienia […]. Okazało się, że powrót był szybszy, niż można było przypuszczać. Marketingowy efekt został jednak osiągnięty. Festung Breslau sprzedało się w nakładzie przekraczającym 50 tys. egzemplarzy, a Dżuma… zapewne co najmniej powtórzy ten wynik — zwłaszcza jako książka niespodzianka, nieoczekiwana przez mi-łośników Mocka. Pomysły na dobre wyniki sprzedaży kolejnych książek Krajewskiego każą stwierdzić, że ma on obecnie najlepsze kampanie promocyjne spośród wszystkich polskich literatów. Billboardy w całej Polsce, dobrze prowadzona strona internetowa z blogiem pisanym przez autora to tylko początek. Jeśli dodać do tego współpracę z tygo-dnikiem »Polityka« […] i wspieranie powieści o historycznym Wrocławiu przez obecne władze tego miasta, to nikt nie może mieć już wątpliwości, że książki Krajewskiego trak-towane są przez ich wydawcę jako produkt, o sprzedaż którego trzeba zadbać z należytą starannością” P. Urbaniak: Marketingowy majstersztyk. „Nowe Książki” 2008, nr 2, s. 35.

14 Vide scena (zob. M. Krajewski: Dżuma w Breslau. Warszawa 2007, s. 129—138), w której prowadzący dochodzenie Mock, wcielając się jednocześnie w role monologisty--performera i wykładowcy, usiłuje zaprezentować współpracownikom jako „lekcję imad- ła” właściwy swoim technikom śledczym i doskonale znany czytelnikom poprzednich tomów cyklu sposób zmuszania przemocą i szantażem przesłuchiwanych do wyjawienia informacji. Scena ta, początkowo ukazująca głównego bohatera jako pewnego siebie, brutalnego policjanta („No to patrzcie, jak się chwyta w imadło różne kanalie, patrzcie, jak będą błagać i skomleć o litość. A potem zrobią wszystko, co im każę, i będą pokor-nie prosić o dalsze polecenia. Tylko patrzcie i uczcie się!”), przeradza się w farsę wraz z banalnym w istocie niedopatrzeniem Mocka, które popisową lekcję detektywistycznego fachu zamienia w komiczną porażkę wiedzionego pychą komisarza. Dla czytelników po-wieści Krajewskiego jest to jednak przede wszystkim jedna z wielu w Dżumie w Breslau gier z własną konwencją pisarską autora oraz prób satyrycznego spojrzenia na model głównego bohatera.

dy polskiego kryminału”, lecz „jej schemat jest dość banalny”15, a odbiorca ma w istocie do czynienia z „zajmującą, choć przewidywalną intrygą”16.

Po drugie, Krajewski rozpoczyna Głową Minotaura kolejny cykl powieś- ciowy. Jego akcja przenosi detektywistyczne przygody bohaterów z przed-wojennego Wrocławia (tytułowy Breslau) do Lwowa oraz innych rejonów już powojennej Polski. Postać komisarza Eberharda Mocka zastępuje figura oficera policji Edwarda Popielskiego. Polityczne tło Republiki Weimarskiej i hitlerowskich Niemiec zamienia autor na historię wschodniego pograni-cza II Rzeczypospolitej, a potem sowietyzowanej PRL. Jednak tego rodza-ju zmiany, poza oczywiście topografią i kulturowo-społecznym tłem świata przedstawionego, w obrębie konstrukcji narracyjnej i sylwetek kluczowych dla powieści bohaterów dotyczą niemal wyłącznie elementów drugoplano-wych. Zauważając wiele znaczących paraleli, Tomasz Bombrych stwierdza, iż Popielski „to niemal lustrzane odbicie Mocka, charakterologiczny sobowtór z podobnymi fascynacjami, przywarami, namiętnościami”17. Kamila Augustyn odnotowuje: „Krajewski jest świadom praw gatunku, toteż przyzwyczaja czy-telnika do pewnych charakterystycznych schematów, także kompozycyjnych, a następnie je powiela”18, Sabina Bauman zaś w analizie wątków kryminal-nych późniejszych powieści pisarza określa je mianem „intryg misterkryminal-nych i przemyślanych, choć zbudowanych ze znanych już czytelnikom Krajew-skiego elementów”19. Sam Krajewski, warto dodać, nie podejmuje polemiki z tego rodzaju opiniami. Przeciwnie — wtóruje im, ilekroć komentuje własny styl pisarski. Postrzega bowiem brak eksperymentalizmu i radykalnych gier z konwencją gatunkową w kategoriach warsztatowego fundamentu swojej twórczości oraz stałego elementu relacji autor — odbiorcy:

[…] moim obowiązkiem jest dostarczenie czytelnikowi rozrywki, moje powieści to literatura popularna. […] Wiem, czego oczekują moi czy-telnicy. Czytelnicy kryminałów oczekują rozwiązania sprawy. Niena-pisanie, kto zabił, jest błędem. Mogą sobie na to pozwolić autorzy, którzy nie dbają o czytelników, lub ci, którzy chcą uczynić z kryminału gatunek wysoko artystyczny. Są tacy, którzy mają takie pretensje. Ja do nich nie należę. Nie jestem eksperymentatorem20.

15 P. Urbaniak: Marketingowy majstersztyk…, s. 35.

16 M. Siedlaczek-Mikoda: Mściciel znów w akcji. „Opcje” 2007, nr 4, s. 89.

17 T. Bombrych: Inny Krajewski?…, s. 142.

18 K. Augustyn: Wrocław — tło czy bohater cyklu Marka Krajewskiego?. „Acta Univer-sitatis Wratislaviensis. Prace Literackie” 2012, nr 52, s. 153.

19 S. Bauman: Śmierć i filozofia. „Nowe Książki” 2014, nr 4, s. 87.

20 Wypowiedź Marka Krajewskiego w rozmowie z Łukaszem Knapem: Patrzyłem na leżące ciało beznamiętnym okiem fachowca. gazeta.pl. http://weekend.gazeta.pl/weekend/

1,152121,17871795,Marek_Krajewski__Patrzylem_na_lezace_cialo_beznamietnym.html#

TRwknd (dostęp: 10.05.2015).

Po trzecie, w dwuczęściowym minicyklu, na który składa się ogłoszona w 2008 roku Aleja samobójców i o rok późniejsze Róże cmentarne, Krajewski porzuca konwencję retrokryminału na rzecz osadzenia akcji we współczes- nej Polsce. Tłem śledztw gdańskiego nadkomisarza policji Jarosława Patera są znajome już czytelnikowi rodzime realia, a techniczne aspekty pracy de-tektywistycznej autor opisuje detalicznie, opierając się na aktualnej wiedzy konsultowanej ze specjalistami z zakresu kryminalistyki i medycyny. Jednak przeszczepione z wcześniejszych utworów o Eberhardzie Mocku modele li-terackie wraz z nawiązaniami do zagranicznego kanonu dwudziestowiecz-nych kryminałów nie przysporzyły obu powieściom równie entuzjastyczdwudziestowiecz-nych opinii krytyków, którzy widzą w efektach współpracy Krajewskiego i Czu-baja „niedopracowany kryminał według starego przepisu”21. Jak zauważa na przykład Justyna Zimna, dyptyk „stara się być jednocześnie i konwen-cjonalny i kunsztowny, co na dodatek kłóci się z równie mocno hołubioną przez autora zasadą prawdopodobieństwa”. Co więcej, „w obu powieściach nieprzypadkowo rozchwiany jest również styl: jest w nim o wiele za dużo kodów kulturowych”, a „narrator mówi do czytelnika, co i rusz mrugając porozumiewawczo okiem — tyle, że nie jest wiarygodny”22. Ową sygnali-zowaną już w 2009 roku „poetykę nadmiaru” utworów Krajewskiego będą wskazywać krytycy i później, czego świadectwem symptomatyczna opinia na temat powieści W otchłani mroku: „[…] ma się wrażenie, że autor chciał zawrzeć w formule kryminału znacznie więcej, niż jest ona w stanie pomieś- cić, i że niektóre z upchniętych tam na siłę elementów to cytaty należące do zupełnie innej opowieści”23.

21 M. Spychalski: Niedopracowany kryminał według starego przepisu. „Dziennik” 2008, nr 13, s. 24.

22 J. Zimna: Kryminałoznawcy: o dyptyku napisanym przez tandem. „Czas Kultury” 2009, nr 3, s. 176, 177, 178.

23 S. Bauman: Śmierć i filozofia…, s. 87. W podobnym tonie opisuje dwuczęściowy cykl Krajewskiego i Czubaja Justyna Zimna: „Aleja samobójców oraz Róże cmentarne to doskonałe dowody na to, że literaturze popularnej przydarza się kłopotliwa specjali-zacja. Piszą nie tyle artyści, ile fachowcy, sztab asystentów pracuje nad fikcją realną i wypełnieniem norm konwencji prawdopodobieństwa; w przedziwny sposób powraca figura poeta doctus. Rzecz, choćby niemiłosiernie sztuczna, musi się dziać w lokalizacji prawdopodobnej i najchętniej znanej oraz atrakcyjnej turystycznie i poznawczo, odwo-łania do współczesnej kultury, polityki i tła obyczajowego muszą być co najmniej po-prawne, a wybrana odmiana gatunku powieściowego — nasycona być musi dowodami wiarygodności. Czytelnik ponuro spogląda tedy na ostatnią stronę Alei samobójców i Róż cmentarnych, aby sprawdzić, kto jeszcze oprócz Czubaja i Krajewskiego napisał tę po-wieść. To znaczy: z kim konsultowała się była instancja nadawcza, zanim pozwoliła sobie rozpalić płomyczek niepowtarzalnego stylu. Kto podpowiedział transplantację co smakowitszych faktopodobnych kąsków w tych popisowych Frankensteinach gatunku, niepozszywanych dokładnie”. J. Zimna: Kryminałoznawcy…, s. 176—177.

Aktualny przegląd dostępnych opracowań krytycznych kryminałów Kra-jewskiego pozwala zatem scharakteryzować zarysowaną nim sylwetkę pisa-rza jako autora, który na łamach pierwszych trzech powieści wypracował oryginalne rozwiązania, zgodne jednak ze stylistycznymi i z fabularnymi ru-dymentami gatunku, które konsekwentnie stosuje w kolejnych publikacjach.

Ponieważ zaś osiągnięty poziom warsztatowy łączy Krajewski z deklarowa-nym otwarcie brakiem daleko posuniętego eksperymentalizmu literackiego, nie są wyjątkami wśród krytycznych głosów oceny w rodzaju: „[…] nawet jeśli dopadnie nas niepokojące wrażenie literackiego deja vu — przeczytać warto”24, czy też: „[…] z całym przekonaniem uznaję najnowszą książkę Kra-jewskiego za doskonały kryminał. Pytanie, czy taka ocena tożsama jest ze stwierdzeniem, że stanowi ona przykład znakomitej literatury, pozostawiam bez odpowiedzi”25. Jako trafne podsumowanie ustaleń literaturoznawców i krytyków przywołać można opinię Jarosława Petrowicza wyrażoną w re-cenzji jednej z późniejszych powieści wrocławskiego prozaika:

[…] powieści detektywistyczne Marka Krajewskiego zasługują na uwa-gę z kilku powodów. Przede wszystkim reprezentują poziom dobrze wykonanej, porządnej roboty pisarskiej, co we współczesnej lite-raturze, zasilanej corocznie tysiącami miernych wierszy, powieści i opo-wiadań, stanowi pożądane zjawisko. Ponadto: miasto, w którym toczy się akcja jego utworów, stało się ważnym bohaterem literackim, budzącym szersze — również pozaliterackie — zaintere-sowanie. Wreszcie, autor cyklu o Breslau daje zawsze coś więcej niż czysty kryminał26.

Warto rozszerzyć celną ocenę krytyka i określić precyzyjniej relacje po-wieści Krajewskiego z tradycją literacką, co w istocie pozwala dostrzec w nich

„coś więcej niż czysty kryminał”, zarysować istotną rolę narracyjnej scenerii historycznych metropolii w sensacyjnych fabułach oraz podkreślić najważ-niejsze cechy stylu autora, niebezpodstawnie określone mianem „porządnej roboty pisarskiej”.

Już sama etykieta klasyfikująca większość utworów Marka Krajewskiego jako „retrokryminały” wskazuje na pewną eklektyczność jego prozy i akcen-tuje jej kluczowe elementy. Zgodnie z definicją gatunku27, powieść kryminalna proponuje fabułę zogniskowaną wokół popełnionego przestępstwa i kolejnych etapów śledztwa prowadzonego w celu ujawnienia winowajcy. Czynnikiem decydującym o dalszej typizacji gatunku jest rodzaj świata przedstawionego, od którego uzależniona jest akcja utworu. Pododmiana „detektywistyczna”

24 T. Bombrych: Inny Krajewski?…, s. 141.

25 P. Urbaniak: W imię sprawiedliwości. „Nowe Książki” 2006, nr 11, s. 34, 35.

26 J. Petrowicz: Apage, satanas!. „Nowe Książki” 2014, nr 12, s. 16; podkr. — A.L.

27 Według Słownika literatury popularnej. Red. T. Żabski. Wrocław 2006.

ukazuje świat wyraźnie rozgraniczający dobro (reprezentowane przez postać prowadzącą śledztwo) od zła (reprezentowanego przez postać łamiącą pra-wo), samo zaś dochodzenie przedstawione jest jako rodzaj zagadki logicznej, a jej rozwiązywanie — jako intelektualny pojedynek detektywa z przestępcą.

Jak ujmuje to Piotr Gorliński-Kucik, „bandyci są źli, a śledczy jest bez ska-zy, śnieżnobiałego mankietu jego koszuli nie plami nawet kropla krwi”28. Ponieważ sam fakt złamania prawa jest dla detektywa-idealisty motywacją do działania, ranga i rodzaj przestępstwa są w powieści detektywistycznej mniej istotne (mogą nim być, jak w niektórych powieściach Arthura Conana Doyle’a czy Agathy Christie, kradzież, fałszerstwo, szantaż lub oszustwo), a czytelnicze zaangażowanie autor koncentruje na dedukcyjnym postępowa-niu śledczego.

Natomiast „kryminał noir” osadza akcję utworu w świecie moralnie niejednoznacznym. Dobro i zło nie są zdecydowanie rozgraniczone, a wraz z brakiem takiego podziału sama postać detektywa ukazywana jest jako ambi-walentna: działająca w imię sprawiedliwości, lecz niekoniecznie podług wska-zań prawa. Czytelniczą percepcję lekturową odmiana noir dodatkowo wzmac-nia sensacyjną fabułą, skomplikowaniem profili psychologicznych głównych bohaterów (detektywa i przestępcy), a emocjonalne zaangażowanie odbiorcy potęguje wysoką rangą (i nierzadko brutalnością) zbrodni inicjującej akcję.

Jak streszcza Wojciech Browarny:

[…] świat przedstawiony tej prozy jest moralnie dwuznaczny i nieko-niecznie racjonalny. Główny bohater, […] najczęściej zawodowiec (po-licjant lub prywatny detektyw), jest równie niejednoznaczny. W jego myśleniu i działaniu racjonalność przenika się z intuicją i przypadkiem, a zasady moralne są elastyczne i podporządkowane skuteczności. Fa-bularnym punktem ciężkości jest zbrodnia29.

W tak naszkicowanym ogólnym konturze ram gatunkowych powieści Marka Krajewskiego wyraźnie reprezentują odmianę noir. Punkt wyjścia głównego wątku narracji — w tym aspekcie również zauważalna jest pro-gramowa konsekwencja autora — stanowi zawsze morderstwo, a jego okru-cieństwo w obrębie fabuły jest uzasadnieniem osobistego, emocjonalnego zaangażowania w śledztwo Eberharda Mocka, Edwarda Popielskiego lub Ja-rosława Patera (nierzadko obejmujące również finałowy samosąd detektywa na winowajcy). Za przykład niech posłuży prosektoryjna scena charaktery-styki popełnionej na dziecku rytualnej zbrodni, która wstrząsa mieszkańcami Lwowa w Eryniach:

28 P. Gorliński-Kucik: Coraz gęstszy mrok…, s. 65.

29 W. Browarny: Dyskretny urok mieszczańskiego demonizmu. Powieści Marka Krajew-skiego. „Studia Filmoznawcze” 2010, nr 31, s. 247.

Doktor Pidhirny w szczelnie otulającym go fartuchu stał pochylony nad stołem sekcyjnym oświetlonym jaskrawym światłem lampy ope-racyjnej. Obie dłonie oparł obok małych skurczonych zwłok dziecka.

W ustach medyka dymił papieros, drażniąc jego oczy i wywołując łzy.— Dobry wieczór, panie doktorze. — Popielski zdjął melonik. — Dziękuję, że zgodził się pan spotkać o porze tak nietypowej dla pana doktora.

— Dobry wieczór, panie komisarzu. — Medyk wypluł papierosa do pustego kartonowego pudełka, wszystko rzucił na podłogę i roztarł butem. Spojrzał na Popielskiego załzawionymi oczyma. […] — Proszę mnie posłuchać uważnie. Dokonałem sekcji zwłok tego dzieciątka

— Dobry wieczór, panie komisarzu. — Medyk wypluł papierosa do pustego kartonowego pudełka, wszystko rzucił na podłogę i roztarł butem. Spojrzał na Popielskiego załzawionymi oczyma. […] — Proszę mnie posłuchać uważnie. Dokonałem sekcji zwłok tego dzieciątka