• Nie Znaleziono Wyników

http://orcid.org/0000-0003-2531-0905

Powieści Gai Grzegorzewskiej okazują się pewnym wyzwaniem, jeśli cho-dzi o przyporządkowanie gatunkowe. Fakt przynależności do literatury kry-minalnej jest, oczywiście, bezdyskusyjny. W każdej z książek pisarki mamy zbrodnię, mamy główną bohaterkę oraz stałą grupę osób pojawiających się w jej najbliższym otoczeniu i odgrywających ważną rolę w kontekście roz-woju wydarzeń, mamy śledztwo, mamy wreszcie osobę, która dopuściła się zbrodni i której rola zostaje ostatecznie odkryta i publicznie ujawniona. Taki schemat pozwala w najprostszym ujęciu potraktować utwory Grzegorzewskiej jako powieści kryminalne. Autorce udało się nie tylko stworzyć niezwykle interesującą postać prywatnej detektywki prowadzącej śledztwa, ale również przedstawić niebanalne portrety miejsc, w których rozgrywa się powieściowa akcja. Dzięki koncentracji na życiu prywatnym bohaterki, równolegle do roz-wiązywanej w danym tytule zagadki kryminalnej, możemy z powodzeniem mówić, że mamy tutaj do czynienia również z powieścią obyczajową, a nawet kobiecą. To zresztą tendencja dostrzegalna w większości serii kryminalnych.

Poszczególne odsłony cyklu możemy czytać oddzielnie i niekoniecznie po kolei, jeśli interesuje nas tylko zagadka kryminalna. Osoby zwracające uwa-gę na warstwę obyczajową, zaciekawione prywatnymi perypetiami bohater-ki lub bohatera, powinny natomiast zachować chronologię w poznawaniu kolejnych części serii. Zachowanie Julii Dobrowolskiej, wspomnianej detek-tywki, jej upodobania do modnych, drogich i seksownych strojów, wreszcie wyeksponowanie skomplikowanego związku miłosnego pozwalają potrakto-wać poszczególne powieści jako romans à rebours. Grzegorzewska nie

ucie-ka również od konwencji melodramatycznej. Jej bohaterowie w kluczowych momentach potrafią być nieco przerysowani w swoim przeżywaniu uczuć, ale i doznań fizycznych. O ile niektóre rozwiązania fabularne dotyczące wy-borów i zachowań detektywki można wpisać w konwencje typowe dla tak zwanej prozy kobiecej1, o tyle znaczna część życiorysu Dobrowolskiej wpisuje się w schemat typowy dla narracji feministycznej — kreowania kobiety silnej, niezależnej, decydującej o swoim losie, umiejętnie grającej stereotypami płcio-wymi, wreszcie gotowej stanąć do samotnej walki przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Grzegorzewskiej więc, zwłaszcza za sprawą portretowania głów-nej bohaterki, dużo bliżej do kryminału feministycznego niż do kryminału kobiecego2. Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że autorka zderza obie konwencje świadomie — z jednej strony obnaża w ten sposób stereotypo-wość różnego rodzaju przyporządkowań, z drugiej akcentuje nieoczywistość wyborów podejmowanych przez Dobrowolską.

Dla gatunkowego definiowania twórczości pisarki ważne jest miejsce, w którym rozgrywa się akcja jej powieści. W Żniwiarzu jest to niewielka, podkrakowska wieś, w której dochodzi do tajemniczego morderstwa. Po-dejrzani mogą być potencjalnie wszyscy, a reguły rządzące małą, zamknię-tą społecznością dodatkowo utrudniają prowadzenie śledztwa. Można więc w tym przypadku mówić o tak zwanym podgatunku cozzy lub, jak tego chce Mariusz Czubaj, kryminale prowincjonalnym3. Z konwencji tej korzysta rów-nież Grzegorzewska w Topielicy, gdzie akcja rozgrywa się w trakcie rejsu po mazurskich jeziorach. Kamienica, w której dochodzi do morderstwa w Nocy z czwartku na niedzielę, umożliwia sportretowanie fragmentu Krakowa jako mrocznego labiryntu, w którym to, co widać na powierzchni, ma zawsze drugie dno. W efekcie da się tę powieść zaklasyfikować właśnie jako popkul-turową wersję powieści kłącza. Metafora Deleuze’a i Guattariego odnosi się tu co prawda bardziej do fabuły niż formy, ma jednak swoje uzasadnienie4.

1 Julia Poświatowska zauważa: „Pisarka, wykorzystując konwencję kobiecej literatu-ry popularnej, ujawnia narzędzia kontroli nad kobiecą podmiotowością, które definiują postać jako kobietę. Należy do nich m.in. dbanie o wygląd i urodę oraz niekonsekwent-nie wypierany przez Julię przymus odnalezienia stabilnego i przede wszystkim okreś- lanego przez ramy patriarchalnego dyskursu miejsca u boku mężczyzny”. J. Poświa-towska: Kryminalny trójkąt. Reprezentacje kobiecej i męskiej seksualności w powieściach Gai Grzegorzewskiej. W: Seksualność w najnowszej literaturze polskiej. Red. T. Dalasiński, A. Szwagrzyk, P. Tański. Toruń 2015, s. 65—66.

2 O różnicach między kryminałem kobiecym a feministycznym pisałam w B. Dar-ska: Czy kryminał feministyczny jest kryminałem kobiecym? Rozważania o gatunku i płci. W: Li-teratura kryminalna. Śledztwo w sprawie gatunków. Red. A. Gemra. Kraków 2014.

3 Zob. M. Czubaj: Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antro- pologiczne. Gdańsk 2010, s. 38.

4 Zob. G. Deleuze, F. Guattari: Kłącze. Przeł. B. Banasiak. „Colloquia Communia”

1988, nr 1—3.

Zarówno Grób, jak i Betonowy pałac oraz Kamienną noc można potraktować jako kryminały miejskie. Kraków okazuje się tu równie ważnym bohaterem jak ludzie, którzy rozgrywają kolejną potyczkę w nierównej i etycznie nie-oczywistej walce dobra ze złem. Kamienną noc, zważywszy na ucieczkę Pro-fesora i Julii, a także ich ciągłe zmienianie miejsca, w którym się znajdują, można z kolei nazwać powieścią drogi. Grzegorzewska chętnie korzysta także z tradycji tak zwanego czarnego kryminału5. Jej Kamienna noc przypomina swoim klimatem powieści Dennise’a Lehane’a. Grzegorzewska stara się więc różnicować scenerię, w jakiej rozgrywają się wydarzenia, nie zapominając o tradycji, ale i próbując stworzyć klimat, który okaże się typowy właśnie dla perypetii Julii Dobrowolskiej. Fakt ten należy uznać za istotny dla potencjal-nej oceny świadomości gatunkowej pisarki. Krakowska autorka udowadnia bowiem w swojej twórczości rzecz poniekąd oczywistą, wartą jednak przy-pominania, a mianowicie to, że literatura, także ta popularna, nie pozostaje w próżni, poszczególne teksty z sobą „rozmawiają”, a „używanie” innych utworów do podjęcia owego dialogu może generować całkiem interesujące nowe znaczenia.

Nie wolno też zapomnieć o pastiszowym charakterze twórczości krakow-skiej autorki. Najpełniej tendencja ta doszła do głosu w powieści Orchidea, na-pisanej razem z Irkiem Grinem i Marcinem Świetlickim, ale dostrzegalna jest również w całym cyklu z Julią Dobrowolską w roli głównej. Pisarka wydaje się świadoma konwencji rządzących kulturą popularną i dlatego swobodnie operuje schematami, uciekając od typowego dla kryminału scenariusza. Naj-lepszym przykładem gry z typowymi dla gatunku schematami jest postać detektywki. Julia Dobrowolska należy do specyficznej grupy postaci, jest bo-wiem antybohaterką6. Jej zachowanie, podejmowane decyzje, wybory życio-we nie zawsze budzą sympatię czytelnika, często wywołują irytację, niechęć, a nawet skutkują odrzuceniem. Nie zmienia to jednak faktu, że detektywka pozostaje kimś, kto nas fascynuje i kogo mimo wszystko próbujemy zrozu-mieć. Nawet wtedy, gdy Dobrowolska po raz kolejny odrzuca wyciągniętą do niej pomocną dłoń, zraża do siebie życzliwych ludzi, rzuca się w wir doznań, dzięki którym może poczuć mocniej, że żyje, wreszcie wkłada kolejne maski, do których się przyzwyczaja, ale i które bez problemu, gdy trzeba, zedrze.

Julia Poświatowska zauważa, że Grzegorzewska pozostaje wierna rozrywko-wej funkcji literatury popularnej na poziomie fabularnym, ale

na poziomie konstrukcji bohaterów jej tetralogia wpisuje się w konwen-cję literatury popularnej na zasadzie dekonstrukcji. Również konstatacja uznająca powieści Grzegorzewskiej za pastisz, zarówno formy literatu-ry popularnej, jak i gatunku powieści kliteratu-ryminalnej nie

odzwierciedla-5 Zob. M. Czubaj: Etnolog w Mieście Grzechu…, s. 37.

6 Zob. B. Darska: To nas pociąga! O serialowych antybohaterach. Gdańsk 2012.

łaby w pełni problematyki zagadnienia. Najtrafniejsze zatem byłoby ujęcie powieści o przygodach detektywki Dobrowolskiej w kategoriach zaangażowanego tekstu literackiego, podejmującego próbę analizy kon-dycji współczesności, podkreślającego efemeryczność popkulturowego doświadczania rzeczywistości, kompulsywną potrzebę przeżywania coraz to nowych emocji poprzez nieustanne eksperymentowanie oraz pragnienie multiplikacji własnych tożsamości przez bohaterów doby ponowoczesności7.

Powieści krakowskiej autorki warto rozpatrywać nie tylko w kontekście wymyślonej na potrzeby serii postaci, ale też jako część zjawiska, które można by określić boomem na kryminał trwającym w Polsce. Równie istotne, jak zwrócenie uwagi na formalne walory uprawianego gatunku, jest dostrzeżenie ewolucji związanej z promocyjnymi kontekstami pojawiania się na księgar-nianych półkach powieści z Dobrowolską w roli głównej. Choć książki Gai Grzegorzewskiej właściwie od początku wyróżniały się na polskim rynku kryminałów, o sukcesie komercyjnym autorki można mówić dopiero w kon-tekście Betonowego pałacu. To wtedy pojawiło się w mediach mnóstwo ma-teriałów obwieszczających ukazanie się powieści zasługującej na wyjątkową uwagę czytelników, to wtedy też postawiono na przemyślaną strategię pro-mocyjną, której częścią była specjalnie przygotowana z okazji premiery sesja fotograficzna. Podobny pomysł towarzyszył ukazaniu się na rynku Kamien-nej nocy. Grzegorzewska akcentuje kreacyjność wpisaną w ów wizerunkowy, adresowany głównie do mediów wysokonakładowych i kolorowych (prasa kobieca), projekt. Autorka zapytana o to, czy podczas promocji książki wy-myśla siebie, odpowiada:

Nie, zawsze jestem taka sama, ale czasami wydawnictwo chce pokazać mnie w jakimś nowym świetle. W przypadku Betonowego pałacu spe-cjaliści z Wydawnictwa Literackiego postanowili, że zrobią mi dziwną sesję fotograficzną. Powstały zdjęcia, na których miałam m.in. rogi na głowie i trzymałam w ręce kaktusy. Teraz zrobili mi taką „dorosłą”

sesję, aby pokazać, że jestem już „dorosłą autorką”, nie wygłupiam się i proponuję „literaturę środka”. Już nie jestem tylko autorką krymina-łów, proponuję powieść skierowaną do szerszego grona, po którą mogą sięgnąć autorzy poważniejszej literatury. Mniej więcej tak w skrócie to wygląda. Więc można powiedzieć, że to wydawnictwo wymyśla auto-ra na nowo, aby przyciągnąć nowego czytelnika i zaciekawić starego.

Choć ja nadal jestem tą samą Gają Grzegorzewską8.

7 J. Poświatowska: Kryminalny trójkąt…, s. 64—65.

8 Oswoiłam swoje demony. Z Gają Grzegorzewską rozmawia Łukasz Grzesiczak. „Co jest Grane24. Kraków”. http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,13,19994880,0,Oswoilam-swoje-demony---Gaja-Grzegorzewska-o-swoje.html (dostęp: 1.05.2016).

W promowaniu powieści pisarki dużą rolę odegrała kategoria bycia kimś szczególnym w kontekście eksponowanej reklamowo cechy. W przypadku debiutu Grzegorzewskiej, Żniwiarza, akcentowano wiek autorki. Pisano, że jest najmłodszą autorką kryminałów w Polsce. Noc z czwartku na niedzielę stała się pretekstem do refleksji na temat oryginalnego portretu Krakowa — nie jako miasta atrakcyjnego turystycznie, lecz miejsca pełnego nocnych klubów, dresiarzy i kobiet o wątpliwej reputacji. W Topielicy Grzegorzewska decydu-je się na grę z sielankowym wizerunkiem mazurskich decydu-jezior. Z kolei Grób anonsowano jako najbardziej bezkompromisową, osobistą i najstraszniejszą książkę autorki. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że powieść ta wzbudziła większe niż dotychczas zainteresowanie mediów wysokonakładowych. Wpły-nął na to zapewne fakt uhonorowania Topielicy Nagrodą Wielkiego Kalibru.

Trudno jednak odbiór Grobu porównywać z recepcją kolejnych powieści, uka-zujących się już po przejściu autorki z wydawnictwa EMG do Wydawnictwa Literackiego. To wtedy media mainstreamowe szczególnie zainteresowały się Grzegorzewską.

Anna Luboń w leadzie poprzedzającym rozmowę z pisarką na temat Betonowego pałacu entuzjastycznie oznajmiała: „Gaja Grzegorzewska swoją nową powieścią wchodzi do kanonu polskiego kryminału”9. Damian Gajda, zapowiadając wywiad z krakowską autorką, na portalu Onet.pl, pisał: „Dziś mówi się o niej »najgorętsze nazwisko polskiego kryminału«”10. „Newsweek Polska” zdecydował się na jeszcze inne komplementujące określenie. Tekst Piotra Bratkowskiego poświęcony fenomenowi popularności Grzegorzew-skiej został opatrzony etykietą „królowa powieści kryminalnej”11. Co ciekawe, chwilę wcześniej na okładce Pochłaniacza Katarzyny Bondy mogliśmy czytać blurba autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego: „Zapamiętajcie to nazwisko. Ka-tarzyna Bonda została właśnie królową polskiego kryminału”12. Media pod-chwytujące promocyjne określenia najwyraźniej nie dostrzegały sprzeczności tkwiącej w owym rzekomym dwukrólewiu mającym miejsce w rodzimej lite-raturze popularnej. Nie ma, oczywiście, nic dziwnego w powielaniu tego okreś- lenia podczas promocji różnych autorów, jednak zwykle tego typu powtórze-nie pojawia się jednocześpowtórze-nie na okładkach książek autorów zagranicznych.

Wówczas nie budzi to zdziwienia, bo wielokrotnie jest po prostu przeniesie-niem nazewnictwa używanego w rodzimym kraju autora w celu podkreślenia

 9 Kobieta i życie. Z Gają Grzegorzewską rozmawia Anna Luboń. „Elle” 2014, nr 9, s. 89.

10 Ceną swobody jest brak stabilizacji. Z Gają Grzegorzewską rozmawia Damian Gaj-da. „Ksiazki.Onet.pl”. http://ksiazki.onet.pl/gaja-grzegorzewska-cena-swobody-jest-brak-stabilizacji/8mrt0 (dostęp: 30.04.2016).

11 Zob. prawy górny róg strony tytułowej w wersji papierowej: P. Bratkowski: Na dywanie z kebabów. „Newsweek Polska” 2014, nr 34.

12 Por. K. Bonda: Pochłaniacz. Warszawa 2014.

jego wyjątkowości. Natomiast promowanie określenia „królowa” w kontekś- cie dwóch polskich autorek tego samego nurtu, wydających książki w tym samym czasie, rodzi podejrzenia, że akcje promocyjne obu pisarek wzajemnie się znoszą, jest więc w owym marketingowym zamyśle jakiś błąd koncepcyj-ny. Zdarzały się na przykład teksty równolegle omawiające powieści Bondy i Grzegorzewskiej. Paulina Wilk na łamach „Rzeczpospolitej” stwierdzała:

Po latach męskiej dominacji w literaturze kryminalnej rodzi się nowy fenomen — wielowątkowe powieści pisane przez kobiety. Do uznanych nazwisk, jak Marek Krajewski, Zygmunt Miłoszewski, Mariusz Czubaj, pora dodać nowe: Katarzyna Bonda i Gaja Grzegorzewska. Obie, choć publikują od lat, właśnie wydały przełomowe powieści. Tworzą nie-tuzinkowe i pogłębione psychologicznie postaci, oryginalnie skonstru-owane fabuły, będące intelektualną i emocjonalną przygodą. Ich książki trafiają w modę na opasłe historie, w których można się zatracić13. Jeśli weźmiemy pod uwagę reguły rządzące rynkiem wydawniczym, warto zauważyć, że media wyjątkowo chętnie podchwyciły to, co w ramach strategii reklamowych podsunęły wydawnictwa: akcentowanie detronizacji mężczyzn przez kobiety, objętość powieści, atrakcyjność fizyczną obu pisarek, wreszcie, co dużo ważniejsze, ich indywidualność. Być może właśnie fakt istnienia wielu różnic między pisarstwem Bondy i Grzegorzewskiej poskut-kował brakiem widocznego konfliktu o palmę pierwszeństwa. Warto powtó-rzyć, że wzrost zainteresowania twórczością obu autorek, nastąpił dopiero wtedy, gdy zaczęły wydawać w dużych wydawnictwach. Komercyjny sukces przyszedł wraz z przejściem Gai Grzegorzewskiej do krakowskiego Wydaw-nictwa Literackiego, a Katarzyny Bondy — do warszawskiej Muzy14. Zarów-no BetoZarów-nowy pałac, jak i Kamienną Zarów-noc poleca na okładce aktorka Magdalena Cielecka. W pierwszym przypadku akcentuje w blurbie filmowość opowieści oraz męskość (sic!) prozy krakowskiej pisarki, w drugim poprzestaje na za-akcentowaniu, iż jest to „literatura oryginalna, niepokojąca, a przede wszyst-kim bardzo wciągająca”15. Wydawnictwo dobrze odrobiło lekcję z wiedzy na temat publicznych wypowiedzi Grzegorzewskiej oraz opinii krytyków.

Filmoznawcze studia pisarki, jej zainteresowanie filmem, wreszcie filmowość wielu książkowych scen poskutkowały zaangażowaniem w promocję rozpo-znawalnej i cenionej aktorki.

13 P. Wilk: Zabójcze autorki. „Rzeczpospolita” 2014, nr 227. http://www.rp.pl/artykul/

1145004-Zabojcze-autorki.html (dostęp: 30.05.2016).

14 Praktyka ta nie dotyczy zresztą tylko kobiet, autorek kryminałów. Podobna droga do kariery jest udziałem piszących mężczyzn. Marcin Wroński, który wydawał krymi-nały o Zydze Maciejewskim w lubelskim wydawnictwie Red Horse, odniósł komercyjny sukces dopiero po przejściu do W.A.B.

15 Zob. opinie na okładkach obu wspomnianych powieści.

Ukazanie się Kamiennej nocy stało się dla Wydawnictwa Literackiego pre-tekstem do jeszcze jednego zabiegu, a mianowicie zasugerowania, iż Grzego-rzewska, tak to ujmijmy, jakościowo awansowała. Nie jest już autorką literatu-ry popularnej, ale literatuliteratu-ry środka. Potencjalnie więc inny adresat jest w tym wypadku modelowym odbiorcą, inne też są rejestry, w których należałoby powieść odczytywać. Wydawnictwo reklamuje Kamienną noc przez odwołania do klasyki popkultury, ale i wyraźną sugestię skutecznego pretendowania do literatury artystycznej:

Kamienna noc to książka, którą mógłby zekranizować Quentin Tarantino;

jej fragmenty mogłaby wyśpiewać Amy Winehouse, ale napisać mogła ją jedynie Gaja Grzegorzewska. Żonglując popowymi motywami, grając konwencją literatury gatunkowej oraz igrając ze znaną jej czytelnikom tematyką tabu, Gaja wyrasta na być może najciekawszą reprezentantkę tzw. literatury środka. Wnikliwa obserwatorka, kąśliwa komentatorka, odważna konstruktorka mostu pomiędzy literaturą gatunkową a lite-raturą głównego nurtu. Czytelnicza jazda bez trzymanki16.

Przy przywołanej tu promocyjnej opinii należałoby się przynajmniej na chwilę zatrzymać. Jest w niej bowiem, poza oczywistymi sugestiami rekla-mowymi, coś niepokojącego. Słowa te stanowią próbę unieważnienia granicy między literaturą popularną a artystyczną, co wydaje się działaniem co naj-mniej wątpliwym. Gaja Grzegorzewska jako autorka kryminałów jest postacią rozpoznawalną i cenioną. Udało się jej stworzyć swój własny, niepowtarzalny sposób opisu świata oraz powołać do życia wyrazistych, zapadających w pa-mięć bohaterów. Jako autorka literatury popularnej, z pewnością należy do czołówki polskich pisarzy kryminałów. Czynienie rozpoznań dotyczących jej twórczości w kontekście literatury środka niekoniecznie wypadłoby równie optymistycznie. Próba, ujmę to nieco kolokwialnie, umieszczenia powieści pisarki w inaczej znaczonej jakościowo przestrzeni okazuje się niezrozumia-łym ze względów marketingowych zabiegiem. Napisanie dobrej powieści popularnej to przecież sztuka. Wydawnictwo zdaje się o tym zapominać, odwracając się symbolicznie od epitetu „popularna”. Tymczasem autorka proponuje czytelnikom bardzo dobre powieści kryminalne, jej twórczość to interesująca odsłona polskiej literatury popularnej — to podstawa do promo-cyjnego wykorzystania, nie zaś wstydliwego ukrywania się pod podszewką literatury środka.

Główna bohaterka powieści krakowskiej autorki to jedna z bardziej wyra-zistych postaci polskiej literatury kryminalnej. Sam pomysł, by główną rolę od-grywała prywatna detektywka, nie jest, oczywiście, oryginalny. Natomiast to,

16 Zob. cytat ze strony autorskiej Gai Grzegorzewskiej, założonej i prowadzonej przez Wydawnictwo Literackie: www.gajagrzegorzewska.pl (dostęp: 29.04.2016).

jak zachowuje się Julia Dobrowolska, w jakie relacje z innymi ludźmi wchodzi, jak traktuje swoich przeciwników, już tak. Grzegorzewska wyraźnie rezygnuje z takich rozwiązań fabularnych, które można by uznać za typowe. Jej boha-terka nie ma problemu z utrzymaniem związków z mężczyznami, bo podcho-dzi do seksu i miłości dość swobodnie. W stwierdzeniu tym tylko pozornie tkwi sprzeczność. Umiejętność poddawania się chwili, uleganie namiętności niezależnie od uczuć, wreszcie gotowość wsłuchiwania się w potrzeby ciała — wszystko to umożliwia detektywce bezproblemowe odnajdywanie się w sytu-acjach, które dla innych mogłyby się okazać skomplikowane emocjonalnie. Julia Dobrowolska pokazana zostaje jako kobieta silna, dla której zaangażowanie się w związek może być tylko kłopotem. Niezależnie więc od tego, na ile ów wize-runek jest przekonujący, bohaterka pozostaje osobą, która z różnych powodów wie, że nikomu nie może zaufać w pełni. Nie interesuje jej małżeństwo ani macierzyństwo. Nie przejmuje się swoim wyglądem, choć w Topielicy zdaje się mieć pewien problem z tym, że jej konkurentka do miłosnych awansów Aarona ma dużo większy od niej biust. Julia jest szczupła, zgrabna, zazwyczaj nie nosi stanika, fakt ten jest często akcentowany, lubi skąpe, modne i markowe stroje.

Chętnie kupuje drogie ubrania, zakupy są dla niej formą relaksu. Gotowość do wydawania pieniędzy bez ograniczeń jest szczególnie widoczna w Nocy z czwartku na niedzielę, gdy bohaterka jako współprowadząca program krymi-nalny ma za zadanie ładnie wyglądać u boku Wiktora Bergena. Julia podejmuje tę grę i skutecznie odgrywa rolę kobiety, której funkcja została sprowadzona do estetycznej ozdoby. Ponieważ wizualnie ma wcielać się w stereotypową blondynkę, czasami ze względu na umowność sytuacji świetnie się bawi, in-nym razem jest trochę znudzona łatwością, z jaką ludzie klasyfikują innych na podstawie wyglądu. Tę dwuznaczność dostrzegalną w stroju i w mowie ciała widać w następującym fragmencie, opisującym Dobrowolską na jednym z obowiązkowo odwiedzanych bankietów:

Wyróżniał ją już sam wygląd. Przez jej szczupłą twarz o subtelnych rysach biegła zupełnie niesubtelna blizna. Znamię przecinało cały poli-czek Julii, co prawie zawsze wprawiało w zakłopotanie jej rozmówców, którzy nie bardzo wiedzieli, w jaki sposób patrzeć na nią, żeby się nie wydawało, że gapią się na bliznę. Chociaż właśnie to robili. Ubrana też była nieodpowiednio. Miała na sobie złoty top wiązany na szyi, długie rękawiczki w kolorze amarantowym, z których wystawały umięśnione ramiona, zieloną spódnicę z lejącego się materiału i złote kozaki na bardzo wysokim obcasie. Długie blond włosy odgarnęła do tyłu i spięła wsuwkami. Od radosnego, rozgadanego tłumu dziennikarzy odstawała też jej znudzona mina i brak serdecznego uśmiechu. Ta mina nie była jedynie pozą. Julia właśnie nudziła się śmiertelnie17.

17 G. Grzegorzewska: Noc z czwartku na niedzielę. Kraków 2007, s. 6—7.