• Nie Znaleziono Wyników

Bernadetta Darska

http://orcid.org/0000-0003-2531-0905

Inga Iwasiów, łącząc role akademiczki, krytyczki literackiej, pisarki i feministki, pozostaje osobą, której projekt wypowiadania się w przestrzeni publicznej okazuje się niezwykle spójny. Wspomniane role uzupełniają się, autorka potrafi korzystać z tego, co oferują owe aktywności, wzbogacając i niuansując rolę społeczną właśnie odgrywaną. To bardzo ciekawa sytuacja.

Mamy bowiem do czynienia z pisarką świadomą schematów, którymi rządzi się literatura, wyczuloną na działania promocyjne i rozpoznającą wydawni-cze praktyki z pogranicza reklamy i krytycznego namysłu, zaangażowaną społecznie, wreszcie doskonale czującą się w świecie krytyki, gotową do za-bierania głosu w sprawie hierarchii i kanonu, umiejącą oceniać. W pewnym więc sensie możemy być pewni, iż większość motywów stanowiących dialog z powieścią miłosną, powieścią przesiedleńczą, powieścią erotyczną, powieś- cią uniwersytecką czy powieścią o przyszłości wykorzystuje autorka tak, by nie były to głosy w próżni, by możliwe było znalezienie tropów intertekstual- nych, by wprowadzić nową jakość. Ta zwielokrotniona rola w przestrzeni publicznej rodzi również pewne trudności. Pisarka narażona jest na ciągłe funkcjonowanie w symbolicznej wielości. Kiedy zabiera głos jako artystka, nie przestaje być profesorką literaturoznawstwa i krytyczką literacką. Ról tych nie da się w tym przypadku rozgraniczyć, stanowią raczej jeden, po-lifoniczny, realizowany w biografii konkretnej osoby, projekt. Jednocześnie pisarka umie położyć nacisk na daną pełnioną rolę, nie przestając jednocześ- nie być aktywną w każdej z nich. To umiejętność rzadka i warta uznania.

Kiedy autorka wypowiada się o swojej twórczości, nie próbuje sugerować, że wie najlepiej, co napisała. Kiedy ocenia twórczość innych osób, nie stara się zderzać jej z własną literaturą. Kiedy wreszcie wypowiada się publicznie o prozie, poezji i życiu literackim, umiejętnie rozgrywa sytuacje, w których

powinna być twórczynią i w których winna występować przede wszystkim jako ekspertka od kultury. Jednocześnie Iwasiów nie pozostawia wątpliwości swoim interlokutorom, że głos kobiet jest dla niej czymś ważnym, że przerwa-nie społecznego i kulturalnego milczenia kobiet ją obchodzi, że perspektywa kobieca ma dla niej znaczenie wzbogacające.

Właściwie już w debiutanckim tomie Miasto-ja-miasto daje się zauważyć tematy, które później zdeterminują twórczość szczecińskiej autorki. Po pierw-sze, na pewno widać związek z miastem. Nie tylko w zwróceniu uwagi na to, co zostaje zaakcentowane w tytule, ale i dzięki bardzo zmysłowym opisom przestrzeni, połączeniu geografii miejsca z geografią ciała, zaznaczeniu, że to właśnie ciałem pamiętamy miasto najbardziej. Po drugie, pisarka kładzie nacisk na sensualność odbioru ludzi, miejsc i zdarzeń. Znajdziemy w tomie fragmenty, które później eksplorowane będą szerzej, na inne sposoby, w dal-szej twórczości Iwasiów. Pisarka nie zrezygnuje więc z pierwszych literackich rozpoznań, nie odetnie się od swoich początków. Chętnie wróci do pewnych obrazów, scen, powtarzalnych elementów kobiecej biografii. Warto pod tym kątem porównać Miasto-ja-miasto przede wszystkim ze Smakami i dotykami oraz z Bambinem, W powietrzu i Pięćdziesiątką. Iwasiów będzie chętnie wra-cała do erotycznej więzi z miejscem, do opisywania budzącej się w nowych konfiguracjach seksualności, wreszcie do miasta, które stanie się przedłuże-niem tego, co fizyczne, materialne, odczuwane na poziomie bólu, cierpienia i czysto cielesnej przyjemności. Po trzecie, motywem, który w debiutanckim tomie zostaje zaakcentowany i który powróci w różnych odsłonach w twór-czości pisarki, okaże się pamięć — jej trwałość, ale i ułomność, jej działanie na rzecz ciągłości, ale i łatwość niszczenia tego, co odsłania historyczność, jej intymny, prywatny, ale i zbiorowy, społeczny charakter. Istotnym punktem odniesienia za sprawą relacyjności i rywalizacji z pamięcią są zapomnienie i proces przemijania. Te motywy również powracają w twórczości Iwasiów, i to nie tylko w wymiarze historycznym, ale przede wszystkim prywatnym.

To w biografiach zwykłych ludzi ujawnia się największy dramat nierównych potyczek pamięci z zapominaniem. Po czwarte wreszcie, Iwasiów interesu-je narracja feministyczna. Nie ukrywa tego w tomie Miasto-ja-miasto, gdzie natkniemy się na dwa wykłady-manifesty. Nacisk pada w nich na podmio-towość narracji, wielogłosowość, indywidualność oraz intymność. Potrzeba wysłuchania kobiecego głosu, poznania kobiecej biografii, uznania ważnych dla kobiet momentów założycielskich, a także życiowych zwrotów powróci w kolejnych utworach pisarki staną się jej znakiem rozpoznawczym. Emancy-pacyjny wymiar prezentowanych historii okazuje się ciekawy przede wszyst-kim z tego powodu, że pisarka wysłuchuje wersji wydarzeń tych bohaterek, które są kimś zwyczajnym, zanurzonym w codzienności, odartym z niesa-mowitości i nadzwyczajności. W twórczości Iwasiów, poczynając od zbio-ru debiutanckiego, a kończąc na, tak można obie powieści określić, dylogii

o uzależnieniach, której składowe to W powietrzu i Pięćdziesiątka, dominuje zainteresowanie tym, co staje się szczególne za sprawą swojej zwykłości.

Zbiór opowiadań Smaki i dotyki w porównaniu z tomem Miasto-ja-miasto jest dużo bardziej jednorodny stylistycznie, choć zróżnicowany, jeśli chodzi o pojawiające się w tomie bohaterki, geograficzne usytuowanie ich przeżyć i tożsamościowe dylematy. Iwasiów okazuje się wrażliwą, ale i bezpruderyjną kronikarką kobiecej zmysłowości, emocjonalności i seksualności. Opisywane przez nią postaci przeżywają ciałem, czują ciałem, tęsknią nim i cierpią. My-liłby się ten, kto doszukiwałby się w tych fabułach związków z historiami typowymi dla tak zwanej popularnej literatury kobiecej. Iwasiów daleka jest od sięgania po schematyczność, jednoznaczność i przewidywalne dążenie do happy endu. A tym przecież charakteryzują się opowieści spod znaku pop. Jej bohaterki są zwykle skomplikowane psychologicznie, otwierają się na nowe doznania, nie marzą o wypełnieniu oczekiwań społecznych wobec swojej płci, mają odwagę przyznać się do nieoczywistych odczuć i złych emocji. Autor-ka stawia na wielość obrazów, wielość głosów, wielość życiorysów. Joanna Szydłowska kładzie nacisk na następującą prawidłowość:

Inga Iwasiów prezentuje nam bardzo różnorodne portrety kobiet.

Mogą być to wykształcone urzędniczki zatrudnione w organizacjach unijnych, marzące o królewiczu prostytutki, wierzące w tymczasowość swego statusu gastarbeiterki, niepijące alkoholiczki, samotne i przera-żone kobiety w połogu, nieufające Słowu panie Redaktor z liczących się wydawnictw, studentki konceptualizujące swoją obecność w Wielkiej Historii lub przyjaciółki rozprawiające o epizodach codzienności. Fabu-ły wszystkich opowiadań zmierzają finalnie do skonfrontowania owych rozmaitych sylwetek kobiet ze sferą uczucia. Miłość, pragnienie, eroty-ka i seks to ważne atrybuty świata emocji prezentowanych bohaterek.

W wielu przypadkach to jedyny sens egzystencji, jedyne uzasadnienie istnienia. Seks jest ucieczką, azylem i nadzieją. Jak leitmotiv przewijają się tu różnie rozpisane sceny oczekiwania na spełnienie1.

Seks w opowiadaniach Iwasiów bywa rodzajem lekcji, dzięki której kobie-ta dowiaduje się więcej o sobie, bywa ukojeniem, dającym krzepiące poczucie przyjemności, którego źródłem jest własne ciało, bywa rozczarowaniem, gdy okazuje się, że ciała można używać i je wypożyczać, choć wcześniej deklaro-wana miłość nie pozwalała na wymyślanie takich scenariuszy. Niezależnie od tego, czy mówimy o relacjach heteroseksualnych, czy o związkach lesbijskich,

1 J. Szydłowska: Iwasiów kontra Fellini, czyli raz jeszcze o kobiecej wrażliwości. „Portret”

2007, nr 23, s. 168.

autorka potrafi oddać emocje i doznania towarzyszące zbliżeniu. To bardzo ważna umiejętność, rzadka, bo przecież na literackich scenach seksu poległ niejeden pisarz i niejedna poległa pisarka.

Bambino, świetnie przyjęte przez krytyków i czytelników, to powieść otwierająca szczecińską trylogię Ingi Iwasiów. Autorka towarzyszy swoim bo-haterom od czasów tuż po zakończeniu II wojny światowej po współczesność i niedaleką przyszłość. Opisuje więc świat, który dopiero zaczyna powsta-wać po spełnionej Apokalipsie, w którym utrwalane są obowiązujące odtąd zasady, który zaczyna się zmieniać i ostatecznie przyjmuje kształt niezrozu-miały. To dość paradoksalny wniosek, jaki można wysnuć z lektury trylogii, bo przyszłość opisana w Na krótko jest dużo mniej przyjazna od nieznanego i obcego, z którym muszą się zmierzyć bohaterowie Bambina. Iwasiów zdaje się więc sugerować, że z historycznymi traumami można próbować walczyć, traumy związane z nowoczesnością bywają trudniejsze do opanowania. Nie o etyczne uwikłanie oczywiście w tym rozpoznaniu chodzi, raczej o logikę następstw wydarzeń i budowanie sojuszy międzyludzkich. Ci, których znisz-czyła lub zraniła wojna, mogą próbować znaleźć pocieszenie w relacji z in-nym, złamanym przez Wielką Historię człowiekiem. Ci natomiast, którzy są ofiarami nowoczesności, nie znajdą zrozumienia. Przedstawiciele biurokracji emocje traktują tylko jako zbędny balast, a pozostali uczestnicy wyścigu o nie-wiadomą nagrodę nie są zainteresowani budowaniem więzi z konkurencją.

Powojenny świat opisany w Bambinie, choć skomplikowany i niełatwy do zro-zumienia, okazuje się dużo bardziej przyjazny niż rzeczywistość przyszłości sportretowana w Na krótko.

Tytuł powieści otwierającej wspomnianą trylogię nie jest przypadkowy.

Iwasiów konsekwentnie skupia się na codzienności tych, którzy po wojnie zasiedlili niemiecki Stettin, by uczynić go polskim Szczecinem. Nie gloryfikuje misji kolonizacyjnej, nie bagatelizuje przesiedleńczych problemów. Z dużą wiarygodnością psychologiczną rekonstruuje klimat towarzyszący rozpoczy-naniu nowego życia w miejscu nieznanym, emocje towarzyszące opuszczeniu rodziny, wreszcie nadzieje wynikające z obietnic doświadczenia egzystencji w rzeczywistości lepszej od tej, w której przyszło bohaterom dorastać. Au-torce udaje się więc oddać strach i nadzieję — lęk przed tym, co się może wydarzyć, ale i szansę na rozpoczęcie ważnego etapu dorosłości, tego samo-dzielnego i na własny rachunek. Szczecin staje się więc miastem, w którym można dostać mieszkanie oraz pracę. Podstawy stabilizacji są z pewnością tym, co przyciąga wielu przybywających tu ludzi. Jednocześnie jest miejs- cem, którego trzeba się nauczyć od podstaw lub stworzyć je na nowo, zbu-dować — symbolicznie rzecz ujmując — z różnorodności i polifoniczności, jakie zaczynają je konstytuować. Koncentracja autorki na codzienności nie jest przypadkowa. To właśnie na tym poziomie dzieją się sprawy najważniejsze, jeśli weźmiemy pod uwagę biografie zwykłych ludzi.

Nic więc dziwnego, że jednym z najważniejszych punktów na mapie Szczecina staje się bar mleczny. W przybytku tym wszyscy są równi, nie muszą udawać, nie są zobligowani do noszenia masek. Idea taniego i domo-wego jedzenia okazuje się podstawą porozumienia ponad podziałami, fun-damentem więzi, które można przenieść poza miejsca powszechnie dostępne.

Bycie razem w barze mlecznym tożsame jest z metaforą sojuszów opartych na wspólnym przeżywaniu codzienności i zwyczajności. Agnieszka Gajewska akcentuje następującą prawidłowość:

Bambino to nazwa baru mlecznego w centrum Szczecina. To pępek powieściowego świata, miejsce, gdzie przybyli z różnych stron prota-goniści spotykają się i zapoznają […]. To ważny punkt także dlatego, że we wszystkich bohaterach ciągle żywa pozostaje pamięć wojennego głodu, braku sił i chorób wynikających z niedożywienia. Jedzenie ko-jarzy im się także z wyobrażeniem domu, czasami z kilkoma dobrymi wspomnieniami z dzieciństwa, z czymś, co chcieliby mieć także w no-wej przestrzeni miasta, gdzie brak rodziny oraz przeszłości stał się dla nich atutem i szansą na lepszą przyszłość. Mieszkańców powojenne-go Szczecina obserwujemy więc zza kontuaru baru mlecznepowojenne-go. Każda z osób jadających w nim posiłki nosi w sobie wojenną traumę, choć pozornie wszyscy skupiają się na codzienności2.

Dariusz Nowacki natomiast zauważa:

Tytułowe Bambino to nazwa kiepskiego baru ulokowanego w centrum miasta. W nim znalazły zatrudnienie Anna i Ula, to tu Marysia poznała Janka. Bambino pełni także funkcje symboliczne. Owszem — bar jest peerelowski, ale jednocześnie jest znakiem nowego porządku, dowo-dem na to, że udało się stworzyć społeczeństwo bezklasowe (zagląda-ją tu wszyscy, bez względu na pochodzenie, wykształcenie czy gust).

Wreszcie włoskie bambino to tyle co dzieciątko. Powieść — podkreślam jeszcze raz — napisało „dziecko Szczecina”, bardzo dorosłe wprawdzie, ale zdolne do zadawania dziecięcych pytań: co takiego sknocili moi przodkowie (tu: dziadkowie i rodzice), jakie klęski i kłamstwa „zatruły kolejne pokolenie”?3.

Tytułowe słowo prowadzi nas do skojarzeń z czymś przyjemnym, mi-łym, sympatycznym. Taki też jest bar z powieści Iwasiów. Toczą się w nim

2 A. Gajewska: Powieść postprzesiedleńcza: Inga Iwasiów, „Bambino”. „Swoi obcy”, czyli o rozpadzie wspólnot w powojennym Szczecinie. W: Literatura w Szczecinie 1945—2015. Książki siedemdziesięciolecia. Red. S. Iwasiów, J. Madejski, P. Wolski. Szczecin 2016, s. 154.

3 D. Nowacki: Dlaczego PRL mógł się kiedyś podobać. „Gazeta Wyborcza” z 7.10.2008.

http://wyborcza.pl/1,75410,5775960,Dlaczego_PRL_mogl_sie_kiedys_podobac.html (do-stęp: 26.06.2016).

rozmowy, które zaczynają coś dobrego, spożywa się w nim posiłki, które przypominają wszystko to, co pozytywnie kojarzy się z domem, nawiązy-wane są w nim relacje, dzięki którym teraźniejszość i przyszłość mogą być lepiej oswojone. Bar jest miejscem emanującym stałością, pewnością, brakiem wątpliwości. Historia spotyka się tu z przyszłością i teraźniejszością, a świa-domość tego, w czym funkcjonuje się dzisiaj, konkuruje ze wspomnieniem domu. Joanna Szydłowska zauważa:

Fizyczno-somatyczny kontekst jedzenia (wzmocnienie sił) wsparty jest tu sensem emocjonalno-psychologicznym („swojska” atmosfera, jedze-nie jako rytuał codzienności wyrywający tę mikroprzestrzeń z obce-go, nieprzyjaznego na ogół świata). Jadłospis pierwszych lat: bułki i zupa mleczna, pierogi leniwe i ruskie, naleśniki i gryczana, jajecznica z proszku i „nieprawdziwa” kawa mają charakter ambiwalentny: po-kazują i mizerię tamtych czasów, i pożądaną „swojskość” tego reper-tuaru kulinarnego. Ta druga wartość to wszak skromne przypomnie-nie porzuconego gdzieś daleko domu. Bambino było Erzatzem domu:

tu zawiązywały się silne więzy emocjonalne (macierzyńska troska Uli i Anny wobec Marysi celebrowana przydziałem większej porcji leni-wych), tu rodziły się romanse (Marysia — Janek, Ula — Stefan)4. Losy przesiedleńców są w powieści Bambino tymi biografiami, wokół któ-rych koncentruje się zainteresowanie autorki, ale i czynione przez nią zabiegi prowadzące do pokazania zmieniającego się po wojnie społeczeństwa (na przykład kwestia awansu społecznego, przenosiny ze wsi do miasta, róż-ne odsłony współpracy z SB, problemy z akceptacją powodowaróż-ne pocho-dzeniem), a także zniuansowania potencjału tkwiącego w mieście, wcześ- niej niemieckim, przemianowanym na polskie. Nic więc dziwnego, że takie określenia, jak „powieść przesiedleńcza”, „powieść postprzesiedleńcza” czy

„powieść neo-postosiedleńcza”, a także „powieść rodzinna”5, znajdują się w orbicie gatunkowych rozpoznań związanych z utworem Iwasiów. Pisarce obca jest nostalgia, nie próbuje również wykonywać rewolucyjnych gestów

4 J. Szydłowska: Pogranicze na talerzu. Rytuał konsumpcji jako wzór kultury i nośnik toż-samości pojałtańskiego pogranicza (Inga Iwasiów, „Bambino”). „Anthropos?” 2010, nr 14—15, s. 168—169.

5 Zob. E. Kraskowska: W Wałbrzychu, czyli nigdzie? O karierze miasta Wałbrzych w prozie i filmie lat ostatnich. W: Nowe dwudziestolecie (1989—2009). Rozpoznania, hierar-chie, perspektywy. Red. H. Gosk. Warszawa 2010; A. Gajewska: Powieść postprzesiedleńcza:

Inga Iwasiów, „Bambino”…; I. Iwasiów: Hipoteza literatury neo-postosiedleńczej. W: Narracje migracyjne w literaturze polskiej XX i XXI wieku. Red. H. Gosk. Kraków 2012; A. Galant:

Estetyka, aksjologia, autobiografia. O „Bambinie” Ingi Iwasiów i „Piaskowej Górze” Joanny Bator.

W: Nowe dwudziestolecie. Szkice o wartościach i poetykach prozy i poezji lat 1989—2009. Red.

P. Śliwiński. Poznań 2011.

rewindykacyjnych. Stawia raczej na tropy oparte na (nie)oczywistym skąd- inąd założeniu, że to, co najtrudniejsze, dzieje się często bez fajerwerków, nie zawsze jest dostrzegane i nazwane, wiąże się z czymś, co przypomina małe, prywatne fatum. Dramat rozpadu związków, rodzącej się obcości między bliskimi wcześniej ludźmi, miłości zmieniającej się w nienawiść, wreszcie obo-jętności i niechęci przychodzącej w miejsce wcześniejszego zaangażowania — to wszystko Iwasiów opisuje bez sensacji i egzaltacji, dając do zrozumienia, że to, co mroczne, złe, nieprzyjemne, także stanowi część życiorysu i nie da się tego uniknąć.

O ile Bambino jest przede wszystkim znakomitym udokumentowaniem niełatwych losów ludzi naznaczonych doświadczeniem wojny i żyjących w okresie PRL-u, o tyle Ku słońcu stanowi rodzaj antyopowieści o współczes- ności. Paradoksalnie, o czym już wspominałam, czas po spełnionej Apoka-lipsie opisany w pierwszej części trylogii jest o wiele bardziej radosny niż rzeczywistość, w której nie ma zagrożenia wojną, a pamięć skupia się przede wszystkim na tym, co tu i teraz. Ku słońcu to powieść naznaczona odchodze-niem, umieraodchodze-niem, koniecznością zmierzenia się z ostatecznością. Dotyczy to nie tylko przebywającej w szpitalu jednej z bohaterek-osadniczek, ale i po-zostałych postaci. Młodsze pokolenie jest mocniej narażone na chwilowość, krótkotrwałość, poczucie zbędności. Choć są u siebie, nie wiedzą, co to gra-nice, tak naprawdę sprawiają wrażenie bardziej zagubionych niż ci, którzy przed laty zostawili wszystko i przyszli tam, gdzie mieli rozpocząć wszyst-ko od nowa. Młodzi wydają się mniej dojrzali, bardziej niepewni, zagubieni w związkach, w których funkcjonują, szukający czegoś, co jest złudzeniem, a nie rzeczywistością. Ta międzypokoleniowa opozycja ma ogromne znacze-nie. Okazuje się bowiem, że pamięć nie tak łatwo przekazać tym, którzy przychodzą po nas, a wybory związane z możliwością zapomnienia bywają kluczowe dla wymazania tego, co było.

Jeśli faktycznie uznamy Bambino za powieść założycielską, to Ku słońcu stanowić może potwierdzenie tego, że projekt wpisany w biografie głów-nych bohaterów nie tylko został zrealizowany, ale i multiplikuje się w postaci braku wątpliwości związanych z zakorzenieniem. Przedstawiciele młodszego pokolenia nie muszą już pytać o swoje miejsce, nie tylko swobodnie anek-tują Szczecin do swojej biografii, lecz także możliwość wyjechania z kraju i zamieszkania w innych miastach w Europie. Oni również pozostają obcy, ale na zupełnie innych zasadach. Mogą wybierać. Swoboda przemieszczania się zastępuje więc traumę zmiany miejsca zamieszkania, na jaką byli skazani ci, którzy jako pierwsi Polacy przybywali po wojnie do miasta należącego wcześniej do Niemców. Owszem, relacje i związki nadal są skomplikowane i niejednoznaczne, bohaterowie pozbawieni są jednak ciężaru, jakiego

przy-sparza bagaż tożsamościowych dylematów. Młodsi są wykorzenieni w inny sposób niż ci, których przesiedlano po wojnie. Zazwyczaj sami wybierają nomadyczny tryb życia, a ewentualną stałość traktują jako rodzaj ograni-czenia, z którego trzeba jak najszybciej się wyzwolić. Ta różnica okazuje się kluczowa dla międzypokoleniowego (braku) porozumienia, trudności z ko-munikacją, wreszcie odmiennych priorytetów skazujących na przemilczanie tego, co ważne. Zmaganie się z samotnością nie wiąże się z historycznymi uwikłaniami. To pocieszające, ale też przygnębiające. Z jednej strony pozwala widzieć siebie w tych, którzy odchodzą, i w tych, którzy następują po nich, z drugiej odsłania paradoks bycia z drugim człowiekiem, narażania się na straty związane z cierpieniem, porzuceniem, przemijaniem mimo wcześniej-szych zysków opartych na miłości, przyjaźni, wsparciu i opiece.

Iwasiów sięga w Ku słońcu po motyw romansu. Wykorzystuje go jednak w nietypowy sposób, decydując się na opisanie związku młodego mężczyzny, studenta, i dojrzałej, blisko pięćdziesięcioletniej profesorki literaturoznaw-stwa. Patrycja Pustkowiak zauważa:

Plączą się tu echa powieści uniwersyteckiej, gatunku zacnego, a w Pols- ce niestety nieuprawianego, no i rzecz jest bardzo współczesna — za-równo związek podległości zawodowej, jak i sprawa wieku bazują tu na odwróceniu tradycyjnego porządku (ona starsza i mądrzejsza, do tego właściwie jest jego przełożoną)6.

Wspomniane odwrócenie ról nie jest bez znaczenia. Zwróćmy uwagę na to, że we wcześniej wspomnianym związku również mamy do czynienia ze stereotypem. Gdyby starszym i mającym wysoką pozycję zawodową kochan-kiem był mężczyzna, łatwiej zauważalibyśmy zachodzącą relację podległości.

W tym wypadku, ponieważ swoją przewagę w hierarchii społecznej wykorzy-stuje kobieta, chętniej mówimy o przekroczeniu wynikającym z nawiązania relacji seksualnej z dużo młodszym kochankiem. Co ciekawe, oprócz fascy-nacji erotycznej łączy bohaterów fascynacja intelektualna. On chce zaimpo-nować swojej nauczycielce, ona pragnie widzieć zainteresowanie w oczach tego, z kim rozmawia. Oboje rekompensują w związku braki emocjonalne i intelektualne odczuwane w kontaktach z innymi. Wspólny projekt badawczy staje się jednocześnie wyzwaniem intymnym, erotycznym, prywatnym. Kiedy

W tym wypadku, ponieważ swoją przewagę w hierarchii społecznej wykorzy-stuje kobieta, chętniej mówimy o przekroczeniu wynikającym z nawiązania relacji seksualnej z dużo młodszym kochankiem. Co ciekawe, oprócz fascy-nacji erotycznej łączy bohaterów fascynacja intelektualna. On chce zaimpo-nować swojej nauczycielce, ona pragnie widzieć zainteresowanie w oczach tego, z kim rozmawia. Oboje rekompensują w związku braki emocjonalne i intelektualne odczuwane w kontaktach z innymi. Wspólny projekt badawczy staje się jednocześnie wyzwaniem intymnym, erotycznym, prywatnym. Kiedy