• Nie Znaleziono Wyników

BAŚŃ FOLKLORYSTYCZNA JANUAREGO FILIPOWICZA

(1843)

Przedmiotem intensywnej penetracji i zainteresowania stał się w XIX wieku folk­

lor. Przyczyny żywiołowego rozwoju tego zjawiska tkwiły w ogólnej atmosferze, tren­

dach epoki, jak również w wydarzeniach

społeczno-politycznych rozgrywających się z coraz większym udziałem warstw, które pozostawały poza sferą prawnych czy zwy­

czajowych uprzywilejowań. Odkrycie lite­

ratury ludowej okazało się - jak pisze Ju­

lian Krzyżanowski - jednym z najowocniej­

szych dokonań przełomu XVIII i XIX stule­

cia. „Niezwykłość jego polegała na tym, że literatura ta była od dawna znana, nawet bowiem osoby od ludu bardzo odległe niań­

kami miewały kobiety wiejskie, które wy­

chowankom swym śpiewały pieśni po cha­

tach i na polach śpiewane lub opowiadały bajki, zasłyszane w czasie długich wieczor­

nic jesiennych i zimowych. Tak, ale «bab- skie bajki» lub «babskie baśnie», podob­

nie jak pieśni ludowe, przed końcem wie­

ku XVIII wyjątkowo tylko cieszyły się uzna­

niem. W okresie natomiast przełomowym znalazły w całej Europie namiętnych miło­

śników”1.

77

Przenikanie świata ludowych wyobra­

żeń w rejony kultury wysokiej miało swoje różnorakie konsekwencje. Oddziaływanie ludowego oryginału przybierało zróżnico­

wane kształty, znajdując ujścia na obsza­

rze refleksji naukowej, świadomości spo­

łecznej czy mody, ale również wpływało inspiracyjnie na praktykę literacką np.

w postaci krystalizacji nowych gatunków.

Jednym z takich widocznych świadectw fascynacji przekazem ludowym była baśń.

Baśń literacka stanowiła pochodną roz­

woju powiastki. Francuskim terminem con- tes określano w XVIII w. zarówno struktury dla powiastki typowe, jak i płynące z inspi­

racji folklorem. Te ostatnie zyskały określe­

nie contes de fees (czarodziejskie baśnie) i odpowiadały polskim bajkom wieszczym.

W pierwszej połowie XIX wieku baśń była więc bliska jednemu z powiastkowych ty­

pów. Ale tendencje rozwojowe gatunku zmierzały w przypadku baśni do kreacji bardziej kompletnego i autonomicznego świata, eliminacji bezpośrednich odniesień alegorycznych czy stosowania nie tylko behawioralnych charakterystyk postaci.

Schematy fabularne tych czarodziejskich baśni opierały się często na motywie pod­

dania bohatera próbie bądź też ingerencji np. wróżek, co pociągało za sobą określo­

ne konsekwencje. Wydaje się, że w folklo­

rze polskim i kresowym bajka magiczna była stosunkowo mało rozpowszechniona.

Stąd też nie budziła szczególnego zainte­

resowania romantyków, a na pierwsze lite­

rackie adaptacje jej wątków przyszła pora dopiero na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych. Dopiero pionierskie na gruncie polskim publikacje K. Wł. Wójcic­

kiego (1937), J. Lompy (1843), R. Berwiń- skiego (1843), L. Siemieńskiego (184S), R. Zmorskiego (18S2) czy J. A. Glińskiego (18S3) zainicjowały falę dokonań w zakre­

sie baśni, szczególnie folklorystycznej. Do tego grona należy dołączyć osobę Januare­

go Filipowicza2 (181S-1869), literata wileń­

skiego, identyfikowanego głównie za sprawą swego epizodycznego redaktorstwa w krót­

kotrwałym czasopiśmie „Lud i Czas” (184S), jak również uczestnictwa w pracach nad tzw. Słownikiem wileńskim (1861). W 1843 r.

wydał Filipowicz osnute na wątkach litera­

tury ludowej Przygody Jasia syna rybaka, powiastkę z podań ludu i Pana Jasnotki.

Powieść litewską z podań ludu3.

Oba utwory Filipowicza, jak głoszą podtytuły, były zakorzenione w folklory­

stycznej tradycji ustnej, co w przypadku tych tekstów wypływało nie tyle z ówcze­

snej mody, ile z faktu oparcia ich na au­

tentycznych przekazach ludowych. Są to bowiem dłuższe moduły splecionych w jed­

nej opowieści rozmaitych wątków i moty­

wów. Kompilacyjne wprzęgnięcie typowych dla twórczości ludowej wątków w zorgani­

zowaną literacko formę własnego utworu, asymilacja typowych konstrukcji fabular­

nych była wówczas powszechnie akcepto­

wanym sposobem upowszechniania kul­

tury ludowej. Te dwie niepokaźne książecz­

ki unaoczniają wysiłki autora w poszukiwa­

niu adekwatnej formy dla prezentacji treści zaczerpniętych z folkloru. I są świadec­

twem zarówno porażki autora, jak i jego sukcesu. Filipow icz poszukiw ał wśród struktur wypowiedzi wywodzących się z po­

tocznego opowiadania oralnego, służące­

go najczęściej zabawie i pouczeniu, gatun­

ków związanych tradycyjnie z twórczością ludową. Odpowiednie formuły miały ope­

rować obfitością rekwizytów cudownych i fantastycznych, cechować się swobod­

nym wkraczaniem bohaterów ze świata motywowanego realistycznie do świata poddanego działaniu sił nadnaturalnych, warunkować znaczną eliminację realiów.

Miały być nośne dla schematyzmu tema­

tycznego, typowości w kreacji postaci, czy uproszczonej, szkicowej psychologii. Od­

powiednie warunki odnalazł w gatunkach bliskich w sposobie korzystania z przeka­

zu folklorystycznego: „powieść litewską”

Pan Jasnotki ujął w ramy gatunkowe po­

wiastki, a „powiastkę” Przygody Jasia syna rybaka dostosował do wymogów literac­

kiej baśni4. Oba teksty oparł na fabular­

nych schematach baśniowych.

Pan Jasnotki5 drukowany był w wileń­

skim zakładzie Teofila Glucksberga w mie­

siącach letnich roku 1843, a Przygody Ja­

sia syna rybaka zapewne wkrótce po nim, w drugiej połowie tego roku (w takiej ko­

lejności donosi o nich prasa), a ukazały się nakładem i drukiem innego tamtejszego typografa Abrama Dworca. Tomiki niewiel­

kie, bo liczące odpowiednio: 96 stron wier­

szem i 64 strony prozą, pozwoliły autoro­

wi zaadaptować świat ludowych opowie­

ści i wyobrażeń. Już sam fakt wydania dwóch książek w tym samym roku przez jednego autora i do tego debiutanta mu­

siało zwrócić uwagę środowiska wileńskiej inteligencji6. M. Inglot nawet sugeruje pewną popularność Filipowicza związaną z edycją almanachu Wianek z paproci w roku poprzednim - 1842 i z tymi właśnie dwiema publikacjami7. Wydane w 1843 r.

kompilacyjne, literackie transkrypcje Fili­

powicza stawiają go w rzędzie pierwszych popularyzatorów literatury ludowej i twór­

ców baśni fo lk lo ry s ty c z n e j w Polsce.

W środowisku wileńskim był bezspornie prekursorem.

Historia Pana Jasnotki8 podzielona jest na dziewięć części: Prolog, 1) Straszna gościa, 2) Duchy, 3) Dar widma, 4) Wę­

drówka, S) Rozkosz i przesycenie, 6) Mi­

łość, 7) Pokój i szczęście oraz Epilog. Desz­

czową porą trzej bracia podczas czuwa­

nia przy umierającym ojcu, nazywanym

„siwobrodym ” , odpraw iają zwyczajowe, przedzgonne obrzędy. Pod wpływem po­

nagleń ojca ponawiają wezwania o przy­

bycie skierowane do śmierci, stojącej na progu domu. Z ostatnim tchnieniem pa­

triarcha błogosławi swym dzieciom i zobo­

wiązuje do opieki miejsca swego pochów­

ku przez trzy kolejne noce najbliższej pełni księżyca.

Zlej się na was szczęsna dola!...

Oto ma ostatnia wola, Kto mię kocha ten ją spełni.

Niech z was każdy jednej nocy Na pierwszej księżyca pełni Strzeże grób mój od złej mocy.

Podczas intonacji pieśni żałobnych przez płaczki, śmierć wychodzi z duszą zmarłego. Zbliża się wskazany przez ojca termin czuwania przy grobie. Brutto, naj­

starszy z braci, wymawiając się gospodar­

skimi obowiązkami, posyła na cmentarz najmłodszego, Olela. Ten zabiera ze sobą rekwizyty w postaci kalinowej różdżki i pę­

ku liści paproci. Dzięki ich użyciu w ma­

gicznym rytuale udaje mu się odeprzeć zjednoczone siły nadnaturalnego pocho­

dzenia, usiłujące zbezcześcić zwłoki rodzi­

ca. Także Jarud wykręca się od wypełnie­

nia ostatniej woli ojca. I tak najmłodszy z braci spędza przy grobie zmarłego w su­

mie trzy kolejne noce. W nagrodę za sku­

teczne wypełnienie ojcowskiego polecenia, zstępujący z chmury duch rodziciela wy­

raża chęć zaspokojenia synowskich pra­

gnień i obdarza Olela kwiatem paproci (tzn.

tytułow ą jasnotką) czyli „maszynką” do spełniania życzeń. Korzystając z jej ma­

gicznej mocy, w kolejnych widzeniach, bę­

dących sprawdzianem możliwości rośliny, demaskuje: fałszywą przyjaźń sąsiada (wi­

zja czarnej duszy, wypełnionej przywara­

mi), niestałość uczuć kochanki (widzenie

79

dziewczyny, całującej się z konkurentem) i perfidię braci (rozmowa zdradzająca ich skąpstwo, niedowiarstwo i tchórzliwość).

Po próbach, odsłaniających bolesną praw­

dę o otaczającej rzeczywistości, nachodzą bohatera podstawowe wątpliwości egzy­

stencjalne:

0 wszechwiedzy mądry darze Nad toż w prawdzie świat ten widzieć By nim gardzić, nienawidzieć?

Mądrości! na twe ołtarze Trzebaż nieść całopalenia Z kwiatów życia, z ułudzenia ? Czy w ideały młodości, Bóstwa naszej wyobraźni 1 w bóstwa naszej miłości, W niezmienne związki przyjaźni, W dziewiczość serca kobiety, W świat myślami wypieszczony Trza wierzyć, jak w raj niestety Ziemskiemu życiu stracony?

Olel podejmuje decyzję porzucenia dotychczasowego życia i wyekwipowany jak rycerz na wyprawę wyrusza w daleką podróż w poszukiwaniu (znanej mu z opo­

wieści ojca) legendarnej, rajskiej góry z je­

ziorem oraz zamkiem Liwora na szczycie.

Przedostaje się do tajemniczego i puste­

go zamku, który:

[...] z cukru zmurowany, z makowników cztery ściany, z mleka pełny rów go strzeże, z marcepanów sterczą wieże.

W bezpańskiej baśniowej fortecy bo­

hater urządza się jak u siebie i postana­

wia wieść wesołe życie. Otaczając się tłu­

mem ludzi, z upojeniem właściwym mło­

dzieńczym latom, oddaje się wszelkim he­

donistycznym uciechom . Jako książę organizuje turnieje rycerskie, biesiady, nie­

ustanne zabawy i tańce. Natłok rozrywek, brak umiaru w folgowaniu swoim żądzom doprowadza jednak do znudzenia życiem i przesycenia, które jest jak:

[ . ] zwiędłej duszy cierpienie.

Jakby niesmak z niestrawności Od obiadu, od miłości.

Jak nazajutrz po szampańskiem, Gdy człek wesół przy hulance Częsty uścisk dawał szklance.

Czuje jak mu w sercu nudno, W głowie boli, w ustach brudno I wygląda jak cierpienie, Albo jak po balu pańskiem Zwiędły kwiat na pięknym łonie.

Bohater, zniesmaczony światem i ludź­

mi, postanawia odmienić tryb życia. Osia­

da w skromnym domku, w wiejskim otocze­

niu, zażywając rozkoszy samotności, spo­

koju i obcowania z naturą. Ale i taka ustron­

na egzystencja w końcu go nudzi. Chwilową satysfakcję przynosi oddanie się polowa­

niom. Bohater z nadzieją wyczekuje wiosny i właściwego tej porze roku naturalnego odnowienia sił witalnych. W końcu tworząc z kwiatów i liści ideał wdzięków kobiecych, przy pomocy jasnotki ożywia jej postać i ob­

darza ją głębokim uczuciem. Ale i nawet pigmalioniczna miłość dochodzi swego kre­

su. Znudzony i zawiedziony tymi doświad­

czeniami bohater wyrusza w bezcelową podróż, zadając sobie pytanie o cel życia i możliwość osiągnięcia trwałego szczęścia.

Uzyskuje na to moralizującą odpowiedź od kwiatu paproci. Szczęście jako właściwość niebios:

Skąpo się rozsadza, Tylko czasem jego wonie Z nieba do nas tu zalecą.

Skupienie się na pogoni za zaspoka­

janiem własnych żądz jest błędem. Źró­

dłem zadowolenia zżycia ma być czynie­

nie dobra i dawanie szczęścia innym.

Treść powiastki jest wybitnie kompila- cyjna. Czego tu nie ma? Przenikające się wzajemnie schematy fabularne z różnych rodzajów powiastek obok typowych wątków bajki magicznej. Autor prowadzi czytelnika

kolejno przez trzy zazębiające się układy fabularne. Mamy więc początkowo organi­

zujący fabułę, charakterystyczny dla powia­

stek moralnych, ale i dla baśni, motyw za­

sadzający się na kontraście charakterów.

Bohater poddany jest próbie, ujawniającej pozytywne cechy jego osobowości, która jest furtką do powodzenia i szczęścia. Da­

lej następuje typowa dla „bajek wieszczych”

(contes de fees) ingerencja w świat ludzki istoty nadprzyrodzonej, której dar w posta­

ci magicznego przedmiotu kształtuje dalsze losy głównej postaci. Przywołane przy po­

mocy przedmiotu wizje uświadamiają jej życie wśród pozorów i fałszu. A w końcu, co jest częstą osią konstrukcyjną dla powiast­

ki filozoficznej i fabułek alegorycznych, bo­

hater wyrusza w podróż, która przekształ­

ca się w poszukiwanie szczęścia i sensu życia, poprzez uruchomienie cyklu różno­

rodnych doświadczeń. Tym podstawowym przebiegom fabularnym towarzyszą i nasy­

cają je dodatkowo wątki baśniowe. Np.

wyraźna konstrukcja odpowiadająca sche­

matowi typu Szklana góra (z grupy Nad­

ludzcy pom ocnicy), sklasyfikowanem u przez Juliana Krzyżanowskiego pod nr. S309 o przebiegu:

I. Trzej synowie na grobie ojca. (a) Na grobie ojca czuwają trzej synowie, (b) dwaj starsi zasypiają (b*) lub wyrę­

czają się młodszym, głupcem, (c) któ­

ry od zmarłego otrzymuje magiczne

beł umieszczone w systematyce J. Krzy­

żanowskiego w grupie Nadprzyrodzeni przeciwnicy pod nr. 37210 o schemacie:

Ś m iałek zakreśla koło m agiczne w miejscu nawiedzanym przez diabła, czu­

wa w nim przez trzy noce i zmusza diabła do ucieczki.

Motyw podróży, realizowany w części tekstu, sugerował czytelnikowi wyraźnie ale­

gorię kolei ludzkiego życia. Natomiast sam autor w jednym z przypisów podpowiadał właśnie taki alegoryczny klucz interpreta­

cyjny, ale w zastosowaniu do partii wcze­

śniejszych, przedperegrynacyjnych. Zdoby­

wanie kwiatu paproci - daru od zjawy mia­

ło być „emblematycznym wyobrażeniem walki ducha z namiętnościami ciała, na jaką każdy oddający się nabyciem wiadomości i nauki jest wystawiony”11. Intencje autora szły w kierunku zbudowania konstrukcji ale­

gorycznej, dla której świat cudowności i fan­

tastyki baśniowej mógłby spełnić rolę no­

woczesnego eksperymentu literackiego.

Filipowicz usiłował wiązkom motywów ba­

śniowych naddać alegoryczny porządek znaczeniowy. Nie zabrakło w utworze rów­

nież mentora ze świata pozarzeczywistego, którym był ów kwiat paproci (czyli mądrość, wiedza według alegorycznej interpretacji au­

tora) sam w końcu wskazujący właściwą drogę życia znękanemu poczuciem bezsen­

su bohaterowi.

[ . ] kiedy ziemskie dziecię Szczęścia pragnie tu od świata I pokoju na tym świecie

Niech ich szuka w szczęściu brata.

W jakimkolwiek będziesz stanie Stwarzaj szczęście wkoło siebie, Wtenczas w każdej losu zmianie Duszą będziesz zawsze w niebie.

C haraktery i doznania psychiczne osób cechuje praktyczne uproszczenie, podporządkowane regułom szkicowości i typowości powiastki. Podobnie rzecz ma się ze sposobem kreowania postaci. Te poboczne tworzą pretekst i tło dla przygód głównego bohatera - człowieka poszuku­

jącego wiedzy i szczęścia. Autor nie stro­

81

nił również od nawiązań literackich np. do J. W. Goethego czy A. Mickiewicza. Okrzyk bohatera „Trwaj złota chwilo urokiem” przy­

wodzi na myśl bardzo podobną kwestię Fausta. Zaklęcia synów nad umierającym ojcem:

Czego dusza twoja łaknie?

Czego ciału twemu braknie?

przypominają partie chóru z II części Dzia­

dów.

Czas wydarzeń to niesprecyzowana, magiczna przeszłość. O miejscu ukazywa­

nych wypadków brak jest w zasadzie bliż­

szych danych. M ogłyby rozgrywać się wszędzie, gdyż to, co na ten temat podaje narrator, jest wysoce ogólnikowe i niekon­

kretne. Pojawia się jednak w tekście kilka demaskujących akcentów, które pozwalają sytuować fabułę w rodzinnym kraju auto­

ra. I tak: otoczeniem bohatera jest szla­

checki zaścianek, ukochana nosi imię Gra­

żyna, konkurent do jej ręki robi zakupy w Połądze, a dookoła legendarnego zam­

ku o litewsko brzmiącej nazwie - Liwora

„nie wody, lecz kowieńskie płyną miody”.

Te drobne wtręty nadają światu przedsta­

wionemu znamię swojskości, a uniwersal­

ne, nieokreślone czasowo i przestrzennie formuły baśniowo-alegoryczne, osadzają w rozpoznawalnym dla czytelnika rejonie kraju.

W powiastce narrator zajmuje pozy­

cję c e ntraln ą i podlega konkretyzacji.

W Panu Jasnotki historia opowiedziana jest w czasie rzeczywistym na rodzinnej wieczornicy przez autora-gawędziarza.

Swoboda, z jaką narrator kształtuje swoją historię, podkreślana jest wstawkami lirycz­

nymi czy zwrotami bezpośrednio do obec­

nych słuchaczy w trakcie prowadzenia głównego wątku. Jeden ze słuchaczy daje nawet wyraz swemu niezadowoleniu i pro­

ponuje inne zakończenie powiastki:

Więc to koniec tej powieści?

Powieść - nic je j - dość ciekawa.

Chociaż znanej, starej treści Lecz ten koniec mój mosanie Prawdę mówiąc coś zakrawa Na wielkopostne kazanie.

Gdyby jakoś więcej zgodnie Z duchem czasu ją zakończyć Bo ten morał to niemodnie.

Zresztą niechby był dla oka Ale gdyby tu dołączyć Coś naprawdę zabawnego Jak w romansach Paul de Kocka12 Jak w powiastkach Kraszewskiego.

Z duszy, z serca rad bym panie Powolności mojej dowieść Więc w przyszłości taka powieść, Dziś ta, jak jest niech zostanie.

Pan Jasnotki je st utworem słabym i słusznie zapomnianym. Nie należy do dokonań, o które można by się było upo­

mnieć. Czasami wręcz widać nieporadność autora. Jest w wielu miejscach niedopra­

cowany. Niejednolity w realizacji, przełado­

wany niepotrzebnymi motywami. Autor wy­

raźnie nie udźwignął zamierzenia. Wybór narracji wierszowanej, miejscami niezwy­

kle jednostajnej i nużącej, przybierającej czasem postać rymowanych siekańców, okazał się zabiegiem chybionym. W tek­

rował lekką ironią, przerywał opowieść „dy­

gresjami”. Zastosowanie mowy wiązanej odpowiadało ówczesnemu zapotrzebowa­

niu na poezję i ułatwiało kontakt z od­

biorcą. Pan Jasnotki to owoc niewysokie­

go talentu poetyckiego autora. Za szcze­

gólnie chybioną należy uznać część zasa­

dzającą się na m otywie poszukiwania szczęścia i sensu życia. Tu wyraźnie Fili­

powicz nie sprostał nie tylko swoim zamie­

rzeniom, ale i zwykłym wymogom kompo­

zycyjnym. Próba przeniesienia świata ba­

śni w porządek bezpośrednich odniesień alegorycznych dała mizerne rezultaty.

Wydane w tym samym 1843 r. Przy­

gody Jasia syna rybaka były o wiele lepiej zrealizowanym zamierzeniem. Nadanie

„powiastce” formy prozatorskiej uchroniło autora od pokus nużącego rymowania, miejscami nieznośnego w Panu Jasnotki i ocaliło tekst od poetyckiej dewaluacji13.

Zapis prozatorski jest potencjalnie traf­

niejszą form ą przekazu wątków baśnio­

wych z uwagi na modelową sytuację nar­

ratora (narrator epicki), jak i na oddziały­

wanie ludowej tradycji.

Historia Jasia podzielona jest na osiem numerowanych rozdziałów i rozgrywa się w nieoznaczonej przeszłości. Jaś, podobnie jak jego ojciec jest rybakiem, najstarszym z gromadki rodzeństwa. Umierający ojciec zobowiązuje go do opieki nad rodziną.

W czasie jednego z połowów łapie w sieć wielką rybę - królową fauny morskiej. W za­

mian za uwolnienie i rezygnację z zawodu rybaka, władczyni morza ofiarowuje boha­

terowi magiczny pierścień, który wyzbywa posiadacza trosk materialnych i czyni go poliglotą. Podjęta jeszcze na pełnym morzu produkcja pieniędzy omal nie kończy się śmiercią bohatera. Zabezpieczywszy byt ro­

dzinie, z prywatną mennicą na palcu wyru­

sza Jasio w dalekie kraje. Burza morska roz­

bija o skały okręt, a bohater wyrzucony zo­

staje na brzeg. W obcym kraju, dowiadując się o groźbie wojny, postanawia przyjść z po­

mocą jego władcy i odebrać obiecaną na­

grodę. W izolowanym pomieszczeniu w kró­

lewskiej rezydencji podejmuje produkcję od­

powiedniej a znacznej kwoty na okup dla

władcy ościennego państwa. Nagrodą za wy­

bawienie kraju od wojennej pożogi jest ręka królewskiej córy i obietnica przyszłych rzą­

dów. Ale królewna wyciąga od Jasia tajem­

nicę bogactw i podstępem zdobywa pier­

ścień, a król wtrąca swego zięcia do więzie­

nia i skazuje na śmierć. Kat uwalnia skazań­

ca, a władcy pokazuje serce psa jako dowód wykonania wyroku. Uchodzący lasami bo­

hater natyka się na bójkę trzech diabłów.

Przedmiotem sporu są prawa do duszy grzesznika. Jaś podejmuje się mediacji w za­

mian za trzy magiczne przedmioty: czapkę niewidkę, latający dywan i buty stumilowe.

Mediacja polega na konkursie szybkości - zwycięzcą ma być ten z diabłów, który pierw­

szy przyniesie wodę gojącą i żywiącą. Mimo wyłonienia zwycięzcy, bójka wybucha ponow­

nie, a bohater na latającym dywanie ucho­

dzi z miejsca diabelskiego sporu. Zaopatrzo­

ny w cudowne przedmioty przybywa na kró­

lewski zamek. Niewidoczny dla otoczenia, dręczy królewską rodzinę tak długo, aż ta zwraca mu wyłudzony klejnot. Sytuacja ule­

ga stabilizacji, gdy bohater przebacza żonie i godzi się z teściem. W naiwności powierza królewnie większość z magicznych przed­

miotów. Ojciec i córka ponownie knują in­

trygę, aby pozbyć się Jasia i zagarnąć dla siebie cudowne dobra. Małżonkowie wypra­

wiają się latającym dywanem do niedostęp­

nej diamentowej doliny. Tam, pozbierawszy co większe okazy, żona odlatuje do zamku, pozostawiając Jasia w beznadziejnym poło­

żeniu. Ale bohater ma na szczęście na no­

gach stumilowe buty, z których w tej sytu­

acji korzysta. Jednym skokiem przenosi się w odległe, nieznane sobie miejsce. Błądząc po lesie, próbuje dziko rosnących, ślicznych jabłek. Spożycie przypadkowych owoców powoduje przemianę w kozła. Zrozpaczony i wciąż głodny zjada brzydkie jabłko z inne­

go drzewa, odzyskując dzięki temu ludzką

83

postać. W przebraniu, zaopatrzony w oba rodzaje owoców udaje się na królewski dwór.

Król, skuszony dorodnymi jabłkami, kupuje je od nieznajomego. Konsumpcja kończy się oczywiście przemianą królewskiej rodziny w kozła i kozę. Ogłoszona zostaje nagroda za przywrócenie panującego rodu do pier­

wotnego wyglądu. Dopiero po upływie poło­

wy roku bohater decyduje się odpowiedzieć na apel i w przebraniu przybywa do zamku.

Każe przygotować gorącą łaźnię i dębowe witki. Wymierzając karę chłosty odmienio­

nym ciałom, wymusza oddanie zrabowanych

nym ciałom, wymusza oddanie zrabowanych