1 / 2 0 0 6
C e n a 1 5 , 0 0 zł
I S S N 0 8 6 7 - 7 1 15 I N D E X 3 8 0 0 7 5 V»T 0%,n akład 1 500 sit.
C z a s o p i s m o o k s i ą ż c e d l a d z i e c k a
Marcelina Margiel / lat 6
GULIWER 1 (75)
KWARTALNIK O KSIĄŻCE DLA DZIECKA
styczeń - luty - marzec 2006
W numerze:
• Podróże „Guliwera” 3
WPISANE W KULTURĘ
• Danuta Świerczyńska-Jelonek: W klatce z kobrami S
• Agnieszka Sobich: Gog, Psor, Ciało pedagogiczne... czyli postać nauczyciela
w powieściach dla dzieci i młodzieży 10
• Agnieszka Kulik-Jęsiek: Szkoła i manipulacja 18
• Piotr Skowronek: Pimpuś Sadełko czy Franklin ? - literacki obraz inicjacji szkolnej 23
• Katarzyna Krasoń: Mikołajkowa wizja szkoły, czyli nauczyciele i uczniowie -
konfrontacje komiczne 28
• Krystyna Heska-Kwaśniewicz: W szkole Gustawa Morcinka 32
• Jolanta Szcześniak: Szkolne doświadczenia bohaterów prozy Janusza Korczaka 37
• Zofia Adamczykowa: Maria Dąbrowska a problematyka szkolna 42 RADOŚĆ CZYTANIA
• Małgorzata Gwadera: „Dance makabre” w szkole, czyli wolność wyboru zagwarantowana 49
• Anna Szóstak: „Granice mego języka oznaczają granice mego świata” -
elementy lingwistyczne w Podróżach pana Kleksa i Tryumfie pana Kleksa Jana Brzechwy S3
• Zofia Adamczykowa: Perypetie kwiatowego ludzika z krainy Lalanii S9
• Krystyna Heska-Kwaśniewicz: Żaba i inni 64
PRZEKRACZANIE BAŚNI
• Iwona Krupecka: Sobowtór we współczesnej fantastyce dziecięcej -
Harry Potter i kamień filozoficzny J. K. Rowling 67
• Dariusz Kukuć: Baśń folklorystyczna Januarego Filipowicza (1843) 77
• Joanna Papuzińska: Motyw dzwonu w baśniach Andersena 87
ROZMOWA GULIWERA
• Aneta Satława: Rozmowa przez ocean (rozmowa z Kaliną Jerzykowską) 91
• Aneta Satława: Trudne pytania świata dorosłych (rozmowa z Wojciechem Karwackim) 92
• Grażyna Lewandowicz-Nosal: To lubię 93
NA LADACH KSIĘGARSKICH
• Katarzyna Węcel: Zadziwiający ogród 94
• Grażyna Lewandowicz-Nosal: Budzik i codzienność 96
• Grażyna Lewandowicz-Nosal: Kolędy pani Wandy 97
• Joanna Gut: Czy wampiry istnieją naprawdę? 97
• Maria Kulik: Zakochana mysz 99
• Anna Horodecka: Dni pełne b a rw . 101
• Katarzyna Węcel: Z wizytą u Ciumków 103
Z LITERATURY FACHOWEJ
• Bogumiła Staniów: Encyklopedia bajki 10S
Z RÓŻNYCH SZUFLAD
• Kornelia Jasionek: Biblioteka na „medal” 106
• Maria Kulik: Książka Roku 200S 110
• Joanna Gut: Wzorce kultury masowej i paradygmaty literatury wysokiej
we współczesnej książce dla dzieci i młodzieży (1990-200S) 113
• a.s: Kufer z książkami 11S
• Bernadeta Niesporek-Szamburska: „Świerszczyk” ma sześćdziesiąt lat! 117 POŻEGNANIA
• Barbara Tylicka: Ludmiła Marjańska (26.12.1923-17.10.200S).
„Te wiersze - całe moje życie” 120
• Elżbieta Krygowska-Butlewska: Pożegnanie Emilii Waśniowskiej 122 MIĘDZY DZIECKIEM A KSIĄŻKĄ
• Beata Wardęga: Katowickie Prezentacje Biblioteczne (Nagrody „Guliwera” wręczone!) 124
• Grzegorz Kasdepke: Kasdepke stuka się w piersi, czyli.
Panie Andersen - przepraszam! 126
• Liliana Bardijewska: Reżyserzy kontra dramaturdzy - Opole 200S 128 BIOGRAMY
• Wioletta Bojda: Roald Dahl 132
ABSTRACT 136
PODRÓŻE „GULIWERA”
Wpadła mi w ręce nieduża, nieco siermiężna w swej prostocie, ze śladami działa
nia czasu i kwasoty, szara książeczka z Lajkonikiem i wieżami mariackiego kościoła, a na okładce z dominującą czerwienią, żółtością (lub jedynie z zażółceniami) i rysunka
mi; książeczka o intrygującym tytule: „Bajki biało-czerwone”.
Owa zgodność kolorystyki, ikonografii i statusu genologicznego - zaskakuje. Biel i czerwień - to barwy narodowe, które co najwyżej mogą się kojarzyć ze znanymi od czasów Mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem podaniami o Kraku, Wandzie, co nie chciała Niemca, Lechitach, czy nieco późniejszymi - o trzech braciach: Lechu, Czechu i Rusie, od zawsze kojarzone z etnogenezą narodu lub początkami państwa polskiego.
A były to opowieści, znane doskonale dzięki baśniom Ewy Szelburg-Zarembiny i czytan- kom szkolnym, które odnosiły się do czasów chwalebnych, owego mitycznego „wieku złotego” polskich dziejów; a które przez stulecia kreowały choćby jedynie naszą heraldy
kę. Wszak z Lechem do Polski ok. SSO roku przybyli protoplaści: Duninów Junoszów, Nałęczów, Ciołków. Również tych królewskich. Opowieści te, współtworzyły naszą naro
dową mitologię, ale też stawały się podstawą ksenofobicznych ograniczeń. Były symbo
lem szlachetnej i dostojnej godności narodu, ale i znakiem długo pamiętanej kompromi
tacji dyplomatycznej, jak w czasach Jana Ostroroga, wychwalającego Lechitów, ponoć gromiących: a to Aleksandra Wielkiego, a to Juliusza Cezara. Stawały się małą cząstkę porażającej megalomanii społecznej, sprowadzonej w skrajnym przypadku do „najzupeł
niej pewnych” konstatacji o Adamie i Ewie, mówiących w r a ju . po polsku; by jedynie przywołać słynną tezę Wojciecha Dembołędzki z lat trzydziestych XVII wieku.
Jakże dalekie są dla nas czasy. My częściej pamiętamy słowa Paula Valery’ego, który pisał: „historia jest najniebezpieczniejszym produktem jaki wypracowała intelektu
alna chemia. Dobrze znane są jej własności: rozmarza i upaja ludy, wywołuje fałszywe wspomnienia, potęguje odruchy, utrzymuje zabliźnione blizny, dręczy ich spokój, pro
wadzi do manii wielkości lub manii prześladowczej, czyni narody zgorzkniałymi, pysz
nymi, nieznośnymi, próżnymi”.
Ta książeczka jest inna. Poczynając od dedykacji: „Dzieciom: w Iranie, w Indiach, w Afryce, w Palestynie”, poprzez przewrotną i zaskakująca anty-dedykację:
„Do starszych”:
„To nie dla was są te, pisane na marginesie rzeczywistości bajki biało-czerwone, ludzie starsi. Nie bierzcie nawet tej książeczki do rąk, albowiem nie powie ona wam nic nowego. Wszystko już to znacie, pamiętajcie, macie w sercach, w źrenicach, w spraco
wanych dłoniach i w strudzonej, tułaczej duszy.
Jest jednakże wielka, olbrzymia gromada dzieci, którą otacza świat zupełnie inny, niż był nim świat naszego dzieciństwa. Dla nich to, dla dzieci, napisałem tę skromniutką i małą biało-czerwoną książeczkę”.
- aż po ostatnią dwunastą biało-czerwoną bajkę „O przepowiedniach z wosku” na rok 1945. Dodajmy na marginesie, że sama książeczka ukazała się rok wcześniej w Jero
zolimie, w słynnej, wręcz legendarnej oficynie „W drodze”.
A jeśli ów profetyczny, ufny, pełen nadziei na spełnienie ton zderzymy z zaskakują
cym i porażającym w swej prostocie i dramatyzmie komentarzem odautorskim:
„Słyszałem twój wołający mnie krzyk poza bramą, którą zamknąłem za sobą, po
nieważ musiałem odjechać. I dlatego, dla ciebie, Basiu o czarnych włosach, a o oczach jak dwa niebieskie migdały, napisałem tę książeczkę”.
- wówczas pojawi się jedno z najpiękniejszych i najszlachetniejszych ludzkich, pod
stawowych i prymarnych uczuć. Zatem: to książka sercem pisana. Zderzenie świata, mitów, legend, obyczajów, wierzeń z przeogromną potrzebą ładu wartości, który za
wsze i wszędzie winien zastąpić chaos. Również ten intelektualny. I tylko nie wiem dlaczego przy lekturze małej, skromnej książeczki Anatola Krakowieckiego towarzyszy
ły mi słowa Giordana Bruna, renesansowego myśliciela, który na rzymskim placu Cam- po di Fiore zapłacił cenę najwyższą.
Ponad waśniami wyznaniowymi, ponad sporami narodowymi, ponad wszystkimi różnicami wiar, ponad wszystkimi granicami państw, ponad rzekami ślepej nienawiści, ponad górami bezmyślnych przesądów, ponad bagnami kłamstw,
podajmy sobie ręce, zbudujmy Republikę Muz.
Jan Malicki
W KLATCE Z KOBRAMI
RÓŻNE OBLICZA WSPÓŁCZESNEJ SZKOŁY
Są różne szkoły, znakomite i bardzo marne, między nimi nieustannie pogłębia się przepaść, a życiowe szanse, w które wyposażają dzieci, różnią się o całe lata świetlne. Miałam szczęście do przyjaznych szkół i mądrych nauczycieli, z upływem lat doceniam to coraz bardziej. O pokoleniu Edmund Trempała napisał: do szkoły cho
dzili chętnie. Cenili swoich nauczycieli, któ
rzy chcieli uczyć i wychowywać, do wszyst
kich uczniów odnosili się z szacunkiem nie
faworyzując za pochodzenie czy zamoż
ność i byli chętni do rozmów z rodzicami o sprawach ważnych w wychowaniu dzie
ci3. Byliśmy dumni ze swojej szkoły, która zapraszała nas i po lekcjach, to pamiętam.
Dzisiaj dzieci do szkoły uczęszczają nie
chętnie - pisze Trempała. Nauczyciele róż
nicują uczniów na zamożnych i biednych, a także według stanowisk i karier rodziców, przezywają i lekceważą. Szkoła je s t miej
scem nielubianym, stresującym, blokują
cym szanse rozwoju młodego pokolenia, nie wolnym od przemocy i agresji - stwier
dza dobitnie Maria Dąbrowska-Bąk - Stan istniejący świadczy o zerwaniu stosunków wychowawczych m iędzy nauczycielam i
S
WPISANE W KULTURĘ
Danuta Świerczyńska-Jelonek
Zwykle ludzie zostają nauczycielami, ponie
waż mają pewne specjalne cechy. Rozumieją dzieci i leży im na sercu ich dobro. Są współ
czujący, sprawiedliwi i głęboko zainteresowa
ni tym, aby dzieci wielu rzeczy nauczyć.
(Roald Dahl, Matylda)
...wśród stu polskich uczniów: 68 mówi, że swoje samopoczucie w szkole ocenia jako dostateczne, 21 jako dobre, 9 jako złe i tylko niespełna dwóch jako bardzo dobre1.
.wśród zachowań uczniów w szkole nasto
latki wskazały te, które budzą ich sprzeciw:
1. demonstrowanie władzy (szkolenie kotów, gonienie kotów, rzut kotem, grającą szafę.
Jeśli się jest kotem, to trzeba robić różne okropne rzeczy, pisali); 2. agresję słowną (przezywanie się nawzajem, ośmieszanie, używanie obraźliwych słów); 3. agresję fi
zyczną (bicie, obezwładnianie często połączo
ne z wyłudzaniem pieniędzy)2.
Rys. Quentin Blake
i uczniami na znacznych obszarach środo
wiska społecznego szkoły4. A konkrety wi
dziane oczami uczniów przerażają jeszcze bardziej. Dla licealistów szkoła jest przede wszystkim miejscem, w którym panuje nie
sprawiedliwość, dla uczniów zawodówek - miejscem różnego typu wymuszeń. Na
uczyciele wyśmiewają uczniów, a ci biorą odwet na młodszych i słabszych kolegach.
O długiej liście represywnych działań na
uczycieli wobec uczniów pisze Zdzisław Ratajek. W latach 1991-1993 zbadał 2544 dzieci z klas IV—VI11 w 84 szkołach5. Ze
brany materiał Ratajek nazywa szokują
cym. Pokazuje on, że w 32 szkołach na
uczyciele biją po głowie, ciągną za uszy, za włosy, w 23 — biją po różnych częściach ciała linijką, kijem, cyrklem, w 7 - po twa
rzy ręką, w 6 - głową ucznia o ścianę lub tablicę, a 40 uczniów z 8 szkół doświad
czyło kopania nogą. Piątoklasiści nie lubią 28 % uczących ich nauczycieli, a piętna- stolatkowie już 39 %.
Dosyć jednak o tak okrutnym obliczu szkoły. Interesuje nas tu dramatyczny wy
miar doświadczenia współczesnego dziec- ka-ucznia oraz prawo, a nawet powinność literatury wobec młodego czytelnika, by o tym doświadczeniu mówić. Książki, któ
re pokazują „taką prawdę” o szkole, na
potykają na opór dorosłych. Chętnie umie
ścilibyśmy instytucję szkoły w obszarze tabu: o szkole i nauczycielu, tak jak o ro
dzinie i matce, źle pisać nie wolno, bo to szkodzi i przeszkadza. Komu? Przede wszystkim jednak dorosłym, bo jeśli czują się odpowiedzialni za dzieci, nie mogą skończyć na pokiwaniu głową ze współ
czuciem i ogólnym utyskiwaniu na coraz gorsze czasy. A dzieci? Jeśli same nie m ają ta kich d ośw iad czeń , o d e tc h n ą z ulgą, że to ich nie dotyczy. Gdyby jed
nak miały, lektura może dać im psychicz
ne wsparcie również dlatego, że to wła
śnie ze świata dorosłych w tych książkach przychodzi pomoc i ratunek dla dziecię
cych bohaterów.
DWA STYLE WYCHOWANIA - SZKOŁA PODSTAWOWA IMIENIA ŁAMIGNATA
W szkole z powieści Roalda Dahla Matylda władzę sprawuje wszechpotężna dyrektor pani Pałka, prymitywna herod- baba, karykaturalny antywzór nauczycie
la i wychowawcy6. Była siejącym strach gigantem, okropnym potworem i tyranem, który przerażał nie tylko uczniów, ale i na
uczycieli. Wyglądem i sposobem porusza
nia przypominała żandarma, wyglądała raczej na dość ekscentryczną i żądną krwi
m iłośniczkę polowań niż na dyrektorkę szkoły dla dzieci. Kiedyś była sławną lek- ko a tle tką , n a jpe w nie j m iała su kcesy w rzucie młotem. Wiele nam wyjaśnia jej pedagogiczne credo, wypowiedziała je jasno i z sobie właściwym wdziękiem. Ni
gdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego małe dzieci są tak obrzydliwe. Są zmorą mojego życia. Są ja k insekty. Jak najszyb
ciej należy się ich pozbyć. [...] Wspaniale byłoby wejść do klasy z olbrzymią spry- skiwaczką. Albo jeszcze lepiej porozwie
szać jakieś ogromne pasy lepkiego papie
ru. Tak [...] powinna wyglądać idealna szkoła [...] zupełnie bez dzieci. Kiedyś taką założę. Moim zdaniem będzie dosko
nale prosperowała (s. 152). Opis lekcji prowadzonej w najniższej klasie przez dyrektor Pałkę jest ostrą kpiną ze stoso
w anego przez nią systemu nauczania i wychowania. Dyrektorka niewybrednie przezywa dzieci, szydzi z ich nazwisk, ćwiczy w tym, jak należy zwracać się do dorosłych, niegrzecznie krytykuje innych nauczycieli, stosuje kary. Idź do kąta i stań na jednej nodze twarzą do ściany, mówi do malucha. Pomyłka dziecka w rachun
kach wywołuje lawinę wyzwisk: ty bez
m yślny chwaście, skretyniały chomiku, głupia kupo kleju, a potem fizyczną agre
sję wobec kilkulatka. Uczennice ze Szko
ły Podstawowej im. Łam ignata dobrze wiedzą, że dyrektorka nie cierpi dzieci, szczególnie z najniższych klas. Poznały jej metody wychowawcze: zamykanie w szaf
ce zwanej Dusidłem, bardzo wyrafinowa
nym narzędziu tortur, „rzut uczniem” (spo
ry chłopiec ma mniej więcej tę sama wagę, co regulaminowy młot i dlatego bardzo na
daje się do treningu), ale dziewczynki też znakomicie pasowały do tej roli, czego do
świadczyła Amanda, właścicielka pięk
nych warkoczy.
TO JEST WOJNA,
powiedziała jedna z uczennic, wzywając do uczniowskiej solidarności przeciw dyrektor
ce. I rzeczywiście kawały, jakie dzieci fun
dują pani Pałce, mają posmak zemsty, są uczniowskim odwetem za upokorzenia, przekraczają granice szkolnych uczniow
skich psikusów, jakie zawsze towarzyszyły życiu szkoły. Łakomczuch Brzusio Truch
cik, którego dyrektorka pragnęła wobec wszystkich dzieci ukarać i upokorzyć, pod
dany publicznie próbie tortu, poczuł uczniowską solidarność. Dasz radę, zawo
łano. I mały łasuch dokonał rzeczy niewia
rygodnej, zjadł cały tort. Jego upór wywołu
je wściekłość i agresję dyrektorki: rozbija półmisek po torcie na głowie objedzonego Brzusia. Ostatnie słowo w tej potyczce to
czonej na oczach wszystkich uczniów mu-
Rys. Quentin Blake
7
siało należeć do Pałki, nie mogła przegrać, więc uderzyła.
Oczywiście, postać pani Pałki jest ka
rykaturą. Dahl świadomie przerysował za
równo jej opis zewnętrzny, poglądy, jak i za
chowanie. Zapewne zastosował tu se
kretną zasadę Pałki, mówiącą, co zrobić, by rodzice nie uwierzyli w makabryczne opowieści o szkole: Przesadzaj. I pamię
taj, żeby wszystko, co robisz było tak zwa
riowane, że aż niewiarygodne. Dorośli i tak nie uwierzą. Powiedzą, że to kłamstwo.
Warto zwrócić uwagę na język wypo
wiedzi dyrektor Pałki kierowanych do dzie
ci. Znakomicie charakteryzuje on jej pogląd na szkołę i uczniów, świetnie podkreśla cha
rakter postaci. Głos Pałki dudni głęboko i groźnie, a ona: krzyczy, burczy, odszcze
kuje, szczeka, warczy, wrzeszczy, ryczy, drze się; rzadko kiedy po prostu mówi.
W książce znajdujemy ponad pięćdziesiąt złośliwych dyrektorskich epitetów, synoni
mów słów: dziecko, dzieci. Znakomita in
wencja słowotwórcza Dahla (i tłumacza Mariusza Arno Jaworowskiego) prowadzi do świata najohydniejszych, obrzydliwych, wstrętnych, nędznych: robali i insektów, karaluchów, gnid, larw oraz pluskiew. Scho
dzimy również w rejony kryminalnego pod
ziemia, słyszymy o: złodziejach, kancia
rzach, koniokradach, rzezimieszkach, roz
bójnikach, piratach, członkach mafii, ma
łych, chciwych złodziejaszkach. Nacecho
wanie estetyczne języka Pałki charaktery
zują takie określenia uczniów: ropiejący bąbel, banda małych obrzydliwych zgniłków, kupa śmieci, chodząca fabryka zarazków, głupia kupa kleju.
W Szkole Podstawowej imienia Łami- gnata pracuje inna nauczycielka, znako
mity wychowawca i dobry dydaktyk, pan
na Winia Miodek. Uczy najmłodsze dzieci, również pięcioletnią Matyldę. Wie, co dzie
ciom sprawia trudność, potrafi zachęcić je do pracy, chce wielu rzeczy je nauczyć. Nie dąży do władzy nad dziećmi, jest prawdo
mówna i sprawiedliwa, życzliwa i łagodna.
Potrafi być stanowcza, choć nigdy nie pod
nosi głosu. Gdy sytuacja tego wymaga, staje w obronie uczniów: próbuje rozma
wiać z rodzicami Matyldy o jej niezwykłych zdolnościach, nie przytakuje dyrektorce, gdy ta oskarża dzieci. Winia Miodek, ofia
ra pazerności i nienaw iści pani Pałki, dziewczyna biedna jak mysz kościelna, pozostała życzliwa dla ludzi. Uwielbiały ją wszystkie dzieci, będące pod je j opieką.
Pani Miodek bowiem rozumiała strach, któ
ry opanowywał maluchy po raz pierwszy w życiu stłoczone w klasie i oderwane od rodziców. To właśnie nauczycielka Winia Miodek zaopiekuje się Matyldą w chwili panicznej ucieczki rodziców dziewczynki po wykryciu udziału ojca w zorganizowanej międzynarodowej kradzieży samochodów.
Będę się nią troskliwie opiekować, wezmę wszystkie płatności na siebie, powiedziała pani Miodek, prosząc uciekających do Hiszpanii rodziców Matyldy o zgodę, by dziewczynka mogła z nią zostać.
Szkoła w powieści Dahla ma dwa ob
licza. Jedno — piękne, godne, służy dzie
ciom, uzbraja dzieci w wiedzę i postawy ważne w życiu. Drugie — karykaturalne, celowo przecież przejaskrawione i wypa
czone, odnosi się do pseudonauczycieli i wychowawców, którzy — na szczęście — stanowią ułamek szkolnego grona. Życie potwierdza spostrzeżenia Dahla, wobec nauczyciela-przeciwnika uczniowie stosują dwie strategie: śmiechu, żartu, kpiny, bo redukuje napięcie emocjonalne dziecka, łagodzi złe emocje wobec szkoły i doro
słych albo strategię odwetu, uczniowskich kawałów, których granica może przekra
czać nie tylko dobry smak, ale — o czym
co jakiś czas donoszą media — naruszać godność osobistą nauczyciela.
Obraz szkoły, w której uczniowie i na
uczyciele to dwa wrogie plemiona, nauczy
ciel to wróg, nawet jeśli jest człowiekiem cichym i spokojnym, znajdujemy w powie
ści Dzień Kolibra autorstwa Ewy Przybyl
skiej, z zawodu nauczycielki7.
PRAWO DŻUNGLI:
SZKOŁA PODSTAWOWA IMIENIA ŻWIRKI I WIGURY
Jej opis poraża nas. Powieść jest reali
styczna, więc obraz szkoły nie chowa się za konwencją, uśmierzającą przerażenie wrażliwego czytelnika. Okolice szkoły, dro
ga do szkoły, są dla uczniów niebezpiecz
ne. Uczniowie z młodszych klas zmuszani są do kradzieży; handluje się narkotykami, wymusza pieniądze. Nauczyciele krzyczą, wrzeszczą, ryczą, huczą na uczniów. Mówią do nich: gówniarze, bawoły, siksy, dziewu
chy, kurduple. W obecności uczniów, cza
sem wyłącznie do nich, komentują koniecz
ność zastępstw za nieobecnych kolegów (strata czasu), trud prowadzenia zajęć po
zalekcyjnych, wysokość swoich zarobków.
Starsi uczniowie zastraszają i szantażują młodszych, słabszych.
W powieści Ewy Przybylskiej spotyka
my trójkę nauczycieli, którym warto się przyjrzeć, myśląc o literackim obrazie sy
tuacji wychowawczych we współczesnej szkole. Najmocniej uwagę czytelnika ab
sorbuje Pan od wuefu, którego bali się wszyscy, nawet ci z ósmej, bo miał bardzo mocny cios. Nauczyciel o skłonnościach sadystycznych, prostackim poczuciu hu
moru, pozbawiony moralnych hamulców.
Szukał wśród uczniów ofiary. Sławek uka
rany za spóźnienie Czekał na najgorsze.
Na twarzy pana ukazał się uśmiech. Sła
wek zrozumiał, że Pan dostrzegł je g o strach i syci się nim. Wuefista nie cierpiał młodszych klas, do dziewczynek mówił dziewuchy, czasami dodawał, śmiejąc się, jesteście już babami czy nie. Dwóch dzie
więcioletnich uczniów zajrzało przez okno do szkolnego pokoju wuefisty: Pan od wuefu pół siedział, pół leżał na fotelu, obok niego nauczycielka, na którą mówili mapa Polski, bo tak zawsze była wymalowana.
Oboje byli rozebrani i bardzo zajęci sobą.
Z kolei pana od polskiego choć stara się nauczyć, w czasie lekcji nikt nie słucha, nawet kiedy krzyczy, bo to krzyk na niby i nawet najgłupszy w klasie zauważył, że ten nauczyciel nie umie rozkazywać. Jest więc na z góry przegranych pozycjach. Ucznio
wie wyczuwają tę „jego słabość” i już naj
młodsi pozwalają sobie na bardzo niewy
bredne dowcipy. A pani od rysunku, osoba bardzo młoda i niewielka, w starciu z szó- stoklasistami też nie ma żadnych szans.
Dyrektor tej szkoły lubił zadawać różne pra
ce za karę, ale nigdy nie pamiętał komu.
Lekarka szkolna zbyła dziew ięciolatka z temperaturą i chorego do domu odprowa
dził rówieśnik. Bibliotekarka w czasie prze
rwy nie wypożyczała książek, jadła śniada-
Rys. Quentin Blake
9
n ie . Dziewięcioletni Sławek, główny dzie
cięcy bohater tej książki, na pytanie czy lubi szkołę, odpowiada: nie, Bo tam wszystko wolno. I nic nie wolno, wyjaśnia. Jednym, silnym i bezwzględnym, wszystko wolno.
Inni, mali, słabi, również dlatego, że nigdy nie nauczą się rozkazywać - praw nie mają.
Ten podział ludzi w szkole na silnych i sła
bych, zaciera dotychczasowy porządek szkolnego świata: dzieci-dorośli, nauczy- ciele-uczniowie. Podważa zarówno zasa
dę odpowiedzialności dorosłych, jak i świę
te prawo dziecka do życia w spokoju, w po
czuciu bezpieczeństwa.
Książki Ewy Przybylskiej Dzień Koli
bra, a także Trzeci świat Mateusza przy
noszą bardzo mroczny obraz współczesnej polskiej szkoły. Życie szkoły, choć nie jest tu sprawą pierwszoplanową, bardzo moc
no określa jakość dzieciństwa małych bo
haterów. Czy te książki mogą/powinny być adresowane do czytelnika dziecięcego?
W odpowiedzi wróćmy do przytoczo
nych wyników badań z lat dziewięćdzie
siątych. W wielu szkołach rysują one dra
matyczny obraz relacji między ludźmi, podważający wychowawczy sens tych in
stytucji. Zapytajmy również o funkcje, ja
kie ma pełnić współczesna literatura w ży
ciu młodego czytelnika. Czy dzisiaj w tak pogmatwanym świecie służy dziecku tyl
ko literacki arkadyjski obraz rzeczywisto
ści? Czy literatura nie powinna wspierać tych, którzy jeszcze nie nauczyli się roz
kazywać w nadziei, że nigdy nie posiądą tej umiejętności, nie przystosują się do prawa dżungli na różnych ścieżkach życia? Piękna przyjaźń dziewięciolatka ze starym człowiekiem z sąsiedztwa, ta so
lidarność słabych przeciw mocarnemu złu jest wskazówką moralną dla dziecka, któ
re słyszy, widzi i przeżywa rzeczywistość taką, jaka jest.
1 Krystyna Socha-Kołodziej: Wpływ postaw opiekuńczych nauczycieli na zmniejszenie agresji wśród uczniów w szkole, [w:] Agresja wśród dzieci i młodzieży. Perspektywa edukacyjna, pod red.
Adama Frączka, Ireny Pufal-Struzik, „Wydawnic
two Pedagogiczne ZNP”, Kielce 1996, s. 169-17S.
2 Maria Dąbrowska-Bąk, Agresja a stosunki wychowawcze szkoły, [w:] Agresja wśród dzieci i młodzieży... Termin „szkolenie kotów” oznacza zmuszanie młodszych uczniów do wykonywania poniżających czynności, „gonienie kotów” - nakaz poruszania się biegiem, „rzut kotem” to brutalne popychanie młodszych na ściany. Autorka artyku
łu przytacza wiele takich negatywnych zachowań przypominających wojskową „falę”. Stawia pytanie czy te represyjne zachowania przenikają z wojska do szkoły, czy raczej chłopcy w wojsku wykorzy
stują tylko i doskonalą to, z czym wiele lat mieli do czynienia w szkole? (s. 123-124).
3 Edmund Trempała, Dziecko w domu i szko
le, [w:] Wymiary dzieciństwa. Problemy dziecka i dzieciństwa w zmieniającym się społeczeństwie, pod redakcja naukową Jadwigi Bińczyckiej i Bar
bary Smolińskiej-Theiss, „Impuls”, Kraków 200S, s. 87-103.
4 Maria Dąbrowska-Bąk, op. cit, s. 109 i 123.
5 Zdzisław Ratajek, Autorytaryzm i represyw- ność w pracy wychowawczej nauczycieli, [w:]
Agresja wśród dzieci., s. 1S0-1S7.
T Roald Dahl: Matylda, tłumaczył Mariusz Arno Jaworowski, ilustrował Quentin Blake”, Zysk i S-ka”, Poznań 2002, s. 228; wyd. II; wszystkie cytaty według tego wydania.
7 Ewa Przybylska, Dzień Kolibra, Akapit Press, Łódź 2002, wyd. II.
Agnieszka Sobich
GOG, PSOR, CIAŁO PEDAGOGICZNE... CZYLI POSTAĆ NAUCZYCIELA W POWIEŚCIACH DLA DZIECI I MŁODZIEŻY
Szkoła to niewątpliwie wyjątkowe miej
sce w życiu każdego człowieka. Powiem nawet, że szkoła to coś więcej niż miej
sce, to odrębny świat, który rządzi się swo-
Rys. Julian Bohdanowicz
imi własnymi prawami. Tutaj zdobywamy wiedzę, ale przede wszystkim przeżywa
my swoje pierwsze porażki i pierwsze triumfy, tu zawieramy pierwsze przyjaźnie, tu spotykają nas zdarzenia wesołe i smut
ne, tu komedia zamienia się w dramat, a dramat w komedię. Wszystkie te zdarze
nia kształtują nas samych na całe życie.
Nic więc dziwnego, że tak wielu pisarzy, niezależnie od czytelnika, do którego kie
rują swoje teksty, wraca pamięcią do szkol
nych lat. Edmund Niziurski owe powroty do „szczenięcych lat” tłumaczy w prosty i jakże prawdziwy sposób: „Ponieważ wte
dy tak mocno czułem, tak kolorowo, w tak jasnych barwach widziałem świat, tak szyb
ko rosłem, że w każdym dniu mogłem prze
rosnąć siebie”1.
Szkoła swoją szczególność, jak mię
dzy wierszami zauważa Niziurski, zawdzię
cza wyjątkowości dzieciństwa! Tego wcze
snego okresu w życiu każdej żywej istoty, kiedy to jako nieukształtowana jednostka chłoniemy wszystko, co znajduje się wokół nas. Mówiąc krótko — tabula rasa — oto czym jest dziecko!
Biorąc pod uwagę osobliwość dzieciń
stwa2, stan istnienia, w którym dojrzewa się duchowo i rozpoznaje miejsce w świecie, a także wynikające z tego szczególne uwa
runkowania dziecięcej psychiki, łatwo zro
zum ieć, dlaczego tak w iele m iejsca w książkach dla dzieci zajmuje szkoła, na
uczyciele i różne z nimi związane historie.
Nie będę tu p rzyta czać znanych wszystkim badań, które wyróżniają boha
tera literackiego spośród całej konstrukcji utworu. W dużym uproszczeniu, jest to konsekwencją dziecięcego postrzegania świata. Małe dziecko dla zrozumienia rze
czy najczęściej utożsamia się z nimi. To samo czyni z postaciami utworu. Mały czy
telnik czuje się uczestnikiem przedstawio
nych zdarzeń i bezpośrednim adresatem wypowiadanych kwestii. Postacie znane dzieciom: „Stopniowo wchodzą [...] bar
dziej osobowo w życie dziecka, na zasa
dzie całkowitej lub częściowej z nimi iden
tyfikacji. Dziewczynki wkładają papierowe korony na głowę, chłopcy czują się praw
dziwymi bohaterami przypasując drewnia
ny miecz. Ta dosłowna zabawa przeradza się czasem w inną, bardziej umowną, któ
ra polega na wchodzeniu w rolę wybrane
go bohatera poprzez znaczące zachowa
nie lub grę słów: „Co z ciebie taki Kubuś?”
— mówi ojciec do zakatarzonego synka, który świetnie rozumie tę aluzję literacką, albo: „Piszesz jak Sowa Przemądrzała!” — można powiedzieć do kogoś, kto nie re
spektuje zasad ortografii, ale czytał Kubu
sia Puchatka i zna niewielkie umiejętności Sowy”3.
Bohaterowie dziecinnych lektur prze
chodzą do legend4, żyją w wyobraźni przez całe pokolenia etc. Bohater jest więc tym elementem powieściowej konstrukcji, któ
ry przykuwa uwagę odbiorcy; to wraz z bo
haterem umysł dziecka przenosi się w pod
I I
róże, to z nim przeżywa rozmaite przygo
dy. To on odgrywa rolę pośrednika w dzie
cięcym poznawaniu świata i ludzi. Boha
ter staje się niekiedy wzorem do naślado
wania. Wszystko to czyni bohatera literac
kiego podstawowym ośrodkiem konstrukcji fabuły.
Wróćmy więc na chwilę pamięcią do powieści, w których pojawia się temat szkoły. Zarówno do tych powieści, które są wspomnieniami autorów, jak i tych zbudo
wanych z fikcji literackiej. Niewątpliwie to, co rzuca się nam w oczy, to barwność i róż
norodność postaci nauczycieli oraz to, jak ważne miejsce w życiu młodego człowie
ka zajmują.
Zanim jednak rozpoczniemy wędrów
kę przez karty powieści, trzeba uzmysło
wić sobie pewną nie zawsze zauważaną prawidłowość. Jak pamiętamy, Alicja Ba- luch za element porządkujący strukturę tekstu, a co za tym idzie także poznania, uważa symbole i mity5. Według niej „w psy
chice dziecka istnieją predyspozycje do chłonięcia utworów przemawiających języ
kiem symboli, metafor i fantazji”6. Dzieci pragną żyć w świecie marzeń, czyli od
miennym od codziennego. To sprawia, że opowiadane przez nie historie, traktują tak, jak mity były traktowane przez człowieka społeczeństw archaicznych. „Kamienie węgielne całości psychicznej”7 - jak pisał o archetypach Jung, porządkują świat wokół dziecka.
I właśnie owo myślenie archetypami, możemy z łatwością wyodrębnić w kreacji postaci nauczycieli. Wyrazistość ich wy
stępowania pokazuje, jak bardzo nasza kultura jest w owym świecie archetypów zakorzeniona. N auczyciel-przew odnik (mistrz); m auczyciel-m ędrzec (szaman posiadający moc, często postać magicz
na); nauczyciel-prześladowca czy nauczy
ciel, który je s t wyśmiany, ośm ieszony i zdominowany przez uczniów to najprost
szy podział, jakiego możemy dokonać. Kie
dy się chwilę zastanowimy, zobaczymy, że istnieje w każdej z książek dla dzieci i mło
dzieży.
I tak nauczyciel-przewodnik, zarówno jako postać na wskroś realistyczna jak i magiczna [szaman] łączy się z archety
pem podróży. Mityczna rola przewodnika, jaką pełni w tym przypadku nauczyciel, to nie tylko towarzyszenie podopiecznemu, doradzanie w czasie jego wędrówki przez życie, ale także inspirowanie go, bycie mi
strzem, czyli wzorem, za którym uczeń podąża. Nauczyciel-szaman to także ar
chetyp przewodnika, dodatkowo jednak obdarzonego magiczną mocą. Problem tego, czy owa moc stanowi element łączą
cy czy dystansujący mistrza i jego ucznia, jest równie ciekawym tematem do rozwa
żenia.
Funkcją dorosłych jest towarzyszenie dziecku8. Najpierw są to najbliżsi: rodzice, dziadkowie. Później funkcję tę przejmują osoby obce. Przede wszystkim - nauczy
ciele. Stąd prosty wniosek, że nauczyciel łączy w sobie funkcje w kulturze zazwyczaj rozdzielone na wiele jednostek: matkę i oj
ca, mędrca, starca itp. Wyraźnie widać to w momencie, gdy dziecko przekracza próg szkoły. Następuje symboliczne oderwanie dziecka od matki, w tym momencie jej rolę przejmuje nauczyciel - ma się opiekować dzieckiem. Widać to u Dahla, gdy Matyl
da spotyka panią Miodek [wychowawczy
nię], która w efekcie różnych zdarzeń sta
je się jej „wybraną” mamą.
Nauczyciel-przewodnik to ktoś o wiele więcej niż zwykły państwowy urzędnik, któ
rego zadaniem jest przekazywanie wiedzy podopiecznym. Przewodnikiem, mistrzem staje się tylko ten nauczyciel, w relacji z któ
rym uczeń jest zdolny przekroczyć granice nieufności, dystansu i wrogości. Trzeba zobaczyć człowieka w nauczycielu!9 Począt
kowo pan Misiak, tytułowy Alcybiades, jest wrogiem uczniów, na którego trzeba zna
leźć sposób. Dalsze wydarzenia sprawiają, że wzajemne obcowanie — uczniów i pana Misiaka — zmienia obie strony. Klasa za
czyna kochać swojego profesora i uczyć się dla jego i własnej satysfakcji; Alcybiades zaś młodnieje, odzyskuje wiarę w młodzież i swoje pedagogiczne zdolności.
I tu pozwolę sobie na małą dygresję.
W przypadku postaci nauczycieli, we wszystkich powieściach, jakie pamiętam, można zauważyć pewien schemat. Oswa
janie się z nauczycielem, owa droga „od Urzędnika do Przewodnika”, dzieli się na kilka etapów: najpierw uczeń obserwuje powierzchowność nauczyciela, poprzez jego wygląd, zachowanie, przyzwyczajenia
— wyrabia sobie o nim zdanie. Do tego dochodzi sposób prowadzenia lekcji, oczy-
Rys. Julian Bohdanowicz
wiście tym najbardziej pożądanym jest sposób nielekcyjny [w formie zabawy, spo
tkań pozalekcyjnych na łonie natury etc.].
Kolejny element to zwykłe, życiowe sytu
acje, kiedy to nauczyciel pomaga ucznio
wi w jakiejś sprawie prywatnej. Aż wresz
cie dochodzim y do momentu, kiedy to uczeń za pojęciem „pan od historii” widzi już człowieka z krwi i kości — pana Misia
ka czy pana Gąsowskiego, czy jakiegoś jeszcze innego. Raz przekroczona grani
ca wydaje się początkiem całkiem innych stosunków między uczniem a nauczycie
lem. Pojawia się przyjaźń. Pięknie przed
stawia ją Makuszyński w Szatanie z siód
mej klasy, gdzie profesor Gąsowski zapra
sza swojego niesfornego ucznia na waka
cje do rodzinnego domu i prosi o pomoc w najbardziej osobistych sprawach. Wie
lokrotnie obaj stają w obronie tego drugie
go, przez co wyrażają łączącą ich przyjaźń, niezależnie od tego, czy profesor pamięta imię Adasia czy też nie.
Druga dygresja, konieczna, to fakt, z ja k ą d okładnością i niew ątpliw ą w y
obraźnią autorzy książek kreślą nam fi
zyczny kształt postaci. Wszystkie te pie
gi, okulary, seplenienia i inne cechy, owa zmysłowa konkretność i cielesna postać nauczycieli nie jest przypadkiem, ani za
ledwie artystycznym zabiegiem autorów powieści. To dzięki emocjonalnemu zaan
gażowaniu i bogactwu wyobraźni pisarzy mały odbiorca ma szanse zbliżenia się do sw oich ulubionych postaci. Po to są szczegółow e i w yra ziste opisy Dahla w Matyldzie, dlatego Niziurski podaje nam kolor koszuli, jaką nosił pan Misiak na początku i na końcu powieści, po to tak
że są wyjątkowo barwnie opisani nauczy
ciele we wspomnieniach Gomulickiego i Hertza. Poznajemy każdy szczegół ubio
ru, każdy tik i dziwne przyzwyczajenia czy
13
powiedzonka. Bo na to właśnie najpierw zwraca uwagę spostrzegawczy uczeń.
Sinus „[...] nie wycierał nosa w sposób zwyczajny, ale grał na nim jak na trąbce, wydając tony coraz wyższe”10, a profesor Luceński nie mógł się powstrzymać od złośliwości: „ - Kapuściane głowy! [...] - Drewniane języki! Krowy wam paść, pa
role!”11. To samo znaczenie charakteryzu
jące mają nadawane przez uczniów prze
zwiska a także imiona bohaterów nawią
zujące do czegoś innego.
Wracając do nauczyciela-przewodni- ka, proszę przypomnieć sobie scenę, kie
dy bohaterowie Klasówki z pamięci siedzą przy łóżku umierającego nauczyciela: „Być może dopiero teraz, w chwili, kiedy żegna
liśmy się z Sinusem, wiedząc, że jest śmiertelnie chory, zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo był nam drogi. Jak ten umiera
jący człowiek głęboko wszedł w nasze cie
lęce życie”12. Słowa, które tu padają: „dro
gi”, „człowiek”, „głęboko wszedł w nasze życie” - to właśnie kluczowe elementy, od których obecności lub braku zależy to, ja
kim nauczycielem się jest.
Powtórzę raz jeszcze: zobaczyć czło
wieka w nauczycielu! Sinus i jego ucznio
wie przeszli przez ten egzamin wzorowo.
Podobnie bohaterowie Szatana z siódmej klasy czy Sposobu na Alcybiadesa. Pan Misiak, profesor Gąsowski czy Sinus ujęli swoich uczniów nie tyle ciekawym i mą
drym sposobem prow adzenia lekcji.
Przede wszystkim pokazali, że widzą każ
dego ucznia z osobna. Tym samym spo
sobem wygrała Winia Miodek „walcząc”
o małą Matyldę i z dyrektorką szkoły, panią Pałką, i z rodzicami dziewczynki.
Nauczycielska forma pęka zupełnie w chwili, gdy nauczyciel wspiera uczniów w ich poza szkolnych dramatach. Raz, gdy Piegus, mimo śmierci ojca i ciężkiej cho
roby matki, dostał na klasówce piątkę z matematyki, Sinus nie zapomniał doce
nić trudu chłopca: „ - Chłopcze [ . ] ta piąt
ka z przedmiotu, który sprawiał ci do nie
dawna tyle kłopotów, to najpiękniejszy pre
zent dla mamy. Nie ma piękniejszego po
darku. Kłaniaj się je j ode mnie i życz powrotu do zdrowia”13.
Kiedy uczeń choruje, Chaber - na
uczyciel polskiego, odwiedza go w domu aby rozerwać lekturą. Jest to najlepszy dowód dla chłopca o szczerym i przyja
znym uczuciu nauczyciela. Tak samo jak zawieranie układów, triumwiraty, nazywa
nie uczniów „swoją Ósmą Legią” czy pusz
czanie „oka” („Po tej audiencji zrobiliśmy sobie z moim profesorem literatury poro
zumiewawcze „oko”, jak dwaj wspólnicy li
terackiej zbrodni”14) pokazuje, że można pokochać wroga. Zarówno uczniowie jak i nauczyciele, mimo wszystko, potrafią znaleźć wspólny język. Kiedy więc ucznio
wie, widząc wysiłki pedagoga, wykrzykują:
„nikt tak do nas jeszcze nie mówił”15, a pro
fesor skromnie odpowie: „Wyście pokocha
li mnie pierwsi”16 znaczy, że mamy już do czynienia z prawdziwym Mistrzem i jego Uczniami.
W ten sam sposób wygląda związek ucznia z Mistrzem obdarzonym mocą ma
giczną. Wystarczy zajrzeć do Akademii Pana Kleksa czy szkoły magii - Hogwar- tu, aby szybko zauważyć, że cechy, które zbliżają ucznia i nauczyciela bynajmniej nie należą do świata magii. Zarówno w przy
padku Am brożego Kleksa ja k i Albusa Dumbledora (ciekawe, że obaj panowie noszą imiona zaczynające się na literę A, co, jak zauważył Pan Kleks, jest oznaką inteligencji, pracowitości i wielu innych po
żytecznych zalet) najbardziej wartościowe nie są momenty, kiedy wypowiadają za
klęcia, ale gdy pomagają oswoić świat re
alny. To w zetknięciu z tak trudnymi dla każdego człow ieka zagadnieniam i jak śmierć bliskich osób, samotność, pozna
jemy ich wartość jako dobrych ludzi.
I znowu wyłania się wyraźnie to, że — aby „pokochać” nauczyciela — trzeba w nim dojrzeć człowieka. Żadna magia tego nie sprawi. Bo o wielkości Dumbledora decy
duje jego stosunek do drugiego człowie
ka. To, jak wspiera Harry’ego, towarzyszy mu, pozwala na podejmowanie jego wła
snych decyzji, pokazuje drogę, a nie wy
ręcza czy daje gotowe odpowiedzi. Chłop
cy z Akademii Pana Kleksa kochają swo
jego nauczyciela za to, że każdego ranka całuje ich na powitanie, przygotowuje im kolorowe posiłki i sam je podaje, zaprasza do pomocy, zarówno gdy leczy chore sprzęty, jak i wtedy gdy przychodzi mu ożywić lalkę Filipa. To sprawia, że chłopcy są z niego dumni, a nie czary. W końcu sam pan Kleks twierdzi, że: „Niektórym z was wydaje się, że jestem jakimś cza
rownikiem lub sztukmistrzem. Takiemu, co tak myśli, powiedzcie, że jest głupi. Lubię robić wynalazki i znam się trochę na baj
kach. To wszystko”17.
Drugim, według przyjętego tu podzia
łu, archetypowym wzorcem będzie nauczy- ciel-prześladowca, ten, z którym się wal
czy. W tym przypadku także możemy mó
wić o dojrzewaniu dziecka, ale źródło tego rozwoju będzie leżeć w konfrontacji z na
uczycielem, a nie w podążaniu jego śla
dem. Uczeń dojrzewa dlatego, że przeciw
stawia się złemu nauczycielowi, zaczyna samodzielnie myśleć i działać, co zaś pro
wadzi do samopoznania.
W tym przypadku nie ma mowy o przy
jaźni. Jak powiedziała Matylda „To jest woj
na”18. Pani Pałka, Renata Okulczycka — oto dwa przykłady, które świetnie ilustrują taki właśnie rodzaj nauczycieli. Już sam ich
wygląd (o wadze zewnętrznej strony boha
tera już wspominałam) stwarza respekt i dy
stans nie do pokonania. Pałka to monstrum, Okulla — ostra, podobna do kobry i równie jadowita.
Dodać trzeba pospiesznie, że te „złe”
przykłady nauczycieli zawsze przegrywają.
Pałka ucieka ze strachu dzięki pomysło
wości Matyldy. Okulczycka musi przyznać się do błędów pedagogicznych, Osa zała
muje się nie mogąc „złamać” ucznia Jurka Kosińskiego.
Nauczyciele-prześladowcy nie lubią uczniów ani swojej pracy, stąd ich nerwi
ce, pogarda, brutalność czy oczywista nie
sprawiedliw ość, ja k choćby w M ieście mojej matki, gdzie nauczyciel za błahą po
myłkę karze ucznia, którego nie lubi, a nie tego, który faktycznie ów błąd popełnił.
Na niechęć i w rogość nauczyciela uczniowie odpowiadają tym samym. Bro
nią, na którą może sobie uczeń pozwolić, są różnego rodzaju kawały oraz liczne „spo
soby” na nauczycieli. Ten rodzaj gry, cza
sem przyjmujący kształt otwartej wojny,
Rys. Julian Bohdanowicz
1S
prowadzi zaś do tego, co jest najważniej
sze: usamodzielnienia się, zyskania auto
nomii jednostki, uczenia się m yślenia i działania. Inaczej mówiąc: dojrzewania.
Z tej perspektyw y w ydaje się, że 0 wiele większym zagrożeniem dla ucznia jest Nauczyciel bez autorytetu. Sytuacja, w której „Kocia od geografii była mdła, Ciemiężny od historii był mdły, Rubaszko od polskiego by mdły - a wszyscy jacyś senni, o mało co nie pospaliśmy razem z nimi”19, jest największym błędem i za
grożeniem dla ucznia. Dlaczego? Ponie
waż rozleniwia! Nauczyciel, który jest ni
jaki, bez wyrazu, nie stanowi wzorca do naśladowania ani też nie pobudza do w alki. Przez s w o ją „n ija k o ś ć ” usypia uczniów i jednocześnie hamuje ich rozwój.
Niszczy w nich to, co najważniejsze, czyli dziecięcą ciekawość, naturalną chęć po
znawania, zadawania pytań, szukania nowego i nieznanego.
Nauczyciel WF-u w Pannie Nikt sie
dząc w klasie na zastępstwie „coś czyta 1 ziewa”20. Jest tak bezwartościowy, że uczniowie wprost go nie widzą, czego naj
lepszym dowodem jest zupełny brak opi
su wyglądu tejże postaci. Nie lepiej przed
stawia się pani Turska, która nie potrafi poradzić sobie z pyskującą Kasią - dziew
czynka zupełnie przejmuje panowanie nad nauczycielką.
„Nijakość” nauczycieli wzbudza w ucz
niach nie tylko sen ale i agresję. Dzieci za
czynają robić sobie żarty z pedagogów, nie rzadko brutalne i ośmieszające. Wystarczy zajrzeć do Wspomnień niebieskiego mun
durka czy Ze wspomnień Samowara. Nie
którzy nauczyciele nie wytrzymując zacho
wania niesfornych podopiecznych zmieniają miejsce pobytu. Jak choćby pani Lilkowska, która prosto ze szkoły udała się do sanato
rium dla nerwowo chorych.
„Dziadek”, przykład wspaniałego peda
goga z powołania, choć moralnie wygrywa starcie z Nowymi, chłopcami przybyłymi do Domu Dziecka, nie może jednak powstrzy
mać tego, co owi chłopcy zrobili - zabili wiewiórkę, tytułowego Wiewiórczaka.
Nauczyciel bez autorytetu to nauczy
ciel niewidoczny, taki, który pozbawia ucznia możliwości odnalezienia się w sy
tuacji szkolnej. Ten zaś, pozostawiony sam sobie, traci możliwość kształtowania sa
mego siebie.
Doskonałym uzupełnieniem tego ko
rowodu pedagogicznych charakterów są Paranauczyciele, czyli osoby, niebędące nauczycielami, bez których jednak szko
ła nie mogłaby istnieć. „Tak, trudno było w ojo w a ć z W ięckow ską, z re s z tą bez Więckowskiej szkoła nie byłaby szkołą”21 - tak o swojej woźnej myślą uczniowie.
Szkoła to zamknięty świat, mikroświat rzą
dzący się własnymi prawami. Wiele ele
mentów składa się na niego: uczniowie i nauczyciele, ale też dyrektorzy, bibliote
karki, woźne, kucharki, pielęgniarki. Bez pani Nowelki Matylda nie odkryłaby świa
ta w yobraźni, jaki otw ierają przed nią książki. Woźny Karolak jak nikt inny pil
nuje sumienia dyrektora, który wyjątko
wo łatwo ulega wpływom rodziców i in
nych „ważnych” jednostek. Woźny nie tyl
ko nie boi się dyrektora, ale często stoi z nim w konflikcie. Rzadko kiedy dyrek
tor wzbudza respekt w woźnym. Ani Zryw- na ani Zrywniejsza nie wahają się stanow
czo wyrazić zdania wobec Okulli. Skoro nie mają ochoty zostać w szkole z naj
młodszymi uczniami w świetlicy, żadne argumenty dyrektorki nie zmienią ich zda
nia. Inaczej jest w przypadku kontaktów woźnych z uczniami. Każdy wie, że jeśli na straży stoi Zrywna i Zrywniejsza, nie ma żadnej możliwości przejścia.
Postacie woźnych, kucharek, pielę
gniarek, dyrektorów — to cały szereg po
staci rysowanych często karykaturalną kreską. Wystarczy wspomnieć pielęgniar
kę z powieści Niziurskiego udzielającą pierwszej pomocy z dymiącym papierosem w czerwonych ustach.
Gnębionemu przez wujostwo Har- ry’emu wybawienie przynosi Hagrid. To on otacza go opiekuńczym ramieniem i wpro
wadza w świat magii w sobie tylko właści
wy sposób — nieco niezdarny lecz pełen szczerego oddania. Podobnie wspomina
na wcześniej pani Nowelka. Kiedy Matyl
da opowiada jej o matce, dla której waż
niejsza jest gra w bingo niż własna córka, o domu, w którym jedyną rozrywką jest włóczenie się po pokojach i oglądanie te
lewizji, pani Nowelka rozumie, że nic nie zdziała wtrącając się do spraw domowych Matyldy. Zamiast tego, wręcza jej kolejne książki, dzięki którym dziewczynka może przenosić się do innych światów.
Podobną magię wprowadza na ulicę Czereśniową Mary Poppins. Nic to, że nie jest nauczycielką w tradycyjnym tego sło
wa znaczeniu. Piastunka dopieszcza, a na
uczyciel przekazuje wiedzę, ale też wpro
wadza w życie. Co robi Mary, jeśli nie wpro
wadza dzieci w świat? A magia? Magia Mary to nie torba bez dna, lecz bycie z dziećmi, towarzyszenie im w każdej mi
nucie ich życia, słuchanie tego, co mówią, odkrywanie rzeczy, jakie kryją się w ich małych główkach. Największą magią jest tu po prostu bycie blisko i pojawianie się zawsze wtedy, gdy dzieci jej potrzebują.
Paranauczyciele są jak widać bardzo różnorodnymi i kolorowymi postaciami.
Sprawiają, że szkoła nabiera przyjaznej atmosfery. Nie kojarzy się uczniom jedy
nie z książkami i tabliczką mnożenia, ale także z zabawą, żartami, miejscem, gdzie
można spotkać ciekawego człowieka. Dzię
ki nim szkoła staje się miejscem pełnym humoru, sympatii, ciepła i magii.
Wspomniane tu powieści i występu
jące w nich postacie nauczycieli pokazują, że nauczyciele to jedna z barwniej i ży
w iej opisyw anych postaci literackich.
Emocje, jakie towarzyszą sytuacji szkol
nej, są bardzo wyraźne w sposobie opi
sywania nauczycieli. Nie są to kreacje szablonowe, schematyczne, pozbawione charakterystycznych rysów. Wprost prze
ciwnie, jedną postać widzimy z różnych punktów widzenia. Mozaika powtarzają
cych się scen, ukazujących się za każdym razem inaczej, tworzy przed oczami czy
telnika postacie wielowymiarowe, czasem nawet wieloznaczne.
Niewątpliwie jest to wynikiem owych wspomnianych emocji związanych z wła
snymi przeżyciami szkolnymi, ale również z miejscem zajmowanym przez bohatera w świecie przedstawionym. Postać literac
ka jest więc ucieleśnieniem tych cech i war
tości, jakie autor przekazać chce swojemu czytelnikowi. Nic tak dobrze nie spełni tej roli jak bohater, który przyjmuje kształt podobny i znany czytelnikowi. W przypad
ku literatury dla dzieci i młodzieży jest to szczególnie ważne. Kiedy bowiem młody człowiek, po raz pierwszy otwiera nową książkę i zaczyna czytać pierwsze linijki, oczekuje, że ktoś wyjdzie mu naprzeciw, powita i zabierze do wspólnej wędrówki poprzez karty książki. Tym kimś może być tylko i wyłącznie bohater.
WYKORZYSTANE W TEKŚCIE POWIEŚCI:
1. J. K. Bandrowski: Miasto mojej matki. Kra
ków 1958.
2. M. Brandys: Wiewiórczak. Warszawa 1968.
17
3. J. Brzechwa: Akademia Pana Kleksa, [w:] te
goż: Pan Kleks, Poznań 1996.
4. R. Dahl: Matylda, Poznań 2002.
5. W. Gomulicki: Wspomnienia niebieskiego mundurka, Kraków 2001.
6. B. Hertz: Ze wspomnień Samowara, Warsza
wa 1969.
7. K. Makuszyński: Bezgrzeszne lata, Kraków 1972.
8. K. Makuszyński: Szatan z siódmej klasy.
Warszawa 2004.
9. E. Niziurski: Sposób na Alcybiadesa. War
szawa 1977.
10. E. Niziurski: Szkolny lud, Okulla i ja, Katowi
ce 1993.
11. W. Paźniewski: Klasówka z pamięci, War
szawa 1988.
12. J. K. Rowling: Harry Potter i Kamień Filozo
ficzny. Poznań 2000.
13. J.-J. Sempe, R. Goscinny: Rekreacje Miko
łajka. Warszawa 1991.
14. P. L. Travers: Mary Poppins, Warszawa 199S.
15. T. Tryzna: Panna Nikt, Warszawa 1994.
1 E. Niziurski: Szkolny lud, Okulla i ja, IV str.
okładki.
2 Por. J. Cieślikowski: Literatura osobna.
Warszawa, 198S.
3 A. Baluch: Dziecko i świat przedstawiony czyli tajemnice dziecięcej lektury. Wrocław, 1994, s. 81.
4 Por. K. Kuliczkowska: W świecie prozy dla dzieci, Warszawa, 1983, s. 43.
5 Por. A. Baluch: Archetypy literatury dzie
cięcej, Wrocław, 1993.
6 Ibidem, s. 12.
7 C. G. Jung: Archetypy i symbole, Warsza
wa, 1981, s. 84.
8 Por. A. Baluch: Archetypy literatury dzie
cięcej, Wrocław, 1993, s. 63.
Alicja Baluch pisze o „towarzyszeniu” dziec
ku przez osoby dorosłe. Równie jednak ciekawym tematem jest nie droga „za”, ale „z” drugą osobą.
Wtedy nie chodzi już o funkcję spełnianą przez dorosłych, tylko o współobcowanie, współbycie, współstawanie się, co jest szalenie ciekawym i czę
sto pojawiającym się - w powieściach dla dzieci i młodzieży tematem (wzajemne wpływy uczniów i Alcybiadesa, Adaś i profesor Gąsowski etc.), na rozważania którego niestety nie mamy tutaj miej
sca.
9 Słowa dra Grzegorza Leszczyńskiego, wy
powiedziane w czasie seminarium magisterskiego.
10 Klasówka z pamięci, s. 126.
11 Wspomnienia niebieskiego mundurka, s. 22.
12 Klasówka z pamięci, s. 21S.
13 Klasówka z pamięci, s. 26.
14 Bezgrzeszne lata, s. S2.
15 Sposób na Alcybiadesa, s. 14S.
16 Sposób na Alcybiadesa, s. 167.
17 Akademia Pana Kleksa, s. 27.
18 Matylda, s. 10S.
19 Szkolny lud, Okulla i ja, s. 7.
20 Panna Nikt, s. 22.
21 Sposób na Alcybiadesa, s. 18.
Agnieszka Kulik-Jęsiek
SZKOŁA I MANIPULACJA
Rola szkoły, jej wpływ na indywidualne losy ludzkie i dzieje cywilizacji jest nieza
przeczalny. Według J. Soltisa oraz W. Sein- berga - funkcjonalistów, odgrywa ona klu
czową rolę w kreowaniu społeczeństwa, al
bowiem dobro jednostki utożsamiają z do
brem zbiorowym. Do zachwiania tej teorii dochodzi w momencie, gdy w środowisku szkolnym następuje konflikt antagonistycz-
Rys. Zbigniew Łoskot
nych sił, na przykład sprzecznych systemów oświatowych, zderzenie przeciwstawnych światopoglądów... Uzupełnieniem tego pro
cesu musi być brak korelacji z interesem społecznym.
I . DEWALUACJA
W literaturze często ukazywane są zja
wiska powiązane z dewaluacją koncepcji funkcjonalistów, począwszy od manipula
cji psychicznej, przez różnorodne formy re
presji do tworzenia ministruktur przypomi
nających machinę totalitarnych zależności.
W książkach dla dzieci i młodzieży proces ten zarysowuje się na kilku płaszczyznach interakcji: pomiędzy nauczycielem a ucznia
mi, systemem edukacyjnym a jednostkami mu podlegającymi, modelem wychowania domowego i szkolnego. Wielokrotnie sytu
acja czasoprzestrzenna młodego człowie
ka — bohatera tekstów wpisana zostaje w „feudalną”, skostniałą strukturę, w której sposób wartościowania uzależniony jest od statusu społecznego, narodowości. Nega
tywny obraz systemu dydaktyczno-wycho
wawczego przynoszą pozytywistyczne no
wele, ukazujące stagnację szkolnictwa pol
skiego pod zaborami.
Henryk Sienkiewicz w utworze Z pa
miętnika poznańskiego nauczyciela kreuje wizję świata przypom inającą wojskowe koszary o zaostrzonym rygorze, celowo do tego zaciera indywidualne rysy bohaterów wtopionych w anonimową m a s ę . Proble
my zastraszania uczniów, nieliczenia się z ich oczekiwaniami, zainteresowaniami wiążą się z tendencjami zaborczej polityki do wynaradaw iania narodu polskiego.
Symbolem bezdusznego systemu, odzie
rającego niedojrzałych jeszcze emocjonal
nie chłopców z ich człowieczeństwa, jest końcowa scena utworu, w której zmarły
Michaś leży w trumnie, a jego koledzy mu się przyglądają:
Oczy dzieci rozszerzały się ze zdziwienia na widok świec, katafalku i trumny. Może te małe mundurki dziwiła powaga i rola kolegi. Oto niedawno był jeszcze między nimi, zgrzał się jak oni
pod ciężarem tornistra przeładowanego niemieckimi książkami, dostawał złe stopnie, dostawałpołajania i nagany publiczne, miał zły akcent.
Czasoprzestrzeń, w której postać chłop
ca ulega sakralizacji, podkreśla rolę idei prawdy i czystości, której znakiem może być światło:
[...] leżał tak wyższy od nich, uroczysty, spokojny, otoczony światłem.
N ieludzka szkoła — bezpośrednia przyczyna śmierci Michasia odchodzi na chwilę w tej scenie w zapomnienie. Swo
ista idealizacja spokoju przekroczenia pro
gu zaświatów służy chwilowemu unieru
chomieniu obrazu, podkreślającemu cza
soprzestrzenny kontrast dwóch obszarów.
Złowrogi świat zewnętrzny, szkolne zepsu
cie, udręka i wyidealizowana furtka ku światłu .tw o rz y odwrócony topos życia i śmierci. „Spojrzenie” poznańskiego na
uczyciela, który opisuje całą tę sytuację, tworzy podwójną perspektywę percepcji.
Profesor utożsamia się dzięki empatii z lo
sem chłopca, z jego w rażliw ością i po
strzega jego świat przez pryzmat uczuć.
Słowa polskiego pedagoga:
Miałeś zły akcent, ale serce poczciwe...
wprowadzają nas w obszar kultu senty
mentalnej, Roussowskiej „poczciwości”, dobroci serca. Wykorzystując nacechowa
ny „naddanymi” znaczeniami opis zesta
wiono w sym bolicznej wypowiedzi dwa modele widzenia świata, obrazy szkoły:
prawdy i fałszu, dobroci i przemocy, bez
interesowności i m a n ip u la c ji.
19
2. SYSTEM I JEGO TRYBIKI
W literaturze wielokrotnie wizja szko
ły jak w lustrze odbija system, w jakim przyszło jej powstać. W tym „zalążku” my
ślenia totalitarnego nie ma miejsca na sa
modzielność myślenia, twórczą inwencję, przedsiębiorczość, gdyż uczestnicy syste
mu stają się trybikami potężnej machiny, której, zdaje się, nikt i nic nie jest w stanie zatrzymać. Proces dehumanizacji zacho
dzący w utworze może sugerować już sam tytuł dzieła, na przykład opowiadania An
toniego Czechowa Człowiek w futerale.
Jego bohater, nauczyciel greki — Bielikow jako jednostka „wchłonięta” przez system pozbawiony zostaje niejako odgórnie swe
go sumienia. Musi przestrzegać absurdal
nych carskich nakazów, donosić swym przełożonym na innych pedagogów i ucz
niów. Ukazana w utworze szkoła, która ogłupia, manipuluje jednostkami, wyklucza humanistyczne założenia edukacji, podpo
rządkowując się wyłącznie narzuconemu systemowi. (Podobne obrazy przynosi pro
za Stefana Żeromskiego, na przykład jego Syzyfowe prace czy wcześniejsza Karola Dickensa — Dawid Copperfield.)
3. MANIPULACJA
Model „manipulacyjnego”, tendencyj
nego i schematycznego szkolnictwa poja
wia się często w utworach o zamkniętej czasoprzestrzeni — w szkołach policyjnych i wojskowych, przypominających koszary, gdzie panuje dyscyplina i żelazne zasady.
W powieści Mario Vargasa Llosy Mia
sto i psy w społeczności wojskowej prze
strzegana jest kastowość, hierarchizacja i powiązane z nią znęcanie się w kręgach władzy i w strukturach żołnierskich star
szych rangą nad młodszymi. Upodlenie, zezwierzęcenie jednostek, kojarzonych
sym bolicznie z groźnymi, rozjuszonymi psami, spycha je na dno ludzkiej egzysten
cji. W tej polifonicznej, labiryntowej powie
ści szkoła ukazana zostaje z wielu perspek
tyw, głosy i spostrzeżenia kilku narratorów i obserwatorów stale się przeplatają, da
jąc zobiektywizowany obraz. Wszystkie wątki łączy historia dramatycznych wyda
rzeń: kradzieży egzaminacyjnych pytań, śmierci, z d ra d y . W szkole — labiryncie przestrzennym i psychologicznym młodzi żołnierze buntują się przeciw kastowości instytucji, tworząc własne „państwo pod
ziemne”, by móc się w nim ukryć i czuwać.
Jest to jednak pozorna ucieczka, bo outsi
derzy nigdy nie w yzbędą się własnych obaw, kompleksów, stanów depresyjnych czy „zaszczepionej im” nienawiści. Śledz
two toczone „na własną rękę” przez róż
nych bohaterów w sprawie śmierci Niewol
nika także stanowi formę krążenia po labi
ryntach tajemnicy zatrzaśniętej za mura
mi szkoły. Władze manipulują informacją o tragicznym wydarzeniu — nakazują ka
detom zachowanie tajemnicy i sprawianie dobrego wrażenia:
Rys. Zbigniew Łoskot
Chcę, aby piąty rok sprawiał wrażenie, że bardzo żałuje śmierci kadeta. To zawsze jest pozytywnym akcentem.
Szantaż, zastraszanie - najperfidniej- sze metody żołnierskich „dydaktyków” służą ochronie ich stanowisk, stając się świetnym kamuflażem. Represje opisane w totalnej powieści Llosy stały się literacką proroczą zapowiedzią represji, jakie reżim Fujimane- go zastosował wobec twórczości autora.
Agresywne kampanie prowadzone w środ
kach masowego przekazu i spalenie tysię
cy egzemplarzy książki przez wojskowych na dziedzińcu przyczyniły się tylko do re
klamy utworu. Dzieło Miasto i psy stało się legendą literacką, a motyw represji szkol
nych i pozaszkolnych splótł się w jeden hi- storyczno-przyczynowy łańcuch na granicy prawdy i fałszu, o jakim pisał Mario Vargas Llosa w książce Prawda w kłamstwie. Au
tor remedium na okrutną rzeczywistość odnalazł w fikcji, fantazji, gdyż:
[...] w niej zatapiamy się i mnożymy nasze wcielenia, przeżywając o wiele więcej, niż moglibyśmy przeżyć, gdybyśmy pozostali więźniami historii, wygnańcami, skazanymi na realność.
To samo czynią bohaterowie powieści Vargasa Llosy - uciekają od okrutnej szkol
nej rzeczywistości do obszaru wewnętrz
nego, pełnego niespodzianek, stającego się azylem wobec nieludzkiej rzeczywisto
ści, wprowadzającej sztuczne p o d z ia ły .
4. GRANICA I KONFLIKT
Takie okrutne rozgraniczenia - na świat „lepszych” i „gorszych” pojawiają się także w popularnej literaturze dla najmłod
szych, na przykład w cyklu książek J. K. Rowling o Harrym Potterze. W od
wiecznym konflikcie trwają w nim czaro
dzieje i „niemagiczni”, a dystans ten potę
gują odautorskie założenia. „Lepsi” ucznio
wie uczęszczają do szkoły „z przyszłością”, która ze względu na wysoki poziom edu
kacji, prestiż placówki daje gwarancję cie
kawej pracy i kariery. Gorsi uczniowie nie mogą liczyć na rozwój, a w przyszłości - na sukcesy na polu za w o do w ym . Prze
paść św iatopoglądow ą pom iędzy tymi dwoma grupami społecznymi pogłębia pro
gram nauczania, jaki realizują w szkole.
Czarodzieje obok kluczowej wiedzy zdo
bywają szereg umiejętności z zakresu psy
chologii, socjologii, komunikacji społecz
nej, etyki, kształci się w nich odpowiedni
„styl i smak”, jakim obdarzeni są przedsta
wiciele „lepszej” grupy społecznej, skon
centrowanej na karierze. Szkoła mugoli, w przeciwieństwie do szkoły Harry’ego Pot
tera, nie przygotowuje do współzawodnic
twa czy pracy w grupie, realizacji trudnych przedsięwzięć. Dzieci stale indoktrynowa- ne, przesadnie dyscyplinowane nigdy nie
Rys. Zbigniew Łoskot
21