Naj starsza ze wszystkich piśmiennych wzmianek o lu- dożerstwie myszy znachodzi się w roczniku kwedlinbur- skim, pod rokiem 1012.
Jestto wzmianka współczesna, skreślona piórem nie- pospolitém, cenioném wysoce w rocznikarskićj literaturze niemieckiéj.
Uczeni wydawcy najnowszego zbioru kronik i roczni ków niemieckich stawią bezimiennego rocznikarza kwedlin- burs kiego w pewnym względzie nad wszystkich pisarzów tamtoczesnych 88), i wynurzają żal, iż tak znamienity talent nie ją ł się pracy większej, samodzielniejszéj.
Jakże w pisarzu tak starożytnym, tak światłym, a tern samem mniej łatwowiernym od innych, ma się bajeczka
190 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
o myszach do reszty otaczających ją doniesień wiaro- godnych?
Umieszcza ją tedy rocznikarz w takiem paśmie wia domości i myśli, w tak blizkim związku myszy z korsar- stwem, iż wypadałoby wnosić, że właściwe znaczenie tego zagadkowego wyrazu było mu dobrze wiadomem—albo przy najmniej— że wieści o myszach i korsarzach chodziły wów czas bardzo blisko ze sobą.
Oto całkowity ustęp rocznika:
„Umarł Unger biskup (poznański). Umarł Thietmar proboszcz i mnich. Urodziło się we wsi Kochstadt dwoje męzkich bliźniąt z zębami, z ustami wykrzywionemi na podobieństwo ptaków, a prawa ręka u jednego była krót szą na podobieństwo skrzydła. Trzeciego dnia po urodze niu miały uśmiechać się do siebie. Za spoiną zgodą gminy dano im umrzeć, gdyż ogarnęła wszystkich obawa, aby nie żyli długo. Tegoż roku we Francyi, lecz niedaleko Kolo nii, zdarzył się pewnemu rycerzowi okropny wypadek śmier ci. Został bowiem w trudny do uwierzenia sposób po kąsany na ustroniu od myszy, i mimo najusilniejsze sta rania krewnych o wyleczenie go z ran, musiał się rozstać z tym światem. Stała się także wielka k l ę s k a o d n a p a d ó w k o r s a r s k i c h (magna etiam a piratis decasta-
itonis clades /'acta est) w okolicach północnych, w pewnćj
prowincyi, przyczem wielu zamordowano, innych w niewolę uprowadzono, mnogie mieszkania ludzkie i przynależące do nich dobra zburzono, i tylko mała liczba mieszkańców pra wie nago umknęła. Bywały tćż trzęsienia ziemi po róż nych miejscach...“
M e ma tu żadnego dziwu, żadnych morałów—wzmian ka o zabijaniu takich kalek, jakiemi były owe za „wspólną zgodą“ stracone bliźnięta, okazuje się z tysiąca tamtoczes- nych przykładów obyczajowych aż nazbyt niestety wiarogo- dną 89) — wspomnienie myszy kończy się na prostćm opo wiedzeniu wypadku, z pozostawieniem czytelnikowi wolności rozumienia rzeczy w jćj właściwem znaczeniu, lub też w znaczeniu
cudotwornem-Ale nie każden z kronikarzy ówczesnych bywał tak umiarkowanym, dbał tak mało o efektowność swojćj
powie-SZKICE HISTORYCZKĘ. 191
ści, i już w krótkim czasie po jej wciągnięniu w rocznik kwedlinburski przybrała ona wcale odmienną postać pod piórem innego, pretensyonalniejszego pisarza.
Jest nim znany opowiadacz dziejów Bolesława Chro brego, Thietmar.
Pisze on tuż po roczniku kwedłinburskim, lecz, jak to z całćj jego kroniki widać i jak o tćm najnowsi wydawcy Monumentów niemieckich szeroce się rozpisują 90), bierze znaczną część swoich wiadomości, mianowicie po rok 1013, z tegoż rocznika kwedlinburskiego.
Słynie zaś Thiermar z zamiłowania w dziwach, widze niach, snach, strachach i t. p., opisywanych szeroce w jego kro nice, i co nierównie gorsza — lubi przekręcać właściwą postać rzeczy.
Chciejmy tylko przypomnieć sobie, jakim np. potwo rem jest u niego ten sam Bolesław Chrobry, o którym wia- rogodniejsi spółcześnicy Tkietmara, jak święty apostoł Bru no 91), jak towarzysze i żywociarze świętego apostoła Woj ciecha 92), tak chlubne pozostawili świadectwa.
Biorąc tedy ową nowinę o myszach ludożerczych z rocz nika kwedlinburskiego — a właśnie w tym razie przy pominają najnowsi wydawcy Thietmara po raz drugi kwe- dlinburskie źródło powiastki — cóż z niej zrobił nasz Thiet mar ?
Przytoczymy cały dotyczący ustęp kroniki, nie lękając się zbytniej jego długości, która przynajmnićj w części wy nagrodzi się nam próbką Thietmarowego trybu mówienia
o Bolesławie.
„Urodziło się temi czasy dwóch braci z zębami, ma jących usta na podobieństwo kaczki, a u jednego z nich była połowa prawego ramienia podobną skrzydłu kaczemu. Trzeciego dnia po urodzeniu śmiali się obaj do siebie, a pomarli w r o z r u c h u p o s p o l i t y m (m i l i dis-
sensione moriuntur). Pewien zaś rycerz, gdy się gwałto
wną ręką targnął na majętności świętego Klemensa i nie chciał nagrodzić szkody, został naraz w komnacie opadnię- tym od niezmiernćj ilości myszy. Zaczął tedy najpierwej bronić się od nich kijem, następnie uderzył na nie orężem.
192 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
a gdy wszystko nic nie pomogło, kazał się zamknąć w skrzynię i zawiesić na sznurze wpośród komnaty. Po- czćm gdy ta plaga uspokoiła się zewnątrz, i mniemał się już wolnym, znaleziono go na śmierć zagryzionym od in
nych myszy. Wtedy jawnie okazało się wszystkim, któ rzy byli przytśm obecni i którzy późnićj nadeszli, że je dynie gniew Boży, mściciel zbrodni wspomnionśj, o zgubę go przyprawił. — Tymczasem (uwięziony książę czeski) J a romir, o którym wyżćj mówiłem, błagał pokornie o łaskę króla (Henryka), i w znak miłosierdzia i restytucyi został skazany na wygnanie, pod strażą biskupa Etelboda, na stępcy po biskupie Ansfrydzie. A karę tę ściągnął Jaro mir na siebie nie sprzeniewierzeniem się w czemkolwiek królowi Henrykowi, lecz zamordowaniem niezmiernie wielu Bawarczyków, którzy bez królewskiego i jego pozwolenia jechali z darami do Bolesława (Chrobrego). O którejto karze Jaromirowćj dowiedziawszy się, uradowali się nasi nieprzyjaciele, a przelękli się przyjaciele, z obawy czegoś podobnego dla siebie. I obyż tego samego doznali na so bie wszyscy, którzy kiedykolwiek dali taką radę królowi Henrykowi. Potćm brat Jaromirów Oldrzych, zawezwany przez króla, przybył do Merseburga, i niesłusznie przy właszczone sobie państwo (czeskie) otrzymał darem łaska wym. Około tych czasów deszcze ulewne i n a p a d y k o r s a r z ó w wielkie szkody (pożal się Boże!) zrządziły. Te goż samego czasu wylał Dunaj w Bawaryi a zamulił się Ren....“
Ileż tu zmian i przekształceń! Podobieństwo do pta ka w ogólności przeistoczyło się w podobieństwo do kaczki; ze śmierci „za zgodą pospolitą“, zrobił Thietmar — a sa mi wydawcy Thietmarowi ostrzegają, iż zrobił mylnie — śmierć „w rozruchu pospolitym“; wzmianka o rycerzu zje dzonym postradała głównśj okoliczności, t. j. miejsca wy padku; co zaś najcharakterystyczniejszą się zdaje — usu nął Thiermar wiadomość o napadzie korsarskim z bezpo średniego następstwa po wiadomości o myszach, zatarł przeto uderzającą w roczniku assocyacyą myśli, przydał kilka szczegółów fantastycznych, i przegrodziwszy obiedwie