• Nie Znaleziono Wyników

Pierwsze Reclempcye

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 142-146)

Najbliższą do wykupu jeńców stacyą turecką był pod­ ówczas Kamieniec Podolski. W tę więc stronę zwrócili się pielgrzymi trynitarscy. Było ich dwóch: O. Michał a S.

Maria, właściwy redemptor, i socyusz jego, x. Michał a. S. Trinitute, ów nowicyusz Ormianin, mówiący doskonale sześ­

ciu językami wschodniemi. Jużto z jałmużn, już z trzeciój części dochodów zakonnych, niesiono z sobą przeszło 4000 złp. okupu.

Pożegnawszy dnia 15 stycznia pozostałych w klaszto­ rze czterech spółbraci, zatrzymali się obaj Trynitarze po niedługiej podróży w miasteczku Janowie, koło Trębowli. Należało uwiadomić ztamtąd baszę kamienieckiego o swo- jćm przybyciu i zamiarze. Nastręczył się z pomocą pewien mieszczanin janowski, nazwiskiem Ksornet, obiecując wy­ naleźć stosownych wysłanników. Zdało się to rzeczą nie­ łatwą, ile że kilku zawezwanych ku temu ludzi, wymówiło się od posćłki, jako nadmiar uciążliwćj i niebezpiecznej. Prócz tego sam Ksornet przedstawił ojcom w najusilniej­ szych wyrazach bezskuteczność pielgrzymki do Kamieńca. Wyprawieni wreszcie tłumacze pizynieśli ztamtąd wiado­ mość, iż basza kamieniecki domaga się, aby wykupna w Ka • mieńcu dopełnił nie x. redemptor lecz Ksornet.

To wzbudziło podejrzenie o. Michała. Nasunęły się jeszcze inne powody niedowierzania rzetelności informatora janowskiego. Lękając się tedy dalszych sideł, opuścili Try­ nitarze potajemnie miasteczko, i w najtęższe mrozy, nocu­ jąc po dwakroć w łesie, zmierzali do Kamieńca.

Dnia 2 lutego rozwarły się przed nimi bramy twier­ dzy tureckićj. Wnijście nieznanych dotąd zakonników wpra­ wiło w ruch całą ludność. Gruchnęły najdziwniejsze o nich

SZKICE HISTORYCZNE. 135

pogłoski. Jedni mieli ich za wysłańców samegoż papieża, przybyłych z ogromnemi skarbami, w chęci wykupienia wszyst­ kich jeńców chrześcijańskich. Inni widzieli w nich szpie­ gów, czarnoksiężników, godnych śmierci niezwłocznej. Dla uśmierzenia rozruchu ulicznego kazał basza wziąć ich n a ­ tychmiast pod straż i przyprowadzić przed siebie.

Na szczęście znalazł się pomiędzy domownikami ha­ szy uczciwy Turek, marszałek jego dworu, który nietylko przejednał pana, lecz owszem ułatwił zakonnikom jaknaj- prędsze dokonanie zamiaru. W przeciągu kilku godzin do­ bito targu o tylu niewolników, na ilu wykupno starczył fundusz niewielki. Wróciło zań ojczyźnie i rodzicom ośmiu jeńców szlachetnych, pomiędzy nimi dwie kobiety. Z radoś- nćm sercem spoczęli pielgrzymi chrześcijańscy przez noc pod dachem gościnnego marszałka.

Przy pożegnaniu jutrzejszćm oświecił ich zacny go­ spodarz względem podstępności Ksorneta. Zadłużony u kup­ ców kamienieckich, umyślił on zaspokoić ich żądania pie­ niędzmi trynitarskiemi, i sam w tym celu udał się przez swych wysłańców z prośbą do baszy aby nie dozwolił Try- nitarzom wstępu do miasta. „Na drugi raz“ — zakończył Turek — „bądźcie ostrożniejsi, i nie wchodźcie w umowy z nikim innym, jak tylko z nami.“ W jakątaką oznakę słusznćj wdzięczności udarowali go Trynitarze dwudziestą lewami tureckimi. Za to dał im marszałek konwój sześć­ dziesięciu spahów, którzy aż do samśj granicy polskićj od­ prowadzili bezpiecznie księży i jeńców.

Kilka dni drogi przywiodło ich nazad do Lwowa. Przed uroczystóm wnijściem do miasta zatrzymało się całe grono na przedmieściu halickićm, w klasztorze Karmelitów. Ztam- tąd zostali wyzwoleńcy przedstawieni przez superiora Try- nitarzy hetmanowi w. k„ Stanisławowi Jabłonowskiemu, który wszystkich hojną zaopatrzył jałmużną. Poczćm od­ była się solenna introdukcya redempcyi w progi świątyni trynitarskićj.

Oprócz zakonników św. Trójcy uczestniczyli w niej gospodarze klasztoru, z którego wyruszyła procesya. Urzą­ dzono ją według osobnych przepisów ceremoniału trynitar- skiego. Wykupieni postępowali rzędem, na przemian

zza-136 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

kornikami. Wszedłszy bramą halicką, ciągnął pochód przy odgłosie śpiewów pobożnych, śród bicia dzwonów, przy tłumnćm zbiegowisku ludności, przez cały rynek, ku nowe­ mu klasztorowi na Krakowskióm.

Każdy chciał przypatrzóć się tśj nieznanój jeszcze uroczystości, obaczyć jeńców. W niewielkiej ich liczbie znaj­ dowały się wszystkie stopnie wieku ludzkiego. Widziano tam starą szlachciankę Tarczewską, trzymaną przez półtora roku w niewoli, wykupioną za 180 złotych. Tuż po niój szli dwaj młodzi niewolnicy, opłaceni nierównie drożej, bo po 450 złp. Za nimi szła młoda matka z dziecięciem, uro- dzonóm we trzy miesiące po wzięciu w jasyr. Kosztowali oboje najwięcśj z całego grona, gdyż za m atkę musieli Trynitarze dać złotych 600 a za dziecię 240. Dwaj dalsi brańcy byli w samój sile wieku, i zostali stosownym, po 600 i 450 złp., ocenieni okupem. Zamykał się szereg sta r­ cem, niejakim Piątkowskim, wynędznionym ośmnasto - mie- sięcznemi więzami, z których 890 złotych go wyzwoliło.

Stanąwszy w małym kościółku trynitarskim, na któ­ rego miejscu w czasie popadnięcia jeńców w niewolę wzno­ sił się jeszcze brudny opustoszały budynek, upadli wszyscy ze łzami na kolana, składając dzięki niebiosom i zacnym zakonnikom. Cała tóż ludność miejska przejęła się odtąd nierównie gorętszą życzliwością dla Trynitarzy. Jak to przy każdój redempcyi w zwyczaju było, poświęcono i to pierw­ sze dzieło wyzwolenia pewnemu szczególnemu protektorowi zakonu. Wywdzięczyli się Trynitarze tym sposobem w razie obecnym kardynałowi Denhoffowi, swemu pierwszemu spro- wadzicielowi do Polski, bawiącemu wciąż jeszcze w Rzymie.

We dwa lata po pierwszćj redempcyi, śród ciągłych prac i trosk około rozszerzenia budynku klasztornego, pod­ jęto drugą podobnąż wyprawę. Przewodniczył jój znowu po­ przedni redemptor, x. Michał a &. Maria, z swoim socyu- szem. Znaczniejsze jałmużny, uzbierane przez x. redemp- tora po różnych domach szlacheckich, a osobliwie w Grod­ nie, u obojga królestwa i panów dworskich, dostarczyły środków do wykupienia większćj liczby nieszczęśliwych.

Innym jednakże trybem miano postępować tym razem. Zarzucając poprzednićj wyprawie zbyteczne narażanie się

SZKICE HISTORYCZKĘ. 137

na osobiste niebezpieczeństwa, zalecono teraz obudwom wy- kupicielom, dopełnić dzieła za pomocą wysłanych naprzód tłumaczów. Dla zasiągnięcia rady w tćj mierze, wstąpili obaj redemptorowie po drodze do hetmana w. k. Stanisła­ wa Jabłonowskiego. Znajdował się u niego kozak dworski, nietylko z imienia, jak dziejopis trynitarski donosi, lecz i z charakteru—Barabasz. Ten dowiedziawszy się, że Ojco­ wie, skutkiem rady powziętej, mieli z Gzernielicy koło Za­ leszczyk wyprawić tłumaczy z pieniędzmi do Kamieńca, rozporządził dziesięciu poufnych kozaków, którzyby ich rozbili.

Jakoż w istocie, dostawszy się potajemnie wraz z księ­ żmi do pomienionego miasteczka, wybiegli rabusie na spo­ tkanie wyprawionych ztamtąd tłumaczów, napadli ich, ode­ brali pieniądze i poczęli uprowadzać związanych. „Zdarzyło się przecież miłosierdziem Boskiem“ — opowiada kronika klasztorna—,,że jeden z tłumaczy wyśliznął się z rąk hul- tajom, i pośpieszywszy do x. redemptora w Czenielicy, wszystko co się stało, rzetelnie opowiedział. Struchlał na taką nowinę wraz z swym towarzyszem o. Michał; a nie wiedząc co czynić, udał się najpierw do Boga, a potćm do komendanta chorągwi, stojącćj właśnie w miasteczku.“

Temu rzecz całą przedłożywszy, otrzymali Trynitarze kilkunastu żołnierzy do ścigania złoczyńców. Odważni wo­ jownicy przetropili wszystkie przyległe góry, doliny i kry­ jówki, lecz dla wielkiego mrozu i wiatru z śniegiem, nie zdołali żadnego upatrzść śladu. Już tedy nazad powracać miano, gdy nagle jeden z pomiędzy nich spostrzeże, iż z niezbyt dalekiego jaru wybuchał w górę słup dymu. To- samo i drudzy obaczywszy, domyślili się jakichś niebezpiecz­ nych ludzi przy odludnćm ognisku, i czemprędzćj skiero­ wali w tę stronę.

Znaleziono wkrótce wszystkich dziesięciu bezbożników dokoła ognia, z powiązanymi tłumaczami opodal. Nie było sposobu ucieczki lub oporu. Wzięto wszystkich bezbronną garścią, związano ich temi samemi sznurami, z których uwolniono tłumaczów, i odszukawszy po kieszeniach zbó­ jeckich całćj sumy trynitarskićj, oddano jeszcze tegoż wie­ czora pieniądze ojcom uradowanym, a hultajów pod sąd.

138 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

Powtórna pomyślniejsza posełka pieniędzy i tłumaczów do Kamieńca wyjednała tam bez trudności trzynastu nowym niewolnikom upragnioną swobodę. Przybyłych z tłumaczami do Czernielicy, przyjęli oo. Trynitarze pod swą dalszą opie­ kę. Poczem posilonych, odzianych, wyspowiadanych, wpro­ wadzono znowu z tą samą ceremonią do świątyni trynitar- skiój we Lwowie. Dedykacyę tój drugićj redempcyi otrzymał król Jan III.

Pomyślny wpływ, jaki obiedwie pierwsze redempcye sprawiły na usposobienie ludności względem zakonu, zachę­ cił do tóm gorliwszych usiłowań na przyszłość. Już w roku następnym 1691, odbyła się nowa wyprawa, równie szczę­ śliwym ubłogosławiona skutkiem. Prowadził ją znowu x. Michał, za pomocą znacznie większych funduszów. Podczas gdy obie poprzednie redempcye razem tylko 11,727 złp. wydać mogły na okup, obecna trzecia miała do rozrządzenia blisko 34,000. Nadto otrzymali redemptorowie od Rzeczy- pospolitćj ośnmastu jeńców tatarskich, do wymiany z ma­ łym dodatkiem za niewolniki chrześcijańskie. Dzięki tym podwojonym środkom, wykupiono tym razem za pośrednic­ twem tłumaczów, bez żadnych zresztą przygód, 43 brańców w Kamieńcu. Znajdowali się pomiędzy nimi bez różnicy szlachta i chłopi, mężczyźni, kobiety, dzieci. Byłato jedna z najświetniejszych redempcyi. Wprowadzona z zwykłą ce­ remonią do Lwowa, przypisana hetmanowi w. k., Stanisławowi Jabłonowskiemu, poparła ona skutecznie dalsze starania Ojców około rozszerzenia swego klasztoru i zakonu w tóm mieście, owszem w odleglejszych prowincyach Polski.

Wróćmyż teraz na chwilę w progi ubogiego konwentu w pobliżu bramy królewskiej.

y .

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 142-146)