• Nie Znaleziono Wyników

Troski o klasztor

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 135-140)

Aż dotąd wiodło się wszystko po myśli. Kilkumie­ sięczny przeciąg czasu wystarczył, aby skutkiem powolnej korespondencyi między Rzymem, Warszawą a Madrytem, trzćj ubodzy zakonnicy hiszpańscy, do niedawna w dalekićj osiedleni Kordowie, ujrzeli się poza Wisłą, w stolicy Kusi, jako założyciele nowćj gałęzi swego zakonu, w posiadaniu potrzebnych ku temu sum. Po tak szczęśliwych początkach, słuszna było spodziewać się i nadal podobnież świetnych postępów. Ani tćż przypuszczamy zwyczajnie, aby równie pobożne przedsięwzięcie jak to, którego dzieje tutaj opo­ wiadamy, mogło w owych wiekach pobożnych znaleźć jakie­ kolwiek zawady. Tymczasem chciejmy tylko rozpatrzyć się bliżćj w historyi, a przekonamy się, iż wszelkie dzieło ludz­ kie, w każdym wieku i miejscu, musi w swoim wzroście od­ być niezbędną walkę z oporną rzeczywistością. Owszem ta walka, przewiedziona zwycięzko na korzyść zacnej intencyi dzieła, stanowi nieraz jedną z najpiękniejszych chwil jego życia. Takim też wdziękiem przyodziewa się teraz skromna historya zaprowadzenia 0 0 . Trynitarzy we Lwowie. Już prawie u celu swoich starań, utknęli oni o niepoczesną przeszkodę, odraczającą do pewnego czasu pożądane owoce ich działalności.

Chodziło o nabycie miejsca na klasztor. Najstosow- niejszćm zdało się takie, w któremby, jak to wówczas nie­ rzadko zdarzało się, znajdowały się już zabytki jakiegoś opuszczonego kościoła, klasztoru lub przynajmniej kaplicy.

128 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

Zarazem musiano uważać na to, aby nowy zakład duchowny, przeznaczony do zbierania jaknajliczniejszćj jałmużny, nie krył się na ustroniu, zdała od oczu i rąk pobożnych. Obu- dwom tym względom odpowiadały nader stosownie zwaliska jednego z kościołów na przedmieściu krakowskićm, tuż za murami miasta. Byłto dzisiejszy kościół Panny Maryi, się­ gający początkiem swoim czasów Kazimierza W ., a wtedy po zgorzeniu w r. 1682, od lat kilku pustką stojący. Ku tego więc nabyciu zwrócili Ojcowie wszelkie starania.

Zaniesiono w tej mierze prośbę do arcybiskupa lwow­ skiego, Konstantyna Lipskiego, do nuncyusza papiezkiego w Warszawie, nawet do króla. Wszyscy zgodzili się na propozycyę. Brakowało jeszcze tylko przyzwolenia miasta i kapituły. Otóż rada miejska oświadczyła się nieprzychyl­ nie. Kościół P. Maryi należał zdawna do m iasta, posiada- dającego nad nim ju s patronatus, które przez wprowadze­ nie zakonników zostałoby uronione. Z podobnemiż trudnoś­ ciami wystąpiła jednocześnie i kapituła. Wikaryusze kate­ dralni bywali od wieków administratorami świątyni P. Ma­ ryi , stanowiącćj przeto część ich funduszu dotacyjnego. Odstąpienie kościoła Trynitarzom znacznieby go uszczupliło.

Ten podwójny opór zatamował całą sprawę. Nie po­ mogły wielokrotne obrady i zgromadzenia panów rajców i całego duchowieństwa lwowskiego. Nie skutkowały gor­ liwe instancye i edykta nuncyusza, ani kilka razy pono­ wione listy królewskie. Wszelkie zabiegi posłużyły jedynie do przedłużenia zwłoki w fundacyi. Przez ośm miesięcy, t. j. przez drugie tyle czasu, ile wprzódy potrzeba było do spro­ wadzenia zakonników z Hiszpanii na Bzym i Warszawę do Lwowa', musieli oni teraz oczekiwać we Lwowie, w swojćj gościnie u Teatynów, coraz wątpliwszego końca procesu. Nareszcie wypadło zrzec się zgoła myśli nabycia kościoła pożądanego.

Zaczęto więc o inne, choćby mnićj dogodne starać się miejsce. Wtedy nadarzyło się kupno pewnego ogrodu tuż za murami miasta, przy furcie jezuiekićj. Chciano tam nowy z gruntu budować klasztor. Stanęła ugoda z właścicielem, który dawnym zwyczajem, zaceniwszy zrazu 7,000 złp., spuś­ cił po krótkim targu na 2,600. Uradowani zakonnicy mieli

SZKICE HISTORYCZNE. 129

już składać pieniądze, gdy oto rada miejska nową wniosła przeszkodę. Zdało się rajcom, że ogród targowany przyty­ kał nazbyt blisko do murów miejskich. W razie oblężenia mógłby nieprzyjaciel użyć klasztoru za dogodną sobie wa­ rownię. Rozbił się cały układ.

Chcąc wynagrodzić tę powtórną odmowę, uczyniło miasto teraz własną 0 0 . Trynitarzom propozycyę. Posia­ dało ono kilka domków w pobliżu ulicy żydowskićj, we- wnątrz murów, wynajmowanych Żydom. Poniewraż ci oddawna nie opłacali czynszu, i w ogólności do najopłakańszego stanu opustoszenia przywiedli budynki wydzierżawione, przoto umy­ śliła rada miejska odebrać Żydom te rudera i sprzedać je Ojcom na klasztor. Znaczyło to właściwie, jak dziejopis za­ konny wyraża się — „duchownym groszem wetować swoją stratę.“ Że atoli ofiarowane pustki leżały w obrębie mu­ rów, więc chętnie przystali księża na projekt rajców i we­ szli z nimi w targ. Po całodziennym handlu w ratuszu, za­ cząwszy rozgowor od zażądania 10,000 złp., sprzedali depu­ taci miejscy plac i ruiny za połowę tej sumy. Pozostało tylko zasięgnąć potrzebnego w tym razie zatwierdzenia kró­

lewskiego. *

Tymczasem Żydzi, mieszkający bezpłatnie w tych zwa­ liskach, a zniewoleni obecnie do ustąpienia z nich, zakrząt- nęli się około cofnięcia całego planu. Nie mogąc wskórać u rajców, udało się kilku do hetmana w. k., przebywają­ cego podówczas w pobliżu, na wsi. Zyskawszy tam przy- czynny list od hetmana, pobiegli inni coprędzćj do samegoż króla w Żółkwi. Skutkiem tych gorących zabiegów stało się, iż po kilku miesiącach dalszćj zwłoki sam król, w niedaw­ nej sprawie o kościół P. Maryi usilnie popierający zakon­ ników, teraz sprzeciwił się ich życzeniom. Układ z rajcami spełzł na niczćm. W jedyną pociechę przyrzekł król zusmu- conym Trynitarzom przybyć niebawem do miasta i zająć się osobiście wynalezieniem miejsca na klasztor.

Jużto dziesiąty miesiąc upłynął, jak trzćj przybysze zakonni troskali się bezskutecznie we Lwowie. W tym prze­ ciągu czasu jeden z nich, O. Franciszek a Conceptione, umarł u Teatynów. Nareszcie w niedzielę palmową r. 1686 zjechał sam król do miasta. Służył wtedy u dworu królewskiego

130 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

niejaki Aleksander Dynowicz, szlachcic, burgrabia wilanow­ ski, posiadacz domu we Lwowie. Należała mu tam tak zwana kamienica M a i e c k o w s k . a , wewnątrz murów, nieda­ leko bramy krakowskiej, mająca jeszcze kilka innych, acz mniej znamienitych spółwłaścicieli. Bawiąc najczęściej w W ar­ szawie, pragnął Dynowicz pozbyć się swojej posiadłości we Lwowie, zostającej bez należytego nadzoru, w stanie zupeł­ nej dezolacyi. Usłyszawszy tedy o zachodach xx. Trynitarzy insynuował królowi zamysł sprzedania im kamienicy. P o ­ bożny król wziął to za skazówkę woli niebios, i przy wi­ dzeniu się we Lwowie z Trynitarzami, zaproponował im ku­ pno domu.

Ucieszeni zakonnicy weszli natychmiast w układy z Dy- nowiczem, który ze swojej strony przyrzekł usunąć 'wszel­ kie przeszkody, jakieby przez kogokolwiek mogły być pod­ niesione. Jakoż zaledwie miasto dowiedziało się o układzie, zaraz w istocie znalazły się trudności. Założenie klasztoru w miejscu kamienicy Malechowskiej, zacieśniłoby (zdaniem rajców) połać krakowską. Nadto, przejściem domu miejs­ kiego, podległego wszelkim podatkom i ciężarom, w ręce duchowne, wolne od tychże opłat i obowiązków, poniosłoby miasto znaczny uszczerbek. Nie mogła zatem rada miejska dopuścić kupna, a mnogość spółwłaścicieli nastręczała łatwą sposobność do utrudnienia układu.

W takićrn położeniu należało naprzód załatwić sprawę z pomniejszymi właścicielami. Uspokoiwszy już kilku, zna­ lazł Dynowicz największy opór u pewnego krawca, drożą­ cego się nadzwyczajnie z ceną swój części. Po długich bez­ skutecznych namowach, udano się obopólnie przed radę m iejską, która wcale nie przyspieszała zgody. Nie mogli Ojcowie doczekać się jej inaczćj, jak przez zapewnienie kraw­ cowi 500 złp. odstępnego. Zyskawszy zaś tyle, zażądał kra­ wiec jeszcze dalszych 100 złp. w dodatku. Dorzucił je chci­ wemu człowiekowi przełożony klasztoru Teatynów, litujący się swoich znękanych gości. Podniosła się przeto ogólna cena lichego, zupełnie opustoszałego domu do 13,600 złp. I tegoż drogiego kupna, nie chciało jeszcze zatwierdzić miasto. Dopiero dwukrotny list królewski, nakazujący su­ rowo wpisanie kontraktu w księgi miejskie, a w razie

prze-SZKICE HISTORYCZKĘ. 131

ciwnym, wciągnięcie onego w akta grodzkie, zmiękczył raj­ ców. Przyszło nakoniec do wprowadzenia Ojców w posia­ danie kamienicy nabytćj.

Dnia 1 czerwca zgromadzili się w niój sędzia i pisarz miejscy, dwaj xx. Trynitarze, Dynowicz z krawcem i kilku świadków. Po skończonym akcie sądowym zatknęli księża krzyż na gruncie kupionym, w znak właścicielstwa. Ledwie to nastąpiło, nadbiegła zewsząd gromada ludzi ubogich, mających jakąkolwiek pretensyę pieniężną do Dynowicza i krawca, domagając się teraz jój umorzenia. W obawie, aby sprzedaż domu nie odjęła im ostatniśj rękojmi odzy-' skania należytości, oświadczył starszy Trynitarz, iż nie zło­ ży wprzód pieniędzy, aż póki wszystkim słusznym żąda­ niom zadość uczyniono nie będzie. • „Jeżeli tak “ — ozwie się Dynowicz — „tedy cała ugoda za nic! Protestuję przeciwko sprzedaży domu!“ Poczćm wziąwszy krawca za rękę, wyszedł z nim w najwyższćm uniesieniu. Sędzia miejski zapisał protestacyę i oddalił się także. Za nimi rozbiegli się wie­ rzyciele. Pozostali zakonnicy pogrążyli się w ciężkim smutku. Nie było innego środka, jak pokusić się o przebłaga­ nie Dynowicza. Jeszcze tegoż samego wieczora udali się xięża do niego z oznajmieniem, iż bez względu na czyjekol- wiek pretensye, gotowi są złożyć pieniądze. Widok blizkie- go złota sprawił pomyślne na Dynowiczu wrażenie. Przy­ rzekł cofnąć swą protestacyę. Sprawa biednych wierzycieli tyle przynajmnićj zyskała, iż przypadającą krawcowi sumę, prawie połowę ceny, pozwolił Dynowicz dla ich zabez­ pieczenia złożyć w depozycie u jednego z duchownych lwowskich. Wezbrana nad Trynitarzami burza przeminęła szczęśliwie.

Nazajutrz rano, po odwołaniu protestacyi, zatwierdził urząd miejski kupno i wprowadzenie w posiadłość. W cią­ gu dnia pożegnali obaj Trynitarze ze łzami w oczach swoją gościnną siedzibę u Teatynów, i chcąc wszelkim dalszym zagrodzić wątpliwościom, sprowadzili się pod wieczór na stałe mieszkanie do swego domu. Byłoto właśnie w przed- jutrzu Zielonych Świątek. Nowa siedziba braci była raczej brudną, smrodną ruiną, niż domem, niż klasztorem. Jakże smutno przyszło im obchodzić tam piękne święto wiosenne,

132 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

pierwiastki swego pobytu! Wszakże mocna wiara ozłociła im ściany zwalisk, a blizka przyszłość przyniosła świetną, nagrodę.

III.

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 135-140)