• Nie Znaleziono Wyników

Nazwy od zwierząt

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 176-180)

Przenosząc się myślą w germańską średnich wieków bistoryę, przenosimy się w czasy i kraje najdziwniejszego języka obrazowego, w kraje i czasy najfantastyczniejszych symbolów, godeł, znaków i nazw.

SZKICE HISTORYCZNE. 169

Co do znaków dość będzie przypomnićć świeżo upo­ wszechnione herby; co zaś do nazw, mianowicie nazw naro­ dów i ludzi, te w znacznój części brane były od zwierząt.

Ileżto razy już powtórzono, że jak w każdej pier- wiastkowój epoce dziejów, tak i w pierwiastkowćj średnich wieków historyi, zachodził daleko ściślejszy węzeł między rodem ludzkim a zwierzęcym niż teraz!

Kiedy w nowo układanych kolędach wół i osieł rado­ wali się z pastuszkami narodzeniu Dziecięcia — kiedy do najzwyklejszych zabaw umysłu należało tworzenie bajek, powiastek i poematów z życia i obyczajów zwierzęcych — do najulubieńszych zaś krotofil częste przebieranie się w skóry zwierzęce—wówczas nie było tóż narodu, któryby nie miał pewnego właściwego sobie zwierzęcia, i osobnćj od niego nazwy.

Pomijając tysiączne szczegóły inne, wspomniemy tylko starożytną notatkę słowiańską z XII-go stólecia, wydruko­ waną w Szafarzykowych „Starożytnościach.“ Jestto właśnie katalog przeszło trzydziestu nazw narodowych, z przyda­ niem każdemu narodowi pewnej nazwy zwierzęcćj.

Frank w tćj notatce jest lwem, Alemanin orłem, Ru­ sin wydrą, Litwin turem, Bułgar bykiem, Włoch kotem, Serb wilkiem, Sas źrebcem, Grek lisem i t. p.

A wyszczególnione tu miana zwierzęce wikłały się na prawdę tak bałamutnie z rzeczywistemi nazwiskami naro­ dów, że podziśdzień np. nie umieją zadecydować uczeni, czy imona anglo-saskich zdobywców Brytanii H e n g i s t i H o r s a , po angielsku i sasku tyle co k o ń , są imiona­ mi osobowemi, albo tylko ogólną denominacyą plemienia Sasów, nazywającego się w owym zapisku starosłowiańskim właśnie k o ń albo ź r z e b i e c .

Podobnie zaś jak całe narody średnio wiekowe, tak i stany niektóre, miewały także nazwy od zwierząt.

Znawcom starożytności germańskich przypomni się do razu głośna niegdyś denominacya wi l k , po starogermań- sku w a r g . Znaczyła ona bannitę, i co zwykle szło za tćm — rozbójnika.

Wszystkie pomniki średniowiecznych dziejów północy pełne są tego wyrazu. Nie dość że w poetycznym języku

n o DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

pieśni i sag skandynawskich w i l k a k o r s a r z znaczy za­ wsze tożsamo, ale nawet prawnicza terminologia statutów nie wahała się używać wyrazu w i l k zamiast b a n u it y, frazesu „przywdziać komuś łeb wilczy“ zamiast: „wygnać go z kraju.“

„Ustawa salicka w rozdz. 58 i ustawa rypuarska 85, 2“ — czytamy w klasycznćm dziele Grimma o germańskich starożytnościach prawniczych2) — „wyraża się: Wargus t.j. wywołany z powiatu“ — „ W argus zaś“ — objaśnia Grimm następnie — „znaczyło wilka i rozbójnika, ponieważ ban- nita na podobieństwo wilka przebywał w lasach, i podo­ bnie jak wilk, mógł być zabitym bezkarnie.“

„Anglosasowie“ — opiewa dalszy ciąg tegoż samego pa­ ragrafu u Grimma, — „mawiali: vearges heafod albo tu l fes

heafod (t. j. wilczy łeb) za exlex, exlorris (t. j. bannita,

wywołaniec)“, jak się to okazuje z ustawy VII-mej króla Edwarda Wyznawcy: „lupinum. enim gerit caput quod angii-

re wu/fes heafod dicilur“ (t. j. ma głowę wilczą, co po an­

gielsku nazywa się wutfes heafod). Tożsamo w innern miej­ scu u Bractona ks. IV rozdz. 11: „ exlunc ul/agafi gerunt

caput lupinum, itaque sine judiciali inquisiüone rite pe- reunl (t. j. od chwili bannicyi mają wywolańcy łeb wilczy,

przezco bez sądu zabijani być mogą)“. Podobnież w staro­ żytnych poematach zbioru Chaucera: „Wilczą głową obwo­ łano — młodzieńczego Gamelyna. Wilczą głową go zro­ biono, i bannitów leśnym k ró le m ...“

Któreto wyrażenie bywało tern naturalniejszćm, ile że bardzo liczni podówczas wywołańcy przywdziewali w istocie skóry wilcze, zakrywali sobie twarz wilczym łbem czyli szłykiem. „W abił ich nowy comes różnemi ponętami“ — mówi znany kronikarz Helmold 3) o nieukróconych Sasach nad Elbą — „aż póki nie ułaskawił tych d z i k ó w . Wtedy odmieniło się oblicze ludu teg o , wtedy ciżsami, którzy nie­ gdyś zwykli byli z a k r y w a ć s o b i e o k r u t n y ł e b m a s z ­ k a r a m i (saemm caput abdere larcis), stawiać sidła po­ dróżnym, rabować po gościńcach, kraść czego wydrzeć nie- mogli, ci (mówię) zmienili natenczas obyczaje, i na drogę pokoju nawrócili swe kroki.“

SZKICE HISTORYCZNE. 171

zwyczajnéj potrzebie przyodziewku, po części tćż dla za­ maskowania się w czasie napadów, po których niejeden ło­ trzyk porzucał znowuż życie zbójeckie, niejeden bannita otrzymał znów przebaczenie, niejeden dzik wczorajszy bywał jutro przykładnym poddanym i sąsiadem, aż póki nie obudziła się znowuż natura wilcza, i nie pociągnęła go po raz drugi do lasu.

W trudnym do uwierzenia zamęcie i barbarzyństwie obyczajów ówczesnych, można było w ten sposób po razy kilka być w i l k i e m i znów człowiekiem, przybierać z kolei postać wilczą i ludzką. Posłuchajmy w téj mierze ciekawego opowiadania pewnćj kroniki z początku XIII-go stólecia:

„O ludziach, którzy przemieniali się w wilków. Dys- putują często uczeni — “ pisze Gerwazy T i l b u r i e n s i s , państw a Arelatskiego marszałek, około roku 12114) — „czy Nabuckodonozor na czas wyznaczonćj sobie pokuty został w prawdziwego wołu przemieniony od Boga, czy tylko po­ stać i obyczaje wołu na siebie przybrał, i żarł siano nie zmieniając natury ludzkićj. Bądź jak bądź, to pewna, iż (za szczególniejszym losów ludzkich obrotem) nie masz nic zwyklejszego u naszych, jak na pewne lunacye przeobrażać się w wilków. Znaliśmy wszyscy Poncyusza de Capitolio, z Alwernii w biskupstwie Klaromonteńskiem, który wy­ wołał z kraju i wydziedziczył Kaimbalda de Pinelo, rycerza biegłego w rzemiośle wojenném. Ten zostawszy bannita i tułaczem po świecie, błąkał się trybem zwierzęcym po bezdrożach i lasach, aż jednćj nocy popadł z wielkiej trwo­ gi 6) w szaleństwo i został wilkiem. Poczém niezmierne szkody wyrządzał swoim stronom ojczystym, pustoszył wsie, porywał dzieci, rozdzierał starców. Nakoniee jakiś cieśla tak mocno ugodził go siekierą, że mu jedną nogę odrąbał, i dopićro wtedy odzyskał nieszczęśliwy postać człowieczą. I cieszył się potem jawnie z swego kalectw a, ponie­ waż strata nogi uwolniła go od wściekłości i potępienia wiecznego. Mówią bowiem tacy wilkołakowie, iż tylko od­ cięciem nogi lub ręki można wyleczyć się z nieszczęścia podobnego.“ — „W Wijeńskick zaś okolicach“ — upewnia nieco dalej pan marszałek Gerwazy — „żyje podziśdzień

172 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

człowiek — który z każdym nowiem przybiera postać wil­ ka na czas niejaki.“

Zastosujmyż do tćj powiastki ową frazeologię praw ni­ czą o wilczych głowach—zwróćmy osobliwie uwagę na wy­ raźną wzmiankę o poprzednićj bannicyi wilkołaka z odciętą nogą — a zrozumiemy bajcczność trądycyi, i wpadniemy owszem na trop wszystkich podań o wilkołakach—najpraw­ dopodobniej w y w o ł a ń c a c h i r a b u s i a c h według brzmie­ nia praw starożytnych.

Ale mniejsza o wilkołaków. Wspomnieliśmy o nich je­ dynie dla okazania, jak często ludzie miewali niegdyś na­ zwę od zwierząt.

Nie zkądinąd tćż wzięły się owe myszy mordercze.

III.

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 176-180)