• Nie Znaleziono Wyników

Myszy korsarze

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 180-189)

Znany jest wyraz niemiecki mausen, pochodzący od słowa Maus czyli mysz. Znaczy on „porwać ukradkiem“ , jak czynią myszy. Lecz to dzisiejsze jego znaczenie nie zgadza się zupełnie ze znaczeniem w czasach dawniejszych. Pod tym względem ciekawą jest porównać tłumaczenie te­ goż wyrazu w słownikach niemieckich z różnego czasu.

Nowy słownik etymologiczny Schwencka, z roku 1855, mówi: „mausen — podejść i chytrze z cicha porwać (ent-

winden)“.

Dawniejszy słownik W achtera, z roku 1737, kładzie z prosta: mausen: — furari, kraść.

Starożytny słownik Schiłtera e), ułożony do objaśnie­ nia najdawniejszych zabytków języka niemieckiego, opiewa:

mausen, mosen — rauben, rabować.

Im dalćj więc w czasy odległe, tćm sroższćmi okazują się charakter i czyny „myszy“.

W znaczeniu rabować czytamy wyraz mausen w tem- żesamćm prawie salickiem, które w przytoczonym wyżej przykładzie używało wyrazu w i l k za bannitę. Wargus,

SZKICE HISTORYCZKĘ. 173

znaczy tam „wywołańca z powiatu“, a mosen, mosdo po kilkakrotnie: „rabować, exspóliatio, rabunek“

Ktoby jeszcze głębiej sięgać chciał w starożytność, temu posłużyćby mogła uwaga Schwenckas). według której „w języku sanskryckim wyrazy m y s z i k r a ś ć są,jednego i tegożsamego źródła.“

Co do nas, przestajemy na ustawie salickiej z wieku V albo VI, i dostrzegłszy w niej śladu myszy z b ó j e c ­ k i c h , szukamy ich dalćj nie w Indyach, lecz w pobliżu Franków salickich.

Ku temu słuszna wiedzićć najsamprzód, jak wyraz m y s z tłumaczy się w owych językach staro-germańskicli, w których poprzednio spotkaliśmy się z obrazowemi wyrazy w i l k , w i l c z a g ł o w a i t. p.

Nazywa się tedy m y s z po staro-niemiecku i szwedz­ ku mus, po anglosasku w 1. m. na podobieństwo brzmienia

polskiego mys 9), po islandzku, t. j. w piśmiennym języku F.ddy i sag północnych — podobnież z polska m ys 10).

W znanćj zaś formie pochodnej z końcówką ing, zna­ czy m y s czyli mysing „rozbójnika morskiego.“

Było w północnćj Europie, od czasów najdawniejszych do późnych, bardzo wiele takich „myszy“ czyli mysingów, albo z polska m y s z a k ó w.

Jednym z najsłynniejszych jest ów „mysing“ czyli „książę korsarzów“ 1!) w Eddzie islandzkićj, który zabić miał mytycznego króla Danii Frodona, i wielorako zresztą wspominany bywa w mytologii północnej.

W okolicach południowo-szwedzkiej półwyspy Kolnen zachowała się tradycya o olbrzymie, t. j. zazwyczaj rozbój­ niku, który nazywał się „myszą“, zkąd nastało przysło­ wie miejscowe W języku szwedzkim: Jaelte muus, bodde pae

kolna huus — t. j. Olbrzymia m y s z mieszkała w zamku

kolneńskim 12).

Na bałtyckiej wyspie Gotlandyi jest przylądek, który podziśdzień zwie się „wzgórzem mysingów“ , co według objaśnienia starożytników szwedzkich znaczy „wzgórze kor­ sarzów“ ls).

Nie podlega więc wrątpliwrości, że istniały niegdyś m y s z y i m y s z a k i korsarskie. Mnićj pewną może

zda-174 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

wać się rzeczą, czy oneto w istocie pożarły króla Popiela i jego towarzyszów.

Dla rozwiązania tej wątpliwości zróbmy próbę nasze­ go tłumaczenia, to jest: wejdźmy w szczegóły każdej z wy­ liczonych powyżój dziewięciu przygód z myszami, i przeko­ najmy się, czy towarzyszące im okoliczności zgadzają się z takim korsarskim charakterem zdarzenia.

IV.

P r ó b a .

Wskazane przez nas słowo zagadki daje się zastoso­ wać w praktyce do tak małćj liczby wypadków, iż nie można za prawdę nazwać go ogólnikiem, przystającym do każdego zdarzenia.

Zasłużylibyśmy poniekąd na ten zarzut, gdybyśmy np. powiedzieli, że my s z znaczy w ogólności rozbójnika jakiegokolwiek.

Każda bowiem przygoda śmiertelna mogłaby złożona być na karb jakichciś rozbójników, zdarzających się wszę­ dzie i zawsze.

Korsarz zaś wymaga wyłącznój miejscowości, wymaga morza lub rzeki wielkićj, których nie dostrzeżesz z łatwo­ ścią w k a ż d y m wypadku.

Jeśliż wszystkie przygody nasze działy się bez wyjątku na wodach, u brzegu wielkich rzek, tedy utwierdza to w wysokim stopniu nasz domysł.

Zwłaszcza że znaczna liczba d z i e w i ę c i u różnych zdarzeń tego samego rodzaju nie może być rzeczą przy­ padku. Mógłby taki przypadek zdarzyć się w razie jednym i drugim, lecz niezmienne powtarzanie się takiejźesamćj wodnój miejscowości we wszystkich razach — nabiera wagi dowodu.

W dalszym ciągu rozprawki usłyszym więcćj szczegó­ łów przyzwalających; mianowicie dowiemy się, coto za kor­ sarze tak długo grasowali po świecie.

SZKICE HISTORYCZNE. 175

Tymczasem sprawdźmy przedewszystkióm wodną miejs­ cowość zdarzeń.

a) Popiel.

Najstarszy opis przygody Popielowćj, podany przez naszego Marcina Galla, opiewa jak nastąpuje 14).

„Według opowiadania starców dostojnych doznał ten­ że Popiel takiego prześladowania od myszy po wygnaniu z królestwa — że towarzyszący mu orszak musiał go z tśj przyczyny przewieźć na pewną wyspę — a gdy te zwierzęta niegodziwe popłynęły tam za Popielem, towarzysze bronili go od nich w jednćj wieży drewnianej—aż póki Popiel, dla zabójczego fetoru z wielkićj liczby trupów opuszczony od wszystkich, sromotną nie zginął śmiercią, pod gryzącym zę­ bem potworów“ 15).

Niewymienionem tu bliżej miejscem wypadku miało być kruświckie jezioro Gopło, z stojącemi po dziś dzień szcząt­ kami „Myszćj wieży“ . Te dzisiejsze szczątki budowy m u- r o w a n ć j nie mogą zapewne pochodzić z czasów Po­ piela, który zginął w wieży drewnianćj, lecz stoją prawdo­ podobnie w’ tćmsamem miejscu, i były zapewne w tymsa- mym celu wzniesione.

Z wiarygodnych zaś badań znawców okazuje się, że „wielkie“ niegdyś jezioro Gopło, przy wyższym stanie ws z y s t - k i c h ówczesnych wód, łączyło się z poblizkiemi rzekami: W artą, Odrą i W isłą, a temsamśm i z morzem.

„Dopóki Gopło“ — czytamy w szacownóm dziele Suro- wieckiego o rzekach i spławach polskich le) — złączone by­ ło z W artą i Wisłą, dopóty służyło za główny gościniec handlu i żeglugi do mor za. . . . Myszą wieża nie mogła mieć innego przeznaczenia, jak tylko służyć zarazem dla straży i przyświecania żegludze.“

b) Hatto II r. 969.

Zwłoki tego arcybiskupa mogunckiego leżały do nie­ dawna w kruchcie arcybiskupićj: „u św. Albana, pomiędzy świętymi biskupami“ 17).

spół-176 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

czesnych i bliskoczesnych, bez żadnej wzmianki o my­ szach.

Najdawniejsza ze znanych nam wieści o nich znajduje sig w kronice minoryty Marcina pod nazwą Flores tempo-

rum, z końca XIII stólecia 1S). Powiedziano tam w kilku

słowach: „Arcybiskup Hatto miał być pożartym od my­ szy.“

Pierwszy szczegółowy opis jego przygody zjawił się pod koniec wieku XV w znanej kronice Jana Trithemiusza, opata l!). Wyczytujemy tam najprzód, iż Hatto w czasie głodu spędzić kazał do jednego domu wszystkich żebraków z okolicy, i spalił ich razem z domem, jako ludzi bezuży­ tecznych, zjadających cklćb ubogim a pracowitym.

Zato spotkała go niebawem okropna kara boża. „Opa­ dła go bowiem“ — prawi kronika—„niezmierna ilość myszy, i zaczęła gryźć go z wściekłością. Gdziekolwiek Hatto się zwrócił, wszędzie myszy tłumem za nim pędziły, i w ciało mu się wżerały. Im usilniéj je odganiano, tćm gwałtow- nićj nacierała zgraja rozjadła, i ani na chwilę spoczynku mu nie dawała. Widząc się wreszcie bez ratunku na lą ­ dzie, postanowił za poradą przyjaciół szukać bezpieczeństwa na wodach, i dał się przewieźć w łódce na wyspę w po­ śród Renu, gdzie rzeka XTaha wpada do niego, i zamknął się w wysokićj wieży na wyspie, mniemając się ocalonym. Ale nie masz miejsca pod słońcem, gdzieby ręka sprawie­ dliwości Bożćj nie zdołała dosięgnąć winowajcy. Zebrały się tedy niezliczone gromady myszy, i przepłynąwszy rze­ kę, wdarły się tłumnie na wieżę, rzuciły się na Hattona i na śmierć go zagryzły.“

Podobnie jak kruświcka wieża Popiela, tak i stojąca podziśdzień Hattonowa pod Bingen, zwie sig odtąd der

Miiusethurm, Myszą wieża. Miała ona zaś w istocie tożsa­

mo przeznaczenie co nad-Goplańska, t. j. służyła za latar­ nię wodną i czatę, z której dawano znać o zbliżaniu się statków nieprzyjacielskich.

Było nawet kilka takich strażnic na Renem, i jeszcze średnio-wieczno-niemiecki słownik Scherza z r. 1781 20) mó­ wi pod wyrazem Mauseihurm o d w ó c h tamże wieżach

SZKICE HISTORYCZNE. 177

my szych czyli s t r a ż n i c z y c h — według naszego tłómacze- nia „strażnicach p r z e c i w myszom“ t. j. korsarzom.

Są owszem wiadomości, iż sławni średnich wieków k o r s a r z e Normanowie nadpływali Renem podBingen, i dla uwolnienia się na przyszłość od niedogodnćj wieży tamecz- nćj, zburzyli ją w r. 88321).

Niżćj usłyszymy obszernićj, jak długo i srodze to kor- sarstwo normańskie grasowało na Renie i wybrzeżach, na­ wet po okolicach odleglejszych.

Kroniki późniejsze i małej wiarogodności22) przypięły historyjkę o Hattonie II do osoby Ilattona I, zmarłego o 50 lat wcześnićj, r. 914.

c) Widerolf r. 997.

Dyecezya i stolica tego biskupa sztrasburskiego leżała u brzegów tój samćj rzeki, na którój zginął Hatto.

Imię jego brzmi rozmaicie w kronikach: W iderolf, Bi- terolf, Wilderolf, Wilderald, Wilderof, Wildeolf i t. p.

Główny dziejopis Widerolfa Bruschius, au to r Historyi biskupów sztrasburskich czyli argentorackich, wyraża się o nim pokrótce:

R. 985, poświęcił Widerolf monaster w Seltz nad Re­ nem, i tajnym ale zawsze sprawiedliwym sądem bożym zje­ dzony został od myszy r. 997, dnia 12 lipca. Pogrzebiony w Ebersheiminimster2S).

W innych opisach śmierci Widerolfowćj czytamy: „Zo­

stał zagryziony od myszy, gdy w łódce schronienia szukał na Renie“ 24).

d ) Rycerz francuzki r, 1012.

Jeden z najlepszych roczników niemieckich, tak zwany kwedlinburski, pisze pod rokiem pomienionym25):

„Tegoż roku, we Francyi, ale n i e d a l e k o Ko l o n i i , zdarzył się pewnemu rycerzowi26) okropny wypadek śmierci. Został bowiem trudnym do uwierzenia sposobem pokąsany na ustroniu od myszy, i mimo najusilniejsze starania krew­ nych o wyleczenie go z ran —musiał się rozstać z tym świa­ tem.“

Potrzebujemyż nadmieniać, iż okolica, „niedaleko Ko­ lonii“ jest to okolica nad rzeką Renem?

178 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

Powtarza tę historyjkę Thietmar, opuszczając jednakże rzecz główną, t. j. miejsce wypadku, a dodając niektóre mniej ważne okoliczności i bardzo wiele morałów.

e) Rycerz niemiecki około r. 1106.

W jednym z rozdziałów sławnego dzieła Z w i e r c i a d ł o h i s t o r y c z n e przez Wincentego z Bellow aku,27) zmarłego w r. 1264, czytamy wiadomość o śmierci cesarza Henryka IV-go w Liittich r. 1106, a bezpośrednio po tern eo nastę­ puje:

„Pewien nieprzyjaciel nieboszczyka cesarza, pan możny i bogaty, siedział jednego razu wesoło przy obiedzie, gdy nagle wypadły myszy, i dokoła go obskoczyły, że niemógł uciec nigdzie przed niemi. A było tak wielkie mnóstwo tćj plagi, że ledwie można uwierzyć, aby się jćj znalazło tyle w jednej okolicy. Odganiano je rózgami i kijami, ale nie zdołano dać rady, i nikomu ona zresztą nie czyniła nic złego, okrom temu nieszczęśliwemu, którego gryzła i prześlado­ wała okrutnie. Przeco uwieźli go słudzy o rzut strzały na morze, lecz nadaremnie, bo myszy i tam natychmiast go do- pędziły. A przepłynąwszy przez wodę, wdarły się do okrętu, w tak wielkiej liczbie, iż zdawało się jakoby morze falami je wyrzucało, i żarły go straszliwie. Zaczćm obrócili słudzy- okręt znowuż do brzegu, i wysadzili nieszczęśliwego na ląd gdzie myszy niezwłocznie go zagryzły i śmiercią okrutną chciwość swą nasyciły.“

Nie wyszczególniono tu wyraźnie nazwy morza, lecz obaj późniejsi powtarzacze tćj wieści, autor tak zwanej „Wielkiej kroniki Belgickiśj“ w wieku XV 2S), i dzisiejszy zbieracz niemieckich powiastek gminnych29), mają w myśli morze przy ujściu Renu.

/ ) Henryk z Laufen około r. 1126.

Tak zwany „Annalista Saski,“ z XII stólecia, opowiada pod wskazanym tu rokiem:

,,Hrabia Bernhard, drugi brat królowej (Gizli, m ał­ żonki Konrada Franka), miał kilka córek, z których jedną, imieniem Idę, poślubił Henryk, pan na zamku Laufen, brat trewirskiego biskupa Bruna i hrabiego Poppona. Tenże

SZKICE HISTORYCZKĘ. 179

H enryk30) zginął zagryziony na śmierć od myszy, a jego wdowę Idę pojął następnie pewien rycerz z Saxonii31).

Obie wymienione tu nazwy miejscowe, Laufen i Tre- wir odnoszą się do starodawnćj widowni czynów korsars­ kich.

Laufen bowiem leży znowuż nad Renem, w okolicach Bazylei, a Trewir nad znaną rozbójnikom morskim Mozellą, którą oni mianowicie r. 892 dostali się do tegoż m iasta32).

g) Arcybiskup Adolf około r. 1212.

Po śmierci cesarza Henryka VI-go z rodziny Hohen- sztaufów, rozszczepiły się Niemcy w dwa przeciwne stron­ nictwa, z których każde wybrało sobie r. 1198 innego króla. Jedno wyniosło na tron Filipa Hohensztaufa, drugie Welfa Ottona. Za Ottonem był także arcybiskup koloński Adolf Altena, jeden z pierwszych książąt cesarstwa. W ciągu dzie­ sięcioletniej odtąd wojny domowej pomiędzy obudwoma kró­ lami zmienił arcybiskup Altena zdanie, i wraz z większą częścią stronnictwa przechylił się ku Filipowi. Wtedy około r. 1212 spotkała go śmierć tajemnicza, o którćj kronika Engelhusiusza z pierwszej połowy XV wieku wyraża się po­ krótce 33).

„Arcybiskup koloński, Adolf, dał się przekupić, i opuś­ ciwszy Ottona, przeszedł na stronę Filipa, za co wygnany

od Kolończyków, pożarty został od myszy.“

Spotkała go ta przygoda właściwie w miasteczku Neuss. Wygnany bowiem ze swego arcybiskupstwa Adolf, udał się po wspomożenie do króla Filipa, który umyślnie naje­ chał ziemie arcybiskupie, i zdobywszy tam owe miasteczko, osadził w niem wygnańca.

Leży zaś Neuss podobnież jak Kolonia nad rzeką Re­ nem, niegdyś jeszcze bliższą m iasta niż dzisiaj, i słynie właśnie jako jeden z najdawniejszych celów wypraw kor­ sarskich 34).

h) Książę Mieczysław r. 1237.

Kronika Długosza pod wskazanym tu rokiem opo­ wiada 38):

„Gdy książę Mieczysław Chościsko, syn mazowieckiego i kujawskiego księcia Konrada, a z rozporządzenia

ojcow-180 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

skiego dziedzic ziemi kujawskićj, pograbił raz wdowom i sie­ rotom wiele sztuk bydła, i suty bankiet z krów porzezanych sprawił swoim dworzanom, zdarzyło się sprawiedliwym do­ pustem niebios, karzących jego obecne i dawniejsze występki, iż niezmierna ilość myszy opadła go w pośród hucznój biesiady i zaczęła gryźć go niemiłosiernie. Uchodząc tedy niebezpieczeństwa, dorwał się książę okrętu i uciekł na wody i na rzeki dalekie. Ale myszy wszędzie za nim gnały po wodach i po morzach, i nędznie go wreszcie pożarły.“

W ytkniętą tu drogą do morza, nie mogło być nic in­ nego jak tylko W isła, oblewająca główne miasta kujawskie i mazowieckie.

i) Gotfryd r. 1363.

Przygoda Gotfryda Arensberga, najprzód biskupa os- nabruckiego, od roku zaś 1348 arcybiskupa bremeńskiego, stała się najmniej głośną ze wszystkich. Jestto bowiem po­ wiastka najpóźniejsza, a bajki — jak wiadomo — tem głoś­ niejsze im starsze. Znajdujemy ją tylko w pobieżnem wyli­ czeniu kilku innych przygód podobnych, wziętą z jakiejś niewymienionćj kroniki, bez żadnych zresztą szczegółów 3e).

Wiemy przecież zkądinąd, iż arcybiskup Gotfryd Arens- berg umarł r. 1363 nieznaną bliżćj śmiercią w miasteczku

Stade.

Stade zaś nietylko leży nad wielką rzeką, bo nad od­ nogą Elby, ale było owszem zdawiendawna miejscem graso­ wania korsarzy, którzy w r. 994 zamordowali tu panów ca­ łej ziemi przyległćj, sławnych grafów stadeńskich, bratan­ ków dziejopisa Thietm ara87).

Wzmianka o tćm złoczyństwie przypomina tysiące in­ nych zbrodni tćj samćj ręki.

Bo nietylko w tym jednym roku i miejscu grasowało korsarstwo średnich stóleci.

Byłato plaga odwieczna, codzienna, nad wszelki wyraz okrutna.

Wspomnimy o niej dla okazania, coto za m y s z y zja­ dły tylu panów dostojnych.

SZKICE HISTORYCZNE. 181

I .

W dokumencie Szkice historyczne. T. 2 (Stron 180-189)