• Nie Znaleziono Wyników

Bogumiła Hrapkowicz-Halorowa

zbliża się 80. rocznica urodzin anTonieGo halora

Przypadnie ona 12 lipca 2017 roku.

Okrągłe rocznice to, zwłaszcza w przy-padku nieżyjących już artystów, dobra okazja, by przypomnieć czego doko-nali za życia. Antoni Halor zmarł 10 lutego 2011 r. Może nadszedł więc już właściwy czas, aby zacząć ogarniać profesjonalnym okiem wielopłaszczy-znowy dorobek twórczy tego wszech-stronnego artysty i znaczenie tego dorobku dla współczesnych, ale i dla przyszłych pokoleń, włączając go mą-drze w historyczny łańcuch kulturowy lokalnej społeczności, regionu, kraju i w jakiejś tam cząstce – naszego kręgu cywilizacyjnego.

Ci, którzy ten dorobek choć w czę-ści poznali, z pewnoczę-ścią z dużym po-dziwem, ale i respektem chylą głowy

przed głęboką wiedzą i oryginalną myślą twórczą, przekazywaną w licz-nych artykułach, esejach, książkach, filmach, rysunkach, obrazach...

Badacze, którzy zechcą się zająć poszczególnymi dziedzinami tej schedy artystycznej będą mieli co robić, bo jest ona tak różnorodna, że trudno ogarnąć ją w jednym czy nawet kilku opracowaniach.

Zostawił bowiem Antoni Halor swój znaczący ślad w historii sztuk pla-stycznych, chociażby jako współtwórca awangardowej grupy ,,Oneiron”, autor ciekawych obrazów, grafik, ilustracji książkowych. Trafił do historii kina polskiego, przede wszystkim jako twórca znakomitych dokumentów, uhonorowanych m.in. „Lajkonikiem” i innymi nagrodami na krakowskich festiwalach filmów krótkometrażowych i na różnych przeglądach filmo-wych za granicą: w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Finlandii, ale także, o czym może niewielu wie, świetnych filmów animowanych.

A swoją twórczością literacką, zawartą w książkach i publicystyczną czy Antoni Halor

popularnonaukową zamieszczaną na łamach wielu pism i gazet, zapełnił kilka półek bibliotecznych. I są wśród tych pozycji rzeczy, z punktu wi-dzenia historyczno-literackiego, bardzo wartościowe.

Niewątpliwie w kręgach znawców, profesjonalistów, czy po prostu miłośników takiego bądź innego rodzaju twórczości, był Antoni Halor ce-niony i szanowany za głęboką, ciągle poszerzaną wiedzę, czego ukorono-waniem stał się uzyskany na Uniwersytecie Śląskim doktorat, rzetelność źródłową, ciekawą narrację, wyjątkowe zdolności gawędziarskie, indy-widualistyczne przedstawianie i artystyczne przetwarzanie otaczającego go świata, niezwykłą wyobraźnię i wiele innych godnych upamiętnienia walorów. Choć jako twórca nie był nadmiernie rozpieszczany nagrodami i zaszczytami. Może dlatego, że zawsze zachowywał dystans wobec tych, którzy trzymali w ręku kasę i ordery. Nie angażował się politycznie, nie zabiegał o aplauz i koneksje. Po prostu robił swoje, bo uważał, że taka jest rola artysty.

Kiedy jeden z naszych przyjaciół po przeczytaniu kolejnej, świeżo wy-danej książki Antoniego zapytał go z niekłamanym podziwem: – Antoni, skąd ty to wszystko wiesz, on odpowiedział prosto: – Z książek, które przede mną przez wieki całe pisali inni, a ja tylko dokładam kolejną małą cegiełkę do tej wiedzy.

Zostało po nim tych cegiełek sporo. Można z nich zbudować całkiem przyzwoity dom. A ich układanie zaczęło się przecież nie gdzie indziej, tylko w Siemianowicach Śląskich. Tu wszystko się zaczęło – jeśli wolno powtórzyć za św. Janem Pawłem II, który te pamiętne słowa powiedział w swoich rodzinnych Wadowicach podczas ostatniej wizyty w tym mieście.

Dla Antoniego Halora wszystko – czyli życie – zaczęło się w Siemia-nowicach Śląskich, na Richterze, (przemianowanym w latach powojen-nych na ul. Józefa Wieczorka, a ostatnio w ramach dekomunizacji ulic na Bohaterów Westerplatte), górniczym osiedlu, które po latach tak fenomenalnie odżyło w filmie „Ulica, o której trochę wiem”, a wcześniej ,,zagrało” starą Karwinę w innym filmie reżysera pt. „Siedem zegarków Gustawa czyli eremita skoczowski”.

Jan F. Lewandowski, niestety, też już nieżyjący świetny filmoznawca, napisał w 2008 roku w książeczce pt. Siemianowice filmowe: [...] Ulica, o której trochę wiem” jest nie tylko nostalgicznym powrotem Halora do krainy dzieciństwa, po której oprowadza aktor Andrzej Lipski, ale i zapisem siemianowickiej przeszłości. Można powiedzieć, że najcie-kawszym siemianowickim dokumentem filmowym w stuletniej historii kinematografu1.

To nie jedyne zresztą filmowe dzieła A. Halora, w których można zo-baczyć dawne Siemianowice. Starsi mieszkańcy miasta, zresztą nie tylko

oni, z nostalgią oglądają jego debiutancki film, właściwie etiudę filmo-wą nakręconą jeszcze podczas studiów w łódzkiej „filmówce” wspólnie z Józefem Gębskim pt. „Pożegnanie kolejki”, w którym po torze ,,ros-banki”2 mknie po raz ostatni przed zezłomowaniem historyczna kolejka dowożąca przez całe dziesięciolecia górników do kopalni „Richter” (po wojnie „Siemianowice”). Nie ma już kolejki, nie ma ,,rosbanki”, nie ma hałd, które występowały w innych górniczych i powstańczych filmach A. Halora. Ale dzięki temu fragmenty rodzinnego miasta utrwalone na taśmie filmowej trafiły do historii. Podobną historyczną wartość mają także kręcone amatorską kamerką w połowie ubiegłego wieku filmowe

„wprawki” przyszłego reżysera i liczne fotografie, na których można zobaczyć jak wyglądały w minionych latach różne miejsca w Siemiano-wicach Śląskich.

Antoni Halor fotografował swoje miasto przez całe życie, utrwalając na zdjęciach zmiany jakie zachodziły w krajobrazie siemianowickich dzielnic. Już w pierwszym powojennym „Przewodniku po Siemianowi-cach”, opracowanym przez Joachima Liszkę (tekst) i Antoniego Halora (opracowanie graficzne), a wydanym w 1969 r. przez Towarzystwo Mi-łośników Siemianowic, zdecydowana większość (35) zamieszczonych tam fotografii jest autorstwa Halora. Potem znajdziemy ich mnóstwo w postaci ilustracji we wszystkich kolejnych książkach i publikacjach poświęconych Siemianowicom, także w kalendarzach wydawanych w la-tach 2003–2008.

Na planie filmowym. Fot. J. Mirski

Z pewnością niewielu ar-tystów, wybitnych twórców, wiąże się z miejscem swojego urodzenia na całe życie. An-toni Halor nigdy nie zmienił swojego stałego miejsca zamieszkania. Z Richteru przeniósł się z rodzicami na dzisiejszą ulicę Sobieskiego (kamienica naprzeciwko nie istniejącego już browaru też chyba kończy swój żywot), potem na Katowicką do ka-mienicy, którą zburzono już na początku lat 90., wreszcie na Okrężną na os. Tuwima.

W Siemianowicach ukończył Szkołę Podstawową nr 3, na-stępnie Liceum Ogólnokształcące im. J. Śniadeckiego, potem dostał się na studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, która wówczas miała swoją filię – Wydział Grafiki i Malarstwa Katowicach, a więc dojazd miał na zajęcia niedaleki. Dopiero studia w łódzkiej Państwowej Wyższej Szko-le Teatralnej i Filmowej trochę oderwały go od Siemianowic, aSzko-le wracał tutaj w każdej wolnej chwili: do najbliższej rodziny, do narzeczonej, potem żony, też siemianowiczanki, do licznych przyjaciół. Tu, przeważ-nie w ówczesnym klubie MPiK, samodzielprzeważ-nie, albo z innymi członkami grupy ,,Oneiron” wystawiał swoje prace plastyczne. Zaprzyjaźniony z siemianowickim środowiskiem twórczym jeszcze jako student łódzkiej

„filmówki” w rodzinnym mieście kręcił swoje etiudy, jak wymienione wcześniej „Pożegnanie kolejki”, a potem wracał tu wielokrotnie już jako reżyser, zatrudniony w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie, by realizować swoje kolejne obrazy filmowe. Przez cały czas, na miarę możliwości, czynnie uczestniczył w tutejszym życiu kultu-ralnym, działał aktywnie w Towarzystwie Miłośników (potem Przyjaciół) Siemianowic m.in. przy organizowaniu Dni Siemianowic czy plenerów malarskich. Dzięki jego zdecydowanej postawie i osobistej interwencji u ówczesnych władz siemianowickich, przy mocnym wsparciu członków TMS został uratowany XVIII-wieczny spichlerz, w którym obecnie mieści Muzeum Miejskie.

Kiedy w latach 80. ub. wieku okoliczności zewnętrzne, czyli sytuacja polityczna w Polsce, ale także pogarszający się stan zdrowia praktycz-nie upraktycz-niemożliwiły mu pracę reżyserską, sięgnął głęboko do „magicznej Antoni Halor (z prawej) z bratem Ryszardem

skrzyni przodków” wydobywając z niej niezliczone skarby w postaci le-gend i mitów, zapomnianych bohaterów minionych stuleci, zasłużonych postaci historycznych przede wszystkim Górnego Śląska. I tak w latach 90. ub. w. zaczęła powstawać wielotomowa seria książek poświęconych tej tematyce. W 1997 r. prawdziwą furorę wśród czytelników wywoła-ły „Opowieści miasta z rybakiem w herbie”, czyli „podania i legendy z bliższej okolicy”, a właściwie najbliższej, bo właśnie z Siemianowic Śl., wydane nakładem Urzędu Miasta. A potem każdy rok przynosił co najmniej jedną, a częściej nawet dwie kolejne pozycje dotyczące naszego regionu, a w szczególności właśnie Siemianowic. I z pewnością niewiele jest miast (no może oczywiście poza Krakowem, Warszawą i kilkoma innymi ważnymi ośrodkami historycznymi Polski), które dorobiły się tak bogatej kolekcji publikacji, związanych bezpośrednio z ich dziejami, co oczywiście nie byłoby możliwe bez autentycznego zainteresowania i fi-nansowego wsparcia miejskich władz samorządowych.

Dla swojego rodzinnego miasta Antoni Halor stworzył specjalnie „Bi-bliotekę Siemianowicką”. W tej autorskiej serii wydawniczej ukazało się 14 zeszytów, w tym 7 osobiście napisanych i zilustrowanych przez A.

Halora, a 6 przygotowanych przez innych autorów. Ostatni, 14. zeszyt pt. „Człowiek charakteru”, zawierający materiały dotyczące Wojciecha Korfantego ukazał się już po śmierci autora. Wcześniejsze zeszyty przy-bliżały mieszkańcom miasta wybitne i ważne dla jego historii postacie:

Piotra Kołodzieja, który został patronem Zespołu Szkół „Meritum”, ks.

Antoniego Stabika, michałkowickiego proboszcza – poety, Józefa Lompy, który z dzisiejszymi Siemianowicami miał związki rodzinne, bo tu w Lau-rahucie ożenił się z miejscową panną

jego syn Konstanty. Napisał też A. Halor książeczki o swojej ,,budzie”, czyli LO im. J. Śniadeckiego, o roku obrzędowym w dawnych Siemianowicach i okolicy, o historii rodu siemianowickich Donner-smarcków i tajemnicach kaplicy w ich pa-łacu, a także monografię kościoła Krzyża Świętego. Przez kilka lat spod jego „pióra i ołówka rysownika” wychodził książkowy

„Kalendarz Siemianowicki”, zawiera-jący mnóstwo niezwykle atrakcyjnych informacji i ciekawostkowych tekstów.

Ogromne wzięcie miał też „Przewodnik siemianowicki”, z którego do dziś mogą czerpać wiedzę o mieście nie tylko jego

mieszkańcy, ale i odwiedzający je goście. Antoni Halor Człowiek charakteru

Jedną z niezbywalnych zalet tych wszystkich publikacji jest i to, że mają charakter ponadczasowy: były, są i będą ciekawe i przydatne ko-lejnym pokoleniom czytelników. Tyle że ich nakłady są już wyczerpane i dostępne jedynie w bibliotekach, być może gdzieś w antykwariatach.

Oczywiście ten krótki szkic nie wyczerpuje całości dokonań Antonie-go Halora. Ma tylko przypomnieć jeAntonie-go nierozerwalne związki z miastem, które autentycznie kochał. I choć bardzo lubił podróżować, to nigdy nie zamierzał opuścić Siemianowic na zawsze, mimo że miał po temu niejedną okazję. Tu też spoczął w lutym 2011 r. na cmentarzu przy ul. Michałkowickiej.

Przygotowując się do obchodów 80. rocznicy urodzin Antoniego Ha-lora z pewnością warto zwrócić szczególną uwagę na te silne związki artysty z „małą ojczyzną”, co jednak nie oznaczało zamknięcia się we własnym ogródku. Wręcz przeciwnie – swoją „małą ojczyznę” z jej

„prawdą i legendą” zawsze postrzegał w kontekście „wielkiego świata”

kultury europejskiej i dorobku cywilizacyjnego całej ludzkości. Niezwy-kle oczytany, z wielką łatwością poruszał się między myślą starożytnych filozofów, geniuszem budowniczych średniowiecznych katedr i współcze-sną literaturą fantastyczną. Kochał muzykę Bacha i Beatlesów. Podziwiał Hieronima Boscha i świetnie się czuł w świecie komiksów i westernów.

Potrafił poszukiwać dla nich wspólnego mianownika. To dlatego siemia-nowicka „rosbanka” z jego filmu pędzi przed siebie przy wtórze melodii z Dzikiego Zachodu, a widzowie są zachwyceni.

Niektórzy nazywali go ostatnim twórcą o renesansowym rozmachu, ale to chyba przesada, bo tacy twórcy rodzą się w każdym pokoleniu, choć pewnie nie każdego dnia. Był na pewno Antoni Halor twórcą osobnym, niepowtarzalnym. Warto więc przyjrzeć się bliżej tej jego twórczości nie tylko przy okazji zbliżającej się rocznicy urodzin.

P R Z y P I S y:

1 Jan F. Lewandowski, Siemianowice filmowe, Siemianowice Śl. 2008, str. 17 2 „rosbanka” – tak w miejscowej gwarze nazywano kolejkę wąskotorową. Nazwa została utworzona ze słów niemieckich: der Ross czyli koń i die Bahn – kolej, a wzięło się to stąd, że na początku wagoniki były ciągnięte przez konie, potem miejsce zwierząt zajęła parowa lokomotywka.

Z DZIEJÓW