• Nie Znaleziono Wyników

1 Zob. szerzej D. R o t t: Wstêp. W: D. Ve t t e r: Islandia albo Krótkie opisanie wyspy Islandyji. Katowice 1997.

2 Egzemplarz unikatowy edycji polskiej jest przechowywany w Zak³adzie Narodo-wym im. Ossoliñskich we Wroc³awiu, sygn. XVII 2456 II.

109

Islandia Lucjana Wolanowskiego

do 1993 roku Islandii nie poœwiêcano zbyt wiele uwagi). Spornymi kwe-stiami by³y miêdzy innymi: okreœlenie roku wyprawy, czasu jej trwania, a szczególnie kolejnoœci powstawania poszczególnych ró¿nojêzycznych wersji utworu. Nie miejsce tutaj jednak na szczegó³owe podejmowanie tych kwestii...

Niewielki tekst relacji Vettera przynosi wiele niezwykle interesuj¹-cych wiadomoœci o siedemnastowiecznej Islandii „wyspie od nas daleko w pó³nocnych stronach le¿¹cej”, jak pisze autor omawianego przekazu.

Mo¿e byæ interesuj¹cy zarówno dla badacza literatury dawnej Polski, jak i dla szerszego krêgu czytelników. W zakoñczeniu utworu Vetter

zamie-œci³ swoiste zaproszenie do odwiedzenia Islandii i zweryfikowania poda-nych przez niego informacji:

A¿ potej opisa³em te rzeczy, które siê w Islandyji widzieæ abo s³yszeæ mog¹, alem wiele jeszcze opuœcie³, a to z tych przyczyn s³usznych. Na-pierwej, i¿ w tak krótkim nie podobna rzecz by³a wszytko doskonale oba-czyæ, dla tego¿ mia³oliby siê co be³o nie tak jak trzeba, a dopiero¿, nie z prawd¹ pisaæ, wola³em zgo³a zaniechaæ. Teraz niech siê tym baczny czy-telnik kontentuje, a jeœli siê komu wiêcej chce wiedzieæ i widzieæ, niech

¿e siê tam sam wyprawi.

Z zaproszenia tego skorzysta³ dopiero w drugiej po³owie XIX stulecia pisarz, podró¿nik, przyjaciel Fryderyka Chopina – Edmund Chojecki (1822–1899), który swoje wspomnienia z pobytu na wyspie opisa³ w wydanej po francusku pracy Voyage dans les mers du Nord a bord de la corvette (Pary¿ 1857; wyd. 2 – 1862) oraz w dramacie w piêciu aktach Les mers polaires (1858).

Prze³om XIX i XX wieku przyniós³ powstanie piœmiennictwa nauko-wego na temat Islandii. W 1903 roku fizyk i przyrodnik Ksawery Spo-rzyñski opublikowa³ pracê Z ostatniej doby wulkanizmu, poœwiêcon¹ wulkanom i gejzerom. Latem 1907 roku wybra³ siê na Islandiê wulkano-log Maurycy Komorowicz (1881–1923). Swoj¹ kilkutygodniow¹ podró¿

opisa³ w opublikowanych w 1908 roku Notatkach z podró¿y na Islandiê, a w nastêpnym roku w dwóch publikacjach ksi¹¿kowych w jêzyku nie-mieckim3. Warto dodaæ, ¿e za pierwsz¹ naukow¹ ksi¹¿kê o Islandii ucho-dzi wydana w Warszawie w 1901 roku ksi¹¿ka znanego geografa Wac³awa Na³kowskiego (1851–1911) pt. Ziemia i cz³owiek. Szkice i studia geo-graficzne. Nie by³a ona jednak wynikiem podró¿y na Islandiê.

3 W swojej rozprawie celowo pomijam dalsze, doœæ liczne opisy Islandii (zw³aszcza dotycz¹ce zagadnieñ glacjologii i morfotektoniki) zamieszczane w polskim piœmiennic-twie naukowym.

110 Dariusz Rott

W 1928 roku Ferdynand Goetel (1890–1960) opublikowa³ w War-szawie ksi¹¿kê zatytu³owan¹ Wyspa na chmurnej pó³nocy, która stano-wi³a relacjê z podró¿y po Islandii odbytej rok wczeœniej wraz z bratem, Walerym (1889–1972). Swoje relacje pozostawili po sobie tak¿e polscy

¿eglarze: Wojciech Orszulok, w Rejsie do Islandii (1969) czy Dariusz Bo-gucki w Islandzkim rejsie (1970).

Po drugiej wojnie œwiatowej polscy dziennikarze przybyli na Islandiê dopiero w 1956 roku. Byli to miêdzy innymi: Zygmunt Broniarek i Jerzy Bogus³awski – z „Trybuny Ludu”, Tadeusz Pasierbiñski z „¯ycia Warsza-wy”, Bohdan Czeszko z „Przegl¹du Kulturalnego” oraz Lucjan Wolanowski.

Efektem ówczesnych podró¿y by³y nastêpuj¹ce ksi¹¿ki (w uk³adzie chro-nologicznym): Lucjana Wolanowskiego Dok¹d oczy ponios¹... (1958), Mie-czys³awa Gumkowskiego Islandia wyspa nieznana (1961; 1979), Bohda-na Rychliñskiego Szczêœcie z morskimi oczami (1962), Stanis³awa Helsz-tyñskiego Wyspa Wikingów (1965), Wojciecha Narêbskiego Na dalekiej pó³-nocy (1966), Haliny Ogrodziñskiej Spotkanie z Islandi¹ (1977), Krystyny Po¿aryskiej Islandia (1977), Anny Marciniakówny Republika Islandii (1978), Ryszarda Fitza Depesze z Reykjaviku (1981), Zdzis³awa Preisnera Islandia (1983), Anny Marciniakówny S³oñce od pó³nocy (1984) i Wyspa ognia i lodu (1986), Andrzeja WoŸnickiego Na ska³ach, przez l¹dy i morza (1991).

Jednymi z najlepszych z tych relacji s¹ dwa ostatnie rozdzia³y ksi¹¿ki Lucjana Wolanowskiego, zatytu³owanej Dok¹d oczy ponios¹... Chodzi o They call them „Yanks”, Milord! oraz W gor¹cej wodzie k¹pani4, wzbo-gacone dziesiêcioma fotografiami autorstwa Wolanowskiego. Relacja za-tytu³owana W gor¹cej wodzie k¹pani zosta³a ponownie wydrukowana w autorskim wyborze reporta¿y Wolanowskiego pt. Walizka z przygoda-mii5. Choæ Lucjan Wolanowski znany jest najczêœciej ze znakomitych re-porta¿y z Australii i Mórz Po³udniowych, to jednak warto omówiæ bli¿ej równie¿ jego islandzkie reporta¿e.

Reporta¿ zatytu³owany They call them „Yanks”, Milord! przedstawia swoisty odpoczynek reportera:

Kiedy reporterowi wêdruj¹cemu po szerokim œwiecie zaczyna siê ze zmêczenia jêzyk pl¹taæ, to znaczy, gdy do dzia³acza emigracyjnego powie

„towarzyszu”, a zdumionego konsula PRL obdarzy tytu³em „panie hrabio”

– to jest to dzwon na trwogê, czerwone œwiate³ko alarmowe, ¿e trzeba jednak zwolniæ tempo pracy i nieco wypocz¹æ6.

4 L. Wo l a n o w s k i: Dok¹d oczy ponios¹... Warszawa 1958, s. 264–303 (wyd. 2 – 1959).

5 I d e m: Walizka z przygodami. Reporter tu, reporter tam. Warszawa 1977, s. 423–446, w rozdziale Inne kraje, inne obyczaje.

6 Wszystkie cytaty pochodz¹ z pierwodruku zamieszczonego w ksi¹¿ce L. W o l a -n o w s k i e g o: Dok¹d oczy po-nios¹..., s. 264.

111

Islandia Lucjana Wolanowskiego

A jaki mo¿e byæ wypoczynek reportera?

Trzeba wtedy trochê pop³ywaæ lub potañczyæ albo znaleŸæ inn¹ formê odprê¿enia nerwów. W Islandii co prawda nie ma ani polskiego konsula, ani te¿ dzia³aczy emigracyjnych, ale gdy w zamyœleniu powiedzia³em syno-wi mej gospodyni „dobry syno-wieczór” po polsku, postanosyno-wi³em udzieliæ so-bie „wychodnego” na jeden wieczór7.

Myli³by siê ktoœ, kto pomyœla³by, ¿e z³apiemy reportera na wczeœniej wymienionych rozrywkach. „Wychodne” Wolanowskiego to... wizyta w amerykañskiej bazie wojskowej na Islandii. Za³atwienie zgody na zwie-dzenie bazy jest zadziwiaj¹co proste, wbrew obawom Wolanowskiego, dzinnikarza zza ¿elaznej kurtyny:

Wracam do domu w mroku islandzkiej nocy, który przyobleka w dzi-waczne kszta³ty niewinnie za dnia wygl¹daj¹ce domy i krzewy. Mijaj¹ mnie autobusy odwo¿¹ce do Keflavik sytych wra¿eñ urlopników. Jak siê te¿ po-wiod¹ moje starania u czynników islandzkich, do których wyst¹pi³em, aby umo¿liwiono mi wizytê w bazie amerykañskiej?

Na trzeci dzieñ nadchodzi wiadomoœæ, ¿e za³atwione8.

Wczeœniej jednak reporter zetkn¹³ siê z ¿o³nierzami amerykañskimi z bazy w Keflaviku spêdzaj¹cymi czas na przepustce9 w jednym z islandz-kich barów.

Po krótkiej jeŸdzie przez wulkaniczn¹ pustyniê, miniêciu osady ry-backiej i zjechaniu z g³ównej drogi reporter dotar³ do ogrodzenia i budki stra¿niczej pilnowanej przez dwóch amerykañskich ¿andarmów oraz is-landzkiego policjanta:

Wszyscy trzej przedstawiciele w³adzy kolejno ogl¹daj¹ mój paszport – prawdopodobnie nie co dzieñ obywatel PRL wkracza na teren bazy wojen-nej USA. Barczysty sier¿ant znika w budce, telefonuje gdzieœ i wreszcie zjawia siê z powrotem. Zwraca paszport, salutuje: „JedŸcie ca³y czas pro-sto. Na ma³ym placyku przed sztabem ju¿ czekaj¹”10.

Zdumiewaj¹cy dla reportera jest fakt, ¿e znalaz³ siê w œrodku amery-kañskiego miasteczka, w którym wszystkie napisy s¹ po angielsku, s¹

7 Ibidem.

8 Ibidem, s. 266.

9 „Wiem, jak trudno jest Amerykanom z wielkiej bazy lotniczej w Keflaviku dostaæ przepustkê wyjœciow¹, wiem, ¿e tak bardzo nie lubi¹ Islandii, ¿e nie wolno jest trzymaæ ich d³u¿ej ni¿ rok na tej wyspie, wiem, ¿e rz¹d islandzki zastrzeg³ sobie, ¿e tylko biali ¿o³nie-rze mog¹ s³u¿yæ w garnizonie na wyspie [...]”. Ibidem.

10 L. Wo l a n o w s k i: Dok¹d oczy ponios¹..., s. 267.

112 Dariusz Rott

amerykañskie biblioteki, szko³y, jest amerykañska ca³odobowa radiosta-cja11 i telewizja, a w kantynach podawane jest wy³¹cznie amerykañskie jedzenie. Co kilka dni samolotem przylatuj¹ na wystêpy artyœci rewiowi ze Stanów Zjednoczonych. Na Wolanowskiego czekali ju¿ dwaj reporte-rzy amerykañskiej miejscowej gazety pisz¹cy dla amerykañskich ¿o³nie-rzy „Bia³y Sokó³”:

Z nimi ruszamy dalej. Wstêpne rozmowy dotycz¹ czysto dziennikar-skich spraw.

– Ile sprzedajecie waszego tygodnika?

– 320 000 tygodniowo12.

– Fina. Ile masz pensji?

– 2200 z³.

– Ile to na dolary?13

Oczywiœcie, nie³atwo by³o dokonaæ odpowiedniego przeliczenia:

Zaczynam siê pociæ nad przeliczeniem. Ba, gdybym mia³ pod rêk¹ ja-kiegoœ eksperta walutowego, je¿eli nie z kawiarni „Nowy Œwiat”, to cho-cia¿ z Narodowego Banku Polskiego. A mo¿e przeliczyæ to na kapy na

³ó¿ko lub na z³ote dwudziestorublówki? Jestem w rozterce14.

Reporter szybko jednak orientuje siê, ¿e – jak pisze – „kult cyfry panu-je tu wszechw³adnie”, a „wszystko tu panu-jest ujête w œcis³e dane”.

Wyliczono na przyk³ad, ¿e uroczystoœci otwarcia osady Rocville z sie-dzib¹ 932. Eskadry Lotniczej goœcie zjedli 200 funtów wo³owiny, 25 ga-lonów fasolki po bostoñsku, 40 gaga-lonów sa³atki kartoflanej i wypili 45 skrzynek piwa oraz 10 skrzynek napojów bezalkoholowych. Opisano

tak-¿e (zwa¿ono i zmierzono) dok³adnie g³ównodowodz¹cego baz¹:

11 Jednym z najciekawszych fragmentów audycji radiowej by³y komunikaty o awan-sach lub ciekawostkach z ¿ycia bazy, co jakiœ czas przekazywane przez spikera, który „w³¹-cza siê [...] w audycjê przerywaj¹c nagle muzykê czy œpiew i mówi tak szybko i tak przejê-tym g³osem, ¿e nie przyzwyczajony a przera¿ony s³uchacz obawia siê, ¿e to mo¿e ju¿ siê zaczê³o... Dopiero w potoku s³ów wy³awia siê rewelacyjn¹ wiadomoœæ, ¿e Klub ¯on Ofice-rów ¿egna³ uroczyœcie pani¹ White, ¿onê dotychczasowego dowódcy bazy [...], która wraca do Stanów. Zosta³a ona obdarowana figurk¹ Matki Boskiej kupion¹ ze sk³adek zgromadzo-nych pañ oraz poematem napisanym ad hoc przez pani¹ Earl Cartwright. Panna Maureen Burniston odtañczy³a hawajski taniec hula, zaœ jej mama pani Burniston œpiewa³a »Aloha«

po hawajsku z towarzyszeniem chóru, wtóruj¹cego po angielsku” lub, ¿e „major C.E. Che-ry (czyli wiœnia) zast¹pi³ mianowicie majora Osborne F. Apple (czyli jab³ko)”. Ibidem, s. 270.

12 L. Wolanowski pracowa³ wówczas w redakcji tygodnika „Œwiat” w Warszawie.

13 L. Wo l a n o w s k i: Dok¹d oczy ponios¹..., s. 267–268.

14 Ibidem, s. 268.

113

Islandia Lucjana Wolanowskiego

Genera³ brygady Henry G. Thorne Jr. ma szeœæ stóp i jeden cal wzro-stu, wa¿y 200 funtów i ma za sob¹ sob¹ 4600 godzin przelatanych za sterem myœliwca. Ma 44 lata, o¿eniony z Jean Clagett, maj¹ Jean (18 lat), córkê Margaret (9 lat) i syna Henry G. III (11 lat)15.

Nawet dla wspó³czesnego czytelnika zadziwiaj¹cy jest fakt, ¿e w la-tach piêædziesi¹tych ubieg³ego stulecia polski reporter móg³ zwiedzaæ bazê wojsk amerykañskich, fotografowaæ j¹, zamieszczaæ jej fotografie w swojej ksi¹¿ce i szczegó³owo opisywaæ bazê. Bazê tê – jak podaje Wola-nowski – budowa³o 47 tysiêcy ¿o³nierzy jeszcze podczas II wojny œwiato-wej. „Podobno pola startowe ju¿ maj¹ 30 km d³ugoœci, podobno jednej tylko nocy 1000 samolotów wyl¹dowa³o tu z USA i wystartowa³o do Eu-ropy. Wystarczy spojrzeæ na mapê, aby stwierdziæ, jakie znaczenie strate-giczne ma Keflavik. Dzieñ i noc stoj¹ na lotnisku gotowe do startu samo-loty, a gdy by³em tam jesieni¹ – 12 p³ugów przeznaczonych do odœnie¿a-nia manewrowa³o w zwartym szyku na polach startowych, przygotowu-j¹c siê do ciê¿kich zadañ czekaprzygotowu-j¹cych je w zimie. Piechota i broñ pan-cerna æwicz¹ te¿ bez wytchnienia, jak gdyby jutro mia³y w Islandii l¹do-waæ czyjeœ wojska... Podczas manewrów jesiennych wyst¹pi³y nawet nê-kaj¹ce oddzia³y »nieprzyjacielskie«, które usi³owa³y przerwaæ linie obronne i wzi¹æ jeñców”16.

Bazê Lotnictwa Marynarki Wojennej w Keflaviku za³o¿ono oficjalnie w 1951 roku17, choæ nie oby³o siê bez protestów spo³ecznoœci lokalnej.

Ówczesne lotnisko w bazie wojskowej w Keflaviku pozosta³o w dyspozy-cji Islandii do komunikadyspozy-cji miêdzynarodowej. Dopiero niedawno rolê miêdzynarodowego portu lotniczego przej¹³ nowoczesny port lotniczy im.

Leifura Eiriksona w Keflaviku, otwarty w 1987 roku. Zadaniem bazy w okresie tzw. zimnej wojny by³o œledzenie floty radzieckiej na pó³noc od brzegów Islandii, kontrolowanie ruchu radzieckich ³odzi podwodnych i samolotów. Kilka lat temu znacznie zmniejszono wielkoœæ bazy i powoli traci³a ona znaczenie strategiczne. Do niedawna stacjonowa³o tam oko³o 4 tys. Amerykanów – g³ównie personel marynarki wojennej i si³ powietrz-nych wraz z rodzinami i niewielki oddzia³ komandosów, który by³ odde-legowany do ochrony amerykañskiej ambasady w stolicy wyspy. Amery-kanie zatrudniali prawie 1000 Islandczyków, a kilka tysiêcy osób

czerpa-³o dochody z obs³ugi ¿o³nierzy amerykañskich oraz ich rodzin. Przychody pochodz¹ce z bazy dla Skarbu Pañstwa Islandii siêga³y 10% rocznego do-chodu kraju. Dla porównania sam Keflavik liczy natomiast obecnie oko³o 8 tysiêcy mieszkañców.

15 Ibidem.

16 Ibidem, s. 271.

17 Porozumienie w sprawie bazy w Keflaviku Islandia i USA podpisa³y 5.05.1951 r.

8 Wokó³ reporta¿u...

114 Dariusz Rott

Dzisiaj na terenie by³ej bazy wojskowej w Keflaviku powsta³ kampus dla 700 studentów. Otwarto tam równie¿ niedawno Centrum Atlantyc-kie, w którym mieszcz¹ siê nowe wydzia³y Uniwersytetu w Reykjaviku (aerodynamiki, bezpieczeñstwa, geologii, energetyki, handlu, wzornictwa) oraz akademia lotnicza i centrum badawcze.

[...] ile kosztuje utrzymanie na skalistej wyspie tysiêcy lotników, maryna-rzy i ¿o³niemaryna-rzy, ile kosztuj¹ miasta koszar i pola startowe wykute w lawie wulkanicznej? Islandczycy za to nie p³ac¹, to p³aci amerykañski podat-nik18.

Wolanowski dochodzi jednak do wniosku, ¿e sama obecnoœæ bazy na wyspie wzbudza kontrowersje Islandczyków, którzy nigdy podczas swojej 1100-letniej historii nie mieli armii zawodowej, a „sprawa wymówienia goœciny przybyszom zza oceanu w tej czy w innej formie wraca na forum dyskusji w Islandii co pewien czas”19. Pisze te¿ o innych „dolegliwoœciach”

zwi¹zanych z pobytem amerykañskich wojsk, miêdzy innymi o anormal-nej sytuacji na rynku pieniê¿nym, gdzie wysokoœæ p³ac podbijaj¹ Amery-kanie, werbuj¹c islandzkich robotników do rozbudowy bazy czy przewa-dze demograficznej liczby m³odych Amerykanów nad m³odymi Island-czykami na wyspie.

Reporter koñczy swoj¹ obiektywn¹ relacjê z podró¿y do amerykañskiej bazy stwierdzeniem naówczas (koniec lat piêædziesi¹tych) niezwykle po-prawnym politycznie:

S¹ to jednak dolegliwoœci, a nie œmiertelne niebezpieczeñstwo. Zawi-s³o ono nad piêkn¹ wysp¹ niby z³owroga chmura i przeminie dopiero z ostatnim ¿o³nierzem USA. Droga Islandii jest teraz trudna i zawi³a.

Pasuje do niej wielki plakat ostrzegawczy, jaki wznosi siê przy szosie wio-d¹cej do Keflavik: „Œlisko, gdy mokro”20.

Zupe³nie inn¹ problematykê podj¹³ natomiast Lucjan Wolanowski w kolejnym reporta¿u, zatytu³owanym W gor¹cej wodzie k¹pani. Repor-ta¿ ten powsta³ niejako przez przypadek21. Wolanowski bowiem mia³ wra-caæ do kraju z pó³nocnej Norwegii, a agent biura podró¿y poradzi³ mu, ¿e najlepiej bêdzie lecieæ z Oslo islandzkimi liniami lotniczymi, gdy¿ by³oby to tañsze, a przede wszystkim da³oby dodatkow¹ mo¿liwoœæ zatrzymania

18 L. Wo l a n o w s k i: Dok¹d oczy ponios¹...

19 Ibidem, s. 272.

20 Ibidem, s. 273.

21 Zob. szerzej L. Wo l a n o w s k i: W kraju rybaków i poetów. Ludzie za mg³¹ zamiesz-czony w aneksie do artyku³u.

115

Islandia Lucjana Wolanowskiego

siê na wyspie. Reporter ju¿ w czasie lotu samolotem dostrzega swoj¹...

innoϾ:

Reporter, który w Oslo usadowi³ siê w islandzkim turboœmig³owcu, wracaj¹cym do swej bazy, ma niemi³e wra¿enie, ¿e jest intruzem w pro-wincjonalnym salonie, gdzie wszyscy siê znaj¹. 69 pasa¿erów rozmawia ze sob¹, poklepuje siê po ramionach, pokazuje nawzajem nabytki ze sklepów na kontynencie – tylko siedemdziesi¹ty pasa¿er nie bierze czynnego

udzia-³u w tym spotkaniu ludzi, którzy s¹ ze sob¹ w takiej komitywie, jak gdyby co rano doje¿d¿ali od lat do pracy jednym wagonem kolejki podmiejskiej22. Wkrótce towarzysze podró¿y Wolanowskiego zaczynaj¹ niespokojnie patrzeæ na zegarek i przymilnie patrzeæ na stewardesy w oczekiwaniu na otwarcie sporej zaplombowanej szafy, która znajduje siê obok samoloto-wej kuchni. ¯adnego wra¿enia nie robi na nich podawany przez g³oœniki przez za³ogê komunikat, ¿e samolot wlatuje w rejon nawiedzony przez grypê azjatyck¹23. Po zerwaniu plomb do wózków pok³adowych prze³ado-wano sterty p³askich butelek koniaku i whisky:

P³askie flaszki prosto z wózka wêdruj¹ do teczek, walizek, torebek damskich oraz do bezpoœredniej konsumpcji. Nie ma siê czemu dziwiæ – lecimy przecie¿ z kraju tak wysuszonego jak Norwegia do najwiêkszego importera polskiej wódki, która jednak – jak wszelki alkohol w Islandii – jest tam droga i sprzedawana z ró¿nymi ograniczeniami24.

Sporo uwagi reporter poœwiêca gejzerom. Od pierwszej k¹pieli w wan-nie przed spawan-niem, poprzez opis otwartej p³ywalni w Reykjaviku oraz ogrze-wania miasta gor¹c¹ wod¹ geotermaln¹. Zreszt¹ sama nazwa stolicy wy-spy pochodzi od dwóch s³ów – reykja (mg³a) i vik (zatoka). Wolanowski przytacza informacjê, jakoby mieszkañcy miasta – dziêki wykorzystaniu energii cieplnej ziemi – oszczêdzaj¹ rocznie oko³o 40 tysiêcy ton wêgla, co jednak stanowi dla niego powód do pewnego smutku, poniewa¿ Islan-dia kupowa³a wówczas wêgiel w Polsce. Opisuje tak¿e wykorzystanie ener-gii ciep³ych Ÿróde³ do hodowli bananów, pomarañczy i innych owoców po³udniowych, które na Islandii rosn¹ pod szk³em. Swoje rozwa¿ania koñczy jednak zgo³a inn¹ refleksj¹:

Obiektywnie trzeba przyznaæ, ¿e mieszkanie w kraju gor¹cych Ÿróde³ nie zawsze ma same plusy; przed kilku laty Ÿród³o wytrys³o

niespodziewa-22 L. Wo l a n o w s k i: Dok¹d oczy ponios¹..., s. 275.

23 Jedynie Lucjan Wolanowski spisuje sobie na kartce osoby, na które ma nachuchaæ w Warszawie, gdyby mia³ siê zaraziæ.

24 L. Wo l a n o w s k i: Dok¹d oczy ponios¹..., s. 276.

8*

116 Dariusz Rott

nie pod ma³ym domkiem i mieszkañcy, zaskoczeni we œnie, dos³ownie siê ugotowali25.

Pisz¹c o Islandii, nie móg³ omin¹æ tak¿e tematu nazwisk mieszkañ-ców wyspy (gdyby by³ Islandczykiem, nazywa³by siê Lucjan Henrikson, czyli Lucjan, syn Henryka), wulkanów, poszanowania prawa na wyspie czy niezwyk³oœci mieszkañców wyspy. Wolanowski przywo³a³ opowieœci o spotkaniu na Islandii dziewczyny, która mia³a 13 lat i po raz pierwszy ujrza³a dwa domy... stoj¹ce obok siebie oraz o duchach i ¿yciu pozagrobo-wym, w które powszechnie wierz¹ Islandczycy. W reporta¿u pojawi³ siê tak¿e znacz¹cy akcent polski:

Bardzo zamo¿ny Islandczyk, cz³owiek interesu, umys³ typowo racjo-nalistyczny, opowiada mi o katastrofie polskiego statku podczas wojny.

Konfrontuj¹c daty, ustalam, ¿e przygotowania do pogrzebu uczyniono ju¿

wtedy, kiedy brak by³o wiadomoœci o losie statku i jego za³ogi. Mój roz-mówca wyjaœnia dlaczego: „W nocy przyszed³ do mnie kapitan statku, po-wiedzia³ mi dok³adnie, co siê sta³o, i zaraz kaza³em szyæ ubrania dla pole-g³ych...”. Jasne i oczywiste26.

Chodzi³o o fakt zatopienia przez niemiecki okrêt podwodny U 378 polskiego niszczyciela „Orkan” 8 paŸdziernika 1943 roku w pobli¿u Is-landii. Zginê³a ca³a, licz¹ca 183 osoby za³oga okrêtu wojennego, razem z zas³u¿onym dla polskiej marynarki komandorem Stanis³awem Hrynie-wieckim (dowodz¹cym wczeœniej m.in. okrêtami „Wicher”, „Grom”

i „Gryf”) oraz pisarzem podporucznikiem Erykiem Sopoæk¹.

Reporter nie omieszka³ jednak z przymru¿eniem oka umieœciæ uwagi na temat roli snu:

Sny w ogóle odgrywaj¹ wa¿n¹ rolê w tym kraju. Co rano pyta siê mnie gospodyni, co te¿ mi siê œni³o. Niestety, Wydzia³ Zagraniczny RSW „Pra-sa” kategorycznie odmawia honorowania w rozliczeniach z wyjazdów po-zycji w rodzaju „Krew nie woda – 100 koron” lub „cz³owiek nie jest z drewna – 50 florenów”, a wiêc po d³u¿szym pobycie poza krajem moje sny ju¿ nie bardzo nadaj¹ siê do opowiadania starszym, czcigodnym pa-niom. Komponujê wiêc grzeczne sny na tle umoralniaj¹cych bajek Jacho-wicza czy Marii Buyno-Arctowej i innych autorek powieœci dla dorastaj¹-cych panienek27.

25 Ibidem, s. 279.

26 Ibidem, s. 281.

27 Ibidem, s. 281–282.

117

Islandia Lucjana Wolanowskiego

Wolanowski opisuje dzieje tysi¹ca lat praworz¹dnoœci na Islandii, która szczyci siê najstarszym w Europie parlamentem o nazwie Althing, zwra-ca te¿ uwagê na poszanowanie w³asnego jêzyka i kultury przez Islandczy-ków. Islandczycy mówi¹ jêzykiem, który od ponad tysi¹ca lat uleg³ bardzo niewielkim przemianom i mog¹ oni bez problemu czytaæ wspó³czeœnie na przyk³ad eddy poetyckie powsta³e przed wiekami.

Islandczycy s¹ narodem poetów – po dziœ dzieñ ka¿dy tam pisze wier-sze. Jest zupe³nie naturalne, ¿e ch³op islandzki na swym w³asnym œlubie odczytuje zebranym poematy, jakie napisa³ dla swej lubej w okresie narze-czeñstwa. Islandczycy byli nadwornymi poetami wielu dworów europej-skich, opiewali królewskie dni chwa³y i klêski, wielkie mi³oœci i wielkie tragedie28.

Sporo w tekœcie ró¿norodnych dygresji – o wyprawie na po³ów z is-landzk¹ flot¹ (Wolanowski oderwa³ sobie podeszwê buta, zawadziwszy o ³añcuch kotwiczny, omal nie straci³ przytomnoœci po uderzeniu g³ow¹ o pochy³y strop kajuty, prawie wypad³ za burtê, wreszcie o ma³o nie umar³ na chorobê morsk¹, kiedy nad ranem statek rybacki wpad³ w sztorm), o islandzkich œledziach („Islandczycy mówi¹, ¿e prócz woni œledzia – wykorzystuj¹ wszystko poza tym”29), eksporcie rybnym (jego jedna czwar-ta to produkty mro¿one), ówczesnym handlu Polski z Islandi¹ (sprze-dawaliœmy wêgiel, chemikalia, tekstylia, a Islandia by³a najwiêkszym im-porterem polskiej wódki), s³ynnych islandzkich eddach („Okreœlenie »cz³o-wiek-który-nie-zna-edd« jest w tym kraju synonimem g³uptaka i pros-taka”30).

Swoj¹ opowieœæ koñczy Lucjan Wolanowski jak¿e nostalgicznym stwierdzeniem:

A tak ju¿ jakoœ w ¿yciu jak w rybo³ówstwie. Wiemy sk¹d i kiedy wy-p³yniemy, nie wiemy, w jakie burze wpadniemy, nie wiemy, co siê z³apie na szlaku, kiedy i do jakiego portu zawiniemy. I nigdy nie wiadomo, czy czekaæ bêdzie dziewczyna, któr¹ siê kocha31.

28 Ibidem, s. 285.

29 Ibidem, s. 295.

30 Ibidem, s. 299.

31 Ibidem, s. 302.

118 Dariusz Rott

Aneks Lucjan Wolanowski, W kraju rybaków i poetów. Ludzie za mg³¹ (pier-wodruk ukaza³ siê w „Gazecie Uniwersyteckiej UŒ” 2001, nr 6)

Wstydzê siê bardzo, ale muszê przyznaæ, ¿e w Islandii zjawi³em siê bez przygo-towania tematu, czy tematów. Wstydzê siê, bo w mym zawodzie reportera – taka znajomoœæ jest podstaw¹ dzia³ania. Reporter mianowicie musi siê liczyæ z tym, ¿e gdy zadaje g³upie pytania – czyli zdradza sw¹ ignorancjê – to mo¿e siê spodziewaæ g³upiej, lekcewa¿¹cej odpowiedzi.

Omawiaj¹c któr¹œ z mych ksi¹¿ek, Stefan Kisielewski napisa³, i¿ wydaje mu siê, ¿e ja jad¹c do jakiegoœ kraju – ju¿ wiem o nim wiêcej ni¿ wielu z tych, którzy stamt¹d wracaj¹...

Tym razem tajemnica warsztatu by³a prosta. Mia³em wracaæ do kraju z

Tym razem tajemnica warsztatu by³a prosta. Mia³em wracaæ do kraju z