W przesz³oci (nie tak znów odleg³ej), w wiecie, w którym miejsca dostêpne dzi w ci¹gu kilku lub kilkudziesiêciu godzin by³y tak skrajnie nieosi¹galne, ¿e w istocie rzeczy nierealne, granicê miêdzy faktem a fik-cj¹ wytycza³a czytelnicza zdolnoæ zawieszenia niewiary. S³owa klucze, jakimi s¹ takie nazwy gatunkowe, jak: zapiski z podró¿y, dziennik, pa-miêtnik czy reporta¿ (podró¿niczy), a nawet historia/dzieje, otwieraj¹ prze-strzeñ zaufania, przynale¿¹c do tak zwanej literatury faktu, teksty opa-trzone takimi etykietami funkcjonuj¹ w czytelniczym odbiorze jako me-dium historycznej prawdy. Jednak to w³anie w kontekcie spo³eczeñstw izolowanych szczególnie istotna okazuje siê myl Fryderyka Nietzschego, sformu³owana w wydanej w 1881 roku Jutrzence:
Facta! Tak, facta ficta! Dziejopis ma do czynienia nie z tem, co rzeczy-wicie siê dzia³o, lecz li tylko z domniemanemi zdarzeniami: gdy¿ jeno te oddzia³ywa³y. Równie¿ tylko z domniemanymi bohaterami. Temat jego, czyli tak zwane dzieje wiata, s¹ to s¹dy o domniemanych uczynkach jako te¿ domniemanych uczynków tych motywach, te za daj¹ znów powód do s¹dów i uczynków, których realnoæ wszelako natychmiast siê ulatnia
4 www.szantymaniak.pl [data dostêpu: 16.01.2009].
7 Wokó³ reporta¿u...
9 8 Pawe³ Jêdrzejko
i jeno jako tuman oddzia³ywa jest to nieustanne p³odzenie i zachodze-nie w ci¹¿ê od widziade³ ponad zachodze-nieprzejrzanemi mg³ami otch³annej rze-czywistoci. Wszyscy historycy opowiadaj¹ o rzeczach, które nie wyjrza³y poza rubie¿e wyobra¿eñ5.
Dyskurs historii perspektywiczny, zawsze polityczny jak wszelkie inne dyskursy podlega dekonstrukcjom: z jednej strony bowiem ma moc powo³ywania do istnienia faktów, których faktycznoæ jest zazwyczaj wyk³adnikiem wiarygodnoci interpretacji elementów rzeczywistoci materialnej, lub tekstów ród³owych; z drugiej za jest zdolny do tego, by fakty marginalizowaæ lub ca³kowicie je eliminowaæ. Pierwszy z wy-mienionych procesów wietnie ilustruje wspó³czesna debata na temat opisanej przez Wincentego Kad³ubka bitwy na Psim Polu. Wiadomo po-wszechnie, ¿e wielu historyków rewiduj¹cych obowi¹zuj¹ce przez ca³e dekady kanony historiograficzne wysuwa dzi argumenty podwa¿aj¹ce
faktycznoæ owego starcia jednak ja sam dowiadczy³em jej prawdy
w sposób niekwestionowany. Na oczach ca³ej klasy w szkole podstawowej otrzyma³em bowiem wielk¹ dwójê za nieznajomoæ daty przedmiotowej bitwy i faktycznie musia³em prze³kn¹æ wstyd (a nastêpnie poprawiæ ocenê, która zani¿y³a mi podstawówkow¹ redni¹).
Istotniejsze jednak wydaje siê to, ¿e choæ wydarzenie, o którym mowa, jest zbyt odleg³e w czasie, by jego faktycznoæ potwierdziæ lub zdemento-waæ, jest bowiem niedostêpne weryfikacji jego obecnoæ w dyskursie historii ma do dzi realne skutki. Ta bitwa jest, nawet je¿eli jej nie by³o.
Dowodzi tego dziennik lekcyjny z moj¹ nieszczêsn¹ dwój¹. Analogicznie dzia³a mechanizm odwrotny: historiografia jest zdolna wyeliminowaæ
fakty niewygodne i usun¹æ je z historii. Wystarczy przypomnieæ, jak wiele osób odczu³o efekty mówienia g³ono o tym, i¿ w Katyniu
dokona-³a siê zbrodnia, gdy oficjalne dzieje Polski takiego zdarzenia nie odnoto-wywa³y. Pozostaje jednak pytanie, które dotychczasowe rozwa¿ania na te-mat faktów i nie-faktów przenosi w przestrzeñ etyki: czy je¿eli w na-szym kraju nie nast¹pi³yby przemiany ustrojowe, a kolejnych dziesiêæ pokoleñ Polaków kszta³ci³oby siê na podstawie faktografii ujmowanej w oficjalnie uznawanych podrêcznikach zbrodnia katyñska by³aby fak-tem, mitem a mo¿e samo pytanie utraci³oby sens wobec milczenia historii?
Prawda historycznego opisu wydaje siê wiêc swoist¹ prawd¹ prag-matyczn¹: oceniaæ j¹ mo¿na jedynie na podstawie wymiernego dowiad-czenia skutków wprowadzenia faktów w dyskurs, eliminowania ich
5 F. N i e t z s c h e: Jutrzenka. Myli o przes¹dach moralnych. Prze³. S. Wy r z y k o w -s k i. War-szawa 1907, -s. 271.
9 9
lady na Oceanie...
b¹d niemo¿noci ich dostrze¿enia (a wobec tego tak¿e opisu) z racji bra-ku odpowiednich kategorii, które pozwoli³yby wy-ró¿niæ je ze sfery nie-wyra¿alnoci. Jest wiêc ostatecznie prawd¹ dobrej wiary.
Zanim przejdê do przyk³adów z literatury marynistycznej, warto roz-wa¿yæ konsekwencje takiego mylenia o historii i historiografii w kon-tekcie wpisanej w kulturê Zachodu prawdy jako wartoci transcendent-nej. Nie ulega w¹tpliwoci, ¿e tradycyjnie prawda jest aksjologizowana jako cenniejsza ni¿ fikcja a zatem teksty, które przynale¿¹ do literatury faktu, obdarza siê wiêkszym zaufaniem ni¿ teksty literackie: te ostatnie wolno przecie¿ miêdzy bajki w³o¿yæ. Pisz¹c Buntowników Mórz Po³u-dniowych, Lucjan Wolanowski wystêpuje oficjalnie jako reporter na tro-pie buntu na okrêcie Jego Królewskiej Moci »Bounty« i deklaruj¹c w ten sposób swoj¹ przynale¿noæ do grona faktografów zyskuje zaufa-nie ¿¹dnych dostêpu do odleg³ego wiata czytelników jako osoba pisz¹ca prawdê. A poniewa¿ jednak facta to facta-ficta, w tê prawdê faktograf
sam musi najpierw uwierzyæ inaczej ni¿ na przyk³ad Herman Melville, który jest artyst¹-literatem i tworzy powieæ, pisz¹c niemal sto piêædzie-si¹t lat wczeniej Taipi dzie³o, które (przynajmniej w za³o¿eniach) nie roci sobie pretensji do ukazania prawdy historycznej. Jednak w obu przy-padkach jak siê okazuje sankcja prawdziwoci opowieci decyduje o sposobie odbioru czytelniczego.
Wolanowski gwarantuje czytelnikom prawdziwoæ (zgodnoæ z fak-tami), definiuj¹c siebie jako reportera ju¿ w podtytule swojej ksi¹¿ki to te¿ jedna z przyczyn jego popularnoci. Warunkiem powodzenia Taipi
choæ utwór z za³o¿enia nale¿y do sfery fikcji by³a oficjalna weryfika-cja faktów w powieci opisywanych i zewnêtrzne potwierdzenie wiary-godnoci jej autora. Jednak Melville, czerpi¹c wprawdzie inspiracjê do na-pisania Taipi z wybranych elementów w³asnej biografii6, w której te¿ zna-laz³y siê epizody dezercji z pok³adu statku wielorybniczego Acushnet
i kilkutygodniowej w³óczêgi po wyspie Nuku Hiva korzysta³ szerokim gestem z wolnoci, jak¹ daje konwencja powieciowa i wiadomie two-rzy³ rzeczywistoæ fikcyjn¹ (miêdzy innymi po to, by zrealizowaæ swój artystyczny zamys³, pisarz przed³u¿y³ na przyk³ad czas pobytu w Taipi-Vai z faktycznych kilku tygodni do fikcyjnych czterech miesiêcy co sta-nowi najbardziej wyrazisty dowód fabularyzacji). Jednak w dziewiêtna-stowiecznej Ameryce, ¿¹dnej wra¿eñ i ciekawej prawdy o dalekim wie-cie, rajskich wysp Mórz Po³udniowych, faktograficzna wartoæ utworu opatrzonego w dodatku obiecuj¹cym podtytu³em Spojrzenie na ¿ycie
Poli-6 Wiêcej miejsca temu epizodowi ¿ycia pisarza powiêcam w ksi¹¿ce Melville w kon-tekstach, czyli prolegomena do studiów melvillistycznych. Kierunki badañ biografia kul-tura (SosnowiecKatowiceZabrze 2007).
7*
100 Pawe³ Jêdrzejko
nezji podczas czteromiesiêcznego pobytu w jednej z dolin Markizów7 okaza³a siê czynnikiem wa¿niejszym ni¿ jego walory estetyczne.
Czytelnicy podchodzili do dzie³a Melvillea nieufnie: Taipi
opisywa-³o wydarzenia zbyt niezwyk³e, zbyt odleg³e od tego, co wiedziano na te-mat ¿ycia dzikich8. W¹tpliwoci rozwia³o dopiero niespodziewane poja-wienie siê naocznego wiadka owych wydarzeñ: Tobias Greene, drugi de-zerter z Acushnet i wspó³towarzysz pisarza przez wiêkszoæ czasu jego pobytu w Taipi-Vai, przeczytawszy recenzjê ksi¹¿ki, pojawi³ siê w redakcji gazety Commercial Advertiser w Buffalo, by zdobyæ informacjê o przy-jacielu, którego mia³ ju¿ za martwego. Nie wiedz¹c, jak d³ugo Melville naprawdê przebywa³ na Markizach, Greene oficjalnie potwierdzi³ praw-dziwoæ powieci: to za wystarczy³o, by Taipi przesta³a byæ niewia-rygodna9 i sta³a siê nagle dzie³em z krêgu literatury faktu. A ponie-wa¿ z wielu wzglêdów Melvilleowi zale¿a³o na tym, ¿eby ksi¹¿ka zyska³a jak najwy¿szy status i jak najszersze grono czytelników, nie tylko nie de-mentowa³ zrodzonego w ten sposób w³asnego mitu, ale wrêcz dba³ o to, by sta³ siê on jedyn¹ wersj¹ historii. Odt¹d fikcja Taipi zyskuje sankcjê prawdy, za Melville zdobywa s³awê pisarza-podró¿nika i autora roman-su prawdy.
Kiedy mit staje siê legend¹ drukuj legendê! zauwa¿a Maxwell Scott, dziennikarz z klasycznego westernu Johna Forda The Man Who Shot Liberty Valance (1962) i ta maksyma zdaje siê najlepiej podsumo-wywaæ magicznoæ realizmu uprawianego przez twórców literatury pod-ró¿niczej. Oni bowiem, wierz¹c w legendê, tworz¹ historiê i sami wpisu-j¹ siê w ni¹ na tyle g³êboko, ¿e gdy fakty przesi¹kn¹ z powieci do ich biografii nie znajduj¹ potrzeby dementowania informacji niezupe³nie zgodnych z prawd¹. Dlatego te¿ przez ca³e dekady wierzono, ¿e Melville istotnie spêdzi³ na Markizach cztery miesi¹ce i tak¹ informacjê podaj¹ jako fakt nawet bardzo wa¿ne dzie³a o charakterze encyklopedycznym jak polska Encyklopedyja powszechna z 1864 roku.
Wszelako ten sam mechanizm kulturowy, który spowodowa³, ¿e tekst literacki Melvillea musia³ staæ siê literatur¹ faktu, by zyskaæ szerokie grono czytelników, skutkowa³ tym, ¿e Lucjan Wolanowski wiarygodny
reporter, którego ¿¹daj¹ca wiedzy o niedostêpnym wiecie publicznoæ obdarza ogromnym kredytem zaufania móg³ uwierzyæ w legendê. Wie-dz¹c, ¿e pod jego piórem legenda staje siê rzeczywistoci¹, rozpoczyna
7 Ang: A Peep at Polynesian Life During a Four Months Residence in A Valley of the Marquesas.
8 Zob. T.M. F o o t e: How strangely things turn up! Commercial Advertiser, July 1st 1846 za: H. P a r k e r: Herman Melville. A Biography. Vol. 1: 18191851. BaltimoreLon-don 1996, s. 434435.
9 Ibidem, s. 435.
101
lady na Oceanie...
swój reporterski zapis historii buntowników z Bounty od Wstêpu napisanego jêzykiem romansu, w którym bañ i historia nie s¹ ju¿ roz-dzielne:
Tropikalna noc p³aszczem milczenia spowija³a narady spiskowców na po-k³adzie okrêtu Jego Królewskiej Moci Bounty. Gdy przyblad³ na niebo-sk³onie Krzy¿ Po³udnia, Fletcher Christian skrzykn¹³ kamratów. O wicie okrêt by³ ju¿ w ich rêkach. Dowódca William Bligh i ci z za³ogi, którzy dochowali mu wiernoci, zostali przez buntowników wrzuceni do szalupy i zostawieni na ³asce losu na bezkresnym oceanie. Gdy ma³a ³upinka, ko³ysana falami, znik³a im z oczu, zbuntowani marynarze ruszyli w dalszy rejs. Nie znali portu docelowego, nie wiedzieli, jak u³o¿¹ siê ich losy. Ale marzy³o im siê ustronne miejsce, daleko, gdzie po drugiej stronie têczy, gdzie nie dosiêgnie ich karz¹ce ramiê brytyjskiej sprawiedliwoci. Jaka
wyspa na uboczu morskich szlaków, gdzie ju¿ na tym wiecie za³o¿¹ sobie raj i ¿yæ bêd¹ z dala od ¿elaznej dyscypliny i gniewu kapitana.
Podnieli ¿agle, aby poprzez Tysi¹c i Jedn¹ Przygodê wp³yn¹æ na karty Historii.
Oto s¹ ich dzieje, opowiedziane przez autora, który w dwa wieki pó-niej wêdrowa³ ich tropem przez wyspy Oceanii10.