Uwagê czytelnika zwraca przede wszystkim fakt, ¿e Lucjan Wolanow-ski, splataj¹c swoj¹ opowieæ z niezwyk³ych anegdot i niewiarygodnych wrêcz faktów, sam dziwi siê niezwykle rzadko. Wystarczy dla porównania przywo³aæ interesuj¹c¹ pracê Tadeusza Olszewskiego Australia kraj dzi-wów i sprzecznoci. Tytu³ ksi¹¿ki nie jest efektem strategii marketingo-wej, ale przybli¿a sposób, w jaki autor snuje swoj¹ opowieæ. Krótka przed-mowa zwraca uwagê czytelnika na odmiennoæ fenomenów, na które po-dró¿nik natrafiæ musi pod australijskim niebem. W kolejnych
rozdzia-³ach pracy zdumienie deklarowane jest czêsto, a przymiotnikami dzi-waczny, zaskakuj¹cy, osobliwy hojnie obdarza autor opisywane przez siebie zwierzêta, roliny, zjawiska przyrodnicze i spo³eczne2.
Wolanowski przyjmuje strategiê odmienn¹. Pozornie niezwyk³e fakty potrafi wyt³umaczyæ, znajduj¹c analogiê ze zjawiskami bliskimi i zrozu-mia³ymi. I tak na przyk³ad, relacjonuj¹c kult, jakim otaczaj¹ Australijczy-cy swoich rozbójników, zamiast dziwiæ siê takiemu akurat wyborowi na-rodowych bohaterów, Wolanowski s³usznie zauwa¿a: W Polsce histo-ryczna postaæ Janosika przez trzy wieki zap³adnia³a wyobraniê pienia-rzy i pisapienia-rzy3. W charakterystyczny sposób opisuje te¿ australijskie pra-wo imigracyjne i przepis, który uchylony zosta³ dopiero w 1959 roku, wedle którego ka¿dy ubiegaj¹cy siê o wjazd do Australii mo¿e byæ popro-szony o napisanie dyktanda w dowolnym europejskim jêzyku:
Urzêdnik w porcie móg³ kazaæ Polakowi, aby napisa³ piêædziesi¹t s³ów po portugalsku, ch³op z Turyngii musia³ wykazaæ siê znajomoci¹ greckiego, a Wêgra poproszono o dyktando po litewsku [...].
s. 728
2 Por. T. O l s z e w s k i: Australia kraj dziwów i sprzecznoci. Warszawa 1957. Patrz ibidem np. s. 56, 38, 41, 108, 160162, 209, 215, 271272.
3 L. Wo l a n o w s k i: Poczta do Nigdy-Nigdy. Reporter w kraju koala i bia³ego cz³owieka.
Warszawa 1978, s. 630. Wszystkie cytaty pochodz¹ z tego wydania. Numery stron podajê w nawiasach. Korzystam z tej w³anie wersji ksi¹¿ki, poniewa¿ jest ona najpe³niejsza.
63
Kiedy siê dziwiæ przestanê.... O strategii narracyjnej...
W relacji Wolanowskiego przepis ten nie jest jednak pokazywany jako absurdalny, ale jako okrutny. Reporter nie dziwi siê jego treci, a jedynie ods³ania kulisy bezwzglêdnej polityki imigracyjnej, której zapis taki da-wa³ mo¿liwoæ zakazania wjazdu osobom uznanym za niepo¿¹dane.
W ten sposób zadziwiaj¹ce prawo staje siê po prostu charakterystycznym (i haniebnym) rysem polityki, która przecie¿ nie tylko w Australii ma swoje ciemne strony. Brak zdziwienia autora uderza szczególnie, jeli po-równamy ten fragment jego relacji ze Skokiem na Antypody Egona Erwi-na Kischa. Bohater ksi¹¿ki (nosz¹cy zreszt¹ szereg cech samego pisarza) z mocy owego przepisu poddany zostaje kuriozalnemu dyktandu w jêzy-ku galickim. Choæ wymowa tej opowieci jest w zasadzie podobna nie-udane z przyczyn oczywistych dyktando ma uniemo¿liwiæ wjazd do Au-stralii niechcianemu delegatowi na antyfaszystowski zjazd w Melbourne
sposób opisu ró¿ni siê zasadniczo. Kisch demonstruje absurdalnoæ sytuacji, w której znalaz³ siê jego bohater. Nie wyczerpuje siê ona zreszt¹ w scenie samego dyktanda, równie zaskakuj¹ca i dziwaczna jest opisana przez autora rozprawa s¹dowa dotycz¹ca owego nieszczêsnego epizodu i jego konsekwencji4.
Wolanowski nie dziwi siê tak¿e wtedy, kiedy po wyl¹dowaniu na pu-styni jego:
Oko zatrzymuje siê na stole, autentycznym stole, zas³anym obrusem. Ter-mos, nakrycie do herbaty, wszystko zas³oniête celofanem, aby siê nie ku-rzy³o.
s. 175
Wprawdzie nazywa ten widok surrealistycznym, ale na pró¿no czy-telnik oczekiwa³by wyrazów zdumienia, ¿e oto pilot rozwo¿¹cy pocztê i jego polski goæ na tym pustkowiu czêstowani s¹ herbatk¹ z ciasteczka-mi, bo pora podwieczorku jest tam tak samo wiêta jak w dalekiej Anglii.
Samo skojarzenie z surrealistycznym p³ótnem nie jest bowiem jedno-znaczne z wyra¿eniem zdumienia. Jeli przyj¹æ, ¿e nie odsy³a ono czytel-nika do nadrealizmu w ogóle, czyli swoistego zburzenia logiki i porz¹dku otaczaj¹cej rzeczywistoci, ale do konkretnego obrazu (prawdopodobnie p³ótna Sun Table Salvadora Dalego), to efekt mia³by tu byæ po prostu wi-zualny, Wolanowski wspiera niejako swój opis wyobra¿eniem malarskim (podobnie jak w innych miejscach wykorzystuje fotografie dla uzupe³nie-nia wywodu).
Nawet kiedy reporter konstruuje swoj¹ relacjê z oksymoronów, nie pojawia siê ¿aden wyraz odautorskiego zdziwienia:
4 Por. E.E. K i s c h: Skok na Antypody. W: I d e m: Wyl¹dowa³em w Australii. [T³um.
Z. Petersowa]. Warszawa 1957, s. 27, 85, 115122.
64 Magdalena B¹k
Dzieje Australii to dzieje l¹du. Wielkie przestrzenie uczyni³y z Australij-czyków chyba najbardziej lataj¹cy naród wiata, ich filmy czy literatura opiewaj¹ samotniê na bezludziu. A przecie¿ tylko co dziesi¹ty Australij-czyk nie mieszka na wybrze¿u. Ich kontynent oblewany jest przez dwa wielkie oceany, a mimo to ich tradycje morskie s¹ bardzo ubogie.
s. 475
Prosta zasada odwrócenia porz¹dku uznawanego za logiczny zosta³a przez Wolanowskiego rozpoznana i zaakceptowana, a jako taka dziwiæ ju¿
nie mo¿e. Jak stwierdza reporter przy innej okazji: Nigdy nie przestanê powtarzaæ, ¿e w Australii wszystko jest na odwrót! (s. 329).
Zdarza siê równie¿, ¿e reporter pragnie zaaplikowaæ pewn¹ dawkê zdziwienia swojemu czytelnikowi. Najczêciej stosowanym przez niego w tym celu chwytem jest retoryczna pauza uzyskiwana za pomoc¹ wielo-kropka wzmagaj¹cego napiêcie, daj¹cego czas odbiorcy na dokoñczenie myli autora w sposób najbardziej zgodny z w³asnymi dowiadczeniami.
Na tym zwyczajnym tle autorskie dopowiedzenia b³yszcz¹ ca³ym bla-skiem niezwyk³oci. Oto kilka przyk³adów: Dostojni lordowie mogli li-toci uczyæ siê od... australijskich tubylców, których uwa¿ali za dziku-sów (s. 44); Ale los zrz¹dzi³, ¿e nazwisko badacza [Strzeleckiego M.B.]
przetrwa³o nie na cmentarnym g³azie, lecz... na mapie Australii (s. 114);
Perypetie lekarza-imigranta w Australii zosta³y opisane w ksi¹¿ce wy-danej w... Argentynie w jêzyku... litewskim (s. 363).
Czasem Wolanowski zadziwia jednak swojego czytelnika w sposób mniej subtelny. W podrozdziale o znacz¹cym tytule Paradoks o ptasim dziobie pisze:
Gdyby to zale¿a³o ode mnie, umieci³bym dziobaka w izbach wytrzewieñ, gdy¿ chyba najbardziej pijany cz³owiek ze strachu odzyskuje wiadomoæ, kiedy co podobnego ujrzy.
s. 4849
Dziwacznoæ stworzenia mierzona jest tutaj jednak kategoriami po-znawczymi przeciêtnego nie-Australijczyka, a nie stopniem zdumienia samego autora (choæ niew¹tpliwie i w jego odczuciu stworzenie to zas³u-guje na miano niezwyk³ego). Pamiêtajmy jednak, ¿e mowa tu o zwierzê-ciu szczególnym:
Pierwsza skóra dziobaka, która zosta³a pokazana europejskim naukowcom, wywo³a³a sensacjê. Badacze byli tak zdumieni, ¿e stwierdzili, i¿ to falsyfikat dziób i stopy ptaka wodnego zosta³y przyszyte do skóry innego zwierzêcia5.
5 M.J. R o b e r t s: Dreamtime Heritage. Australian Aboriginal Myths. Adelaide 1989, s. 20. T³um. M.B.
65
Kiedy siê dziwiæ przestanê.... O strategii narracyjnej...
Sugesti¹ swoj¹ Wolanowski daje wiêc wyraz raczej d³ugiej tradycji postrzegania tych tajemniczych stworzeñ przez Europejczyków ni¿ au-tentycznemu jednostkowemu zdziwieniu.