• Nie Znaleziono Wyników

Dien Bien Phu i Konferencja Genewska

Jak zostało to już wspomniane w poprzednim podrozdziale, od 1950 roku wojna w Indochinach wyszła z ram lokalnego konfliktu kolonialnego i stała się jednym z frontów zimnej wojny. Wynikało to z niezwykle skutecznych działań francuskiej dyplomacji, która po powstaniu Chińskiej Republiki Ludowej zdołała wreszcie przekonać amerykańskich decydentów, że w Indochinach siły CEFEO powstrzymują napór międzynarodowego komunizmu. Francuską narrację wydawały się potwierdzać agresja komunistycznej Korei Północnej na swojego południowego sąsiada 25 czerwca 1950 roku, oraz wspomniany już atak Viet Minhu na linię posterunków CEFEO wzdłuż granicy z Chinami trzy miesiące później. W efekcie, choć z pewnym opóźnieniem, do sił francuskich w Wietnamie zaczął płynąć strumień amerykańskiego sprzętu wojennego. Wraz z trwaniem konfliktu pojawili się także sami Amerykanie – najpierw jako formalnie cywilni lotnicy wynajmowani do pilotowania samolotów transportowych i bojowych, zaś 8 lutego 1954 roku do Wietnamu przybyło 200 mechaników w amerykańskich mundurach, którzy mieli zająć się obsługą naziemną dostarczanych maszyn B-26 i C-11960. Od września 1950 roku w Indochinach funkcjonowała także amerykańska misja wojskowa MAAG (Military Assistance Advisory - Grupa Doradcza Pomocy Wojskowej).

Wsparcie to miało jednak swoją cenę, wyjątkowo gorzką z perspektywy Paryża.

Amerykanie, przekonani o komunistycznym zagrożeniu, zaczęli popychać Francuzów do szeregu posunięć politycznych, mających na celu utworzenie w Indochinach niekomunistycznej alternatywy dla Viet Minhu. Waszyngton oczekiwał także udziału w decyzjach związanych z polityczną przyszłością Wietnamu, Laosu i Kambodży oraz współpracy, lub wręcz oddania kompetencji w zakresie szkolenia sił zbrojnych tych państw.

Żądania te przybierały na sile wraz z powiększającym się rachunkiem za udzielaną pomoc wojskową, oraz słabnącą z perspektywy USA pozycją Francji w Indochinach.

Paryż stał się więc poniekąd ofiarą sukcesu własnej dyplomacji – gdy wreszcie uzyskano amerykańskie pieniądze i sprzęt niezbędny do utrzymania władzy w koloniach pod pretekstem walki z komunizmem, okazało się, że same Stany Zjednoczone także są zagrożeniem dla francuskiego imperium w Azji w jego dotychczasowym kształcie61. Na

60 Confidential from Saigon to Foreign Office, 12.II.1954, The National Archives (dalej NA), FO 371/112047/DF1071/24.

61 Przychylić się tu trzeba bowiem do lansowanej w publikacjach czasu PRL tezy, że aż do 1954 roku większość działań Paryża wobec swoich azjatyckich posiadłości, oficjalnie otrzymujących coraz większą dozę

31 dodatek rosnąca niepopularność wojny w Indochinach w samej Francji, oraz coraz większa zależność CEFEO od wsparcia USA sprawiały, że Paryż nie mógł otwarcie sprzeciwić się amerykańskim żądaniom. W efekcie w listopadzie 1950 roku francuski rząd wydał deklarację, iż „pełna niepodległość państw indochińskich jest ostatecznym celem jego działania”, zaś

„przekazanie rządom tych państw wszystkich atrybutów suwerenności nastąpi w najbliższym czasie”62, oraz podpisał na przełomie listopada i grudnia 1950 roku z rządami Laosu, Kambodży i Wietnamu konwencje w mieście Pau. Dotyczyły one jednak spraw drugorzędnych i jak komentował w swoich wspomnieniach ówczesny minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Anthony Eden, „nawet po konwencjach z Pau z 1950 roku Francja zatrzymała dla siebie tak szerokie uprawnienia, że Viet Minh mógł słusznie określać Bao Daia jako francuską marionetkę”63. Dostrzegali to jednak także Amerykanie oraz politycy Państwa Wietnamskiego, którzy w drugiej połowie 1953 roku wymogli na Francuzach kolejną deklarację, że ostatecznym celem wojny jest zapewnienie niepodległości i niezależności trzem państwom indochińskim. W rzeczywistości Paryż nadal liczył, że Indochiny pozostaną w jego strefie wpływów64.

W tych okolicznościach 25 stycznia 1954 roku na Konferencji Berlińskiej zebrały się cztery mocarstwa: Stany Zjednoczone, ZSRR, Wielka Brytania i Francja. Miano przedyskutować na niej kwestię bezpieczeństwa w Europie, a zwłaszcza Niemiec i Austrii.

Jednak jedynym konkretnym efektem spotkania okazało się postanowienie, by 26 kwietnia zwołać w Genewie konferencję poświęconą sytuacji w Korei i Indochinach. Poza wymienionymi mocarstwami, do Szwajcarii zaproszono także przedstawicieli ChRL oraz państw zainteresowanych. W przypadku części indochińskiej oznaczało to rządy Demokratycznej Republiki Wietnamu, Państwa Wietnamskiego, Laosu oraz Kambodży.

Rozważano także udział innych państw, jednak niechętne były temu zwłaszcza Stany Zjednoczone, które początkowo sprzeciwiały się obecności wietnamskich komunistów, a nawet udział przedstawicieli Pekinu spotkał się z zastrzeżeniem, że nie oznacza to bynajmniej uznania dyplomatycznego dla rządu ChRL.

samodzielności, w rzeczywistości miała charakter pozorancki, skierowany bardziej ku opinii międzynarodowej, lub doraźnym korzyściom Francji. Przykładem może być powołanie Wietnamskiej Armii Narodowej, co miało służyć odciążeniu sił CEFEO w Indochinach, a nie faktycznemu stworzeniu jednego z filarów suwerennego państwa. Roman Jasica, Problem Wietnamski. Aspekty prawne i polityczne, Katowice 1977, s. 88-99.

62 Cyt. za: ibidem, s. 92.

63 Anthony Eden, Full Circle. The Memoirs of the Rt. Hon. Sir Anthony Eden, London 1960, s. 80.

64 Roman Jasica, op. cit., s. 96.

32 Pod koniec lutego 1954 roku65 w stolicach zainteresowanych państw rozpoczęły się więc gorączkowe przygotowania związane z nadchodzącą konferencją. Nim jednak poczyniono jakieś konkretne ustalenia, w odległej dolinie Dien Bien Phu odezwały się działa, pracowicie wciągane przez komunistów w ciągu ostatnich miesięcy na wydawałoby się niedostępne wzgórza dookoła francuskiej twierdzy. Składała się ona z położonego centralnie lądowiska oraz ośmiu otaczających je samodzielnych pozycji umocnionych, obsadzanych przez liczącą dziesięć tysięcy żołnierzy załogę66. Obrońców otaczały cztery dywizje piechoty Viet Minhu, wspierane przez artylerię skoncentrowaną w specjalnie szykowanej na taką okazję 351. Dywizji Ciężkiej. Komuniści zgromadzili około czterdzieści dział i sześćdziesiąt moździerzy, które, jak wspomniano przed chwilą, wciągnięto na strome zbocza wzgórz otaczających dolinę Dien Bien Phu i starannie zamaskowano. Umożliwiło to artylerzystom prowadzenie bezpośredniego ognia na położoną poniżej francuską bazę.

Bitwa rozpoczęła się 13 marca, gdy niespodziewany i morderczy ostrzał zabił kilkuset obrońców, zniszczył większość sprzętu latającego bazy i poważnie uszkodził linie zasieków i umocnienia, na które następnie ławą ruszyła piechota Viet Minhu. Całonocne szturmy doprowadziły do upadku wysuniętego najbardziej na wschód fortu Beatrice, a dowódca artylerii bazy, ppłk Charles Piroth, rozerwał się w swoim bunkrze granatem, nie będąc w stanie skutecznie odpowiedzieć ogniem doskonale zamaskowanym bateriom przeciwnika67. W zażartych walkach do końca marca Wietnamczycy zdobyli dwa następne forty i odcięli od bazy kolejny. Równocześnie otrzymane od chińskich komunistów działka i karabiny przeciwlotnicze praktycznie odcięły bazę, pozwalając tylko na zrzuty spadochronowe z dużej wysokości.

Zaciekłe walki doprowadziły jednak w pewnym momencie do impasu. 12 kwietnia francuski nasłuch radiowy przechwycił odmowy wykonywania rozkazów wśród oblegających, a komunistyczni oficerowie musieli grozić użyciem broni, by zmusić swoich podwładnych do kolejnych ataków68. Równocześnie linie zaopatrzeniowe Viet Minhu były rozciągnięte i atakowane przez francuskie lotnictwo i oddziały komandosów, a zapasy broni i rezerwy ludzkie ulegały wyczerpaniu. Z drugiej strony, Francuzi utracili połączenie lotnicze z bazą i nie byli w stanie go odzyskać, mimo podejmowanych prób zwalczania artylerii

65 Konferencja Berlińska trwała od 25 stycznia do 18 lutego 1954 roku.

66 Obrońcy Dien Bien Phu byli bardzo zróżnicowani – obok doborowych batalionów Legii Cudzoziemskiej, spadochroniarzy i piechoty kolonialnej, jej umocnienia obsadzały kiepsko przygotowane do regularnego

oblężenia oddziały Tajów i Wietnamczyków. Więcej o bitwie w: Jarema Słowiak, Khe Sanh 1968. Amerykańskie i wietnamskie poszukiwania rozstrzygającej bitwy, Zabrze-Tarnowskie Góry 2017, s. 28-34; Bogusław Brodecki, Dien Bien Phu 1954, Warszawa 1989, ss. 207.

67 Stanley Karnow, op. cit., s. 51.

68 Philip B. Davidson, Vietnam at War, New York 1988, s. 256.

33 przeciwlotniczej przeciwnika. Zrzuty spadochroniarzy69 do twierdzy pozwalały z kolei tylko na bieżąco uzupełniać straty, nie wystarczyły jednak by odzyskać inicjatywę w bitwie, ponadto wyczerpywały jedyny odwód operacyjny CEFEO. Paryż zwrócił się o pomoc do Waszyngtonu, prosząc o wsparcie amerykańskiego lotnictwa. Biały Dom rozważał różne opcje, łącznie z przeprowadzeniem taktycznego uderzenia nuklearnego, ostatecznie jednak odmówił, wobec fiaska prób zmontowania koalicji na wzór wojny w Korei70.

W międzyczasie, w celu uzyskania zewnętrznej pomocy do Pekinu udał się także Ho Chi Minh. Jednak Chińczycy, w porozumieniu z Moskwą, wyłgali się od bezpośredniego zaangażowania zasłaniając się wyczerpaniem po interwencji w Korei. Obiecując zwiększenie dostaw broni i doradców, udało im się mimo to skłonić swojego gościa do podjęcia ostatecznego wysiłku71. Rozszerzając pobór i ściągając wszelkie możliwe rezerwy, Viet Minh zdołał na początku maja zgromadzić siły wystarczające do finalnego szturmu na francuską twierdzę. Mimo desperackiego oporu obrońców i straszliwych strat atakujących, 7 maja komuniści otoczyli ostatnie pozycje sił CEFEO wokół punktu dowodzenia bazy, zatykając o 17:00 na szczycie bunkra swoją flagę.

Bitwa o Dien Bien Phu zdecydowała o losie całej wojny, bezpośrednio wpływając na układ sił w trakcie Konferencji Genewskiej. Jej indochińska część rozpoczęła się 8 maja, a więc dokładnie tego dnia, gdy nagłówki gazet z całego świata zszokowały swych czytelników informacją o klęsce europejskiego mocarstwa zadanej przez byłych azjatyckich poddanych.

Co warte podkreślenia, o jej przełomowym, decydującym znaczeniu ówcześni decydenci zdawali sobie sprawę już w jej trakcie72.

Do Genewy każda z delegacji przybywała z odmiennymi celami. O ile sowiecko-chińskie stanowisko było dość jednolite, to o podobnej jednomyślności nie było mowy po stronie zachodniej, mimo prób wypracowania wspólnego frontu na spotkaniach ministrów spraw zagranicznych jakie zorganizowano przed samą konferencją.

Francja, będąc jedną ze stron konfliktu, poszukiwała sposobu na zakończenie wojny, możliwie małym kosztem i przy zachowaniu jak największych korzyści i wpływów w Indochinach. Zwycięstwo pod Dien Bien Phu miało pozwolić negocjować w Szwajcarii z komunistami z pozycji siły, klęska w przededniu konferencji oznaczała tym samym

69 Do końca bitwy do Dien Bien Phu zrzucono kilka tysięcy żołnierzy. Ostatni desant, złożony wyłącznie z ochotników, w tym wielu ze służb tyłowych, dotarł tam w przededniu jej upadku. Piotr Taras, Lotnictwo francuskie w Indochinach 1945-1957, „Militaria XX wieku” 2007, nr 3(18), s. 42.

70 Mark Moyar, op. cit., s. 29.

71 Ibidem, s. 27.

72 From Singapore to Foreign Office (Commissioner General for the United Kingdom in South East Asia), 18.III.1954, NA, FO 371/112048/DF1071/61.

34 kompletne zawalenie się dotychczasowych planów. Wynikało to nie tyle z jakiegoś gwałtownego załamania sytuacji militarnej w Indochinach po kapitulacji twierdzy (jej załoga stanowiła około 5% całości sił CEFEO), ale z utraty politycznego kapitału świadomie postawionego na odniesienie tam zwycięstwa.

Jak zostało to już wspomniane, francuskie społeczeństwo było zmęczone trwającą ósmy rok wojną, a spora jego część odnosiła się do niej wręcz wrogo. Opinia publiczna wiązała duże nadzieje z potencjalnym zwycięstwem, które miało umożliwić korzystne dla Francji rozstrzygnięcie polityczne i tym większe było poczucie beznadziei po poniesionej klęsce oraz chęć jak najszybszego zakończenia konfliktu. To z kolei okazało się jednak po Dien Bien Phu trudne, bo jak pisał jeden z brytyjskich dyplomatów, Paryż jeszcze w marcu szykował się do rozmów w Genewie z szeregiem warunków, takich jak zachowanie swoich wpływów w Indochinach czy wycofanie chińskiego wsparcia dla Viet Minhu. Po poniesionej klęsce Francuzi nie posiadali jednak w ręku argumentów, które uzasadniałyby takie oczekiwania73. Istotne z punktu widzenia Chin ustępstwa poczynić mogli tylko Amerykanie, w Quai d’Orsay zdawano sobie jednak równocześnie sprawę z faktu, że Waszyngton choćby z powodu nastrojów społecznych na owe ustępstwa raczej się nie zgodzi. Po cichu liczono jednak, że Rosjan i Chińczyków będzie można postraszyć perspektywą głębszego amerykańskiego zaangażowania w Indochinach. Do czasu rozpoczęcia konferencji brak zdecydowanej amerykańskiej reakcji na pogarszającą się sytuację w Dien Bien Phu zdecydowanie osłabił jednak tę francuską kartę negocjacyjną.

Paryż miał także pewien środek nacisku na Stany Zjednoczone w postaci ratyfikowania traktatu o Europejskiej Wspólnocie Obronnej (European Defense Community, dalej EDC).

Był to rodzaj francuskiej alternatywy dla remilitaryzacji Republiki Federalnej Niemiec przez włączenie jej w struktury NATO – w EDC Niemcy mieli co prawda odtworzyć swoją armię, ale podlegać miała ona strukturze dowodzenia Wspólnoty, nie zaś swojemu rządowi, w przeciwieństwie do armii innych stowarzyszonych państw74. Amerykanie naciskali na ratyfikowanie traktatu i wprowadzenie go w życie, by móc jak najszybciej rozpocząć proces tworzenia niemieckiego wojska. Francuzi mieli nadzieję, że używając tej przysłowiowej marchewki, z pomocą EDC zdołają skłonić Waszyngton do pewnych ustępstw w Genewie.

73 List z Ambasady Brytyjskiej w Paryżu do Departamentu Azji Południowo-Wschodniej,26.III.1954, NA, FO 371/112049/DF1071/98.

74 O EDC wyczerpująco pisze Kevin Ruane. Ostatecznie traktat, podpisany w maju 1952 roku, nigdy nie wszedł w życie, ze względu na nieratyfikowanie go przez francuskie Zgromadzenie Narodowe 30 sierpnia 1954 roku.

Przeważyły obawy Francuzów przed utratą suwerennej kontroli nad swoją armią. Po upadku idei EDC, RFN weszła w skład NATO 9 maja 1955 roku. Kevin Ruane, The Rise and Fall of the European Defence Community:

Anglo-American Relations and the Crisis of European Defense, 1950–55, New York 2000, ss. 252.

35 Dla Waszyngtonu w lutym 1954 roku Indochiny były przysłowiowym tematem nr 1, w opinii brytyjskich dyplomatów ważniejszym nawet od Niemiec, Korei czy Bliskiego Wschodu75. W ocenie Londynu osią ówczesnej polityki Stanów Zjednoczonych było utrzymanie udziału Francji w azjatyckiej wojnie tak długo jak to możliwe76. Równocześnie Amerykanie po Konferencji Berlińskiej byli negatywnie nastawieni do wszelkich negocjacji, uznając, że każdy uzyskany w nich wynik oznacza w rzeczywistości ustępstwo wobec komunistów. Gorzką pigułką była dla nich już sama obecność delegacji ChRL jako jednego z pięciu mocarstw77. Republikańska administracja prezydenta Dwighta Eisenhowera znajdowała się na dodatek pod presją Demokratów, którzy oskarżali ją o ryzykowanie utraty Indochin, biorąc odwet za podobne zarzuty formułowane przez Republikanów po upadku kuomintangowskich Chin78.

Amerykanie mieli nadzieję, że odniesienie zwycięstwa pod Dien Bien Phu pozwoli stanąć na nogi Francuzom i ustabilizuje sytuację militarną, a ZSRR i Chiny powrócą z Genewy z niczym. Równocześnie Waszyngton liczył, że uda się wywrzeć na Paryż presję, by przyznać faktyczną niepodległość państwom indochińskim. Klęska pod Dien Bien Phu była więc w tym kontekście tym bardziej dotkliwa. Mimo to Amerykanie udawali się do Genewy z nadzieją, że konferencja zakończy się fiaskiem, a Francuzów uda utrzymać się w wojnie przynajmniej do momentu, gdy zmontowana zostanie organizacja bezpieczeństwa zbiorowego w Azji Południowo-Wschodniej, a w Indochinach pojawi się wreszcie polityk zdolny przeciwstawić się Ho Chi Minhowi.

Dla Wielkiej Brytanii Konferencja Genewska, jak i cała wojna indochińska stanowiły nie lada kłopot. W roku 1945 Brytyjczycy wsparli francuski powrót na półwysep, widząc w przywróceniu stanu posiadania Paryża w regionie ochronę własnych interesów. Jednak w roku 1954 realia i cele polityki Londynu były już diametralnie inne. Szereg byłych kolonii otrzymał niepodległość, pozostawały one jednak w specjalnych relacjach z byłą metropolią jako członkowie brytyjskiej Wspólnoty Narodów, na tym etapie o wciąż nie sprecyzowanym kształcie. Wielka Brytania musiała więc w swojej polityce uwzględniać zdanie byłych poddanych, z których największe, najsilniejsze i najambitniejsze Indie głośno opowiadały się

75 Depesza z Ambasady Brytyjskiej w Waszyngtonie do Foreign Office, 10.III.1954, NA, FO 371/112048/DF1071/53.

76 Indo-China, 5.III.1954, NA, FO 371/112049/DF1071/121.

77 Waszyngton wyraziły zgodę na udział delegacji ChRL z wyraźnym zastrzeżeniem, że w żadnym wypadku nie oznacza to uznania tego państwa przez Stany Zjednoczone. Piotr Ostaszewski, Wietnam: najdłuższy konflikt powojennego świata 1945-1975, Warszawa 2000, s. 265.

78 Dobrym przykładem jest karykatura zamieszczona w gazecie Washington Post 26 marca 1954 roku, przedstawiająca republikańskiego słonia z naręczem tablic o zdradzie i utracie Chin, oraz wujka Sama, wskazującego na mapę Indochin i mówiącego „chodź, chodź, zobaczymy jaki mądry jesteś teraz”.

36 za pokojem w Indochinach79. Brytyjczycy zmagali się już wówczas także z komunistyczną rebelią na Malajach (tzw. Malayan Emergency) inspirowaną przez ChRL i liczyli, że w Genewie być może uda się dojść z Pekinem do jakiegoś porozumienia. Z punktu widzenia ochrony wspomnianych brytyjskich posiadłości oraz Tajlandii, Londyn poważnie obawiał się perspektywy całkowitego komunistycznego zwycięstwa na półwyspie Indochińskim.

Jeszcze w trakcie walk w dolinie Dien Bien Phu, Foreign Office spodziewało się, że w przypadku francuskiej klęski, Viet Minh zostanie dopuszczony do udziału w rządzie w Wietnamie, lub kraj ten zostanie podzielony. Obie opcje z punktu widzenia Brytyjczyków były bardzo złe80, jednak stojąc przed wyborem, skłaniali się ku podziałowi Wietnamu, gdyż w ich opinii dopuszczony do rządu Ho Chi Minh prędzej czy później przejmie nad nim kontrolę. W ocenie Londynu nawet podział kraju mógł okazać się jednak tylko działaniem opóźniającym marsz komunistów w stronę Tajlandii i Malajów.

W porównaniu do takich problemów państw zachodnich, Związek Radziecki i Chińska Republika Ludowa przybywały do Genewy w komfortowej wręcz sytuacji. Publicznie prezentowana pozycja orędowników pokoju, szukających rozwiązania konfliktu na drodze rozmów, którą można było skonfrontować z negatywnie nastawioną do samej konferencji delegacją Stanów Zjednoczonych, bardzo pasowała komunistom. Dla Związku Radzieckiego praktycznie każde rozstrzygnięcie konferencji niosło jakąś korzyść. Jej niepowodzenie pozwalałoby kontynuować propagandową narrację o komunistycznym obozie pokoju i kapitalistycznym/imperialistycznym obozie agresji. Kontynuacja wojny w Indochinach oznaczałaby dalsze zaangażowanie polityczne, militarne i gospodarcze państw zachodnich i odciągało ich uwagę od Europy, przy znikomym, głównie retorycznym wysiłku ZSRR.

Z kolei osiągnięcie porozumienia w jakiejkolwiek postaci oznaczało zysk dla strony komunistycznej, czy to w formie uczestnictwa w wietnamskim rządzie (z perspektywą na rozszerzanie swoich wpływów), czy też zdobycia władzy przez Viet Minh władzy nad jakąś częścią Wietnamu. Nie do przecenienia były także kwestie prestiżowo-wizerunkowe, pozwalające Moskwie przyjmować pozę opiekuna ruchów narodowo-wyzwoleńczych na świecie. Warto jednak tu zaznaczyć, że Wietnam i Indochiny były w latach pięćdziesiątych z

79 Robert F. Randle, Geneva 1954. The Settlement of the Indochinese War, Princeton 2015, s. 127-128.

80 Dosłownie w oryginale: „Choice between two evils, both so evil that I hope that neither of them will be seriously pursued, unless the position after the battle of Dien Bien Phu is such that we can do nothing to stiffen the French and Viet Namese to continue the fight to protect the whole country.” From Singapore to Foreign Office (Commissioner General for the United Kingdom in South East Asia), 18.III.1954, NA,

FO 371/112048/DF1071/61.

37 perspektywy Moskwy terenem kompletnie peryferyjnym81, zaś kierownictwo ZSRR wolało skupić się na sytuacji wewnętrznej i umacnianiu dotychczasowej strefy wpływów. Było więc to podejście odwrotne od tego prezentowanego przez głównego adwersarza zza oceanu.

Dla Chin Ludowych już samo zaproszenie na konferencję jako jedno z pięciu mocarstw było prestiżowym sukcesem, co zresztą z lubością podkreślali publicyści z obozu komunistycznego82. Ponadto stojący na czele chińskiej delegacji premier i minister spraw zagranicznych Zhou Enlai był dla zgromadzonych dziennikarzy postacią nową i fascynującą, na dodatek o wiele przystępniejszą niż przybyły z Moskwy Wiaczesław Mołotow83. Chińczycy byli postrzegani jako główni protektorzy i dobroczyńcy Viet Minhu i w powszechnej opinii to właśnie od nich zależeć miał kształt ewentualnego porozumienia w Genewie. Pekin liczył, że negocjacje uda się wykorzystać do powiększenia pierwszego wyłomu, jakim było zaproszenie na konferencję, w ich dyplomatycznej izolacji. Mieli także nadzieję stworzyć bufor przy swojej granicy, na wzór Korei Północnej.

Oprócz wielkiej piątki, na konferencji pojawiły się także delegacje Demokratycznej Republiki Wietnamu, Państwa Wietnamskiego, Królestwa Laosu i Królestwa Kambodży84. Jednak DRW dzięki zwycięstwu pod Dien Bien Phu zyskało w ręku znaczący argument uzasadniający obecność przedstawicieli Viet Minhu przy stole negocjacyjnym, jednak wobec obecności wielkich mocarstw oczywiste było, że pierwsze skrzypce grać będą Związek Radziecki i Chiny. W przypadku trzech państw indochińskich, prezentowały one swoje opinie i deklaracje, jednak ich wpływ na przebieg negocjacji i decyzje Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji był minimalny.

Uprzedzając w tym miejscu fakty, warto wspomnieć, że podział Wietnamu w publikacjach okresu PRL’u przedstawiany był stricte jako pomysł Zachodu85, korespondencja

81 Będzie to widoczne chociażby w znikomej skali zaangażowania się w tym rejonie czy stosunku do polskiego udziału w Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Indochinach, co zostanie opisane w dalszej części pracy.

82 Przykładem może być chociażby korespondencja obecnego w Genewie Edmunda Osmańczyka i wydana później przez niego książka: Edmund J. Osmańczyk, Azja w Genewie. Zapiski korespondenta, Warszawa 1955, ss. 222.

83 Intrygującą postać cechującego się wielkim urokiem osobistym czerwonego mandaryna, jak czasami nazywano Zhou Enlaia, polskiemu czytelnikowi najlepiej przybliża w swoich pracach Jakub Polit.

83 Intrygującą postać cechującego się wielkim urokiem osobistym czerwonego mandaryna, jak czasami nazywano Zhou Enlaia, polskiemu czytelnikowi najlepiej przybliża w swoich pracach Jakub Polit.